Joseph Goebbels – „Dzienniki”, tom III: 1943–1945 – recenzja i ocena

opublikowano: 2014-05-03 17:55
wolna licencja
poleć artykuł:
Nie tak dawno omawiałem na tych łamach dwa pierwsze tomy _Dzienników_ Josepha Goebbelsa. Ponieważ ostatni, trzeci tom, od pewnego czasu dostępny jest na księgarnianych półkach, pora ponownie zagłębić się w zapiski szefa nazistowskiej propagandy.
REKLAMA
Joseph Goebbels
Dzienniki, tom II: 1943-1945
nasza ocena:
8/10
cena:
64,90 zł
Wydawca:
Świat Książki
Tłumaczenie:
Eugeniusz Cezary Król
Rok wydania:
2014
Okładka:
twarda
Liczba stron:
848
Format:
165x240 mm
ISBN:
978-83-7943-356-8

Przeczytaj też recenzje pierwszego i drugiego tomu

W komentarzu pod recenzją poprzedniego tomu jeden z Czytelników zapytał, po co omawiać oddzielnie wszystkie trzy tomy, skoro stanowią one całość: jedno źródło. Pytanie to jest oczywiście zasadne, jednak moim zdaniem za przyjętym rozwiązaniem stoi fakt, że każdy z poszczególnych tomów posiada – z racji swych ram czasowych – nieco odmienną specyfikę, związaną z biegiem wydarzeń oraz ewolucją myślenia samego autora. Tom pierwszy bardzo dobrze pokazywał intelektualną i polityczną formację Goebbelsa, drugi zaś jego stosunek do nabierających tempa wydarzeń związanych z rozwojem działań na wojennych frontach. Trzeci (najobszerniejszy) tom dotyczy okresu 1943-45 – i też jest to czas, który ma swoje konkretne cechy charakterystyczne, związane z faktem, że właśnie wtedy Niemcy zaczęli przegrywać wojnę.

Zobacz też:

Już we wczesnych partiach tego tomu Dzienników mają miejsce bardzo nieprzyjemne dla państw Osi wydarzenia związane z obaleniem Benito Mussoliniego. Autor ma do Włochów dwuznaczny stosunek. Z jednej strony nisko ocenia wkład żołnierzy rodem z Italii w walki na froncie wschodnim, z drugiej zaś ceni Duce jako wielkiego przywódcę (choć rzecz jasna pod każdym względem ustępującego Hitlerowi). Odsunięcie ojca faszyzmu od władzy uważa za wielką plamę na honorze narodu włoskiego i hańbę, która będzie pamiętana przez wiele lat (bardzo ciekawie przy tym opisuje rewolucyjne wręcz wypadki towarzyszące obaleniu Mussoliniego). Co prawda włoski przywódca rychło zostaje ze znaczną pomocą Niemiec przywrócony do władzy, ba!, w tzw. Republice Salo może on budować „czysty” faszyzm, bez konieczności liczenia się z Kościołem i monarchią, ale sytuacja III Rzeszy staje się coraz gorsza. Nasilają się alianckie bombardowania Niemiec, Sowieci czynią postępy na wschodzie, zaś za niespełna rok otwarty zostanie drugi front. Na dodatek zarówno przedstawiciele Osi (Węgry Horthy’ego) jak i państwa dotąd przychylnie neutralne (Hiszpania Franco) stają się coraz mniej godne zaufania. Dosyć przychylnie ocenia autor słowackiego księdza Tisę oraz chorwackiego poglavnika Pavelića (choć sam wydaje się być przerażony skalą okrucieństw dokonywanych przez Chorwatów).

REKLAMA

Polskiego czytelnika szczególnie zainteresować może obecność w trzecim tomie Dzienników licznych wątków związanych z naszym krajem. Jeśli chodzi o kwestię odkrycia grobów katyńskich, Goebbels był wręcz rozbawiony tym, że polski rząd oskarżało się o współpracę z nazistowskimi Niemcami w zabiegach zmierzających do wyjaśnienia tej sprawy. Nie miał jednak oporów, by korzystając z okazji próbować wbić klin między poszczególnych członków koalicji antyhitlerowskiej. Autor miał również własny pogląd na temat śmierci generała Sikorskiego – jego zdaniem była ona skutkiem zamachu przeprowadzonego wspólnie przez brytyjskie i sowieckie służby specjalne. Uwadze Goebbelsa nie uszły także ustalenia dotyczące sprawy polskiej dokonywane przez aliantów – oceniał, że Wielka Brytania i Stany Zjednoczone poświęcają Polskę dla zachowania dobrych stosunków z Sowietami. Jak widać, czasem nawet i Goebbels pisał prawdę. Sporo miejsca poświęcone zostało również powstaniu warszawskiemu – cynicznym uwagom o nieudzielaniu polskiemu zrywowi pomocy przez Brytyjczyków i Sowietów towarzyszy przekonanie... o bardzo poprawnym zachowaniu wojsk niemieckich (za wszelkie zbrodnie odpowiadać miały zdaniem Goebbelsa tłumiące powstanie oddziały „Kałmuków”). Polski premier Mikołajczyk negocjujący ze Stalinem porównany zostaje do Kiereńskiego.

Szczególnie uważnie śledził autor Dzienników sytuację w Zjednoczonym Królestwie. O ile w poprzednim tomie podkreślał rolę Churchilla, o tyle teraz – trafnie zresztą – zauważa spadek jego znaczenia na rzecz niechętnych interesom Imperium Brytyjskiego (i imperializmowi w ogóle – jako politycy określający się mianem „postępowych”) Roosevelta i Stalina. Nieraz Goebbels zżymał się na prosowiecką narrację wojennej propagandy brytyjskiej (co ciekawe, jego uwadze umykała propaganda amerykańska, gdzie urzędowe uwielbienie dla wujaszka Joe było bodaj jeszcze większe). Pod koniec wojny zauważa jednak pewne, jakbyśmy dziś to określili, „przestawienie wajchy” – stanowisko Churchilla, Izby Gmin, prasy, opinii publicznej stawało się coraz bardziej nieufne wobec Stalina i np. bardziej propolskie (podobne procesy, choć na mniejszą skalę, zauważa również u Amerykanów), zupełnie jakby alianci zachodni poniewczasie zorientowali się, że pozwolili Sowietom nazbyt urosnąć w siłę. Widzimy zatem, że Goebbels dostrzegł pierwsze zwiastuny zimnej wojny. Sytuację w Wielkiej Brytanii śledził nazistowski propagandysta na tyle skrupulatnie, że odnotowywał np. zgony Chamberlaina czy Lloyd George’a – podkreślając przy tym, że umierają w zapomnieniu i osamotnieniu i wieszcząc ten sam los Churchillowi (co, jak możemy przekonać się oglądając nagrania z pogrzebu brytyjskiego premiera, nie ziściło się). Uwadze Goebbelsa nie uchodzą także akty założycielskie Narodów Zjednoczonych, o których jest zdania, że podzielą los Ligi Narodów – co (przy wszystkich zastrzeżeniach wobec funkcjonowania ONZ) również nie okazało się prawdą.

REKLAMA

Przeczytaj też:

REKLAMA

Wierząc w zwycięstwo Rzeszy, Goebbels przepowiada nastanie ery „narodowych państw socjalistycznych”, a jednocześnie zmierzch polityków mieszczańskich. Do tej kategorii zalicza m.in. monarchów panujących w krajach bałkańskich oraz polskiego premiera Arciszewskiego (było nie było socjalistę). III Rzeszę oraz jej sojuszników traktuje jako obrońców Europy przed bolszewickimi i amerykańskimi barbarzyńcami. W końcowych partiach Dzienników ich autor wyraźnie traci, jak jego Führer, kontakt z rzeczywistością oraz pogrąża się w myśleniu życzeniowym. Marzy mu się na przykład separatystyczny pokój z Churchillem, jest też zdania, że Polacy masowo popierają Niemców z lęku przed wojskami sowieckimi. Pod sam koniec wojny zagłębia się nawet w astrologię, jednak i ta nie pomoże już „Tysiącletniej” Rzeszy. W swych wywodach historiozoficznych Goebbels często odwoływał się m.in. do wojen punickich, jednak to Berlin okazał się być Kartaginą.

Oczywiście, wszelkie uwagi natury metodologicznej czy edytorskiej, które poczyniłem przy omawianiu dwóch pierwszych tomów, odnoszą się też do tomu trzeciego. Na szczególną pochwałę zasługują przypisy opracowane przez prof. Eugeniusza Cezarego Króla. Korzystanie ze źródła bez sięgania na bieżąco do przypisów może być bardzo zwodnicze. W okresie, który obejmuje trzeci tom, Goebbels przytacza szczególnie dużo informacji niepotwierdzonych bądź wręcz plotek, a z biegiem czasu pogrąża się w mrzonkach. Prof. Król bardzo sumiennie wszelkie nieprawdy i nieścisłości prostuje. Myślę, że zakończenie recenzji ostatniego tomu Dzienników Josepha Goebbelsa jest dobrym miejscem na wyrażenie uznania dla polskiego naukowca za znakomite poradzenie sobie z tak z pozoru tylko prostym zadaniem, jakim była edycja tego ważnego dla historii III Rzeszy i II wojny światowej źródła.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Michał Gadziński
Absolwent Instytutu Historycznego oraz Instytutu Nauk Politycznych UW. Interesuje się historią XIX i pierwszej połowy XX wieku. Pasjonat historii, kultury i polityki krajów anglosaskich.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone