Beata Halicka (red.) – „Mój dom nad Odrą. Pamiętniki osadników Ziem Zachodnich po 1945 roku” – recenzja i ocena

opublikowano: 2021-10-23 07:54
wolna licencja
poleć artykuł:
Pamiętniki polskich osadników na tzw. Ziemiach Odzyskanych to ciekawe źródło dla badaczy zajmujących się historią społeczną. To również pasjonujący materiał, który pomaga zgłębić zawiłe losy Polaków po II wojnie światowej.
REKLAMA

Beata Halicka (red.) – „Mój dom nad Odrą. Pamiętniki osadników Ziem Zachodnich po 1945 roku” – recenzja i ocena

Beata Halicka (red.)
„Mój dom nad Odrą. Pamiętniki osadników Ziem Zachodnich po 1945 roku”
nasza ocena:
9/10
cena:
45 zł
Wydawca:
Universitas
Rok wydania:
2021
Okładka:
miękka
Liczba stron:
388
ISBN:
9788324237975

Pamiętnik jest tym źródłem historycznym, który może badaczowi przeszłości oddać wprost nieocenione zasługi lub też może go „zwieść na manowce”. Niewątpliwie jest to jednak cenny element do poznania przeszłości. Jednocześnie to od historyka wykorzystującego w swoich badaniach pamiętnik i jego warsztatu zależy, czy będzie on potrafił go odpowiednio wykorzystać czy mu ulegnie i będzie powtarzał niesprawdzone i cudowne opowieści (zob. J. Bok, Na Uralu. Pamiętnik robotnika polskiego w ZSRR – 1940–1945 z przedmową Lucjana Rudnickiego, oprac. i wstępem opatrzył Rafał Gerber, Warszawa 1949 i późniejsze wydania, gdzie autor opisuje cudowne, wręcz miodem i mlekiem płynące życie w Związku Sowiecki). Także jego obowiązkiem, w przypadku udostępnienia go szerszemu gronu czytelników, jest zaopatrzenie tekstu w stosowny komentarz, który wyjaśni pewne kwestie, poprawi oczywiste błędy lub przeinaczenia.

W ten nurt udostępnienia pamiętników badaczom, ale także zwykłym czytelnikom, zainteresowanym przeszłością wpisuje się publikacja wydana przez wydawnictwo Universitas zatytułowana Mój dom nad Odrą. Pamiętniki osadników Ziem Zachodnich po 1945 roku, pod red. Beaty Halickiej, Kraków 2016, ss. 388.

Recenzowana praca jest zbiorem ośmiu pamiętników, poprzedzonym ponad trzydziestostronicowym wstępem redaktora tomu, czyli dr hab. Beaty Halickiej prof. nadzw. UAM w Poznaniu (w tłumaczeniu Aleksandry Łuczak). W nim to zostały przedstawione przez Redaktor motywy podjęcia pracy nad książką. Co ważniejsze, Autorka szeroko nakreśliła kontekst powstania pamiętników, a więc zorganizowany przez Instytut Zachodni w Poznaniu na przełomie 1956/1957 r. konkurs na najlepsze pamiętniki osadników na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Używam określenia „tzw.” ponieważ uważam, że był zbyt długi okres niezależności tego terytorium od Polski, by móc te je w ten sposób nazywać. W dalszej części Autorka nakreśla „Historyczny kontekst wspomnień”, czyli przedstawia autorów pamiętników i streszcza ich wspomnienia. Także koryguje pewne nieścisłości oraz wskazuje na naleciałości ówczesnej propagandy w zamieszczonych tekstach. Wspomnę od razu, że publikacja zawiera także: spis treści, „Od wydawcy”, spis ilustracji i indeks miejscowości. Cennym uzupełnieniem jest zamieszczenie map na wewnętrznych częściach okładki, gdzie przedstawiono mapę Polski z zaznaczonymi granicami przed- i powojennymi, na które naniesiono schematyczny przebieg wędrówek autorów pamiętników. Całość uzupełniają czarno-białe zdjęcia z epoki, których umieszczenie było nadzwyczaj korzystne.

REKLAMA

Każdy pamiętnik jest poprzedzony krótkim biogramem, który wprowadza czytelnika w najważniejsze fakty z życia autora.

Pierwszy, i jednocześnie najkrótszy, tekst jest autorstwa Ignacego Mendaka „Partyzant z przypadku”, który (niestety dla nas) swoje życie przedstawił w telegraficznym skrócie, a jest to biografia bardzo bogata. Kolejny pamiętnik, mający formę nieregularnie prowadzonego dziennika, jest autorstwa Izabeli Grdeń. Młoda wiejska dziewczyna, urodzona raptem w 1927 r., prowadzi swoje zapiski od wigilii Bożego Narodzenia 1944 r. Dzięki temu mamy do czynienia z obrazami Kresów Wschodnich, odgłosami rzezi wołyńskiej, wreszcie z jej drogą na Zachód i pracą jako urzędniczki. Tekst przepełniony emocjami młodej osoby, której i jej rodzinie, los nie szczędził przykrości.

Trzeci tekst został spisany przez dojrzałem wiekiem mężczyznę – Jana Krukowskiego, który walczył w wojsku austriackim, potem w polskim z bolszewikami. Już pierwsze zdania jego pamiętnika świadczą o rozczarowaniu II RP: Marzyliśmy na froncie o innej sprawiedliwości i spodziewaliśmy się jej we wskrzeszonej ojczyźnie. Niestety sprawiedliwość ta nie przyszła dla nas, lecz tylko dla ludzi, którzy znajdowali się blisko żłobu. (zob. J. Krukowski, W roli sołtysa na Świętej Katarzynie [w:] Mój dom nad Odrą. Pamiętniki osadników Ziem Zachodnich po 1945 roku, pod red. B. Halickiej, Kraków 2016, s. 103). Mimo wszystko pisze dalej: Miałem okazję i mogłem uciec [tj. w 1939 r.], lecz na samą myśl, że miałbym opuścić kraj i swoją rodzinę zostawić, serce mnie rozbolało. Dziś wcale tego nie żałuje, jakkolwiek nacierpiałem się niemało (Ibidem, s. 103). Ten krótki, bo kilkustronicowy pamiętnik dotyczy początków polskiej administracji na przyłączonych do Polski terenach. J. Krukowski był bowiem wójtem gminy Święta Katarzyna. Opisuje pierwsze tygodnie i miesiące organizacji polskiej władzy, a kończy na dn. 7 XI 1945 r., gdy świętowano rocznicę „Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej”, a jego syn śmiertelnie się postrzelił.

Józef Majewski – autor kolejnego pamiętnika – dostał: Rozkaz dowódcy pułku: wyjazd delegacji na Ziemie Odzyskane celem odebrania terenu pod osadnictwo wojskowe mojej jednostki (J. Majewski, Każdy chciał dla siebie jak najwięcej ziemi [w:] Mój dom…, s. 133). Ten osadnik wojskowy opisuje swoje perypetie w gromadzie Stary Zagór, a jego wspomnienia kończą się (jak się później okaże – niepotrzebną) ucieczką przed lansowaną przez władzę ludową spółdzielczością produkcyjną: Do 1950 roku szło wytrzymać, a dalej coraz gorzej. Jak ci się powiodło, miałeś trochę więcej inwentarza żywego, to cię nazwali kułakiem. (…) 18 grudnia 1953 roku porzuciłem swoje gospodarstwo_ (Ibidem, s. 137).

REKLAMA

„Wyzwoleni przemocą” to kolejny tekst autorstwa Janiny Jagodzińskiej, której tekst jest zdecydowanie warty przeczytania, gdyż opisuje zachowania sowieckich wyzwolicieli, także wobec kobiet i jej samej, i wystarczy tu przytoczyć fragment, iż: Mój narzeczony Józef miał zegarek, jeden zobaczył go, zaraz zabrał i powiedział „Myśmy walczylim – to do nas należy”. Nie było komu skarżyć, bo starszyzna była nie lepsza (J. Jagodzińska, Wyzwoleni przemocą [w:] Mój dom…, s. 147).

„Burmistrz Darłowa” to następny pamiętnik, autorstwa Stanisława Dulewicza. Ten przedwojenny profesor gimnazjum, człowiek wykształcony, opisuje swoje przeżycia w Darłowie począwszy od maja 1944 r., kiedy to zostaje tam skierowany na prace rolne, a po zakończeniu okupacji zostaje w maju następnego roku burmistrzem Darłowa. Dalej opisuje swoje przeżycia na innych pełnionych stanowiskach. Warto zauważyć, że m.in. wspomina wizytę ministra Eugeniusza Kwiatkowskiego w Darłowie w maju 1946 r. (ministrem określa go autor, acz wtedy E. Kwiatkowski był Delegatem Rządu dla Spraw Wybrzeża).

Przedostatni pamiętnik autorstwa Ireny Szydłowskiej opisuje jej perypetie, jako urzędniczki Urzędu Wojewódzkiego w Szczecinie, gdzie zajmowała się sprawami osadnictwa wiejskiego.

Wiesław Suter – to imię i nazwisko ostatniego autora pamiętnika zamieszczonego w zbiorze „Mój dom nad Odrą”. Najdłuższy – ponad 100 stronicowy tekst – zawiera krótki opis przedwojennej pracy autora, parę zdań o jego wojennych losach, a główną jego treść stanowi opis organizowania przez niego szkół podstawowych w powiecie międzychodzkim i babimojskim. Wreszcie streszcza swoje perypetie jako wizytatora szkół.

Ten z natury rzeczy, niezwykle krótki opis poszczególnych pamiętników, nie jest w stanie oddać bogactwa losów ich twórców, którzy musieli po zakończeniu II wojny światowej zmierzyć się z tym co czekało ich na zachodnich rubieżach Polski.

Lektura tegoż zbioru pamiętników nasuwa kilka uwag, które w przypadku ponownego wydania tejże publikacji należałoby przemyśleć lub poprawić. Oczywiście najłatwiejsze do usunięcia są dwie literówki na stronie 51 (początek pierwszego pamiętnika): „Komiska” na „Komisja” i „wewnętrznych” na „Wewnętrznych”. Innym, trudniejszym zadaniem byłoby uzupełnienie biogramów autorów zamieszczonych tekstów. Potencjalny czytelnik z ciekawością przeczytałby co się działo z tymi osobami w późniejszych czasach. Jest to trudne zadanie, ale należałoby się go podjąć.

REKLAMA

Przede wszystkim Redaktor powinna w przypadku podziałów terytorialnych zastosować zasadę, że używa podziału administracyjnego obowiązującego w momencie wydarzenia, a dopiero potem podać obecny. Tym samym zapis: Stanisław Dulewicz, ur. 1893 w Słomnikach, powiat miechowski, województwo krakowskie (Mój dom…, s. 164) winien brzmieć: Stanisław Dulewicz, ur. 1893 w Słomnikach, powiat miechowski, gubernia kielecka, Rosja (obecnie: powiat miechowski, województwo krakowskie).

Na koniec chciałbym wrócić na stronę 11 z wstępu, gdzie znajdujemy takie oto stwierdzenie: „Niewątpliwie [Polacy – przypis mój] mieli oni wiele wspólnego ze swoimi niemieckimi towarzyszami niedoli, którzy również doświadczyli wojny i migracji przymusowych”. To z pozoru prawdziwe zdanie zawiera w sobie sporą dawkę sprzeczności. Otóż jeśli idzie o doświadczenie wojny i jej skutków to jest to oczywiste, że były one odmienne dla Niemców czy żołnierzy niemieckich niż Polaków (nie mówiąc o ludności żydowskiej czy cygańskiej) mieszkającej na terenach byłej II Rzeczypospolitej. Kwestia ta nie podlega dyskusji i nie można jej porównywać. Kolejna sprawa – migracje przymusowe: spojrzenie w przyczyny tego zjawiska pokazuje jasno, kto do nich doprowadził i kto był ich ofiarą, a kto stał się w ostateczności ofiarą swoich błędnych sympatii politycznych. Odczytawszy ten fragment mam nieodparte odczucie, że Redaktor tomu uległa presji niemieckiej polityki historycznej, która chce zminimalizować swoją odpowiedzialność za wybuch II wojny światowej podkreślając jednocześnie własne cierpienia. Te oczywiście były, ale były one efektem, czy też zemstą, za wprowadzany w życie plan Tysiącletniej Rzeszy.

Dobrze się stało, że Beata Halicka podjęła trud opracowania i wydania pamiętników polskich osadników na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Jest to skarbnica wiedzy o sytuacji na tych terenach, gdzie nastąpiła ogromna wymiana tkanki ludzkiej. Jednocześnie mam nadzieję, że prof. Halicka podejmie zadanie wydania drukiem kolejnych pamiętników, które będą mogły poszerzyć naszą wiedzę o pierwszych powojennych dniach, miesiącach i latach.

Zainteresowała Cię nasza recenzja? Zamów książkę „Mój dom nad Odrą. Pamiętniki osadników Ziem Zachodnich po 1945 roku” pod red. Beaty Halickiej!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Michał Michalski
dr nauk humanistycznych, specjalizacja – historia Polski najnowszej (UŁ), regionalista, autor kilkudziesięciu artykułów naukowych i popularnonaukowych. Miłośnik pojazdów szynowych.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone