Arkady Fiedler: śpiew ryb i zapach żywicy cz. 1

opublikowano: 2020-10-26 19:02
wolna licencja
poleć artykuł:
Arkady Fiedler to jeden ze sławniejszych i wybitniejszych polskich podróżników-pisarzy XX wieku. Miał bardzo ciekawe, pełne przygód, ale i kontrowersji życie. Książki z jego wypraw czytały miliony ludzi na całym świecie. Jak wyglądała droga Arkadego Fiedlera do międzynarodowej sławy?
REKLAMA
Arkady Fiedler trzymający węża, 1929 r. (fot. NAC, zespół: Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny - Archiwum Ilustracji sygnatura: 1-N-990-2)

Przeczytaj też drugą część artykułu.

Arkady Adam Fiedler urodził się 28 listopada 1894 roku w Poznaniu, w ówczesnym zaborze pruskim. Jego rodzicami byli Antoni Fiedler (1869-1919), posiadający własny zakład chemigraficzny i Franciszka z domu Krajewicz (zm. 1927). W latach 1904-1914 uczył się w poznańskiej Wyższej Szkole Realnej im. Bergera. W tym okresie uczęszczał również na zebrania konspiracyjnego Towarzystwa Samokształceniowego Młodzieży „Iskra”. Po maturze, zdanej w lutym 1914 roku, od marca do lipca studiował historię literatury na Uniwersytecie Jagiellońskim. Tuż przed wybuchem I wojny światowej powrócił do rodzinnego domu.

Z wojskowego do drukarza albo – z frontu do drukarni

Wyprzedzając spodziewany pobór do wojska niemieckiego, Arkady Fiedler wraz z kolegą sam zgłosił się do armii. Początkowo służył w poznańskich koszarach, a następnie został przydzielony do kolumny amunicyjnej, która miała za zadanie zaopatrywać artylerię na froncie zachodnim, w rejonie Ardenów. Na przełomie lat 1914/1915 przyszły podróżnik został skierowany na szkolenie w Krotoszynie, po którym miał trafić do piechoty na pierwszą linię walki. Dzięki wsparciu ojca i przyjaciół przeniesiono go jednak do poznańskich szpitali na kurs sanitarny.

W kolejnych miesiącach Fiedler służył w pociągu sanitarnym, który przewoził rannych żołnierzy z frontu zachodniego w głąb kraju. W tym okresie dosłużył się stopnia kaprala i przez jakiś czas studiował zaocznie polonistykę na Uniwersytecie Berlińskim. Na początku 1918 roku Arkady zaraził się hiszpanką – niebezpieczną odmianą wirusa grypy. Do zdrowia dochodził w wojskowej lecznicy w Puszczykowie. Resztę wojny spędził wraz z rodziną w Poznaniu i skutecznie unikał powrotu na front.

W lutym 1918 roku Arkady Fiedler wstąpił do niedawno utworzonej Polskiej Organizacji Wojskowej Zaboru Pruskiego. Przynajmniej od listopada tego roku był silnie związany z jej dowództwem, kierując tajnym biurem werbunkowym. Na przełomie lat 1918 i 1919 brał udział w wyzwalaniu Poznania z rąk niemieckich, w ramach powstania wielkopolskiego. Następnie, w styczniu 1919 roku, został mianowany kierownikiem Działu Organizacyjnego Dowództwa Żandarmerii Krajowej, gdzie również zajmował się poborem ochotników. Pod koniec miesiąca awansowano go do stopnia podporucznika. Kilka miesięcy po śmierci swego ojca, we wrześniu 1919 roku, Fiedler ustąpił z pełnionej funkcji.

Szturm na Prezydium Policji - śmierć Franciszka Ratajczaka w piątek 27 grudnia 1918 r. (Autor: Leon Prauziński, domena publiczna)

Wiosną następnego roku, Arkady wraz z kilkunastoma podwładnymi, przez trzy miesiące kontrolował pociągi niemieckie na świeżo wytyczonej polskiej granicy na Pomorzu, które kierowały się na plebiscyt na Warmii i Mazurach. Jego grupa odesłała z powrotem aż 8 tys. osób, które nie miały autentycznych zaświadczeń o urodzeniu na tamtym obszarze, co było warunkiem do uczestnictwa w głosowaniu. Mimo to referendum zakończyło się ogromnym zwycięstwem strony niemieckiej – II Rzeczypospolitej przyznano jedynie 8 gmin. Po rozejmie polsko-bolszewickim, w październiku 1920 roku, Fiedler zakończył czynną służbę w wojsku i Żandarmerii Krajowej. Powrócił do Poznania, gdzie kontynuował działalność zakładu chemigraficznego swego ojca.

REKLAMA

Początek kariery literackiej i podróżniczej

Zainteresowania przyrodnicze i podróżnicze u Arkadego Fiedlera rozbudził w znacznej mierze jego ojciec, który na początku XX wieku zabierał go na wycieczki do lasu, a także na ryby i polowania – pod Poznań i w dalsze rejony Wielkopolski. Tak ten okres wspominał później w jednej ze swych biograficznych książek:

Od najwcześniejszego dzieciństwa więcej niż inni lubiłem – jak wiadomo – słońce, ciepło, zieleń i patrzenie w dal. O hojniejszym słońcu, gorętszym cieple i bujniejszej zieleni marzyłem jako chłopiec razem z ojcem pod dębami Rogalina, ale już nie pamiętam, kiedy w wieku dojrzalszym naszła mnie po raz pierwszy jasna myśl o konkretnym wcieleniu w życie swych dawnych marzeń. Po prostu nie wiem: może nawiedziła mnie w któreś niedzielne południe na plaży nad Wartą, może było to w jakiś ponury dzień listopadowy albo latem w ogrodzie restauracji Mandlowej w Puszczykowie, gdy patrzałem w górę: widziałem wierzchołki sosen olśnione zachodzącym słońcem.

(A. Fiedler, „Wiek męski – zwycięski”, s. 41)

Podczas tych wycieczek Fiedlerowie łapali również motyle. Na sprzedaży ich jajeczek do Europy Zachodniej Arkady miał zarobić swoje pierwsze pieniądze: ponad sto marek niemieckich. Przyszły podróżnik zaczytywał się wówczas ponadto literaturą przygodową, m.in. autorstwa Henryka Sienkiewicza, Adolfa Dygasińskiego i Karola Maya. W okresie szkolnym dołączył do zastępu skautowego „Poznań” (później była to kolejno drużyna i hufiec „Piast”), uczestnicząc w jego wyprawach nad Wartę. Antoni obiecał synowi, że gdy ten dorośnie, zabierze go nad Amazonkę. Niestety była to jedynie obietnica bez pokrycia. Najpierw ze względu na wybuch Wielkiej Wojny, a następnie z powodu wczesnej śmierci ojca.

Miejska Szkoła Realna w Poznaniu - fotografia z 1911 (domena publiczna)

Arkady w dość młodym wieku przymierzał się też do kariery pisarskiej. W 1911 roku w wydawanym przez ojca dwutygodniku „Życie”, ukazały się dwa jego opowiadania, które powstały na podstawie wspomnień z wycieczek po Wielkopolsce – jedno dotyczyło zaobserwowanego przez autora polowania jastrzębia na czajkę, drugie zaś nocy spędzonej pod namiotem. W 1916 roku, na łamach poznańskiego dwutygodnika „Zdrój”, opublikowany został cykl poematów młodego Fiedlera pt. „Czerwone światła ogniska”. Został on pozytywnie przyjęty przez krytykę.

Polecamy e-book Kamila Kartasińskiego pt. „Henryk Sienkiewicz jakiego nie znamy”:

Kamil Kartasiński
„Henryk Sienkiewicz jakiego nie znamy”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
75
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-10-5
Arkady Fiedler, fotografia portretowa (źródło: NAC, zespół: Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny - Archiwum Ilustracji, sygn. 1-K-1475")

W lipcu 1920 roku Arkady wziął ślub z Janiną Ritter. W kolejnych latach odbył kilka podróży. Dwukrotnie wyruszył do Lipska: na kursy chemigraficzne w Akademii Sztuk Graficznych i Księgarskich oraz na spływ kajakowy Wartą. W kwietniu 1924 roku Fiedlerom urodziła się córka – Basia, a latem tego roku odbył się kolejny rejs na Dniestrze od Sambora do Zaleszczyk. W ciągu miesiąca grupa przepłynęła ponad 250 km. Na podstawie tej podróży Fiedler wydał we własnym zakładzie chemigraficznym swą pierwszą książkę - „Przez wiry i porohy Dniestru” (Poznań 1925). Jej warstwę ikonograficzną stanowiły ilustracje Jana Wronieckiego, uczestnika wyprawy i zdjęcia wykonane przez Arkadego. Dzieło ukazało się w małym nakładzie i nie zyskało wówczas wielkiej popularności.

REKLAMA

W październiku 1927 roku Fiedler wziął udział w dwutygodniowej myśliwskiej wyprawie do Norwegii, na północ od Trondheim. Od dawna marzył jednak o dużo dalszej podróży, na którą zbierał pieniądze – do Ameryki Południowej.

Arkady Fiedler po raz pierwszy w Ameryce

W listopadzie 1928 roku, wbrew opinii własnej rodziny i przyjaciół, Fiedler, uzbierawszy ponad 18 tysięcy złotych (według ówczesnego kursu 3,5 tysiąca dolarów) wyruszył w swoją pierwszą pozaeuropejską wyprawę – do południowej Brazylii. Towarzyszył mu Antoni Wiśniewski, urodzony w Poznaniu leśnik, który umiał preparować i konserwować okazy przyrodnicze. Arkady wziął go na swój koszt. Jeszcze przed wyjazdem sam uczył się u zoologów z Muzeum Przyrodniczego w Poznaniu preparowania zwierząt. W tym czasie zakładem chemigraficznym opiekowała się żona.

Miejsce połączenia Río Tambo i Río Urubamba, które razem tworzą Río Ucayali (Autor: Maurice Chédel, 2010 r. Domena publiczna)

Polacy udali się do Rio de Janeiro, ówczesnej stolicy Brazylii, oddzielnie – Fiedler statkiem brytyjskim z Hawru, zaś Wiśniewski statkiem francuskim z Marsylii. Przez prawie dziesięć miesięcy podróżowali głównie po stanie Parana. Przebywali m.in. nad rzeką Ivai, gdzie Arkady po raz pierwszy w życiu zobaczył tukany i kolibry, a także w lesie nadmorskim pod Morretes. Obaj powrócili do Polski w sierpniu 1929 roku. Efektem ekspedycji były dwie książki Fiedlera, które wydał we własnej firmie: „Bichos, moi brazylijscy przyjaciele” (Poznań 1931) i „Wśród Indian Koroadów” (Poznań 1932).

Dzięki wsparciu polskich emigrantów Fiedler i Wiśniewski przywieźli ze sobą wiele spreparowanych okazów zwierząt: ok. 1150 ptaków, 100 ssaków, 46 gadów i płazów, a także 4000 motyli i 2000 chrząszczy. Trafiły one do Muzeum Przyrodniczego w Poznaniu. Oprócz tego podróżnicy dostarczyli blisko 30 żywych ssaków i ptaków do Poznańskiego Ogrodu Zoologicznego i jedną jaszczurkę – teju brazylijskiego – do Uniwersytetu Poznańskiego. Dla swojej rodziny Arkady zachował żywą małpkę i papugę. Polacy zebrali ponadto dla poznańskiej Palmiarni przeszło 20 różnych odmian storczyków. Próbowali także nielegalnie przetransportować w walizkach ponad 20 żywych węży, w tym bardzo jadowitą groźnicę niemą, jednak zwierzęta nie przeżyły transoceanicznego rejsu.

Po powrocie Fiedlera do Poznania jego relacje z małżonką pogorszyły się. Okazało się, że podczas nieobecności Arkadego, Janina roztrwoniła rodzinne oszczędności ulokowane w banku. Nie płaciła też podatków. Nie był to koniec problemów: pod wpływem niepowodzeń małżeńskich i finansowych Arkady zapadł na chorobę nerwową. Ostatecznie, latem 1930 roku, Janina odeszła od Arkadego zabierając ze sobą ich córkę. Basia zmarła w kwietniu trzy lata później na zapalenie opon mózgowych na tle gruźliczym. Fiedlerowie wzięli rozwód w 1934 roku.

REKLAMA

W ciągu kilku miesięcy od swego powrotu Arkady spłacił wszystkie długi. Jeszcze we wrześniu 1930 roku odbył krajowy wyjazd nad Niemen, gdzie przebywał wśród tamtejszych flisaków.

Międzynarodowa sława

Aby wyruszyć w swą drugą zamorską wyprawę Fiedler sprzedał odziedziczoną po ojcu firmę za 5 tysięcy złotych. Jesienią 1933 roku udał się na Wyspy Brytyjskie. Z Liverpoolu, na statku „Hilary”, popłynął przez Porto i Lizbonę do brazylijskiego Belém. Stamtąd w grudniu wypłynął statkiem rzecznym do Manaus, 1700 kilometrów w górę Amazonki. Następnie ruszył do Iquitos w Peru, a potem, na parowcu „Sinchi Roca”, skierował się do właściwego celu swej wyprawy – miejscowości Cumaria nad rzeką Ukajali, u podnóża Andów. Tam przebywał przez kilka miesięcy. Do Polski powrócił we wrześniu 1934 roku, z licznymi okazami zwierząt (papugami, tukanami, czaplami, wężami, żabami, mrówkojadami, ostronosami i tapirem) dla Warszawskiego Ogrodu Zoologicznego.

Tukan wielki – największy przedstawiciel rodziny tukanowatych (Autor: Bernard Dupont, udostępnione na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic)

Reportaże, które pisał Fiedler na miejscu do „Dziennika Poznańskiego”, „Dziennika Bydgoskiego” i „Gazety Polskiej”, stały się zalążkiem jednej z jego najgłośniejszych książek „Ryby śpiewają w Ukajali” (Warszawa 1935). Przyniosła mu ona sławę i uznanie, także poza krajem ojczystym. Dzieło doczekało się ponad 30 wydań w kilkunastu językach. Oto fragment tłumaczący jej tytuł:

Amazonka i Ukajali miały żółtą, mętną wodę, tak mętną, że nic w niej nie było widać, i wszystko, co się działo w głębi, zasłaniała nieprzenikniona tajemnica. Widziało się tylko na powierzchni olbrzymie delfiny i ryby piraruku, wyłaniające swe cielska z wody. Natomiast gdy człowiek spychał łódź do rzeki, mógł łatwo nastąpić przy płytkim brzegu na wielką raję, wbijającą mu jadowity kolec w nogę. Czasem pod wieczór słychać było w wodzie niesamowite dźwięki, jak gdyby bijących dzwonów. To niektóre ryby, postacią zbliżone do sumów, wąsate i o walcowatych ciałach, śpiewały w Ukajali.

(…)

Usłyszałem je po raz pierwszy w pobliżu naszej chaty pod wieczór, gdy słońce zachodziło wyjątkowo barwnie po burzliwym dniu. W powietrzu i na rzece panowała zupełna cisza, a tu nagle rozległ się spod wody cichy, lecz wyraźny dźwięk dzwonu, potem dwóch dzwonów, potem już w kilkunastu miejscach. Dźwięki miały kilka tonacji, wyższych i niższych, jak gdyby powstawały od dzwonów różnych rozmiarów, dzwonków, a nawet dziecięcych brząkadełek. Niektóre zdawały się przychodzić z daleka, inne z bliska; jeden słychać było wprost spod czółna, przymocowanego do brzegu.

(…)

Śpiew – jeśli można to tak nazwać – był tak osobliwy i harmonijny, przy tym zjawisko tak niezwykłe, że mimo woli wywoływało nastrój sennej halucynacji, jakiej często doznaje się na Sali koncertowej.
REKLAMA

(…)

Ichtiologia zna owe śpiewające ryby, należące do rodzaju Umbrina. Różne ich gatunki żyją zarówno w morzach, jak i rzekach i odznaczają się tym, że mają bardziej złożony pęcherz niż inne ryby, składający się z kilku komór. Powietrze, przechodzące z jednej komory do drugiej, wywołuje wibrację ścianek pęcherza i tak powstają dźwięki

(A. Fiedler, „Ryby śpiewają w Ukajali”, s. 155-156).

POLECAMY

Chcesz zawsze wiedzieć: co, gdzie, kiedy, jak i dlaczego w historii? Polecamy nasz newsletter – raz w tygodniu otrzymasz na swoją skrzynkę mailową podsumowanie artykułów, newsów i materiałów o książkach historycznych. Zapisz się za darmo!

Kolejna wyprawa do Ameryki (tym razem północnej) Arkadego, odbyła się dzięki pieniądzom z honorariów i zaliczek za jego publikacje. W lipcu 1935 roku wypłynął z Gdyni, na statku „Pułaski”, w swą pierwszą podróż do Kanady. Zwiedził wówczas prowincję Quebec – zwłaszcza obszary nad rzekami Świętego Wawrzyńca, Lièvre i Oskelanoe. Warto zauważyć, że dzięki wsparciu konsula honorowego RP w Ottawie, Fiedler otrzymał od Kanadyjczyków darmowy bilet na podróże koleją. Drogę powrotną do ojczyzny rozpoczął w październiku w Halifaksie, wsiadając na statek „Piłsudski”.

Arkady Fiedler ze schwytanym orlikiem (źródło: NAC, zespół: Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny - Archiwum Ilustracji, Sygnatura: 1-K-1476)

Na podstawie drugiej i trzeciej wyprawy do Ameryki Południowej, Fiedler napisał też książkę „Zwierzęta lasu dziewiczego” (Warszawa 1936), zaś na podstawie tylko tej ostatniej, ukazała się „Kanada pachnąca żywicą” (Warszawa 1937), która doczekała się w sumie kilkudziesięciu wydań polskich i zagranicznych. Obie publikacje wzbogacone zostały fotografiami autora.

Za swe dzieła podróżnicze w 1936 roku Arkady został odznaczony przez Polską Akademię Literatury srebrnym „Wawrzynem Akademickim” i Nagrodą Literacką Poznania.

Misja Madagaskar

W 1937 roku Arkady Fiedler został zaproszony do towarzyszenia trzyosobowej, polsko-żydowskiej, Komisji Studiów, kierowanej przez majora Mieczysława Lepeckiego. Jej zadaniem było zapoznanie się z możliwością przeprowadzenia akcji osadniczej przez Polaków i polskich Żydów na Madagaskarze, ówczesnej francuskiej kolonii.

W maju trzej przedstawiciele Komisji wyruszyli z Francji na statku „Compiègne”. Arkady pierwszy etap podróży odbył osobno – kierując się drogą lądową przez Konstancę, Hajfę, Jerozolimę i Suez, dotarł do Port Said. Tam też dołączył do polskich oficjeli. Na przełomie maja i czerwca „Compiègne” dopłynął do Antananarywy – stolicy Madagaskaru.

Komisja swoje zadanie wykonywała na miejscu przez dziesięć tygodni. Podczas samochodowych objazdów (Fiedler brał udział w pięciu z nich), odwiedziła ona kilkadziesiąt różnych miejscowości, szereg stacji rolniczych i hodowlanych oraz gospodarstw i plantacji, Przeprowadziła też setki rozmów i konferencji. Na podstawie tej wyprawy Lepecki napisał później bardzo optymistyczny „Raport z podróży na Madagaskar” (Warszawa 1937) i „Madagaskar. Kraj. Ludzie. Kolonizacja” (Warszawa 1938). Według majora, najbardziej pod polskie osadnictwo nadawać się miał obszar w dolinie rzeki Maeverano na północy kraju, gdzie można było sprowadzić aż 50-70 tysięcy kolonistów.

REKLAMA
Taniec wojenny ludu Antandroi (źródło: NAC, zespół: Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny - Archiwum Ilustracji, Sygnatura: 1-E-9702)

Arkady Fiedler, który pozostał na wyspie jeszcze przez rok, w raporcie dla polskiego MSZ (ukończonym w listopadzie 1938 roku, przedstawionym w styczniu roku następnego) i w książce „Jutro na Madagaskar” (Warszawa 1939), przekazał znacznie bardziej krytyczną opinię na temat możliwości kolonizacji wyspy. Wśród problemów wskazał m.in nieurodzajną glebę. Nie przekreślał jednak zupełnie szans na powodzenie takiej misji. Według podróżnika, możliwa była do przeprowadzenia próbna akcja osiedleńcza 1,5 tys. osób, ale wyłącznie ludności rdzennie polskiej. Tak czy inaczej całe przedsięwzięcie zostało negatywnie ocenione przez francuską prasę, a jego ostateczny kres przyniósł wybuch drugiej wojny światowej.

Poza opisaną wyżej misją, Arkady na Czerwonej Wyspie zajmował się również m.in. badaniem i fotografowaniem przyrody, gromadzeniem informacji etnograficznych, a także poszukiwaniem śladów po Maurycym Auguście Beniowskim – słynnym konfederacie barskim, który został zesłany na Kamczatkę, zaś pod koniec XVIII wieku przez kilka lat miał przewodzić niewielkiej francuskiej kolonii na Madagaskarze. Ku swemu zdziwieniu nie odnalazł jednak żadnych dowodów na obecność legendarnego żołnierza i awanturnika na wyspie:

A jednak jest w tym wszystkim jakaś zdumiewająca, niedorzeczna zagadka. Dzisiejsi Malgasze wcale nie pamiętają Beniowskiego, żadnej nie mają o nim opowieści ani legendy. Dopytywałem się o nim w Maroantsetra, gdzie ongiś dzierżył władzę w założonym przez siebie Louisbourg, – i nic, żadnego o nim słychu. Pytam się tu, w górskiej dolinie Ambinanitelo, gdzie miał swą placówkę – żadnego śladu. O kilkaset metrów od mej chaty wznosi się góra, na której – według dość dokładnych opisów współczesnych – stał jego fort Augusta i w którym on sam żył przez pewien czas. Dziś, rzecz zrozumiała, na wzgórzu rośnie puszcza a na zboczach są plantacje goździków, lecz na tym się kończy: żadne podanie nie krąży tu o zdobywcy. I to jest niezrozumiałe. Góra jest martwa.

(A. Fiedler, „Żarliwa wyspa Beniowskiego”, s. 138).

Jednak zupełnie inna historia, związana z pobytem Fiedlera na Madagaskarze, szczególnie utkwiła w pamięci jego czytelników i polskiej opinii publicznej. Otóż w wiosce Ambinanitelo, w której podróżnik miał przez jakiś czas mieszkać, tamtejsza starszyzna zaoferowała mu – zgodnie z panującymi tam zwyczajami, traktowania białych gości – kolejno dwie kobiety na jego żony: Benaczehinę i Velomody. Były one siostrami – pierwsza miała siedemnaście, druga szesnaście lat. Obie odeszły jednak od niego tuż po nocy poślubnej z tego samego powodu – podróżnik podczas stosunku z nimi miał korzystać z prezerwatyw, co było nie tylko obrazą dla samych kobiet, ale również ich rodziny.

Fiedler wrócił z Madagaskaru do Polski w październiku 1938 roku, ale nie do rodzinnego Poznania. Zamieszkał w Warszawie. Podróżnik przywiózł z francuskiej kolonii niemal 30 tysięcy suchych owadów oraz ponad 210 butelek z owadami wodnymi, które przekazał Muzeum Zoologicznemu w Warszawie za 3 tysiące złotych. Na podstawie swego pierwszego pobytu na Czerwonej Wyspie Arkady napisał jeszcze książkę „Żarliwa wyspa Beniowskiego” (Letchworth 1944). Jej druga część, „Radosny ptak drongo”, ukazała się później jako oddzielna publikacja (Letchworth 1946).

Nie był to koniec przygód i podróży najstarszego Fiedlera, z rodu podróżników. Najtrudniejszy okres w życiu miał jeszcze przed sobą.

Przeczytaj też drugą część artykułu.

Bibliografia:

Źródła

  • Arkady Fiedler, Mój ojciec i dęby, Iskry, Warszawa 1973.
  • Tenże, Ryby śpiewają w Ukajali, Iskry, Warszawa 1984.
  • Tenże, Wiek męski – zwycięski, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1983.
  • Tenże, Żarliwa wyspa Beniowskiego, Letchworth Printers, Letchworth 1944.

Opracowania

  • Tadeusz Białas, Liga Morska i Kolonialna 1930-1939, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1983.
  • Piotr Bojarski, Fiedler. Głód świata, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2020.
  • Józef Ratajczak, Gdy Warta wpadała do Ukajali: (szkice o Arkadym Fiedlerze), Wydawnictwo Rebis, Poznań 1994.

redakcja: Jakub Jagodziński

Polecamy e-book Mateusza Będkowskiego pt. „Polacy na krańcach świata: średniowiecze i nowożytność”:

Mateusz Będkowski
„Polacy na krańcach świata: średniowiecze i nowożytność”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
138
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-17-4

W sprzedaży dostępna jest również druga część e-booka!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Mateusz Będkowski
Absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. W 2011 roku obronił pracę magisterską pt. „Wyprawa Stefana Szolc-Rogozińskiego do Kamerunu w latach 1882–1885”, opublikowaną następnie w „Zielonkowskich Zeszytach Historycznych” (nr 2/2015). Interesuje się losami polskich podróżników i odkrywców na przestrzeni dziejów, szczególnie w XIX wieku. Na ich temat publikował artykuły m.in. w czasopismach „Mówią Wieki” i „African Review. Przegląd Afrykanistyczny”, a także w portalu „Tytus.edu.pl”. Część z tych tekstów znalazła się w pięciu ebookach autora z serii „Polacy na krańcach świata” wydanych w latach 2015–2019. Trzy pierwsze z nich ukazały się w formie papierowej w jednym zbiorze pt. „Polacy na krańcach świata: XIX wiek” (Warszawa 2018). Jest także autorem książki pt. „Polscy poszukiwacze złota” (Poznań 2019). Obecnie pracuje w Muzeum Historii Polski przy tworzeniu wystawy stałej.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone