Polskie Termopile? Obrona Wizny to jeden z największych mitów kampanii wrześniowej

opublikowano: 2020-09-21 07:01
wolna licencja
poleć artykuł:
Obrona Wizny stanowi symbol bohaterstwa polskich żołnierzy. Wydarzenia, które rozegrały się w dniach 7–10 września 1939 roku stały się kanwą powieści Jacka Komudy pt. „Wizna”, opowiadającej o desperackiej walce kapitana Władysława Raginisa z niemiecką armią. O znaczeniu bitwy oraz przebiegu kampanii wrześniowej opowiada autor publikacji.
REKLAMA
Mural na ścianie jednego z domów w Wiźnie przedstawiający żołnierzy kapitana Władysława Raginisa (dot. Arkadiusz Zarzecki, CC BY-SA 3.0 )

Magdalena Mikrut-Majeranek: „Wizna” to kolejna po „Westerplatte” i „Hubalu” powieść traktująca o dramatycznych wydarzeniach, które rozegrały się we wrześniu 1939 roku. Obrona Wizny przez wiele lat pozostawała mało znanym epizodem II wojny światowej. Czy z tego powodu zdecydował się pan spopularyzować ten wycinek dziejów Polski?

Jacek Komuda: Obrona Wizny to jeden z największych mitów kampanii wrześniowej, obok Westerplatte, Obrony Wybrzeża, Grodna czy pierwszych bitew oddziału majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala”. Czy prawdziwy? Zawsze chciałem to sprawdzić, bo do dziś budzi kontrowersje. Tak powstała ta powieść oparta na dostępnych źródłach historycznych. Jedno mogę stwierdzić: to była krwawa walka do ostatniego naboju. Tyle przynajmniej przekazują nam dostępne źródła historyczne.

M.M.M.: Jak i dlaczego doszło do bitwy?

J.K.: W ogóle miało do niej nie dojść. Pododcinek Wizna uznawany był za mało ważną, prawie tyłową pozycję. Dlatego 2 września wycofano stąd cały batalion majora Fobera uzbrojony m. in. w broń przeciwpancerną. Dowództwo w Osowcu sądziło, że główne uderzenie pójdzie raczej na twierdzę, albo na Nowogród i Łomżę.

Tymczasem Niemcy postanowili przełamać polską linię obrony właśnie pod Wizną, aby wyprowadzić XIX korpus armijny generała Heinza Guderiana na tyły armii polskich wycofujących się znad Wisły i Narwi, za Bug, do południowo-wchodniej Polski. Nagle okazało się, że utrzymanie rejonu Góry Strękowej ma kluczowe znaczenie dla sytuacji strategicznej. Od niego zależało, czy Niemcom uda się założenie nam tak zwanych „drugich kleszczy” czyli okrążenie wojsk polskich pomiędzy Wisłą a Bugiem. Korpus Guderiana był właśnie północnym ramieniem owych „kleszczy”.

M.M.M.: Bitwę tę określa się też mianem Polskich Termopili i stała się symbolem bohaterstwa żołnierzy polskich. Polska załoga liczyła zaledwie 700 żołnierzy i musiała stawić czoła 40 tysiącom żołnierzy niemieckiego korpusu pancernego generała Heinza Guderiana. Walka była nierówna. Jak potoczyły się losy uczestników tego starcia?

J.K.: Załoga polska była z pewnością mniej liczna niż stany etatowe 3 kompanii karabinów maszynowych i 8 kompanii kapitana Wacława Schmidta. Z tej ostatniej jednostki masowo dezerterowali żołnierze – zwłaszcza białoruskiego pochodzenia. Ilu przeżyło? Nie sposób dziś, bez dokładnych badań naukowych oszacować ich liczby. Oficerowie i żołnierze 3. kompanii, bezpośredni podwładni kapitana Władysława Raginisa zginęli, albo dostali się do niewoli. Porucznik Witold Kiewlicz z obsady odcinka Giełczyn wycofał się, potem walczył w konspiracji.

Resztki jednego ze schronów bojowych zachowane jako pomnik bitwy pod Wizną (fot. Hiuppo, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0).

Czy Wizna była polskimi Termopilami? Na taki los skazał obrońców podpułkownik Tadeusz Tabaczyński, dowódca całej linii obrony, który wykonując wieczorem 8 września rozkaz naczelnego wodza o odwrocie do południowo-wschodniej Polski, nie wycofał spod Wizny 8 kompanii i celowo nie przekazał kapitanowi Raginisowi informacji o odwrocie. Tabaczyński wiedział jednak, że osłabienie załogi Wizny oznacza, że Niemcy przedrą się do Białegostoku wcześniej, niż od zdoła załadować swoje oddziały do wagonów kolejowych. Tym samym kapitan Raginis i jego ludzie mieli zginąć po to, aby innej jednostki mogły się wycofać. Taka jest wojna.

M.M.M.: W książce znajdziemy nie tylko dynamiczne sceny walki, ale także obfite opisy przedwojennego dworu oraz życia codziennego, dzięki którym czytelnik lepiej poznaje realia życia bohaterów. Skąd czerpał pan inspiracje i informacje związane z opisywanymi wydarzeniami? Jednym tropem są z pewnością archiwalne gazety, których przedruki także znajdziemy w książce.

REKLAMA
Władysław Raginis (1908–1939), fot. CAW

J.K.: Wszystko znalazłem oczywiście w przedwojennych pamiętnikach, wielką pomocą były mi choćby książki Macieja Rydla o ostatnich dworach. A także to, że sam taki dwór posiadam, wprawdzie nie w okolicach Łomży, ale na Pogórzu Przemyskim, ale atmosfera i klimat takich budowli są podobne. Dworek w Strękowej Górze przypomina zresztą wiele sławnych obiektów, choćby ten należący do Józefa Chełmońskiego w Kuklówce Zarzecznej, gdzie jeśli wierzyć opowieściom znakomity malarz także wprowadził swoje arabskie konie do pokojów dworskich, kiedy przez jakiś czas nie miał dla nich stajni. Przejrzałem także całą prasę i literaturę dotyczącą Wizny, Tykocina i okolic. Wielką pomocą był dla mnie zbiór wspomnień i relacji mieszkańców „Nie tylko polskie Termopile” wydany przez Stowarzyszenie Wizna.

M.M.M.: Jednym z bohaterów powieści jest kpt. Władysław Raginis, który złożył przysięgę, że nie odda żywy swojej pozycji. I rzeczywiście obsadzony przez niego schron na Górze Strękowej padł jako ostatni, a on sam dotrzymał danego słowa. Dla żołnierza złożona przysięga była święta, podobnie jak dla szlachcica „verbum nobile debet esse stabile”?

J.K.: Kapitan Władysław Raginis był typowym wychowankiem szkół oficerskich okresu międzywojennego. Patriotyczny, oddany ojczyźnie; sumienny żołnierz, człowiek kompletnie inny od dwóch moich poprzednich bohaterów – kapitana Franciszka Dąbrowskiego i majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala”. Tym bardziej rozpaczliwa jest jego śmierć. Raginis nie mógł znieść klęski, do której nie był przygotowany. Samobójstwo wybrało w 1939 roku wielu oficerów; poniekąd stali się ofiarami ówczesnej mocarstwowej propagandy, którą władze sanacyjne dostarczały społeczeństwu – że jesteśmy „silni, zwarci i gotowi”, że „nikt nam nie zrobi nic, bo z nami Śmigły, Śmigły-Rydz”. Dlatego klęska była trak strasznym szokiem dla społeczeństwa i dowódców. Dziś wielu historyków i publicystów wyśmiewa te słowa. Jednym z nich jest choćby Rafał Ziemkiewicz.

Tymczasem zapominają oni, że tragizm ówczesnej sytuacji Polski powodował, że w sytuacji zagrożenia przez dwa totalitaryzmy, sowiecki i niemiecki, poniekąd musieliśmy taką pseudo-mocarstwową politykę uprawiać. To znaczy blefować, udawać silniejszych niż jesteśmy, żeby istnienie Polski nie skończyło się paktem Ribbentrop-Mołotow jeszcze w 1935, 36 roku, albo nowym, wcześniejszym o kilka lat Monachium.

Dlaczego Raginis popełnił samobójstwo? Był ranny, obawiał się, że Niemcy i tak rozstrzelają obrońców po wzięciu do niewoli. Być może chciał pokazać, że w chaosie upadku kraju są rzeczy, które muszą spajać żołnierską dyscyplinę jak żelazo – między innymi to, że oficerskie słowo honoru będzie dotrzymane.

M.M.M.: Kapitan Raginis to niewątpliwie postać wyjątkowa. Jeden z bohaterów pana powieści mówi: – Po co on walczył? Nie miał szansy obronić Wizny przed nami. Sam bym czegoś takiego nie dokonał! Czy miał jednak inne wyjście?

J.K.: Oficer ma obowiązek wykonywać rozkazy i nie deliberować nad tym czy są słuszne czy nie. Do tego szkolono Raginisa w Szkole Podchorążych i Oficerskiej szkole piechoty. Jego poświęcenie nie poszło na marne. Każda godzina oporu Wizny pozwalała na odwrót większej liczby polskich żołnierzy, którzy potem walczyli na zachodzie.

M.M.M.: Czy ma pan w planach kolejną powieść związaną z wydarzeniami II wojny światowej? Jeżeli tak, to czego będzie dotyczyła?

J.K.: W najbliższym czasie wrócę znowu do starszej literatury historycznej, bo „Wizna” okropnie mnie wyczerpała. Mogę obiecać jednak, że ostatnią książką, którą napiszę w życiu, jeszcze za wiele lat będzie powieść o Powstaniu Warszawskim.

Dziękuję serdecznie za rozmowę!

Jacek Komuda
„Wizna”
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Fabryka Słów
Rok wydania:
2020
Okładka:
miękka
Liczba stron:
452
Premiera:
18.09.2020
Format:
125x195 mm
ISBN:
978-83-7964-588-6
EAN:
9788379645886
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Magdalena Mikrut-Majeranek
Doktor nauk humanistycznych, kulturoznawca, historyk i dziennikarz. Autorka książki "Henryk Konwiński. Historia tańcem pisana" (2022), monografii "Historia Rozbarku i parafii św. Jacka w Bytomiu" (2015) oraz współautorka książek "Miasto jako wielowymiarowy przedmiot badań" oraz "Polityka senioralna w jednostkach samorządu terytorialnego", a także licznych artykułów naukowych. Miłośniczka teatru tańca współczesnego i dobrej literatury. Zastępca redaktora naczelnego portalu Histmag.org.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone