Wywieziemy wasze skarby. Jak kolonialna Europa Zachodnia kradła dziedzictwo reszty świata?
Ponad dwadzieścia lat po położeniu kamienia węgielnego, 1 listopada 2025 roku Kair świętował długo wyczekiwane otwarcie Wielkiego Muzeum Egipskiego – największego w Afryce. Inwestycja, której koszty szacuje się na miliard dolarów, doczekała się stosownej oprawy. Imprezę uświetniła nie tylko obecność prezydenta Egiptu – lista gości na wydarzeniu była imponująca, wśród oficjeli znaleźli się m.in. królowa Dani, król Belgii, król Hiszpanii, prezydenci Niemiec, Portugalii i Kolumbii, a także szefowie rządów i parlamentarzyści z Europy, Azji i Afryki. Na przybyszów czekał nowoczesny, potężny gmach o powierzchni ponad 500 000 metrów kwadratowych. We wnętrzach Wielkiego Muzeum Egipskiego znalazły się m.in. złota maska Tutanchamona, ponad jedenastometrowy, granitowy posąg Ramzesa II czy drewniany tron ze złotymi aplikacjami z początków panowania Tutanchamona.
Czego nie ma dziś w Egipcie?
Podczas gdy oczy wszystkich zwrócone były na niezaprzeczalny blichtr nowo otwartej instytucji, ja chciałbym zwrócić uwagę na to, czego tam zabrakło. Zapewne ogromnym zainteresowaniem cieszyłoby się popiersie Nefertiti, tyle że prezentowane jest dziś w Berlinie. Kluczową częścią ekspozycji mógłby stać się też kamień z Rosetty, dzięki któremu francuscy i angielscy uczeni odczytali hieroglify, ale eksponowany jest w Londynie.
Jaka jest w ogóle skala tego zjawiska? Ile zabytków egipskich znajduje się dziś z dala od kraju nad Nilem? Szacunki Global Egyptian Museum mówią, że są to około dwa miliony artefaktów, które rozproszone są w kolekcjach różnych instytucji publicznych w kilkudziesięciu państwach. Do tej ogromnej liczby trzeba dodać kolejne setki tysięcy zabytków, które znajdują się w kolekcjach prywatnych. Nie chodzi tu jednak ani o liczby, ani o wyjątkowość zbiorów, które z Egiptu kiedyś wywieziono. Stanowi to bowiem doskonały przyczynek do ogólniejszej refleksji nad naturą „orientalnych” zbiorów eksponowanych dziś w muzeach świata zachodniego.
Ktoś mógłby stwierdzić, że zbiorami starożytnych artefaktów z powodzeniem można obdzielić setki muzeów. Technicznie rzecz biorąc jest to prawda. Jednak historia, która kryje się za tym rozproszeniem starożytnego dziedzictwa, wyjaśnia dlaczego w ogóle nie powinniśmy prowadzić dyskursu w tych kategoriach. Jest to bowiem historia brutalnej dominacji w sferze kultury, gdzie dla prestiżu i mody, jaka na Zachodzie zapanowała na „starożytność”, wyrywano słabym politycznie i pozbawionym wszelkiej sprawczości państwom część ich tożsamości. To ponad dwa stulecia zuchwałych kradzieży dokonywanych przez ludzi, mających na ustach wzniosłe hasła o ratowaniu dziedzictwa. W rzeczywistości chodziło przede wszystkim o ich własne interesy oraz interesy państw, które reprezentowali.
Od Napoleona i Bruce’a…
Źródeł egiptomani, która okresowo ogarniała Europejczyków można szukać już w starożytnym Rzymie doby Juliusza Cezara i Marka Antoniusza, choć były to fascynacje odmienne od tych, które powodowały zawłaszczanie elementów dziedzictwa od schyłku XVIII wieku. Zresztą nie chodziło tu tylko Egipt, bo analogiczne procesy obejmowały również tereny Afryki Subsaharyjskiej, a także dzisiejszej Grecji i Turcji. Mechanizm był podobny, a jego początków możemy szukać w czasach wyprawy Napoleona do Egiptu. To wtedy jego podkomendni natrafili na stelę, znaną dziś szerzej jako „kamień z Rosetty”. Odkrycie za sprawą późniejszego odczytania hieroglifów niesłychanie przyczyniło się do zrozumienia kultury starożytnego Egiptu. Z drugiej strony poniekąd zapoczątkowało też proceder żerowania na kulturach starożytnych.
Zaledwie dwa lata po spektakularnym odkryciu ekspedycji francuskiej, do bezprecedensowej i skandalicznej sytuacji doszło w Atenach za sprawą Thomasa Bruce’a, lorda Elgina – brytyjskiego ambasadora w Imperium Osmańskim. Anglik zlecił odseparowanie rzeźb marmurowych ze świątyni Partenon na Akropolu. Unikalny przykład starożytnej sztuki został wówczas zniszczony – rzeźby odłączono od reszty świątyni, a potem wywieziono do Anglii. Thomas Bruce tłumaczył decyzję obawami przed zniszczeniem podczas wojny grecko-tureckiej. Trudno dać im wiarę – wszak chodziło tylko o fragment Partenonu, który na jego zlecenie zniszczono i wywieziono. Prawdziwe motywacje Anglika wiązały się zapewne z korzyściami politycznymi i finansowymi, które stały za pozyskaniem zabytków.
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite! Dowiedz się więcej!
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite, a jego temat został wybrany przez naszych Patronów. Wesprzyj nas na Patronite i Ty też współdecyduj o naszych kolejnych tekstach! Dowiedz się więcej!
Kolejne dekady upływały pod znakiem dalszego zainteresowania starożytnymi kulturami. Helladę, ale też Afrykę Północną oraz Subsaharyjską eksplorowali głównie Brytyjczycy, Niemcy i Francuzi, choć zabytki wywozili również Rosjanie i Amerykanie. Z Egiptu liczne artefakty wywiózł i sprzedał do kolekcji we Włoszech, Francji i Niemczech Bernardino Drovetti. Z cykladzkiego archipelagu Francuzi zabrali do Paryża jedną z najsłynniejszych dziś rzeźb na świecie – Wenus z Milo. Warto tu jednak podkreślić, że był to zakup, a można też przypuszczać, że rolnik, który sprzedał tę rzeźbę faktycznie ocalił ją przed przerobieniem na surowiec do pieca wapiennego, jak powszechnie postępowali wówczas miejscowi z innymi odkrywanymi w okolicy pozostałościami ruin starożytnego teatru. Z drugiej strony transakcja opiewała na kwotę… 50 dolarów, co nawet uwzględniając inflację, stanowi kwotę śmiesznie niską.
Z terenu dzisiejszego Iraku pochodzi najstarsza zachowana na świecie biblioteka. To asyryjska biblioteka Aszurbanipala, którą odkryto podczas brytyjskiej ekspedycji Austena H. Layarda w 1850 roku. Dziś znajduje się w Londynie. W latach 70. XIX wieku znaczących odkryć dokonali poszukiwacze niemieccy – Heinrich Schliemann, który odkrył i w niezwykle kontrowersyjnych okolicznościach wywiózł z Turcji tzw. skarb Priama czy Carl Humann, za sprawą którego do Berlina przekazano ołtarz pergamoński.
Co ciekawe, już wtedy w Imperium Osmańskim zdawano sobie sprawę z tego, jak niekorzystne są praktyki prowadzone przez Europejczyków. Próbowano nawet im zaradzić, przyjmując od połowy XIX wieku odpowiednie rozwiązania prawne. W przypadku ołtarza pergamońskiego Niemcy ominęli te przepisy, płacąc rządowi osmańskiemu, 20 tysięcy marek niemieckich w złocie. Sprawa do dzisiaj budzi kontrowersje prawne. Z jeszcze bardziej jednoznacznym pogwałceniem prawa wywieziono z Imperium Osmańskiego „skarb Priama”. Odpowiedzialny za to Heinrich Schliemann został ukarany grzywną w wysokości 10 tysięcy franków, a dobrowolnie zdecydował się zapłacić jeszcze pięciokrotność tej kwoty. Świadczy to o tym, jak korzystny był dla niego wyrok sądu. Co więcej, w świetle prawa, po zapłaceniu grzywny, wywiezione z Turcji zabytki były już własnością Schliemanna. Później odkrywca przekazał je do Muzeum Etnograficznego w Berlinie, skąd po latach na wschód wywieźli go Sowieci. Od schyłku XIX wieku Niemcy prowadzili też prace wykopaliskowe na terenie dzisiejszego Iraku. W ciągu kolejnych dekad wydobyto liczne fragmenty babilońskiej Bramy Isztar, która od 1930 roku prezentowana jest w Berlinie.
Dla porządku warto jeszcze wskazać bardziej nieoczywiste kierunki, z których zabierano zabytki. Rozszerza to nie tylko perspektywę terytorialną, ale też chronologiczną. Proces był jednak ten sam – silne państwo kolonialne zagrabiało cenne artefakty z podległych mu w różnym stopniu terenów. I tak w 1868 roku do Londynu dotarły z Wyspy Wielkanocnej dwa posągi Moai, datowane na okres średniowiecza, a w 1897 roku także tzw. brązy z Beninu, czyli setki figurek datowanych na XVI-XVII wiek, pochodzących z dawnego królestwa Beninu (współcześnie Nigeria), a zrabowanych przez brytyjskie wojsko (część kolekcji trafiła także do Niemiec).
… do Macrona i Starmera
Przykładów jest znacznie więcej. Nie chodzi jednak o to, by odnotować każdy artefakt wywieziony do Europy z miejsca odkrycia, a usłyszeć głosy, na które wciąż głusi pozostają aktualni posiadacze nieswojego dziedzictwa. Sposób w jaki weszli oni w posiadanie zabytków, budzi dziś kontrowersje prawne. Pozostawiając już moralny aspekt całej sytuacji, to brakuje nawet dobrej podstawy prawnej, która poświadczałaby legalność posiadania. W przypadku np. marmurowych rzeźb usuniętych przez Thomasa Bruce’a z Partenonu, brakuje nawet oryginału pozwolenia na badania – próżno zaś szukać dowodu zakupu.
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite! Dowiedz się więcej!
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite, a jego temat został wybrany przez naszych Patronów. Wesprzyj nas na Patronite i Ty też współdecyduj o naszych kolejnych tekstach! Dowiedz się więcej!
Jeśli kogoś nie przekonał powyższy wywód, to papierkiem lakmusowym dla prawdziwych intencji tych, którzy „ratowali” zabytki jest to, jaką prestiżową rolę dla krajów, które je zdobyły pełnią. Wszystko to prowadzi do oczywistych napięć i głosów nawołujących do zwrotu wywiezionych przedmiotów. Takie sytuacje wciąż dzieją się rzadko, choć same dyskusje inicjowane są coraz częściej na najwyższym szczeblu. Tyle że trudno nie ulec wrażeniu, iż stoi ona w miejscu. Niezwykle ostrożni są w tej kwestii nawet najwięksi europejscy liberałowie. Emmanuel Macron podjął temat „okresowych zwrotów” i to tylko dla państw Afryki Subsaharyjskiej.
Grecja wystąpiła o zwrot marmurowych rzeźb z Partenonu. Pod koniec 2024 roku doszło nawet do spotkania premiera Keira Starmera z premierem Kiriakosem Mitsotakisem. Brytyjczycy wciąż jednak nie zamierzają łatwo rozwiązać tej sprawy – wskazują na autonomię British Museum i nie planują zmian w przepisach, które mogłyby wymusić na instytucji zwrot rzeźb.
Z kolei Egipcjanie (archeolodzy i muzealnicy, a nie politycy) upomnieli się o kamień z Rosetty, Chilijczycy (w tym prezydent Gabriel Boric) chcieliby zwrotu posągów Moai, a Irakijczycy domagają się odzyskania bramy Isztar – w tej sprawie złożyli nawet oficjalne żądania już w 2002 roku, w czasach rządów Saddama Husseina. Presja popłaca i niektóre zabytki trafiły do krajów, z których pochodzą – np. niemiecka część kolekcji brązów z Beninu, choć nie ma co oczekiwać w tej kwestii rychłego przełomu, zwłaszcza jeśli chodzi o najbardziej znane zbiory.
Trudna historia i globalizacja dziedzictwa kulturowego
Państwa zachodnie do dziś nie zdołały jednoznacznie rozliczyć się ze swoim kolonialnym dziedzictwem. Mierzą się z roszczeniami dotyczącymi reparacji, a słowo „przepraszam” pada raczej niechętnie. Trudno więc się dziwić, że w obliczu przerażających okrucieństw tamtych czasów (np. niemieckie ludobójstwo dokonane na ludach Herero i Namaqua czy angielskie obozy śmierci dla Burów), decyzja o ewentualnym zwrocie zabytków schodzi na dalszy plan. Tym bardziej, że w wielu przypadkach okoliczności wywozu omawianych tu przedmiotów są niejednoznaczne – trudno nie zgodzić się z argumentem, że w krajach, którym wydzierano dziedzictwo, brakowało uczonych do jego badania czy środków na eksplorację. Pamiętajmy jednak, że w żadnym stopniu nie powinno to determinować legitymacji do własności tych zabytków.
Być może trudności emocjonalne w przyznaniu się do naruszeń prawa sprzed 100-200 lat i swoiste romantyzowanie przez zachodnich komentatorów historii tych, którzy de facto rozkradali dziedzictwo kulturowe słabszych państw, to nic innego jak echa sentymentu za utraconą już kolonialną potęgą. Obraz awanturniczego odkrywcy, który „ratuje” zabytki z „zacofanej” części świata doskonale się w to wpisuje. Także dzisiaj, bardziej lub mniej świadomie powtarzamy pewne klisze sprzed 150-200 lat, choćby kiedy przybysze z Europy fotografują się na wielbłądach, a w tle widać majestatyczne piramidy Gizy.
Dlaczego zabytki powinny być prezentowane bez oderwania od kontekstu kulturowego, w którym zostały odkryte? Pomijając oczywiste straty, jakie prawowici właściciele ponoszą z braku możliwości ich ekspozycji, badania i promowania, zauważam jeszcze jeden niebezpieczny trend – globalizację materialnych świadectw przeszłości. Chyba nikt nie chciałby sprowadzać tych unikatowych artefaktów do symbolu równego coca-coli – czegoś dostępnego tanio i wszędzie. Eksponowanie starożytnego dziedzictwa kulturowego obcych krajów w ramach wystaw stałych to nic innego jak symboliczne przypisanie sobie praw do cudzej przeszłości. Dodajmy, że mowa o instytucjach, które bez problemów są w stanie wypożyczać m.in. antyczne eksponaty na wystawy czasowe. To jednak za mało, bo wywiezione dziedzictwo kulturowe dla państw Zachodu wciąż stanowi o prestiżu, zaś dla państw, którym je wyrwano, pozostaje bolesnym symbolem niesprawiedliwej dominacji dawnych potęg kolonialnych.
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite! Dowiedz się więcej!
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite, a jego temat został wybrany przez naszych Patronów. Wesprzyj nas na Patronite i Ty też współdecyduj o naszych kolejnych tekstach! Dowiedz się więcej!
Bibliografia:
A. Arenas, Broken: The Venus de Milo, “Arion: A Journal of Humanities and the Classics Third Series”, Vol. 9, No. 3, 2002, s. 35-45.
C. Bilsel, Negotiating a Memory-Image: The Zeus Altar between Berlin and Bergama, [w:] “ASCA International, Conference Oriental Occidental: Geography, Identity, Space” (red.) Sibel Bozdoğan & Ülker Berke Copur, 2001, s. 384-389.
J. Gottschlich, D. Zaptcioglu-Gottschlich, Łowcy skarbów. Jak ojcowie archeologii rozkradali bogactwa Orientu, Karków 2023.
B. Moiso, T. Montonati, The 19th-Century Inventories of the Museo Egizio, Turin: How to Get Lost in Them and How to Find Your Way Back, “Rivista del Museo Egizio”, 2024, s. 1-34.
M. Pitts, J. Miles, H. Pagi, G. Earl, Hoa Hakananai'a: a new study of an Easter Island Statue in the British Museum, “The Antiquaries Journal”, v. 94, 2014, s. 291-321.
C. Stahn, Beyond “To Return or Not To Return” – The Benin Bronzes as a Game Changer?, “Santander Art and Culture Law Review”, vol. 2, 2022, s. 49-88.
Netografia:
https://www.globalegyptianmuseum.org/
https://www.theartnewspaper.com/
https://www.britishmuseum.org/
https://histmag.org/Jak-Heinrich-Schliemann-ukradl-skarb-Priama-26019
