Jak kształtuje się odpowiedzialność Niemiec za zbrodnie na Polakach w czasie II wojny światowej? Rozmowa z dr. Maciejem Mazurkiewiczem

opublikowano: 2021-09-15 08:56
wolna licencja
poleć artykuł:
O zbrodniach dokonanych przez Niemców w czasie II wojny światowej powiedziano już sporo. Mało jednak powstało opracowań, które poddałyby je chłodnej kalkulacji oraz dokonały oceny z historycznoprawnego punktu widzenia. Jakie normy prawne pogwałcili Niemcy, napadając na Polskę w 1939 r. i podczas okupacji? Czy uprawnione jest w tym kontekście używanie pojęcia ludobójstwa? Te, jak i inne kwestie wyjaśnia dr Maciej Jan Mazurkiewicz, autor książki pt. „Ludobójstwo Niemiec na narodzie polskim (1939 – 1945). Studium historycznoprawne”.
REKLAMA
Dr Maciej Jan Mazurkiewicz – dr prawa i historyk zajmujący się okupacją Polski podczas II wojny światowej, totalitaryzmami i zbrodniami masowymi nie tylko z punktu widzenia prawa międzynarodowego. Interesują go kwestie dotyczące dydaktyki historii i food studies. Rozwija znajomość języków obcych i swoje pasje podróżnicze. Dr Mazurkiewicz jest uczniem prof. Stanisława Salmonowicza i prof. Danuty Janickiej (UMK, Toruń)

Natalia Pochroń: Ludobójstwo to niezwykle mocne słowo, trudno jednak nie odnieść wrażenia, że termin ten jest dziś często nadużywany, nieco się rozmył. Czym właściwie z prawnego punktu widzenia jest ludobójstwo? Jakie znamiona musi spełniać czyn, aby można go było zakwalifikować w ten sposób?

Maciej Jan Mazurkiewicz: Z prawnego punktu widzenia możemy mówić o zakazie zbrodni ludobójstwa, różniącym się jednak od terminu ludobójstwa rozmaicie definiowanego przez przedstawicieli poszczególnych nauk, np. historii czy socjologii. Jeśli chodzi o wspomniany zakaz, to również należałoby zniuansować jego postrzeganie. Z jednej strony wywodzi się on z prawa międzynarodowego: pozaumownego (przed wejściem w życie Konwencji ONZ z 1948 r.) lub traktatowego (po tym fakcie), zaś z drugiej – z prawa krajowego. Poza tym obowiązuje określone podmioty. Stąd też zależnie od tego, który z zakazów uwzględnimy, uzyskamy nietożsame czyny zakazane w nich ujęte. Przykładowo, w Konwencji ONZ oprócz takich czynów ludobójczych, jak zabójstwo czy spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała, znajdziemy wskazanie, że istotny przy kwalifikacji jest umotywowany zamiar, w jakim dokonuje się czynów. Motywem musi być zniszczenie w całości lub części wskazanych w umowie kategorii grup chronionych.

N.P.: Termin „ludobójstwo” pojawił się stosunkowo niedawno – po raz pierwszy przedstawił go polsko-żydowski prawnik Rafał Lemkin w 1944 r., ale zbrodnia ta została skodyfikowana dopiero po wojnie, w Konwencji ONZ z 1948 r. Czy więc można rozpatrywać zbrodnie z okresu II wojny światowej w kategoriach, które w czasie jej trwania prawnie nie istniały?

M.J.M.: Rzeczywiście, w teorii prawa zakaz zbrodni ludobójstwa był postulowany przez Rafała Lemkina przed zakończeniem II wojny światowej. W okresie międzywojennym bezskutecznie występował on z propozycjami kodyfikacji zakazów wandalizmu i barbaryzmu. Należy pamiętać, że również zbrodnie przeciwko ludzkości czy wojenne przed ich popełnieniem nie zostały ujęte w umowach, a dopiero w Karcie MTW (Międzynarodowego Trybunału Wojskowego) z 1945 r. Z zarzutem retroaktywności prawa zmierzyli się też orzekający w głównym procesie zbrodniarzy niemieckich, w tzw. procesie norymberskim. Wówczas trafnie wskazano, że zakazy określone w Karcie MTW z 1945 r. obowiązywały, ale na innej – pozatraktatowej – podstawie. Warto mieć przy tym na względzie, że prawo międzynarodowe, w odróżnieniu od krajowego, często wywodzi się np. ze zwyczaju międzynarodowego. Twierdzenie, że dany zakaz nie obowiązywał, nie jest precyzyjne.

REKLAMA
Sala rozpraw podczas procesu norymberskiego (fot. Bundesarchiv, Bild 183-H27798 / Nieznany / CC BY-SA 3.0)

N.P.: Podobnie było też z innymi kategoriami. Zbrodnia przeciwko ludzkości, zbrodnia przeciwko pokojowi – czy Trybunał Norymberski miał prawo sądzić zbrodniarzy niemieckich na ich podstawie?

M.J.M: Rzeczone zakazy zbrodni można było wywodzić z np. IV Konwencji haskiej z 1907 r. i załączonego do niej Regulaminu dotyczącego praw i zwyczajów wojny lądowej. Umowy te wiązały Niemcy w stosunkach z Polską w okresie, gdy dopuszczono się naruszeń. O złamaniu zasady lex retro non agit – jak podnosili obrońcy oskarżonych – w tym przypadku nie mogło więc być mowy.

N.P.: Jeśli już jesteśmy przy umowach wiążących Niemcy - jak wyglądał stan polsko-niemieckich zobowiązań prawnomiędzynarodowych w zakresie prowadzenia działań wojennych na dzień 1 września 1939 r.? Jakie zakazy zbrodni międzynarodowych obowiązywały Niemcy w relacjach z Polską?

M.J.M: Normy prawa wojennego (ius in bello) obowiązujące Niemcy w stosunku do Polski w czasie popełniania zbrodni wywodziły się z prawa umownego (np. z IV Konwencji haskiej z 1907 r.) oraz pozatraktatowego. Część z nich została co prawda skodyfikowana później, co jednak nie zmieniało faktu, że konkretne zakazy, m.in. zbrodni przeciwko ludzkości czy wojennych, obowiązywały. Od prawa wojennego należy odróżnić prawo przeciwwojenne (ius ante bellum), które też zobowiązywało Niemcy do podejmowania lub wstrzymywania się od określonych czynów.

N.P.: Jakie normy prawa międzynarodowego pogwałcili Niemcy w czasie II wojny światowej?

M.J.M: Stwierdzenie w tym zakresie mógłby wydać organ posiadający uprawnienia do wykazania odpowiedzialności państwa niemieckiego za popełnione zbrodnie. Z mojej teoretycznej analizy wynika, że doszło do wielokrotnego przekroczenia zakazów zbrodni przeciwko pokojowi, ludzkości i zbrodni wojennych oraz naruszenia pozaumownego zakazu zbrodni ludobójstwa. Kwalifikacja zależałaby jednak m.in. od tego, jakie okrucieństwa i przeciwko którym grupom ludności popełniono – własnej, sojusznika czy nieprzyjaciela. Poza tym konieczne byłoby przypisanie Niemcom zaistniałych czynów zabronionych.

REKLAMA

N.P.: Autorzy Konwencji ONZ w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa definiują ludobójstwo jako czyn „dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych”. Czy istnieje jakiś sposób na to, by udowodnić, że Niemcy działali z zamiarem eksterminacji narodu?

M.J.M: Teoretycznie oceniając czyny Niemiec – państwa, nie jednostek – dostrzegam możliwości wykazania zamiaru eksterminacji narodu polskiego. Prawdopodobnym jest, że skoro np. dokonano tak znacznej liczby zabójstw Polaków, a niemieccy najwyżsi funkcjonariusze państwowi czasami dość otwarcie i nie przebierając w słowach rozmawiali o realizacji zagłady narodu polskiego, to powzięli taki zamiar i stopniowo urzeczywistniali go w trakcie okupacji. Pojawiły się też konkretne akty prawne czy decyzje wprost wskazujące na charakter planowanych działań.

Nie było tak, że dokonywano zbrodni przypadkowo. Mieliśmy do czynienia z sekwencją zgodnych ze sobą przestępstw, dla których łącznikiem był wspólny zamiar. Fakt, że występowało ich odmienne nasilenie na różnych terenach, stosowano szeroki wachlarz metod czy chwilowo przedkładano interes niemieckiego wojska i gospodarki nad plan zagłady, zasadniczo nie ma wpływu na kwalifikację. Tymczasowo mogło zdarzać się, że restrykcje przeciwko Polakom ulegały złagodzeniu, bynajmniej jednak z powodów humanitarnych, o czym wyraźnie wspominali niemieccy oficjele, usprawiedliwiając ewentualne opóźnienia w kontynuacji zbrodniczej polityki. Dzisiaj nadal te szczegóły bywają niesłusznie pomijane.

Maciej Jan Mazurkiewicz
„Ludobójstwo Niemiec na narodzie polskim (1939–1945). Studium historycznoprawne”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2021
Liczba stron:
520
ISBN:
978-83-8229-171-1
EAN:
9788382291711
Trybunał Wojskowy w Norymberdze, ława oskarżonych. Od lewej w pierwszym rzędzie: Göring, Hess, Ribbentrop, Keitel, w drugim rzędzie: Dönitz, Raeder, Schirach, Sauckel (domena publiczna)

N.P.: Symbolem eksterminacji polskiego narodu w czasie II wojny światowej stały się Palmiry czy Zbrodnia Katyńska, tymczasem zapomina się często o tzw. zbrodni pomorskiej z 1939 r. – Lemkin już w czasie wojny określił ją mianem ludobójstwa. Co wydarzyło się na Pomorzu Gdańskim w pierwszych miesiącach wojny?

M.J.M: Nawoływania do powrotu Pomorza Gdańskiego i Wolnego Miasta Gdańska do Niemiec stały się lejtmotywem niemieckiej (nie tylko narodowosocjalistycznej) propagandy rewizjonistycznej po zakończeniu Wielkiej Wojny. Specyfika regionu polegała na tym, że zamieszkany był przez spory odsetek ludności pochodzenia niemieckiego, która po 1918 r. zdecydowała się pozostać w swojej małej ojczyźnie. Państwu niemieckiemu zdaje się też niespecjalnie zależało na powrocie rodaków. Należałoby im zapewnić, choćby na początku, określone warunki bytowe, poza tym zdawano sobie sprawę z faktu, że w przyszłych rozmowach o przynależności Pomorza tamtejsza mniejszość niemiecka może stać się języczkiem u wagi.

REKLAMA

Scalenie i zradykalizowanie organizacji niemieckich w kierunku narodowego socjalizmu nie pozostało bez znaczenia dla tragicznych wydarzeń z jesieni i zimy 1939 r. Zbrodnie sąsiedzkie, polegające na masowych mordach Polaków (często majętnych czy przynależących do elit), zostały dokonane na ogół w miejscach odosobnienia w znacznej mierze rękoma Volksdeutschów skupionych w organizacji Selbstschutz (Samoobrona). Wydaje się, że nawet decydenci byli zaskoczeni skalą realizacji przedsięwzięcia. Nie oznacza to, że potępiono sprawców. Wręcz przeciwnie – biesiadowano, przyznawano odznaczenia, delegowano do dalszej służby. Bezkarność zagwarantowano dekretem z 4 października 1939 r. – Hitler roztoczył wówczas ochronę prawną na zbrodniarzy działających z rzekomo uzasadnionej pobudki, którą miało być rozgoryczenie (Erbitterung) okrucieństwem Polaków.

N.P.: We wstępie do książki przytacza Pan dość wymowny cytat Antoine de Saint-Exupéry z „Listu do zakładnika” – „Rewolucjoniści, niezależnie spod jakiego są znaku, nie tropią konkretnych ludzi (nie interesuje ich jednostka) lecz objawy choroby zakaźnej, którą widzą u człowieka (…). Kiedy tylko pojawi się podejrzany symptom chorobowy, przeprowadza się kwarantannę – wysyła się go na cmentarz”. Jak Pan myśli, skąd w ludności niemieckiej wzięła się tak duża radykalizacja, która popchnęła ją do eksterminacji innych narodowości

M.J.M: W tym miejscu muszę poczynić pewne wstępne uwagi. Stworzenie współczesnej koncepcji narodu wiąże się z jej sformułowaniem w sensie prawnym czy politycznym mniej więcej w okresie rewolucji francuskiej. Wtedy też „powołano do życia” naród, mający swoje coraz bardziej z czasem ujednolicane: historię, język czy kulturę. Naród francuski miał też swoje podstawowe zadanie: poprzez akt wyborczy legitymizował nową demokratyczną władzę. Stopniowa recepcja narodowościowego podziału przez ludność innych państw nie zakończyła się przed wybuchem II wojny światowej (przykładem mogą być choćby określający się jako „tutejsi” niektórzy mieszkańcy polskich Kresów).

REKLAMA

Tym niemniej po ponad stu latach od rzucenia ziarna idei tak rozumianego narodu, przeciętny Niemiec – o ile taki istniał – mógł przyjmować ją za pewnik. Posiadał zatem świadomość, ale i tożsamość narodową, z którą mogło wiązać się określone poczucie wyższości wobec innych narodowości (do jego kreacji przyczyniły się, np. niemiecki system szkolnictwa, prasa, państwowa propaganda itd.). Tak więc w powstaniu, powszechnej aprobacie i specyficznym zabarwieniu pojęcia narodu niemieckiego upatrywałbym korzeni radykalizacji postawy wobec innych narodów, prowadzącej nawet do ich eksterminacji. Rezultat był taki, że na przeciwko siebie stanąć do walki mieli już nie poddani (czy będący w służbie) danego władcy, ale ludzie mniej lub bardziej świadomie utożsamiający się z danym konceptem narodowościowym i często traktujący swoje samookreślenie nad wyraz osobiście. A to dość znacząco zdaje się zmieniać perspektywę.

N.P.: W swojej książce pokazuje Pan odpowiedzialność za dokonanie ludobójstwa nie tyle poszczególnych zbrodniarzy, co całego państwa niemieckiego. Skąd taki pomysł?

M.J.M: Wiąże się to z odróżnieniem w prawie międzynarodowym odpowiedzialności państw od odpowiedzialności jednostek. Państwo, np. przez swoich funkcjonariuszy czy inne osoby działające w jego interesie lub na jego rzecz, również dokonuje przekroczeń norm prawa międzynarodowego.

N.P.: Dlaczego takie rozróżnienie jest istotne?

M.J.M: Kumulatywna ocena zbrodniczej działalności Niemiec wydawała mi się o wiele bardziej istotna dla zrozumienia natury dokonywanej eksterminacji narodu polskiego niż wykazywanie odpowiedzialności poszczególnych zbrodniarzy. Nie jest wielką tajemnicą, że sprawców mógł łączyć wspólny cel, co widać po charakterze okupacji. Pytanie kluczowe: jak to udowodnić?

REKLAMA
Zbrodnia w Ciepielowie, gdzie Wehrmacht rozstrzelał 300 polskich jeńców wojennych (domena publiczna)

N.P.: Czy jest jakiś sposób pozwalający pociągnąć do odpowiedzialności państwo – w tym przypadku Niemcy – za zbrodnię ludobójstwa i pogwałcenie innych norm prawa międzynarodowego?

M.J.M: Zgodnie z prawem międzynarodowym należałoby doprowadzić do sytuacji zastosowania norm przez uprawniony organ i liczyć na wydanie orzeczenia, w którym padłyby stwierdzenia o odpowiedzialności, bądź jej braku. Wiąże się z tym szereg trudności o charakterze prawnym, ale też politycznym i innych przeszkód.

N.P.: Jak Pan pisze w swojej książce, państwo niemieckie ponosi odpowiedzialność za eksterminację ok. 2,3 mln osób narodowości polskiej i wyrządzenie szkód na polskim majątku prywatnym i publicznym o łącznej wartości 643,4 mld dolarów. Czy sprawcy zbrodni zostali za nie stosownie ukarani? Czy państwo niemieckie posiada w związku z tym jakiś obowiązek odszkodowawczy?

M.J.M: W zakresie wskazania liczby eksterminowanych osób przytoczyłem wspomniane szacunki w oparciu o aktualizowane badania historyków z podkreśleniem, że straty biologiczne wśród obywateli polskich wciąż nie są w pełni ustalone. Z kolei wartość kwoty strat na majątku wskazałem za autorami „Sprawozdania” w tym zakresie z 1947 r. i „Raportu” z 2004 r. Odpowiedź na pytanie o stosowne ukaranie zbrodniarzy wymaga zdefiniowania, na czym owa stosowność miałaby polegać. Podejrzewam, że tu zdania mogłyby być podzielone. Chodzi raczej o stwierdzenie zgodności lub sprzeczności z prawem przypisanych państwu niemieckiemu czynów, wykazanie jego odpowiedzialności i ewentualnego obowiązku reparacji. Wyliczenia przedstawiane przez polskich autorów, naukowców czy polityków nie stanowią podstawy prawnej domagania się reparacji ze strony Niemiec.

N.P.: Konwencja ONZ dotycząca ludobójstwa powstała na kanwie okrutnych doświadczeń II wojny światowej. Czy Pana zdaniem prawo międzynarodowe skutecznie chroni przed takimi zbrodniami?

M.J.M: W zasadzie w prawie są określone stany pożądane w przyszłości. Na to jednak czy zaistnieją one w przewidzianym kształcie wpływa szereg czynników. Niebagatelną rolę mogą odegrać, np. odstraszająca funkcja prawa, przekonanie niedoszłych sprawców o nieuchronności czekającej ich kary, konsekwencja w stosowaniu prawa i stopień egzekwowalności wydanych orzeczeń. Zdaje się, że tak jest również w przypadku norm zakazujących zbrodni masowych.

Dziękuję za rozmowę!

Redakcja: Magdalena Mikrut Majeranek

Maciej Jan Mazurkiewicz
„Ludobójstwo Niemiec na narodzie polskim (1939–1945). Studium historycznoprawne”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2021
Liczba stron:
520
ISBN:
978-83-8229-171-1
EAN:
9788382291711
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Natalia Pochroń
Absolwentka bezpieczeństwa narodowego oraz dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Rekonstruktorka, miłośniczka książek. Zainteresowana historią Polski, szczególnie okresem wielkich wojen światowych i dwudziestolecia międzywojennego, jak również geopolityką i stosunkami międzynarodowymi.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone