„Wszyscy strasznie płakaliśmy. Myśleliśmy, że nigdy nie wrócimy”. Emílie Machálková – ocalała z zagłady

opublikowano: 2024-08-23 09:29
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
„Codziennie, gdy wracałam z pracy pociągiem, była tam niemiecka policja. (…) Musieliśmy pokazywać nasze dowody osobiste. Zawsze pytali mnie, co robię wśród ludzi. Jak to możliwe, że nie jestem w obozie koncentracyjnym” – wspominała po wojnie Emílie Machálková. W momencie wybuchu II wojny światowej miała 13 lat. Choć sama cudem ją przeżyła, większość jej bliskich nie miała tyle szczęścia. Zginęli z rąk Niemców – tylko dlatego, że byli Romami.
REKLAMA
Emílie Machálková, fot. ENRS, prawa zastrzeżone

W Trzeciej Rzeszy Romowie, podobnie jak Żydzi, uznani zostali za „niższą rasę”, obywateli drugiej kategorii. Na mocy ustaw norymberskich uchwalonych przez Reichstag 15 września 1935 roku Niemcy wprowadzili szereg zasad uderzających w tę grupę społeczną. Odebrali jej członkom prawa obywatelskie, zabronili zawierania mieszanych małżeństw z Niemcami, poddawali przymusowej sterylizacji oraz prewencyjnym kontrolom policyjnym. Wielu Romów wysyłali też do „ośrodków reedukacyjnych”.

W następnym roku powstał w Berlinie Instytut Higieny Rasowej na czele z dr. Robertem Ritterem oraz Evą Justin jako jego asystentką. Twierdziła ona, że żyjący w Niemczech Romowie i Sinti ze względu na swój „prymitywny sposób myślenia” są z natury „aspołeczni” i „skłonni do popełniania przestępstw”. Uznano ich za zagrożenie nie tylko dla porządku społecznego, ale i dla czystości rasy aryjskiej. Gdyby tego było mało, w 1938 roku Heinrich Himmler wydał dekret zatytułowany „Zwalczanie Plagi Cygańskiej” („Bekämpfung der Zigeunerplage”). Nasilił on jeszcze bardziej represje wobec ludności romskiej, nakazując ich rejestrację i segregację oraz będąc podstawą do masowych aresztowań oraz deportacji – do obozów przejściowych, gett utworzonych na okupowanych ziemiach czy do obozów zagłady.

Do tego zmuszano ich do noszenia specjalnych znaków – brązowych trójkątów z literą Z od niemieckiego Zigeuner (Cygan). W obozach panowały niezwykle ciężkie warunki. Wielu Romów zmarło w ich wyniku, wielu na skutek pracy przymusowej, eksperymentów pseudomedycznych lub egzekucji w komorach gazowych w Bełżcu, Sobiborze czy Treblince. Dokładna liczba Romów i Sinti poległych w wyniku niemieckiej eksterminacji nie jest znana – m.in. ze względu na skalę ludobójstwa oraz fakt, że wielu z nich nie miało dokumentów ani obywatelstwa. Badacze szacują, że liczba zmarłych Romów oraz Sinti może sięgać minimum 250 tys., choć niektórzy mówią o szacunkach sięgających nawet 500 tys. poległych.

Skala i charakter prześladowań w krajach Europy były różne. Europejska Sieć Pamięć i Solidarność szacuje, że w Czechach II wojnę światową przeżyło jedynie pięciu na stu Romów. Wśród nich znalazła się m.in. rodzina Holomkóv.

Romowie i Sinti przed deportacją z Asperg, 22 maja 1940 rok (fot. Bundesarchiv, R 165 Bild-244-48)

Emílie Machálková – cisza przed burzą

Emílie (Elina) Machálková – a w zasadzie Holomková – urodziła się 25 listopada 1926 roku w rodzinie czeskich Romów w miejscowości Svatoborice. Gdy miała osiem lat, razem z rodzicami i dwójką braci przeprowadziła się do wsi Nesovice.

REKLAMA

Holomkovie byli mocno zintegrowani z czeskim społeczeństwem, część z nich zaangażowała się również w działalność społeczną – jej wujek Tomas Holomek był jednym z pierwszych Romów, którzy uzyskali dyplom akademicki. Został prawnikiem i reprezentował interesy swoich rodaków. Rodzice Emílie często stawiali jej go za przykład. Mocno dbali o edukację dzieci, by zwalczyć nią uprzedzenia dotyczące romskiej społeczności. „Potem mówili o Cyganach, że nie są mądrzy” – powtarzał ku przestrodze senior rodu, zachęcając młodych Holomkóv do tego, by przykładali się do nauki.

Nie musiał ich do tego namawiać – ochoczo uczęszczali do szkoły razem z innymi rówieśnikami. Do czasu – po wkroczeniu Niemiec do Czechosłowacji „piękne dzieciństwo”, o którym z rozrzewnieniem pisała dorosła już Emílie, legło w gruzach.

Niemieckie represje

Niemcy uznali Romów za obywateli drugiej kategorii i zabronili im uczęszczać do szkół, zmuszając ich do podjęcia pracy. W ten sposób trzynastoletnia Emílie trafiła do fabryki w Slavkovie. Pracowała w niej przez cztery lata. Jak po latach wspominała w pamiętniku, codzienne wstawanie skoro świt, by zdążyć dojechać na zmianę zaczynającą się o 6 rano oraz wysiłek fizyczny związany z pracą mocno dały jej w kość. Bardziej uciążliwe było jednak obciążenie psychiczne związane z zaostrzającymi się szykanami ze strony Niemców.

Tablica upamiętniająca Sinti i Romów deportowanych z Marburga i okolica (fot. Heinrich Stürzl) 
Codziennie, gdy wracałam z pracy pociągiem, była tam niemiecka policja. Mieli zielone mundury, a my wszyscy mieliśmy kenkarty (dokumenty tożsamości wydawane przez okupacyjne władze niemieckie – red.). Żydzi nosili gwiazdę, a Cyganie nosili „Z” – Zigeuner. (…) Musieliśmy pokazywać nasze dowody osobiste w pociągu. Zawsze pytali mnie, co robię wśród ludzi. Jak to możliwe, że nie jestem w obozie koncentracyjnym. Krzyczeli na mnie po niemiecku, po czesku, pytając, jak to możliwe, że jadę wśród ludzi, a nie w wagonie bydlęcym

– wspominała Emílie po latach.

Do tego dochodziły coraz trudniejsze warunki życia. Żywność była wówczas reglamentowana. Holomkovie, ze względu na swoją narodowość, dostali bardzo niskie racje żywnościowe – byli w zasadzie zdani na pomoc mieszkańców wsi.

Prześladowania były straszne. (…) Opiekowała się nami cała wieś (…). Łącznie z burmistrzem nie pozwoliła nam umrzeć z głodu

– powiedziała Emílie po latach w rozmowie z czeskim radiem CRo Radiozurnal.

Burmistrz Nesovic uratował jej życie nie tylko z głodu. Ocalił ją także przed hitlerowską zagładą.

REKLAMA

Ocalona z piekła

W 1943 roku rodzina Holomkóv dostała zawiadomienie o deportacji. Rodzice Emílie, dwójka braci, babcia, kuzyn – stawili się na stacji kolejowej w Nesovicach, przygotowani na najgorsze. „Wszyscy strasznie płakaliśmy, bo myśleliśmy, że nigdy nie wrócimy” – mówiła po wojnie. Ich obawy nie były bezpodstawne – w 1942 roku deportowana została żyjąca na wsi rodzina Fischerów. Od tego czasu Holomkovie obawiali się, że pewnego dnia przyjdzie kolej na nich. Mieli jednak więcej szczęścia. Zawdzięczali je burmistrzowi wioski – Josefowi Kiliánowi. Mężczyzna w ostatniej chwili wbiegł na stację i oznajmił romskiej rodzinie, że ręczył za nią Niemcom i że dzięki temu została „wyciągnięta z transportu”.

Rzekomo spędził trzy dni na negocjacjach z Gestapo. I pewnie nie tylko negocjował, bo wtedy nam powiedział, że nawet Niemców da się przekupić. Kiedy zapytaliśmy go, dlaczego to zrobił, odpowiedział: „muszę bronić moich obywateli”

– powiedziała po latach Emílie w rozmowie z redakcją czeskiego tygodnika „Respekt”.

Miał żałować, iż nie był w stanie uratować Fischerów, więc postanowił interweniować w sprawie jedynej romskiej rodziny mieszkającej we wsi. Nie wszyscy Holomkovie mieli jednak tyle szczęścia. Ich bliscy z okolicznych wiosek nie zdołali uniknąć deportacji. Trzydziestu trzech krewnych Emílie zostało deportowanych do obozu koncentracyjnego. Nikt nie wrócił.

Choć bezpośrednie zagrożenie minęło, Emílie wciąż nie mogła odetchnąć z ulgą. Rok później, w 1944 roku, dostała kolejne zawiadomienie.

Kiedy miałam 18 lat, otrzymałam wiadomość od Gestapo w Brnie, żebym się przygotowała i przyjechała do szpitala, że ​​zostanę wysterylizowana, aby nie rodziła się już gorsza rasa cygańska

– powiedziała po latach.

Aby tego uniknąć, od lata 1944 roku ukrywała się u rodziny w Ołomuńcu. W takich warunkach doczekała zakończenia wojny. Kiedy sytuacja w kraju się ustabilizowała, Holomkovie wrócili do przerwanej edukacji. Starszy brat Emílie – Miroslav – ukończył szkołę średnią i został przyjęty na Uniwersytet Polityczny w Brnie, młodszy – Stanislav skończył szkołę hotelarską. Dziewczyna również wróciła do szkoły, ale po pół roku zaszła w ciążę i mimo niezadowolenia rodziców przerwała edukację i wyszła za mąż za Jana Machálka. Niedługo po tym urodziła im się córka, w kolejnych latach doczekali się jeszcze czwórki dzieci.

REKLAMA

Poza wychowaniem dzieci Emílie postanowiła poświęcić się swojej pasji – muzyce. I odnosiła w tym niemałe sukcesy – szybko stała się sławna w całej Czechosłowacji. Dużo występowała, wykonując głównie ludowe pieśni romskie, nagrywała płyty, dostała wiele nagród. Wbrew woli Niemców, którzy dążyli do wymazania ludności romskiej – przeżyła. Mało tego, włożyła duży wkład w stworzenie muzeum kultury romskiej w Brnie oraz opowiadanie historii tak swojej rodziny, jak i innych rodzin romskich, którym nie dane było przeżyć zagłady. Zmarła 16 czerwca 2017 roku.

Materiał powstał dzięki współpracy reklamowej z Europejską Siecią Pamięć i Solidarność.

Johann „Rukeli” Trollmann (1907–1944) i Emilié Machálková (1926–2017) – to tegoroczni bohaterowie kampanii społeczno-edukacyjnej „Pamiętaj. 23 sierpnia”, której głównym inicjatorem i organizatorem jest Europejska Sieć Pamięć i Solidarność. Kampania, odwołująca się do obchodzonego w dniu 23 sierpnia Europejskiego Dnia Pamięci Ofiar Reżimów Totalitarnych i przybliżająca konsekwencje wydarzeń z 23 sierpnia 1939 roku przez pryzmat losów poszczególnych osób, stanowiła inspirację do przygotowania tego materiału. Dowiedz się więcej o kampanii na stronie: https://enrs.eu/august23

Źródła:

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Katarzyna Łabicka
Absolwentka dziennikarstwa i nauk politycznych. Miłośniczka historii, reportaży i kultury hiszpańskiej.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone