Czy zaborcy przynieśli wolność polskim chłopom?

opublikowano: 2020-11-16 14:59
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Uniwersał połaniecki ogłoszony przez Tadeusza Kościuszkę to ostatni akt prawny I Rzeczpospolitej. Dokument przyznawał ograniczoną wolność osobistą chłopom pańszczyźnianym. Jakie były rzeczywiste intencje Naczelnika? W jaki sposób państwa zaborcze walczyły z poddaństwem?
REKLAMA

Na ile lud był skłonny bronić ginącej w konwulsjach Rzeczypospolitej? W literaturze zachowały się świadectwa poświęcenia. Mamy opisy ofiar składanych na obronę ojczyzny już w czasie wojny z Rosją o konstytucję w 1792 r. Włościanie z Pawłowa ks. Brzostowskiego ofiarowali dwie armaty; chłopi z Załucza pod Kamieńcem – 100 korców zboża o wartości 1000 złotych. Krawcy żydowscy z Wilna uszyli za darmo 200 mundurów.

Chłopi na obrazie Jacquesa Gamelina z około 1803 roku

Trzeba jednak pamiętać, że przeciwnicy reform podnosili wobec nich zarzuty żywcem wyjęte z publicystyki konfederacji barskiej: w obszernej suplice do imperatorowej Katarzyny II targowiczanie – wśród wielu grzechów reformatorów, w tym przeforsowaniu Konstytucji 3 maja niezgodnie z prawem – pisali jednym tchem, że „wykopano grób dla wolności” oraz „podżegano przeciwko szlachcie bunt chłopów (…) Zamierzono szlachtę zgnębić przy pomocy chłopstwa, iżby następnie na karki wszystkich nałożyć jarzmo”. Niedostrzeżony przez autorów paradoks polegał nie tylko na tym, że despotyczna imperatorowa, w której państwie los chłopów był jeszcze gorszy niż w Rzeczypospolitej, miała bronić szlacheckiej wolności; także na tym, że wolność szlachty oznaczała ugruntowanie niewoli poddanych.

Ostatni akt upadku szlacheckiego państwa, powstanie kościuszkowskie (1794), ustanowił zarazem początek realnego życia nowoczesnej koncepcji narodu polskiego, którego „lud” – włościanie i mieszczanie – mieli być główną częścią. Sam Tadeusz Kościuszko (1746–1817) przesiąkł demokratycznymi ideałami w czasie wojny o wyzwolenie Ameryki. Demokrata i sławny dowódca, stał się nadzieją grupy radykałów, wpatrzonych w rewolucyjną Francję i liczących na jej pomoc. W przygotowaniu do powstania jedną z ważnych ról odegrał Józef Pawlikowski, znany nam już autor jednego z najbardziej radykalnych społecznie traktatów publicystycznych doby Sejmu Wielkiego. Powstanie wybuchło w marcu 1794 r., wcześniej, niż planowano, z powodu zapowiadanej przez Rosjan redukcji ostatków wojska kadłubowej Rzeczypospolitej. 24 marca 1794 r. Kościuszko złożył przysięgę na krakowskim Rynku (nie na Wawelu, jak pierwotnie planowano, co miało znaczenie symboliczne; cały naród – w tym mieszczanie i chłopi – miał stanąć do powstania).

REKLAMA

Po przysiędze wygłosił przemówienie na krakowskim ratuszu. Jego tekst znamy z relacji krytyka powstania, powołanego przez targowiczan prezydenta Krakowa, Filipa Lichockiego (1749– 1806). Lichocki powstania nie znosił, radykalizm krakowskiej młodzieży obwieszonej szarfami z napisami „Wolność lub śmierć” oraz „Równość, Wolność” raził go okropnie. W pamiętnikach wylewnie narzekał na radykałów, którzy w jego obecności poszeptywali o gilotynie dla zdrajców, co budziło w nim dreszcze. „Młodzież właśnie jak nie krakowską, ale paryską, francuską zastałem, wiele od nich cierpiałem i na przyzwoite mi miejsce prezydenckie docisnąć się nie mogłem” – pisał, wspominając przemówienie Kościuszki na ratuszu. Przemówienie to najprawdopodobniej mocno zniekształcił, ale przekazał jego główny sens. „Mości panowie, w obronie ojczyzny równość u mnie popłaca i dlatego tak żyd, chłop, szlachcic, ksiądz i mieszczanin równego są u mnie szacunku” – miał mówić naczelnik. W samym akcie insurekcji znalazła się również wzmianka, że powstańcy „wyrzekają się wszelkich przesądów i opinii, które obywatelów, mieszkańców jednej ziemi i synów jednej Ojczyzny dotąd dzieliły i zaręczają sobie wszyscy nawzajem nie oszczędzać wszelkich ofiar”. Wzmianka o wolności ludu nie znalazła się jednak wśród deklarowanych celów powstania, chociaż trafiły do niej niejasne słowa o „ugruntowaniu wolności narodowej”.

Przy słabości resztek armii Rzeczypospolitej powstanie mogło się udać tylko dzięki chłopskiemu pospolitemu ruszeniu. 25 marca komisja porządkowa, organ wykonawczy rozkazów Najwyższego Naczelnika, rozesłała po kraju list zawierający instrukcje dotyczące organizacji wojskowej. Wieś miała dostarczyć uzbrojonego w karabiny lub piki i siekiery rekruta, ubranego po chłopsku, zaopatrzonego w czapkę, dobre buty, dwie koszule i płachtę, czyli grube prześcieradło. Naczelnik powołał też pospolite ruszenie, uzbrojone „wprost kija na pięć łokci długiego, mocno oprawną kosę trawną”. 28 marca komisja apelowała do dziedziców o postępowanie z włościanami „bez żadnej gwałtowności” i nakłanianie do dobrowolnego zgłaszania się do wojska (jeden rekrut miał przypadać na pięć dymów, czyli pięć chałup). Kosynierzy okazali się użytecznymi żołnierzami, którzy wnosili do walki chłopską zawziętość i bezwzględność. Po jednej ze zwycięskich potyczek – po której wymordowali kosami niemal wszystkich poddających się Rosjan – Kościuszko dobrodusznie zanotował, że „żywość potyczki nie dała czasu pardonowania zapalonemu żołnierzowi”.

REKLAMA
Uniwersał połaniecki (fot. AGAD)

Mimo to powstanie nie próbowało znieść pańszczyzny, być może dlatego – jak chciał życzliwy Kościuszce biograf – że akt insurekcji zabraniał zmieniania „konstytucji narodowej”. Aby zyskać poparcie chłopów, powstanie musiało przy tym dać im więcej niż Konstytucja 3 maja, ale realnie (oprócz wielkich słów) dało im niewiele. Szlachta bała się buntu i Kościuszko musiał się z tym liczyć. 19 kwietnia 1794 r. naczelnik w odezwie oskarżał Rosjan o „przypuszczanie ludu wiejskiego do wspólnego dworów rabunku”. Nakazywał również, aby każdemu chłopskiemu rekrutowi „jeden dzień w tygodniu pańszczyzny był darowany”. Pospolite ruszenie miało być zwolnione od robót na czas mobilizacji. Naczelnik dostarczył również bardzo jasnego uzasadnienia dla tych (niezbyt wielkich) ulg. „Ten jest sposób przywiązania ludu do sprawy publicznej i ochronienia go od sideł nieprzyjacielskich” – wyjaśniał. 7 maja 1794 r. w obozie pod Połańcem wydał sławny Uniwersał urządzający powinności gruntowe włościan i zapewniający dla nich skuteczną opiekę rządową, bezpieczeństwo własności i sprawiedliwość w komisjach porządkowych. Warto przytoczyć jego fragment, mówi on bowiem o intencjach samego przywódcy powstania.

Z żalem to wyznać muszę, iż często srogie obchodzenie się z ludem daje miejsce Moskalom do powszechnej na cały naród potwarzy. Odbieram ustawiczne skargi od żołnierzy i rekrutów, że żony ich i dzieci nie tylko żadnego osłodzenia nie mają, ale za to prawie, że służą Rzeczypospolitej ich mężowie i ojcowie, wystawieni są na większe uciążliwości. Takowe postępki w wielu miejscach są zapewne bez wiedzy i przeciw woli dziedziców; lecz w drugich muszą być skutkiem złej chęci lub obcego natchnienia, aby zupełnie zapał do obrony Ojczyzny w sercach ludu ostudzić. Ale ludzkość, sprawiedliwość i dobro Ojczyzny wskazuje nam łatwe i pewne środki, przez które podstępom złości domowej, lub zagranicznej intrygi zapobiec możemy. Rzeknijmy, że lud nie dopiero zostaje pod opieką rządu, że uciśniony człowiek ma gotową ucieczkę do Komisji Porządkowej swego województwa, że ciemiężyciel, prześladowca obrońców kraju jako nieprzyjaciel i zdrajca Ojczyzny karany będzie.
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Adama Leszczyńskiego „Ludowa historia Polski”:

Adam Leszczyński
„Ludowa historia Polski”
cena:
59,99 zł
Wydawca:
W.A.B.
Rok wydania:
2020
Liczba stron:
672
Premiera:
12.11.2020
Format:
150x225 mm
ISBN:
978-83-280-8347-9
EAN:
9788328083479

Uniwersał dawał – nareszcie! – poddanym wolność osobistą, mówiąc jasno, że „osoba wszelkiego włościanina jest wolna” i ma on prawo opuszczać wieś, o ile zapłaci podatki i spłaci długi. Brał go także pod opiekę prawa i zmniejszał wymiar pańszczyzny, ale tylko na czas powstania. Zabraniał usuwania chłopów z ziemi, chyba że właściciel dowiódłby przed „dozorcą” (czyli funkcjonariuszem publicznym, człowiekiem „zdatnym i poczciwym”, jeden miał przypadać na 1–1,2 tys. dymów), że poddany nie wypełnia obowiązków. Ten zredukowany wymiar ciężarów chłopi powinni jednak wypełniać: „gorliwie pozostałe dni pańszczyzny odbywać, zwierzchności swojej być posłusznym” – pisał naczelnik.

Józef Chełmoński, Modlitwa przed bitwą, obraz z 1906 roku

Kościuszko mógł być szczerym demokratą, ale jego akty miały jasny cel: chodziło o zachętę do mobilizacji chłopów do wojska. „Dobrodziejstwo rządu w ulżeniu ludowi ciężarów zachęcić go powinno bardziej jeszcze do pracy, do rolnictwa, do obrony Ojczyzny” – pisał. W 13. punkcie uniwersału połanieckiego, skierowanym do duchownych, przywódca nakazywał im, co powinni mówić ludowi:

(…) że pracując pilnie około roli swojej i dworskiej, równie miłą czyni Ojczyźnie ofiarę, jak ten, który ją orężem od zdzierstw i rabunków żołnierstwa nieprzyjacielskiego zasłania; że pełniąc powinność względem dworów, zwłaszcza tak sfolgowaną przez niniejsze urządzenie, nic innego nie czyni, tylko winny dług wypłaca dziedzicom, od których grunta trzyma.

Uniwersał zwiastował już nową epokę, zawierając należącą już do XIX stulecia rynkową koncepcję relacji społecznych. Nie było w nim mowy o „ochronie” pańskiej i patriarchalnej, rodzinnej relacji pomiędzy panem a poddanym, ale o długu, który chłop, wolny już osobiście, ma spłacać właścicielowi użytkowanego gruntu.

REKLAMA

Powracała się w nim także intencja, która w historii Polski pojawiała się wielokrotnie: wszelkie ustępstwa elit na rzecz ludu czyniono jedynie pod presją, w obliczu wielkiego zagrożenia, często próbując w ten sposób zachęcić go do walki z nieprzyjacielem. Elita jednak oddawała swoją społeczną władzę z trudem i krok po kroku, często zresztą – jak zobaczymy na przykładzie dwóch kolejnych wielkich powstań narodowych – dużo za późno, aby jakiekolwiek zmiany mogły przynieść pożądany polityczny efekt.

Nie trzeba dodawać, że zalecenia uniwersału pozostały głównie na papierze. Powstanie upadło w listopadzie 1794 r., nigdy też nie kontrolowało nawet całości okrojonego znacznie po II rozbiorze (1793) terytorium. Same komisje porządkowe też nie zawsze stawały po stronie poddanych. Przeciwnie: wyjaśniały im przy różnych okazjach, że „nie dlatego ta wolność jest wam pozwolona, żebyście już nie mieli nad sobą zwierzchności i pana”.

Do regulowania relacji pomiędzy panem a poddanym zabrali się żwawo zaborcy. Zaborca potrzebował podatków i rekruta. O ile w czasach przedrozbiorowych nadwyżkę wyprodukowaną przez chłopa – ponad to, co potrzebne było do biologicznego przetrwania – przejmował właściciel dóbr (a w części Kościół), Rzeczpospolita była zaś w tym podziale praktycznie nieobecna, o tyle po rozbiorach na scenie pojawia się nowy aktor: nowoczesne państwo. Kiedy Kościuszko pisał uniwersał połaniecki, miał już przed oczyma regulacje wprowadzone przez państwa zaborcze, zwłaszcza Austrię, która zabrała się najbardziej energicznie do zmiany zastanych stosunków społecznych na dawnych ziemiach Rzeczypospolitej. W 1775 r. administracja cesarska zorganizowała nowe władze sądowe i dała poddanym zarówno możliwość odwoływania się od wyroków właściciela, jak i pozywania go. Zakazano nakładania na poddanych grzywien w pieniądzu i ograniczono kary cielesne, a także wprowadzono szereg drobiazgowych regulacji utrudniających przerzucanie kosztów prowadzenia gospodarstwa na poddanych (np. właściciel miał odtąd opłacać utrzymanie poddanym wysłanym w „podróż” w interesach swojego majątku).

REKLAMA
Kobiety zbierające kłosy na obrazie Jean-Françoisa Milleta z połowy XIX wieku

W 1782 r. pozwolono poddanym zawierać związki małżeńskie bez zgody pana, uczyć się rzemiosła i zmieniać zawód, a także opuszczać wieś pod warunkiem znalezienia zastępcy. W 1787 r. cesarz nadał włościanom dziedziczne prawa użytkowe do gruntów (nie własność!). Systematycznie też zaborca ograniczał obowiązki pańszczyźniane, znosząc liczne obciążenia, w które system obrastał przez stulecia: stróżę, „darmochy”, czyli doraźne powinności wymyślane przez pana ponad ustalony wymiar, czynsze od uprawianych rzemiosł, dziesięcinę dworską od owoców, „kominne”, dziesięcinę od tytoniu, daninę za pasanie drobiu na łąkach – i wiele innych. Ograniczono także wyraźnie samą pańszczyznę – do trzech dni sprzężajnych (czyli z zaprzęgiem) na tydzień. Cesarz Józef II próbował także przenieść przymusowo wszystkich chłopów na czynsz, ale przyniosło to ogromne straty właścicielom ziemskim; pod ich presją zarządzenie zostało odwołane po kilku miesiącach, tuż po śmierci monarchy w 1790 r. Zbudowanie administracji egzekwującej te zmiany w terenie szło jednak opornie. Wprowadzeni przez zaborcę „justycjariusze” sprawujący władze sądowe mieli ogromne okręgi i w praktyce nadal sądownictwo sprawowali gmina i dziedzic. Sprawnie za to ściągano podatki. W podobną stronę, chociaż nieco wolniej, zmierzała administracja pruska: tam również dano poddanym prawo wychodu pod warunkiem znalezienia zastępcy (1773) oraz ograniczono sądownictwo patrymonialne (1793) i spisywano powinności w urzędowych inwentarzach, zakazując ich zwiększania (1794).

Mimo tych przykładów ze strony zaborców uniwersał połaniecki najprawdopodobniej nigdy nie mógłby zostać uchwalony przez sejm złożony z polskich właścicieli ziemskich – tak silny był ich sprzeciw. Kościuszko dawał poddanym więcej wolności niż ówczesne ustawodawstwo austriackie, chociaż mniej szczegółowo wkraczał w ich powinności. W istocie, jak zobaczymy, w czasach autonomicznego Księstwa Warszawskiego i Królestwa Kongresowego – z dramatycznym okresem powstania listopadowego włącznie – przedstawiciele elit robili wszystko, aby zachować jak najwięcej władzy, a impuls do zmiany przychodził z zewnątrz. Polscy reformatorzy zawsze pozostawali w mniejszości, zbyt słabi, aby przeforsować istotne zmiany nawet w czasie zagrożenia.

Ten tekst jest fragmentem książki Adama Leszczyńskiego „Ludowa historia Polski”:

Adam Leszczyński
„Ludowa historia Polski”
cena:
59,99 zł
Wydawca:
W.A.B.
Rok wydania:
2020
Liczba stron:
672
Premiera:
12.11.2020
Format:
150x225 mm
ISBN:
978-83-280-8347-9
EAN:
9788328083479
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Adam Leszczyński
Polski historyk, publicysta i dziennikarz. Profesor w Instytucie Studiów Politycznych PAN, członek zespołu „Krytyki Politycznej", były współpracownik „Gazety Wyborczej”. Nakładem wydawnictwa W.A.B. w 2020 ukazała się jego książka pt. Ludowa historia Polski.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone