Tom Hickman – „Boskie przyrodzenie. Historia penisa” – recenzja i ocena

opublikowano: 2014-11-08 21:02
wolna licencja
poleć artykuł:
Do wyboru, do koloru, a każdy sprawia wiele problemów i dźwiga na sobie tysiącletnie dzieje wielkiej walki. A mowa tu o nie byle jakim starciu, ponieważ balansujący na granicy miłości i nienawiści związek mężczyzn z ich penisami to prawdziwy komediodramat – a także fabuła przezabawnej i edukacyjnej książki Toma Hickmana „Boskie przyrodzenie”.
REKLAMA
Tom Hickman
Boskie przyrodzenie. Historia penisa
nasza ocena:
8/10
cena:
34,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Czarne
Rok wydania:
2014
Okładka:
miękka
Liczba stron:
224
ISBN:
978-83-7536-695-2

Mimo tematyki, która u wielu osób może budzić dyskomfort, książkę Hickmana czyta się znakomicie. Jest pełna soczystych anegdot, które na szczęście nie zaburzają doskonale zbudowanej struktury całości. Czyta się ją bardzo szybko, a mimo to wywód Hickmana nie traci na swojej wartości – uwaga! – edukacyjnej.

Penisem – jak dowodzi autor – interesują się wszyscy i od zawsze. Emocjonalna więź każdego mężczyzny z jego „mniejszym odpowiednikiem” to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Od starożytności do dnia dzisiejszego ewoluowały teorie o penisie oraz jego znaczeniu we współczesnym społeczeństwie, a głowy nad nim pochylały największe umysły każdej z epok. Wśród badaczy penisów był między innymi sam Leonardo da Vinci, nic więc dziwnego, że napisanie książki o organie determinującym bieg dziejów wydaje się więcej niż uzasadnione.

Dychotomiczna natura mężczyzny, która służy Hickmanowi do rozpoczęcia historii penisa, jest tutaj najważniejsza. Bo już nie chodzi o seks, władzę i pieniądze. Chodzi o to, że wbrew pozorom jest jedna „osoba”, z którą mężczyzna musi się liczyć i od której nie może wymagać bezwzględnego posłuszeństwa. Więc – drogie panie – czas raz na zawsze ocknąć się ze złudzeń i nie zakładać, że kierownikiem fabryki jest tutaj żona i teściowa. Co to, to nie!

Przeczytaj:

Jak przekonuje Hickman, penis to nie tylko jeden z miliardów przedstawicieli swojego gatunku. Każdy jest inny, nie tylko pod względem kolorów i wielkości, ale też odchylenia oraz sposobów zachowania. Bo każdy penis posiada swoją własną osobowość, nad którą „właściciel” nie do końca panuje.

Od zarania cywilizacji człowiekowi towarzyszyły rożne wierzenia, a w wielu z nich męskie przyrodzenie odgrywało niebagatelną rolę. Jego wielkość, a także proporcje do reszty ciała służyły wróżbom na temat przyszłości właściciela, jego bogactwa oraz szczęścia małżeńskiego. W zależności od epoki posiadanie małego lub dużego penisa miało zwiastować powodzenie – lub same nieszczęścia. Odpowiedni penis mógł również przysłużyć się wytypowaniu na króla wspólnoty.

Czas wierzeń i bajań rozwiały dopiero lata po II wojnie światowej, kiedy to amerykańscy naukowcy zabrali się do rzeczy z całą fachowością. Większość mitów została obalona, dowiedziono jednak ostatecznie, że męski organ oscyluje w granicach piętnastu centymetrów. Potwierdzone zostały również często podważane różnice między rasami. Członki czarnych mężczyzn rzeczywiście są statystycznie największe, ale przeważającą w Polsce rasę białą niech pociesza fakt, że stawkę zamykają Azjaci.

REKLAMA

W ten sposób Hickman przechodzi w swojej książce do najważniejszego, nurtującego mężczyzn od zarania dziejów pytania. Czy rozmiar ma znaczenie? Panowie i panie nawzajem zapewniają się, że nie ma, ale odnalezienie przedstawiciela obojętnie której płci, który powie to z całym przekonaniem, może być trudne. Niezależnie od wyników badań naukowych, które dawno orzekły, że rozmiar znaczenie ma znikome, panowie od wieków próbują poprawić naturę. Hickman poświęca w swojej książce osobne miejsce próbom, które mężczyźni od stuleci podejmują, aby powiększyć swojego „przyjaciela” – wzdłuż i wszerz.

Według autora kompleksy mężczyzn na temat swojego przyrodzenia wynikają nie tylko z przełożenia na relacje z kobietami, ale też z ogólnego założenia, że występuje pewna korelacja między tym, co w spodniach, a tym, co na koncie. Sukces łóżkowy ściśle wiąże się w psychice mężczyzn z sukcesami zawodowymi, dlatego warto się zastanowić nad tym, co w takim razie penis ma wspólnego na przykład z polityką i kulisami władzy.

Jak przekonuje Hickman – wszystko, co polityczne, jest warunkowane przez męskie penisy. Może mamy do czynienia z daleko idącym uproszczeniem, a może nie. Skracając tylko odrobinę tok myślowy autora, dostajemy prostą zależność – mężczyzna zadowolony ze swojego życia seksualnego odczuwa zadowolenie także w każdej innej sferze, jest bardziej pewny siebie i władczy. A te ostatnie cechy w politycznej walce są niezbędne.

Hickman przekonuje nas więc, że – niezależnie od czasów i kultury – to jednak nie pieniądz rządzi tym smutnym światem.

Napisana lekkim, pełnym humoru językiem książka Hickmana to wielowiekowa historia męskich kompleksów i narcystycznych zachowań. Wbrew pozorom po jej przeczytaniu dochodzimy do wniosku, że jednak nie penis jest w niej najważniejszy, ale wpływ wyglądu i postrzegania siebie na wszystkie dziedziny życia. Tak po prostu.

Redakcja i korekta: Agnieszka Leszkowicz

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Marta Hołowaty
Studentka II roku SUM na kierunkach krytyka literacka oraz dziennikarstwo i komunikacja społeczna na Uniwersytecie Jagiellońskim. Recenzent książek, filmów oraz seriali. Interesuje się historią Żydów w Polsce, kulturowym dziedzictwem Małopolski oraz literaturą okresu PRL-u. Zagorzała fanka seriali kryminalnych.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone