Obserwujemy dziś modę na odkrywanie swoich korzeni, poszukiwanie ich, ale i chwalenie się nimi

opublikowano: 2020-12-18 08:46
wolna licencja
poleć artykuł:
Funkcjonująca dziś moda na poszukiwanie własnych korzeni dobrze koresponduje z trendem odkrywania historii lokalnych, historii alternatywnych, kontekstowych, herstorii, a także zbieraniem i zapisywaniem historii mówionych. Tajniki inwentaryzacji dziedzictwa niematerialnego, lokalnej tradycji w działaniu czy aplikacji mobilnej do społecznej archiwizacji dziedzictwa EtnoStoria zdradza Joanna Dziadowiec-Greganić.
REKLAMA
Joanna Dziadowiec-Greganić - doktor nauk humanistycznych, antropolożka kultury, kulturoznawczyni, menedżerka i animatorka kultury. Pomysłodawczyni i współtwórczyni aplikacji mobilnej do społecznej archiwizacji dziedzictwa EtnoStoria. Ekspertka ds. ochrony i zarządzania dziedzictwem i pamięcią kulturową oraz międzykulturowości ze szczególnym uwzględnieniem dziedzictwa niematerialnego. Adiunkt w Katedrze Zarządzania Kulturą Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, etnoekspertka i Przewodnicząca Rady Programowej w Fundacji ARTS (fot. archiwum prywatne)

Zobacz także:

Magdalena Mikrut-Majeranek: Jest pani ekspertką ds. ochrony i zarządzania dziedzictwem i pamięcią kulturową oraz międzykulturowości. Jak wygląda sprawa z pamięcią kulturową i tożsamością Polaków? Jesteśmy świadomi swoich korzeni czy niekoniecznie?

Joanna Dziadowiec-Greganić: Od razu nasuwa mi się nasze przysłowie: „Cudze chwalicie, swego nie znacie”. Jednak jako, że z pierwszego wykształcenia jestem kulturoznawczynią i antropolożką, staram się nie generalizować i wartościować. Zatem, aby udzielić odpowiedzi na to pytanie, najlepiej zapytać o tę kwestię każdego z osobna. Najchętniej poszłabym w teren do różnych grup lokalnych i zapytała o to zarówno w kontekście tożsamości narodowej, jak i regionalnej, etnicznej czy międzykulturowej. Jeśli chodzi np. o Małopolskę, z której pochodzę i w której przede wszystkim działam, to pozwolę sobie nawiązać do wieloletnich i bardzo szeroko zakrojonych badań poświęconych różnym aspektom dziedzictwa, jakie w ramach projektu „Małopolska Źródłem Tradycji” realizuje Małopolskie Centrum Kultury „Sokół”, w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Małopolskiego. W projekcie tym odpowiadam właśnie za badania z zakresu grupowej tożsamości, kulturowej identyfikacji i społecznych dystansów oraz – co niezwykle dla mnie istotne – za badanie poświęcone dziedzictwu mniejszości i międzykulturowym wymiarom dziedzictwa Małopolski. Wyniki jeszcze nie zostały opracowane, jednak opiniując liczne kwestionariusze z bardzo różnych stron Małopolski, mogę stwierdzić, że podczas, gdy świadomość różnorodności regionalnej i lokalnej (etnograficznej) Małopolan jest dość mocna, co jednocześnie przekłada się również na silną tożsamość regionalną, gdy idzie o dziedzictwo grup mniejszościowych, to nie jest już aż tak dobrze z naszą wiedzą, więc i pamięcią na ten temat…

REKLAMA
Joanna Dziadowiec-Greganić podczas promocji książki Handmade in Wiśniowa w Gminnym Ośrodku Kultury i Sportu w Wiśniowej (fot. Łukasz Janik)

Oczywiście znów zależy to od konkretnego regionu i kontekstu – w jednym ta świadomość jest większa w innym mniejsza. Niemniej jednak najsłabiej jest chyba, jeśli idzie o różne międzykulturowe wymiary naszego dziedzictwa regionalnego tj. np. że dane słowo, dana melodia, element tradycji, potrawa jest wynikiem owego współistnienia kultur. Takiej wiedzy w zdecydowanej mierze brak. Myślimy wręcz, że to takie typowo nasze, polskie, małopolskie… Jednocześnie, odpowiadając na pani pytanie bardziej ogólnie uważam, że można powiedzieć, że obserwujemy dziś wręcz swego rodzaju modę na odkrywanie swoich korzeni, poszukiwanie ich, ale i chwalenie się nimi, podkreślanie ich. Następuje to m.in. w sytuacji, w której oswoimy się ze złożonością naszej tożsamości, a czasem jednocześnie pogodzimy się z jej trudnymi, dysonansowymi wymiarami. Zjawisko to ma miejsce m.in. w wymiarze familiarnym, rodzinnym, czego dowodem są chociażby liczne portale, grupy społecznościowe, aplikacje genealogiczne, łącznie z coraz bardziej popularnymi, również w Polsce, kulturowymi badaniami genetycznymi. Na nowo zgłębiamy wiedzę o naszych małych ojczyznach, ojczyznach naszych przodków, pradziadków itd., zdając sobie coraz bardziej sprawę z tego, że składamy się z cząstek różnych regionów i kultur.

Koresponduje to z trendem odkrywania historii lokalnych, historii alternatywnych, kontekstowych, herstorii, zbierania i zapisywania historii mówionych etc. Jednocześnie tendencje te obecne są również w tzw. podejściu etnograficznym tj. w perspektywie odkrywania lokalnych tradycji. Bywa, że przedstawiciele tych społeczności nie poprzestają na kultywowaniu zwyczajów w imię tego, że tak robił np. dziadek, ojciec, ale zaczynają sięgać głębiej, do źródeł, szukać informacji o ich znaczeniu, powstawaniu. Interesuje ich też to, jak na przestrzeni lat te tradycje się zmieniały. Dlaczego robi się tak i tak, skąd to się wzięło? Dlaczego tak się śpiewa, tańczy? Jaki był u nas strój? Jaka jest symbolika tego i tego zwyczaju itd. W tym celu zaczynamy przeszukiwać archiwa instytucjonalne, muzea itd. Najważniejsze jest to, że robimy to samodzielnie, co w większości uruchamia w następstwie pewną refleksję i interpretację. A jak czegoś nie znajdziemy to być może… postanawiamy budować własną bazę.

Inwentaryzacja dawnych fotografii należących do mieszkańców gminy Wiśniowa (fot. Joanna Dziadowiec-Greganić)

Oczywiście to scenariusz hipotetyczny, niemniej jednak mówiąc o tego typu zjawiskach niemal automatycznie przychodzą na myśl lokalne, tematyczne archiwa społeczne jako inicjatywy oddolne i prawdziwie obywatelskie. Tutaj słowem kluczem jest – zawarta w pani pytaniu – świadomość, świadomość swoich korzeni i złożoności tożsamości, która się zmieniała na przestrzeni lat. To pojęcie świadomości stoi dziś u podstaw tzw. nowego, krytycznego, refleksyjnego myślenia o dziedzictwie, którego ja sama jestem gorącą zwolenniczką. Już ponad 10 lat temu profesor Krzysztof Pomian pisał, że „nie ma dziedzictwa bez świadomości dziedzictwa”. Jednocześnie antropolog Waldemar Kuligowski mówi, że „tradycja stała się dobrem świadomym”. Rozszerzając to: pamięć, tradycja, dziedzictwo, historia – rozumiane zarówno w wymiarze mikro, jak i makro, czyli tak narodowym, etnicznym, jak i regionalnym, lokalnym – przestały być pojmowane bezrefleksyjnie. Idąc jeszcze dalej powiem, że przestały one być już dziś wyłącznie przestrzenią dla ekspertów, teoretyków. Zaczęły być bardziej świadomie rozpatrywane lokalnie, wspólnotowo. Doskonale oddają to słowa profesora Jacka Purchli, że „dziedzictwo nie jest domeną wąskiej grupy ekspertów. Jego wartość wyznaczają użytkownicy”. Z kolei Jeremy Wells posuwa się jeszcze dalej, twierdząc, że wszyscy jesteśmy wręcz ekspertami dziedzictwa, dodam dziedzictwa, z którym się utożsamiamy.

REKLAMA

W myśl bowiem nowej filozofii dziedzictwa, coś staje się dziedzictwem dopiero w momencie aktu docenienia, uznania czegoś za dziedzictwo, naszą schedę, spuściznę, a więc wówczas, kiedy uznamy, że jest to cenne i z jakiś względów chcemy to zachować od zapomnienia, chronić. Mówimy tu wówczas o akcie udziedzicznienia, słynnym angielskim terminie heritization, czy też francuskim patrimonialization, które z resztą przyjęło się u nas jako patrymonializacja. Dopiero wówczas tj. w akcie udziedzicznienia stajemy się dziedzicem, w kolejnym zaś kroku, przyjmując ową spuściznę, zaczynamy brać za nią odpowiedzialność tj. staramy się aby ona przetrwała. To jest punkt milowy w tzw. nowym myśleniu o dziedzictwie.

Okładka książki Handmade in Wiśniowa (fot. Łukasz Janik)

M.M.: Ważną rolę w tym procesie odgrywają wspomniani archiwiści społeczni, którzy docierają do lokalnych społeczności, rozbudzają w nich pasję do odkrywania własnych korzeni i zainteresowanie historią.

J.D.G.: Niewątpliwe to hasło: dziedzictwo lokalne czy archiwistyka lokalna, oddolna wysuwa się tutaj na prowadzenie. Poszłabym jeszcze dalej. Animatorzy i archiwiści zewnętrzni to jedno, ale w kontekście nowego myślenia o dziedzictwie i tego, że dopiero w owym akcie udziedzicznienia, kiedy możemy dodać przedrostek „moje” dziedzictwo, zaczyna być to ważne bezpośrednio dla nas, zaczynamy się z tym utożsamiać. Moim zdaniem przełom nastał wówczas, kiedy przedstawiciele społeczności lokalnych, a więc lokalni dziedzice, poprzez wzięcie owej odpowiedzialności, sami przystąpili do inwentaryzowania swojego dziedzictwa, do jego badania i archiwizowania. Co więcej, tym zainteresowaniem próbują często zarażać inne grupy funkcjonujące wewnątrz ich społeczności tj. sami zaczynają te grupy aktywizować i animować, rozpowszechniając jednocześnie wiedzę na ten temat. Z jednej strony czynią to we własnych środowiskach, z drugiej często wychodzą szerzej, stając się ambasadorami własnej tradycji i historii. A to można w skrócie nazwać ochroną dziedzictwa w działaniu. Działanie, tj. praktyka są tutaj kluczowe. Ja sama osobiście jestem propagatorką nurtu badań w działaniu tj. prowadzonych bezpośrednio wraz z przedstawicielami grupy, której badania dotyczą. W modelu tym nie są oni już jedynie informatorami, respondentami a współbadaczami, współarchiwistami itd.

REKLAMA
Joanna Dziadowiec-Greganić podczas promocji książki Handmade in Wiśniowa w Gminnym Ośrodku Kultury i Sportu w Wiśniowej (fot. Łukasz Janik)

M.M.: W pracy naukowej zajmuje się pani m.in. zagadnieniem performatywności folkloru w kulturze współczesnej. Nie mogę zatem nie zapytać o to, jaka jest obecnie kondycja folkloru? Jego przejawy widać nie tylko w popkulturowych audiowizualnych produkcjach, literaturze, ale i przedmiotach codziennego użytku. Chętnie korzystamy dziś z odniesień do folkloru i lokalnego dziedzictwa kulturowego czy wręcz przeciwnie?

J.D.G.: Proszę pozwolić, że odpowiem na to pytanie nieco inaczej. Nawiązując do idei UNESCO trzeba powiedzieć, że dzisiaj coraz częściej mówimy tu o dziedzictwie niematerialnym, które w dyskursie międzynarodowym – ale również w różnych kontekstach narodowych i regionalnych zaczęło wypierać mocno obciążone pojęcie folkloru, kultury ludowej, ludowości, a nawet samej tradycji itd. Z resztą odgórnie wprowadzona zmiana nazwy pojawiła się przecież na arenie międzynarodowej właśnie dlatego, że istniała potrzeba na odmitologizowanie i odstereotypizowanie tej sfery oraz po to, by sprawić aby zaczęła być ona równoprawnie traktowana z innymi wymiarami dziedzictwa kulturowego, a w konsekwencji by mogła zostać objęta systemem ochrony podobnie jak dziedzictwo naturalne, materialne czy też dziedzictwo tzw. głównego nurtu, należące do kanonu kultur narodowych czy do tzw. kultury wysokiej itd.

Jakkolwiek jednak nie podchodzić do tej terminologii i tych zabiegów, zapewne spowodowało to, że zaczęliśmy tę sferę rozumieć dużo szerzej niż kiedyś, doceniać różne jej wymiary oraz przede wszystkim to, że towarzyszy nam ona od zawsze, a nie tylko jako przykładowo inspiracja artystyczna czy też zasób, z którego możemy stworzyć np. eksportowy produkt regionalny czy narodowy. W myśl konwencji UNESCO chodzi tu bowiem o dziedzictwo, które jest ulotne – „intangible”, ale przede wszystkim „żywe” tj. takie, które nadal pozostaje w obiegu kulturowym, jest w różnych wymiarach przez wspólnoty będące jego nośnikami – depozytariuszami -używane, kultywowane itd. To przestrzeń wiedzy, umiejętności i praktyk kulturowych danej wspólnoty,,istnego kulturowego know-how, które realizowane jest w określonej przestrzeni kulturowej z użyciem określonych artefaktów. Praktyki te są zaś wyrazem tożsamości tej grupy i są w dalszym ciągu kontynuowane.

REKLAMA

Przy czym należy zauważyć, że nie są one stałe tj. zmieniają się, przeobrażają dostosowując się tym samym do współczesności. Nie chodzi tu zatem, jak uczula konwencja UNESCO o petryfikację, czyli zamrażanie, czy o rekonstrukcje tradycji już niefunkcjonujących – reliktów, przeżytków kulturowych, ale o te elementy, które są nadal obecne i ważne dla konkretnych społeczności, będących ich spadkobiercami i kontynuatorami. Innymi słowy, o praktykach dziedzictwa niematerialnego możemy mówić jeżeli mamy do czynienia z międzypokoleniową ciągłością kulturową.

Zachęcamy do zapoznania się ze szczegółowymi informacjami na temat Centrum Archiwistyki Społecznej, które można znaleźć na stronie internetowej instytucji.

Tylni fragment ślubnego gorsetu wiśniowskiego z charakterystycznym i obowiązkowym centralnym biało-czerwonym motywem kwiatowym nazywanym orłem wiśniowskim. Gorset uszyty na potrzeby Zespołu Regionalnego „Banda Burek", własność Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Wiśniowej (fot. Anahita Rezaei)

Zobacz także:

Mamy też oczywiście wymiar powracającej falami mody na szeroko pojętą ludowość przyjmującej różne oblicza i obserwowanej w różnych nurtach np. artystycznych czy popkulturowych. Śledząc i analizując te zjawiska zawsze staram się zadać pytanie, czy inspiracja taka dotyczy własnej tradycji czy obcej? Czy jest tu jakaś nić kulturowego połączenia czy raczej ocieramy się o wymiar symulakrów kulturowych, czy też w tym wypadku stricte folklorystycznych tj. ujmując teorię Jeana Baudrillarda w sposób mocno uproszczony – przestrzeni kulturowych kopii bez oryginału a więc bez źródła.

Według mnie przyjęcie tu zarysowanej perspektywy dziedzictwa niematerialnego, które podobnie jak wspomniana nowa koncepcja dziedzictwa świadomego, rozumianego jako swego rodzaju mentalność i praktyka kulturowa, paradoksalnie nam tu pomaga. Może stanowić istny filtr autentyczności. Czy jest ono faktycznie częścią naszej tożsamości, naszych korzeni czy może jednak jest zewnętrzne, przejęte z innego obiegu kulturowego? Z różnych względów jego elementy są dla nas atrakcyjne, podobają się nam, inspirują nas itd. Pytanie jednak czy z pełną świadomością i odpowiedzialnością możemy tym działaniom nadać przedrostek „moje”, „nasze” – paradoksalnie tylko wówczas jest to bowiem dziedzictwo a nie jedynie inspirowanie się inną grupą kulturową czy nawet regionalną oraz wykorzystywanie w różnym celu zasobów jej kultury.

REKLAMA

M.M.: Razem z panią Agnieszką Wargowską-Dudek napisały panie książkę „Handmade in Wiśniowa. Wiśniowsko rócno robota…”. Czy może pani przybliżyć to zagadnienie?

J.D.G.: Handmade in Wiśniowa, czyli owa wiśniowsko rócno, rocno, ryncno, ręcno robota – mamy tu bowiem do czynienia z terenem pogranicznym, sytuującym się na styku różnych regionów etnograficznych: krakowiaków Zachodnich, Lachów Limanowskich i Szczyrzyckich oraz górali zagórzańskich i kliszczackich, co ma swoje odzwierciedlenie m.in. w lokalnej gwarze – to pozostając nadal w koncepcji UNESCO, dziedzina dziedzictwa niematerialnego jaką jest rzemieślnictwo, rękodzielnictwo – dokładnie umiejętności związane z rzemiosłem tradycyjnym. Chodziło nam o uchwycenie szeroko rozumianych profesji, umiejętności, praktyk tak artystycznych, jak i użytkowych, które są nadal charakterystyczne dla gminy Wiśniowa znajdującej się w powiecie myślenickim, w województwie małopolskim.

Książka stanowi jeden z głównym efektów dwuletniego projektu badawczo-animacyjnego noszącego tytuł „Wiśniowski Jarmark Rzemiosł i Zawodów Tradycyjnych – lokalna tradycja w działaniu”, który realizowałyśmy z licznymi partnerami lokalnymi i ponadlokalnymi oraz – co najważniejsze - wraz z przedstawicielami wiśniowskiej społeczności. Koncepcja przedsięwzięcia – w myśl zaakcentowanego już przeze mnie nurtu badań dziedzictwa w działaniu – powstała bowiem dosłownie podczas spotkania z przedstawicielami gminy, które miało miejsce w Gminnym Ośrodku Kultury i Sportu jako inicjatywa oddolna. Wybrani mieszkańcy sami chcieli – cytuję tu jedną z inicjatorek przedsięwzięcia, lokalną regionalistkę Grażynę Murzyn – „zrobić coś ze swoim dziedzictwem, które odchodzi w zapomnienie”. W tym celu zaprosili do siebie zespół etnografów z Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie, którym miałam przyjemność kierować jako ówczesny pracownik muzeum oraz koordynator naukowo-merytoryczny projektu. Tak z resztą poznałam panią Agnieszkę, będącą wówczas dyrektorem wiśniowskiego GOKiSu. A zatem lokalni działacze regionalni postanowili – wraz z pomocą tzw. dyplomowanych badaczy – zinwentaryzować i zarchiwizować wybrane zasoby i praktyki swojego dziedzictwa.

REKLAMA
Joanna Dziadowiec-Greganić prowadząca rozmowę rzekę z Andrzejem Stalmachem, kowalem z Lipnika, gmina Wiśniowa (fot. Anahita Rezaei)

Podczas spotkań wyklarowało się natomiast na jakich aspektach się skoncentrujemy. Poza wspomnianym rzemieślnictwem i rękodzielnictwem pojawił się jeszcze istotny wątek wiśniowskiego handlu, będącego przez wieki sposobem dystrybucji owoców tego pierwszego m.in. w specjalnie do tego zaaranżowanej przestrzeni miejscowego targu, jarmarku. Wiśniowski jarmark odbywający się na tych terenach – według ksiąg parafialnych od ok. XVII wieku do lat 70. XX w. jako zjawisko już dziś historyczne nadal bardzo silnie funkcjonuje w pamięci wiśniowian. Te dwa aspekty stały się punktem wyjścia do wspólnych rozmów o złożonej, pogranicznej tożsamości tej społeczności, na którą dodatkowo silny wpływ – m.in. w kontekście rzemieślnictwa i handlu miała również przez wieki mieszkająca tam społeczność żydowska.

Z założenia nasza książka nie miała być klasyczną monografią gminy Wiśniowa. Nie miała też stanowić katalogu twórców ludowych. Chodziło nam o to, żeby pokazać te dwie osie wiśniowskiej historii i tradycji, które są nadal ważne dla mieszkańców w sposób performatywny, w działaniu, w akcji, czyli bezpośredniej rozmowie z miejscowymi przedstawicielami tychże tradycyjnych praktyk wytwórczych. Innymi słowy rzemieślnicze i rękodzielnicze oraz jarmarczne (handlowe) dziedzictwo wiśniowskie przedstawione zostało poprzez narrację jego depozytariuszy-dziedziców – mieszkańców gminy w słynnych rozmowach-rzekach, które stanowią zasadniczą część książki, jak i filmu – dokumentu etnograficznego, będącego rodzajem preludium zapraszającego do pełnych rozmów zamieszczonych w książce.

W kuźni u Andrzeja Stalmacha, kowala z Lipnika, gmina Wiśniowa (fot. Anahita Rezaei)

W nawiązaniu do archiwistyki społecznej dodam, że społeczność bardzo świadomie chciała sama zarchiwizować różne wymiary rękodzielnictwa, rzemieślnictwa. Wiodące były tu panie hafciarki, które tworzą stroje regionalne. Najistotniejszym elementem, istną perełką tutejszego stroju jest zaś słynny już gorset wiśniowski. Mieszkańcy Wiśniowej chcą praktykę jego wytwarzania wpisać na krajową listę niematerialnego dziedzictwa. Dlatego też cały proces rozpoczęliśmy od inwentaryzacji gorsetów. W zaledwie jeden weekend udało nam się skatalogować aż 70 gorsetów, będących głównie własnością konkretnych miejscowych rodzin. Najstarszy z nich pochodzi z 1910 roku. Społeczność Wiśniowej nie poprzestała jednak na tym. Chciała więcej i więcej. Dlatego też w następnej kolejności zarchiwizowaliśmy stare fotografie, w których motywem przewodnim znów było przede wszystkim rzemieślnictwo i handel. Podsumowując, poprzez ową ręczną robotę i jarmark, snuliśmy opowieści o dziedzictwie wiśniowskim.

REKLAMA

M.M.: Jest pani ambasadorką archiwistyki społecznej w wojewodztwie małopolskim, współpracującą z Centrum Archiwistyki Społecznej. Jakie jeszcze projekty udało się pani już zorganizować i jak wygląda taka codzienna praca ambasadora archiwistyki?

J.D.G.: Wraz z Agnieszką Wargowską-Dudek w Fundacji ARTS, która jako organizacja sama dołączyła do ogólnopolskiej sieci archiwów społecznych przy Centrum Archiwistyki Społecznej staramy się budować własne tematyczne archiwa. Jednym z ważnych dla nas tematów jest tu międzykulturowość dziedzictwa Małopolski, ale też np. dziedzictwo małopolskich kobiet – słynne dziś herstorie itd. Z drugiej strony, jako wspomniane ambasadorki, próbujemy zachęcać do tej aktywności tak organizacje, jak i nieformalne grupy, działające na naszym terenie stając się swego rodzaju organizacją parasolową dla lokalnych ścieżek archiwizacji dziedzictwa.

W Fundacji poza byciem Przewodniczącą Rady Programowej mam przyjemność pełnić niezwykle istotną dla mnie funkcję etnoeksperta – etnodoradcy ds. dziedzictwa i międzykulturowości. Rozumiem ją jednak – i tak też staram się ją wypełniać – nie tyle jako tzw. klasyczny ekspert, co pomocnik służący swoim warsztatem społecznościom lokalnym, czasem przyjmujący rolę pewnego rodzaju mediatora i facylitatora dziedzictwa wśród różnorodnych podmiotów i grup lokalnych. Dziedzictwo - przede wszystkim to lokalne - jest w budowanym właśnie przez nas Kooperatywnym Ośrodku Społeczeństwa Obywatelskiego K-ORSO jednym z głównych filarów obok podejścia obywatelskiego – a dokładniej oba te filary są dla nas nierozerwalne. W realizowanych projektach stawiamy na prawdziwą, a nie jedynie postulowaną partycypację społeczną, na robienie czegoś od początku do końca i we wszystkich wymiarach razem z różnymi grupami.

Zachęcamy do zapoznania się ze szczegółowymi informacjami na temat Centrum Archiwistyki Społecznej, które można znaleźć na stronie internetowej instytucji.

Najstarsze księgi parafialne (lata 1638-1639) Parafii rzymskokatolickiej św. Marcina w Wiśniowej (fot. Anahita Rezaei)

Zobacz także:

REKLAMA

Jedną z przestrzeni tej działalności jest właśnie archiwistyka społeczna. Podobnie było w niedawnym projekcie Małopolskich Targów Książki „Dziedzictwo zapisane lokalnie”, który był częścią tegorocznej Ogólnopolskiej Inauguracji Europejskich Dni Dziedzictwa. Jak sama nazwa wskazuje, w centrum targów znalazły się publikacje spoza tzw. nurtu eksperckiego, akademickiego, te, których nie znajdziemy na półkach księgarni, które tworzone są w regionach, z pasji, często własnym sumptem przez – jak ich nazwaliśmy – lokalnych bohaterów i patriotów dziedzictwa. Publikacje prezentowane na Targach, które przyjęły formę przeglądu, a nie rankingu to zarówno książki, monografie, słowniki, albumy, tematyczne katalogi, przewodniki, czasopisma regionalne, roczniki, dzienniki, pamiątkowe kroniki, pamiętniki, tomiki prozy i poezji, zbiory pieśni, wspomnienia, biografie, zbiory reportaży, wyniki badań terenowych, jak i wszelkie inne formy, które łączy jedno: dedykowane są naszym małym ojczyznom i ich mieszkankom i mieszkańcom. Mimo sytuacji pandemii oraz przede wszystkim wirtualnej odsłony Targi cieszyły się bardzo dużą popularnością i – ku naszemu zdziwieniu – przekroczyły swym zasięgiem województwo małopolskie. W związku z tym wraz z Narodowym Instytutem Dziedzictwa planujemy kolejną edycję, która przybierze być może formułę ogólnopolską.

Nasza Fundacja jest również Ośrodkiem Działaj Lokalnie, funkcjonującym w ogólnopolskiej sieci organizacji realizujących program animacji lokalnej „Działaj Lokalnie” Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności oraz Akademii Rozwoju Filantropii w Polsce. Dzięki programowi miejscowe organizacje, ale także grupy nieformalne mogą realizować swoje projekty, otrzymując na nie małe granty. Jako małopolski AS (archiwum społeczne) – uruchomiliśmy właśnie taką specjalną ścieżkę wokół wspomnianego programu, która dedykowana jest bezpośrednio społecznej archiwizacji dziedzictwa. Taką naszą perełką jest tu np. Stowarzyszenie Gospodyń Wiejskich w Głogoczowie, które właśnie skończyło realizować projekt „Głogoczów oczami seniorów”. Stał się on zalążkiem budowania przez nich Archiwum Społecznego wsi Głogoczów.

Fragment wystawy wieńczącej projekt „Wiśniowski Jarmark Rzemiosł i Zawodów Tradycyjnych – lokalna tradycja w działaniu (fot. Joanna Dziadowiec-Greganić)

Muszę jednak dodać, że archiwistyczna ścieżka „Działaj Lokalnie” zrodziła się po realizacji innego projektu: „EtnoMałopolska – warsztaty szkoleniowe dla przedstawicielek i przedstawicieli Kół Gospodyń Wiejskich z Województwa Małopolskiego – strażniczek i strażników dziedzictwa kulturowego regionu”, który miałam przyjemność organizować wraz z Instytutem Rozwoju Obszarów Wiejskich. W ramach tego przedsięwzięcia udało się zaprosić panią Joannę Michałowską i Adrianę Kapałę, pracowniczki CAS, i jeden z warsztatów poświęcony został bezpośrednio tworzeniu archiwów społecznych. Spotkało się to z dużym zainteresowaniem uczestniczek, które pogłębiały następnie wiedzę również podczas indywidualnych konsultacji. Ujawnił się wówczas ukryty potencjał KGW, będących bardzo aktywnymi na tym polu i tak zrodził się pomysł sieciowania małopolskich KGW w ramach archiwistyki społecznej.

REKLAMA

Jako małopolska ambasadorka CAS mam zaszczyt koordynować to przedsięwzięcie. Zdradzę ponadto, że rozwijając przykład Małopolski, aktualnie wraz z Centrum Archiwistyki Społecznej pracujemy nad tym, by w jego ramach powstała specjalna ogólnopolska ścieżka archiwistyki społecznej poświęcona KGW, które dziś bardzo świadomie podchodzą do realizowanych przez siebie przedsięwzięć. Zawsze prowadziły kroniki, a często współpracowały także przy tworzeniu izb regionalnych. Dziś dobrze czują się też w nowych technologiach, więc są otwarte również na to by przenieść swoje zbiory do OSY, czyli Otwartego Systemu Archiwizacji CAS.

Jeden z najstarszych zinwentaryzowanych gorsetów w gminie Wiśniowa (data wykonania ok. 1910 r.), właścicielka Helena Śmigla z domu Kus (fot. Anahita Rezaei(

M.M.: Dlaczego zdecydowała się pani na podjęcie współpracy z CAS?

J.D.G.: Uważam, że to jest naprawdę bardzo ciekawa instytucja, która pokazuje, że centralna, publiczna instytucja kultury może działać blisko odbiorców, budując sieci realnej współpracy. Poprzez budowanie tych sieci – np. sieci Asów, archiwów społecznych, która się nieustannie rozrasta, CAS buduje prawdziwe więzi z archiwami lokalnymi i z nami jako ambasadorami. Bardzo często w swojej pracy ze studentami na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie biorę CAS „na warsztat” i przytaczam jako przykład zarządzania w kulturze. Wśród obowiązujących dziś trendów należy wymienić m.in.: odpowiedzialność, społeczną misję instytucji kultury, działania realizowane wspólnie z odbiorcami oraz fakt, że instytucja istnieje dla społeczności, a nie odwrotnie. I CAS wszystkie te punkty spełnia.

CAS zrodził się z fundacji, ewoluował z Ośrodka Karta, którego działalność tak się rozbudowała, a misja tak rozszerzyła, że w konsekwencji stał się ogólnopolską instytucją publiczną, prowadzoną dziś przez ministra kultury. Ta ewolucja przebiegała nie od góry do dołu, ale od dołu do góry, a to największa siła społeczności lokalnych i idei archiwistyki społecznej. Sposób zarządzania to jedno, ale muszę dodać, że także ich misja koresponduje z tym, co jest mi bliskie, czyli z moim myśleniem o dziedzictwie i działaniach na jego rzecz. Należy działać oddolnie, razem z lokalnymi społecznościami, które nie są respondentem, informatorem, ale współbadaczem, badającym de facto siebie, archiwizującym swoje dziedzictwo. CAS w takim układzie – podobnie jak ja sama – przyjmuje rolę pomocnika, animatora, oferującego konkretne narzędzia i szkolenia. Najbardziej namacalną pomocą jest wspomniana już OSA. To środek do tego, żeby społeczności mogły w sposób uporządkowany zebrać swoje archiwalia w jednym miejscu i podzielić się nimi ze światem.

M.M.: Jeżeli już o dzieleniu ze światem mowa, to warto podkreślić rolę Internetu, który jest niezwykle pomocny zarówno w promocji, jak i w upowszechnianiu dziedzictwa lokalnego.

J.D.G.: Internet i nowe technologie mogą stać się oczywiście – jak z resztą co jakiś czas słyszymy – zagrożeniem dla dziedzictwa. Z drugiej jednak strony używane świadomie i odpowiedzialnie mogą być również pomocą, środkiem do realizacji zarówno prywatnych, komercyjnych, jak i społecznych działań obywatelskich, po który chętnie sięgają lokalne społeczności. Dzięki temu nie są już one zdane wyłącznie na instytucje specjalne powołane do realizacji tego typu misji jak chociażby muzea czy profesjonalne archiwa państwowe.

Inwentaryzacja gorsetów w gminie Wiśniowa (fot. Anahita Rezaei)

Pozwolę sobie w tym miejscu uchylić rąbka tajemnicy, że z Fundacją ARTS aktualnie pracujemy nad pewną aplikacją. Pomagają nam lokalni testerzy rekrutujący się z różnych grup społecznych. Aplikacja ta będzie służyła do samodzielnej inwentaryzacji, archiwizacji, digitalizacji i upowszechniania własnego dziedzictwa tak lokalnego, jak i rodzinnego tj. obecna tu będzie zarówno przybliżana już przeze mnie ścieżka małych ojczyzn, jak i genealogiczna. Chodzi nam o to, żeby za pomocą jednego kompleksowego narzędzia użytkownik rozumiany jako organizacja, ale także jako osoba prywatna mógł budować swoje własne, indywidualne tematyczne multimedialne archiwa, dodając zdjęcia, filmy, skany, a także nagrywając lokalne historie mówione etc.

Aplikacja, która będzie nosiła nazwę EtnoStoria będzie pozwalała na digitalizację ale także na promowanie własnego dziedzictwa tudzież działalności prowadzonej na jego bazie oraz na sieciowanie się z innymi użytkownikami. Najistotniejsze jest to, że w pierwszej kolejności będzie dedykowana nie instytucjom, a bezpośrednio społecznościom lokalnym, każdemu z nas jako nośnikom dziedzictwa, którzy dzięki niej będą mogli zebrać swój cały etnoświat w jednym miejscu i następnie zdecydować czy chcemy się nim podzielić szerzej z innymi.

Joanna Dziadowiec-Greganić - doktor nauk humanistycznych, antropolożka kultury, kulturoznawczyni, menedżerka i animatorka kultury. Pomysłodawczyni i współtwórczyni aplikacji mobilnej do społecznej archiwizacji dziedzictwa EtnoStoria. Ekspertka ds. ochrony i zarządzania dziedzictwem i pamięcią kulturową oraz międzykulturowości ze szczególnym uwzględnieniem dziedzictwa niematerialnego. Adiunkt w Katedrze Zarządzania Kulturą Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, etnoekspertka i Przewodnicząca Rady Programowej w Fundacji ARTS. Współtwórczyni Kooperatywnego Ośrodka Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego K-ORSO, którego jednym z głównych filarów jest dziedzictwo, ambasadorka Centrum Archiwistyki Społecznej w Województwie Małopolskim. Pomysłodawczyni aplikacji mobilnej do społecznej archiwizacji dziedzictwa EtnoStoria. Badania naukowe łączy z praktyką jako ekspert dziedzinowy, doradca, konsultant merytoryczny i mentor dla organizacji kultury i mediów z różnych sektorów ze szczególnym uwzględnieniem festiwali. Autorka licznych publikacji naukowych i popularnonaukowych – w tym dwóch książek: FESTUM FOLKLORICUM. Performatywność folkloru w kulturze współczesnej. Rzecz o międzykulturowych festiwalach folklorystycznych i Handmade in Wiśniowa. Wiśniowsko rócno robota. O najbardziej materialnym z niematerialnych aspektów dziedzictwa kulturowego w pogranicznej gminie Wiśniowa (wraz z Agnieszką Wargowską-Dudek) oraz koordynatorka projektów z zakresu dziedzictwa i międzykulturowości, menedżer i animator przedsięwzięć naukowych i kulturalnych, jak i aktywny członek krajowych i międzynarodowych stowarzyszeń oraz sieci akademickich i kulturalnych, m.in. Association of Critical Heritage Studies, Intangible Heritage Researchers Network, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze (w którym należy do Sekcji Folklorystycznej, Zespołu ds. Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego ds. współpracy z ICH NGO Forum oraz Sekcji Studiów nad Dziedzictwem i Pamięcią Kulturową, której jest pomysłodawczynią i współzałożycielką), CIOFF Polska, Polskiej Sekcji International Organization of Folk Art IOV World (w której przez parę lat pełniła również międzynarodową funkcję przewodniczącej ds. akademickich i badawczych światowej sekcji młodych IOV), Komisji Zarządzania Kulturą i Mediami Polskiej Akademii Umiejętności, Polskiego Towarzystwa Kulturoznawczego oraz Polskiego Seminarium Etnomuzykologicznego.

Zachęcamy do zapoznania się ze szczegółowymi informacjami na temat Centrum Archiwistyki Społecznej, które można znaleźć na stronie internetowej instytucji.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Magdalena Mikrut-Majeranek
Doktor nauk humanistycznych, kulturoznawca, historyk i dziennikarz. Autorka książki "Henryk Konwiński. Historia tańcem pisana" (2022), monografii "Historia Rozbarku i parafii św. Jacka w Bytomiu" (2015) oraz współautorka książek "Miasto jako wielowymiarowy przedmiot badań" oraz "Polityka senioralna w jednostkach samorządu terytorialnego", a także licznych artykułów naukowych. Miłośniczka teatru tańca współczesnego i dobrej literatury. Zastępca redaktora naczelnego portalu Histmag.org.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone