Polskie państwo Vichy

opublikowano: 2014-10-01, 13:05
wszelkie prawa zastrzeżone
Polska szczyci się tym, że podczas II Wojny Światowej nie powstała żadna „Rzeczpospolita Vichy”. Czy jednak było nam to proponowane? I dla kogo pomysł taki był zagrożeniem?
reklama
Henri Philippe Pétain (domena publiczna)

Polska w wyniku klęski roku 1939 zniknęła z mapy. Na zachodzie okroił ją Hitler, jej wschodnią połowę zagrabił Stalin, a środkowa część została zamieniona w niemiecką kolonię, rodzaj rezerwatu dla Polaków. Kolonia ta nazywała się Generalne Gubernatorstwo i była zarządzana przez Niemców za pomocą gumowej pały, szubienicy i rewolwerowej kuli. Efektem była masowa rzeź Polaków.

Tak jednak wcale nie musiało się zdarzyć. Na początku II wojny światowej nic nie było przesądzone. Niemcy pierwotnie mieli wobec Polski znacznie bardziej ograniczone plany. Zamierzali odebrać jej tereny zachodnie, a resztę pozostawić Polakom. Czyli zrobić to, co rok później zrobili w pokonanej Francji, dzieląc ją na terytorium okupowane i rządzone przez marszałka Philippe’a Pétaina suwerenne Vichy.

Tak, historia mogła potoczyć się inaczej. Mogło powstać kadłubowe państwo polskie. Mało tego, niewiele zabrakło, żeby tak się stało.

Już w drugim punkcie tajnego protokołu dołączonego do paktu Ribbentrop–Mołotow z inicjatywy strony niemieckiej znalazło się następujące sformułowanie: „Zagadnienie, czy interesy obu stron czynią pożądanym utrzymanie odrębnego państwa polskiego oraz jakie mają być granice tego państwa, może być rozstrzygnięte dopiero w toku dalszych wydarzeń politycznych. W każdym razie oba rządy rozwiążą tę sprawę na drodze przyjaznego porozumienia”.

Do takiego wariantu – czyli pozostawienia na mapie okrojonej Polski – skłaniał się Hitler zarówno w przededniu ataku na Polskę, jak i w trakcie kampanii. Gdy 12 września szef Abwehry admirał Wilhelm Canaris wszedł do specjalnego pociągu dyktatora, spotkał tam szefa dyplomacji Rzeszy Joachima von Ribbentropa. Minister oświadczył mu, że stworzenie kadłubowej Polski byłoby „najmilszym rozwiązaniem dla Führera, ponieważ mógłby wówczas z rządem polskim uzgodnić warunki pokoju”.

Niemiecki dyktator podczas pierwszych dwóch tygodni wojny w każdej chwili spodziewał się, że Polacy wyślą do niego parlamentariuszy i zaproponują rozpoczęcie negocjacji pokojowych. Wówczas gotowy był ograniczyć swoje aneksje do Pomorza i Górnego Śląska. Z okrojoną na Zachodzie Polską podpisałby zaś traktat kończący konflikt. Miałaby ona status buforu oddzielającego III Rzeszę od Związku Sowieckiego.

reklama

Podobne plany wywoływały panikę na Kremlu. Dla Sowietów szybki rozejm między Polską a Niemcami był bowiem wysoce niepożądany. Po pierwsze, bolszewicy nie otrzymaliby swojej połowy Rzeczypospolitej. Po drugie, państwo polskie stałoby się zależne od Rzeszy i w przyszłej wojnie niemiecko-sowieckiej biłoby się niechybnie po stronie państw osi. Polsko-niemieckiego uderzenia Stalin bał się zaś najbardziej.

Aby uniknąć takiego scenariusza, Moskwa przyspieszyła mobilizację i 17 września Armia Czerwona przekroczyła granicę Polski. W ten sposób Stalin starał się doprowadzić do najkorzystniejszego dla siebie scenariusza – całkowitego rozbioru Rzeczypospolitej. Jej likwidacji. Rzeczywiście zalanie wschodniej Polski przez wojska bolszewickie spowodowało, że ewentualne porozumienie z pokonaną Polską stawało się dla Niemców znacznie bardziej skomplikowane.

Berlin zdawał sobie zresztą z tego doskonale sprawę. Świadczy o tym choćby memoriał Hansa von Moltkego, byłego już ambasadora Rzeszy w Warszawie. Został on opracowany na zlecenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Berlinie, które zastanawiało się, jak wyjść z impasu. Dyplomata pisał, że polskie państwo buforowe nadal można by stworzyć, a na jego przywódcę typował skłóconego z ekipą marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza generała Kazimierza Sosnkowskiego.

Moltke zastrzegał jednak, że Polacy zgodziliby się na takie rozwiązanie wyłącznie wtedy, gdyby ich nowe państwo miało znośne granice. Niemcy powinni więc ograniczyć swoje nabytki na zachodzie do granicy sprzed 1914 roku. Wschodnia granica powinna zaś przebiegać na linii Grodno–Przemyśl. Stworzone w ten sposób państwo liczyłoby 12–15 milionów mieszkańców i w przyszłości mogłoby liczyć na powiększenie swojego terytorium z pomocą Niemiec. Oczywiście na wschodzie.

Vidkun Abraham Lauritz Jonssøn Quisling, premier kolaboracyjnego rządu norweskiego (fot. Riksarkivet)

Józef Stalin naturalnie nie miał najmniejszego zamiaru godzić się na takie rozwiązanie. 25 września wezwał do siebie ambasadora Rzeszy w Moskwie Friedricha-Wernera von der Schulenburga. „W ostatecznym uregulowaniu sprawy polskiej – oświadczył mu sowiecki satrapa – konieczne jest, by unikać wszystkiego, co mogłoby w przyszłości wywołać tarcia między Niemcami a Rosją sowiecką. Wychodząc z tego założenia, uważam za błąd pozostawienie niepodległej resztówki polskiej”.

reklama

Było to więc wyraźne weto, i to zgłoszone przez sojusznika, z którym wówczas Hitler musiał się liczyć. Tym samym Stalin przekreślił szanse na pozostawienie na mapie państwa polskiego po klęsce 1939 roku. Jest to coś, o czym w PRL nie wolno było głośno mówić. Dziwi, że nie mówi się o tym również w niepodległej Polsce.

Trzy dni później, 28 września, podczas drugiego pobytu Joachima von Ribbentropa w Moskwie, Niemcy podpisały ze Związkiem Sowieckim traktat o granicach i przyjaźni, który ustalał wyjątkowo niekorzystny dla Polaków przebieg granic. Połowa Rzeczypospolitej znalazła się w łapach bolszewików.

Jak napisał historyk Marek Kornat, układ z 28 września był „definitywną porażką Niemiec”. Warto dodać, że był również definitywną porażką Polski. W jego wyniku upadła bowiem niestety koncepcja polskiego państwa buforowego. I – podkreślmy to jeszcze raz – stało się tak z winy Józefa Stalina, a nie Adolfa Hitlera, który do takiego rozwiązania wyraźnie się przychylał.

Już słyszę argumenty naszych patriotycznie poprawnych pieniaczy: I dobrze, że upadła koncepcja polskiego państwa buforowego! Brawo, towarzyszu Stalin! Zuch! Otóż podobne podejście jest niemądre. Oczywiste jest bowiem, że dla Polski znacznie lepsze byłoby pozostawienie choćby skrawka rządzonego przez Polaków terytorium niż stworzenie opanowanego przez sadystów z Gestapo groteskowego tworu, jakim było Generalne Gubernatorstwo.

Powyższy tekst pochodzi z:

Piotr Zychowicz
„Opcja niemiecka”
cena:
44,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Okładka:
broszura klejona ze skrzydełkami
Liczba stron:
456
Seria:
Historia
Data i miejsce wydania:
1 (2014)
Format:
150x225
ISBN:
978-83-7818-620-5
Podział Polski zgodnie z postanowieniami paktu Ribbentrop-Mołotow (domena publiczna)

Zresztą nasi hurrapatrioci są w tej sprawie – jak zresztą w wielu innych – niekonsekwentni i nielogiczni. Jak lwy bronią bowiem fatalnej decyzji o wywołaniu Powstania Warszawskiego, podpierając się nieprawdziwym argumentem, że gdyby nie wybuchło, Stalin zamieniłby Polskę w siedemnastą republikę. Czyli wychodzi na to, że dobroczynnym skutkiem tego powstania było stworzenie PRL. W tym wypadku marionetkowe państwo polskie zwolennicy patriotycznej poprawności uznają więc za lepsze rozwiązanie i „mniejsze zło”.

reklama

Dlaczego nie stosują tego samego kryterium do roku 1939? Szczególnie że skala uzależnienia państw satelickich III Rzeszy była znacznie mniejsza niż skala uzależnienia sowieckich demoludów po 1944 roku. Państwami tymi rządzili mądrzy, przyzwoici patrioci, tacy jak marszałek Philippe Pétain czy admirał Miklós Horthy, a nie degeneraci, agenci obcych służb i kaci rodaków w typie Bolesława Bieruta.

Wróćmy jednak do roku 1939 i zaprzepaszczenia szansy na utrzymanie polskiej państwowości. Na krytyczną ocenę zasługują także członkowie triumwiratu rządzącego wówczas Polską. A więc minister spraw zagranicznych Józef Beck, naczelny wódz Edward Śmigły-Rydz i prezydent Ignacy Mościcki.

Ci trzej panowie znacznie lepiej przysłużyliby się sprawie polskiej, gdyby zamiast szosą zaleszczycką dać drapaka do Rumunii, skierowali się do Warszawy, aby formalnie skapitulować przed Niemcami. A więc zachowali się po męsku i ponieśli odpowiedzialność za podjęte przez siebie polityczne i militarne decyzje. To oni wpakowali Polskę w wojnę, której nie mogła wygrać, i oni powinni byli tę wojnę zakończyć.

Akt kapitulacji przed Niemcami podpisany w Warszawie we wrześniu 1939 roku byłby dla nas bez wątpienia korzystniejszym rozwiązaniem niż kontynuowanie wojny przez – całkowicie uzależniony od francuskiego, a później brytyjskiego suwerena – rząd generała Władysława Sikorskiego. Rząd ten siedział sobie bowiem bezpiecznie za granicą, a straszliwe konsekwencje wojny między Niemcami a Polską ponosili pozostawieni na pastwę okupanta zwykli obywatele.

Bez wątpienia zrealizowanie wariantu okrojonej Polski byłoby bardziej prawdopodobne, gdyby w Warszawie pozostały polskie władze. Jak wynika z dokumentów z epoki, właśnie istnienie polskiego rządu na wychodźstwie i kontynuowanie wojny przez Polskę po klęsce roku 1939 roku było jednym z powodów, że Hitler opowiadał się za stosowaniem wobec Polaków polityki bezwzględnego terroru.

Niestety ani Beck, ani Śmigły-Rydz, ani Mościcki nie byli mężami stanu na miarę Pétaina, który wziął na swoje barki brzemię kapitulacji przed Niemcami. Ściągnął tym na siebie nienawiść nie rozumiejących jego polityki rodaków, ale uratował miliony Francuzów przed losem… Polaków. Sam w jednym z przemówień przedstawił zresztą sprawę otwarcie: „Zrobiłem to, żeby uniknąć polonizacji Francji”.

reklama

Podczas gdy Gestapo bezkarnie szalało w Generalnym Gubernatorstwie, Francuzi w Vichy prowadzili normalne, spokojne życie. Mało tego, chociaż władze Vichy wprowadziły na swoim terytorium ustawodawstwo antysemickie, chroniły przed niemiecką eksterminacją znajdujących się na swoim terytorium francuskich Żydów. Musiały się tylko ugiąć wobec nacisków Berlina w sprawie wydania mu Żydów obcokrajowców.

W efekcie straty francuskich Żydów mieszkających na terenie Vichy były minimalne, a spośród wszystkich Żydów mieszkających we Francji Niemcom udało się deportować i zamordować około 75 tysięcy. Czyli mniej niż jedną czwartą. W znajdującej się pod całkowitą okupacją Polsce zamordowano zaś ponad trzy miliony Żydów, czyli dziewięćdziesiąt procent przedwojennej populacji. Wnioski nasuwają się same.

Cały naród nie może przejść do podziemia czy wyjechać zagranicę – pisał ukraiński polityk Kość Pankiwśkyj, który sam we Lwowie współpracował z Niemcami. – Naród musi żyć. Niezależnie od tego, co myślą, planują i czynią okupanci. Musi pozostawać w związku z władzą okupacyjną. Ktoś musi stanąć na czele jego reprezentacji. Forma, w jakiej się to odbywa, mówi o wyrobieniu politycznym i dojrzałości nacji.

Polacy okazali się więc narodem niedojrzałym, a Francuzi dojrzałym. Podczas gdy Polacy w imię honoru narodowego byli masakrowani, Francuzi – zachowując swoje okrojone państwo – ponosili znacznie mniejsze straty i mieli pewną swobodę manewru.

Świadczyć o tym może choćby skuteczny opór marszałka Pétaina przeciwko niemieckim planom wciągnięcia Vichy do wojny z Anglią. Opór, który nawiasem mówiąc, doprowadzał Hitlera do szału. Inny przykład: skuteczne interwencje u władz niemieckich w sprawie wstrzymania rozstrzeliwań odwetowych Francuzów. W Polsce nie było komu takich interwencji podejmować.

reklama

W ocenie polityki Pétaina różnię się z krajowym społeczeństwem – pisał polski konserwatywny publicysta Stanisław Cat-Mackiewicz. – Wszyscy w Polsce uważają Pétaina za kolaboracjonistę. Nie jest to słuszne. We Francji było sporo kolaboracjonistów, ale właśnie Pétain nim nie był. Polityka Pétaina była typową polityką skierowaną na pomniejszanie skutków już odniesionej klęski. W całym ciągu historii Vichy nie było ani jednego dnia, w którym by Pétain nie życzył zwycięstwa Anglii i nie chciał jej tego zwycięstwa ułatwić. Polityka jego miała na celu ochronienie Francji.

Uścisk dłoni oficerów Armii Czerwonej i Wehrmachtu w Lublinie, 1939 rok. (fot. Höllenthal, udostępniono na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Niemcy)

Kto miał rację? Pragmatyczni Francuzi czy niezłomni Polacy? Aby uzyskać odpowiedź na to pytanie, wystarczy zajrzeć do tabeli strat osobowych poszczególnych krajów podczas II wojny światowej. Otóż straty Francji wyniosły 1,35 procent.

Powołanie do życia proniemieckiego rządu w Polsce nie oznaczałoby przecież wcale, że Władysław Sikorski nie mógłby w Paryżu stanąć na czele jakiegoś Komitetu Wolnych Polaków. Czyli zostać polskim Charles’em de Gaulle’em. Przeciwnie, byłoby to jak najbardziej pożądane.

Popularne we Francji powiedzenie mówi, że podczas II wojny generał de Gaulle był mieczem Francuzów, a Pétain ich tarczą. Powiedzenie to jest bardzo trafne – obaj oficerowie byli wielkimi patriotami i chociaż się nawzajem nienawidzili, dobrze przysłużyli się ojczyźnie. Ich poczynania się uzupełniały. Wielu Francuzów do dziś uważa nawet, że istniało jakieś tajne porozumienie między tymi dwoma mężami stanu.

To ostatnie jest oczywiście nieprawdą. Zadziałał po prostu instynkt narodu. Instynktu tego Polacy niestety byli pozbawieni. Honor i wierność wobec wiarołomnych sojuszników postawiliśmy ponad interes narodowy i bezpieczeństwo własnych obywateli. A to w polityce błąd niewybaczalny. Uciekając się do francuskiego porównania, mieliśmy tylko miecz, a nie pomyśleliśmy o zaopatrzeniu się w tarczę.

Gdy podczas I wojny światowej Józef Piłsudski i Roman Dmowski postawili na dwa różne, wrogie obozy – pierwszy na państwa centralne, drugi na ententę – przemawiał przez nich geniusz polityczny. Niestety zabrakło go Władysławowi Sikorskiemu, gdy podczas II wojny światowej upierał się, że honor narodowy Polaków wymaga, aby pozostali wierni tylko i wyłącznie aliantom zachodnim.

Myśląc o tamtych sprawach i tamtych czasach, trudno nie zawołać z podziwem: „Vive la France!”.

Powyższy tekst pochodzi z:

Piotr Zychowicz
„Opcja niemiecka”
cena:
44,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Okładka:
broszura klejona ze skrzydełkami
Liczba stron:
456
Seria:
Historia
Data i miejsce wydania:
1 (2014)
Format:
150x225
ISBN:
978-83-7818-620-5
reklama
Komentarze
2022-01-10 18:18
TOR
Pan Zychowicz i jego historyjki alternatywne. Parafrazując słowa piosenki Jerzego Stuhra. ....Pisać każdy może....
Odpowiedz
2022-01-09 21:29
realista
większych bajek dotychczas nie słyszałem, autor chyba zapomniał, iż dla hitlerowców Polacy to byli "podludzie" dla których przewidywano podstawową umiejętność pisania i czytania oraz nauczania zasad higieny i nic więcej, mieli być tylko niewolniczą siłą roboczą na rzecz Niemców. Dlatego nie wchodzili z Polakami w żadnego tego typu układy, wymordowano już na samym początku tysiące inteligencji, i po żydach z pewnością wymordowano by resztę inteligencji, pozostawiając tylko niewykształcone masy, jako darmową siłę roboczą.
Odpowiedz
2021-09-02 16:06
Anonim
Co mogła zrobić 2 RP w 1939 roku ? Na pewno nie mogła iść na żadne układy z Rosją Stalina. Do dziś powtarza się Rosyjską propagandę jak to niby Stalin chciał walczyć z Hitlerem w 1938. 2 RP nie chciała słyszeć o żadnych Rosyjskich wojskach na swoim terytorium. Kiedy w 1945 wleźli Rosjanie do Polski to zasiedzieli się 45 lat. Teoretycznie można było by się dogadać z Niemcami, Gdański i tak nie należał - głównie dzięki Anglii do Polski, więc Polska nie mogła go oddać, natomiast budowę autostrady i linia kolejowej z Niemiec do Prus zaproponowała wcześniej strona ...Polska. Taka budowla na estakadzie nic by Polski nie kosztowała, była by zmartwieniem Niemiec. Problem w tym że takie ustępstwa, wystarczyły by na rok maksymalnie półtora roku. Bo Niemcy po zajęciu Belgi, Holandia, Dani, Norwegii, i pokonaniu Francji stały by się jeszcze silniejszym krajem w 1940 roku. Czy nie zarządzały by wtedy Pomorza i Śląska ? Natomiast Polska nie mogła sobie pozwolić na żadne straty terytorialne na zachodzie i północy. Jedynie na wschodzie posiadała 2RP ziemie bez których mogła się spokojnie obejść, były to Polesie i Wołyń zamieszkane w 70-80% przez ludność Białoruską i Ukraińską. Czy mogło powstać w 1939 kadłubowe bez Pomorza, Wielkopolski i Śląska, państwo Polskie ? To dość prawdopodobne, Czy nie chciał go Stalin ? To pewne. Czy Hitler oddając Stalinowi za darmo połowę 2 RP był idiotą ? Oczywiście ? W 1941 musiał zdobywać coś co miałby gdyby istniała nawet kadłubowa Polska. Bo ze wschodnich granic 2 RP było bliżej do Moskwy niż z linii Bugu. Pakt Ribbentrop-Molotow był bardziej korzystny dla Stalina , niż dla Hitlera, z tego względu że przesunął granicę Rosji na zachód.
Odpowiedz
2021-09-02 11:35
bartensteiner
Gość@Marek Baran Nie znam wzmiankowanej wypowiedzi Hitlera z 22 sierpnia 1939 r., lecz gdyby rzeczywiście zamierzał zniszczyć państwo polskie, nie tworzyłby GG, które - jak z jego pełnej nazwy wynika - zajmowało się administrowaniem okupowanych terenów Polski. Okupacja zaś - słownikowo - to tylko tymczasowe władanie zajętym terytorium. Przywiązuję zaś wagę do tego słowa, bo niektórzy znani mi osobiście i z mediów Ukraińcy twierdzą, że Polska przez kilka wieków okupowała Ukrainę.
Odpowiedz
2021-09-02 14:48
Marek Baran
Cytat z Wiki (nie sądzę, iż koloryzują): "Hitler wyznaczył termin ataku na Polskę na 26 sierpnia 1939, po zwołaniu 22 sierpnia narady wyższych dowódców Wehrmachtu w Obersalzbergu, gdzie w swoim przemówieniu stwierdził m.in.: Zniszczenie Polski jest naszym pierwszym zadaniem. Celem musi być nie dotarcie do jakiejś oznaczonej linii, lecz zniszczenie żywej siły. Nawet gdyby wojna miała wybuchnąć na Zachodzie, zniszczenie Polski musi być naszym pierwszym zadaniem. Dla celów propagandy podam jakąś przyczynę wybuchu wojny, mniejsza z tym, czy będzie ona wiarygodna, czy nie" Pozdrawiam
2021-09-01 12:25
egocentaurus
Autor zapomina o jednej podstawowej zasadzie ... " Z diablem nie wchodzi sie w zadne uklady " gdyby wszystkie Panstwa postapily tak jak czechy i Francja to dzisiaj swiat wygladalby zupelnie inaczej i prawdopodobnie nie rozmawialibysmy teraz na tym forum. . .
Odpowiedz
2021-09-01 19:22
Marek Baran
" Z diabłem nie wchodzi się w żadne układy ". Bez przesady. W 1939 roku Hitler dla bardzo wielu na świecie nie był diabłem a wręcz był przykładem, był "tylko" bardzo groźny. Owszem zagarnął Czechy, lecz Słowakom pozwolił na stworzenie własnego państwa. Owszem "pogonił" Żydów z Niemiec i zabrał im majątki, lecz nie czynił tego krwawo a to już bardzo wielu po prostu się podobało. Owszem zwalczał komunizm (może dlatego wielu członków KPD znalazło sobie miejsce w NSDAP), lecz znów przy cichej aprobacie bardzo, bardzo wielu. To jeszcze nie był diabeł. Wracając do Francji w 1940 r. Wojna trwała już prawie rok, a Wehrmacht w tym czasie udowodnił swoją piekielną skuteczność w Polsce i Norwegii. Po przegranej kampanii w Belgii i Flandrii można się było spodziewać powtórki i stąd legalny rząd Republiki podjął taką a nie inną decyzję. To ich sprawa. U nas sprawą było to, iż uciekający do Rumunii rząd, nie zdobył się na pozostawienie w Warszawie choćby jednego swojego ministra, który mógł by reprezentować państwo wobec najeźdźcy. To, moim zdaniem, było po prostu hańbą. Oprócz tego, jeszcze bez innych złudzeń. 22 sierpnia 1939 r. na naradzie w Obersalzbergu Hitler jasno oświadczył, iż jego celem jest zniszczenie państwa polskiego - żadnych rozwiązań pośrednich.
2015-05-08 04:13
Gość: ertsa
Co Łużyce mają do tematu?
Odpowiedz
2015-04-30 16:25
Gość: venetenet
Oświadczenie oficjalnego delegata Łużyc w Polsce, ministra dr. Pawła Cyża 30 kwietnia 1946 „W imieniu Łużyckiej Rady Narodowej, w imieniu narodu łużycko-serbskiego, który mam zaszczyt reprezentować wobec Polski, naszego słowiańskiego sławą okrytego brata i sąsiada – pragnę przede wszystkim wyrazić jak najbardziej przyjacielskie pozdrowienia bratniemu narodowi polskiemu, jego prezydentowi i rządowi. My, Łużyczanie, jako Słowianie dumni jesteśmy, że właśnie słowiańska Polska pierwsza przeciwstawiła się agresji niemieckiej, pierwsza powiedziała Niemcom „ani kroku dalej” i na swym sztandarze wypisała hasło „Honor” i honoru tego umiała bronić mężnie, niekiedy z gołymi rękoma idąc na niemieckie czołgi. Polska sama musiała przetrwać niemiecką nawałę, która przyprawiła ją o najcięższe ofiary w ludziach, największe straty materialne. Polska walczyła nie tylko o swą własną wolność, ale także o wolność całego świata. Żołnierz polski przelewał swą krew nie tylko na polskiej ziemi, nie tylko w krainach Rosji, na pustyni afrykańskiej, w górach Norwegii, na ziemi włoskiej, na polach Francji, Belgii i Holandii, nie tylko bronił przestworzy nad Londynem i bohatersko walczył na wszystkich morzach, – lecz krew jego, krew poległych Polaków, wsiąkła także w naszą ziemię, ziemię „Pięknej Łużycy”, jak ojczyznę naszą nazywa łużycki hymn narodowy. Chowamy w sercach niezapomnianą nigdy wdzięczność za te ofiary złożone na ołtarzu wolności, daj Boże także i naszej! Z głębi serca życzymy narodowi polskiemu, krwawiącemu z tysięcy ran zadanych przez wojny, aby te rany jak najszybciej się zagoiły, aby Polska znów stanęła mocna, silna i by zajęła w świecie poczesne miejsce, należne Jej po poniesieniu tylu ciężkich ofiar. Polsce należy się najcenniejsza zapłata. Cały świat cywilizowany winien wśród ruin polskiej stolicy, Warszawy, wznieść najpiękniejszy pomnik i wyryć na nim złotymi głoskami: „Z wdzięczności dla rycerskiego Narodu Polskiego”. Przynajmniej zaś powinien świat, a w szczególności kraje zachodnie i zamorskie, wyciągnąć rękę pomocną i bez żadnych zastrzeżeń udzielić pomocy materialnej na odbudowę zniszczonych miast i wsi, nieść powinien pełne zrozumienie dla minimalnych żądań Polski w sprawie zachodniej granicy na linii Odra – Nysa. Ta granic nie stanowi dla Polski ani odszkodowania, ani wyrównania strat zadanych przez Niemcy, ale jest jedynie aktem historycznej sprawiedliwości. Niemiec bowiem przemocą i orężem, zgodnie ze swymi „Drang nach Osten” w ciągu stuleci te ziemie sobie przywłaszczył, a ich słowiańską ludność po większej części systematycznie wymordował. Ziemie, które wróciły do Polski, a które w przeszłości wchodziły w skład królestwa polskiego, zostały przez Niemców zdobyte nie inaczej, jak Alzacja i Lotaryngia w 1870/1871 roku, tzn. – mieczem. My Łużyccy Serbowie – oświadczam to w imieniu Łużyckoserbskiej Rady Narodowej i w imieniu całego mego narodu, nie mięliśmy, nie mamy i nigdy mieć nie będziemy żadnych roszczeń w stosunku do terytoriów przyznanych Polsce przez Konferencję w Poczdamie. Granicą łużycko – polską jest rzeka Nysa ! Jesteśmy radzi, że przynajmniej część historycznego obszaru Łużyc wróciła do Narodu słowiańskiego. Gdyby zaś Polska już przy ustalaniu swoich zachodnich granic otrzymała była całe Łużyce, nie istniałoby dziś zagadnienie łużyckie, gdyż byłaby spełniła się wola naszego narodu wyrażona w żądaniu „oderwać się odNiemiec”. W naszym drugim memorandum z dnia 7 stycznia 1946 roku rzuciliśmy projekt oddania się pod protektorat polski. Tymczasem zaś toczy się dziś dalej walka półmilionowego narodu o nasze święte prawa, o prawa określone na nowo w Karcie Atlantyckiej, w uchwałach Konferencji Krymskiej (rozdz. V) i w Karcie Organizacji Narodów Zjednoczonych (rozdz. II. Par. 37 a, b rozdz. XII § 77 – a które muszą być przyznane także temu najmniejszemu narodowi. Rozwiązanie kwestii łużyckiej jest niejako zadaniem wszystkich narodów słowiańskich, a wśród nich przede wszystkim tych, które są nam kulturalnie i geograficznie najbliższe. Naszą drugą na przeszło 150 km granicą z Polską otwiera drogę dla jak najlepszych stosunków kulturalnych, gospodarczych i politycznych. Jest naszym gorącym zamiarem i życzeniem te kontakty łużycko – polskie w ciągu długich wieków nigdy w całości niewygasłe, dzisiaj ożywić i przepoić duchem wielkiej przyjaźni. Ponieważ zaś nie jesteśmy jeszcze panami na swojej ziemi, lecz nadal walczymy wciąż o podstawowe prawa ludzkie, należne każdemu narodowi, o prawo do całkowitej wolności, – my, Serbowie Łużyccy, pogrążeni w falach niemieckiego morza, wyciągamy ręce ku stojącej u brzegu tego morza Polsce i wołam do Niej, a także do innych narodów słowiańskich: „Nie dajcie nam zginąć”. Zapewne dziś stoimy pod osłoną Czerwonej Armii Związku Radzieckiego, która od najcięższego zła nas uwolniła, która gwarantuje nam swobodę kulturalnego rozwoju. Jeśli jednak już teraz nie rozstrzygnie się nasza dalsza przyszłość, znowu staniemy przed pytaniem „Co dalej?”, co stanie się gdy Armia Czerwona opuści naszą ziemię?! Znowu będziemy wydani na łup niemieckiego odwetu, tak jak w roku 1919 po pierwszej wojnie światowej, kiedy Niemcy uwięzili „za zdradę stanu” łużyckich działaczy narodowych, występujących w naszej sprawie na konferencjach w Paryżu i Genewie. Nadeszła dziś ostatnia chwila, jaka mogła się zdarzyć w naszej historii. Dobrze wiemy, że Polska w każdej dziedzinie ciężko dotknięta minioną wojną, musi się trudzić nad swymi wewnętrznymi sprawami, że stoi Ona wobec heroicznych wprost zadań, że jej miasta i wsie leżą w granicach. Wiemy jednak, że jak najbiedniejszy jednak człowiek dla swego bliźniego, tak i biedny naród dla innego biedniejszego jeszcze narodu rękę najszerzej otwartą. Z wielkim wzruszeniem obserwuję akcję Polski na rzecz Łużyc. Miałem sposobność przyjrzeć się bliżej pracy wielu ośrodków prołużyckich w Polsce. Musze stwierdzić bezstronnie, że w akcji tej przoduje bez wątpienia Wielkopolska. Poznańska młodzież akademicka, wypełniająca z pełną odpowiedzialnością misję ambasadorów Łużyc w Polsce, stworzyła już w konspiracji Polski Ruch Obrony Łużyc „Prołuż” i dziś przy żywym współudziale ogółu młodzieży i coraz wydatniejszej pomocy społeczeństwa oraz poparciu czynników rządowych, prowadzi z rozmachem z Centrali w Poznaniu – zorganizowaną na skalę ogólnopolską działalność w obronie praw wolnościowych narodu łużyckiego. Wierzę, że ta wspaniała akcja „Prołużu” wpłynie decydująco na urzeczywistnienie naszych dążeń wartościowych ! Z życzeniem, aby z krwi bohatersko poległych żołnierzy, z ruin miast i wsi powstało nowe życie, wyrosła silna demokratyczna Polska, godna swojej wielkiej przeszłości, – wołamy raz jeszcze : „Nie zapomnij, Polsko, o Twym najmniejszym słowiańskim bracie, którego hasłem jest – Bratr k bratej, krew k krewi, zemja k zemi.” (Brat z bratem, krew z krwią, ziemia z ziemią!) Nie zapomnij! Paweł Cyż”
Odpowiedz
2015-04-22 18:13
Gość: bartensteiner
Rzeczywiście, Rosja obiecywała Hitlerowi przystąpienie do wojny w ciągu 2 tygodni, jednak nie zamierzała dotrzymać tej obietnicy, a przystąpić do zajmowania swej części Polski dopiero po wykrwawieniu się Niemiec w walce z Francją i Anglią. Kiedy te państwa faktycznie uchyliły się od walki, Stalin pojął, że może go ominąć podział polskiego tortu, więc przyspieszył tę mobilizację. Natomiast bardziej zastanawiającą w artykule jest informacja, że pierwotnie Hitler zamierzał zaspokoić swój apetyt tylko niewielką częścią Polski. Czy istnieją na ten temat jakieś materiały źródłowe, czy to tylko "intuicja" P. Zychowicza?
Odpowiedz
2015-04-22 15:08
Gość: Piotr
Cytat: "Aby uniknąć takiego scenariusza, Moskwa przyspieszyła mobilizację i 17 września Armia Czerwona przekroczyła granicę Polski." O ile mnie pamięć nie myli to w pakcie Ribbentrop - Mołotow był zapis zobowiązujący stronę radziecką do zbrojnego wkroczenia na ziemie II Rzeczypospolitej w czternastym (lub piętnastym) dniu konfliktu. Gdy upłynął ten termin, a Stalin wciąż zwlekał z wypełnieniem zobowiązania (przyglądając się reakcji zachodnich sojuszników Polski), Hitler wręcz natarczywie domagał się (poprzez swych dyplomatów) działań na wschodniej granicy ówczesnej Polski. Zatem skąd to zdanie?
Odpowiedz
2015-04-18 07:55
Gość: bartensteiner
Najlepiej się Panu polemizuje z tezami nienapisanymi. Przecież nie neguję istnienia Generalnego Planu Wschodniego (nawet w wielu wersjach); mam natomiast poważne wątpliwości do odtworzonych (eufemizm wobec "napisanych pod dyktando komunistów") po wojnie jego/ich treści. Cz. Madajczyk, na którego się Pan powołuje, był przecież najbardziej znanym spośród sprostytuowanych wobec władz propagandzistów epoki PRL, którym nieobce były nawet ordynarne fałszerstwa materiałów źródłowych. Przy omawianiu tego Planu należy zwrócić uwagę na pozornie paradoksalny fakt, iż gros zbrodni Niemców na Polakach zostało dokonanych przed jego zainicjowaniem przez Himmlera w 1941 r., co oznacza, że owe zamierzenia o likwidacji 80-85% Polaków są zwyczajną bzdurą. Potwierdzeniem tego są "Uwagi i propozycje Reichsfuhrera SS do Generalnego Planu Wschodniego" podpisanego przez dr. Wetzela "... kwestii polskiej nie można rozwiązać przez Likwidację Polaków, podobnie jak się to robi z Żydami...". Tak więc GeneralPlan Ost w rzeczywistości zahamował, a nie zintensyfikował proces eksterminacji Polaków, tak bardzo potrzebnych Niemcom do pracy na roli i w przemyśle, zarówno na terenach polskich, jak i niemieckich. Wbrew wytworzonym później mitom polscy chłopi, stanowiący wówczas gros społeczeństwa, niezbyt byli zadowoleni z wyzwolenia ich przez Armię Czerwoną, zwłaszcza na Kresach, gdzie dobrze poznano "walory" komunizmu. Trzeba tu dodać, że okupacja terenów wiejskich przez Niemców wiązała się z polepszeniem(!) sytuacji ekonomicznej chłopstwa w porównaniu z czasami przedwojennymi, a także - jak czas pokazał - z czasami powojennymi. I tylko po to, by zatrzeć te fakty, wykreowano apokaliptyczny obraz Generalnego Planu Wschodniego. Wandalowie natomiast nie pasują do tego wątku.
Odpowiedz
o autorze
Piotr Zychowicz
Ur. 1980 - publicysta historyczny, redaktor naczelny "Historia Do Rzeczy", publikował m.in. w "Uważam Rze" i "Rzeczpospolitej". Autor książki „Pakt Ribbentrop-Beck” (2012) oraz „Obłęd '44” (2013).

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2025 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone