Anja Lundholm – „Wrota piekieł. Ravensbrück” – recenzja i ocena

opublikowano: 2014-02-21 11:11
wolna licencja
poleć artykuł:
Niemieckie nazistowskie obozy koncentracyjne zazwyczaj kojarzą się dnem ludzkiego upodlenia, miejscem, gdzie odczłowieczony Numer staje w obliczu permanentnego doświadczenia granicznego. Jednak w niektórych przypadkach szczególnym doświadczeniem granicznym, burzącym cały porządek świata, jest aresztowanie.
REKLAMA
Anja Lundholm
Wrota piekieł. Ravensbrück
nasza ocena:
10/10
cena:
39,00 zł
Wydawca:
Ośrodek KARTA
Tłumaczenie:
Ewa Czerwiakowska
Rok wydania:
2014
Okładka:
miękka
Liczba stron:
315

Przeczytaj fragment tej książki

Anja Lundholm (a właściwie Helga Erdtman), córka Żydówki i zagorzałego nazisty, zadenuncjowana przez własnego ojca jako członkini ruchu oporu w Rzymie, więźniarka FKL ([Frauenkonzentrationslager]) Ravensbrück w sposób wręcz epicki opisuje schyłkowy okres tego jedynego na ziemiach rdzennie niemieckich kobiecego obozu koncentracyjnego.

Lundholm nie trafiła do obozu jako Mischling, lecz jako więźniarka polityczna, związana z ruchem oporu. Dlatego też zamiast żydowskiego winkla została oznaczona winklem czerwonym, co dawało jej pewne możliwości przetrwania. Choć można powiedzieć, że jej pobyt w obozie koncentracyjnym trwał stosunkowo krótko (od marca 1944 r. do kwietnia 1945 r. tj. do marszu ewakuacyjnego), jednak przeżyła w nim tyle, że wydaje się wręcz niemożliwym jej ocalenie. Do tego dodać należy nieopisaną dozę szczęścia, które pozwoliło jej zbiec z kolumny ewakuacyjnej. Losy Anji Lundholm mogą potwierdzać tezę, że jednak cuda się zdarzają, a ocalenie w obozie koncentracyjnym było uwarunkowane sumą szczęśliwych zbiegów okoliczności, spotkaniem życzliwych osób i osobistym uporem, by żyć mimo wszystko.

Choć autorka opisuje swoje własne doświadczenia, to jednak prowadzona przez nią narracja jest przepełniona wrażliwością zdystansowanego świadka. Nigdy nie należała do funkcyjnych, uprzywilejowanych więźniarek, opisuje więc nędzę i upodlenie najniższej warstwy społecznej więźniów. Jako nieposiadająca przydziału do stałego komanda, tzw. dyspozycyjna, wykonywała najcięższe i najgorsze obozowe prace. Jednak dzięki wsparciu kilku obozowych koleżanek i wewnętrznemu hartowi udało jej się przeżyć. Choć lektury nie można nazwać niosącą nadzieję, to przebija z niej pewien pozytywny przekaz: uporczywa chęć życia.

Jako Niemka z pochodzenia Lundholm, nieraz staje przed obliczem bestialstwa swoich współziomków, a co bardziej tragiczne głównie niemieckich kobiet, tzw. aufzejerek. Żeński personel pomocniczy SS w obozach koncentracyjnych wpisał się w ich karty równie krwawo jak oddziały męskie SS. Zadano kłam powszechnej opinii, że kobiety z natury są mniej zdolne do agresji niż mężczyźni. Aufzejerki w KL Ravensbrück nie wzdragały się przed poniżaniem więźniarek psychicznie i fizycznie, a także przed użyciem brutalnej siły czy nawet mordem. Wiele z nich zdawało się czerpać z tych działań wręcz sadystyczną przyjemność. W obozie Lundholm zadaje współwięźniarce jakże frapujące intelektualnie pytanie: Ty i ja urodziłyśmy się tutaj [w Niemczech – DC]. Wśród tych ludzi. Przeszło ci przez myśl, że spędziłyśmy dzieciństwo wśród masowych morderców? Na to pytanie po dzień dzisiejszy nikt nie umie odpowiedzieć w sposób jasny i klarowny. Rozważania na temat morderczych skłonności narodu Goethego nie są zbyt popularne, a szkoda.

REKLAMA

Książka Wrota piekieł. Ravensbrück otrzymała w 1974 r. nominację do literackiej Nagrody Nobla. Jak wielka szkoda, że Szwedzka Akademia nie wykorzystała szansy, aby zwrócić uwagę świata na to wybitne świadectwo XX wieku. Jednak dzięki staraniom Ośrodka KARTA polski czytelnik może zapoznać się z nim w serii „Świadectwa XX wieku. Niemcy”. Dodatkowym plusem jest posłowie dr Joanny Szymoniczek, która w skrótowy, lecz bardzo przystępny i jasny sposób przybliża czytelnikowi zarys historii niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych, a szczególnie FKL Ravensbrück. Jest to tym cenniejsze, że w przeciwieństwie do powszechnie panującej opinii, że o obozach w Polsce każdy wie dużo, świadomość „szarego” czytelnika i zawodowego historyka bywają bardzo zbliżone w swojej niekompetencji w tym temacie.

Anja Lundholm kończy swoje wspomnienia wypowiedzią jednej ze współwięźniarek, że wcale nie udało im się opuścić piekła. Ono jest w nich wszystkich, w ich sercach aż po kraniec ich dni. Jest to bardzo ważne stwierdzenie, ponieważ bardzo rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że więźniowie opuszczali druty obozów, lecz obóz pozostawał w ich umysłach. Dzięki staraniom polskich lekarzy uznano tzw. syndrom obozowy (inaczej astenia obozowa, KZ Syndrome etc.) jako jednostkę chorobową.

Świadectwo Lundholm jest niewątpliwie godne polecenia każdemu człowiekowi – nie tylko zainteresowanemu niemieckimi nazistowskimi obozami koncentracyjnymi. Książka zmusza do refleksji i zastanowienia się nad tym, co tak naprawdę jest w życiu ważne. Może również wzbudzić pewien wewnętrzny niepokój, na ile każdy z nas jest tym „dobrym i porządnym”, a na ile jesteśmy w stanie zamienić się miejscami z aufzejerkami.

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Daria Czarnecka
Socjolog i historyk, laureatka Konkursu im. Władysława Pobóg-Malinowskiego na Najlepszy Debiut Historyczny Roku 2012. Bibliofil nie nadający się już do leczenia. Z zamiłowaniem i pasją zajmująca się historią II wojny światowej i militariami, dodatkowo specjalistka od ludobójstwa (w teorii, nie w praktyce) i ścigania zbrodniarzy wojennych.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone