Szczepan Twardoch – „Ballada o pewnej panience” – recenzja i ocena

opublikowano: 2017-11-21 09:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Nową książkę Szczepana Twardocha otrzymujemy ostatnio co roku. Czy to aby nie próba odcinania kuponów od popularności śląskiego pisarza?
REKLAMA
Szczepan Twardoch
„Ballada o pewnej panience”
cena:
39,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Okładka:
broszurowa ze skrzydłami
Liczba stron:
320
Premiera:
październik 2017
Format:
143x205 mm
Format ebooków:
EPUB MOBI
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-06433-7

Twardoch nie zwalnia tempa. Kilka lat temu na łamach Histmaga recenzowałem „Wieczny Grunwald”. Ale jeszcze w 2010 r. ukazał się wybór publicystyki „Wyznania prowincjusza”, zaś rok później zbiór opowiadań „Tak jest dobrze”. W roku 2012 wydana została głośna „Morfina”, rok później Szczepan Twardoch został autorem książki... lifestyle’owej „Poradnik życia dla mężczyzn”. Wielkie sukcesy święciły kolejne powieści pisarza z Pilchowic: „Drach” z 2014 i „Król” z 2016, pomiędzy nimi zaś ukazał się tom eseistyki „Wieloryby i ćmy”. W roku bieżącym (kto przeczyta recenzowaną książkę, wnet zrozumie czemu użyłem akurat tego określenia) ukazały się wywiad-rzeka z Mamedem Khalidowem i omawiany zbiór opowiadań „Ballada o pewnej panience”.

„Ballada o pewnej panience” - Twardoch „nowy” i Twardoch „stary”

Co w ogóle robi Szczepan Twardoch i jego proza na Histmagu? Otóż dla śląskiego autora historia jest chętnie poruszanym tematem. Także historia alternatywna, by wspomnieć powieść „Sternberg” z wczesnego okresu twórczości. „Morfina”, którą wciąż uważam za najlepszą jak dotąd książkę Twardocha, przenosiła czytelników do okupowanej Warszawy i w gęstą sieć spisków snutą przez organizację Muszkieterowie. Wreszcie „Król”, tematyką (świat żydowskich gangsterów) i sposobem narracji (oniryczne wspomnienia głównego bohatera) kojarzący się trochę z „Dawno temu w Ameryce”, przenosił nas do Warszawy międzywojennej.

„Ballada o pewnej panience” to zbiór opowiadań, zresztą bardzo reprezentatywny dla obecnego stylu Twardocha. Równocześnie, ukazuje on pewną wewnętrzną spójność jaką charakteryzuje się jego twórczość, przy całym rozwoju, o którym była mowa. Znajdziemy tu zarówno materiał premierowy jak i teksty znane już wcześniej. Miejscami zresztą daje się wyczuć lekki powiew ducha „starego Twardocha”. Najsilniejszy może przy lekturze „Dwóch przemian Włodzimierza Kurczyka”, chyba najlepszego opowiadania tego pisarza, napisanego mniej więcej w tym samym czasie co „Wieczny Grunwald” i razem z tą powieścią zamykającego wczesny okres twórczości autora.

„Ballada o pewnej panience” - historia w służbie prozy

Wątki historyczne mamy w opowiadaniu tytułowym – realia przypominają trochę przedwojenną Warszawę z kart „Króla”, ale od razu widać, że coś jest nie tak. W powszechnym użyciu jest telewizja, podczas gdy w przedwojennej Polsce luksusową nowinką techniczną było radio. Okazuje się, że premierem jest Bogusław Miedziński, zaś Polska toczy wojnę z bolszewikami, nie pierwszą zresztą. Czyżby zawarty został postulowany przez Piotra Zychowicza pakt Ribbentrop-Beck?

REKLAMA

W jednej chwili przypominają alternatywne wizje historii z „Wiecznego Grunwaldu”. Takie szalone (w pozytywnym rozumieniu) eksperymenty intelektualne były czymś, co zauroczyło mnie we wczesnym pisarstwie Szczepana Twardocha – a to przecież opowiadanie jeszcze świeże. Także „Gerd”, choć napisany już w 2010 r., prezentuje wątki, które autor rozwijał potem w „Drachu”, na czele z kluczową dla fabuły rolą historii Śląska i Ślązaków oraz specyficzną wizję metafizyczną. Dzieje rodzinnej krainy Twardocha okazują się także ramą „Fabuły o Jakubie Bieli”.

„Tak jest dobrze”, opowiadanie tytułowe zbioru sprzed sześciu lat to z kolei wyraz „szpicbergeńskich” fascynacji autora, najdobitniej wyrażonych w „Zimnych wybrzeżach”. Wszystko to dowodzi, że choć twórczość Szczepana Twardocha możemy podzielić na różne etapy, to jednak istnieje między nimi intelektualna i emocjonalna ciągłość. Jednocześnie sporo jest opowiadań bardzo różnych od wcześniejszych dokonań Twardocha – mniej w nich intelektualnego trawienia czytelniczych fascynacji, a więcej życia codziennego i uczuciowego, cielesności i zmysłowości. To z kolei pokazuje, że pisarstwo śląskiego autora wciąż ewoluuje.

*

Komu można polecić „Balladę o pewnej panience”? Niewątpliwie Twardoch ma grono wielbicieli, którzy kupią każdą kolejną jego książkę, sam zresztą się do tego grona zaliczam. A czy jest to odpowiednia propozycja dla kogoś, kto dopiero chce poznać Twardocha? Przez pewien czas miałem wątpliwości. Zawsze przecież można sięgnąć po którąś z powieści, najlepiej „Morfinę”. Nowsze powieści autora „Króla” potrafią jednak być obszerne, co niektórych czytelników może odstraszać od zapoznania się z nimi. Natomiast „Ballada o pewnej panience” stanowi – jak już wspominałem – wybór krótkich form bardzo reprezentatywny dla obecnego etapu twórczości Ślązaka. Tak czy inaczej, polecam „Balladę o pewnej panience” wszystkim miłośnikom dobrej prozy. Nie tylko tej inspirowanej historią.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Michał Gadziński
Absolwent Instytutu Historycznego oraz Instytutu Nauk Politycznych UW. Interesuje się historią XIX i pierwszej połowy XX wieku. Pasjonat historii, kultury i polityki krajów anglosaskich.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone