Ludwik Fleck: filozof, który trafił na medycynę i wynalazł szczepionkę na tyfus

opublikowano: 2025-10-06, 07:10
wszelkie prawa zastrzeżone
Ludwik Fleck był światowej sławy mikrobiologiem, który we lwowskim getcie opracował metodę wytwarzania przeciwtyfusowej szczepionki z moczu. To geniusz, którego jak piszą autorki jego biografii – dr hab. Maria Ciesielska i Anna Wacławik - „niepodległa II RP (…) nie chciała, niemiecki faszyzm skazał na zagładę, a PRL zrobiła z niego zakładnika”.
reklama
Dr hab. Maria Ciesielska i redaktor Anna Wacławik (fot. Sławomir Kamiński).

Magdalena Mikrut-Majeranek: W przedmowie do książki wspominają Panie, że Ludwik Fleck „wyrastał ponad przeciętną” i że „odstępstwa od przewidywanego scenariusza” decydują o wyjątkowości jego historii. Jak rozpoczęła się przygoda z rekonstrukcją dziejów tej wyjątkowej postaci?

Maria Ciesielska: Pomysł wspólnego opisania historii Flecka narodził się podczas naszej podroży do Muzeum Auschwitz. Jadąc do Oświęcimia opowiadałam o nim Ani, a postać ta bardzo ją zainteresowała. A ja? Ja po prostu zajmuję się historią medycyny i nie było opcji, żebym nie zajmowała się także nim. Nie potrafię wskazać konkretnego momentu, kiedy natrafiłam na pierwsze informacje o Flecku. Mogło to być 15-20 lat temu. Jest jedną z wielu postaci, których życie chciałam opisać. Podczas podróży do Oświęcimia Fleck dosłownie „wypłynął” w rozmowie jak przysłowiowe oko w rosole. I tak od słowa do słowa zaczęła się nasza wspólna praca nad publikacją.

Pani, podobnie jak Fleck, także specjalizuje się zarówno w naukach medycznych, jak i humanistycznych, harmonijnie łącząc te dwa światy. A co w Pani przypadku było pierwsze: medycyna czy humanistyka?

Maria Ciesielska: Medycyna chyba pierwsza. Chociaż, kiedy wrócę pamięcią do momentu zdawania matury, to podobnie jak Fleck, który chciał studiować filozofię, ja rozważałam studia polonistyczne. Wybrałam jednak medycynę. Aczkolwiek cały czas, tak jak i u Flecka, była u mnie silna potrzeba zhumanizowania medycyny, stąd też zainteresowanie jej historią.

A jak było w Pani przypadku?

Anna Wacławik: Ja z kolei jestem archeolożką i reporterką. Wystarczyło mi dosłownie kilka minut opowieści Marii, aby zainspirować się do pisania o Flecku. To niezwykła historia, a dodatkowo od lat interesuję się historią polskich Żydow - także zawodowo, realizuję często audycje związane z Holocaustem i współpracuję z Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin”.

Co było dla Pań najbardziej inspirujące w historii Ludwika Flecka?

Anna Wacławik: Życiorys Ludwika Flecka jest wyjątkowy. Jego historia bardzo odstawała od tego schematycznego myślenia o historii Zagłady i od tego, o czym do tej pory czytałam. Marysia z kolei jest historyczką medycyny i badaczką biogramów lekarzy zarówno o pochodzeniu żydowskim, jak i nieżydowskim, a na swoim koncie ma wiele publikacji. Dla niej pewnie nie była to tak niezwykła biografia, ale – popraw mnie, jeśli się mylę – Ludwik Fleck był wyjątkowy.

Maria Ciesielska: Tak, był niesztampowy. Trudno porównywać los do losu i historie wojenne ze sobą. Faktem jest, że wiele życiorysów wyjątkowych osób kończy się w 1942 lub 1943 roku. Fleck natomiast przeżył II wojnę światową, ale jak on przeżył tę wojnę, to jest nietypowe.

reklama
Fotografia przedstawia Ludwika Flecka wraz ze współpracownikami Zakładu Mikrobiologii Medycznej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, późniejsza Akademia Medyczna w Lublinie, 1952 r. (Kolekcja prywatna Ewy Pleszczyńskiej; Archiwum Fotografii Ośrodka "Brama Grodzka - Teatr NN" w Lublinie).

Anna Wacławik: No właśnie, to nie jest historia człowieka ukrywanego gdzieś w szafie przez dwa lata, któremu cudem udało się uniknąć denuncjacji. To dzieje człowieka, który dzięki swoim kompetencjom naukowym uratował życie swoje, swojej rodziny i grupy swoich przyjaciół.

Przygotowując monumentalną biografię Ludwika Flecka wykonały Panie ogrom pracy. Ile lat zajęła Paniom rekonstrukcja jego życiorysu?

Anna Wacławik: Mogłaby pani zapytać, ile przerw miałyśmy podczas pisania… Proszę nie liczyć na pełną blasku opowieść o naszej ciężkiej pracy badawczej - całość zajęła nam kilka lat, ale nie była to praca ciągła. Obie pracujemy na etatach i robimy mnóstwo dodatkowych rzeczy. Sporo czasu poświęciłyśmy na kwerendy, wyjazdy, poszukiwanie źródeł, a najwięcej chyba na oczekiwanie na dostęp do różnych archiwów. W międzyczasie zmienili się nam też redaktorzy prowadzący.  

Pandemia pewnie dodatkowo opóźniła prace…

Maria Ciesielska: Pandemia paradoksalnie w zasadzie trochę nam pomogła. W czasie lockdownu wiele instytucji i muzeów udostępniło ogrom dokumentów w Internecie.

Anna Wacławik: Dzięki temu udało nam się ustalić na przykład, że Fleck chciał wyemigrować ze Lwowa już podczas okupacji sowieckiej 1939-1941. Dzięki zabiegom czynionym przez Marysię miałyśmy też dostęp do Księgi Chirurgii, ale i dotarłyśmy do opinii o Ludwiku Flecku - żołnierzu, której chyba nikt przed nami nie przeczytał. Udało nam się też dotrzeć do jedynego zarejestrowanego nagrania głosu Flecka z Polskiej Akademii Nauk. Mówił piękną polszczyzną, z charakterystycznym kresowym przedniojęzykowym „ł”. Jest to wykład, który dotyczył pomysłów na zreorganizowanie polskiej nauki i kształcenia lekarzy.

Niemal w całości cytujemy go w książce, ponieważ jest on nieznaną do tej pory wypowiedzią Flecka. W swoim wystąpieniu postulował powrót do uczenia medycyny w duchu przedwojennym. Mówił, że „kształcimy rzemieślników, ale nie kształcimy lekarzy”. Co ważne, część postulowanych zmian wprowadzono, tworząc w Polskiej Akademii Nauk, w 1957 roku, Wydział Nauk Medycznych.

Pobyt w Auschwitz i Buchenwaldzie był dla Flecka niewątpliwie traumatycznym doświadczeniem. Niewiele pisał, ale w tym skromnym dziedzictwie zaznaczył, „spodziewam się, że zostanie mi ten czas na sądzie ostatecznym odliczony od kary”. Jak zrekonstruowały Panie jego życiorys?

Maria Ciesielska: Mając na uwadze te dwa konteksty, o których pani powiedziała, czyli niewielką liczbę źródeł pochodzących bezpośrednio od naszego bohatera z jego doświadczeniami, to pisał bardzo niechętnie i bardzo niewiele.

Materiał do naszej książki zbierałyśmy podczas licznych kwerend. Pojechałyśmy m.in. do Auschwitz, Buchenwaldu, Lwowa oraz do Izraela. Oglądałyśmy laboratorium, w którym pracował Fleck, a które znajdowało się tuż obok ściany śmierci. Przez te podróże trochę zbliżałyśmy się do naszego bohatera. Pojechałyśmy też do Rajska, aby zobaczyć budynek, w którym mieścił się słynny Instytut Higieny.

Zainteresował Cię ten temat? Koniecznie zamów książkę Anny Wacławik i Marii Ciesielskiej „Fleck. Ocalony przez naukę” bezpośrednio pod tym linkiem!

Anna Wacławik, Maria Ciesielska
„Fleck. Ocalony przez naukę”
cena:
94,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Agora
Rok wydania:
2025
Okładka:
twarda
Liczba stron:
808
Premiera:
27.08.2025
Format:
155 x 235 [mm]
ISBN:
978-83-838-0207-7
EAN:
9788383802077
reklama
Profesor Ludwik Fleck (drugi od lewej). Pierwszy od prawej to profesor Meisel (prawa zastrzeżone).

Sporo korzystałyśmy też ze źródeł pośrednich jak spisane wspomnienia doktor Janiny Kowalczykowej, patomorfolożki z Uniwersytetu Jagiellońskiego, która została wysłana przez Niemców do obozu Auschwitz za tajne nauczanie i kolportowanie podziemnej prasy. Tam pracowała w bloku 10. To też relacja nieznana wcześniej osobom badającym biografię Ludwika Flecka.

Anna Wacławik: Kowalczykowa opisała sceny, o których Fleck nie wspominał, a my tropiłyśmy te nikłe ślady jak prokuratorki. Nie pozwoliłyśmy mu nas zostawić z kilkunastoma kartkami, które zapisał. Udało nam się to m.in. także dzięki relacjom osób z Komanda Laboratorium Rajsko, które było częścią Instytutu Higieny Waffen SS,  które zatrudniało kilkaset osób. Jestem dumna z tego, że udało nam się zrekonstruować wojenną część życia Flecka z dokładnością co do miesiąca, a czasami co do dnia. Wiemy, że przeżywał rzeczy straszne, które w zasadzie są nieopisywalne. Może  dlatego jego powojenne relacje sprowadzają się do suchych faktów.

Z publikacji wyłania się postać niezwykła, której przez całe życie rzucano kłody pod nogi. Jak wskazują Panie, „niepodległa II RP go nie chciała, niemiecki faszyzm skazał na zagładę, a PRL zrobiła z niego zakładnika”…

Anna Wacławik: Niestety, zawsze coś stało na drodze do szczęścia i spokoju. Jednakże, żeby było jasne, Ludwik Fleck nie czuł się ofiarą. To była niezwykle podmiotowa jednostka z dużym poczuciem własnej godności. Może dlatego też miał tak ciężko w życiu. Jak piszemy w książce, on nie był człowiekiem, który dla tytułu profesorskiego zmieniłby wyznanie. Nie był wierzącym Żydem. Był humanistą poświęcającym swoje życie nauce. Nie wychowywał syna w duchu tradycji czy religii żydowskiej. Nie był też osobą, która się podlizywała czy zabiegała o względy. Nie zgiął karku.

Nie zmienił swojej postawy nawet w obliczu śmierci, stając przed oprawcami, podczas selekcji grupy naukowców z lwowskiego getta. Jeden z esesmanów zauważył, że Anna Seeman, chemiczka z zespołu, kuleje. W dzieciństwie przeszła polio i choroba trwale uszkodziła mięśnie. Niemiec zwrócił uwagę, że jest ułomna, a ułomność to wyrok. Człowiek kulawy, to człowiek, którego należało wyeliminować. W tym momencie odezwał się Ludwik Fleck, mówiąc, że to chemiczka, nie tancerka. Dodał, że do laboratorium nie potrzebuje tancerek, tylko naukowców. To był gest naprawdę niesłychanej odwagi. I powiedział to w obecności Ericha Engelsa, który był jednym z największych zbrodniarzy w lwowskim getcie,  nienawidził Żydów. Ludwik Fleck potrafił się wstawić za osobą ze swojego zespołu i to jeszcze w takim stylu. W swoim życiu miał wiele takich „przygód”.

reklama
Ludwik Fleck w laboratorium, Lublin, około 1950 roku (prawa zastrzeżone).

Po wojnie przyszło mu osiąść w Lublinie. Przeżył czasy pogromu rzeszowskiego, krakowskiego, kieleckiego, a swój pierwszy wykład rozpoczął od słów: „Jestem Żydem, mikrobiologiem”. Nie zamierzał ukrywać swojej tożsamości, zresztą nie dało się tego ukryć. Znajomemu mikrobiologowi, doktorowi Cyprianowi Chromińskiemu, szefowi Państwowego Zakładu Higieny w Lublinie, Fleck powiedział kiedyś: „Panie doktorze, no co, ja się nazwę Potocki. A mój nos?”.

A co świat mu zawdzięcza?

Maria Ciesielska: Myślę, że z dzisiejszej perspektywy będzie to trudno zrozumieć. Niebawem minie sto lat od czasu jego pierwszych odkryć. Dziś nader często ulegamy pułapce prezentyzmu, czyli zaczynamy dopasowywać naszą wiedzę do tego, czym dysponował naukowiec w Polsce w latach 20. czy 30 XX w. Przeszłość oceniamy ze współczesnej perspektywy. Niewątpliwie jednak Ludwikowi Fleckowi zawdzięczamy bardzo dużo. Miał olbrzymi wkład w rozwój mikrobiologii i immunologii lekarskiej. Prowadził m.in. badania nad zjawiskiem leukergii, które opisał jako pierwszy.

Opracował i zastosował jako pierwszy test wykrywający antygeny w moczu. W tamtym czasie badano jedynie właściwości fizykochemiczne moczu. Ewentualnie określano zawartość cukru czy obecność bakterii, ale Fleck zobaczył w tej wydzielinie coś więcej i potem wykorzystał to do produkcji szczepionek.

Drugą kwestią są jego badania z dziedziny immunologii, czyli ta wspomniana już tu leukergia i jego wkład badanie zjawisk z dziedziny odporności. Co więcej, pracował nad szczepionkami: przeciwtyfusową (w czasie wojny) i przeciwbłoniczą. Dołożył do rozwoju nauki bardzo istotną cząstkę, choć we współczesnych podręcznikach nie znajdzie pani słowa leukergia i nie dowie się pani nic o tym, jak zrobić szczepionkę na tyfus metodą Flecka. Znajdzie pani w ogólnodostępnych źródłach informacje dotyczące prof. Rudolfa Weigla i jego lwowskiego Instytutu Badań nad Tyfusem Plamistym i Wirusami, ale o Flecku i jego badaniach niewiele tam będzie.

Przed naszą rozmową szukałam w najpopularniejszej internetowej encyklopedii odnośników wyjaśniających znaczenie leukergii i niestety tego pojęcia tam nie znajdziemy.

Maria Ciesielska: Zdarza się tak, że pewne nazwy z różnych powodów usuwane są ze słownika. Tak stało się z pojęciem „leukergia”, którego nie znajdzie już pani w nowych edycjach Słownika Dorlanda. To też wiele mówi nam o historii medycyny i o tym, czego nauczał Fleck. Jego zdaniem nauka płynie jak rzeka i jest wynikiem pracy wielu badaczy tzw. kolektywu myślowego. Wynik pracy tego kolektywu nie zależy od jednej kropli w rzece, a raczej pochodzi z ogólnego kierunku, w jakim podąża rzeka…

Zainteresował Cię ten temat? Koniecznie zamów książkę Anny Wacławik i Marii Ciesielskiej „Fleck. Ocalony przez naukę” bezpośrednio pod tym linkiem!

Anna Wacławik, Maria Ciesielska
„Fleck. Ocalony przez naukę”
cena:
94,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Agora
Rok wydania:
2025
Okładka:
twarda
Liczba stron:
808
Premiera:
27.08.2025
Format:
155 x 235 [mm]
ISBN:
978-83-838-0207-7
EAN:
9788383802077
reklama

Anna Wacławik: Ludwik Fleck ma też pewną historię publikacji w Polsce. Oczywiście najbardziej reprezentatywna jest ta odnoga filozoficzna, badana głównie przez polskich naukowców, a  na świecie popularyzowana przez pierwszego biografa Flecka - niemieckiego socjologa Thomasa Schnelle. On nie tylko badał teorie Flecka. Poznał jego żonę i syna oraz wielu najbliższych współpracowników i współpracownic, a zbierając materiały, będąc na studiach w latach 70. XX wieku, jeździł do Polski i Izraela. Doprowadził również do wydania wznowienia filozoficznego traktatu lwowskiego naukowca. Archiwum Schnellego jest dziś w zbiorach Ludwik Fleck Zentrum w Zurychu. Od niego zaczynają wszyscy badacze dorobku i życia naukowca. My także z niego korzystałyśmy podczas pracy nad książką. W rozumieniu filozofii Flecka pomagała nam filozofka, profesora Ewa Bińczyk, wykładowczyni Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. My nie czujemy się kompetentne w tym zakresie. Zaznaczyła, że był on autorem kilku przełomów w myśleniu. Jak podkreśliła, Fleck dowodził, że naukowe odkrycia są rezultatem przekonań, wiedzy, doświadczeń badacza formowanych zazwyczaj w chaotycznym procesie, przez styl myślowy grupy, do której ów badacz należy. Sam tytuł jego książki – „Powstanie i rozwój faktu naukowego” – mówi o tym, że odkrycie to dynamiczny proces. Fakty naukowe ewoluują i potrzeba czasu, by się ustabilizowały. Nie wyskakują z głów uczonych niczym „filip z konopi”.

Maria Ciesielska: Ja w międzyczasie sprawdziłam, czy w Wikipedii znajduje się wyjaśnienie tego, czym był „Anabac”, czyli przeciwbłonicza szczepionka, nad którą pracował Fleck. Nie ma po nim śladu.

Bot Google’a podsuwa z kolei wyjaśnienie, wskazując, że anabak to „dezodoranty lub kulki zapachowe przeznaczone do użytku w autoklawach laboratoryjnych, które neutralizacją nieprzyjemne zapachów powstających podczas procesu sterylizacji”. I to jest to, o czym mówiłam. Wikipedia nie sięga tak daleko. To, o czym mówimy, pokazuje, że nawet jeśli coś było bardzo ważne w latach 50. czy 60., to nie znaczy, że informacja o tym przetrwała w powszechnej świadomości i niekoniecznie znajdziemy wyjaśnienie.

Anna Wacławik: Chciałabym jeszcze na chwilę wrócić do teorii Flecka: Intuicyjnie wiemy, że nauka to proces, to rodzaj narracji, opowieści, że nie można wymyślić jednej rzeczy w oderwaniu od tego, co było wcześniej. Jednakże w czasach, gdy Ludwik Fleck opublikował swój traktat, był osamotniony w tym sposobie myślenia. Próbował się przebić ze swoimi ideami do świata, ale te na zrozumienie musiały czekać prawie 40 lat.  Nie wiadomo jak by to wyglądało, gdyby nie Thomas Kuhn, amerykański fizyk i filozof nauki, który zainspirowany Fleckiem czerpał z przedwojennego traktatu polskiego naukowca pełnymi garściami. Zaadaptował i rozwinął jego idee.

reklama

Opublikował je w książce „Struktura rewolucji naukowych” i został gwiazdą, a o Flecku zapomniano. Jego nazwisko znane jest tylko w „pewnych kręgach”, tych filozoficznych. Jak mówi profesora Bińczyk, Kuhn nie dość uczciwie zdał sprawę z długu intelektualnego zaciągniętego u Ludwika Fleka. Książkę Kuhna nadal uważa się za jedną  z najważniejszych publikacji z tej dziedziny z XX wieku. Jest cały czas wznawiana, przetłumaczono ją na kilkadziesiąt języków.

Getto lwowskie.

To myślenie, które zapoczątkował Ludwik Fleck jest nadal konsumowane przez filozofię i socjologię nauki. Dzisiaj najważniejsza nagroda w dziedzinie odkryć socjologiczno-naukowych - Nagroda Society for Social Studies of Science - jest nazwana właśnie imieniem Ludwika Fleka. To symboliczne wyróżnienie, które przyznaje się badaczom i badaczkom, którzy tak jak Fleck – dokonali przełomów w myśleniu.  

Ludwik Fleck już w gimnazjum był prymusem. Spędzał najwięcej czasu w pracowni historii naturalnej i wygłaszał wykłady na tematy takie jak „Granice między światem zwierzęcym a roślinnym”. Po maturze wybrał medycynę, porzucając filozofię, być może „chciał działać w trudnych czasach”. Jakie znaczenie miały te wczesne pasje przyrodnicze i filozoficzne dla jego późniejszej kariery naukowej i dla jego postawy życiowej?

Anna Wacławik: Ogromny -  właściwie był im wierny całe życie. Począwszy od szkoły średniej - to były jego główne zainteresowania. Naszym odkryciem jest również fakt, że po maturze chciał iść na filozofię. Gdyby nie wybuch I wojny światowej, prawdopodobnie zostałby filozofem, nie lekarzem. Do tej pory piszący o Flecku podkreślali, że był to lekarz, który przy okazji uprawiał filozofię. Ale to był filozof, który trafił na medycynę. Z jakiego powodu? Nie wiemy na pewno, ale możemy spekulować -  że miało to związek z wybuchem pierwszej wojny światowej. W dniu, w którym Gavrilo Princip strzelił do arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, Fleck odebrał świadectwo maturalne.

Rano, tego samego dnia, miało miejsce zakończenie roku szkolnego. Fleck był jednym z kilku osób w całym swoim roczniku z najlepszym wynikiem egzaminów maturalnych. Uniwersytet na niego czekał, ale historia chciała inaczej - uczelnia została zamknięta, a Lwów zalała fala rannych. Wojna okazała się bardzo krwawa i była szokiem dla wszystkich. Potrzebne były ręce do pracy. Ci młodzi ludzie, abiturienci, musieli coś ze sobą zrobić. Fleck rok później zaczął studiować medycynę.

Zainteresował Cię ten temat? Koniecznie zamów książkę Anny Wacławik i Marii Ciesielskiej „Fleck. Ocalony przez naukę” bezpośrednio pod tym linkiem!

Anna Wacławik, Maria Ciesielska
„Fleck. Ocalony przez naukę”
cena:
94,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Agora
Rok wydania:
2025
Okładka:
twarda
Liczba stron:
808
Premiera:
27.08.2025
Format:
155 x 235 [mm]
ISBN:
978-83-838-0207-7
EAN:
9788383802077
reklama
Przymusowi robotnicy w obozie Buchenwald – Elie Wiesel, w drugim rzędzie, siódmy od lewej.

Dlaczego nie poszedł na filozofię? Może wydała mu się w tamtym momencie bezużyteczna, a ponieważ nauki przyrodnicze były mu tak samo bliskie jak filozofia, wybrał medycynę. Już na studiach poznał Rudolfa Weigla, dzięki któremu zaczęła się „tyfusowa ścieżka” jego zainteresowań. Brał się za rzeczy, które mogły coś zmienić, pomóc innym.

We lwowskim getcie Ludwik Fleck wraz z Maksymilianem Kurzrockiem zorganizował produkcję szczepionki przeciwtyfusowej z moczu. Ryszard Fleck sugerował, że część szczepionki dla Wehrmachtu była fałszowana. Jaka była dokładnie rola Ludwika Flecka w tym projekcie i jak udało mu się przekonać Niemców do testowania preparatu z „moczu żydowskiego”?

Anna Wacławik: Przekonanie Niemców nie było trudne. W czasie II wojny światowej panował tyfus. Ten, kto opanowałby epidemię, miałby większe szanse na froncie, a w stalingradzkim kotle żołnierzy dziesiątkowała choroba. Nie było na to lekarstwa. Ewentualnie można się było zaszczepić, ale szczepionki nie były łatwo dostępne, choć produkowano je już wcześniej, w dwudziestoleciu międzywojennym.

Rozpoczął się więc wyścig po szczepionki. Produkował je Instytut Badań nad Tyfusem Plamistym i Wirusami Rudolfa Weigla. Kiedy rozpoczęła się sowiecka okupacja Lwowa, najpierw Sowieci „położyli na nim łapę”, - potem Niemcy zrobili to samo. Wszyscy chcieli mieć skuteczną szczepionkę. Odkrycie Flecka - skuteczna, prosta i tania w produkcji szczepionka musiała Niemców zainteresować - i tak właśnie się stało. Doktor Maksymilian Kurzrock, z którym Fleck pracował w getcie lwowskim podczas niemieckiej okupacji, wziął na siebie wysiłek rozpropagowania tego odkrycia i zainteresowania nim Niemców. Główną motywacją było ratowanie życia ludzi w nękanym epidemią lwowskim getcie i oczywiście swoich rodzin, przyjaciół i siebie.

Z kolei w Buchenwaldzie Ludwik Fleck, z grupą więźniów-naukowców, prowadził sabotaż, produkując nieskuteczną szczepionkę przeciwtyfusową dla SS, jednocześnie wytwarzając prawdziwą szczepionkę dla więźniów. Na czym dokładnie polegała ta ryzykowna operacja, jak udało się oszukać nazistowskich nadzorców?

Anna Wacławik: Buchenwald to już zupełnie inna historia. Niemcy oczywiście łyknęli tę „szczepionkową przynętę” i wywieźli grupę więźniów, producentów szczepionki ze Lwowa. Najpierw do Auschwitz, a później - już samego Ludwika Flecka - do Buchenwaldu. Osadzeni tam więźniowie mieli wykształcenie medyczne, byli lekarzami, ale nikt z nich nie potrafił wytworzyć szczepionki. Coś tam produkowali, ale nie był to preparat skuteczny. Przyjazd Flecka to zmienił. Pod jego okiem zaczęto wytwarzać szczepionkę skuteczną… równocześnie niemal cała produkcja tego preparatu była sabotowana. Do kontroli, do nadzorców w Instytucie Pasteura w Paryżu wysyłano preparat skuteczny, Ludwik Fleck osobiście go przygotowywał. A na front leciały wiadra, dosłownie, brązowego płynu, który tylko udawał wakcynę.

reklama
Rudolf Weigl, polski biolog, Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.

Fleck nie chciał iść na kompromis z nazistami, ani zbrukać się współpracą z nimi. Sabotaż prowadziła mała grupa zaangażowana w obozową intrygę. Udawało im się to przez dwa lata.

Jak się okazuje, różne mogą być formy walki. Nie trzeba posługiwać się mieczem, można nauką…

Anna Wacławik: Właśnie dlatego nasza książka została zatytułowana „Ocalony przez naukę”. To była jego broń.

W książce opisują Panie, jak kariera Flecka była blokowana przez antysemityzm i numerus clausus na uczelniach w międzywojennej Polsce. W 1935 roku został „zredukowany” z pracy w Ubezpieczalni Społecznej w ramach „rasowej czystki”, potem było jeszcze gorzej…

Anna Wacławik: Tak - komunizm pozbawił go majątku i uczynił z niego klasowo podejrzanego, bo pochodził z bardzo zamożnej rodziny. Był też właścicielem prywatnego laboratorium, a do tego jeszcze  oficerem polskiej armii zmobilizowanym 1 września.  Wiemy, że zakończył służbę 17 września 1941 roku, czyli w dniu ataku Sowietów na Polskę. Razem z rodziną starał się wyemigrować podczas sowieckiej okupacji.

Dostali nawet „numery emigracyjne”, czyli miejsce na liście osób czekających na emigracyjną wizę. Jeszcze w 1940 roku Joint organizował Żydom ucieczkę z Europy, przeważnie do Ameryki Południowej, Palestyny i Stanów Zjednoczonych. Im się jednak nie powiodło. Nie wiemy, co się stało. Wiadomo jedynie, że zostali w Polsce. Potem tragiczne wojenne losy jego i całej rodziny, a po wojnie, którą cudem przeżyli – kolejny cios. Po pogromie kieleckim z Polski ucieka ich jedyny syn, Ryszard, który próbował dotrzeć do Palestyny.

Schorowani rodzice nie zdecydowali się na tak ryzykowną wyprawę i próbowali opuścić Polskę legalnie. Mieli różne pomysły. W grę wchodziła m.in. Szwecja, ale ta nie była zainteresowana przyjęciem polskiego naukowca z żoną.

Kiedy powstało państwo Izrael, zintensyfikowali starania o wyjazd z Polski, ponieważ chcieli dołączyć do swojego jedynego dziecka. Dodatkowo w Polsce zapanował stalinizm, organizowano procesy polityczne i postępowało tłumienie przejawów wolności – również tej intelektualnej.

Maria Ciesielska: Gdy Fleck powrócił do Polski większość miejsc pracy, które mogły interesować mikrobiologa-naukowca została pozajmowana przez osoby, które nie doświadczyły uwięzienia w obozach. Pozostał wolny etat w nowopowstałym Zakładzie Mikrobiologii w Lublinie, nawiasem mówiąc etat zwolniony przez udającego się do Wrocławia prof. Hirszfelda. Wszyscy przyjaciele Flecka ze Lwowa byli we Wrocławiu lub w Krakowie. Nie miał wokół siebie partnerów intelektualnych do codziennej pracy, do czegoś, co było pożywką dla jego intelektu przed wojną.

Zainteresował Cię ten temat? Koniecznie zamów książkę Anny Wacławik i Marii Ciesielskiej „Fleck. Ocalony przez naukę” bezpośrednio pod tym linkiem!

Anna Wacławik, Maria Ciesielska
„Fleck. Ocalony przez naukę”
cena:
94,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Agora
Rok wydania:
2025
Okładka:
twarda
Liczba stron:
808
Premiera:
27.08.2025
Format:
155 x 235 [mm]
ISBN:
978-83-838-0207-7
EAN:
9788383802077
reklama
Premier Cejlonu Sirimavo Bandaranaike z premierem Józefem Cyrankiewiczem podczas oficjalnej wizyty w Polsce, Warszawa, październik 1963 r.

Anna Wacławik: Raz za razem podejmował próby wyjazdu. Kończyły się jednak niepowodzeniem, ponieważ interesowały się nim różne departamenty Urzędu Bezpieczeństwa, a kolejne odmowy podpisywały naprawdę ważne persony ówczesnego systemu jak np. Julia Brystygier. W jednym z podpisanych przez nią dokumentów, dotyczących naukowców wyjeżdżających na kongres mikrobiologów, zapisano, że „wyjazd Ludwika Flecka uważa się za niewskazany”.

Kiedy wyjeżdżał gdzieś naukowo, jego żona nigdy nie dostawała zgody na wyjazd z nim. Podobnie było, gdy ona musiała gdzieś pojechać. Wówczas, to on zostawał. Obawiano się, że kiedy otrzymają zgodę na wspólny wyjazd, nigdy już tu nie wrócą. Nie mieli tu nic, po czym mogliby płakać.

Taka była wówczas polityka państwa. Fleck nie był jakimś wyjątkiem, żeby było jasne. Natomiast wtedy tacy ludzie, jak on byli bardzo potrzebni. Polska Ludowa była skłonna wypuścić tych żydowskich Polaków, których uważała za bezużytecznych, czyli niewykształconych albo ortodoksyjnych Żydów, którzy przetrwali wojnę gdzieś na Wschodzie i wracali ze Związku Radzieckiego.

Ale takich jak Ludwik Fleck? Absolutnie nie. Jaki to byłby skandal? Przecież był autorem kilkudziesięciu publikacji, odkryć naukowych, zasiadał w prezydium PAN-u…

W jakich okolicznościach w końcu doszło do wyjazdu?

Anna Wacławik: Pewnie nigdy nie udałoby się mu przekonać decydentów, gdyby nie polityka PRL-u. Znakomitą publikację na ten temat „Kraj bez wyjścia? Migracje z Polski 1949-1989” napisał profesor Dariusz Stola, były dyrektor Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin”. Ale motyw emigracji pojawił się w rodzinie Flecka już w latach 30. XX wieku, kiedy w Polsce zaczął narastać antysemityzm. Wiedział, że nie zostanie tu profesorem i że jego pole możliwości się zawęża. Zastanawiał się też nad przyszłością dla syna. Ten z kolei pisał w swoich wspomnieniach, że rodzice mieli kilka koncepcji. Najpierw chcieli, aby sam wyjechał do Stanów Zjednoczonych, by zdobyć wykształcenie. Do tego jednak nie doszło. Razem zostali we Lwowie. Potem wybuchła wojna, nastała okupacja sowiecka, a Fleck czuł obrzydzenie do tego systemu. Dawał temu wyraz, ponieważ uważał, że nauka była narzędziem ideologicznej walki, a to stało w jawnej sprzeczności z jego myśleniem o nauce.

reklama

Wielokrotnie podejmował próby wyjazdu za granicę, które łamią serce. Kierował nawet pisma do premiera Józefa Cyrankiewicza, więźnia Auschwitz, a nawet tego samego bloku, w którym Ludwik Fleck był zakwaterowany. Fleck pisał o niemieckich obozach, przez które przeszli, i o Ryszardzie, który na pokładzie „Exodusu”, przez obozy brytyjskie, próbował dotrzeć do Palestyny. Podpisał się jako „więzień bloku 20”. Odwołał się do tego, by wyprosić zgodę na opuszczenie Polski… ale jej nie otrzymał. Przez lata był inwigilowany i prześladowany, a informacje o tym zachowały się w różnych archiwach.

Zmiany nadeszły w czasie gomułkowskiej odwilży po śmierci Stalina, kiedy można było na chwilę te granice uchylić i Fleck z żoną wstrzelił się w to okienko zwane aliją gomułkowską. Wyjechali do Izraela w 1957 roku i po wielu latach w końcu zobaczyli swoje dziecko. Przez Polskę przechodziła wtedy zresztą kolejna antysemicka fala, więc nie do końca on to wywalczył, tylko znów  historia zdecydowała za niego.

Ta degradacja odbywała się na poziomie samostanowienia o sobie.

Anna Wacławik: Tak, Fleckowi tego odmówiono, a to jest przecież jedno z podstawowych praw człowieka. Był szanowany, miał różne przywileje, jak  służbowy samochód z kierowcą, ale nie korzystał z tego i dalej jeździł do pracy tramwajami. Otrzymał też odznaczenia państwowe, ale co z tego?  Nie mógł wyjechać do jedynego dziecka, które mieszkało w innym kraju. Kiedy w końcu udało się wyjechać z Polski, nie nacieszył się długo pobytem z rodziną w Izraelu.  Poważnie zachorował i po kilku latach spędzonych w Izraelu, w 1961 roku, zmarł.

Znowu nie zdążył pożyć na własnych warunkach.

Anna Wacławik: Nie zdążył. Zresztą w jednym z listów z Izraela pisał, że żałuje, bo mógłby tutaj wiele zrobić. Chciał się dzielić ze światem swoją wiedzą - uczył studentów Instytucie Bakteriologicznym w Nes Syjonie i bardzo to lubił.

A czy planują Panie napisanie kolejnej wspólnej publikacji?

Maria Ciesielska: To trudne pytanie. Zobaczymy.

Dziękuję serdecznie za rozmowę i życzę Paniom jeszcze wielu wspólnych projektów!

Autorki publikacji

Maria Ciesielska, dr hab. nauk humanistycznych, dr nauk medycznych, lekarka, specjalistka medycyny rodzinnej, wykładowczyni na Wydziale Medycznym Uczelni Łazarskiego i historyk medycyny. Laureatka Nagrody KLIO w kategorii Varsaviana za książkę historyczną roku 2015 pt. „Taniec wśród mieczów. Polski personel medyczny na Pawiaku w okresie okupacji niemieckiej 1939-1944” oraz nagrody im. Marii i Łukasza Hirszowiczów przyznanej w 2018 r. przez Żydowski Instytut Historyczny za książkę „Lekarze getta warszawskiego”.

Anna Wacławik: absolwentka Wydziału Archeologii UW. Od 2008 dziennikarka radiowa Radia Tok FM, na antenie którego prowadzi cotygodniowe programy „Wywiad pogłębiony", a we współpracy z Andą Rottenberg, program o sztuce „Andymateria". Autorka wielu książek-wywiadów, dwukrotna laureatka nagrody Grand Press w kategorii „Wywiad". Laureatka konkursu Mistrz Mowy Polskiej. Współpracuje z MHŻP Polin. W latach 2022-2023 wysłanniczka Radia TOK FM do Ukrainy. Członkini rady ekspertów Fundacji im. Pawła Smoleńskiego „Twarzą w twarz".

Materiał powstał dzięki współpracy reklamowej z Wydawnictwem Agora.

Zainteresował Cię ten temat? Koniecznie zamów książkę Anny Wacławik i Marii Ciesielskiej „Fleck. Ocalony przez naukę” bezpośrednio pod tym linkiem!

Anna Wacławik, Maria Ciesielska
„Fleck. Ocalony przez naukę”
cena:
94,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Agora
Rok wydania:
2025
Okładka:
twarda
Liczba stron:
808
Premiera:
27.08.2025
Format:
155 x 235 [mm]
ISBN:
978-83-838-0207-7
EAN:
9788383802077
reklama
Komentarze
o autorze
Magdalena Mikrut-Majeranek
Doktor nauk humanistycznych, kulturoznawca, historyk i dziennikarz. Autorka książki "Henryk Konwiński. Historia tańcem pisana" (2022), monografii "Historia Rozbarku i parafii św. Jacka w Bytomiu" (2015) oraz współautorka książek "Miasto jako wielowymiarowy przedmiot badań" oraz "Polityka senioralna w jednostkach samorządu terytorialnego", a także licznych artykułów naukowych. Miłośniczka teatru tańca współczesnego i dobrej literatury. Zastępca redaktora naczelnego portalu Histmag.org.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2025 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone