Tomasz Szmid – „Pierwsza bitwa Gromiego” – recenzja i ocena
Tomasz Szmid – „Pierwsza bitwa Gromiego” – recenzja i ocena
Recenzowana książka jest pierwszym tomem trylogii poświęconej legendarnej formacji, jaką była husaria, a zarazem zaproszeniem do świata, w którym rycerski etos przeplata się z politycznymi intrygami, a barokowy przepych sąsiaduje z krwawym znojem pól bitewnych. Głównym bohaterem powieści nie jest bowiem magnat, syn hetmana czy zaprawiony w bojach towarzysz pancerny. Jest nim Gromi, a właściwie Gromisław z Białej Wsi – postać, która od pierwszych stron budzi sympatię swoją autentycznością. To skromny, wrażliwy i pracowity chłopiec, którego pozycja społeczna teoretycznie nie daje żadnych szans na wielką karierę wojskową. Gromi, mimo swego chłopskiego pochodzenia, nosi w sercu marzenie, które wydaje się niemożliwe do spełnienia: pragnie służby w legendarnej, „skrzydlatej” husarii.
Szmid kreśli portret bohatera w sposób, dzięki któremu młody czytelnik może łatwo się z nim utożsamić. Gromisław nie jest superbohaterem bez skazy; jest człowiekiem z krwi i kości, który musi mierzyć się nie tylko z wrogami ojczyzny, ale przede wszystkim z ograniczeniami własnego losu i uprzedzeniami klasowymi epoki. Na kartach książki ukazana jest jego wzruszająca, a momentami wręcz chwytająca za gardło walka o to, by przybliżyć się do spełnienia marzeń.
Jak autor zwraca uwagę już na wstępie, „Pierwsza bitwa Gromiego” jest przede wszystkim powieścią przygodową. Szmid uczciwie stawia sprawę: to beletrystyka mająca bawić i wciągać. I z tego zadania wywiązuje się znakomicie. Dlatego też w niniejszej recenzji nie będę skupiać się na aptekarskim wyliczaniu detali historycznego obrazu czy ewentualnych uproszczeniach, lecz na samej narracji.
Akcja toczy się szybko i dynamicznie, nie pozwalając czytelnikowi na chwilę nudy. Losy Gromiego to pasmo zapierających dech w piersiach przygód, które rzucają go w sam środek wojennej zawieruchy. Autor potrafi budować napięcie, a kolejne zwroty akcji sprawiają, że trudno oderwać się od lektury. Co istotne, postaci i wydarzenia historyczne opisane są w książce ze swada, a zarazem bardzo realistycznie. Nie ma tu papierowych figur; nawet epizodyczni bohaterowie wydają się żywi, a tło historyczne, choć traktowane służebnie wobec fabuły, jest nakreślone z dbałością o klimat epoki.
Warto zwrócić uwagę na warstwę opisową. Szmid nie stroni od malowania słowem, co jest szczególnie widoczne w partiach dotyczących geografii. Wzmianki topograficzne, na przykład te dotyczące Kaukazu czy odległych rubieży, na które trafiają bohaterowie, są zaprezentowane w sposób plastyczny. Opisy te jak najbardziej ułatwiają młodemu czytelnikowi, który być może nie zna mapy XVII-wiecznego świata, lepsze wyobrażenie akcji i umiejscowienie wydarzeń w przestrzeni.
Od strony technicznej i redakcyjnej książka prezentuje się solidnie. Została wydana przyzwoicie przez wydawnictwo Novae Res. Szata graficzna jest poprawna i adekwatna do treści, przyciągając wzrok, bez nadmiernych ozdobników. Jednak to, co zasługuje na największą pochwałę w kontekście formy, to struktura narracji.
Konstrukcja książki sprzyja młodemu czytelnikowi, a także temu nieco starszemu, „zabieganemu”, który na lekturę może poświęcić jedynie krótkie chwile w ciągu dnia. Treść została podzielona na 29 krótkich, zwartych rozdziałów. Jest to zabieg praktyczny – książka idealnie nadaje się do czytania w komunikacji miejskiej, podczas przerwy w szkole czy w poczekalni. Krótkie formy rozdziałów dynamizują odbiór i pozwalają na „dawkowanie” napięcia bez konieczności przerywania wątku w połowie sceny.
Język powieści to kolejny atut. Jest on przyjemny dla młodego czytelnika, wystarczająco stylizowany, by oddać ducha epoki, ale na tyle nowoczesny i komunikatywny, by nie tworzyć bariery poznawczej. Szmid unika przesadnych archaizmów, które mogłyby zniechęcić nastolatków, stawiając na płynność i zrozumiałość przekazu, co w literaturze młodzieżowej o tematyce historycznej jest kluczem do sukcesu.
„Pierwsza bitwa Gromiego” to nie tylko opowieść o jednostce. To także panorama początku upadku Rzeczpospolitej, czasów, gdy potęga militarna wciąż budziła respekt, ale fundamenty państwa zaczynały już pękać. Książka otwiera epicką sagę o husarii, formacji, która stała się symbolem polskiej dumy narodowej. Temat ten jest po prostu „fajny” w najlepszym tego słowa znaczeniu – nośny, widowiskowy i wciąż działający na wyobraźnię. Szmid wykorzystuje ten potencjał, zabierając nas w podróż do świata, który bezpowrotnie przeminął, ale dzięki literaturze może ożyć na nowo.
Widzimy tu zderzenie marzeń z brutalną rzeczywistością. Wojna w ujęciu Szmida to nie tylko parady i lśniące zbroje, ale także pot, krew, strach i cierpienie. Dzięki perspektywie Gromisława – chłopca wrażliwego – obraz ten zyskuje na głębi.
Jeśli szukacie książki, która pozwoli Wam oderwać się od codzienności i przenieść na Dzikie Pola lub kaukaskie bezdroża, a jednocześnie nie przytłoczy Was ciężarem historycznych dat praca Szmida będzie strzałem w dziesiątkę. Zobaczcie wielką historię oczami skromnego chłopca, którego los rzucił w sam środek wojennej zawieruchy, i przekonajcie się, czy marzenia chłopa o husarskich skrzydłach mają szansę wzlecieć ponad podziały stanowe XVII-wiecznej Europy. Zachęcam do lektury.
