Małpy w modlitewniku, czyli średniowieczne dekoracje i ich tajemnice

opublikowano: 2016-10-22 16:00
wolna licencja
poleć artykuł:
W dojrzałym średniowieczu popularne stają się w Europie modlitewniki, których dekoracja wprawia w zdumienie. Obok scen biblijnych pojawiają się ilustracje humorystyczne, a często po prostu sprośne. Dlaczego?
REKLAMA

Luksus dla wybranych

Mediewiści badający średniowieczne kodeksy iluminowane już od dawna głowią się nad sensem i znaczeniem drolerii – bo o nich mowa. Słowo to pochodzi od francuskiego drôle, które oznacza coś śmiesznego, zabawnego i odnosi się do specyficznego rodzaju dekoracji iluminowanych rękopisów, która występuje jedynie na marginesach otaczających tekst. Nie są to jednak roślinne wici bądź abstrakcyjne plecionki, lecz niewielkich rozmiarów postacie lub całe scenki rodzajowe, które są frywolne, zabawne i zupełnie niepoważne.

Rycerz znieważany przez prostaka. Godzinki z Maastricht (MS Stowe 17, British Library), I ćw. XIV w., fol. 222v

Wbrew pozorom nie jest to zjawisko rzadko spotykane. Już od II poł. XIII w. w średniowiecznych modlitewnikach, służących przecież do praktykowania prywatnej modlitwy i kontemplacji, zaczyna roić się od tańczących zwierzątek, pojedynków rycerzy ze ślimakami, żonglerów, kuglarzy, figlarnych małpek bądź nagich i nieokrzesanych ludzi.

Na początku XIV w. można już wręcz mówić o masowej produkcji i nie da się ukryć, że tego typu modlitewniki musiały się cieszyć dużą popularnością. O ile bowiem jeszcze w XII czy XIII w., nawet wśród arystokracji, posiadanie prywatnego modlitewnika było dość rzadkie, o tyle później stawało się to coraz powszechniejsze. Wśród nich najliczniejsze były godzinki, które szczególna popularnością cieszyły się wśród zamożnych kobiet takich, jak Małgorzata II Flandryjska czy Joanna z Évreux.

Repertuar iście kabaretowy

Sięgającą po tego typu godzinki bądź psałterz niewiastę czekało coś więcej niż tylko refleksje płynące z psalmów czy kontemplacja ukazanych tam scen biblijnych. Marginalia aż kipiały od kolorowych i fantastycznych ilustracji, które łatwo odciągały uwagę od pobożnych powinności. Co można było znaleźć wśród nich?

Średniowieczne dekoracje – przeczytaj także:

Przede wszystkim zwierzęta, które dominują pod względem statystyk. Sceny myśliwskie oraz rozmaite ptactwo stanowiły element stały i raczej trudno im przypisać jakąś inną funkcję poza dekoracyjną. Ale tak, jak dziś powszechną wesołość budzą koty i wszelkiego rodzaju zabawne kocie memy, tak i ludzie średniowiecza upodobali sobie kilka gatunków zwierząt, które uważali za szczególnie zabawne.

Ludzie prymitywni, Psałterz z Rutland (Add. MS 62925, British Library), ok. 1260 r. fol. 87v

Niekwestionowanym hitem były małpki. Można je było znaleźć wszędzie. O ile we wczesnym średniowieczu budziły one grozę ze względu na swoją dzikość i nieokiełznanie, stanowiąc wówczas głównie symbol diabła, o tyle z czasem ludzie zaczęli dostrzegać ich komiczność i zdolność do naśladowania człowieka. Od tamtej pory zaczęły więc przede wszystkim bawić. Niemal równie często występował także lis Renart, ulubiony bohater średniowiecznych bajek. W niezwykle wówczas popularnych bajkach pod postacią zwierząt ukazywane były różne typy ludzkie. Autorzy w ten sposób wyśmiewali liczne ludzkie grzechy i przywary.

REKLAMA

Lis Renart był uosobieniem zbuntowanego wasala, rodzajem anarchisty, który był odwrotnością wszelkich rycerskich cnót. Najczęściej przedstawianą przygodą Renarta była scena, w której przebrany za mnicha, bądź biskupa wygłasza kazanie do kur i gęsi, które w ten sposób zwabia, aby którąś w końcu pożreć. Być może więc i inne pojawiające się w rękopisach zwierzęta o ludzkich cechach stanowiły jakąś formę satyry społecznej podszytej morałem.

Charakter czysto rozrywkowy musiał mieć z pewnością inny popularny motyw: gry i zabawy średniowieczne. Niektóre rękopisy mogą wręcz dla nas stanowić prawdziwą kopalnię wiedzy na temat spędzania wolnego czasu w średniowieczu. Niektóre rozrywki popularne są z resztą do dziś, np. gry planszowe, zapasy czy ciuciubabka.

Pojawiają się również takie przedstawienia, które ewidentnie mają tylko jeden cel – rozbawić widza. Przykładem są chociażby postacie, które nie chcą się podporządkować reszcie kompozycji, np. próbując przesunąć wersy tekstu albo zaatakować osoby przedstawione w ozdobnym inicjale. Dość częstym zjawiskiem są groteskowe istoty umieszczone na marginesach atakujące nobliwe święte postacie przedstawione w głównej scenie.

Zdarza się także, że obrażają samego czytelnika, demonstrując intymne części ciała. Co ciekawe, tego rodzaje psikusy artystów występują nie tylko w iluminowanych księgach, ale także w rzeźbie architektonicznej, choć są to elementy zazwyczaj drobne i niezbyt wyeksponowane. Uważne przyglądanie się dekoracjom średniowiecznych świątyń może więc niejednokrotnie zdziwić i rozbawić. Jak jednak wytłumaczyć ewidentne sprośności – kopulujące zwierzęta, diabelskie hybrydy czy nagich ludzi w wyuzdanych pozach?

Średniowieczne dekoracje: fanaberia czy głębszy przekaz?

Małpki. Godzinki z Maastricht, (MS Stowe 17, Britosh Library), I ćw. XIV w., fol. 61v

Jak już wyżej wspomniano, odbiorców tego typu dekoracji owe widoki nie tylko nie oburzały, ale wręcz chętnie zlecano tworzenie podobnych. Czemu więc to wszystko miało służyć? Niestety jak dotąd nie natrafiono wśród tekstów z epoki na żadne wyjaśnienie, które mówiłoby o tym wprost. Dlatego też jesteśmy skazani na domysły i hipotezy. Tych akurat jest całkiem sporo.

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu mediewiści, którzy zwrócili uwagę na drolerie i ich architektoniczne odpowiedniki, zakładali po prostu, że strefa marginesu należała po prostu do artysty, gdzie mógł się on całkowicie „wyżyć” artystycznie – jednym słowem wszystkie te fantazyjne formy to po prostu wyzwolona fantazja iluminatorów. Wciąż jest jednak stanowczo zbyt wiele znaków zapytania, aby taka odpowiedź satysfakcjonowała.

Polecamy e-book Antoniego Olbrychskiego – „Pojedynki, biesiady, modlitwy. Świat średniowiecznych rycerzy”:

Antoni Olbrychski
„Pojedynki, biesiady, modlitwy. Świat średniowiecznych rycerzy”
cena:
Wydawca:
Michał Świgoń PROMOHISTORIA (Histmag.org)
Liczba stron:
71
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-07-5
Drolerie na marginesie Psałterza floriańskiego (domena publiczna)

Po pierwsze – wiele motywów się powtarza w całej Europie łacińskiej – zwierzątka pojedynkujące się niczym rycerze pojawiają się zarówno w Anglii i Francji, jak i Europie Środkowej, także w Polsce, np. w Psałterzu Floriańskim. Trudno zatem nazwać fantazją coś, co ewidentnie było tworzone w sposób przemyślany i było silnie inspirowane z zewnątrz.

REKLAMA

Po drugie – czasami drolerie wcale nie są takie nieprzypadkowe, jak by się mogło wydawać. Zdarza się, że nawiązują do tekstu psalmu, który dekorują. Przykładem może być jeleń, który ucieka przed polującą na niego z łukiem i strzałą diabelską hybrydą. Jeśli uwzględnimy, iż jeleń w symbolice średniowiecznej oznaczał ludzką duszę, a zdeformowana bestia mogła po prostu reprezentować diabelskie moce, to pozornie zabawna scena staje się ilustracją poważnej kwestii – walki człowieka z grzechem. Tego typu przedstawienie znajduje się w Godzinkach z Maastricht, gdzie tuż obok niej wypisane są słowa psalmu wspominające o duszy, która szuka schronienia przed wrogami u Boga. Scena, która zatem na pierwszy rzut oka zdaje się być jedynie igraszką, w rzeczywistości może nieść znaczenie głęboko religijne.

Po trzecie – istnieje pewna teoria – wyznawana np. przez Michaela Camille’a, która mówi, że tego typu niestosowne sprośności mają tak naprawdę określone miejsce w hierarchii dekoracji rękopisów. Tak jak główne ilustracje przedstawiając sceny biblijne bądź postacie świętych, obrazując sferę duchową, tak marginesy stanowią ich przeciwwagę – świat niski, cielesny, ułomny, czysto materialny. Wówczas sama przestrzeń marginesów byłaby dla owych drolerii podkreśleniem ich zdegradowania.

Tylko czemu to zło wygląda w sztuce średniowiecznej tak śmiesznie? Wszak małpka podszywająca się pod medyka raczej nie wygląda groźnie. Być może jednak o to właśnie chodziło - żeby ośmieszyć zło, pokazać jak grzech czyni człowieka karykaturą samego siebie. W ten sposób tłumaczy ów komizm M. Gutowski, który uważa, że motywy świeckie (w tym także komiczne) w średniowiecznej sztuce sakralnej mogły pojawiać się tylko w kontekście moralizatorskim. Nie oznacza to jednak, że nie mogły zarazem bawić w myśl horacjańskiego : ridentem dicere verum (quid vetat?) czyli śmiejąc się, mówić prawdę (któż wzbrania?).

Istnieje też jeszcze inna możliwość, po trosze wynikająca z tej poprzedniej – na marginesach pojawiają się zarówno sceny z życia dworskiego – bardzo wykwintne i eleganckie, ale także sceny, które to życie dworskie szyderczo wyśmiewają, np. małpa, która pokazuje zadek rycerzowi. Na pierwszy rzut oka, z perspektywy człowieka żyjącego w 2016 r., może nam się wydawać, że w tej scenie triumfuje małpa, która za nic ma nadętego rycerza.

Przeczytaj także:

REKLAMA

Ale pamiętajmy, że te rękopisy powstawały dla środowiska dworskiego w XIV bądź XV w. i bynajmniej warstwa rycerska nie miała sobie nic do zarzucenia, a już na pewno nie uciski feudalne. Dlatego też w tej scenie raczej pokazana jest wyższość szlachetnej i wzniosłej kultury rycerskiej nad prostymi, nieokrzesanymi i dzikimi ludźmi niższego stanu.

Triumf śmiechu

Można domniemywać, że tego typu frywolne drolerie mogły nieść ze sobą coś więcej niż tylko pusty śmiech. Niektóre jednak przedstawienia są po prostu wyraźnie komiczne – mają bawić i przykuć uwagę, innymi słowy - mają być rozrywką. Dla arystokracji posiadającej takie modlitewniki nie były jedynie dewocjonaliami – były to także atrakcyjne cacka. O tym, że tego rodzaju dekoracje mogły być raczej jakimś dodatkiem, niż nośnikiem mistycznych idei może świadczyć słynna wypowiedź równie słynnego mnicha. Znany ze swojego radykalizmu cysters, Św. Bernard z Clairvaux, w tekście _Apologia ad Guillelmum abbatem_ z 1125 r., który był efektem wymiany listów z opatem z st. Thierry, krytykując przepych kluniackich klasztorów, na temat tego rodzaju dekoracji rzeźbiarskiej mówi:

(…) cóż wreszcie robi w klasztorach, w przytomności czytających braci, owa śmieszna potworność, dziwna bezkształtna kształtność i kształtna bezkształtność? Cóż robią tam nieczyste małpy, dzikie lwy, straszne centaury, półludzie, pręgowane tygrysy, walczący żołnierze, myśliwi dmący w rogi? Możesz zobaczyć wiele ciał z jedną głową i na odwrót – wiele głów na jednym ciele. Tu dostrzegasz u czworonoga ogon węża, tam u ryby głowę czworonoga. Z jednej strony zwierz udaje konia, z tyłu zaś wlecze połówkę kozy; tu rogate zwierzę ukazuje zad konia. Tak wreszcie wielka i tak dziwna rozmaitość różnych kształtów zewsząd wygląda, że bardziej cieszy patrzenie na zdobienia niż rozmyślanie nad prawem Bożym.

Centaur, miniatura z Haggadah (domena publiczna)

Z tego tekstu wynika, że tego typu przedstawienia nie pełniły chyba jednak żadnej ważnej roli, skoro św. Bernard uważa je za zbędne. Tyle, że, jako człowiek tak bardzo surowy i panujący nad sobą, był on raczej w mniejszości. Prawda jest taka, że większość ludzi nie miała jednak nic przeciwko rozrywce i śmiechowi. W rzeczywistości nie różnili się oni od nas niczym.

Potwierdzeniem tego niech będzie pochodząca z Francji XV-wieczna apologia święta głupców:

(…) głupota (błazeństwo), która jest naszą drugą naturą i wydaje się człowiekowi przyrodzona, mogła swobodnie się wyżyć chociaż raz do roku. Beczki z winem pękają, jeśli się ich od czasu do czasu nie odkrywa i nie wypuszcza z nich powietrza. My wszyscy, ludzie – jesteśmy źle skleconymi beczkami, które pękają od wina mądrości, jeśli wino to będzie znajdować się w stanie ciągłej fermentacji nabożności i bojaźni bożej. Trzeba wpuścić do niego powietrze, aby się nie zepsuło. Dlatego to pozwalamy sobie w określone dni na błaznowanie (głupotę), by potem z tym większą gorliwością powrócić do służby pańskiej.

Bibliografia:

  • Bachtin Michaił, Twórczość Franciszka Rabelais’go a kultura ludowa średniowiecza i renesansu, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1975
  • Benton Janetta, Medieval mischief: wit and humour in the art of the Middle Ages, Sutton Publishing, Stroud 2004
  • Camille Michael, Image on the edge: the margins of medieval art, Harvard University Press, Cambridge 1992
  • Gutowski Maciej, Komizm w polskiej sztuce gotyckiej, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1973
  • Randall Lilian M.C., Images in the margins of gothic manuscripts, University of California Press, Berkeley 1966

Redakcja: Antoni Olbrychski

Polecamy e-book Michała Gadzińskiego – „Tudorowie. Od Henryka VIII do Elżbiety”

Michał Gadziński
„Tudorowie. Od Henryka VIII do Elżbiety”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
115
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-43-3
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Aleksandra Niedźwiedź
Magister historii sztuki. Studia ukończyła na Uniwersytecie Warszawskim. Z zawodu licencjonowany przewodnik miejski po Warszawie. Lubi łączyć nieprzystające do siebie rzeczy, takie jak zainteresowanie historią średniowiecza oraz epoką stanisławowską, czy zamiłowanie do muzyki klasycznej i punk rocka.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone