Snorri – bard, który stworzył mityczną Skandynawię
Ten tekst jest fragmentem książki Torego Skeiego „Era wilka”.
1241
Przybyli przez bezludne, żółte mokradła niczym karawana przemierzająca pustynię. Grupa liczyła około trzydziestu mężczyzn na wytrzymałych kudłatych koniach, tak niskich, że stopy jeźdźców niemal wlekły się po ziemi. Jechali już długo przez przecinające wyżynny krajobraz doliny, nad sobą mając ptaki i milczące góry. Miejscem spotkania miała być posiadłość Sauðafell, leżąca na mokrej, porośniętej trawą równinie w objęciach fiordu na smaganym wiatrem zachodnim wybrzeżu Islandii. Gdy dotarli do celu, przywitał ich Snorri Sturluson.
Często się tak spotykali w jednej z wielu posiadłości należących do Snorriego lub pozostających pod jego zwierzchnością. Wieczorem, kiedy służba i towarzysze podróży grzali się i odpoczywali w budynkach Sauðafell, Snorri zebrał część przybyłych wokół siebie. Jeden z nich, Sturla Pórðarson, miał później opisać to spotkanie w sadze opowiadającej o jego rodzie i czasach. Był bratankiem Snorriego, jednym z wielu; należał do tych, którzy znali go najlepiej. Dorastał w domu Snorriego, a sam mistrz uczył go czytać, pisać i opowiadać.
Niewiele się od niego dowiadujemy, poznajemy ledwo kilka przebłysków z tego, co na pewno było długim wieczorem przy ogniu. Saga mówi, że siedzieli w domku znajdującym się na dziedzińcu. Właśnie przypłynęła łódź z Norwegii załadowana piwem, które przyniesiono do domu. Jakiś młody mężczyzna rozlał je do pucharów. Gdy na zewnątrz zapadał jesienny mrok, ludzie wymieniali się wiadomościami, układali plany i pili.
Był rok 1241, połowa września. Snorri liczył sobie wtedy sześćdziesiąt jeden lub sześćdziesiąt dwa lata, co w XIII wieku stanowiło bardziej imponujący wiek niż dzisiaj, wciąż jednak nie był na tyle stary, aby nie pozostało mu jeszcze wiele lat życia. Włosy miał posiwiałe, policzki rumiane i był gruby – postawny, jak na wodza przystało – za sprawą arystokratycznego życia oraz spożywania dużych ilości najlepszego jadła i napojów. Czytamy, że tamtego wieczoru był „bardzo wesoły”.
Ta ostatnia informacja zaskakuje. Nie tylko dlatego, że trzeźwe i minimalistyczne islandzkie sagi rodowe rzadko informują w ten sposób o nastrojach ludzi, ale również z tego powodu, że wszystko inne, co wiemy o sytuacji Snorriego w tym momencie jego życia, wskazuje, że nie miał wielu powodów do radości.
Zaledwie dwa tygodnie wcześniej stracił kobietę, z którą przeżył ostatnie lata. Zmarła z powodu choroby. Wiemy, że opłakiwał ją z głębi serca.
A jej śmierć była tylko jednym z wielu nieszczęść.
Rok wcześniej Snorri popełnił brzemienny w skutki błąd. Starając się zyskać jeszcze większą władzę i bogactwo, wplątał się w plan zamachu na króla Norwegii Håkona IV Håkonssona. Bunt stłumiono, a zamorscy współspiskowcy Snorriego zostali zabici, uciekli lub się poddali. Rola Snorriego w spisku została wykryta i właśnie miał ponieść tego konsekwencje. Król, silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej, otwarcie uważał go za zdrajcę i wroga. W ostatnim czasie kupił lojalność znaczących islandzkich mężów za obietnice przyszłych stanowisk. Pod królewską presją rozpadła się sieć powiązań, którą Snorri mozolnie budował wokół siebie przez całe życie. Nikt nie uważał już Snorriego za najważniejszego człowieka Islandii. Starzy rywale i dawni sojusznicy zjednoczyli się we wspólnym oporze, napędzanym przez mieszaninę zazdrości, politycznego oportunizmu oraz rozgoryczenia jego osławioną chciwością i wystawnym stylem życia. Nadchodziła nowa epoka, a rywale Snorriego byli nowymi ludźmi. Jego życie znalazło się w niebezpieczeństwie, na pewno o tym wiedział.
Gdy siedzieli przy piwie, Snorri wyciągnął dziwny list, który otrzymał kilka dni wcześniej. Skreślono go tzw. pismem żebraczym, rodzajem kodu pisanego runami, używanym czasami do przekazywania tajnych wiadomości. Snorri nie znał pisma żebraczego i bez powodzenia próbował odszyfrować, co tam napisano. Dał list towarzyszom. Pozostali też nie potrafili go przeczytać, ale zgadzali się, że list sprawia wrażenie ostrzeżenia, być może groźby.
A jednak bratanek pisze, że Snorri był bardzo wesoły. Czy śmiał się z ironii kryjącej się w ostrzeżeniu, którego nie dało się odszyfrować?
Następnego dnia Snorri towarzyszył mężczyznom, gdy opuszczali Sauðafell. Zwartą grupą jechali konno w głąb bezczasowego krajobrazu zachodniej Islandii przez czarny piasek, żółte ziemie i lodowate, płytkie rzeki, które ostrymi zakrętami płynęły ku morzu. Odpoczęli w innym gospodarstwie, zjedli wspólnie posiłek, a potem ich drogi się rozeszły. Grupa główna ruszyła w jedną stronę, a Snorri w drugą. Zabrawszy tylko sługę, udał się przez rozległą, złotą dolinę w kierunku swojego domu – posiadłości Reykholt.
Nigdy więcej go nie zobaczyli.
Reykholt leżało na niskim wzniesieniu, na łagodnie opadającym, zalesionym zboczu, z widokiem na spokojnie płynącą rzekę, otoczoną niewielkimi spłachetkami ziemi i pastwiskami dla krów i owiec. Odległość była na tyle nieduża, że Snorri prawdopodobnie dotarł do domu tego samego wieczoru.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Torego Skeiego „Era wilka” bezpośrednio pod tym linkiem!
Gospodarstwo należało do największych i bez wątpienia najkosztowniejszych na Islandii, miało zarówno imponować, jak i funkcjonować jako wygodne, luksusowe domostwo w tym surowym kraju. Wyglądało jak pomnik wyjątkowego statusu i charakteru swojego właściciela. Wiele lat wcześniej Snorri kazał je otoczyć murem wysokości kilku metrów, z torfu, ziemi i kamieni, na tyle długim i szerokim, że mogło na nim stanąć jednocześnie dwustu mężczyzn. Oprócz zwykłych bram w murze była też taka, którą opuszczało się i podnosiło, oraz wieża, tak że całe założenie przypominało skrzyżowanie dużego islandzkiego gospodarstwa i zameczku w rodzaju tych, w jakich mieszkali angielscy i francuscy arystokraci.
Z gorącego źródła znajdującego się o rzut kamieniem od muru unosiła się biała para o zapachu siarki. Poprzez pomysłową sieć podziemnych rur, być może inspirowaną arabskimi systemami do kąpieli i irygacji, źródło dostarczało naturalnie podgrzaną wodę do łaźni w obrębie murów oraz kamiennego basenu poza nimi, gdzie Snorri siadywał z przyjaciółmi.
Wewnątrz murów stały niczym w ciasno zabudowanej wiosce grupki dużych i małych budynków krytych torfowymi dachami; magazyny, kuchnia gospodarcza, kościół, dom z miejscami do spania i pracy dla całej niewielkiej społeczności – składającej się z parobków, księży i służby – i okazała sala paradna ozdobiona kilimami oraz innymi darami przywiezionymi przez Snorriego z podróży. Największe domy zbudowane były z bali z wielkich drzew, które nie rosły naturalnie na Islandii, lecz zostały ścięte i okrzesane w Norwegii i dużym kosztem przetransportowane przez morze.
Pośrodku kompleksu znajdowała się izba pisarska, mała pracownia z piórami, inkaustem i zbiorem książek. To właśnie tam Snorri pisał lub dyktował piśmiennym księżom swoje ociekające krwią dzieła o triumfach i klęskach bogów oraz ludzi.
Reykholt od dawna stanowiło prawdziwe centrum władzy religijnej, politycznej i gospodarczej, lecz Snorri w ciągu swego długiego życia uczynił je także wiodącym na Islandii świeckim ośrodkiem nauki. Było to miejsce wspaniałych przyjęć i uczonych studiów, podczas których spory o władzę, pieniądze i majątki zlewały się w naturalną całość z muzyką i opowiadaniem historii. W gospodarstwie stale mieszkała i pracowała grupa księży, którzy między innymi pomagali Snorriemu w zapisywaniu faktów i fikcji. Różnego rodzaju muzycy i artyści występujący przed publicznością przychodzili i odchodzili. Pod dachem Snorriego sypiali znamienici goście.
Jednak w ostatnich dniach życia Snorriego posiadłość była spokojnym miejscem, nie licząc obecności kilku służących i jednego czy dwóch księży. Pomimo groźnego listu, który otrzymał, gospodarz raczej się nie spodziewał, aby coś się miało wydarzyć. Gdy wrócił do domu, nie wyznaczył nikogo do pilnowania murów. Nikt nie zamknął na noc bram. Snorri spał w łóżku w izbie na piętrze dużego domu na środku dziedzińca. Nie wiedział, że jego wrogowie zebrali się w tajemnicy i ukryli na wyżynach. Ich zwiadowcy obserwowali gospodarstwo i ludzi w dolinie.
Wieczorem 22 września, w niedzielę, grupa składająca się z czterystu mężczyzn wjechała konno do doliny w miejscu położonym dalej na północ i zablokowała drogę, na wypadek gdyby ludzie Snorriego przybyli mu na ratunek. Przypadkiem był to dzień Świętego Maurycego, patrona mieczników i żołnierzy.
Następnego wieczoru inna grupa, licząca siedemdziesięciu zbrojnych, ruszyła konno ku Reykholt pod osłoną ciemności. Niepostrzeżenie podjechali aż pod mury, gdzie zeskoczyli z koni i niezatrzymywani przeszli przez otwarte bramy. Wielu z nich dobrze znało dziedziniec i różne budynki, ponieważ bywali tam wcześniej jako goście Snorriego. Intruzi zdecydowanym krokiem podeszli pod dom, w którym spał Snorri, i zaczęli szarpać drzwi wejściowe. Były one zamknięte od środka.
Snorriego na pewno obudziły odgłosy dochodzące z dworu. Jak na swój wiek musiał się poruszać nadzwyczaj szybko, bo w krótkim czasie, gdy intruzi wyważali drzwi, zdążył się wydostać z sypialni, zbiec po schodach i uciec z budynku innymi drzwiami. Przypuszczalnie był nagi lub ubrany w strój do spania.
Podczas gdy nieproszeni goście przetrząsali zabudowania, a służbę ogarniały dezorientacja i strach, stary, gruby mężczyzna niepostrzeżenie przekradł się do jednego ze stojących ściana w ścianę małych domów. W panujących w środku kompletnych ciemnościach wpadł na księdza, który posługiwał w znajdującym się w posiadłości kościele. Porozumiewali się szeptem.
Zaledwie kilka metrów dalej, po drugiej stronie ściany, wiły się kręcone schody wiodące w dół, do częściowo ukrytego korytarza biegnącego pod murem ku wolności. Snorri zbudował ten dom tak, aby móc przejść suchą stopą, chroniony przed wiatrem, do gorącego basenu. Ale nie skorzystał z tej drogi – starszy mężczyzna uciekający bez ciepłych ubrań nie przeżyłby długo zimną, jesienną nocą na Islandii. Zamiast tego wpełzł do używanej jako magazyn ciasnej piwnicy znajdującej się w połowie nad ziemią.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Torego Skeiego „Era wilka” bezpośrednio pod tym linkiem!
Siedział tam, gdy intruzi znaleźli księdza. Ze swej kryjówki pewnie słyszał toczącą się tuż nad jego głową rozmowę. Ksiądz, lojalnie, lecz nadaremno, starał się go uratować. Intruzi wezwali swojego przywódcę. Kiedy ten zapytał księdza, gdzie schował się Snorri, kapłan odpowiedział, że nigdzie go nie widział. Nie uwierzono mu, więc próbował negocjować. Powie, gdzie jest jego pan, jeżeli tylko wcześniej przysięgną, że oszczędzą życie Snorriego.
Nie wiemy, jak ksiądz ujawnił kryjówkę, ale to zrobił. Może rzucił okiem w stronę zejścia do piwnicy. Może poddał się lękowi przed śmiercią i wskazał ją napastnikom. W każdym razie znaleźli ją i pięciu mężczyzn zeszło w ciemność.
Gdy pierwszy z tej piątki podszedł do Snorriego z wyciągniętym mieczem, ten powiedział: „Nie zabijaj ostrzem!”. Było to piąte przykazanie, nie zabijaj, w formie używanej przez islandzkich księży w czasach Snorriego. „Zabij go! ” – powiedział jeden z mężczyzn. „Nie zabijaj ostrzem!” – powtórzył Snorri. Mężczyzna stojący na przedzie uderzył mieczem. Podszedł do niego drugi i uderzył po raz kolejny. Mówiono potem, że to pierwszy cios zadał śmiertelną ranę, od której Snorri się wykrwawił.
Wieść o śmierci Snorriego szybko obiegła całą Islandię. Ci, którzy byli tamtej nocy w Reykholt, zarówno zabójcy, jak i służba Snorriego, opowiadali własne historie o tym, jak to się stało. Później – może po kilku latach – bratanek Snorriego napisał swoją sagę. Przekazał to, co wiedział o ostatniej nocy stryja, szczegółowo i trzeźwo, bez ocen i komentarzy.
Opisując śmierć stryja, odtworzył też wieczór kilka dni przed tragedią, gdy siedzieli razem w izdebce na ciemnym dziedzińcu Sauðafell. To, co przekazał – łódź z Norwegii, picie piwa, zagadkowy list – musiało mieć dla niego szczególne znaczenie. To był ostatni wieczór, który spędzili razem.
Ironią losu można określić fakt, że Snorri zginął w ten właśnie sposób. Nie tylko dlatego, że taki zamożny człowiek jak on zmarł, w ciemnej piwnicy błagając o życie, lecz również z tego powodu, że padł ofiarą sił, na których studiowanie i opisywanie poświęcił dużą część życia. Nikt inny w jego czasach nie przedstawiał logiki władzy i przemocy z równą precyzją jak on.
Snorri praktykował szczególną, liczącą wówczas już kilka setek lat islandzką tradycję narracyjną, która zbierała, kultywowała i przekazywała dalej wiedzę o nordyckiej prahistorii. Był skaldem, dziedzicem islandzkich poetów nadwornych w służbie dawnych wikińskich królów, ludzi znajdujących się blisko władzy i opisujących ją za pomocą poezji. Snorri znał na pamięć setki starych utworów skaldycznych i potrafił opowiadać długie, skomplikowane historie o wydarzeniach z dawnych czasów, oczarowując nimi słuchaczy.
Jego wyjątkowy talent do snucia opowieści wiązał się z tym, że Snorri reprezentował sobą rzadkie połączenie popularnego polityka i utalentowanego pisarza. Wiedział, jak działają możni, bo sam był jednym z nich. Równolegle z pisaniem swoich dzieł przez dziesięciolecia dążył zdecydowanie i inteligentnie, według wszelkich zasad sztuki, do wpływów i bogactwa. Stał się najpotężniejszym przywódcą na Islandii, swego rodzaju niekoronowanym królem rodzinnej wyspy. Dzięki doświadczeniu umiał jak nikt inny uchwycić człowieczeństwo w polityce i politykę w człowieku.
Jego sagi królewskie były zarówno opowieściami o przeszłości, jak i podręcznikami do nauki ponadczasowej sztuki władzy. Snorriego zajmowało sprawowanie władzy na poziomie praktycznym – co działa, a co nie; wielkie zwycięstwa i wielkie błędy.
Szczególnie żywo interesowała go jedna historia wielkości i upadku. Historia kariery politycznej, która z perspektywy naszych czasów wydaje się uderzająco podobna do kariery Snorriego. Dzieje człowieka, który również chciał być potężniejszy niż ktokolwiek wcześniej w jego kraju, człowieka, który zawierał sojusze, z kim się dało, aby stworzyć wokół siebie sieć lojalnych ludzi, lecz podobnie jak Snorri zrażał innych swoim uporem i nienasyceniem. On także zrobił sobie wroga z króla Norwegii, jego władza też rozciągała się ponad morzami i górami, on także kupował lojalność obietnicami. On również popełnił błąd u szczytu kariery i zakończył życie kompletną klęską. On też zyskał nieśmiertelność.
To historia Olafa Haraldssona.
Do czasów Snorriego od bitwy pod Stiklestad żyło i umarło dziesięć pokoleń, a król, który zginął w owej bitwie, zdążył się przeobrazić w niezwykle silny symbol dla całego nordyckiego świata. Dla norweskiego rodu królewskiego „Święty Olaf” był wybitnym przodkiem legitymizującym prawo dynastii do tronu. Kościół uważał go za męczennika, który wyrwał Norwegów z objęć szatana, ofiarowując im chrześcijaństwo. Dla ludzi morza był dającym bezpieczeństwo patronem, który trzymał nad nimi chroniącą dłoń przy silnym wietrze. W oczach chłopów stanowił uosobienie wyobrażenia o dobrym królu, szlachetnej i wiecznej sile na wysokości, która ochrania ich jak dobry ojciec, broni dawnych praw, dba o porządek i sprawiedliwość między ludźmi.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Torego Skeiego „Era wilka” bezpośrednio pod tym linkiem!
Święty Olaf był obok Najświętszej Maryi Panny najpopularniejszym świętym krajów nordyckich, czczonym z wielkim zapałem przez mieszkańców całej Europy Północnej. Każdego roku rzesze pielgrzymów wędrowały na północ po kamienistych ścieżkach doliny Gudbrandsdalen i przez góry Dovre, aby dotrzeć do trumny ze świętymi szczątkami, stojącej na głównym ołtarzu w katedrze Nidaros. Olaf stał się eponimem dla wielkich posiadłości w Norwegii i Islandii, między innymi w Hvammur, gdzie dorastał Snorri. Olafowi poświęcano kościoły w Anglii i Fryzji, w Nowogrodzie i dalekim Konstantynopolu.
Kościelne opowieści o Olafie miały stanowić religijną inspirację. Mówiły o cudach czynionych przez świętego króla przepełnionego boską mocą. Jednak we mgle utkanej z wiary i nadziei, pełnej cudów i znaków, w XIII wieku żyły też pozostałości innej tradycji. Dawne wiersze skaldów, opowieści przekazywane przez dwieście lat z ust do ust oraz historyczne dzieła z XII wieku opowiadające o wojowniczym królu, który żył i umarł na tym świecie, był omylnym człowiekiem, niewątpliwie z krwi i kości, nie tylko dobrym i mądrym, lecz również zarozumiałym i nierozsądnym, ambitnym i brutalnym.
Los Olafa trudno zrozumieć i wytłumaczyć. Był królem, którego wypędził i zabił własny lud, dlatego na pewno sam zawinił swojemu upadkowi. Cisnące się na usta pytanie narodzone z tej zagmatwanej, paradoksalnej tradycji brzmiało, dlaczego i w jaki sposób nad wyraz ziemski wódz wikingów Olaf mógł stać się narzędziem Boga. Hagiografowie z XII wieku i dawniejsi autorzy sag próbowali rozwiązać ten problem, przedstawiając króla jako postać podobną Chrystusowi, która została złożona w ofierze przez własny lud i w ten sposób go zbawiła.
Jeśli chodzi o Snorriego, praca nad zrozumieniem najbardziej ikonicznego nordyckiego króla wydaje się jego trwającą przez całe życie obsesją, swego rodzaju życiowym projektem literackim. W młodości Snorri zgromadził i usystematyzował olbrzymie ilości wiedzy o świętym królu i jego czasach pochodzącej ze starszych dzieł historycznych, wciąż znanych utworów własnych skaldów Olafa, z opowieści starych ludzi, niezliczonych źródeł, które później uległy zniszczeniu.
Snorri nie podawał w wątpliwość opowieści hagiograficznych, ale nie takie kwestie stanowiły centrum jego zainteresowania. Bardziej ciekawiła go ziemska kariera Olafa niż niebiańska. Odrzucał część ugruntowanej tradycji dotyczącej cudów i czarów, które zapewne uważał za niemożliwe i które nie wpasowywały się w najbardziej interesujący go temat – gry między ludźmi. Duża część jego dzieł wskazuje, że Snorri próbował dociec, gdzie Olaf popełnił błąd, co zrobił źle. Czy był zbyt łagodny? Zbyt surowy? Jak mógł utracić wszystko, co zbudował? Tak samo jak inni autorzy sag Snorri dopełniał to, co wiedział i w co wierzył, tworzeniem i zgadywaniem, więc jego dzieła przybierały niemal formę fikcji literackiej. W ten sposób wiedza o przeszłości łączyła w sobie artyzm i logikę, tworząc kompletne opowieści, nadające się do zabawiania, kształcenia i wychowywania mieszkańców krajów nordyckich w XIII wieku.
Gdy Snorri w wieku czterdziestu lat po raz pierwszy popłynął do Norwegii, miał ze sobą swoje dzieło o królu Olafie. Była to jego pierwsza saga; praca nad nią zajęła mu wiele czasu. Ta saga jest najdłuższa ze wszystkich napisanych w średniowieczu, niezwykle szczegółowa jak na swoje czasy, niemal tak długa jak piętnaście sag Snorriego o innych królach łącznie. Zaprezentował ją na królewskim dworze, chwalono go tam i krytykowano i prawdopodobnie zachęcano do dalszego pisania.
Snorri podróżował przez królestwa Norwegii i Szwecji, na własne oczy oglądając ziemie, które dwieście lat wcześniej przemierzał Olaf ze swoimi ludźmi. Spotykał osoby, które opowiadały nieznane mu dotąd historie. Po powrocie na Islandię napisał nową, krótszą i poprawioną wersję sagi. Jest to ostatnia średniowieczna saga o Olafie, swego rodzaju dopełnienie opowieści o życiu i śmierci świętego króla. Dziś zalicza się ją do literackich majstersztyków Snorriego.
Po ukończeniu tej sagi uzupełnił ją krótszymi o królach żyjących przed Olafem i o tych, którzy nadeszli po nim, od zamierzchłej przeszłości, gdy na ziemi panował król bogów Odyn, po czasy na kilka lat przed własnymi narodzinami. Tak powstał zbiór sag królewskich, które znamy pod nazwą Heimskringla. Historie gładko przechodzą jedna w drugą, tworząc większą opowieść – opowieść o wybranej, prastarej świętej dynastii władców, która zjednoczyła królestwo i przekazała je swoim następcom.
To mit założycielski, na którym Norwegowie zbudowali swój kraj.