„Wojna na górze”, czyli rozpad obozu solidarnościowego

opublikowano: 2020-06-24 12:53
wolna licencja
poleć artykuł:
24 czerwca 1990 roku odbyło się pamiętne posiedzenie Komitetu Obywatelskiego, które symbolicznie przypieczętowało rozpad obozu solidarnościowego – słynną „wojnę na górze”. Wydarzenie to wywarło zasadniczy wpływ na pierwsze lata III Rzeczypospolitej – nie tylko nakreśliło kształt systemu partyjnego, ale również doprowadziło do późniejszego zdobycia władzy przez postkomunistyczną lewicę, w zaledwie cztery lata po upadku PRL-u.
REKLAMA

Wojna na górze – zobacz też: „Solidarność” – 5 faktów z historii, które warto znać

Korzenie obecnego podziału politycznego w obozie postsolidarnościowym, którego kulminacją była „wojna na górze”, sięgają jeszcze czasów opozycji przedsierpniowej. Mimo, że w polskiej debacie publicznej nadal dominuje mit o jedności opozycji w walce z systemem komunistycznym, to faktem jest, że między ludźmi działającymi w Komitecie Obrony Robotników, Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, Ruchu Młodej Polski czy Konfederacji Polski Niepodległej dochodziło do ideowych dyskusji, kłótni i polemik.

Wprawdzie za czasów późnego Gierka mało kto wierzył w szybki upadek PRL-u, jednak na łamach różnego rodzaju pism drugiego obiegu rozgrywał się spór o to, jaka ma być przyszła Polska. Wystarczy przypomnieć, że RMP z dużą sympatią patrzył na dzieła Romana Dmowskiego, co niezbyt podobało się korowcom. Dla ROPCiO każda opcja socjalistyczna była sprzeczna z polską racją stanu, zaś dla czołowych działaczy KOR-u odwoływanie się do II Rzeczpospolitej było czymś nie do przyjęcia i bardziej racjonalną wizją wydawała się polska wersja finlandyzacji – opowiadał się za nią np. Jacek Kuroń. To właśnie nowa orientacja przemian systemu politycznego kryła się za późniejszym sporem personalnym między obozami Lecha Wałęsy i Tadeusza Mazowieckiego.

Jacek Kuroń w 1989 roku (fot. Andrzej Iwański; CC BY-SA 3.0)

Krótka jedność „drużyny Lecha”

Jednym z pierwszych problemów elity solidarnościowej po zakończeniu kontraktowych wyborów była kwestia przyszłości Komitetów Obywatelskich, które w czasie kampanii wyborczej stały się znaczącymi ośrodkami społecznymi i politycznymi. 17 czerwca 1989 roku na posiedzeniu Krajowej Komisji Wykonawczej „Solidarności” doszło do starcia zwolenników dalszego utrzymania komitetów oraz tych, którzy uważali je za konkurencję dla działalności związkowej w regionach.

Większość uczestników posiedzenia uważała, że najważniejsze jest przeciwdziałanie dwuwładzy w „Solidarności”. Ostatecznie KKW podjęła uchwałę o rozwiązaniu „wojewódzkich ośrodków komitetów obywatelskich”. Pełniący obowiązki sekretarza KKW Jarosław Kaczyński w uzasadnieniu stwierdził: „Związek nie widzi dziś potrzeby utworzenia na bazie komitetów obywatelskich czegoś w rodzaju brytyjskiej Partii Pracy”. Natomiast grupa polityków związanych z późniejszą Unią Demokratyczną – jak Bronisław Geremek, Jacek Kuroń czy Adam Michnik – dążyła do tego, aby uchwała nie weszła w życie. Dzięki temu zdołano powołać komisję ds. reorganizacji Komitetu Obywatelskiego w celu przekształcenia go w jednolity ruch obywatelski.

Lech Wałęsa (fot. MEDEF, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.0 Ogólny)

Kolejną kwestią sporną było objęcie urzędu premiera przez kandydata wywodzącego się z obozu solidarnościowego. Na przełomie lipca i sierpnia 1989r. w szeregach opozycji ujawniły się dwie koncepcje utworzenia przyszłego rządu. Pierwsza wyszła z inicjatywy Geremka i zakładała, że nowy rząd powinien powstać w oparciu o sojusz Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego z reformatorskim skrzydłem PZPR. Zwolennicy tego rozwiązania sądzili, że tylko przy współpracy z komunistami dysponującymi realną władzą można dokonać kolejnych zmian. Przeciwwagą do tego był pomysł Jarosława i Lecha Kaczyńskich, którzy uważali, że najwłaściwsza koalicja byłaby złożona z OKP, ZSL i SD – gdyż dzięki takiemu rozwiązaniu coraz bardziej pomniejszałby się monopol PZPR, przy równoczesnym wpływie na rządzenie państwem.

REKLAMA

Natomiast stanowisko Lecha Wałęsy początkowo było niejasne, jednak w momencie ogromnych problemów gen. Czesława Kiszczaka w skompletowaniu składu rządu, ostatecznie zdecydował się on poprzeć wariant koalicji OKP z SD i ZSL. Po wydaniu oświadczenia upoważnił braci Kaczyńskich do podjęcia rozmów z satelitami PZPR. To niekonsultowane „wyjście przed szereg” dwójki ówczesnych senatorów Obywatelskiego Komitetu Parlamentarnego rozpoczęło nie tylko ich znaczącą karierę polityczną, ale również zapoczątkowało wrogość ze strony obozu osób skupionych wokół Geremka czy Michnika. Widoczne to było zwłaszcza na posiedzeniach Prezydium OKP, gdy Jarosław Kaczyński informował o swoich rozmowach z przedstawicielami Stronnictwa Demokratycznego i Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego oraz kandydaturze Wałęsy na premiera. Padały słowa krytyki o braku sensu takiego układu, ale również o pozaparlamentarnym sposobie działania Kaczyńskiego i Wałęsy.

Ostatecznie solidarnościowym szefem rządu został Tadeusz Mazowiecki, który wydawał się dla Wałęsy najlepszy, ponieważ jako wieloletni działacz katolicki mógł liczyć na poparcie Kościoła. Ponadto znajdował się w opozycji do grupy Geremka, a kolejnym argumentem była możliwość sterowania rządem Mazowieckiego „z tylnego siedzenia” przez Wałęsę – czas jednak pokazał, że były to złudne nadzieje lidera „Solidarności”.

Próba marginalizacji Wałęsy

Tadeusz Mazowiecki (fot. Pl stansfield, domena publiczna).

W czasie tworzenia rządu Mazowiecki działał samodzielnie, zgodnie ze znaną maksymą „Mogę być premierem dobrym albo złym, ale nie malowanym”. Słowa te były skierowane przede wszystkim do Lecha Wałęsy, który nie mając wpływu na nominacje rządowe wytknął Mazowieckiemu, „że to on zrobił go premierem”, na co Mazowiecki miał odpowiedzieć – „ale ja już jestem tym premierem”. Zresztą podstawowym warunkiem zgody Mazowieckiego na objęcie stanowiska premiera było zapewnienie Wałęsy o niewtrącaniu się „Solidarności” w proces tworzenia rządu.

Takie zachowanie tylko zaogniło konflikt między Mazowieckim a Wałęsą. Publiczna niezależność pierwszego niekomunistycznego szefa rządu po II wojnie światowej nie spodobała się Wałęsie, gdyż stawało się dla niego jasne, że otoczenie Mazowieckiego i Geremka będzie dążyło do jego marginalizacji. W efekcie przywódca „Solidarności” postanowił uderzyć w Mazowieckiego, mianując na redaktora naczelnego „Tygodnika Solidarność” Jarosława Kaczyńskiego, a nie Jana Dworaka. Lech Wałęsa miał jednak prawo do nominowania naczelnego pisma związkowego, a pretensje Mazowieckiego w tej sprawie były tak samo zasadne, jak niezadowolenie Wałęsy z braku wpływu na rząd.

REKLAMA

Szczerzej opinia publiczna o narastającym podziale wewnątrz obozu solidarnościowego mogła po raz pierwszy dowiedzieć z głośnego tekstu Piotra Wierzbickiego pt. „Familia, świta, dwór”, który został opublikowany 10 listopada 1989 roku w „Tygodniku Solidarność”. Autor ujawnił istnienie trzech ośrodków w ruchu solidarnościowym – „familią” została określona grupa Geremka, Kuronia i Michnika, „świtą” było środowisko Mazowieckiego, a za „dwór” robiło otoczenie Wałęsy.

„Artykuł Wierzbickiego wywołał szereg nieprzychylnych komentarzy w środowiskach solidarnościowych. Nazywano go nawet paszkwilem. Jednak w moim przekonaniu w generaliach trafnie oddawał rzeczywistość. Obóz solidarnościowy, którego podstawową bazę tworzył NSZZ „Solidarność” i ruch Komitetów Obywatelskich, różnił się wewnętrznie, co było czymś naturalnym w warunkach postępującego procesu demokratyzacji państwa” – pisał w „Osobistej historii III Rzeczypospolitej” Aleksander Hall.

POLECAMY

Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!

Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!

Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/

Profesor Bronisław Geremek (fot. Andrzej Barabasz, CC-BY-SA-3.0)

W dniach 9-11 listopada 1989 roku odbyła się konferencja „Etos Solidarności”, w której uczestniczyło kierownictwo NSSZ „Solidarność” z Wałęsą na czele oraz członkowie Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego wraz z Geremkiem i Mazowieckim. Spotkanie miało zaprzeczyć plotkom o istniejących podziałach, a główni uczestnicy dyskusji wydali oświadczenie: „ W obliczu powagi chwili wszyscy musimy poprzeć działania obywatelskie na rzecz naprawy Rzeczpospolitej”. W ten sposób próbowano po raz kolejny stworzyć z Komitetów Obywatelskich jednolity ruch polityczny, na co jednak większość uczestników spotkania się nie zgadzało.

Po solidarnościowej konferencji Lech Wałęsa wyszedł z inicjatywą przyznania rządowi specjalnych uprawnień, umożliwiających wydawanie dekretów z mocą ustawy w sprawach gospodarczych i w kwestiach dotyczących zmian w administracji publicznej. Wałęsa tłumaczył to tym, iż dokonywane zmiany są wprawdzie pozytywne, lecz zbyt powolne. Pomysł lidera „Solidarności” zapoczątkował też jego ataki na rząd Mazowieckiego, a wszystko to powiązane było z ogłoszeniem „planu przyspieszenia”, którego autorem był Jarosław Kaczyński.

„Jeżeli jest spokój u góry, to na dole jest wojna”

Zarzewiem następnego konfliktu na linii Wałęsa-Mazowiecki był ponownie temat Komitetów Obywatelskich. 22 lutego 1990 roku Lech Wałęsa powierzył kierowanie pracami Komitetu Obywatelskiego Zdzisławowi Najderowi, który chciał poszerzyć skład KO o ludzi reprezentujących różne orientacje polityczne. Powyższa nominacja nie spodobała się Bronisławowi Geremkowi i Henrykowi Wujcowi, którzy uznali ruch Wałęsy za próbę pozbawienia ich wpływu na KO.

REKLAMA
Jarosław Kaczyński (fot. Aargambit, na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0.)

W marcu na kolejnym spotkaniu Komitetu Obywatelskiego Lech Wałęsa przepuścił atak na Tadeusza Mazowieckiego. Premier spodziewając się krytyki przestrzegał, „Aby pluralizm polityczny nie przemienił się w polskie piekło swarów, podgryzań i walki”. Słowa premiera zostały nagrodzone ogromnymi brawami. W swoich dziennikach politycznych jeden z najbliższych współpracowników ówczesnego premiera, Waldemar Kuczyński, tak pisał o tym spotkaniu: „Pierwsza publiczna konfrontacja Premiera i Przewodniczącego. (…) Parcie Wałęsy na prezydenturę, popychanego przez otoczenie (Jarosław i Lech Kaczyńscy, zespół „Tygodnika Solidarność”), jest coraz wyraźniejsze. Ale w powietrzu krąży opinia, która powstała nie wiadomo gdzie i się rozchodzi, że Mazowiecki powinien być kontrkandydatem. Mnie ta myśl chodzi po głowie już od kilku tygodni, ale tylko półsłówkami zdradzałem ją Szefowi”.

Miesiąc później w Gdańsku, na zaproszenie ówczesnego biskupa Tadeusza Gocłowskiego, doszło do spotkania między innymi Geremka, Kuronia, Mazowieckiego, Michnika, Olszewskiego i Wałęsy. Spór wewnątrz obozu solidarnościowego zaniepokoił hierarchię kościelną, która próbowała różnymi kanałami załagodzić konflikt. Na spotkaniu Wałęsa potwierdził swoje aspiracje prezydenckie, mówiąc: „Panowie, ja i tak będę tym prezydentem bez względu na to, czy wy tego będziecie chcieli, czy nie”.

Jarosław Kaczyński wiedział doskonale, że tylko stając po stronie Lecha Wałęsy będzie mógł zrealizować własny projekt polityczny. „Wpływ na rozpoczęcie przez niego marszu do prezydentury były zachętą środowisk i osób z obozu solidarnościowego niezadowolonych z układu sił w Polsce (…) Niezadowolenie wynikało z przyczyn ideowopolitycznych, ale też w wielu przypadkach z osobistych ambicji. Zwolennicy prezydentury Wałęsy wysuwali najczęściej argumenty, że konieczne jest przełamanie rzekomo monopolistycznej pozycji lewicy laickiej i bardziej zdecydowanie – niż czynił to Mazowiecki – usuwanie struktur i ludzi starego systemu z życia politycznego i ekonomicznego kraju. Najpełniej i najbardziej atrakcyjną propozycję stanowiącą uzasadnienie prezydenckiej kandydatury Wałęsy, opracowano w kręgu tworzącego się Porozumienia Centrum” – wspominał Aleksander Hall.

12 maja 1990 roku oficjalnie ogłoszono powołanie Porozumienia Centrum i wyrażono poparcie kandydatury Wałęsy na prezydenta, który miał zostać wybrany przez połączone izby Sejmu i Senatu – „Wedle naszego planu prezydent miał być wybrany przez Zgromadzenie Narodowe. Jego mandat trwałby do chwili uchwalenia nowej konstytucji. Nie mówiłem tego głośno, ale było to swego rodzaju zabezpieczenie przed fatalnymi cechami Wałęsy. Już nie w relacjach z nami, ale w stosunku do całego kraju. Chcieliśmy, by nowa konstytucja przewidywała wybory powszechne głowy państwa. Jeśli Lech Wałęsa się skompromituje, po prostu nie zostanie wybrany” – mówił wielokrotnie w swoich książkach wspomnieniowych Jarosław Kaczyński. Warto dodać, że pomysł wyboru prezydenta przez Zgromadzenie Narodowe nie spodobał się Wałęsie – ponieważ dla niego liczyła się tylko koncepcja wyborów powszechnych.

REKLAMA

Powołanie PC wywołało falę ataków ze strony środowisk Mazowieckiego – mimo, iż tydzień wcześniej w Krakowie na zaproszenie Henryka Wujca i Jerzego Turowicza dyskutowano o powołaniu ugrupowania popierającego rząd Tadeusza Mazowieckiego. „Jeżeli uznać, że za genezą wojny na górze stoi kwestia prezydentury Wałęsy, to wina leży po stronie premiera i to nie podlega dyskusji. Kiedy napięcie pomiędzy Wałęsą i Mazowieckim było widoczne, w Krakowie u jezuitów na Kopernika, uformował się komitet Jerzego Turowicza, który był początkiem przyszłej Unii Demokratycznej – mówił Jan Rokita, dodając: „Tam powstał pomysł, że potrzebna jest specjalna delegacja, która pojedzie do Wałęsy i Mazowieckiego. Do Mazowieckiego, aby przekonać go, że powinien się zgodzić na to, aby Wałęsa został prezydentem. Do Wałęsy, aby skłonić go do tego, by przestał atakować premiera i rząd. Inicjatywa skończyła się totalnym fiaskiem, wojna na górze była już tak rozpędzona, że żadna ze stron nie dawała się przekonać do wycofania.”

Dzień po konferencji informującej o powstaniu PC doszło do spotkania Komitetu Obywatelskiego, na którym Lech Wałęsa ogłosił koncepcję „wojny na górze”, dając do zrozumienia, że nie ma sensu na siłę podtrzymywać jedności obozu solidarnościowego: „Jeżeli jest spokój u góry, to na dole jest wojna. Dlatego zachęcam państwa do wojowania (…) Stan wojenny wprowadził marazm i obecna koncepcja robi to samo. Wziąłem sobie urlop, kiedy Tadeusz Mazowiecki został premierem. Dzisiaj schodzę z urlopu”.

POLECAMY

Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!

Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!

Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/

Rozpad „Solidarności” i „herbatka u prymasa”

Józef Glemp (fot. Staszewski , opublikowano na licencji Creative Commons Attribution 3.0 Unported).

Niekończące się walki o przeciągnięcie na swoją stronę Komitetów Obywatelskich, stawały się coraz bardziej groteskowe. Z początkiem czerwca 1990r. Wałęsa wystosował list do Henryka Wujca, odwołujący go ze stanowiska sekretarza KO. Odpowiedzią Wujca było to, iż tylko Komitet może odwołać go z pełnionej funkcji, na co Wałęsa wysłał krótki komunikat – „Czuj się odwołany”.

Innym krokiem lidera „Solidarności” było pismo skierowane do Adama Michnika, pozbawiające go szefostwa „Gazety Wyborczej” i zakazujące używania przez gazetę znaku graficznego „Solidarności”. Jako, że dziennik był wydawany przez niezależną spółkę Agora, to z oczywistych względów o dymisji Michnika nie mogło być mowy.

REKLAMA

Finałem „wojny na górze” było posiedzenie Komitetu Obywatelskiego w dniu 24 czerwca 1990 roku. Spotkanie w Audytorium Maximum na Uniwersytecie Warszawskim przerodziło się w konfrontacje dwóch zwaśnionych obozów – Mazowieckiego i Wałęsy. Wystąpienie lidera „Solidarności” – które było między innymi skierowane do redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego” Jerzego Turowicza, „aby wyspowiadał się ze swoich pretensji do Wałęsy i demokracji” – szybko nakreśliło przebieg jałowej dyskusji. Aleksander Hall stwierdził – „Bardzo szanuję Lecha Wałęsę jako towarzysza wspólnej drogi (…). Natomiast chcę wyraźnie powiedzieć (…): nie uważam go za dobrego kandydata na prezydenta Rzeczypospolitej”. Na słowa Halla, Wałęsa odpowiedział w swoim stylu, „iż ma podobną ocenę pełnienia przez niego funkcji jako ministra”. Z kolei Bronisław Geremek uważał – „Nigdy panie Lechu, takich słów z pańskich ust przez 10 lat nie słyszałem. Bo gdyby słyszał, to bym nie był razem z panem”.

W trakcie spotkania wielu jej uczestników używało wobec siebie barwnych sformułowań jak „lewica laicka”, „kryptokomuniści”, „hybrydalny system władzy”, „stłucz pan termometr, a nie będziesz pan miał gorączki”. Po zakończeniu obrad, Bronisław Geremek domagał się rozwiązania Komitetu, lecz nie zostało to poddane pod głosowanie. Z Komitetu odeszło kilkudziesięciu członków, których większość znalazła się wśród założycieli ROAD (Ruchu Obywatelskiego – Akcji Demokratycznej) i Federacji Prawicy Demokratycznej. Relacja z przebiegu konfliktu i faktycznego rozłamu obozu solidarnościowego była kilkukrotnie powtarzana w telewizji, co dla społeczeństwa było sporym szokiem.

W okresie wakacyjnym były jeszcze podejmowane próby pogodzenia skonfliktowanych stron. Między innymi 7 lipca w podwarszawskim klasztorze oraz 31 sierpnia w kurii gdańskiej doszło do spotkania Wałęsy i Mazowieckiego, który nakłaniał szefa „Solidarności” do rezygnacji z ubiegania się o najwyższy urząd w państwie lub do wysunięcia wspólnego kandydata. Spotkania zakończyły się fiaskiem, podobnie jak wrześniowe zaproszenie przez prymasa Józefa Glempa około trzydziestu głównych przedstawicieli polskiej sceny politycznej. „Herbatka u prymasa” miała być ostatnią szansą na zawarcie kompromisu w podzielonym obozie solidarnościowym oraz ponowne skłonienie Wałęsy do odsunięcia się w cień na czas wyborów prezydenckich. Aby zapobiec nieustannym naciskom, Wałęsa dzień przed spotkaniem podtrzymał chęć kandydowania, okraszając swą decyzję znanym wyrażeniem – „Nie chcę być prezydentem, ale będę musiał”.

Instalacja artystyczna na zieleńcu wokół placu Solidarności w Gdańsku (fot. Borys Kozielski, CC BY 4.0).

Kryzys to nie miejsce na kłótnie i spory

Rozpad obozu solidarnościowego był nietrudny do przewidzenia – zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, jak wiele nurtów politycznych reprezentowali działacze walczący z system komunistycznym. Generalnie wykreowały się dwie strony ówczesnego sporu politycznego – jedna odwoływała się do państwa liberalnego, dodatkowo widząc ogromne zagrożenie w klerykalizmie i nacjonalizmie – „Idea demokratyczna zderzać się będzie teraz z tęsknotą za autokracją, idea europejska z nacjonalistycznym zaściankiem, społeczeństwo otwarte ze społeczeństwem zamkniętym” – podkreślał w swoich esejach Adam Michnik. Druga strona opierała się na obronie katolicyzmu, deklarowanym patriotyzmie, konserwatyzmie obyczajowym i walce z układem postkomunistycznym.

Choć rozłam otworzył drogę do utworzenia rozbudowanego systemu partyjnego i parlamentarnego, to wielu polityków postsolidarnościowych nie potrafiło zrozumieć, że w czasach transformacji ustrojowej społeczeństwo oczekiwało sprawnego zarządzania państwem, a nie wiecznie kłócących się polityków. W efekcie cztery lata po upadku PRL-u władzę przejęli postkomuniści, którzy w zasadzie byli największym wygranym „wojny na górze”.

Bibliografia:

  • Codogni Paulina, Wybory czerwcowe 1989 roku, IPN, Warszawa 2012.
  • Dudek Antoni, Reglamentowana rewolucja. Rozkład dyktatury komunistycznej w Polsce 1988-1990, Wydawnictwo Arcana, Kraków 2004.
  • Dudek Antoni, Historia Polityczna Polski 1989-2015, Wydawnictwo Znak, Kraków 2016.
  • Graczyk Roman, Od uwikłania do autentyczności. Biografia polityczna Tadeusza Mazowieckiego, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2015.
  • Hall Aleksander, Osobista historia III Rzeczypospolitej, Rosner & Wspólnicy Warszawa 2011.
  • Kaczyński Jarosław, Porozumienie przeciw monowładzy. Z dziejów PC, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2016.
  • Krasowski Robert, Po południu. Upadek elit solidarnościowych po zdobyciu władzy, Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa 2012.
  • Kuczyński Waldemar, Solidarność u władzy: dziennik 1989-1993, Europejskie Centrum Solidarności, Gdańsk 2010.
  • Kufel Jakub, Polak Wojciech, Ruchlewski Przemysław, Opozycja demokratyczna w PRL w latach 1976–1981, Europejskie Centrum Solidarności, Gdańsk 2013.
  • Kurski Jarosław, Wódz, Pomost, Warszawa 1991.
  • Mazur Marek, Migalski Marek, Wojtasik Waldemar, Polski System Partyjny, PWN, Warszawa 2007.
  • Michnik Adam, Dwie dekady wolności, Agora, Warszawa 2009.
  • Rokita Jan, Anatomia przypadku, Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa 2013.
  • Skórzyński Jan, Rewolucja Okrągłego Stołu, Znak, Kraków 2009.
  • Słodkowska Inka, Komitety Obywatelskie 1989-1992. Rdzeń polskiej transformacji, ISP PAN, Warszawa 2014.

Redakcja: Paweł Czechowski

Polecamy e-book Mateusza Balcerkiewicza – „Wojna Jasia. Polski żołnierz w walce z bolszewikami”

Mateusz Balcerkiewicz
„Wojna Jasia. Polski żołnierz w walce z bolszewikami”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
99
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-34-1
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Maciej Gach
Politolog, współpracownik Radia Gdańsk. Jego zainteresowania koncentrują się wokół funkcjonowania systemów politycznych i partyjnych w Europie oraz zagadnień związanych z najnowszą historią Polski po 1945 roku. Zapalony miłośnik biegania.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone