Wikingowie zdobyli sławę, bo stykali się z innymi ludami i brali co chcieli

opublikowano: 2017-07-02 19:51
wolna licencja
poleć artykuł:
Jak naukowiec bierze się za powieść historyczną? Kim byli „węglożercy” i „tarczowniczki”? Dlaczego kontakty wikingów i Bizancjum dają duże możliwości tworzenia ciekawych opowieści? Te i inne pytania zadaliśmy Łukaszowi Malinowskiemu, autorowi dwutomowej powieści „Skald. Wężowy język”.
REKLAMA

Zobacz też: Wikingowie i początki ich wypraw w VIII-IX w. – prawda i mity

Tomasz Leszkowicz: W jaki sposób (i kiedy?) zainteresował się Pan tematyką wikińską?

Łukasz Malinowski: Pierwsze zainteresowanie było czysto naukowe. Zacząłem się nimi zajmować na studiach magisterskich (historia, Uniwersytet Jagielloński), a potem zaspakajałem swoją ciekawość na studiach doktoranckich (UJ), odbywanych częściowo na Uniwersytecie w Oslo. Sama realizacja tego pędu do wiedzy wyglądała bardzo prosto – czytałem źródła i całą literaturę naukową, jaka wpadła mi w ręce. Dopiero podczas pisania pracy doktorskiej naszła mnie myśl, że mógłbym spopularyzować tych wikingów w opowiadaniach lub w powieści historycznej. Kiedy więc obroniłem doktorat, wziąłem się do pisania Skalda.

Łukasz Malinowski – historyk i pisarz, w 2010 roku obronił na Uniwersytecie Jagiellońskim doktorat o historii średniowiecznej Skandynawii. Autor cyklu powieściowego o Skaldzie Ainarze: „Skald. Karmiciel kruków”, „Skald. Kowal słów” (tom I-II) oraz „Skald. Wężowy język” (tom I-II). Wydał także książkę „Berserker i ulfhednar w historii, mitach i legendach” oraz przełożył sagę o Viga-Glumie (fot. Rekografia).

T.L.: Jakim typem bohatera jest Skald? Czy można powiedzieć, że jest „archetypicznym” wikingiem?

Ł.M.: Ainar ma wiele cech mieszkańca ówczesnej Skandynawii, ale z pewnością nie jest zwyczajnym wikingiem, bowiem literatura z reguły nie dąży do odkrycia immanentnej prawdy o przeszłości i do dokładnego odwzorowania najbardziej typowego przedstawiciela danego społeczeństwa, ale zajmuje się tymi, którzy się z tego społeczeństwa wyróżniają (in plus lub in minus) i są w jakimś sensie wyjątkowi. Skald spełnia te warunki. Chociaż historyczna rzeczywistość z X wieku była dla mnie kluczowa do zbudowania świata przedstawionego, to jednak w konstruowaniu postaci mocno odnosiłem się do najważniejszej znanej nam skandynawskiej narracji o wikingach, czyli do spisywanych w XII, XIII i XIV wieku islandzkich sag. Ainar ma więc wiele wspólnego z awanturnikami, zwanymi w sagach „węglożercami”, którzy byli bohaterami o łotrowskich cechach, czasem pomagając ludziom, czasem im szkodząc, a do tego szydząc ze swoich wrogów zgrabnymi strofami. Pierwowzoru Ainara można się więc doszukiwać w takich postaciach jak Grettir Asmundarson, Egil Skallagrimson, Viga-Glum czy Örvar Odd. W bardziej ogólnym wymiarze, Ainar wpisuje się po prostu w znany od tysiącleci literacki topos wiecznego tułacza.

T.L.: Drugą główną bohaterką II tomu „Wężowego języka” jest córka Ainara. Czy chciał Pan przenieść na karty powieści silną kobietę skandynawską?

Ł.M.: Córkę Ainara wprowadziłem po raz pierwszy w „Karmicielu kruków”, jako małą dziewczynkę, a przyświecał mi taki cel, by mój bohater zetknął się z zadaniem, które całkowicie go przerasta: z rodzicielstwem. Skald radzi sobie z najniebezpieczniejszymi wrogami, ale w zetknięciu z własną dziatwą jest bezradny. To naprawdę beznadziejny ojciec, prawdziwy buc, ale też wówczas nie istniał społeczny imperatyw nakazujący mężczyznom być troskliwymi rodzicami, zwłaszcza dla córek, co w jakimś sensie usprawiedliwia mojego bohatera. W „Wężowym języku” czytelnik spotyka już dorosłą córkę Ainara, czyli Selę, która nienawidzi ojca, choć sama podąża dokładnie tą samą drogą, co niegdyś on. Sela jest też w znacznej mierze odbiciem postaci amazonki funkcjonującej w skandynawskich sagach pod mianem skjaldmaer (tarczowniczka) lub meykongr (dosłownie panna-król, bo jest to rzeczownik rodzaju męskiego). Takie „chłopczyce” były opisywane jako mężczyźni w spódnicy, które tym bardziej były cenione im miały więcej cech wówczas przypisywanych mężczyznom, takich jak odwaga, waleczność, chciwość czy niezależność. I choć historycy nie dają jednoznacznej odpowiedzi, czy w X wieku rzeczywiście istniały wojowniczki walczące w „ścianie tarcz” u boku drengów, to jednak postanowiłem umieścić taką dzierlatkę w twardym, męskim świecie wikingów i sprawdzić, jak będzie sobie radziła.

REKLAMA
Wikińska łódź przedstawiona na Tkaninie z Bayeux (fot. Urban, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 Unported)

T.L.: Czy opowieść o wikingach w Bizancjum daje możliwość pokazania czegoś innego niż „klasyczne” opowieści o nich, dziejące się na Północy?

Ł.M.: Tak, zresztą przecież sami wikingowie zyskali sławę nie dlatego, że pasali krowy w Skandynawii, tylko dlatego, że swoją ojczyznę opuszczali i stykali się z innymi ludami. To jest właśnie najciekawsze! Ścierania się kultur, konfrontacja różnych mentalności i światopoglądów zawsze mnie pociągało w historii, więc ze swojego Skalda uczyniłem przewodnika po różnych średniowiecznych światach. Umieszczanie akcji w samej Skandynawii ma też swoje fabularne ograniczenia, bo ileż można pisać o łupieskich rajdach do Anglii i Francji? Takich książek jest już zresztą sporo, a o podróżach wikingów do krajów arabskich, na Ruś czy do Bizancjum pisze się znacznie mniej, co trochę dziwi, bowiem dla samych Skandynawów były to najważniejsze kierunki wypraw.

Polecamy powieść Łukasza Malinowskiego pt. Skald. Wężowy język” (tom II):

Łukasz Malinowski
„Skald. Wężowy język tom 2”
cena:
34,90 zł
ISBN:
978-83-65310-83-5

T.L.: Akcja powieści dzieje się we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego, na pograniczu bizantyjsko-arabskim. W tym wszystkim pojawiają się Ludzie Północy. Czy ten obszar był rzeczywiście taką mozaiką kulturową i etniczną?

Średniowieczna mapa Konstantynopola (XV wiek, domena publiczna).

Ł.M.: Tak, i to nawet bardziej, niż pokazałem to w książce, ale musiałem się skupić na kilku wybranych kulturach, by czytelnik nie czuł się zbytnio przytłoczony natłokiem informacji. Myślę, że Konstantynopol w X wieku był o wiele bardziej zróżnicowany kulturowo i etnicznie niż dzisiejszy Stambuł. W czasach Bizancjum spotykali się tam kupcy niemal z całego znanego ówcześnie świata, a cesarze słynęli z otaczania się gwardzistami i eunuchami z najdalszych regionów Europy, Afryki i Azji, którzy ubogacali grecką kulturę. Sami Waregowie lgnęli do Bizancjum jak muchy do miodu, bo imperium, obok kalifatu, były najbogatszymi państwami do jakich mieli dostęp.

T.L.: Na końcu drugiego tomu „Wężowego języka” przygotował Pan komentarz historyczny i słownik używanych w powieści terminów. Skąd taki krok? Czy powieściom historycznym to się przydaje?

Ł.M.: Nie wiem, czy się przydaje, ale na pewno nie szkodzi. Jedni uznają taki szkic za zbędny, inni go przeczytają, by dowiedzieć się czegoś więcej. Dodatek jest, bo widać koniec końców i tak wychodzi ze mnie historyk. Mimo wszystko uważam jednak, że byłem winny czytelnikom takie krótkie wyjaśnienie, bowiem w powieści mieszałem fikcję z prawdą historyczną, a jako skryty pedagog chciałem jasno oddzielić jedno od drugiego.

T.L.: Dlaczego Pana zdaniem wikingowie wciąż fascynują?

Ł.M.: Przyczyn jest wiele. Po pierwsze, kino czy szeroko rozumiana popkultura dostrzega atrakcyjność ich życia, które bywało pełne przygód, wojen i dalekich wypraw. Na to nakładają się przyczyny, nazwijmy je, „ideologiczne”. Wikingowie widziani są dziś jako buntownicy, którzy sprzeniewierzali się istniejącemu porządkowi społecznemu, choć nie u siebie w kraju, tylko w chrześcijańskiej Europie. Zamiast więc grzecznie łowić ryby w mroźnej Skandynawii, zginać karki przed wielkimi tego świata i nabożnie wysłuchiwać mszy, oni po prostu brali, co chcieli, nie uznając żadnych granic państwowych i podróżując, gdzie im się podobało. No i udało im się rzucić tę Europę na kolana. Dodajmy do tego współczesną fascynację rodzimowierstwem i kryzys tożsamości cywilizacyjnej, który skłania ludzi do patrzenia w przeszłość i szukania tam swoich korzeni etnicznych czy kulturowych, a odkryjemy sekret popularności „szlachetnych dzikusów” z Północy.

Polecamy powieść Łukasza Malinowskiego pt. Skald. Wężowy język” (tom II):

Łukasz Malinowski
„Skald. Wężowy język tom 2”
cena:
34,90 zł
ISBN:
978-83-65310-83-5
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Tomasz Leszkowicz
Doktor historii, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Publicysta Histmag.org, redakcji merytorycznej portalu w l. 2006-2021, redaktor naczelny Histmag.org od grudnia 2014 roku do lipca 2017 roku. Specjalizuje się w historii dwudziestego wieku (ze szczególnym uwzględnieniem PRL), interesuje się także społeczno-polityczną historią wojska. Z uwagą śledzi zagadnienia związane z pamięcią i tzw. polityką historyczną (dawniej i dziś). Autor artykułów w czasopismach naukowych i popularnych. W czasie wolnym gra w gry z serii Europa Universalis, słucha starego rocka i ogląda seriale.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone