Janusz Odrowąż-Pieniążek – „Błagam, tylko nie profesor” - recenzja i ocena

opublikowano: 2015-08-10 05:30
wolna licencja
poleć artykuł:
Recenzję tej książki można zacząć następująco: człowiek, który znał wszystkich i był wszędzie. To oczywiście znaczne uproszczenie, ale właśnie takie wrażenie można odnieść w pewnym momencie lektury…
REKLAMA
Janusz Odrowąż-Pieniążek
„Błagam, tylko nie profesor”
nasza ocena:
6/10
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Iskry
Rok wydania:
2015
Liczba stron:
280
Format:
235 x 150 [mm]
ISBN:
978-83-244-0400-1

Zdanie „Błagam, tylko nie profesor” przy nieodpowiedniej interpretacji może sugerować, iż w książce znajdziemy opis jakichś wyjątkowo dramatycznych wydarzeń. Na szczęście, jest inaczej. Autor jest historykiem literatury, pisarzem i muzeologiem; zawsze skupiał się na praktycznym wymiarze swojej pracy, jego celem nie było zdobywanie laurów, tylko zachowanie polskiego dziedzictwa literackiego dla przyszłych pokoleń. Nie starał się więc o stopnie i tytuły naukowe, a jedną z bolączek było uporczywe tytułowanie go profesorem, szczególnie od objęcia przez Janusza Odrowąża-Pieniążka stanowiska dyrektora Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza (1972-2009). W tych okolicznościach ukuł pojęcie „profesora kopertowego” i w ten sposób zdarzyło mu się przedstawiać.

Recenzowana książka jest zbiorem wspomnień i anegdot o osobach, które autor spotkał w swoim aktywnym życiu. Jest kogo wspominać, bo przedstawiane osoby to pisarze, artyści, naukowcy i politycy. Opisy pełne są sympatii, czasem ironii, dużo w nich eleganckiego humoru. Jedne osoby autor spotykał tylko przelotnie w czasie swoich podróży i w ramach pracy, z innymi znał się bliżej (jak ze Zbigniewem Herbertem) i spotykał częściej (jego ścieżki wielokrotnie przecięły się np. z Czesławem Miłoszem).

Książka podzielona jest na trzy części: Ludzie, Miejsca i Sytuacje. Jak można się domyślić, to część poświęcona ludziom jest najobszerniejsza, dodatkowo „sytuacje” należą również do kategorii „ludzie”. Przedstawiane postacie wymienione są w kolejności alfabetycznej i to wydaje się być największą wadą książki, wprowadzając chaos chronologiczny. Janusz Odrowąż-Pieniążek podróżował dużo, w wiele miejsc i w różnym czasie. Wymienianie kolejnych postaci alfabetycznie powoduje, że czytając kolejne fragmenty skaczemy w przeróżne miejsca globu i w momenty odległe od siebie czasem o 50-60 lat. To zabieg z pewnością zamierzony, być może mający na celu zwrócenie uwagi przede wszystkim na osoby w oderwaniu od okoliczności czasowo przestrzennych. Ponadto, w ramach anegdoty o jednej osobie, wymieniane są też inne postacie, co powoduje, że momentami nie wiadomo, do kogo odnosi się konkretny komentarz.

REKLAMA

Cóż, taki był właśnie pomysł kompozycyjny autora. Można było przecież zamieścić alfabetyczny spis osób występujących w poszczególnych anegdotkach, a całości nadać jakiś fabularny zrąb, wpleść je w ciąg chronologiczny czy chociaż tematyczny. Może inne rozwiązania formalne przysporzyłyby powabu gawędom? Tego się nie dowiemy, do naszych rąk otrzymujemy bowiem w rezultacie dość luźne notatki, przypominające trochę zbiór aforyzmów.

Choć autor pisze w trzeciej osobie i to nie na sobie chce skupić uwagę, wiele się o nim dowiadujemy. Przede wszystkim o licznych podróżach po Europie, Ameryce, terenach Związku Radzieckiego, Bliskim Wschodzie. Poznajemy również jego pochodzenie i edukację od początku do ukończenia studiów. Dowiadujemy się co nieco o twórczości literackiej, a także o zdecydowanie negatywnym stosunku autora do władz komunistycznych i ich poglądów na naukę. A wszystko to w dowcipny sposób, z eleganckim poczuciem humoru.

Wspomnienia spisane są z niezwykłą lekkością. Autor spotkał w swoim życiu mnóstwo osób i odwiedził pół świata, a mimo to przedstawia wszystko jako coś całkowicie naturalnego. Zupełnie tak, jakby każdy z nas miał możliwość spać na kanapie u noblisty, przykrywając się jego kożuchem. Zachwyca również pamięć autora, gdy przytacza sytuacje sprzed 50 lat. Co prawda posiłkuje się notatkami i zapiskami z przeszłości, ale ta konsekwencja i systematyczność w robieniu notatek jest również godna podziwu.

Książkę czyta się bardzo przyjemnie, nie brakuje licznych smaczków, które doceni zwłaszcza wyrobiony czytelnik. Pomimo tego, pozostaje czasem niedosyt, że „tylko tyle”, że to wcale nie śmieszne, ot anegdotka. Taki odbiór to z pewnością wina przyzwyczajenia do tabloidowych mediów, które już dawno odzwyczaiły nas od subtelności i elegancji, które charakteryzują styl Janusza Odrowąża-Pieniążka.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Katarzyna Trofimowicz
Ukończyła stosunki międzynarodowe i filologię hiszpańską na Uniwersytecie Jagiellońskim, doktorantka na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Jej pasje to historia (szczególnie średniowiecza), podróże i konie. Interesuje się kulturą Hiszpanii i krajów Ameryki Łacińskiej oraz współczesnymi systemami politycznymi i bezpieczeństwem międzynarodowym. Uwielbia katedry gotyckie i zamek krzyżacki w Malborku.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone