Bliski kontakt z książką i wykładowcą. Rozmowa z prof. Marią Koczerską

opublikowano: 2010-10-17 23:07
wolna licencja
poleć artykuł:
O studiach historycznych rozmawiamy z prof. Marią Koczerską, mediewistką, dyrektorem Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Jednostka ta, będąca jedną z czołowych historycznych placówek dydaktycznych w kraju, za kilka dni będzie obchodzić jubileusz 80-lecia swojego istnienia.
REKLAMA

Tomasz Leszkowicz: Pani Profesor, jak wspomina Pani swoje pierwsze spotkanie z Instytutem Historycznym?

Prof. dr hab. Maria Koczerska – ur. w 1944 r., magisterium na UW w 1967 r., doktorat pt. Grupa rodzinna w społeczeństwie stanowym: rodzina szlachecka w Polsce późnośredniowiecznej (promotor: prof. Aleksander Gieysztor) w 1972 r., habilitacja w 1980 r., profesura w 2006 r. Dyrektor Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego od 2008 r. Kierownik Zakładu Nauk Pomocniczych i Metodologii Historii w IH UW (1999–2008). Członek-założyciel Polskiego Towarzystwa Heraldycznego, współredaktor „Studiów Źródłoznawczych” od 1998 r., członek-korespondent Towarzystwa Naukowego Warszawskiego od 2002 r. W czasach studenckich Prezes Studenckiego Koła Naukowego Historyków UW. Autorka licznych monografii i artykułów naukowych, m.in. Rodzina szlachecka w Polsce późnośredniowiecznej , Warszawa 1975, Zbigniew Oleśnicki i Kościół krakowski w czasach jego pontyfikatu 1423–1455 , Warszawa 2004.

Maria Koczerska: Zetknęłam się z Instytutem jako studentka pierwszego roku i tutaj przebiegała cała moja kariera naukowa, w związku z tym było to dawno, dawno temu. Instytut rozbudował się w stosunku do tego, co należało do niego za moich studenckich czasów i również przez dłuższy czas potem. Na nową część Instytutu, tę która kiedyś należała do biologii, czekaliśmy kilkadziesiąt lat i wszyscy dyrektorzy Instytutu powtarzali, że powinniśmy się o nią starać. I starali się o uzyskanie tej właśnie części, która teraz należy do nas i zajmuje cały budynek – dawny Gmach Pomuzealny. Oczywiście, od dawna znajdują się tu także pomieszczenia dziekanatu Wydziału Historycznego.

T.L.: A jeżeli chodzi o wrażenia z Pani studenckich czasów? Co Pani utkwiło najbardziej w pamięci?

M.K.: Swoboda dyskusji. W szkole trzeba odpowiadać tak, jak jest w podręczniku lub też tak, jak sobie życzy nauczyciel. Natomiast tym, co mnie tutaj na studiach uderzyło, był fakt, że można zarówno dyskutować na tematy naukowe z prowadzącym zajęcia, jak i nie zgadzać się z tym, co nasi poprzednicy napisali w swoich dziełach naukowych. Zetknęłam się z tym po raz pierwszy na ćwiczeniach z historii Polski, prowadzonych przez Benedykta Zientarę, kiedy omawialiśmy początki państwa polskiego w świetle źródeł i różnego rodzaju opracowań. Wtedy ówczesny docent Zientara zwrócił się do mnie: Lepiej zostawmy na boku zdanie Widajewicza. Proszę powiedzieć, co Pani sądzi, na podstawie źródeł i całej literatury, o kształtującym się państwie polskim w X wieku? Wtedy dopiero zrozumiałam, że można się nie zgadzać nawet z szacownymi poprzednikami.

T.L.: Właśnie, profesor Zientara to sława polskiej historiografii, a Pani miała okazję uczestniczyć w jego ćwiczeniach warsztatowych. Jak Pani wspomina kontakty bardziej osobiste z takimi badaczami jak prof. Zientara?

M.K.: Wtedy te ćwiczenia nie nazywały się jeszcze warsztatowymi (tego dokonała kolejna reforma programowa). Mieliśmy określony wybór tematów i wiem, że profesor z podobnego zestawu zagadnień korzystał z niewielkimi zmianami co roku. Był to wybór tych tematów z historii Polski średniowiecznej, które wydawały się prowadzącemu najważniejsze. Nie było to ukierunkowanie tematyki ćwiczeń na określony typ problemów. Poznawało się raczej różne zagadnienia: zarówno z historii politycznej, jak i historii kultury lub historii gospodarczej. Był to cały przekrój chronologiczny tematów od, powiedzmy, X aż do XV wieku. Wobec tego te ćwiczenia wyglądały wówczas inaczej, natomiast już wtedy dyskutowaliśmy na temat nowości wydawniczych. Pamiętam dyskusję o pracy innego znakomitego historyka, Janusza Bieniaka pt. Państwo Miecława. Broniliśmy różnych koncepcji, niektórzy byli za tymi przedstawionymi przez Janusza Bieniaka, inni uważali, że państwo Miecława nigdy nie istniało.

REKLAMA

T.L.: Instytut Historyczny w tym roku obchodzi 80-lecie istnienia. Wykształcił wiele pokoleń polskich historyków. Czy można znaleźć jakieś cechy charakterystyczne, które łączyły je wszystkie? Co było zawsze typowe dla tego Instytutu i miało długotrwały charakter?

M.K.: Są całe struktury długiego trwania. Po pierwsze od 1938 r. (z przerwą wojenną) w tym budynku wykłada się historię, w tym samym też miejscu istnieje Instytut Historyczny. Historia narodziła się po I wojnie światowej na odrodzonym Uniwersytecie Warszawskim na przełomie 1918 i 1919 r., ale w Instytucie Historycznym i tym Gmachu Pomuzealnym działamy od 1938 r. Ponadto tym, co nas szczególnie mocno łaczy, jest biblioteka, która bezustannie się powiększała i powiększa w dalszym ciągu. Biblioteka, która jest największą biblioteką historyczną w Polsce.

Po drugie liczba studentów historii nigdy nie była tak wielka, żeby nie cieszyli się oni bliskim kontaktem z wykładowcami. Grupy chodzące na wykłady obejmowały zwykle cały rok, a ten liczył sobie od kilkudziesięciu do stu kilkudziesięciu osób. Natomiast zawsze małe (kilkunastoosobowe) były grupy ćwiczeniowe. Właśnie to, że ćwiczenia miały postać raczej seminaryjną, jeśli już odwołamy się do tradycji uniwersyteckich, było charakterystyczne dla nauki historii w Instytucie Historycznym od początku. Jeszcze bardziej typowe stało się po wojnie, gdyż prof. Manteuffel – pierwszy powojenny dyrektor Instytutu Historycznego – przez okres wojny układał sobie koncepcję nowoczesnego prowadzenia zajęć ze studentami. Właśnie ta forma seminaryjna przeważała od czasów powojennych. Czyli dobra podstawa biblioteczna i bliski kontakt z wykładowcami, którzy mogli poznać możliwości i zdolności każdego studenta i sprawiedliwie go ocenić, a poza tym pokierować dyskusją tak, żeby pokazywała problemy historyczne i pobudzała studentów do rozwiązywania tych problemów.

Wśród tych form, które są trwałe w okresie powojennym, można jeszcze wymienić objazdy naukowe. Pierwszy raz na objeździe byłam na drugim roku studiów. Odbywały się one w ciężarówce, ławy z sali 10. były w niej ustawiane i pod plandeką wszyscy jechaliśmy na objazd naukowy w, powiedzmy, dwadzieścia kilka osób, z kadrą naukową. Pierwszy objazd odbywałam w takich spartańskich warunkach. Ale zawsze objazdy miały ten sam cel. Z jednej strony był to cel naukowy – poznanie zabytków sztuki, przemysłu, architektury, rozplanowania miast, a z drugiej – integracja między studentami we własnym gronie, jak również integracja studentów z kadrą wykładowczą.

Patronem medialnym I Zjazdu Absolwentów IH UW, odbywającego się w ramach jubileuszu Instytutu Historycznego, jest „Histmag.org”

T.L.: Z okazji jubileuszu powstać ma wystawa poświęcona absolwentom Instytutu Historycznego w służbie państwa i narodu polskiego. Fakt, że wielu historyków znajduje swoje miejsce w polityce i życiu społecznym, jest znany, czego najlepszym przykładem jest obecny prezydent, absolwent tego Instytutu. Jak Pani uważa, dlaczego historyków ciągnie do polityki, życia publicznego, zaangażowania?

REKLAMA

M.K.: Myślę, że już kandydaci na historię interesują się sprawami politycznymi i życiem publicznym w kraju i na świecie, jak również sprawami społecznymi. Jednym słowem, że istnieje pewien szczególny typ zainteresowań, który popycha młodzież do rozpoczynania studiów historycznych. Jest to zainteresowanie tym, co było kiedyś, które to zainteresowanie jest charakterystyczne dla wszystkich społeczeństw osiadłych. Nie myślę tutaj tylko o społeczeństwach doby industrialnej. Wszystkie społeczeństwa ludzkie, które istnieją przez jakiś czas, dążą do przekazywania wiedzy o przeszłości, która to wiedza integruje społeczeństwo. A historia, nauka historyczna, poznawanie przeszłości zawsze mają takie integrujące znaczenie dla społeczeństwa danego kraju lub też społeczności lokalnej. Wiedza o przeszłości nie musi prowadzić do samouwielbienia czy też przekonania, że to nasze społeczeństwo jest tym najlepszym, pozbawionym wad i zawsze działającym w dobrych celach. Wprost przeciwnie – również poznanie błędów z przeszłości w jakiś sposób oddziałuje na świadomość ludzką, wskazując, że nie jesteśmy ani lepsi, ani gorsi od naszych sąsiadów. Myślę, że między innymi taki sens społeczny ma poznawanie historii i krajobrazu innych państw w dobie szerokich kontaktów, jakie teraz nawiązuje młodzież.

Sądzę, że poznawanie dziejów służy lepszemu zrozumieniu życia społecznego tu i teraz, jak również pewnych mechanizmów społecznych, chociaż wiadomo, że historia się nie powtarza. Mając wiedzę historyczną, można też lepiej przewidzieć, na krótką zwykle metę, przyszłość i pewne typowe zachowania społeczne. Wobec tego narzędzia, które otrzymuje historyk na studiach, pozwalają mu rozumieć i działać lepiej w społeczeństwie, tu i teraz, rozumieć przemiany społeczne, które są charakterystyczne dla wszystkich społeczeństw, jak również to, że społeczeństwo zawsze jest zmienne. Tyle że ta zmienność w naszych czasach jest o wiele bardziej widoczna i to na przykładzie oraz w życiu jednego pokolenia. Zmiany następują w o wiele szybszym tempie niż kiedyś, niemniej jednak ta wiedza o przeszłości pozwala nam zrozumieć, że płynność jest zjawiskiem zupełnie normalnym – pewne mechanizmy można lepiej pojąć i przewidzieć, jeśli mamy wiedzę o przeszłości.

T.L.: Wróćmy może jeszcze na chwilę do studiów. Pierwszego października w całej Polsce kilka tysięcy studentów rozpoczęło studia historyczne. Jakich rad udzieliłaby Pani Profesor nowych adeptom, którzy wchodzą na ścieżkę Klio?

REKLAMA

M.K.: Przede wszystkim, żeby nie ograniczali się do jednego odcinka historii, nawet jeśli dana epoka interesuje ich szczególnie. Jeżeli interesują się historią najnowszą, na przykład drugiej wojny światowej czy PRL-u, by nie ograniczali swoich zainteresowań i lektur do tego stosunkowo wąskiego odcinka czasu, ponieważ historykowi do zrozumienia danej epoki, którą się zajmuje, potrzebna jest wiedza i świadomość dotycząca tego, co było wcześniej i potem. Zalecałabym jak najszerszy zakres lektur i to nie tylko w obszarze prac typowo historycznych, ale także publicystycznych, literatury pięknej, geografii, filozofii. Jest to zresztą zależne od zainteresowań danej osoby, która na przykład bardziej interesuje się historią kultury, teatru czy literatury. Jednym słowem: rozszerzanie literatury i nieograniczanie się ani do jednej konkretnej epoki, ani do publikacji stricte historycznych, ale właśnie szerokie korzystanie z różnego rodzaju książek, jak również filmów i sztuki. To wszystko powinien młody człowiek chłonąć, aby również lepiej zrozumieć epokę, którą się zajmuje i być humanistą w pełnym tego słowa znaczeniu, czyli człowiekiem, który bada i rozumie społeczeństwo i wszystkie przejawy jego kultury. Trudno wtedy ograniczać się do jednej dziedziny.

Poza tym języki obce – takim wytrychem do poznania wszelkich zawiłości nauk humanistycznych jest znajomość języków obcych, która zresztą pomaga w poznawaniu świata. Jest to potrzebne każdemu humaniście, każdemu inteligentowi, którego tutaj na studiach historycznych chcemy wychować.

Zobacz też:

korekta: Bożena Pierga

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Tomasz Leszkowicz
Doktor historii, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Publicysta Histmag.org, redakcji merytorycznej portalu w l. 2006-2021, redaktor naczelny Histmag.org od grudnia 2014 roku do lipca 2017 roku. Specjalizuje się w historii dwudziestego wieku (ze szczególnym uwzględnieniem PRL), interesuje się także społeczno-polityczną historią wojska. Z uwagą śledzi zagadnienia związane z pamięcią i tzw. polityką historyczną (dawniej i dziś). Autor artykułów w czasopismach naukowych i popularnych. W czasie wolnym gra w gry z serii Europa Universalis, słucha starego rocka i ogląda seriale.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone