Za czym kolejka ta stoi… Kolejki w PRL
Kolejki w PRL – zobacz też: Gospodarka PRL dekady Edwarda Gierka (1970–1980)
„Na co w kolejce tej czekasz/Na starość, na starość, na starość” śpiewała Krystyna Prońko w Psalmie stojącego w kolejce. Kilometrowe ogonki, listy społeczne, komitety kolejkowe i inne tworzone ad hoc „instytucje” były codziennością w życiu ludzi przez znakomitą większość PRL. Ich przyczyną była chroniczna niewydolność socjalistycznej gospodarki, niezdolnej do zaspokojenia potrzeb obywateli.
Smarowanie cienką warstwą
Skoro nie było możliwości zapewnienia obywatelom wystarczającej ilości produktów, trzeba było zadbać, by każdy dostawał choć trochę. W tym celu wymyślono system kontroli dystrybucji towarów. Pierwszy okres restrykcyjnej reglamentacji przypadał na lata powojenne i, wyjątkowo, nie był zależny od niekompetencji planistów. Jego przyczyną była wojenna dewastacja kraju, która boleśnie odbiła się na rolnictwie i przemyśle. Z czasem jednak, wraz z odbudową, rezygnowano z kartek na kolejne produkty, wprowadzono także przejściowo dwa równoległe systemy – kartkowy i wolnorynkowy – choć różnica cen w obu była astronomiczna. 1 stycznia 1949 roku triumfalnie ogłoszono rezygnację z systemu reglamentacji.
Problem polegał na tym, że posunięcie to nie miało uzasadnienia gospodarczego i było jedynie działaniem propagandowym: doszło do scalenia PPS i PPR i rozpoczęcia stalinizacji kraju. By nie dopuścić do zbyt szybkiego opustoszenia półek wprowadzono więc np. system bonów. Przykładowo, bony tłuszczowe upoważniały do zakupu pewnej ilości tłuszczu, czy jednak klient wracał do domu z margaryną, olejem czy smalcem zależało już od decyzji sklepu. W 1951 roku zdecydowano się więc przywrócić system kartkowy i objęto nim część produktów. Miało to jednak miejsce zaledwie sześć lat po wojnie, gdy pamiętano jeszcze system kartkowy wprowadzony przez okupanta. Odebrano więc tę decyzję fatalnie. W 1953 roku ostatecznie zrezygnowano z kartek, jednocześnie jednak nie podjęto działań mających na celu poprawę zaopatrzenia, postanowiono więc utrudnić dostęp do artykułów pierwszej potrzeby, windując ich ceny. Kres temu położył rok 1976 i fala strajków, która przetoczyła się w czerwcu przez Polskę po zapowiedzi podwyżki cen na niektóre artykuły. Wprowadzono więc wtedy system „biletów towarowych”, który z modyfikacjami miał obowiązywać aż do lipca 1989, kiedy to został ostatecznie zniesiony. W różnych okresach zmieniała się ilość produktów objętych kartkami, jednak sam system działał nieprzerwanie.
Co charakterystyczne, kolejki obecne były na ulicach obojętnie od okresu. Niezależnie więc, czy towary objęte były reglamentacją czy barierą cenową, ludzie dalej walczyli, by je uzyskać. Jest to dość dobitna ilustracja nieskuteczności działań władz.
Wszyscy do walki ze spekulacją!
Walkę z ciągłymi niedoborami prowadziły, rozdzielnie, państwo i obywatele. W wydaniu państwowym sprawa była prosta. Przyznanie, że gospodarka jest niewydolna i nie może zapewnić wystarczającego zaopatrzenia, nie wchodziło w grę. Musiano by wtedy pokazać przyczyny tej niewydolności, te zaś były wpisane w samą ideę gospodarki socjalistycznej – niezdolnej do odpowiadania na potrzeby rynku, stawiającej na przemysł ciężki kosztem lekkiego i rolnictwa, dążącej do sterowania całością przepływu towarowego. Nie miała ona szans na zaspokojenie potrzeb obywateli. Trzeba więc było znaleźć innych winowajców „przejściowych trudności z zaopatrzeniem” i sięgnięto ku sprawdzonym wzorcom.
Winą za braki obarczani byli spekulanci, złodzieje, niegospodarni dyrektorzy PGR-ów, aferzyści – jednym słowem pojedynczy ludzie. Można ich było aresztować, sądzić i więzić, pokazując tym samym, że władza dba o swoich obywateli. Choć z czasem przestano określać ich jako „wrogów klasowych”, to jednak sam mechanizm trwał aż do końca PRL i jeszcze w latach osiemdziesiątych w kronikach filmowych braki sklepowe tłumaczono działaniem spekulantów. Do listy „szkodników” gospodarczych dołączyły wówczas jedynie „antysocjalistyczne elementy” i „nieroby” z Solidarności.
Remedium proponowanym przez władze były równie stare i sprawdzone metody kontroli, nalotów i ciągłego uszczelniania kanałów, którymi towary trafiały od producenta do sklepu. Próbowano więc de facto wyeliminować spekulację, nie zaś nadrobić braki w zaopatrzeniu, likwidowano więc objawy, nie przyczynę. Jak pokazała historia PRL – nie mogło to poskutkować.
Artykuł inspirowany grami planszowymi „Pan tu nie stał” oraz „Pan tu nie stał! Demoludy”:
Pan tu nie stał!
Obywatele mieli dość ograniczony sposób radzenia sobie z brakami. Po pierwsze, można było, mając dostęp do dolarów, kupować brakujące artykuły w sklepach eksportu wewnętrznego. Choć sprzedawały one niemal wszystko, od żywności i używek, przez ubrania, na materiałach budowlanych kończąc, to jednak by dokonać w nich zakupów trzeba było dysponować dolarami, co nie było proste. Po drugie, można było dysponować rodziną na wsi. Od czasów wojny była ona przepustką do polepszenia sytuacji bytowej i zaopatrzenia w mięso, rozwiązywało to jednak jedynie część problemów związanych z kupnem żywności. Cukier, benzyna czy papier toaletowy dalej pozostawały poza zasięgiem. Można było też próbować kupić coś na czarnym rynku, co jednak wymagało pieniędzy, kontaktów i niosło ze sobą ryzyko bycia aresztowanym w ramach likwidowania braków w zaopatrzeniu przez władze.
Koniec końców możliwości sprowadzały się do stania w kolejkach. Jak mówiła mądrość z owych czasów, podstawą szczęśliwej rodziny jest sprawna i zdrowa teściowa. Ktoś w końcu musiał swoje w kolejce odstać – czy to teściowa, rodzice, dzieci czy kombinacja tych członków rodziny. Ciągnęły się więc długie, wielogodzinne ogonki, powstawały listy kolejkowe, wynajmowano zawodowych „staczy”, awanturowano się, przepychano i… żartowano. W obliczu chamstwa współkolejkowiczów czy sklepowych, mizernych szans na kupno upragnionych produktów i marnowanego w ogonkach życia poczucie humoru stanowiło broń ostatniej szansy dla skołatanej psychiki. Przyjrzyjmy się kilku wyimkom z kolejkowego humoru:
Chłopi nie bardzo orientowali się, co to takiego plan sześcioletni. Wysłali więc delegację do Bieruta z prośba o wyjaśnienie. I Bierut wyjaśnił im:
– Towarzysze, widzicie tę kamienicę? Ma ona sześć pięter, a jak wykonamy plan sześcioletni, to będzie miała tych pięter trzydzieści sześć. Chyba zrozumieliście co to jest sześciolatka?
Chłopi wracają na wieś i muszą wyjaśnić innym to co powiedział im Bierut. Na wsi jednak nie ma takich wysokich kamienic. Delegaci pokazali zatem kolejkę przed sklepem i mówią:
– Widzicie tę kolejkę? Za sześć lat będzie sześć razy dłuższa…
Wchodzi klient do sklepu mięsnego i mówi:
– Proszę dwa kilo cwaniaka.
– Jakiego cwaniaka? – dziwi się sprzedawczyni
– No, tam leży
– Przecież to salceson!
– Tak, ale cwaniak, bo nie dał się wywieźć do Rusków.
W autobusie dochodzi do kłótni. Jeden z mężczyzn krzyczy:
– Pan chyba nie wie, kim ja jestem! Jestem kierownikiem sklepu mięsnego!
Stojąca obok kobieta zwraca się do koleżanki:
– Znam go, to profesor uniwersytetu, ale widzę, że ostatnio cierpi na manię wielkości…
Co to jest deficyt w deficycie?
Szynka owinięta w papier toaletowy
Przed sklepem stoi tłum ludzi. W pewnej chwili jakiś mężczyzna zaczyna pchać się do drzwi. Ludzie krzyczą:
– Gdzie się pchasz?! Na koniec kolejki!
Po chwili mężczyzna atakuje drzwi ponownie, ale znowu zostaje zepchnięty na koniec. Staje więc z boku i rozgoryczony mówi:
– Jeśli tak, to mam was gdzieś i sklepu dziś nie otwieram!
Kiedy w socjalizmie zostanie zlikwidowany alkoholizm?
Jeszcze trochę trzeba poczekać, ale zrobiliśmy już pierwszy krok w tym kierunku – zlikwidowaliśmy zagrychę!
Co by było w Polsce, gdyby nie było PRL?
Wszystko.
– Dlaczego Polskę podzielono na 49 województw?
– Bo tyle jest liczb w Totolotku i teraz co tydzień odbywa się głosowanie, które województwo otrzyma przydział mięsa.
Klient pyta w sklepie motoryzacyjnym o opony do małego fiata.
– U nas nie ma, ale są w Bielsku-Białej. Proszę, oto darmowy bilet do Katowic.
– A dlaczego nie do Bielska-Białej?
– Bo w Katowicach kończy się kolejka.
Klient w sklepie mięsnym prosi o kilogram kaszanki.
– A krew pan oddał? – pyta ekspedientka.
– Oddałem.
– To przynieś pan kaszę.
W dowcipie po raz kolejny jak w lustrze odbijała się trudna codzienność PRL. Dziś symulacje zakupów w systemie niedoboru proponują zaś gra planszowe „Pan tu nie stał” oraz „Pan tu nie stał! Demoludy”.
Bibliografia:
- Bałtowski Maciej, Gospodarka socjalistyczna w Polsce, PWN, Warszawa 2009
- Biały Wacław, Życie na kartki, „Gazeta Wyborcza Lublin”, 7 stycznia 2004 [dostęp: 10 października 2016] <[http://lublin.wyborcza.pl/lublin/1,36651,1855098.html]>;
- Kaliński Janusz, Gospodarka w PRL, Wydawnictwo IPN, Warszawa 2012
- Zawistowski Andrzej, Reglamentacja towarów w PRL [w:] dzieje.pl, 21 sierpnia 2011 [dostęp: 16 października 2016] <[http://dzieje.pl/content/reglamentacja-towar%C3%B3w-w-prl]>.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz