Profesora Henryka Elzenberga rozmyślania i praktyka filozofii. In memoriam w 42. rocznicę śmierci

opublikowano: 2009-04-06, 20:34
wolna licencja
W wieku XX filozofią europejską wstrząsnęło kilka prądów, które zmieniły sposób zajmowania się tą dyscypliną. Niektóre książki czy odkrycia naukowe zmieniły zupełnie paradygmat uprawiania tej nauki. Wiele z tych zmian miało znaczny wpływ na polską myśl filozoficzną w ubiegłym stuleciu, niektóre zrodziły się wręcz nad Wisłą.
reklama
Henryk Józef Marian Elzenberg (18 IX 1887-6 IV 1967)Człowiek, który chce się doszukać „sensu życia”, jest głębszy od innych, ale jest też na swój sposób zgubiony: nie znajdzie go nigdy, i bez niego się nie obejdzie

.

Możemy się chlubić ważnymi pracami Kazimierza Twardowskiego, Kazimierza Ajdukiewicza, Alfreda Tarskiego czy Romana Ingardena. Wśród tych utytułowanych i znanych kontynuatorów ważnych kierunków filozofii znalazł się profesor Henryk Elzenberg, którego twórczość i postać wydają się dzisiaj nieco zapomniane. Kolejna rocznica śmierci filozofa może być dobrą okazją do przyjrzenia się jego myśli, ocenienia czy warto się dziś zajmować aksjologią i czy warto robić to w sposób, jaki proponował Elzenberg.

Filozofia w Polsce w XX wieku znalazła się pod silnym wpływem myśli niemieckiej. Uczniowie Kazimierza Twardowskiego, który przyjechał do świeżo odbudowanej Polski z Wiednia, założyli tzw. Szkołę Lwowsko-Warszawską, której silne związki z Kołem Wiedeńskim były bardzo widoczne. Wśród tej grupy uczonych szybko wyłonili się wybitni matematycy i logicy, wkładając między innymi znaczny wkład w powstającą teorię mnogości czy semantykę logiczną. W oparciu o ów silnie skoncentrowany na logice sposób filozofowania powstała „szkoła”, która skupiała ludzi, interesujących się przede wszystkim problemami, z którymi można radzić sobie za pomocą precyzyjnego i sformalizowanego języka. Prowadziło to z konieczności do znacznego ograniczenia pola zagadnień, dla których metoda rodzącej się filozofii analitycznej mogła znaleźć zastosowanie. Przykładowo semantyczna teoria prawdy, skonstruowana przez Tarskiego w latach 30-tych, jest finezyjną próbą sformalizowania prawdziwości i odpowiedzi na pytanie, w jakich warunkach i w jakich modelach da się określić prawdziwość zdania. Taki kierunek rozważań omija jednak żywotną w filozofii koncepcję Prawdy jako wartości etycznej bądź estetycznej, roli, jaką prawda odgrywa w funkcjonowaniu świata, wreszcie – jej obiektywności.

Rodzi owoce człowiek, i bóg, i wszechświat. A każde rodzi w swojej porze. Nic to nie znaczy, że zwyczajnie mówi się to o winnej latorośli lub czymś podobnym. A rozum rodzi owoc, i dla ogółu, i dla jednostki. A rodzą się z niego owoce inne tegoż gatunku, co sam rozum.

Drugim istotnym nurtem w XX wiecznej filozofii polskiej jest fenomenologia, którą nad Wisłą uprawiał przede wszystkim Roman Ingarden, a następnie jego uczeń, Władysław Stróżewski. Ten sposób zajmowania się filozofią, pochodzący od Husserla (mający także niemieckie korzenie) koncentruje się na badaniu zjawisk i sposobów, w jakie rzeczy są nam dane (gr. fainomena – rzeczy, które się ukazują; stąd nazwa nurtu). Według tej szkoły, istota rzeczy jest czymś możliwym do wychwycenia dzięki bacznemu wglądowi w owe fenomena, po uprzednim oddzieleniu nieistotnych cech przedmiotu. Niejasność pojęć „istota”, „wgląd” czy „redukcja fenomenologiczna” prowadziło już wśród uczniów Husserla (gł. M. Heideggera, M. Schelera i R. Ingardena) do modyfikacji jego systemu, a przeciwników – do krytyki metodologicznej fenomenologii jako nauki nieprecyzyjnej i dającej wiedzę nie o świecie, a o przeżyciach i interpretacjach danego filozofa.

reklama

Jak widać, dwa najważniejsze nurty filozofii XX wieku stawały na zupełnie innych stanowiskach: gdy filozofia analityczna stosuje budzącą szacunek metodę, zawężając jednocześnie pole badania kosztem wielu istotnych problemów, fenomenologia pozwalająca np. skuteczniej zajmować się sztuką – wśród wielu budzi zastrzeżenia natury metodycznej. Kim na tle tych prądów intelektualnych jest profesor Elzenberg?

Jego młodość przypadła na początek XX wieku, studiował m.in. literaturę klasyczną i francuską w Paryżu, gdzie obronił doktorat. Po powrocie do kraju jako ochotnik brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej; w 1921 roku habilitował się na Uniwersytecie Jagiellońskim, by wykładać później w Warszawie i Wilnie. Po wojnie trafił na UMK w Toruniu. Interesowała go przede wszystkim aksjologia, jej (także pośrednio, w studiach nad historią filozofii) poświęcił najwięcej prac i zaangażowania. Doskonała znajomość kultury europejskiej oraz języków, będąca efektem paryskich studiów i podróży po Starym Kontynencie w wieku młodzieńczym, stanowiła ważne tło jego rozważań. Erudycja oraz przywiązanie do klasycznej spuścizny europejskiej myśli są widoczne w wielu jego pracach.

Przekleństwo cnoty?

Jedną z postaci starożytnego świata, której Elzenberg poświęcił osobne studium jest Brutus, zabójca Cezara. Losy obrońcy republiki, przedstawione przez Shakespeare'a w dramacie pt. Juliusz Cezar były dla niego pretekstem do rozważań na temat cnoty oraz jej konfliktu z witalnością i skutecznym przeprowadzaniem swoich życiowych planów. Czy Brutus – jako stoik i osoba o wysokim poczuciu moralnym – była skazana na klęskę właśnie dzięki swojej cnotliwości? Najprostszy, narzucający się w pierwszej chwili sposób rozumienia owego fatalnego powiązania jest ten, że klęska ma w cnocie swoją przyczynę... Brutus ginie, bo jest „za szlachetny na ten świat”: taka była interpretacja swego czasu mniej lub więcej klasyczna . Czy prawe postępowanie przywódcy republikanów było bezpośrednią przyczyną jego klęski?

Marek Juniusz Brutus, cezarobójca

Shakespeare przedstawia Brutusa jako postać zdecydowanie wybijającą się ponad przeciętność, szczególnie swoją inteligencją oraz powagą, dystansem i pragnieniem kierowania się zgodnie z cnotą. Jest kolejnym stoikiem, obok Marka Aureliusza, któremu przygląda się Elzenberg. W świetle jego filozofii to tworzenie i wyznawanie wartości, co jest w wielu miejscach zbieżne z cnotą, to sens i największe zadanie w życiu człowieka – jak pogodzić zatem ten postulat ze spostrzeżeniem, że cnota zwiastuje, z konieczności pociąga za sobą klęskę?

reklama

Zacznijmy od rzeczy najprostszej: nasza siła w uderzeniu jest w dużym stopniu zależna od intensywności naszego życia impulsywno-uczuciowego, jak również od pewnej bezpośredniości, spontaniczności, z jaką życie to znajduje wyraz w czynie … Brutus nienawidzić nie umie; kocha z filozoficznymi zastrzeżeniami; uczucia jego nie mają ani prężności na zewnątrz, ani... tendencji do opanowania i przenikania – z chwilą, gdy raz dojdą do głosu – psychiki na jej całym obszarze.

Cnota w takim znaczeniu, w jakim wyznaje ją Brutus, a jaka bliska jest samemu Elzenbergowi, opiera się na umiłowaniu dobra, szukania go we wszelkich możliwych działaniach. Oczywiście, pragnienie dobra jest powiązane z chęcią wyboru najlepszego dobra. Wiąże się to z koniecznością znalezienia w sobie dystansu, potrzebnego do oceny tego dobra, umiejętności zakwestionowania afirmacji pewnych czynów, aby móc określić ich wartość. Jest to jednak zaprzeczeniem tej spontaniczności, prężności uczuć. Elzenberg pisze kilka linijek dalej: w stosunku do własnych przedsięwzięć brak mu tego minimum zaślepienia, które jest potrzebne do entuzjazmu.

Czy jednak pragnienie podążania za dobrem, chęć znalezienia i starannego oszlifowania dobra, do którego się dąży, musi pociągać za sobą marne perspektywy w działaniu? Nie, w dalszej części eseju filozof podejmuje się obrony pozycji Brutusa. To nie cnota jest winna jego klęsce; źródłem zachowania polityka jest jego charakter. Ludziom, którzy toczą walki, potrzebna jest namiętność jako siła napędowa, źródło energii i pewności siebie. Brutus jest jej pozbawiony, więc szuka innego środka: Ale dzieło jego nie jest z tych, które mogą być doprowadzone do końca przy impulsach miernych lub chwiejnych; motor musi być, i to potężny – i Brutus szuka go w sferze ponadosobisto-etycznej, w niezachwianej i traktowanej jako racjonalna i niewątpliwa wierze w pewien wzorzec moralny, z którym uzgodnić swe czyny jest jego powinnością i z którym czyny swe faktycznie uzgadnia.

Jaki jest ostateczny wniosek? Nie cnota jest źródłem klęski prawego republikanina, ale jego niemożność zdobycia się na energiczność i namiętność, by stanowczo walczyć z życiem. Przywołana na pomoc cnota nie jest w stanie mu w tym pomóc. Dlaczego? W zakończeniu podkreśla Elzenberg, że umiłowanie dobra nie jest wystarczającym motorem ludzkiego działania. Dlaczego? Ponieważ pragnienie dobra kieruje się ku wszystkim dobrom, nie dając często sposobu ma wybranie, które konkretne realizować; niechęć do zła natomiast jest w stanie zmotywować najwyżej do wstrzymania się od jakiegoś działania. Widać na tym tle, że miłość dobra i cnota, które praktykował Brutus, nie nadają się jako siła napędowa człowieka w działaniu. Czy jest zatem sens podążać wytyczoną przez stoików ścieżką? Pytanie to zbliża do zasadniczej kwestii w etyce Elzenberga – etyki wyrzeczenia i jej roli w tworzeniu wartości, a nade wszystko roli samej wartości.

reklama

Wartości perfekcyjne

Jednym z poglądów, które Elzenberg zwalczał, jest redukcjonizm w sferze wartości. Szczególnie niechętnym był koncepcji etyki hedonistycznej, ograniczającej wartościowanie rzeczy do przyjemności z nimi związanej. Jednym z pism, gdzie podejmuje racjonalną dyskusję z takim poglądem, jest artykuł pt.: Przeciwko hedonizmowi, gdzie wskazuje dwojakie argumenty przeciwko tym poglądom. Po pierwsze – redukcjonizm nie jest dostatecznie uzasadniony, aby wykluczać inne podejścia. Nie jest to jednak trzon polemiki, Elzenberg łatwo dostrzega jałowość takiej obrony wartości niehedonicznych. Konieczne wydaje się więc dokonanie kroku na przód i wkroczenie na teren przeciwnika – pokazanie, że istnieją wartości, które nie są oceniane w sposób hedoniczny i nie dają się, bez pogwałcenia ich dotychczasowego rozumienia, do nich sprowadzić.

Według Elzenberga jest to możliwe, jeśli posłużymy się rozróżnieniem przyjemności na „wyższe” oraz „niższe” (np. napisanie dobrego wiersza i zjedzenie ananasa). Hedonista może tu oponować, powołując się na ekonomię (przyjemność z posiadania dobrego wiersza trwa dłużej niż jedzenie ananasa) czy utylitaryzm (oprócz mnie z wiersza przyjemność będą czerpać inni). Te argumenty nie są jednak przekonywujące, gdy porównamy wyobrażenia o danych czynnościach. Powstaje pytanie: jak teraz wytłumaczyć niehedoniczną ocenę przyjemności – jako „wyższej” lub „niższej” - potraktowaną jako przyjemność wyobrażoną? Przyjemność jako tylko wyobrażona nie jest zdarzeniem, które by miało skutki w świecie realnym. Oceniamy ją nie ze względu na skutki, lecz na nią samą . Ze względu na brak konsekwencji z konieczności musimy się posłużyć innymi niż przyjemność względami, by wytłumaczyć fakt, że wyobrażona lektura Elliota bywa oceniana wyżej niż wyobrażone zjedzenie ananasa.

reklama

Zwalczanie hedonizmu jest tylko wstępem do najważniejszego dla Elzenberga problemu – problemu wartości perfekcyjnych oraz etyki wyrzeczenia. Trzeba pamiętać, że do końca nie był on zadowolony z efektu swoich rozmyślań na ten temat, stąd pewien dramatyzm jego myśli z Kłopotu z istnieniem, który przytoczyłem jako motto dla tego szkicu. Z drugiej strony, podążając tropem myśli Marka Aureliusza z drugiej części tegoż, jego rozważania na ten temat, choć nie osiągnęły „boskiej” doskonałości i satysfakcjonujących wniosków, są w dalszym ciągu inspirujące. Inspirujące na dwa sposoby – ze względu na płodność myśli oraz sposób filozofowania i życia, który wyłania się z korespondencji Elzenberga oraz jego intelektualnego dziennika.

Marek Aureliusz, „filozof na tronie”

Wartość perfekcyjna to wartość posiadająca samolegitymizację, nie będąca celem do osiągnięcia jakiejś wyżej ocenianej wartości. Wobec wcześniejszych rozważań widać, że istnieje alternatywa wobec uznania wartości hedonicznej za perfekcyjną i tym tropem ruszy Elzenberg. We wcześniejszym okresie pociągnie go to w kierunku filozofii stoickiej (stąd m.in. artykuł o Brutusie i najbardziej znana jego praca – rozprawa habilitacyjna pt. Marek Aureliusz. Z historii i psychologii etyki), pod koniec skierowała jego myśli w kierunku buddyzmu i filozofii indyjskiej. Z pierwszym etapem niewątpliwie związany jest problem etyki wyrzeczenia. O swoich zainteresowaniach stoicyzmem pisze w Marku Aureliuszu Elzenberg wprost: Kiedym swego czasu zaczynał zastanawiać się nad stoicyzmem, interesowałem się nim dogmatycznie; zamierzałem go zbadać pod względem racjonalnego jego uzasadnienia i przeciągnąć linię graniczną między ty, co zeń trzeba odrzucić a tym, co można zachować i włączyć do etyki własnej. Nimem jednak parę kroków postąpił, poczyniłem skądinąd pewne przykre, ogólniejszej natury odkrycie... doszedłem do przekonania, że racjonalne uzasadnienie jakiejkolwiek etyki w ogóle osiągnąć się nie da. Stanowisko, powtarzam, nader przykre, i którego bynajmniej nie chciałbym uważać za ostateczne [podkreślenie B.C.]; jak dotąd nie widzę jednak sposobów jego przezwyciężenia .

Widać zatem u filozofa z jednej strony pragnienie oparcie etyki na stabilnym fundamencie, a z drugiej – w duchu sympatii dla stoików, widocznej też w innych pismach – chęć przezwyciężenia tej nagle napotkanej granicy, niechęć do nadmiernego teoretyzowania. Śladem tego pozostanie rozdźwięk między twórczością eseistyczną a naukowymi pracami Elzenberga. W tym drugim przypadku, dbając o naukową rzetelność, będzie opisywał zjawiska, które krytykuje w innych etykach (jak w Przeciwko hedonizmowi) jak też szukał możliwości badania wartości w innych kierunkach. Przykładem takiej pracy, pozornie systematycznej, acz wyrażającej między wierszami głębokie pragnienie wyciągnięcia jakichś wniosków normatywnych jest wspominany problem etyki wyrzeczenia.

reklama

Elzenberg zastrzega się, iż nie ocenia kategoryzowanych przez siebie uzasadnień etyki wyrzeczenia. Najważniejsze z nich to wg niego uznanie, że (podział pochodzi z artykułu):

  • zły jest przedmiot, którego się wyrzekamy.
  • złe jest posiadanie przedmiotu (np. w sytuacji, gdy posiadanie x wyklucza posiadanie y, który jest lepszy)
  • złe jest dążenie
  • złe jest pożądanie
  • wyrzeczenie jest dobrem samym w sobie.

Podział na zło dążenia i pożądania jest związany z oddzieleniem wyrzeczenia zewnętrznego (rezygnacji z przedmiotu) i wewnętrznego (rezygnacji z pragnienia, co teoretycznie nie wyklucza np. dążenia do niego czy jego posiadania). Tropem, którym najczęściej podążać będzie myśl Elzenberga jest ostatni punkt. Zwracać będzie co prawda także uwagę na postawę wyrzekania się w celu uniknięcia zła, jako także uprawnioną i cenną, ale explicite napisze o tej pozytywnej: Jeżeli się je [postawy bohaterskie – B.C.] uzna za w dodatku za wartość ostatecznie najwyższą, będzie to jedna więcej możliwa racja za wyrzeczeniem powszechnym, jedyna, jakąśmy spotkali, pozbawiona charakteru albo przynajmniej zabarwienia pesymistycznego. I może dlatego właśnie jest tą, która szczerze na jaw wydobyta, najsilniej przemawia do widzów postronnych i najwyższą stosunkowo do praktyków wyrzeczenia budzi sympatię .

Dlaczego jednak wyrzeczenie, jako wartość pozytywna oraz przekraczanie siebie i własnych słabości, zajmuje centralne miejsce w etycznych rozważaniach Elzenberga? Jest przede wszystkim próbą znalezienia czynnika, który pomógłby usprawiedliwić ludzki wysiłek, uprawomocnić jego istnienie. Właśnie ów Kłopot z istnieniem, jak trafnie zatytułował Elzenberg swój intelektualny dziennik, jest tym, co głównie zajmowało filozofa. Zarówno jako moralistę, jak i estetyka czy historyka kultury i literatury.

Filozofia od kuchni

Zdecydowanie bardziej zaangażowaną postawę niż wyważone i ograniczone koniecznością przewidywania zarzutów przeciwników pisma naukowe, można odnaleźć właśnie w dzienniku Elzenberga. Składa się on głównie z myśli niedopracowanych, nie do końca przemyślanych, a także własnych interpretacji dzieł sztuki czy poglądów innych filozofów. Nie znaczy to bynajmniej, że Elzenberg należy do tych filozofów – jakże częstych w XIX i XX wieku – których myśli zdają się być błyskotliwe jedynie przed gruntowną interpretacją, a tracą swoje walory po dokładniejszej analizie. Lektura Kłopotu... przypomina raczej mocowanie się intelektualisty z własnymi pomysłami i impresjami, tak, aby nie tracąc ich mocy sprowadzić je do formy językowej i rzetelnie zanalizować na konkretnym poziomie. Przykładem takiego podejścia – akurat do dzieł sztuki – może być notka: Nawet w dziedzinie sztuki dyscyplina umysłowa zawsze się przyda. Nie trzeba bać się zadać sobie trochę gwałtu, nie trzeba za najwyższą cnotę uważać rzucania się zawsze tam, gdzie ciągnie pierwsza sympatia ; znów o własnych myślach: Zdaje się, jakby pisanie było koniecznym naszej myśli uzupełnieniem – jak gdyby myśl bez niego była niecałkowita, nie dokończona... myśl, która przeszła w słowo, to prawie jak myśl, która przeszła w czyn . Oprócz opozycji do neopozytywistycznego ograniczenia myśli do precyzyjnych sformułowań, widać u młodego jeszcze Elzenberga dużą dyscyplinę intelektualną. Z czasem (Kłopot... zawiera wpisy od 1907 r. do 1963 r., doskonale pokazuje także przemiany w myśleniu autora) coraz częściej będzie się starał szlifować swoje myśli, wracając nieraz do tych samych wątków, pozostając dalej mistrzem krótkich i niezwykle inspirujących aforyzmów; np.: Powołanie człowieka jest proste: budować świat przeciw światu .

reklama
Popiersie Zbigniewa Herberta w Alei Sław na Skwerze Harcerskim w Kielcach (fot. Paweł Cieśla, licencja CC ASA 2,5)

Dziennik pozostaje dziełem niemożliwym do streszczenia czy opisania. Albo raczej – stworzenie jego „periochów” zabrałoby książce całą wartość. Idąc tropem myśli Putnama, że nie jest istotne, że filozof się myli, ale to, w jaki sposób się myli, wartość Kłopotu polega na możliwości podejrzenia wybitnego intelektualisty, a zarazem człowieka doskonale wykształconego i bardzo wrażliwego, w praktyce. Eseje filozoficzne więcej mówią o ich autorze niż suche prace naukowe – ukazują pewne ukryte założenia, które nim kierują, przyczyny, które motywują go do podjęcia danego problemu. W przypadku Elzenberga talent literacki został połączony z głębokim przeżywaniem zagadnienia wartości, poszukiwania ich aż do samego końca (Kłopot... urywa się na 4 lata przed śmiercią filozofa). Bez tego uzupełnienia pisma naukowe, w etyce z konieczności wyrażające tylko jedną stronę medalu, nie pokazują całości koncepcji autora.

reklama

Innym miejscem, gdzie można odnaleźć ślady intelektualnego i moralnego boju z życiem, jaki toczył Elzenberg, jest korespondencja, m.in. z młodym studentem filozofii na UMK. Student ów przeniósł się po pierwszym roku z Torunia na UW, nie będąc jednak kontent z myśli proponowanej przez szkołę warszawską, prosił Elzenberga o podjęcie intelektualnego (i formalnego) patronatu. Jego wynikiem jest obszerny zbiór listów, w których wyłania się postać filozofa jako mentora, mistrza, posiadającego jednak wiele dystansu do samego siebie i własnych interpretacji myśli swojego ucznia. Myśli tych z czasem w korespondencji pojawia się wiele, jako że uczeń został poetą, i to wybitnym. Zarówno w ocenie wierszy Zbigniewa Herberta (on był bowiem owym toruńsko-warszawskim studentem) jak i w próbie rozwiązywania problemów, z jakimi zwracał się on do swego profesora, widać głęboką troskę mistrza. W twórczości Herberta, oprócz dwóch wierszy poświęconych Elzenbergowi (Do Marka Aurelego i Do Henryka Elzenberga w setną rocznicę urodzin), bezpośrednim śladem wpływów toruńskiego filozofa jest przekonanie do klasycznej formy oraz klasycznej kultury, w kierunku których młodego i burzliwego poetę łagodnie kierował Elzenberg. Zamiast zakończenia, pozwolę sobie zatem zacytować jeden z owych wierszy, tak silnie dyskutowanych w korespondencji obu panów:

Do Marka Aurelego

Profesorowi Henrykowi Elzenbergowi

Dobranoc Marku lampę zgaś

i zamknij książkę Już nad głową

wznosi się srebrne larum gwiazd

to niebo mówi obcą mową

to barbarzyński okrzyk trwogi

którego nie zna twa łacina

to lęk odwieczny ciemny lęk

o kruchy ludzki ląd zaczyna

bić I zwycięży Słyszysz szum

to przypływ Zburzy twe litery

żywiołów niewstrzymany nurt

aż runą świata ściany cztery

cóż nam - na wietrze drżeć

i znów w popioły chuchać mącić eter

gryźć palce szukać próżnych słów

i wlec za sobą cień poległych

więc lepiej Marku spokój zdejm

i ponad ciemność podaj rękę

niech drży gdy bije w zmysłów pięć

jak w wątłą lirę ślepy wszechświat

zdradzi nas wszechświat astronomia

rachunek gwiazd i mądrość traw

i twoja wielkość zbyt ogromna

i mój bezradny Marku płacz

Ważniejsze pisma Henryka Elzenberga:

Większość jego artykułów wydawana była w różnych językach w przedwojennej (lub tuż powojennej, w 1950 r. został przez komunistyczne władze odsunięty od pracy akademickiej) prasie filozoficznej, na szczęście pojawiają się już wybory i kolekcje tych pism rozproszonych. Oto ważniejsze z nich:

  1. Kłopot z istnieniem. Aforyzmy porządku czasu, Kraków 1963, 1994, Toruń 2002.
  2. Wartość i człowiek. Rozprawy z humanistyki i filozofii, Toruń 2005.
  3. Z historii filozofii, Kraków 1995.
  4. Pisma estetyczne, Lublin 1999.
  5. Pisma etyczne, Lublin 2001.
  6. Pisma aksjologiczne, Lublin 2002.
  7. Próby kontaktu. Eseje i studia krytyczne, Kraków 1966.
  8. Z filozofii kultury, Kraków 1991.

Zobacz też:

Tekst zredagował: Tomasz Leszkowicz

reklama
Komentarze
o autorze
Bartłomiej Czajka
Absolwent filozofii (licencjat w ramach MISH UJ, magisterium na Uniwersytecie w Barcelonie), naukowo zajmuje się logiką i filozofią języka. Interesuje się historią starożytną i średniowieczną, szczególnie światem greckim w okresie klasycznym i hellenistycznym oraz językami klasycznymi. Z Histmagiem współpracuje od 2003 r. Członek Stowarzyszenia Naukowego Collegium Invisibile. W wolnych chwilach chętnie grywa w szachy i brydża.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone