Piotr Zychowicz – „Pakt Piłsudski-Lenin” - recenzja i ocena

opublikowano: 2015-09-28, 11:15
wolna licencja
„Gdyby Józef Piłsudski w 1920 roku podjął inne decyzje – pisze Piotr Zychowicz w swojej najnowszej książce – Polsce i całemu światu oszczędzona zostałaby krwawa epoka totalitaryzmów. Nazwiska Hitler i Stalin nic by nam dzisiaj nie mówiły”. Czy rzeczywiście?
reklama
Piotr Zychowicz
„Pakt Piłsudski-Lenin, czyli jak Polacy uratowali bolszewizm
nasza ocena:
3/10
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Rebis
Rok wydania:
2015
Okładka:
miękka
Liczba stron:
472
Data i miejsce wydania:
pierwsze
Format:
150 x 225 mm
ISBN:
978-83-7818-770-7

Piotra Zychowicza nie trzeba nikomu przedstawiać. Nazwisko redaktora naczelnego „Historia. Do Rzeczy” ujrzało światło dzienne przed kilkoma laty, gdy ogłosił on drukiem skandaliczną pracę „Pakt Ribbentrop-Beck”. Teraz, w międzyczasie przekazując w ręce czytelników dwie równie kontrowersyjne książki, powrócił on do czytelników z nową publikacją, z nowym „paktem” – Pakt Piłusdski-Lenin. Czyli jak Polacy uratowali bolszewizm i zmarnowali szansę na budowę imperium.

„Pakt Piłsudski-Lenin” - co nowego?

Podobnie jak Marek Kornat nie zgadzam się z opiniami, że pisarstwo Zychowicza pobudza do myślenia i zmusza do stawiania nowych pytań o najnowszą polską historię. Po pierwsze hipotezy, którymi on operuje, w historiografii (a właściwie w publicystyce historycznej i politycznej) wielokrotnie się już pojawiały. Po drugie, uprawiana przezeń „historia alternatywna” jest bardzo daleka nawet od tego, co w nauce historycznej zwykło się przyjmować jako dopuszczalna norma w stawianiu pytań o alternatywne scenariusze. Podkreślam: w stawianiu pytań, a nie w dawaniu odpowiedzi.

Formułowanie hipotez samo w sobie nie jest wszak dla historyka grzechem. Opiera się on przy tym na konkretnych dowodach źródłowych, i dopiero na ich podstawie kreśli swoje przypuszczenia. Na tym dla rzetelnego badacza kończy się zabawa w „historię alternatywną”. Nie może on bowiem na wysnutym źródłowo przypuszczeniu opierać swych dalszych rozważań; budować nowej narracji. Natomiast dla Zychowicza zabawa zaczyna się dopiero w tym momencie. Nie inaczej jest w jego najnowszej książce.

Nie rozumiem głosów nawołujących do poważnego traktowania twórczości Zychowicza; nie rozumiem również profesjonalnych historyków, którzy w sposób naukowy pochylają się nad kolejnymi publikacjami byłego redaktora „Rzeczpospolitej”. Na szczęście jest takich niewielu. „Czytając polskie książki historyczne – pisze Zychowicz w swej nowej pracy – można odnieść wrażenie, że ich autorzy są pracownikami wynajętej przez rząd agencji PR. Ich zadaniem nie jest dążenie do ustalenia obiektywnej prawdy, a już broń Boże analiza błędów popełnionych w przeszłości. Przeciwnie, starają się za wszelką cenę udowodnić, że żadne błędy popełnione nie zostały, a wszystkie podjęte decyzje były słuszne i genialne”.

„Pakt Piłsudski-Lenin” - krok ku prawdzie?

Wezwanie do „ustalania obiektywnej prawdy” wygłoszone przez człowieka, spod pióra którego wychodzą zdania o polsko-niemieckich, czy też jedynie polskich defiladach w Moskwie przyjęte za nieomal pewnik, jest doprawdy, by raz jeszcze zastosować tutaj słowo-klucz, urzekające. Tym niemniej poczuwając się do przynależności do cechu historyków, i stąd też poniekąd wywołany przez Zychowicza do tablicy, chciałbym się podzielić własnymi refleksjami na marginesie jego najnowszej książki.

reklama

Główne przesłanie omawianej pracy, można streścić słowami samego Zychowicza: „Gdyby Józef Piłsudski w 1920 roku podjął inne decyzje Polsce i całemu światu oszczędzona zostałaby krwawa epoka totalitaryzmów. Nazwiska Hitler i Stalin nic by nam dzisiaj nie mówiły”. Zdanie to, moim zdaniem, stanowi clou całego wywodu, którym Zychowicz dzieli się z czytelnikami na łamach swej książki. Już jej okładka jest ze strony autora świadomą – nieomal prostacką – prowokacją. Widnieje bowiem na niej Józef Piłsudski z Włodzimierzem Leninem – ten ostatni pilnie studiuje jakieś dokumenty, a będący obok niego Komendant z wyraźnym zaciekawieniem przygląda się tej scenie. Obaj panowie widocznie są po słowie, a Piłsudski stoi jakby w oczekiwaniu na opinię przywódcy bolszewików, wyraźnie jej ciekaw. Od pierwszej zatem strony, łopatologicznie wręcz wbija się nam do głowy, że polski Naczelny Wódz spiskuje z Włodzimierzem Iljiczem.

Cóż, celowe wstrzymanie ofensywy Wojsk Polskich przeciw bolszewikom przez późniejszego Marszałka jesienią 1919 r. nie jest faktem nieznanym. Podobnie jak prowadzone przez jego wysłanników rozmowy z przedstawicielami Lenina. Przed kilkoma laty pisał o tym, rzecz bezspornie udowadniając, Andrzej Nowak. Znana jest ówczesna polityka Piłsudskiego, jego koncepcje geopolityczne, w których nie było miejsca dla odbudowy państwa rosyjskiego. Jego restytucja, również, a może nade wszystko, w kontekście uwarunkowań międzynarodowych (stosunek Ententy do Rosji) godziłaby według Naczelnika w interesy Rzeczypospolitej bardziej niż triumf w wojnie domowej bolszewików.

Piotr Zychowicz
„Pakt Piłsudski-Lenin, czyli jak Polacy uratowali bolszewizm i zmarnowali szansę na budowę imperium
nasza ocena:
3/10
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Rebis
Rok wydania:
2015
Okładka:
miękka
Liczba stron:
472
Data i miejsce wydania:
pierwsze
Format:
150 x 225 mm
ISBN:
978-83-7818-770-7

„Pakt Piłsudski-Lenin” - kurioza

Sprawy te celowo upraszczam, pragnę jedynie je zasygnalizować. Było one już bowiem dyskutowane w naszym dziejopisarstwie. Potykano się o rację Naczelnego Wodza, ważono argumenty, rozważano możliwości realizacji innych scenariuszy, jednakże bez dopisywania do nich puenty. Za powzięte decyzje Piłsudskiego często ganiono. Zawsze jednak z perspektywy stricte politycznej – decyzję jego uważano za polityczny błąd. Zychowicz zaś w swym ahistoryzmie, chcę wierzyć, że nieświadom, posunął się jednak do zakwestionowania tego rodzaju krytyki. Wysunął przeciw Piłsudskiemu, dalej nie wiem czy świadomie, działa najcięższe. Ocenił jego poczynania militarne i dyplomatyczne w kategoriach moralnych. I to nie tylko w ramach braudelowskiej historii wydarzeniowej, ale także w skali tzw. „długiego trwania”. Piłsudski ojcem-założycielem dziejów komunistycznego terroru i ludobójstwa, jakie system ten zafundował ludzkości? Paradne!

reklama

To kuriozum stanowi jedyne novum, którym Piotr Zychowicz podzielił się z nami na łamach swej książki. Różnorakie warianty wojny polsko-bolszewickiej, staczanie bitew, których nie było, zdobywanie miast, które nie miało miejsca, wygrywanie operacji, o których próżno szukać informacji w historii wojskowości oraz rozpatrywanie pokoju ryskiego w kategoriach zbrodni na państwie i narodzie polskim – wszystko to było. I wszystko to – tutaj akurat podzielam zdanie Zychowicza – warte jest dyskusji. Naukowej. W niemałym stopniu już się ona toczyła, i toczyć się będzie nadal. Może warto czytać nie tylko to, co przewala się przez półki modnych księgarni, ale również sięgnąć po teksty drukowane w małonakładowych czasopismach? Przejrzeć różnego rodzaju wydawnictwa pokonferencyjne?

„Pakt Piłsudski-Lenin” - emocje i niewiele więcej

A tymczasem do naszych rąk trafia książka obarczona niebywałym wręcz ładunkiem emocji. Zychowicz napisał ją z określonych stanowisk. Konserwatywnych, zachowawczych, monarchicznych, antykomunistycznych etc. Sam to podkreśla, i ja to rozumiem. Problem w tym, iż przygotował tę publikację przede wszystkim z pozycji wszystkowiedzącego moralizatora.

I tak „Józef Piłsudski ocalił bolszewizm, kierując się polityczną kalkulacją. Ale nie tylko. W jego decyzji dużą rolę odegrały także względy osobiste i ideologiczne. Słynne powiedzenie, że wysiadł on z czerwonego tramwaju na przystanku Niepodległość, nie odpowiada rzeczywistości. Nie tak łatwo bowiem opuścić pojazd, którym podróżowało się przez całe dorosłe życie”. Jeden z Mistrzów Zychowicza – Stanisław Cat-Mackiewicz, autor Klucza do Piłsudskiego, słysząc te słowa musiałby literalnie przekręcić się w grobie. Dowiadujemy się również, że „Naczelnik Państwa znajdował się pod olbrzymią presją starych towarzyszy walki z caratem, którzy wciąż stanowili jego najbliższy krąg polityczny”. Czytaj – starych działaczy PPS, czyli według Zychowicza prawie bolszewików. Przypomina on opinię konserwatystów, iż w początkach II RP ideologią święcącą triumfy w Polsce był „półbolszewizm”. Autor uzupełnia te stwierdzenie pisząc, że „Rzeczywiście odrodzona Polska w pierwszych latach swojego istnienia była państwem lewicowym”. No tak, przecież Ignacy Daszyński i Józef Stalin również byli lewicowi.

reklama

Zapomniałbym jeszcze o tym, iż w mniemaniu Zychowicza premier „[Jędrzej] Moraczewski utworzył socjalistyczne bojówki pod nazwą Milicja Ludowa, których zadaniem było terroryzowanie współobywateli”, a jego rząd był „ultralewicowy”. W innym miejscu Zychowicz bardzo łaskawie konstatuje, że „Piłsudski agentem komunistycznym nie był. Podobne plotki nie wzięły się jednak znikąd [podkr. KK]” A jaki głupi był gen. Stanisław Haller! Brak pomocy „białym” armiom rosyjskim tłumaczył on tym, „by nie wyhodować sobie przeciwnika o wiele niebezpieczniejszego od bolszewików”. Zychowiczowi czytającemu te słowa w roku 2015 „ciarki przechodzą po karku. Oficer ten w 1940 roku został bowiem uśmiercony strzałem w tył czaszki w Katyniu”.

*

I tak dalej, i tak dalej. Czytelnikowi rzuci się w oczy nierozumienie przez Zychowicza sytuacji narodowościowej i społecznej w tej części Europy początkiem XX w. Na przekór rzeczywistości autor przypisuje państwom rodzącym się spod jarzma carskiego szowinizm i krótkowzroczność w tym, że jak jeden mąż nie chciały się bić o Rosję nie czytając odpowiednio w przyszłości. Koniec końców przecież, to Piłsudski był (jest) winny Wielkiemu Głodowi na Ukrainie, operacji polskiej NKWD, Katyniowi, zniewoleniu Polski po 1945 r. Aha, przepraszam. „Zarzucanie całej odpowiedzialności za katastrofę na Józefa Piłsudskiego byłoby nadmiernym uproszczeniem. Faktycznie Naczelnik Państwa uratował w 1919 roku bolszewizm, ale postawa generała Denikina i obozu rosyjskiej kontrrewolucji bardzo mu tę decyzję ułatwiła. Anton Iwanowicz też się nie popisał. Zawiniły obie strony”.

Jak to pisał Zbigniew Herbert?

Zaiste ich retoryka była aż nazbyt parciana

(Marek Tulliusz obracał się w grobie)

łańcuchy tautologii parę pojęć jak cepy

Czytelników ciekawych wydarzeń polskiej historii lat 1919-1921 i polityki Józefa Piłsudskiego na tym tle odsyłam do książek wspomnianego już Andrzeja Nowaka, czy Jerzego Borzęckiego. Nie ma obrazków, są przypisy. Zapewniam jednak, że autorzy ci nie suflują nachalnie gotowych myśli i opinii. Szanują czytelnika, i naprawdę skłaniają do własnych rozważań nad tym trudnym, ale i przełomowym wycinkiem, polskich dziejów najnowszych.

reklama
Komentarze
o autorze
Krzysztof Kloc
Doktorant w Instytucie Historii Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, gdzie pod okiem prof. Mariusza Wołosa przygotowuje biografie ambasadora Michała Sokolnickiego. Interesuje się dziejami dyplomacji oraz historią polityczną Drugiej Rzeczypospolitej ze szczególnym uwzględnieniem losów obozu piłsudczykowskiego, polityką historyczną Polski Odrodzonej, biografistyką tego okresu, a także dziejami międzywojennego Krakowa.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone