Życie codzienne polskich emigrantek w okupowanej Francji 1940-1944 (cz. 1)

opublikowano: 2009-10-22 21:58
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Polska emigracja w przedwojennej Francji liczyła ponad pół miliona osób, z czego zdecydowana większość przybyła nad Sekwanę już po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w celach zarobkowych. Polacy i Polki podejmowali się najsłabiej płatnych i najtrudniejszych prac. Silne były wśród nich sympatie lewicowe i komunistyczne. Sprowadzili też do Francji... czerwoną kapustę.
REKLAMA

W swoim tekście chciałabym skupić się na codziennej działalności Polek z emigracji zarobkowej żyjących we Francji pod okupacją niemiecką. Początkowe, spontaniczne i lokalne niesienie pomocy innym, przerodziło się z czasem w zorganizowaną działalność na skalę departamentu, a nawet całej Francji. Lewicowe grupy kobiece powstawały w ramach Organizacji Pomocy Ojczyźnie (OPO), a następnie Związku Kobiet Polskich we Francji im. Marii Konopnickiej. Z kolei kobiety ze środowisk konserwatywnych jednoczyły się w Bractwach Matek Różańcowych. Na szczeblu lokalnym organizacje te współpracowały ze sobą, zwłaszcza w akcjach na rzecz starców i dzieci czy organizowaniu wspólnych jasełek. Zaostrzająca się walka o kształt powojennej Polski i rozbicie polityczne polskiej emigracji we Francji doprowadziło do nieufności między dwiema organizacjami kobiecymi i konkurencji na płaszczyźnie ideologicznej.

Emigracja

Pierwsza wojna światowa spustoszyła gospodarczo teren Francji. Podczas walk zginęło prawie półtora miliona żołnierzy francuskich a ok. 750 tys. odniosło rany prowadzące do trwałego inwalidztwo. Około 30% Francuzów w wieku produkcyjnym stało się niezdolnymi do pracy. Przemysł francuski w 35 procentach został zdewastowany. Dotyczyło to przede wszystkim najbogatszych gospodarczo regionów. Aby naprawić szkody wojenne i uzupełnić braki kadrowe, rząd francuski postawił na zorganizowaną akcję sprowadzenia siły roboczej. Z państwami, w których istniało duże bezrobocie nawiązano szereg umów umożliwiających rekrutację pracowników. Polska, jako jedno z państw o najwyższym poziomie bezrobocia, była żywo zainteresowana pozbyciem się nadwyżki nieposiadających pracy obywateli. Dnia 3 września 1919 r. została podpisana polsko-francuska konwencja o przedmiocie emigracji i imigracji robotników polskich (DzURP z 1920 r., nr 41 poz. 246 i 247, AAN, Prot PRM, t. 7, k. 352). Polska była jedynym krajem, który zgodził się na werbowanie robotników na własnym terytorium. Na niekorzyść Polski świadczył również zapis o przydzielaniu robotników polskich do poszczególnych zakładów pracy. Rok później, 14 X 1920 r., podpisano dodatkową umowę, tzw. Konwencję dot. przemocy i opieki społecznej. Zapewniła ona zrównanie emigrantów polskich z robotnikami francuskimi w kwestii świadczeń z francuskiego ubezpieczenie społecznego (renty starcze, wdowie, sieroce). Nie rozstrzygnęła jednak prawa do zachowania przez ubezpieczonych uprawnień i zaliczania okresów ubezpieczenia w przypadku przejścia ubezpieczonego z jednego państwa do drugiego. Przewidziany w tej konwencji (art. 2) układ dodatkowy w przedmiocie ubezpieczeń na wypadek bezrobocia – nigdy nie został zawarty. W zakresie opieki społecznej (assistance sociale) Konwencja przewidywała udzielanie emigrantom polskich zasiłków chorobowych i macierzyńskich na zasadzie égalite de traitmen (równego traktowania).

REKLAMA

W 1931 roku na terenie Francji przebywało 508 tys. Polaków. Około 400 tys. przybyło do Francji bezpośrednio z Polski. 100 tys. tworzyli „Westfalczycy”, czyli robotnicy polscy z rodzinami, którzy w poszukiwaniu pracy przenieśli się do Westfalii i Nadrenii jeszcze w czasach zaborów. W 1936 roku przeprowadzony we Francji spis powszechny wykazał 422 694 obywateli polskich, w tym 191 655 kobiet.

Najwięcej emigrantów, bo aż 38% z czynnych zawodowo w 1931 roku, pracowało w przemyśle – metalurgii, hutnictwie, włókiennictwie, i budownictwie. 33,4% znalazło zajęcie w górnictwie, zaś 17,5% w rolnictwie. Pozostała cześć zatrudniona była w handlu, jako służba domowa i w innych działach gospodarki. Polacy pracowali przede wszystkim w najgorzej płatnych zawodach, przy najcięższych robotach, głównie jako niewykwalifikowana siła robocza. Ponad 90% polskich górników pracowało przy najcięższych pracach pod ziemią. Wiązało się to nie tylko ze stosunkiem Francuzów do imigrantów, ale również słabą znajomością języka francuskiego wśród polskiej emigracji.

Polacy zamieszkiwali głównie północną i wschodnią Francję, departamenty Nord, Meurthe-et-Moselle, Moselle, Meuse, Haut-Rhin, a także duże ośrodki przemysłu metalurgicznego: St. Etienne w okolicach Paryża oraz departamenty Seine, Seine-et-Oise i Aisne. Sytuacja ta zmieniła się w wyniku światowego kryzysu gospodarczego. Wielu Polaków utraciło wówczas pracę i zdecydowało się wrócić do ojczyzny. Doszło również do masowego wydalania cudzoziemców. W 1936 roku juz tylko 30% zawodowo czynnych Polaków pracowało w przemyśle, 29% w górnictwie, a w rolnictwie ok. 17,5-23%.

REKLAMA
Zespół młodzieży w Saint Etienne, La Ricamarie i Chambon, Gesolles-Loire we Francji zorganizowany przez Barbarę Małek przewodniczącą Kół Kobiet w Okręgu Loire. Zdjęcie z lat 1936-1937.

Najczęstszym skojarzeniem z polskim imigrantem we Francji jest obraz górnika. Nic dziwnego, bowiem Polacy stanowili ¼ ogółu górników we Francji. W typowo górniczym departamencie Nord, aż 87% pracujących Polaków zatrudnionych było w górnictwie. Również lokowanie pracowników kopalni na wspólnych osiedlach, w tzw. koloniach górniczych, sprzyjało jednoczeniu się tej części emigracji. Według założeń francuskich pracodawców, umieszczenie w jednej kolonii Polaków miało przeciwdziałać poczuciu wyobcowania w nieznanym kraju. Jednakże w środowisku badaczy komunistycznych przeważał pogląd, że taka gettyzacja miała zapobiec współpracy przybyszy z miejscowymi, francuskimi związkami zawodowymi i radykalnymi środowiskami robotniczymi.

Trzecią grupą zawodową emigracji polskiej stanowili pracownicy rolniczy, skupieni głównie w wielkich majątkach ziemskich na terenie departamentów: Aisne, Somme, Nord, Pas-de-Calais, Oise, Seine-et-Oise i Seine-et-Marne.

Większość kobiet polskich pozostawała w domach zajmując się gospodarstwem i dziećmi. Jeśli podejmowały pracę, to były to najczęściej zajęcia sezonowe w rolnictwie i ogrodnictwie. Młode Polki zatrudniano na etatach w kopalniach przy segregowaniu węgla lub w fabrykach włókniarskich. Jednak, jak zauważył francuski badacz G. Mauco, charakterystyczna dla polskich rodzin była wielodzietność, należy, więc przypuszczać, że Polki nie miały zbyt wiele czasu na podjęcie stałej pracy zarobkowej. Mimo to, w porównaniu z innymi imigrantkami – Hiszpankami, Włoszkami czy Belgijkami – wśród Polek był i tak duży udział w pracy zawodowej – 36,1%.

Na zjawisko zmniejszania się liczby pracujących Francuzek w miarę wzrostu migracji zwraca uwagę H. Valet w pracy „Les Restrictions à l’immigration”. Zwłaszcza w zawodach ciężkich, źle płatnych, jak np. służba domowa, robotnice rolne, migrantki stopniowo zajmują miejsca kobiet francuskich. Rozpatrując problem zatrudnienia kobiet z punktu widzenia rozwoju demograficznego Francji, Valet zauważał, że zastąpienie ich w pracy przez emigrantki mogło wpłynąć dodatnio na przyrost naturalny we Francji.

REKLAMA

Choć konwencja emigracyjna gwarantowała emigrantom polskim takie same dochody i ubezpieczenia socjalne jak francuskim robotnikom, to w praktyce imigrantów kierowano do gorzej płatnych i cięższych prac, narzucając ciężką do wykonania normę. Brak wykonania równał się obcięciu i tak niskich uposażeń lub nakazowi wykonania dodatkowej pracy.

Polscy robotnicy i robotnice swoje niezadowolenie i rozczarowanie zaczęli manifestować przystępując do francuskich związków zawodowych oraz partii politycznych. W 1924 roku, na mocy porozumienia między Powszechną Konfederacją Pracy (Confederation General du Travail) a polską Komisją Centralną Związków Zawodowych w Polsce, zaczęto tworzyć polskie sekcje we wszystkich związkach branżowych. Natomiast Jednościowa Konfederacja Pracy (CGTU) od momentu powstania prowadziła działalność agitacyjną wśród imigrantów, niosąc hasła wspólnej walki z kapitalistycznym wyzyskiem. Organizacja ta otwarcie poruszała kwestię praw robotników cudzoziemskich, ich prawa do pracy i płacy takich samych jak przysługujące robotnikom francuskim, możliwości zrzeszania się i manifestowania niezadowolenia, właściwej opieki socjalnej.

Wśród polskiej emigracji silne były sympatie komunistyczne. Na ilustracji komunistyczny plakat z 1931 roku zatytułowany Cała prawda o koloniach.

Polacy wstępowali również do Francuskiej Partii Komunistycznej. W 1924 roku odbyła się pierwsza ogólnokrajowa konferencja Polskich Grup FPK, w której uczestniczyli przedstawiciele polskich środowisk z 13 departamentów. Wówczas podjęto decyzję o utworzeniu polskich grup młodzieży komunistycznej. Jak wspominał Jerzy Putrament partia komunistyczna była naturalną reprezentacją polskich emigrantów jako siłą najkonsekwentniej walczącą z lokalnym francuskim szowinizmem o równouprawnienie robotników wszelkiej narodowości.

Kobiety również zaangażowały się w działalność społeczną i polityczną. Wiele z nich miało za sobą udział w działalności „Oświatówki”, TUR, Kół Przyjaciół Dziennika Ludowego. Niezależnie od poglądów niosły pomoc potrzebującym we francuskiej sekcji Międzynarodowej Pomocy Rewolucji tzw. Czerwonej Pomocy, a także współdziałały w szeregach Związku Kobiet do Walki z Wojną i Faszyzmem (Union des Femmes Français contre le Guerre et la Fascisme). Należały do Francuskiej Partii Komunistycznej, a młode do Związku Młodzieży Komunistycznej. Opiekowały się chorymi i starcami, organizowały pomoc materialną dla biednych i pozbawionych przez dawnego pracodawcę dachu nad głową. Po ograniczeniu przez rząd polski liczby nauczycieli dla dzieci emigrantów, kobiety podjęły się obowiązku przekazania dzieciom mowy polskiej, wiadomości o historii i geografii kraju ojczystego. Polska emigracja wyróżniała się przywiązaniem do tradycyjnych strojów ludowych oraz obchodów świąt zarówno tych państwowych, religijnych, jak i wywodzących się z tradycji lokalnych. Polki zakładały zespoły taneczne i wokalne, własnoręcznie przygotowując stroje i dekoracje.

REKLAMA

Wśród lokalnej robotniczej ludności Polacy, a przede wszystkim Polki, wyróżniali się prowadzeniem przydomowych gospodarstw. Jak królowej Bonie przypisuje się sprowadzenie do Polski włoszczyzny, tak za sprawą emigracji polskiej do Francji dotarła czerwona kapusta. W polskich ogródkach nie tylko sadzono rośliny; w specjalnie zbudowanych komórkach trzymano gęsi, kury a nawet prosiaki. Pani Michalina Biernacka-Małek opowiadała, że w przededniu wojny Francuzki śmiały się z Polek robiących zapasy żywności. Jednak po wybuchu światowego konfliktu skorzystały z doświadczeń polskich sąsiadek i również sadziły warzywa, nawet na niewielkim skrawku zieleni przed domem.

Lewicowy charakter emigracji zarobkowej, udział w komunistycznych organizacjach, odbił się negatywnie na Polakach w kwietniu 1938 roku, kiedy upadł rząd Frontu Ludowego Leona Bluma, a do władzy doszedł reprezentant prawicy Eduard Daladier. Dekretem z 26 września 1939 r. zdelegalizowano Francuską Partię Komunistyczną oraz ok. 700 organizacji o charakterze lewicowym, zaś ich mienie i lokale skonfiskowano. Zawieszono komunistycznych radnych i przedstawicieli samorządów. Aresztowano działaczy, również wśród polskiej emigracji. Maj 1940 roku przyniósł najostrzejszy cios wymierzony w lewicę – dekret o stosowaniu kary śmierci wobec obywateli Francji podejrzanych o prowadzenie propagandy i działalności komunistycznej.

Wybuch wojny

Wkroczenie do Polski wojsk niemieckich polscy emigranci przyjęli jako tragedię narodową. Już 1 września 1939 r., z inicjatywy prorządowej emigracji (Związku Polaków we Francji), powstał Polski Komitet Obywatelski (PKO), który ogłosił zbiórkę na rzecz potrzebującej ojczyzny w ramach Fundusz Obrony Narodowej. W zbiórce tej uczestniczyła, niezależnie od poglądów, cała polska emigracja, dzięki której udało się w ciągu pół roku zebrać ok. 1,5 miliona franków w gotówce oraz przedmioty wartościowe.

REKLAMA

Wybuch II wojny światowej zjednoczył emigrację zarobkową z napływającymi polskimi uchodźcami, reprezentującymi zupełnie inne środowisko, obce ideologicznie, klasowo i materialnie. Świetnie opisuje to Andrzej Bobkowski w „Szkicach Piórkiem”. Ci emigranci tutaj, w La Mure, życie mają ciężkie. Praca okropna. Prawie wszyscy pracują w tutejszych kopalniach ołowiu. Zarobki niskie, a czasy dzisiejsze nie pozwalają im wyrwać się z tych kajdan i poszukać lżejszego lub po prostu zdrowszego chleba. Rozmawiamy o Polsce; osiemnaście dni obrony biednej Polski w porównaniu z czternastodniowym spacerkiem Niemców przez Francję poruszyło w nich wszystkich dumę. Prawie żaden z nich nie wyrwał się z odwiecznym, „bo u WAS”, natomiast słyszę ciągle, „bo u NAS w Polsce”. Ale na „inteligencję” naszą wyklinają i chyba mają rację. Odbiło im się tą śmietanką po ucieczce z Polski. Wielu z nich dostrzegło w emigrantach NOWYCH PODDANYCH, nowy narodzik w miniaturze, którym z punktu można było rządzić. Emigrancka cierpliwość wystawiona została na ciężką próbę. Polski nie wyparli się jednak, choć pokusy były wielkie: Francuzi chętnie brali ich do swego wojska pomimo układu z rządem „Reginy”. Emigracja biła się i biła się dobrze.

Plakat skierowany przeciwko lewicowym oddzialom partyznatki pokazuje przekrój narodowościowy wewnątrz ruchu oporu, złożonego głównie z cudzoziemców.

Byli żołnierze Brygad Międzynarodowych im. Dąbrowskiego, którzy przebywali we francuskich obozach internowania, zgłaszali się do konsulatów polskich z prośbą o umożliwienie im powrotu do Polski i walki w obronie ojczyzny. Walka możliwa okazało się dopiero po zawarciu umowy polsko-francuskiej o powstaniu dywizji polskiej na terenie Francji. W tzw. Armii Sikorskiego znalazło się ok. 45 tys. żołnierzy – przedstawicieli polskiej emigracji zarobkowej. Sekcja kobieca PKO opiekowała się tym tworzącym się na emigracji polskim wojskiem oraz napływającymi uchodźcami, organizując odzież, ciepłą bieliznę, koce.

REKLAMA

Natomiast kobiety o korzeniach lewicowych opiekowały się b. Dąbrowszczakami, uwięzionymi w obozach na południu Francji – Argeles, Gurs, Vernet – oraz rodzinami aresztowanych polskich komunistów, za co spotkały się z szykanami ze strony władz francuskich. Obozy internowania cieszyły się na początku wojny względną swobodą. Pomimo fatalnych warunków sanitarnych, osadzeni mieli kontakt z okoliczną ludnością, która donosiła im żywność i ubrania, dopuszczane były wizyty towarzyskie. Te same osoby niejednokrotnie przyczyniały się do ułatwienia im ucieczki.

Po kapitulacji Francji, kiedy żołnierze Sikorskiego zostali ewakuowani do Anglii, bądź internowani na terenie Szwajcarii, żołnierze emigracji zarobkowej ukryli się w lasach, wspomagając francuską partyzantkę. Wkrótce miało się okazać, że Polacy odegrali w niej niemałą rolę, a do dziś we Francji można znaleźć place, pomniki, skwery czy ulice poświęcone Polakom poległym za wolność przybranej ojczyzny.

Okupacja

Po zajęciu terenu Francji przez wojska niemieckie, ok. 3/4 polskiej emigracji znalazło się w okupowanej strefie północnej. Około 30 tys. koniec wojny zastał na włączonych do Rzeszy terenach Alzacji i Lotaryngii. Polskie organizacje rozpoczęły działalność w podziemiu. Hitlerowcy nie represjonowali emigrantów polskich, tak jak robili z rodakami w kraju, ale mieli na uwadze ich aktywność polityczną, wybitnie skierowaną przeciwko okupantowi. W departamencie Nord zaledwie 2% Polaków podpisało volkslistę, wydaje się, iż dotyczyło to raczej niemieckojęzycznej emigracji z Westfalii. Już latem 1940 roku zaczęły powstawać pierwsze konspiracyjne organizacje polskie, zarówno te lewicowe jak i sprzyjające rządowi na uchodźstwie. Kiedy w maju 1941 Francuska Partia Komunistyczna wystąpiła z ideą frontu narodowego, polscy działacze postanowili utworzyć narodowy odpowiednik – Organizację Pomocy Ojczyźnie. Pierwsze próby podjęte w latach 1942-1943 nie przyniosły rezultatów. W strefie północnej nie udało się zorganizować grup OPO w żadnym z departamentów. Owocniej układała się działalność w strefie południowej, gdzie już wcześniej powstały zalążki polskich grup dywersyjnych.

REKLAMA
Życiorys emigrantki spisany po wojnie na ogłoszony przez redakcję emigracyjnej lewicowej Gazety Polskiej konkurs Życiorys emigranta. Widoczny jest słabo wyrobiony charakter pisma, błędy i francuskie naleciałości.

Pierwsze działania sabotażowe, akcje propagandowe rozpoczęli francuscy komuniści a wraz z nimi ich emigracyjni towarzysze. Organisation Spéciale de Combat, specjalna grupa samoobrony, przystąpiła do walki o prawa socjalne i ekonomiczne robotników. Bardzo szybko do tej działalności włączyły się członkinie Francuskiej Partii Komunistycznej. Dołączyły do nich żony, matki i siostry górników. Przeznaczono dla nich głównie role łączniczek, redaktorek, maszynistek, kolporterek nielegalnej literatury. Przewoziły broń i amunicję, w ich domach przechowywano materiały zakazane. Pomagały więzionym i ich rodzinom oraz jeńcom wojennym. W miejscach skoszarowania Wehrmachtu podkładały ulotki dywersyjne nawołujące do dezercji. Dotyczyło to zwłaszcza Polaków z ziem zachodnich, siłą wcielonych do armii niemieckiej. Helena Brendeł opisała swoje okupacyjne życie w Francji w 1975 roku, kiedy Towarzystwo Przyjaciół Pamiętnikarstwa rozpisało konkurs na Pamiętniki kobiet Polskich. Kiedy wybuchła wojna i okupacje hitlerowskie we Francji, wiele kobiet polskie brali czynny udział w Ruchu oporu jakie łączniczki, które jeździli z jednego regionu (Departament) do drugiego z bibułą, instrukcji w walizkach z dubeltowe ścianki, wożyły broni dla Maki FTPP. Partyzantki, techniczki – dostarczały dynamytu, co górnicy wykradli z kopalń, fałszywe karte i dowody i karte żywnościowe i pomiędze nymi to ja też brałam udziału, był to codziennie powszednie chleb, ale o dwóch faktów chciałam wspomnieć: był to w 1942 r. przed 1-em majem rzuciliśmy ulotki wieczorem we Firmyny przy kopalniach i zakładach, które pracowa na potrzebe maszyny wojenne hitlerowskie (Firmy Verder i Horcer) ulotki te wezwali w związku z 1-e Majem do strajku do wzmocnienia sabotaż produkcji wojenne hitlerowskie i w tym sposób pomagać Armii Sowieckiej, które był zaangażowane w ciężkich bojach na wschodzie w toku chodzenie, ja z mojim mężem we dwoje, natrafiliśmy na ulice niedaleko tych zakładów patrol żandarm Niemieckie i zdrajca z Milicji z Wichy Pajtena, mieliśmy jeście przy sobie dużo ulotek co nie zdążyliśmy jeszcze rzucić, nie wiele brakowało do godzine policyjne, ludzie było mało na ulice, nie tracąc zimne krwi, objęłam mocno męża i udaliśmy my pare mocno zakochanich trzyskaliśmy się mocno i kiedy Niemieckie żąndarm chciał nas zaczepić, to ten Francus zdrajca odradzał go z tego, mówiąc mu po niemieckie (co ja zrozumiałam) ze to nie jest ładne i nie jest przyjęte we Francji, żeby przeszkadzać zakochanich, kiedy romansują i pośli dali, a my zadanie wypełniliśmy.

W latach 1942-43 kobiety polskie podjęły się opieki nad jeńcami radzieckimi znajdującymi się w obozach na terenie całej Francji. Francuskie obozy nie były, nadmieńmy, tak zawzięcie bronionymi twierdzami, jak te na terenie Polski.

++Zobacz drugą część artykułu >>++

Zobacz też

Zredagował: Kamil Janicki

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Anna Nowakowska-Wierzchoś
Doktor historii, archiwistka. Autorka książki Wanda Gertz. Opowieść o kobiecie żołnierzu (Kraków 2009) oraz artykułów naukowych i popularnych poświęconych aktywności społecznej i politycznej Polek w kraju i na emigracji w XX w., a także edycji tekstów źródłowych. W 2014 r. obroniła w IH PAN doktorat pt. „Konopniczanki”. Związek Kobiet Polskich we Francji im. Marii Konopnickiej w latach 1944-1950.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone