Salomea z Bergu - zdrajczyni na polskim tronie?

opublikowano: 2017-11-08 18:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Salomea z Bergu: niemiecka hrabianka i polska księżna. Choć w średniowieczu trudno mówić o tożsamości narodowej, to na pewno istniały różne sprzeczne lojalności. Czasem władca jednego państwa - lub jego małżonek - potrafił świadomie działać na szkodę swojego władztwa. Czy tak było w przypadku księżnej?
REKLAMA
Bolesław Krzywousty (aut. Aleksander Lesser, domena publiczna).

Salomea z Bergu: Sylwetka

Jeśli w ciągu dwudziestu trzech lat urodziła aż trzynaścioro dzieci, to trudno przypuszczać, aby taka osoba swoje kontakty z mężem ograniczała tylko do krótkich rozmów w łożnicy, poprzedzających dokonanie aktu prokreacyjnego lub przebiegających tuż po jego zakończeniu. Tym bardziej że pochodziła z możnego rodu, znającego swoją wartość wśród niemieckich hrabiów. Dwie jej siostry poślubiły przecież dwóch czeskich książąt – Rycheza wyszła za mąż za Władysława I, a Zofia za Ottona II Czarnego.

Salomea hrabianka von Berg und Schelklingen, druga żona Bolesława Krzywoustego, zdaniem wielu historyków miała wyraźny i znaczący wpływ na postępowanie swojego męża. Wychodząc w 1115 roku za dwudziestodziewięcioletniego polskiego księcia liczyła zaledwie czternaście lat. Była jego drugą żoną. Pierwsza, księżniczka kijowska o imieniu Zbysława, zmarła rok wcześniej, osierocając o cztery lata tylko młodszego od nowej żony ojca dziesięcioletniego wówczas syna Władysława.

Rodzicom Salomei nie przeszkadzało, że wydali córkę za gwałtownika, bratobójcę obłożonego kościelną klątwą, wroga cesarstwa. A może był w tym mariażu jakiś inny cel, poza tytułem polskiej księżnej dla tej hrabianki? Na pewno wraz z tym małżeństwem zakończyły się wszelkie wrogie działania księcia Bolesława Krzywoustego wobec cesarstwa. Oczywiście, to nie owa czternastolatka zadecydowała o owym zakończeniu, a zapewne przybyli licznie wraz z nią na dwór polskiego księcia niemieccy księża i doradcy, niemniej nie był to chyba tylko przypadkowy zbieg okoliczności.

Podział państwa polskiego po śmierci Władysława Hermana w 1102 r. - na czerwono dzielnica Bolesława, na zielono Zbigniewa (aut. Kargul1965, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0).

Znamienne jest przy tym także, iż polski książę podejmował nadal nierozważne lub zgoła bezsensowne decyzje (tragiczny udział polskiego rycerstwa w bitwie nad rzeką Sajó i w całej interwencyjnej kampanii węgierskiej czy też popieranie antypapieża Anakleta II przeciwko Innocentemu II, co skończyło się okresowym podporządkowaniem całego polskiego duchowieństwa arcybiskupstwu w Magdeburgu), ale warto od razu zwrócić uwagę, że nigdy nie były one wymierzone wprost przeciwko cesarstwu i jego sojusznikom.

Nawet kiedy cesarz Lotar III zażądał od Bolesława Krzywoustego podwójnego hołdu lennego ze zdobytego przez niego wcześniej Pomorza Nadodrzańskiego oraz z całego księstwa polskiego, książę natychmiast niezwłocznie stawił się w Magdeburgu, aby nie tylko złożyć publicznie żądane hołdy, ale dodatkowo nieść przed cesarzem jego miecz w procesji do miejscowej katedry.

Cesarz Lotar III (domena publiczna)

A jeszcze kilkanaście lat wcześniej potrafił skutecznie i zbrojnie przeciwstawiać się innemu niemieckiemu cesarzowi, Henrykowi V.

REKLAMA

W Rocznikach magdeburskich napisano: Bolesław zaś po złożeniu przysięgi, w sam dzień święty, złożywszy ręce złożył hołd lenny cesarzowi, zaś przed kroczącym uroczyście do kościoła niósł miecz. Ciekawe, co podczas tego przemarszu myślał sobie polski książę? Ale to nie był koniec jego upokorzenia. Cesarz zażądał niespodziewanie od Bolesława Krzywoustego płacenia corocznego trybutu z Pomorza i Rugii, i to w dodatku wstecznie, od dwunastu lat, a zatem od czasów, kiedy jeszcze ziemie te nie należały do jego państwa. Być może właśnie w ten sposób, tak korząc się i opłacając, uniknął kolejnej napaści cesarza niemieckiego na Polskę, chociaż trudno byłoby przypuszczać, że brak tego hołdu i trybutu mógłby stać się powodem jakiegoś szczególnego cesarskiego aktu agresji zbrojnej na państwo Bolesława.

Zatem realnej groźby takiego najazdu raczej wtedy nie było. Oczywiście, można ten hołd potraktować również jako sposób na kupienie sobie spokoju na wiele lat, ale przede wszystkim oznaczało to całkowite polityczne uzależnienie się od cesarstwa. Nawet późniejsza zwycięska polska wyprawa na niewielkie księstwo Hobolan Jaksy z Kopanicy (dzisiaj Koepenick, dzielnica Berlina), stała się przecież możliwa tylko za całkowitą akceptacją niemieckiego cesarza, który rękami i mieczami polskiego rycerstwa pozbywał się raz na zawsze uciążliwego słowiańskiego sąsiada na wschodniej granicy swego państwa.

A gdzie w tym wszystkim Salomea z Bergu? Apodyktyczny i okrutny dla swych poddanych, Bolesław Krzywousty okazał się niezwykle uległy wobec swoje żony, matki jego trzynaściorga dzieci (sześciu synów i siedmiu córek).

Cesarz Henryk V (domena publiczna)

Otóż księżnej Salomei w polskiej historii przypisuje się znaczący wpływ na męża, nie tylko gdy chodziło o sprawy ściśle związane z decyzjami politycznymi. Bo o nich będzie za chwilę. Warto jeszcze zwrócić uwagę na inny rodzaj działalności polskiej już księżnej – na niwie religijnej.

W Zwiefalten, w dzisiejszej Badenii-Wirtembergii, w miejscowym klasztorze benedyktynów skrupulatnie zostały odnotowane wspaniałe dary w relikwiach, złocie, srebrze, drogocennościach, szatach mszalnych, gotowiźnie oraz futrach, jakie przez wiele lat mnisi otrzymywali z Polski od księżnej Salomei, a nawet jej męża Bolesława i różnych przedstawicieli książęcego dworu. Zapiski te przetrwały do naszych czasów. Jest to lista wprost imponująca.

REKLAMA

A tymczasem z darowiznami dla polskich kościołów i klasztorów oraz z fundowaniem obiektów sakralnych przez Salomeę mamy praktycznie do czynienia dopiero po śmierci Bolesława Krzywoustego. Można tu postawić tezę, że księżnej chodziło wtedy przede wszystkim o zjednanie za pomocą tych darowizn i budowli hierarchów polskiego Kościoła do najważniejszego dla niej wtedy celu: całkowitego odsunięcia od władzy senioralnej księcia Władysława, pierworodnego syna Bolesława Krzywoustego, stanowiącego zagrożenie dla jej dzieci.

Tekst jest fragmentem książki Andrzeja Zielińskiego „Żony, kochanki, damy, intrygantki. Niezwykłe kobiety u boku naszych władców”:

Andrzej Zieliński
„Żony, kochanki, damy, intrygantki. Niezwykłe kobiety u boku naszych władców”
cena:
36,00 zł
Okładka:
miękka
Liczba stron:
320
Format:
142 mm x 202 mm
ISBN:
978-83-8123-074-2
Bolesław III Krzywousty (mal. Jan Matejko)

Ale także wówczas, już w trzy lata po śmierci Bolesława Krzywoustego, gdy przybyli do Polski mnisi z Zwiefalten, to otrzymali od księżnej Salomei – jak napisał prof. Stanisław Smółka, historyk z przełomu XIX i XX wieku – zezwolenie, aby „wybrać ze skarbca w kościele małogoskim dary, jakie sami zechcieli”. Miejscowy proboszcz z pokorą podporządkował się temu życzeniu księżnej pani, chociaż oznaczało ono poważną stratę dla tego kościoła. Warto w tym miejscu, dla pełnej jasności sytuacji, napisać, że klasztor w Zwiefalten był fundacją hrabiów Bergu. Do końca życia księżnej Salomei wysyłane były przez nią do tego klasztoru drogocenne dary.

Rola księżnej Salomei przy boku Bolesława Krzywoustego nie ograniczała się tylko do rodzenia mu dzieci czy też namawiania męża do wysyłania darów dla niemieckiego klasztoru. Historycy do dzisiaj spierają się, czy słynny testament Krzywoustego, zwany również ustawą sukcesyjną, powodujący rozbicie dzielnicowe jego państwa, sporządzony został pod naciskiem cesarza niemieckiego, czy też był efektem długich rozmów księcia z możnowładcami i z… własną żoną. Obu hipotez nie da się wykluczyć. Tym bardziej że mogą się one przecież wzajemnie przenikać.

Władysław II Wygnaniec (mal. Jan Matejko, domena publiczna)

Nie ulega wątpliwości, że cesarstwu niemieckiemu zależało, aby za jego wschodnią granicą nie powstało nigdy zbyt silne państwo, mogące się uniezależnić od niemieckich wpływów. Świadczył o tym nie tylko sam testament, lecz także późniejsza rezerwa niemieckich cesarzy wobec zapewnienia powrotu na senioralny tron Władysława Wygnańca, który przecież swoje rządy senioralne zaczynał od dążenia do zjednoczenia państwa oraz zaprowadzenia silnej władzy królewskiej. I zapewne z takimi zamiarami nigdy się nie krył i do końca życia z nich nie zrezygnował. W dodatku po cofnięciu klątwy dysponował również papieską zgodą na ponowne objęcie tronu senioralnego w Krakowie. Nie uzyskał jednak pomocy ze strony niemieckiej w zorganizowaniu powrotu i ponownym zajęciu tronu senioralnego. Zapowiadana wyprawa, mająca wynieść go z powrotem na książęcy senioralny tron, nie przekroczyła polskiej granicy.

REKLAMA

Trzeba też powiedzieć, że sposób zabezpieczenia synów zrodzonych z Salomei wskazywał albo na całkowity zanik zmysłu państwowości polskiego księcia, albo na… kobiecą logikę. Przecież Bolesław Krzywousty sam doskonale wiedział, że podział państwa, w dodatku na tyle części, doprowadzić musi wcześniej czy później do bratobójczej wojny. Przecież nie mógł zapomnieć o tragicznej w skutkach wojnie z przyrodnim bratem Zbigniewem, w konsekwencji pozbawiającej go ostatecznie królewskiej korony (karą za zamordowanie Zbigniewa była kościelna klątwa wykluczająca koronację). W chwili śmierci miał dopiero pięćdziesiąt dwa lata, oczekiwał narodzin kolejnej latorośli. Daleko mu było do starczej demencji. A zatem – zwyciężyła kobieca logika? A może jednak była to ingerencja zewnętrzna, cesarska?

Tak uważa obecnie wielu historyków. Przywołują jako argumenty: demonstracyjną niechęć Salomei do pasierba Władysława, wygórowaną ambicję księżnej, a przede wszystkim rosnący, w miarę upływu lat, jej wpływ na starzejącego się już Krzywoustego.

Nie sposób przecież twierdzić, że nie starała się odpowiednio zadbać o interesy własnych dzieci. Dodać tu jeszcze należałoby, iż natychmiast po śmierci męża księżna wezwała w charakterze oficjalnego osobistego doradcy Ottona von Stuzelingena, mnicha z Zwiefalten. Przecież przybył on na wezwanie polskiej księżnej nie po to, aby pomagać jej merytorycznie w fundowaniu kościołów i klasztorów. Zbyt bliskie kontakty łączyły Salomeę z tym klasztorem, aby całkowicie wykluczyć wpływ tamtejszych mnichów na ostateczny kształt ustawy sukcesyjnej oraz na wydarzenia, jakie później miały w związku z nią miejsce.

Popatrzmy zatem, jak skonstruowana była ta ustawa sukcesyjna zwana testamentem. Dokument niestety nie zachował się w oryginale. Z odtworzonych niejako z drugiej ręki zapisów wiemy jedynie, że Bolesław Krzywousty podzielił Polskę tylko pomiędzy żyjących już synów. Ten, który dopiero miał się narodzić, nie dostał nic. Zresztą wtedy płeć dziecka poznawano, dopiero gdy przyszło ono na świat, a jak wiadomo, córki nie zostały w żaden sposób uwzględnione w tym testamencie.

REKLAMA
Bolesław IV Kędzierzawy (mal. Jan Matejko, domena publiczna)

I tak: Śląsk po obu brzegach Odry i z Wrocławiem jako stolicą otrzymał, w charakterze własnej domeny, najstarszy syn Władysław; Mazowsze po obu brzegach Wisły z Płockiem i częścią Kujaw – drugi pod względem starszeństwa Bolesław Kędzierzawy; część Wielkopolski w rejonie średniej Warty i Noteci z Poznaniem – Mieszko, zwany później Starym; czwarty syn, Henryk, otrzymał dzielnicę sandomierską. Jak z tego podziału wynika, najstarszy Władysław otrzymał najwięcej, natomiast najmłodszy, pogrobowiec Kazimierz, który przeszedł do historii z przydomkiem Sprawiedliwy, pozostał podobno bez żadnego nadania. Formalnie oznaczało to pozbawienie go jakiejkolwiek możliwości rządzenia państwem. Niemniej zarówno on, jak i jego następcy przejmowali potem zbrojnie seniorat, który z czasem utracił swoje znaczenie dzielnicy wybranej, chociaż Kraków traktowany był ciągle jako miasto stołeczne, a tytuł księcia krakowskiego upoważniał, przynajmniej formalnie, do sprawowania najwyższej władzy w dzielnicowej Polsce.

Zastanawiające jest przy tym, że żadnego ze swoich licznych synów Salomea i Bolesław Krzywousty nie przeznaczyli, pomimo tak hojnego obdarowywania klasztorów i kościołów, do kariery duchownej. Czy było to przeoczenie, czy też świadoma decyzja, która miała stanowić swoisty rewanż pamiętliwego księcia za obłożenie go kościelną klątwą jako następstwa bratobójstwa popełnionego na Zbigniewie?

Mieszko III Stary (mal. Jan Matejko, domena publiczna)

Piąta, najważniejsza w testamencie część kraju, została wydzielona z jakiegokolwiek dziedziczenia. Była to Małopolska z Krakowem i Wiślicą, część Wielkopolski z Gnieznem i Kaliszem, część Kujaw z Kruszwicą oraz cała ziemia sieradzka. Ona właśnie stanowiła tak zwaną dzielnicę senioralną, do której dochodziły jeszcze ziemie lenne Pomorza Nadodrzańskiego i Nadwiślańskiego. Tylko ta dzielnica pozostać miała na zawsze absolutnie niepodzielna. Oczywiście już w kolejnym pokoleniu zasada ta przestała obowiązywać.

W niezwykle skomplikowany i naiwny sposób, z góry niemożliwy do wyegzekwowania, rozwiązana została w ustawie sukcesyjnej sprawa senioralnego następstwa. Seniorami bowiem mieli być, uwzględniając bezpośrednie starszeństwo, najpierw książęcy synowie, potem ich dzieci, wnuki, prawnuki itd., ale z pełnym zachowaniem kolejności wynikającej ze starszeństwa urodzenia w całym rodzie wszystkich sukcesorów Bolesława Krzywoustego. Nie zostawał zatem seniorem – po śmierci dotychczasowego – jego w pełni przygotowany do sprawowania takiej władzy dorosły syn, ale mógł nim zostać, zgodnie z zapisem testamentu, nawet najmłodszy, niekiedy bardzo nieletni, brat zmarłego księcia seniora. Powstawał w ten sposób kolejny powód do wojny domowej.

REKLAMA

Tekst jest fragmentem książki Andrzeja Zielińskiego „Żony, kochanki, damy, intrygantki. Niezwykłe kobiety u boku naszych władców”:

Andrzej Zieliński
„Żony, kochanki, damy, intrygantki. Niezwykłe kobiety u boku naszych władców”
cena:
36,00 zł
Okładka:
miękka
Liczba stron:
320
Format:
142 mm x 202 mm
ISBN:
978-83-8123-074-2

Jeszcze w pierwszym pokoleniu spadkobierców Bolesława Krzywoustego można było jakoś wyliczyć i ustalić. Ale już następne pokolenia traciły wszelką rachubę. Prawidłowe ustalenie starszeństwa było absolutnie niemożliwe do wyliczenie przy ówczesnym przepływie informacji. Zresztą kto miał się zająć tym ustalaniem pierwszeństwa do tronu? Wprost musiały wybuchnąć nieustanne wojny o dzielnicę senioralną i najważniejszy książęcy tron w Krakowie, chociaż i tak, wbrew pierwotnym założeniom, została ona z czasem rozdrobniona, podobnie jak każda z pozostałych dzielnic sukcesorów testamentu.

Bolesław Krzywousty na portrecie Jana Bogumiła Jacobiego namalowanego na podstawie obrazu M. Bacciarellego (domena publiczna).

Takie wojny zresztą natychmiast wybuchły. Osobną kością niezgody stała się później również niewielka dzielnica przyznana jako dożywocie księżnej Salomei. Stanowiła ją Ziemia Łęczycka. Ponadto wdowa otrzymała kilka miast w różnych rejonach Polski. Po śmierci księżnej jej posiadłości, zgodnie z testamentem, miały zostać dołączone do dzielnicy senioralnej, ale jej synowie domagali się ich podziału, jako spadku po matce, pomiędzy każdego z nich.

Nad prawidłowym wykonaniem testamentu Bolesława Krzywoustego czuwać miały, jako kuratorzy i wykonawcy, trzy najważniejsze wtedy w kraju osoby: wojewoda Wszebor, arcybiskup gnieźnieński Jakub ze Żnina oraz śląski magnat i palatyn Piotr Włast (nazywany też Włostowicem). Ponadto zgodnie z ostatnią wolą księcia wybór księcia seniora musiał być każdorazowo formalnie zatwierdzany przez zgromadzenie polskich możnych, świeckich i duchownych, czyli, jak to napisał Jan Długosz, „biskupów, panów i baronów…”. Nie sprecyzowano jednak w testamencie, kto miał prawo do zwoływania takiego zgromadzenia i gdzie się ono powinno odbywać. Swoistymi zewnętrznymi kuratorami testamentu mieli być każdorazowo papież i… cesarz niemiecki. (Jako kuratorzy interweniowali oni tylko dwukrotnie: w sprawie oddania Śląska Bolesławowi Wysokiemu – cesarz niemiecki, a w sprawie tronu senioralnego dla Mieszka Plątonogiego – papież).

Zabrakło również w owym dokumencie postanowień regulujących, kto ma czuwać nad jego przestrzeganiem po śmierci wymienionych trzech krajowych kuratorów. Ich dzieci oraz prawni następcy czy może inni palatyni i wojewodowie i arcybiskupi? Jeśli tak – to którzy? Kto miałby ich wybrać i w jakim trybie? Poza tym rodzi się od razu kolejne pytanie – jak i gdzie, w rozbitej na dzielnice i coraz mniejsze księstewka Polsce, mogło się odbywać zgromadzenie wszystkich możnych akceptujące wybór seniora? Kto miał prawo w nim uczestniczyć?

REKLAMA
Jakub ze Żnina, arcybiskup gnieźnieński (domena publiczna)

Późniejsze dzieje Polski dzielnicowej szybko obnażyły całkowitą nielogiczność tego testamentu. A przede wszystkim jego wyraźną szkodliwość, wyrażającą się przyspieszeniem całkowitego rozkładu państwa.

Bardzo dużo luk zawierała ta ustawa sukcesyjna.

Innymi słowy można napisać, że książę Bolesław Krzywousty zapewne chciał dobrze, ale wyszło jak zawsze.

Niemal natychmiast po jego śmierci wybuchły bowiem konflikty pomiędzy pierworodnym synem Władysławem, księciem seniorem, a jego młodszymi przyrodnimi braćmi wspieranymi przez matkę, księżnę Salomeę. Zarzewiem tych sporów była nieskrywana dążność pierwszego księcia seniora do jedynowładztwa w Polsce, uwieńczonego królewską koroną. Na to nie godzili się młodsi bracia. Wzajemne zarzuty doprowadziły do otwartego starcia zbrojnego. Było jeszcze drugie źródło tego konfliktu. Zwykła kobieca zawiść.

Agnieszka z Babenbergu (domena publiczna)

Otóż Agnieszka z Babenbergu, żona księcia Władysława, była córką margrabiego Austrii Leopolda III Świętego i Agnieszki, córki niemieckiego cesarza Henryka IV. Wyraźnie górowała urodzeniem nad wdową po Bolesławie Krzywoustym. Mocno przy tym wspierała męża w jego dążeniach do polskiej korony. Chciała zostać polską królową.

Zacytuję w tym miejscu zapis Jana Długosza ze spotkania księżnej Agnieszki z młodszymi braćmi jej męża, protestującymi przeciwko integracyjnym działaniom księcia Władysława, a w podtekście odbierającym im dzielnice. Kronikarz tak ocenił jej stanowisko w tej sprawie: „jej mąż Władysław postąpił słusznie, że musiał tak postąpić i nie należy mu z tego powodu czynić wyrzutów. Albowiem państwo polskie można zachować i doprowadzić do rozkwitu jedynie przez zjednoczenie królestwa. A jego rozbicie, gdyby to mogli pojąć, będzie zgubne dla wszystkich”.

Niestety, młodsi książęta tego nie pojęli i doszło do bratobójczej wojny, do której zachęcała ich matka, księżna Salomea. W widocznym tle były także osobiste kompleksy księżnej matki. Wobec wysokiego pochodzenia Agnieszki koligacje hrabianki Bergu praktycznie się nie liczyły. Mimo to, a może dlatego, postanowiła walczyć.

REKLAMA

Pierwszą próbę deprecjonowania roli seniora podjęła właśnie księżna Salomea. Uderzyła w kompetencje związane ze sprawowaniem przez Władysława najwyższej władzy w Polsce. Zwołała mianowicie w 1141 roku w Łęczycy zjazd książąt juniorów i przychylnych im możnowładców, oczywiście z udziałem Ottona von Stuzelingena i kilku innych zakonników z Zwiefalten, na którym przeforsowała małżeństwo jednej ze swych córek, Agnieszki, z jednym z synów kijowskiego księcia Wsiewołoda II. Tym samym wyraźnie naruszyła ustalenia testamentu Bolesława Krzywoustego, według których za politykę zagraniczną Polski odpowiadać miał zawsze książę senior. Takie małżeństwa były przecież w tamtych czasach zawsze elementem polityki zagranicznej. Salomea jednak nie próbowała nawet konsultować tego mariażu z księciem Władysławem.

Wsiewołod II Olegowicz, książę kijowski (domena publiczna)

Ten zaś zareagował błyskawicznie. Natychmiast wymógł na księciu Wsiewołodzie odrzucenie oferty matrymonialnej przygotowanej przez księżnę. Co więcej, niezwłocznie zażądał od kijowskiego księcia ręki jego córki Zwienisławy dla swojego najstarszego syna Bolesława Wysokiego. Oczywiście szybko doszło do tego małżeństwa. Kijowski książę dzięki tym związkom rodzinnym stał się od tego momentu największym sojusznikiem polskiego księcia seniora w jego walkach z przyrodnimi braćmi. To był bardzo bolesny cios dla ambicji księżnej Salomei.

Wkrótce książę Władysław zadał jej jeszcze jeden, kto wie, czy nie boleśniejszy. W 1142 roku wojska księcia Wsiewołoda II dokonały łupieskiego wypadu na Mazowsze, dzielnicę należącą do najstarszego, ukochanego syna Salomei – księcia Bolesława Kędzierzawego. Równocześnie na Mazowsze wkroczyły wojska księcia seniora. Nie podejmowały jednak one żadnych działań przeciwko najazdowi kijowskiemu. Demonstrowały tylko swoją obecność do czasu, aż najeźdźcy zakończyli swoją łupieską wyprawę, nie nękani, co warto jeszcze podkreślić, również przez wojska mazowieckiego księcia, który przyjął ten najazd z pokorą, jako swego rodzaju karną ekspedycję zarządzoną przez księcia Władysława, a tylko wykonaną przez księcia kijowskiego.

Tekst jest fragmentem książki Andrzeja Zielińskiego „Żony, kochanki, damy, intrygantki. Niezwykłe kobiety u boku naszych władców”:

Andrzej Zieliński
„Żony, kochanki, damy, intrygantki. Niezwykłe kobiety u boku naszych władców”
cena:
36,00 zł
Okładka:
miękka
Liczba stron:
320
Format:
142 mm x 202 mm
ISBN:
978-83-8123-074-2

Stanowiło to swego rodzaju przywołanie do porządku Salomei i jej synów. Książę Władysław w niczym nie zmienił statusu swoich młodszych braci. Pokazał im tylko, kto tu jest seniorem i co od niego zależy. Zostało to przez nich właściwie odebrane. Na ponad dwa lata zapanował na polskich ziemiach względny spokój.

REKLAMA

Nie oznaczało to jednak, że księżna Salomea zaprzestała już walki z księciem seniorem. Toczyła ją nadal, tylko inaczej, bezkrwawo, w sposób bardziej wyrafinowany. Zaczęła bowiem zjednywać sobie polskie duchowieństwo poprzez fundowanie kościołów i klasztorów oraz obdarowywanie już istniejących. Klasztor w Zwiefalten zszedł wtedy na dalszy plan w jej hierarchii ważności, chociaż nadal płynęły tam z Polski, zmniejszone już wprawdzie, darowizny księżnej.

Barokowe wnętrza klasztoru w Zwiefalten (fot. Andreas Praefcke; Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0)

Jednocześnie jej dwór stał się miejscem tworzenia licznych intryg i pomówień wymierzonych już nie tylko przeciwko księciu Władysławowi, ale także jego żonie Agnieszce, z zarzutami zdrady małżeńskiej włącznie, co stało się nawet powodem oślepienia przez księcia seniora palatyna Piotra Własta, jednego z trzech kuratorów testamentu Bolesława Krzywoustego. Jak się później okazało, takie postępowanie przyniosło oczekiwany skutek.

Księżna Salomea nie doczekała się wprawdzie za swojego życia ostatecznych efektów tych intryganckich zabiegów, zmierzających do obalenia dotychczasowego seniora (zmarła 27 lipca 1144 roku), jednakże to, co zapoczątkowała, konsekwentnie kontynuowali jej synowie, doprowadzając do klątwy rzuconej na księcia Władysława przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Jakuba ze Żnina za posiłkowanie się w walce z braćmi wojskami sojusznika, księcia halickiego, wśród których znajdowały się także oddziały pogańskich Pieczyngów. Klątwa ta skutkowała wygnaniem z kraju najstarszego brata, dotychczasowego seniora.

Papież Eugeniusz III (domena publiczna)

Klątwę wprawdzie unieważnił potem papież Eugeniusz III, ale książę Władysław, mimo że odzyskał dla synów swoją dzielnicę, nigdy już do Polski, wbrew temu co napisał Jan Długosz, nie powrócił. Natomiast klątwa rzucona przez legata papieskiego Gwidona na Bolesława Kędzierzawego za utrudnianie powrotu księcia Władysława do Polski została jednak w naszym kraju, za pełną aprobatą wspomnianego już arcybiskupa gnieźnieńskiego Jakuba ze Żnina, bez żadnych kościelnych konsekwencji całkowicie przemilczana. Od tego momentu klątwy kościelne w Polsce zaczęły już tracić swoją niszczycielską moc. Zawsze można się było jakimś sposobem od nich uwolnić lub po prostu je zlekceważyć. Tak jak to czynili kilkaset lat później królowie Władysław Jagiełło i Kazimierz Jagiellończyk z klątwami, jakie na nich spadły za wojny z zakonem krzyżackim.

REKLAMA

Synowie księżnej Salomei, a później ich dzieci, doprowadzali do nieustannych wojen o senioralny tron krakowski, pełnych zdrad i skrytobójczych zamachów. Przez prawie dwieście lat rozdrabniali także swoje dzielnice, chcąc zapewnić książęce tytuły i domeny swojemu licznemu zazwyczaj potomstwu. Oczywiście tak powstałe księstewka również prowadziły ze sobą liczne bratobójcze wojny lub stawały się łatwym łupem zewnętrznych najeźdźców. Historia czasów rozbicia dzielnicowego obfitowała przecież w walki, zbrodnie, skrytobójstwa i otrucia, porwania, napady łupieskie, morderstwa – słowem wszystko to, co można było od razu przewidzieć już w momencie ustanawiania ustawy sukcesyjnej. Późniejsze wydarzenia przebiegały przecież niemal podręcznikowo.

Kazimierz II Sprawiedliwy (mal. Jan Matejko)

Do złamania idei senioratu doszło w 1180 roku, kiedy to na księcia seniora wybrano Kazimierza Sprawiedliwego, który wcale nie był wtedy najstarszym z książąt piastowskich. Od tego czasu trwały nieustające walki o książęcy tron krakowski. Główni lokatorzy Wawelu zmieniali się nawet po kilku miesiącach, a nawet niektórzy powracali tam wielokrotnie. Wprawdzie papież Innocenty III próbował pod groźbą klątwy zaprowadzić w Polsce ponownie seniorat w 1210 roku i mianował, wskutek skargi książąt śląskich, księciem seniorem władcę ziemi raciborskiej Mieszka Plątonogiego, syna Władysława Wygnańca, rzeczywiście zgodnie z testamentem uprawnionego do tego stanowiska, ale po roku, po śmierci tego księcia, wszystko znowu powróciło do stanu poprzedniego.

Ostatecznie idea senioratu, a tym samym podstawa testamentu Bolesława Krzywoustego, definitywnie przekreślona została w 1227 roku wraz ze śmiercią księcia Leszka Białego. Nikt odtąd nie czuwał już nad przestrzeganiem kolejności zapisanej w testamencie. Zresztą nie było to już możliwe do ustalenia. Ten stawał się księciem krakowskim, kto dysponował w danej chwili największą siłą militarną.

Koronacja Władysława Łokietka na króla krakowskiego nie doprowadziła do pełnego scalenia polskich ziem, którymi niegdyś władał Bolesław Krzywousty. Było zresztą już na to za późno. Niektórzy z dziedzicznych książąt przekazywali przecież swoje domeny (w razie bezdzietnej śmierci, przegranych działań wojennych lub po prostu sprzedaży) ościennym władcom. Czasem byli również przez nich siłą zmuszani do składania hołdów lennych.

Mapa Dolnego Śląska autorstwa Jonasa Scultetusa z 1645 r. (domena publiczna).

Inni zaś, jak na przykład książęta mazowieccy i niektórzy śląscy, po prostu nie uznawali jedynowładztwa Łokietka, a także późniejszych polskich królów zasiadających na Wawelu. Warto przypomnieć, że Mazowsze ostatecznie przyłączył przecież do Królestwa Polskiego król Zygmunt Stary, co stało się możliwe dopiero po wygaśnięciu męskiej linii mazowieckich Piastów, a Śląsk, także kiedyś piastowski, powrócił w końcu do Polski po siedmiuset latach, po zakończeniu II wojny światowej. Aż tylu wieków wymagało „naprawienie” testamentu Krzywoustego.

Księżna Salomea okazała się prawdziwą patriotką… swojej niemieckiej ojczyzny. Zrobiła dla niej w Polsce doprawdy bardzo dużo.

Tekst jest fragmentem książki Andrzeja Zielińskiego „Żony, kochanki, damy, intrygantki. Niezwykłe kobiety u boku naszych władców”:

Andrzej Zieliński
„Żony, kochanki, damy, intrygantki. Niezwykłe kobiety u boku naszych władców”
cena:
36,00 zł
Okładka:
miękka
Liczba stron:
320
Format:
142 mm x 202 mm
ISBN:
978-83-8123-074-2
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Andrzej Zieliński
Dziennikarz i historyk, autor licznych książek poświęconych zagadkowym epizodom historii Polski, w tym bestsellerowych „Skandalistów w koronach”.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone