Grzegorz Ciechowski – nie wywieszał białej flagi

opublikowano: 2011-12-22 02:01
wolna licencja
poleć artykuł:
Tuż przed pierwszymi Świętami Bożego Narodzenia w nowym tysiącleciu, 22 grudnia 2001 r., z powodu tętniaka serca zmarł Grzegorz Ciechowski.
REKLAMA
„W filmie Bergmana „Siódma Pieczęć” śmierć gra z rycerzem w szachy o życie. Nie liczę na taką łaskawość. Liczę się z tym, że założy mi czarną szarfę na oczy w najmniej oczekiwanym momencie”. Grzegorz Ciechowski

Doskonale pamiętam szok, jakim była dla mnie ta informacja. Kilka dni później znalazłem pod choinką kasetę z muzyką Ciechowskiego do Wiedźmina Jacka Bromskiego. To była ostatnia w mojej kolekcji kaseta magnetofonowa. Skończyłem 17 lat, za nieco ponad rok miałem zdawać zdawać maturę i aplikować na studia. Śmierć Ciechowskiego nabierała dla mnie, młodego i naiwnego jeszcze człowieka, szczególnego wymiaru. On i jego Republika byli symbolem lat 80. Obok Maanamu, Dżemu, Perfectu, Turbo czy sceny punkowej byli symbolem buntu tamtych czasów. Odszedł, gdy zaczynałem naprawdę rozumieć jego teksty, a nie bezmyślnie powtarzać słowa.

Grzegorz Ciechowski: początki

Grzegorz Ciechowski urodził się 29 sierpnia 1957 roku w Tczewie. Jego matka wspominała, że był nieco butny. Od małego czuł potrzebę przewodzenia grupie, co skutkowało licznymi bijatykami na podwórku.

Rodzice posyłali go do organisty na naukę gry, lecz ta szła opornie. Przyszły lider Republiki miał być przez swego nauczyciela karcony biciem po palcach. W wieku siedmiu lat młody Ciechowski trafił do szkoły muzycznej. Podobno lubił w tym czasie rozkładać pianino na części i składać je tak, żeby głośniej grało. Często też bawił się, powtarzając zasłyszane w telewizji melodie z popularnych widowisk. „Pamiętam na przykład – wspominał po latach – że w dni, kiedy szła «Bonanza», wykonywałem nieskończone ilości wariacji na temat ślicznej muzyczki z tego serialu”.

Równolegle z umiejętnościami muzycznymi rozwijał się jego talent literacki. Pisał ogromne ilości wierszy, czytał niespotykane ilości książek. Nie dziwi zatem, że zdecydował się aplikować na filologię polską na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Tam też w 1979 roku związał się z założonym przez Jana Castora (Wiesława Rucińskiego) artrockowym zespołem Res Publica. Formacja szybko zaczęła jednak skręcać w stronę nowej fali. Castor opuścił grupę, która w 1980 roku była już znana jako Republika i miała swoje łatwo rozpoznawalne brzmienie.

Nowe sytuacje

Zespół odbywał swoje pierwsze próby w studenckim klubie Od Nowa, a sukcesy zaczął odnosić po koncercie w Warszawie z 1981 roku. Rosnąca popularność umożliwiła nagranie dwóch singli oraz pierwszej płyty długogrającej zatytułowanej „Nowe sytuacje” (1983) i wyróżniającej się charakterystyczną, biało-czarną, republikańską oprawą.

REKLAMA

Album cechowały wyraziste solówki klawiszowe Ciechowskiego i surowe nowofalowe brzmienie. Już na tej pierwszej płycie zauważalna jest nierozerwalność muzyki i tekstów. Jedno bez drugiego jest jakby niepełne. Piosenki, które Ciechowski zawsze traktował jak wiersze, noszą znamiona poezji lingwistycznej, w której każda sylaba i powtórzenie mają swój cel. Widać to choćby w utworze tytułowym. Z kolei w „Śmierci w bikini”, wołając „z ust płynie mi strumyczek krwi w bikini jesteś więc ubrana”, autor odświeżył erotykę rockową.

==

==

Na „Nowych sytuacjach” nie zabrakło także sprzeciwu wobec otaczającej rzeczywistości, widoczny najwyraźniej w „Kombinacie”.

Nieustanne tango

Niezwykła popularność „Nowych sytuacji” zaowocowała w 1984 roku wydaniem kolejnego krążka. Okładka „Nieustannego tanga” była prowokująca. Przedstawiała częściowo spaloną szatę graficzną „Nowych sytuacji”. Ciechowski rozwinął w tekstach wcześniej poruszane problemy. W „Obcym astronomie” potwierdził swój talent twórcy erotyków. Jednocześnie pokazał się jako obserwator przedstawiający rzeczywistość lakonicznie, ale trafnie. Opisywał walkę o wolność – czasem z nieukrywanym niepokojem, jak na przykład w „Na barykadach walka trwa” czy też w „Fanatykach ognia”. Stan wojenny przedstawił metaforycznie w „Porannej wiadomości”.

Majstersztykiem jest utwór tytułowy. Życie ukazuje on jako ciągły taniec do cudzej muzyki, z którego nie można się wyrwać: „ile dni od ilu dni tańczymy tango ile lat nie mija nic – tańczymy tango […] nie strzelajcie do orkiestry jeśli oni zginą – przyjdą lepsi, przyjdą lepsi”.

Grzegorz Ciechowski: Tak, tak… to ja, Obywatel G.C.

Republika i Grzegorz Ciechowski byli na szczycie. „Białej flagi” (powstałej na początku lat 80, ale niewydanej jeszcze wówczas na żadnym longplayu) wyczekiwano na każdym koncercie. Niezgoda na oportunizm przemawiała do gniewnej młodzieży końca PRL-u. Krzyczący niemal ze sceny wokalista wyrażał wściekłość i obrzydzenie dla tzw. dorosłości. W „Mojej krwi” Ciechowski oskarżał wielkich tego świata: finansistów, polityków, dyplomatów, którzy w imię własnych interesów pozwalają na przelew krwi. Nie da się jednak tego protest songu odnieść tylko do jednostki. Gdy cała publika krzyczy jednostajnie „moja krew i twoja też i twoja też i moja też moja krew i wasza też”, to mamy do czynienia z głosem pokolenia, społeczeństwa, a może i narodu. Wszystko zależy tu od kontekstu.

REKLAMA

Republika była formacją kompletną. Charakterystyczną grzywkę Ciechowskiego zapuszczali wszyscy fani zespołu, choć chuligani byli gotowi za taką fryzurę pobić. Każdy chciał nosić charakterystyczny krawat w biało-czarne pasy. Nie można było ich nigdzie dostać, robiono je zatem w domu, przy pomocy mamy, siostry lub babci. Sława doprowadziła jednak do konfliktów w zespole i nastał kres takiej Republiki.

Ciechowski rozwijał się dalej. Rozpoczął karierę solową jako Obywatel G.C. Jego pierwsza płyta (1986), zatytułowana po prostu „Obywatel G.C.”, zawierała pokłady liryzmu porównywalne z „Obcym astronomem” czy „Nieustannym tangiem”. Fascynacje lingwistyczne, choć dalej widoczne, stały się mniej istotne. Album spotkał się z dużym zainteresowaniem krytyki, lecz mniejszym publiczności. Prawdziwa bomba miała dopiero nadejść.

Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:

Tomasz Leszkowicz
„Oblicza propagandy PRL”
cena:
Wydawca:
Michał Świgoń PROMOHISTORIA (Histmag.org)
Liczba stron:
116
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-05-1

W przededniu upadku komunizmu, w 1988 roku ukazała się najważniejsza płyta w solowym dorobku Ciechowskiego. Pełna energii, mocy i bezkompromisowych tekstów. Album nosił tytuł „Tak! Tak!”. Najważniejsze są słowa do utworu tytułowego oraz piosenki „Nie pytaj o Polskę”. Drugi tekst zdradza niepewność jutra i niepokój człowieka żyjącego w Polsce końca lat 80. XX wieku. Słowa: „ten pijak który mruczy coś przez sen że PÓKI MY ŻYJEMY ona żyje też” brzmią jak nowoczesna wersja hymnu. Interesujące, że autor ani razu nie wypowiada nazwy Polska. Na pierwszym planie jest jego cierpienie i poczucie niemożności życia w innym kraju, choć sam piosenkarz zdaje się nie wiedzieć, z czego ono wynika.

REKLAMA

Zgoła innym utworem jest „Tak, tak… To ja”. Zawarte w nim gniew i sprzeciw przywołują na myśl „Białą flagę” i chyba można traktować go jako jej dopełnienie. W przeboju Republiki mieliśmy do czynienia z potępieniem koniunkturalizmu, natomiast w „Tak, tak…” Ciechowski starał się wniknąć w psychikę człowieka, który odrzucił swoje przekonania i ideały. Gdy słyszymy: „w końcu powiem ci co myślę, tak prosto w twarz kiedy cię widzę to się wstydzę że ciągle nosi ciebie świat”, niemal staje nam przed oczami żałosny oportunista, który nie może spokojnie patrzeć w lustro. Jedyne co czuje, to wstręt do siebie samego.

W utworze tym słychać również, jak Ciechowski rozwinął się muzycznie. Już wcześniej pojawiały się w jego kompozycjach saksofony, lecz tutaj ich współbrzmienie z partiami klawiszy dało zjawiskowy efekt.

Reaktywacja

Nieoczekiwanie dla wszystkich, w 1990 roku na koncercie gwiazd rocka lat 80. w Opolu wystąpiła Republika w oryginalnym składzie. Olbrzymi sukces, jakim był jej występ, położył kres wzajemnym waśniom i – nie licząc jednej zmiany personalnej – zespół reaktywował się. W 1991 roku ukazał się jego trzeci album, zatytułowany po prostu „1991”. Składały się nań zarówno utwory premierowe, jak i nowe wersje starych piosenek, jak na przykład „Białej flagi”, w której zwrócono tym razem uwagę na problem emigracji będącej według Ciechowskiego pogonią za pieniądzem. Znów zabrzmiał też głośno „Kombinat”.

W dwa lata później grupa wydała płytę „Siódma pieczęć”. Tytuł nawiązywał do słynnego filmu Ingmara Bergmana, ulubionego reżysera wokalisty. Album nie spotkał się jednak z dobrym przyjęciem. Choć miejscami interesujący, pozostaje na ogół raczej zapomniany.

Fani lepiej zareagowali na „Republikę marzeń” z 1995 roku. Krytycy na nią narzekali, ale nie do końca zasadnie. Ciechowski skupił się na erotykach i wyszukanych metaforach, a efekt najlepszy był chyba w utworach takich jak „Jestem poławiaczem pereł” czy „Celibat”. Autor w większym stopniu niż dotychczas skupił się również na dialogu ze stwórcą. Raz wyrażał wdzięczność („więc prezent ten taki nierdzewny CHCĘ ze stopu naszych serc wysłać do Pana B.”), a innym razem stawał się niemal mickiewiczowskim Konradem („nie żądaj zatem bym zamieniał skargę w hymn milczeniem ześlij ułaskawienie”).

REKLAMA

Wolę masakrę

Ostatnim albumem Republiki była „Masakra” z 1998 roku. Przez samego lidera nazywana „Trzecią płytą Republiki”. Zespół powrócił z ostrym brzmieniem i bezkompromisowymi tekstami. Tak jak w latach 80. atakował konsumpcjonizm i oportunizm. W utworze tytułowym odnosił się do nich ze wstrętem, by w refrenie wykrzyczeć „wolę masakrę!”.

W „Mamonie” Ciechowski nie krzyczał. Szydził z konsumpcjonizmu i sprzedaży własnych ideałów. Drwił z bylejakości muzycznej, krytykował brak zaangażowania twórców i to, że nie mieli nic do przekazania odbiorcom. Jednocześnie spowiadał się przed słuchaczem. Wchodził z nim w osobisty i szczery dialog: „nie traktuję cię jak głupca / ja zakładam / że ty słuchasz / i że widzisz to, jak dzisiaj piszę dla mamony”.

Prywatnie

Przygotowania do wydania kolejnej płyty przerwała nagła śmierć artysty. Jego twórczość była czymś wyjątkowym na polskiej scenie muzycznej. Grzegorz Ciechowski to jednak nie tylko artysta. To osoba niepokorna i kontrowersyjna, mąż i ojciec.

Był dwukrotnie żonaty, a także związany z dokumentalistką Małgorzatą Potocką. Dla ich córki napisał przejmujące ojcowskie wyznanie „Piosenka dla Weroniki”. Później artysta związał się z opiekunką swego dziecka, którą następnie poślubił i z którą miał trójkę dzieci.

Pomimo liryzmu i gniewu zawartego w większości swoich utworów, Ciechowski był człowiekiem pogodnym. Jego ostatnia małżonka z lubością opowiadała o rytuałach śniadaniowych męża.

Człowiek wielu talentów

Lider Republiki był osobą cenioną. Promował Renatę Przemyk. Pomagał Kayah w początkowym okresie jej kariery, czego przykładem jest jej udział w koncercie „Bez prądu”. Był też twórcą muzyki filmowej. Do najbardziej znanych filmów zilustrowanych jego utworami należą „Moja Angelika”, „Stan strachu” i „Wiedźmin”, a także niemiecki serial komediowo-erotyczny „Schloss Pompon Rouge” osadzony w realiach osiemnastowiecznych.

REKLAMA

Jednym z najciekawszych dokonań Ciechowskiego jest płyta „ojDADAna” inspirowana muzyką ludową. Artysta, idąc za przykładem Brytyjczyka Iana Andersona (Jethro Tull), już wcześniej grywał w swych utworach na flecie, przydając piosenkom Republiki i Obywatela G.C. świeżości. Dzięki nowemu przedsięwzięciu, zrealizowanemu pod pseudonimem Grzegorz z Ciechowa, mógł rozwinąć te fascynacje. Któż z nas nie słyszał słynnego „Piejo kury piejo”?

==

==

Non omnis moriar

Po śmierci Grzegorza Ciechowskiego koledzy z Republiki zorganizowali specjalny koncert. Ów spektakl, zatytułowany „Kombinat”, składał się z piosenek grupy śpiewanych przez uczestników Konkursu Piosenki Aktorskiej. Członków zespołu, Leszka Biolika, Zbigniewa Krzywańskiego i Sławomira Ciesielskiego, ukazywano kilkakrotnie, lecz klawiszowcowi widać było jedynie ręce. Jak gdyby Ciechowski grał zza grobu.

Po tym koncercie zespół rozwiązał się, a jego muzycy grywają razem okazjonalnie podczas Dnia Białej Flagi w toruńskiej Od Nowie.

Twórczość lidera Republiki jest ponadczasowa. Jego poezję cechuje uniwersalizm i niecodzienna metaforyka. Można ją odkrywać wciąż na nowo. Gdy wraca się do nich po dłuższej przerwie, wciąż uderza ich celność i aktualność.

Ciechowski odszedł nagle. W jednym ze swych ostatnich utworów, które miały ukazać się na kolejnej płycie, pisał:

najpierw pstrąg

a za pstrągiem karp

potem ja

po mnie morski koń

morski pies

a na końcu kot

nie ma cię –

moja śmierć na pięć

p. I to jest chyba dobre zakończenie.

POLECAMY

Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!

Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!

Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/

Zobacz też

Redakcja: Roman Sidorski

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Przemysław Piotr Damski
Doktor nauk humanistycznych w zakresie historii powszechnej, specjalista dziejów XIX i XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem lat 1871–1918. Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego; wykładowca w Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie; współpracował ze Społeczną Akademią Nauk w Łodzi przy projekcie „Colonisation and Decolonisation in National History Cultures and Memory Politics in European Perspective”, nadzorowanym przez Universität Siegen (Siegen, Niemcy). Stypendysta Roosevelt Study Center (Middelburg, Holandia).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone