„To nie będzie żadna sensacja!” Dyskusja nad projektem polsko-niemieckiego podręcznika do historii
Półtoragodzinna dyskusja nad podręcznikiem polsko-niemieckim odbyła się 19 września (sobota), w ostatnim dniu XVIII Powszechnego Zjazdu Historyków. Zainteresowanie było znaczące – pomimo jednoczesnego trwania kilku innych popularnych punktów programu, na Auli Dietrichów pojawiło się ponad 50 osób.
Spotkanie poprowadzili dwaj współprzewodniczący Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej – prof. Robert Traba, dyrektor Centrum Badań Historycznych Polskiej Akademii Nauk w Berlinie, oraz prof. Michael Müller, wykładowca historii Europy Wschodniej na Uniwersytecie w Halle.
Na początku spotkania prof. Traba przedstawił podstawowe informacje na temat harmonogramu prac i przewidywanej formy podręcznika: w grudniu tego roku chcemy zakończyć pierwszy etap przygotowań – sporządzanie tak zwanych zeszytów zobowiązań. Podręcznik będzie trzytomowy, dlatego do każdego tomu musimy przygotować osobny zeszyt. Współpracujący z nami dydaktycy i historycy określą zasadnicze treści, które powinny znaleźć się w poszczególnych tomach. Pracujemy w trzech „kwartetach”, choć w praktyce są to większe zespoły.
Prof. Müller podkreślił znaczenie długiej współpracy dwustronnej, która umożliwia teraz podjęcie tak trudnego projektu – Wspólna komisja działa od lat 70. XX wieku i posiada zdecydowanie najwięcej doświadczenia, jeśli chodzi o dyskusję o stosunkach polsko-niemieckich na płaszczyźnie historycznej – mówił. – Było oczywiste, że właśnie nasza komisja podejmie się realizacji tej inicjatywy. Rozmawialiśmy od lat o stworzeniu normalnego podręcznika szkolnego, a nie jedynie materiałów uzupełniających i źródłowych, których dotąd wydaliśmy już ponad 20 tomów. Jeśli chodzi o jakość komunikacji, o kontakty dwustronne między nami, to byliśmy w stanie rozpocząć wskazany projekt 10 lat temu. Na szczeblu naukowym zdecydowanie nie ma problemów, nie ma wielkich punktów sporu. Problemy były i są na poziomie realizacji.
Niemiecki naukowiec podkreślił, że wprawdzie robocza grupa ekspertów powstała w oparciu o komisję, ale nie tylko członkowie komisji biorą udział w jej pracach. _ Jest to grupa otwarta, pracująca społecznie. Realizujemy projekt ciekawy dla nas intelektualnie i politycznie, w szerokim sensie tego słowa. Robimy to by osiągnąć coś więcej w stosunkach polsko-niemieckich_ – tłumaczył Müller.
Profesor Uniwersytetu w Halle starał się także obalić mit, jakoby podręcznik tworzono za zamkniętymi drzwiami. Nie jest to projekt opracowywany w tajemnicy. Po prostu najpierw chcieliśmy wykonać pracę ekspertów, a dopiero następnie rozpocząć dyskusję w szerszym gronie – mówił.
Szybko prelegenci doszli do podstawowego tematu: czym ma być podręcznik polsko-niemiecki, jakie ma zawierać elementy i gdzie ma być wykorzystywany. Kiedy na początku prac publicznie stwierdziłem, że nie będzie to podręcznik polski czy niemiecki, ale europejski to opatrznie to zrozumiano. Twierdzono, że w takim razie mamy na celu wyeliminowanie historii narodowej – kontynuował Müller. – Chodzi tymczasem o coś zupełnie innego. Jestem przekonany, że każdy dobry podręcznik powinien przedstawiać szeroki europejski kontekst wydarzeń i prezentować wpływ faktów międzynarodowych na problemy narodowe.
To nie jest podręcznik dla mieszkańców pogranicza, nie tylko dla nich – podkreślił niemiecki przewodniczący komisji. – Ponieważ ma to być w podręcznik europejski, a nie bilateralny, to jesteśmy przekonani, że będzie można go używać w roli głównego, podstawowego podręcznika do historii w szkołach w całej Polsce i w całych Niemczech.
Wypowiedź prof. Müllera uzupełnił prof. Robert Traba. Często mam wrażenie, że oczekiwanie na ten podręcznik jest oczekiwaniem na sensację. Po pierwsze – to nie będzie sensacja. To będzie bardzo mało sensacyjna publikacja, choć jej przygotowanie wymaga oczywiście wielu spotkań, czasu i starań. Pewnym przykładem jest dla nas podręcznik niemiecko-francuski, tyle że my konfrontujemy się z odmienną materią. Tamten podręcznik był projektem pionierskim, w dużym stopniu stanowił efekt działania spontanicznego. My musimy, i jest to dużo trudniejsze zadanie, przygotować podręcznik w sposób znacznie bardziej systematyczny. Nie mamy tego pozytywnego balastu inicjacji – mówił dyrektor CBH PAN w Berlinie.
Także w dalszej wypowiedzi prof. Traba odwoływał się do kontrowersyjnego projektu niemiecko-francuskiego. Zaczynamy nasz podręcznik inaczej, niż w przypadku podręcznika niemiecko-francuskiego. Nie zaczynamy go od końca. Pierwszy tom tamtego podręcznika dotyczył historii najnowszej, a dopiero kolejny wcześniejszych dziejów. Nie jest tak, że uciekamy od problematycznych kwestii i dlatego zaczynamy nasz podręcznik zgodnie z chronologią. Po prostu to nie jest podręcznik dla liceum, ale projekt mający pokrywać cały program nauczania – w przypadku polskich szkół od 1 klasy gimnazjum do 1 klasy liceum. Chcemy dać nauczycielom szansę wyboru. Jeśli przygotujemy pierwszy tom i zapowiemy wydanie kolejnych, nauczyciel będzie mógł wybrać naszą publikację, wiedząc że umożliwimy mu kontynuację nauczania w oparciu o ten sam zestaw podręczników.
Prof. Traba zaznaczył też pozytywne skutki płynące z rozpoczęcia podręcznika od średniowiecza. Umożliwia to omówienie pojęć-fenomenów, ważnych również dla znacznie późniejszej historii, takich jak Rzesza czy Rzeczpospolita.
Szczególnym impulsem dla poszukiwań odmiennej formy narracji niż w podręczniku francusko-niemieckim jest asymetria między państwem niemieckim i polskim charakterystyczna dla naszej wspólnej historii – dodał na koniec Traba, odwołując się tak do relacji w czasach średniowiecznych, jak i do XIX wieku, gdy Niemcy były u szczytu potęgi, a Polska nie istniała – Dzięki temu łatwiej nam będzie uniknąć podstawowego błędu, zarzucanego podręcznikowi niemiecko-francuskiemu. W odniesieniu do niego mówiono, że jest to pozycja francusko- i niemieckocentryczna, nie zaś europejska.
Dyskusja
Drugą część spotkania zajęła właściwa dyskusja, w której udział wzięli obecni na sali historycy, w tym uznani specjaliści. Przytoczmy kilka z padających pytań i komentarzy. Jako pierwszy wypowiedział się prof. Andrzej Paczkowski, wskazujący na wymagające wyjaśnienia wątpliwości co do formuły podręcznika. Czy tu chodzi o treść uzupełniającą? Przecież w programach nauczania w Niemczech nie ma historii Polski, tak samo jak w Polsce – historii Niemiec. W efekcie, czy planowana publikacja nie przybierze formy podręcznika do historii relacji polsko-niemieckich? – pytał.
Próby odpowiedzi na pytanie podjął się prof. Müller. Jak sądzę, zmienia się w ogóle podejście do tego, co jest ważne w historii i w jej nauczaniu. Ten podział na historię narodową i powszechną, ten tradycyjny paradygmat, w Niemczech już nie obowiązuje. Mogę podać tu jako przykład podstawy programowe w Brandenburgii czy Saksonii-Anhalt, gdzie wymaga się, by kluczowe problemy historii Niemiec i Europy były przedstawiane w sposób porównawczy. Np. problem industrializacji jest prezentowany na przykładzie Zagłębia Ruhry, ale też Śląska czy Donbasu. Ta sama metoda odnosi się np. do ruchów narodowych w XIX wieku – obok niemieckiego, omawia się także nacjonalizm polski, w kontekście problemu asymetrii w stosunkach między narodami – wyjaśniał. Jego wypowiedź uzupełnił prof. Traba. Gdyby okazało się, że stworzymy podręcznik pomocniczy, to byłaby to porażka. To powinien być normalny, podstawowy podręcznik. Będziemy się natomiast starać, by zawarte w nim przykłady odnosiły się oczywiście nie wyłącznie, ale w dużej mierze do doświadczeń polsko-niemieckich. To ma być wszelako standardowy podręcznik, konkurencyjny wobec innych dostępnych na rynku i używanych w polskich szkołach.
Kolejne pytanie zadał dr Rimantas Miknys, dyrektor Litewskiego Instytutu Historii w Wilnie. Zapytał on o obecność w podręczniku wątków wykraczających poza relacje polsko-niemieckie: Wielkiego Księstwa Litewskiego, czynnika białoruskiego czy litewskiego. Odpowiadając, prof. Müller podkreślił, że celem jest ukazanie uczniom różnorodności omawianych zjawisk, chociażby ruchów narodowych, które posiadały odmienne stadia, cele, formy działania. Naświetlenie przykładów innych narodów pozwoli uniknąć zakłamania narracji. Ich uwzględnienie to nie jakiś dodatek, ale konieczny element struktury podręcznika – podkreślił.
Prof. Włodzimierz Stępiński z Uniwersytetu Szczecińskiego odwołał się do kilku dotychczasowych publikacji niemieckich poświęconych historii Polski, zaznaczając że brakowało w nich naświetlenia wpływu I wojny światowej na świadomość Polaków i na ich antyniemieckość. Zdaniem Stępińskiego w książkach niemieckich pisze się o niemieckich zbrodniach podczas II wojny światowej, ale barbarzyństwo związane z I wojną, następująca wówczas walka z polskością, są pomijane.
Mimo wielu krytycznych uwag, które pod adresem niemieckiej czy polskiej historiografii można stawiać, należy dostrzec, że mamy do czynienia z fenomenem na skalę europejską, jeśli chodzi o bilateralne kontakty historyczne – odpowiadał prof. Traba. – Nie ma państw tak obciążonych balastem historii, a starających się z dziejowego uwikłania wychodzić poprzez konstruktywne projekty. Istnieje jednak, rzecz jasna, całe pole niezagospodarowanych badań podstawowych.
Dyrektor CBH PAN w Berlinie zwrócił też uwagę na ciekawy wątek różnicy w zainteresowaniu wspólnym podręcznikiem. Po naszej majowej konferencji prasowej każdy polski dziennik, od „Trybuny” po „Nasz Dziennik”, pisał o tym, jak kontrowersyjny projekt realizujemy. W Niemczech media w ogóle tego tematu nie podjęły.
Prof. Leonid Zaszkilniak z Lwowa przypomniał, że oprócz polsko-niemieckiej działa także polsko-ukraińska komisja podręcznikowa. Przede wszystkim zadał jednak pytanie, które często przewija się w dyskusjach nad wspólnymi podręcznikami. Czy celem twórców projektu jest uzgadnianie jednego stanowiska w kontrowersyjnych kwestiach, czy też prezentacja różnych, odmiennych wśród historyków z dwóch krajów, poglądów?
Dla nas, historyków, sprawy konfrontacyjne to dobrodziejstwo – odparł prof. Traba. – One stwarzają przestrzeń dialogu. Zapewniam natomiast, że nie będziemy próbować sprowadzać pojawiających się problemów do wspólnego mianownika. To byłoby wypaczaniem historii. Traba wskazał na kilka przykładów terminologicznych czy wręcz semantycznych – całkowicie różnego rozumienia np. „wypędzeń” albo „wysiedleń” przez Polaków i Niemców. Kilka słów od siebie dodał prof. Müller, podkreślający znaczenie odejścia od nacjonalistycznej, narodowej narracji. Dobrze, że dziś nie mówi się już o kolonizacji niemieckiej w średniowieczu, ale prawidłowo – o kolonizacji na prawie niemieckim – przytoczył jeden z przykładów. Nawet kiedy fachowcy się dogadają, pozostaną różnice na poziomie doświadczeń i pamięci zbiorowej. Różne będą wzorce pamięci, różne interpretacje. To trzeba pokazać – dodał Müller.
Wśród kolejnych pytań przewinęła się m.in. kwestia rozłożenia akcentów w podręczniku. Koordynatorzy projektu przyznali, że ogólnie aspekty ekonomiczno-społeczne, a szczególnie kulturowe będą odgrywać większą rolę niż dotąd. Pewną konsternację wywołało z kolei pytanie młodego politologa Przemysława Naruszewicza, wskazującego, że odejście od podziału na historię narodową i powszechną wiąże się z politycznymi, koniunkturalnymi celami. Czy czasem nie stoi za tym polityczne zapotrzebowanie takich organizacji jak UE? Czy nie chodzi o wyparcie polityki narodowej przez „politykę historyczną UE”?
Na pytanie, z pełną powagą, odpowiedział prof. Müller. W Niemczech nie było nigdy tego podziału, dawniej była tylko historia narodowa. W rzeczywistości nie da się natomiast uczyć prawdziwych dziejów poprzez historię narodową. Nie można skupiać się na historii narodowej w tym sensie, że wszystko tłumaczy się tym, co dzieje się na danym terytorium. Jestem zdania, że większość historyków nadal popełnia błąd, definiując najpierw terytorium, a dopiero potem problematykę. Można wspomnieć np. o oświeceniu, które na pewno, wbrew dawniejszym, niemieckim twierdzeniem, nie było fenomenem narodowym. – wyjaśniał. Na koniec odniósł się do meritum: Nie wierzę w to, że powstanie świadomość historyczna Europejczyków. Nie ma tego i nie będzie jeszcze przynajmniej przez kilka pokoleń. Zresztą, nie ma nawet czegoś takiego, jak ogólna historia Europy. Wszystko, co się działo dotyczyło albo części Europy, albo sięgało poza granice kontynentu.
Na sam koniec do tematu odniósł się jeszcze prof. Traba. Historia nie ma nauczyć wąsko rozumianego patriotyzmu, ale rozumienia dziejów. A to wymaga wyzwolenia się z jeszcze XIX-wiecznego paradygmatu jednej właściwej historii narodowej. Kwitując swoje wystąpienie polski historyk odniósł się do tematu kontrowersyjnego i wciąż aktualnego w debacie publicznej – to co mnie irytuje od początku zjazdu, to że niezwykle wiele razy wspominano o Katyniu, ale ani razu nie próbowano obalić mitu wyjątkowości i wyłączności ofiary polskiej. Mówiono o Katyniu, a nie o systemie represji sowieckich wobec szeregu narodów, którego manifestacją był Katyń. Planowany podręcznik, mimo że jest to projekt polsko-niemiecki, a nie wielonarodowy, ma pozwalać patrzyć na problemy szerzej, przez pryzmat porównawczy.
Jak zapowiedzieli przewodniczący Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej publiczna debata nad przygotowywanym podręcznikiem ma ruszyć już w marcu przyszłego roku.
Zobacz też
- Pozostałe materiały poświęcone XVIII Powszechnemu Zjazdowi Historyków Polskich
- Wywiady, w których poruszany był temat polsko-niemieckiego podręcznika do historii:
- Rosja jest biegunem pozbawionym magnetyzmu – wywiad z dr. Sławomirem Dębskim
- Dyskusja jest krokiem do przodu! Z dr. Janem Gancewskim o XVIII PZHP