Historia działaczy KOR-u to też „Czarna Jedynka”
„Czarna Jedynka” – zobacz też: Między oporem a przystosowaniem – harcerstwo w PRL
106 lat temu Stefan Pomarański zakłada nielegalną drużynę skautową, realizującą ideały Roberta Baden-Powella i Andrzeja Małkowskiego. Miała przed sobą ciężkie lata wojen i okupacji, ale mimo to siła tradycji wielokrotnie popychała kogoś do jej reaktywowania. W wakacje 1920 roku pojechała na swój ostatni obóz pod Łomżą. Po nim wszyscy harcerze wstąpili do wojska, by walczyć w wojnie polsko-bolszewickiej. W dwudziestoleciu międzywojennym drużyna ponownie odżyła i zaczęła się prężnie rozwijać. W 1929 roku otrzymała oficjalny tytuł „Czarnej Jedynki” i od tego momentu jej pełna nazwa brzmiała 1 Warszawska Drużyna Harcerska im. Romualda Traugutta „Czarna Jedynka”. W czasie II wojny światowej harcerze ponownie włączyli się do walki, tym razem w Szarych Szeregach. W 1945 roku powrócili do jawnej działalności, lecz kilka lat później rozrastające się widmo komunizmu zmusiło ich do rozwiązania drużyny. Powrócili w 1957 roku.
„Czarna Jedynka” vs czerwoni
Legenda i tradycja drużyny były na tyle silne, że jej odtworzenie w VI Liceum Ogólnokształcącym im. Tadeusza Reytana w Warszawie przyciągnęło dużą liczbę uczniów. Swoją działalnością drużyna nawiązywała do przedwojennych wzorców – młodzi czuli, że mają coś swojego, co nie jest narzucone przez komunistyczną władzę. Mieli wrażenie bycia częścią czegoś większego. Nawet kilkunastoletni chłopcy, jak Piotr Naimski: „Zapisując się do »Czarnej Jedynki« byłem oczywiście jeszcze dość »zielony«, miałem swoje trzynaście czy czternaście lat. A jednak okazało się dość szybko, co prawda nie w ósmej, ale w dziewiątej klasie, że wiem, czego chcę. Było już po wszystkim, po »życiowych« wyborach. Właśnie gdzieś w dziewiątej klasie zachciało mi się walczyć o niepodległą Polskę”. Pierwszym drużynowym został profesor geografii Stanisław Zawadzki, a jego przybocznymi Janusz Ankudowicz i Andrzej Janowski.
Latem 1957 roku zorganizowano obóz instruktorski odnawiającego się harcerstwa, na który składało się pięć podobozów. Szóstym ustawionym podobozem byli tzw. walterowcy z komendantem Jackiem Kuroniem na czele. W teorii wszyscy tworzyli jedno harcerstwo, współpracując ze sobą i się przyjaźniąc, ale w praktyce wszyscy odsunęli się od nich i nie chcieli mieć z nimi nic wspólnego. „Czarna Jedynka” dumnie nosiła swe czarne chusty i z odrazą patrzyła na tych z czerwonymi, uważając ich za zdrajców.
Ten konflikt między Jackiem Kuroniem, a ludźmi z harcerstwa nawiązującego do ideałów przedwojennych właściwie nigdy nie został rozwiązany, mimo że później wspólnie działali w Komitecie Obrony Robotników. Piotr Naimski stwierdzał: „Zmagań ZHP z Jackiem Kuroniem czy Jacka Kuronia z ZHP nie znam z własnego doświadczenia. Na własnej skórze odczułem jedynie ich skutki. Kuroń wygrał, to znaczy rozbił odradzający się polski tradycyjny skauting”. Podobnie twierdzi wielu instruktorów, którzy zmuszeni byli odejść z organizacji. Sam Kuroń natomiast odrzucał oskarżenia twierdząc, że ZHP zlikwidowano w latach 1948-1949, a wtedy był kilkunastoletnim chłopcem. Gdy ponownie reaktywowano go w 1956 roku, po prostu zwalczał tradycyjne metody pedagogiczne i wdrażał własne: demokrację dziecięcą, koedukację, konfrontację z krzywdą społeczną.
Metoda walterowska zupełnie nie odpowiadała harcerzom z „Czarnej Jedynki”, dlatego postanowili ją rozwiązać w 1961 roku. Przerwa trwała krótko, bo już rok później Marek Barański i Jurek Kijowski przywrócili drużynę w oparciu o dorobek i tradycję polskiego skautingu. Piotr Naimski wspominał:
Co w drużynie było dziwnego, to zachowane stare stopnie harcerskie i stale żywa tradycja przedwojennego harcerstwa. Zazdrośnie to chroniliśmy, uważając za niezbędny do istnienia element tożsamości i podmiotowości 1 WDH._ […] _Środowisko »jedynkowe« było dla nas azylem, miejscem, gdzie mogliśmy zachowywać się swobodnie i szczerze rozmawiać
Marek Barański opisywał:
Obozy służyły nie temu, aby miło spędzać czas, tylko żeby dać coś ludziom mieszkającym w okolicy. Braliśmy np. udział w akcji »Warmia i Mazury”, która miała na celu łagodzenie konfliktów występujących na Mazurach między autochtonami a ludnością napływową. Dużo pewnie nie zdziałaliśmy, ale zetknęliśmy się z problemem. Innym razem zorganizowaliśmy przedszkole letnie. Zajmowaliśmy się dziećmi rodziców pracujących w polu. Kolejne zastępy przychodziły do pomocy.
Przez kolejne lata „Czarna Jedynka” realizowała tradycyjne koncepcje wychowawcze, które wdrażały wartości niepodległościowe, patriotyczne i religijne. Miały przede wszystkim rozwijać indywidualnie i w praktyce przekazywać wiedzę historyczną i społeczną o Polsce. Harcerze czuli się częścią tradycji niepodległego państwa. Pod koniec lat 60. do instruktorów kierujących drużyną dołączył Antoni Macierewicz. Wspominał on:
Udział drużyny w mszach świętych nie miał oficjalnej formy, za to rzeczywiście wielokrotnie szliśmy na mszę zastępami, w sposób zorganizowany, w mundurach. Ta odmienność była na granicy aprobaty władz harcerskich i była przedmiotem nieustannych monitów, pretensji i zarzutów Głównej Kwatery. My uważaliśmy, że uczestnictwo w życiu Kościoła jest naszym szczególnym znakiem firmowym. Różnice między nami a »harcerstwem” czerwonym najlepiej scharakteryzował kiedyś Jacek Kuroń, porównując członków drużyn walterowskich, które on prowadził, do harcerzy »Jedynki«: »wy gdy przychodziliście na wieś – mówił – szliście do proboszcza i z nim przede wszystkim nawiązywaliście kontakt. My, jak przychodziliśmy do miasteczka czy na wieś, szukaliśmy pierwszego sekretarza PZPR«.
Artykuł został opublikowany w ramach dodatku tematycznego do Histmag.org „Opozycja w Polsce Ludowej 1945-89”, zrealizowanego dzięki wsparciu Europejskiego Centrum Solidarności :
Wzorcem dla nich był Baden-Powell i Małkowscy. Czytali ich książki, znali ich biografie. Naimski wspominał:
Z nostalgią wspominam spotkanie w Zakopanem z Olgą Małkowską, pojechaliśmy do niej w kilka osób przy końcu lat 60. Andrzej Małkowski zginął w katastrofie statku na Adriatyku w 1919 r., ona żyła jeszcze bardzo długo. Na naszym spotkaniu opowiadała różne rzeczy z czasów sprzed I wojny światowej, kiedy organizowała żeńskie drużyny skautowe.
W praktyce wykorzystywali metodę skautową i harcerską:
»Puszczaństwo« – tak, oczywiście. Przez pierwsze dwa – trzy dni po przyjeździe na miejsce harcerze i harcerki »Czarnej Jedynki« po prostu harowali. Ciężko pracowali piłą, siekierą, młotkiem i dopiero jak wystawili kuchnie, pozbijali prycze i umeblowali namioty półkami z żerdek, czyli mieli gdzie gotować i mieszkać, mogli uroczyście »otworzyć obóz«. Wyznawaliśmy zasadę »jak zbudujesz, tak się wyśpisz«.
Działalność społeczna i polityczna
W 1969 roku rozpoczęły się spotkania Gromady „Włóczęgów”. Antoni Macierewicz wspominał je następująco:
[…] w korespondencji między Januszem Kijowskim i mną padł pomysł stworzenia kręgu starszoharcerskiego o nazwie Gromada, nawiązującego do przedwojennej wileńskiej Trzynastki. Mieliśmy świadomość, że nasza inicjatywa jest w istocie inicjatywą polityczną. Jej celem miało być organizowanie comiesięcznych spotkań wychowawczo-politycznych, które by nam przybliżyły sytuację polityczną, gospodarczą i społeczną Polski, pozwoliły omawiać poszczególne kwestie i w oparciu o to sformułować program. Z takim założeniem, że na spotkania Gromady przyjeżdżamy z ludźmi bliskimi, przyjaciółmi, rodzinami. Każdy z nas miał prawo wprowadzić jedną osobę spoza naszego grona. Chodziło o kształcenie nowej elity. Zamierzaliśmy rozmawiać o przyszłości, dyskutować z osobami, które uważaliśmy wówczas za istotne.
Formalnie był to krąg instruktorów przy 1 WDH. Starsi harcerze angażowali się coraz bardziej społecznie i politycznie. Jedną z ich pierwszych akcji było oddawanie krwi dla robotników po wydarzeniach w grudniu 1970 roku na Wybrzeżu.
Władzę coraz bardziej niepokoiła ich działalność. Rok później zebranie Gromady u Urszuli Doroszewskiej w Zalesiu zostało przerwane przez Służbę Bezpieczeństwa. Wylegitymowali wszystkich, najmłodszych puścili, a starszych przesłuchiwali. Po tym wydarzeniu na jakiś czas musieli ograniczyć swoją działalność. Powrócili w 1972 roku, chociaż przez kilka następnych lat spotkania odbywały się nieregularnie. W 1975 roku sytuacja zaczęła się zmieniać. Wojciech Fałkowski i Wojciech Onyszkiewicz stworzyli Nową Gromadę, formalnie istniejącą w „Reytanie”. Dyrektor szkoły Halina Szczepańska, mimo ryzyka, wspierała inicjatywę i w dużej mierze umożliwiła funkcjonowanie Nowej Gromady. Fałkowki wspominał:
Ludzie z Nowej »Gromady« z reguły nie należeli do drużyny, a mimo to zachowywali się jak prawdziwi harcerze. Nasz sposób funkcjonowania wyrastał z ducha niepodległościowego. Nie musieliśmy mówić wprost, że najważniejszym celem jest niepodległość.
Obie Gromady zorganizowały pomoc dla represjonowanych robotników po protestach w czerwcu 1976 roku. Zbierali dla nich pieniądze, organizowali pomoc prawną i medyczną. We wrześniu Nowa Gromada zwołała zebranie w mieszkaniu Pawła Bąkowskiego, które przerwało wkroczenie SB. Jak się później okazało, było to ostatnie spotkanie jej członków. W tym samym czasie, 11 września Piotr Naimski, Wojciech Onyszkiewicz i Antoni Macierewicz opracowali wstępną wersję dokumentu powołującego Komitet Obrony Robotników, a kilkanaście dni później ogłoszono tzw. Apel do społeczeństwa i władz PRL. Do Komitetu wstąpiło wielu ludzi z Gromad, ale również ci, z którymi wcześniej „Czarna Jedynka” nie była w dobrych stosunkach, jak na przykład Jacek Kuroń. Wspólna idea wolnego państwa okazała się silniejsza niż podziały, chociaż te w pewnej części przetrwały do dzisiaj.
Bibliografia:
- Błażejowska Justyna, Harcerską drogą do niepodległości. Od Czarnej Jedynki do Komitetu Obrony Robotników, Wydawnictwo Arkana Historii, Kraków 2016.
- Friszke Andrzej, Czas KOR-u. Jacek Kuroń a geneza Solidarności, Wydawnictwo Znak, Kraków 2011.
- Skórzyński Jan, Siła bezsilnych. Historia Komitetu Obrony Robotników, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2012.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz