Natalia Budzyńska – „Witkiewicz. Ojciec Witkacego” – recenzja i ocena
Natalia Budzyńska – „Witkiewicz. Ojciec Witkacego” – recenzja i ocena
Książka Natalii Budzyńskiej to nie tylko biografia Stanisława Witkiewicza – malarza, krytyka sztuki, pisarza. To również opowieść o byciu ojcem i mężem, synem i bratem. Byciu młodzieńcem przepełnionym ideałami, uzdolnionym artystą, bezkompromisowym człowiekiem, wreszcie schorowanym mężczyzną. Po lekturze każdy będzie mógł dodać do tej listy kolejne określenia. Wszystkie składają się na człowieka, którego autorka przedstawiła w całym spektrum jego zalet, talentów i wad.
Urodził się w 1851 roku w rodzinie szlacheckiej. Po upadku powstania styczniowego jego ojca, który brał udział w walkach, zesłano na Sybir, wraz z nim na zesłanie udała się żona i młodsze dzieci, w tym Stanisław. Patriotyczne wychowanie pozostało w nim do końca. Po powrocie z Syberii utalentowany plastycznie młody człowiek zaczął podążać w kierunku rozwijania swoich zainteresowań, co zaprowadziło go w wiele interesujących miejsc, które prześledziła dla nas autorka książki.
Witkiewicz miał szczęście znać, przebywać i przyjaźnić się ze znanymi postaciami swego czasu. Wśród nich było wielu artystów, ale nie tylko. Helena Modrzejewska została matką chrzestną jego syna, przyjaźnił się z Henrykiem Sienkiewiczem, a Józef Piłsudski nazywał go wujaszkiem, choć nie byli spokrewnieni. Łączyło ich to, że obaj pochodzili ze Żmudzi, poznali się w Zakopanem i polubili. W gronie bliskich mu osób znaleźli się również Józef Chełmoński, brat Albert (czyli Adam Chmielowski) czy Tytus Chałubiński. Na jego pogrzebie przemawiał Stefan Żeromski. Opisując ich kontakty, wspólne plany, projekty, ale też animozje autorka kreśli ciekawy obraz ówczesnego polskiego światka artystycznego na ziemiach polskich z przełomu wieków XIX i XX. Choćby tego jak kształtowały się stosunki w środowisku malarskim, jakie tematy opłacało się uwieczniać na obrazach, dlaczego nowe prądy w kulturze i sztuce z trudem torowały sobie drogę do serc i głów Polaków.
Budzyńska korzysta z wieloletniej bogatej korespondencji Witkiewicza z rozsianą po różnych zakątkach ziem polskich i zagranicą rodziną – przede wszystkim z matką i jedną z sióstr, później również z żoną i dorosłym synem, a także przyjaciółmi i znajomymi. Zawdzięczamy tym listom wiele informacji. Autorka umiejętnie wybiera z nich fragmenty do zacytowania, zestawiając je z tekstem narracyjnym, w którym dopowiada i wyjaśnia ich treść, okoliczności zdarzeń, relacje ze wspomnianymi w nich ludźmi. Wszystko to jest napisane w klarowny sposób, dzięki czemu nie przytłacza, a pozwala poznać otoczenie bohatera książki, jego codzienność, poglądy, troski i radości.
Przez większość życia Witkiewicz miał problemy ze zdrowiem, stąd wzięło się Zakopane, polecane już wtedy dla osób cierpiących na choroby płuc. Pierwszy pobyt zachwycił go na tyle, że postanowił przenieść się tam na stałe z żoną i kilkuletnim synem. Zmęczony gwarną i duszną Warszawą, pod Giewontem znalazł miejsce, w którym czuł się dobrze fizycznie i psychicznie. Jego pobyt na Podhalu, relacje z góralami i przyjezdnymi, którzy tak jak on odkryli to miejsce, zachwyt nad lokalnym folklorem wpłynęły na jego dalsze życie. Autorka opisuje pracę Witkiewicza związaną z architekturą – dziedziną, którą wcześniej się nie zajmował. W zaprojektowanych budynkach zawarł i utrwalił styl zakopiański, co stanowi ważny wkład w zachowanie dziedzictwa kultury polskiej. Budzyńska przytomnie jednak zauważa, że praca ta nie przynosiła dochodów, gdyż Witkiewicz uznał, że nie należy za nią pobierać wynagrodzenia, co w sytuacji gdy rodzina nie opływała w dostatek można oceniać rozmaicie.
Autorka umiejętnie panuje nad materią, z której konstruuje opowieść o swoim bohaterze. Zgrabnie łączy wątki prywatne i zawodowe, wplata historie osób, z którymi Witkiewicz się stykał, opisuje jego poglądy na wiele tematów – od wychowania dziecka i relacji małżeńskich, przez kwestie artystyczne po politykę. Dzięki temu książkę czyta się lekko. Odbiorca może przy tym odnieść wrażenie, że właśnie zyskał nowe grono znajomych, gdyż takie osoby jak Chełmoński, Gierymski, Sienkiewicz nie są tu postaciami pomnikowymi, odrealnionymi nieco autorami słynnych obrazów czy powieści, ale normalnymi ludźmi, z ich kłopotami, słabościami i dramatami.
Kolejny interesujący wątek, któremu autorka słusznie poświęciła wiele uwagi, to relacja z żoną i synem. Poglądy Witkiewicza na bycie mężem i ojcem były nowoczesne, jak na tamte czasy, niektóre wyjęte wprost z dzisiejszego świata. To mężczyzna zakochany w synu i żonie, choć to drugie uczucie z czasem przeszło głęboką przemianę. Żałuję nieco, że autorka bardziej nie wydobyła Marii Witkiewicz z cienia. Kobieta, bez której nie byłoby obu artystów Witkiewiczów, w opowieściach o nich wciąż pozostaje z boku, przemykając jedynie w tle jako opiekunka, organizatorka, dostarczycielka środków do życia, zapewniająca rodzinie byt. Dzięki niej Witkiewicz – ojciec, a później również syn – mógł być artystą tworzącym głównie dla idei, a nie artystą, który ma zarobić na utrzymanie.
Budzyńska uniknęła pułapki, w którą nieraz wpadają autorzy biografii – próbują zachować bezstronność wobec swoich bohaterów, można jednak wyczuć, że sympatyzują z nimi. Tymczasem autorka skutecznie pilnuje tej granicy. W różnych życiowych sytuacjach przedstawia racje innych stron niż Witkiewicz, wprost pisze o jego wadach charakteru, przy czym sama stara się zachować neutralność. Takie podejście oraz sprawne pióro są wielkimi zaletami tej książki. Jest to bez wątpienia ciekawie napisana publikacja, którą świetnie się czyta.
Publicystycznemu doświadczeniu autorki oraz umiejętności pisania wnikliwych biografii zawdzięczamy również to, że książka, oprócz solidnej dawki wiedzy, jest również materiałem do refleksji nad ludzkim życiem. Stanisław Witkiewicz lubił chodzić luzem, jak określił go Władysław Orkan. Zapewne dlatego jest interesującą postacią dla biografa i dla czytelnika, gdyż biograf sprostał zadaniu, które sobie postawił.