Od Ameryki po Australię – Polacy na krańcach świata

opublikowano: 2018-10-14 19:51
wolna licencja
poleć artykuł:
Już w XIX wieku Polacy docierali w najdalsze zakątki globu. Bronisław Piłsudski, brat Józefa, dotarł do Japonii, gdzie do dziś żyją jego potomkowie. Stefan Szolc-Rogoziński zbadał Kamerun, a dzięki Pawłowi Edmundowi Strzeleckiemu najwyższy szczyt Australii nosi miano Góry Kościuszki. O niezwykłych polskich podróżnikach i poszukiwaczach przygód rozmawialiśmy z Mateuszem Będkowskim, autorem książki „Polacy na krańcach świata: XIX wiek”.
REKLAMA

Paweł Czechowski: W Twojej książce „Polacy na krańcach świata: XIX wiek” możemy przeczytać m.in. o Stefanie Szolc-Rogozińskim i jego wyprawie do Kamerunu. To była także postać, której poświęciłeś swoją pracę magisterską. Skąd takie zainteresowanie? Pewnie istnieje tysiąc łatwiejszych w realizacji tematów na pracę dyplomową...

Mateusz Będkowski (ur. 1987 w Warszawie) – absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Interesuje się losami polskich podróżników i odkrywców na przestrzeni dziejów, szczególnie w XIX wieku. Na ich temat publikował artykuły m.in. w czasopismach „Mówią Wieki” i „African Review. Przegląd Afrykanistyczny”, a także w portalu Histmag.org (fot. Joanna Budzicka).

Mateusz Będkowski: Ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie. Od dziecka interesowała mnie literatura, filmy i gry o tematyce przygodowo-podróżniczej, co pewnie może powiedzieć na swój temat wiele osób. Część z nich miała zupełnie fikcyjną fabułę, część powstała na bazie jakiejś prawdziwej historii. Wyprawa Rogozińskiego była pierwszą, którą miałem okazję zgłębić w bardziej naukowy sposób. Był to jeden z kilku pomysłów, który rozważałem jako temat na swoją pracę magisterską.

Ostatecznie wybrałem właśnie ten, ponieważ m.in. wydawał mi się dość oryginalny, choć jednocześnie, przynajmniej dla mnie, trudny. Zaciekawiła mnie też cała kolonialna otoczka wyprawy, która, przynajmniej w moim mniemaniu, narosła w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Napisałem o tym również w jednym ze swoich artykułów, którego treść znalazła się we wspomnianej przez Ciebie książce.

P.Cz.: Sam lubisz podróżować?

M.B.: Tak, ale raczej jako zwykły turysta. Lubię aktywny wypoczynek: zwiedzanie zabytków, zwłaszcza starożytnych i średniowiecznych, a także wycieczki przyrodnicze. Podczas tych podróży robię sporo zdjęć moim zupełnie przeciętnym aparatem cyfrowym. Staram się przynajmniej raz w roku wyjechać gdzieś poza Polskę na minimum tydzień. W odróżnieniu od bohaterów moich tekstów nie byłem jednak jeszcze niestety poza Europą, ale mam nadzieję, że to się niedługo zmieni.

P.Cz.: Przyglądałeś się wielu przypadkom polskich podróżników. Jak na przestrzeni stuleci, z naszej perspektywy, zmieniło się podróżowanie i „mentalność podróżnika”? Nie licząc oczywiście udogodnień technicznych.

M.B.: Kiedyś wypraw z własnej inicjatywy podejmowali się nieliczni – w znacznej mierze byli to dobrze urodzeni i bogaci ludzie. Tam, gdzie teraz można dotrzeć w ciągu kilkunastu godzin, kiedyś podróżowano miesiącami, a nawet latami. Wymagało to niekiedy ogromnych środków finansowych i bywało bardzo niebezpieczne. Doświadczenia z takiej wyprawy były na pewno dużo głębsze, a sama wędrówka mogła być istotniejsza od celu, do którego zmierzano.

REKLAMA

Wielu rzeczy ludzie uczyli się dopiero podczas przemierzania świata, ponieważ nie mieli jak ich wcześniej poznać albo zweryfikować. Dla postrzegania obcych kultur i miejsc niewątpliwie ogromne znaczenie miała epoka, w której dana podróż miała miejsce. W wieku XIX wielu Europejczyków i osób europejskiego pochodzenia kierowało się uprzedzeniami, stereotypami, pogardą i przemocą wobec rdzennych ludów, porównywanych niekiedy do zwierząt. Jednocześnie także wypowiadano obłudne frazesy, według których biały człowiek przynosić miał im wyłącznie dobro.

Oczywiście nie wszyscy przedstawiciele cywilizacji zachodniej tacy byli, czego dowodzi m.in. moja książka. Z drugiej strony nawet współcześnie niektóre osoby określane niekiedy mianem „trawelebrytów” kierują się, przynajmniej częściowo, myśleniem rodem z tamtej epoki.

Statek Łucja-Małgorzata, na którym Stefan Szolc-Rogoziński wyruszył do Afryki („Wędrowiec” 1882 r., domena publiczna)

P.Cz.: Polacy bardzo cenią sobie programy podróżnicze. Uwielbiają oglądać Cejrowskiego, Wojciechowską i innych. Podróżnicze vlogi na YouTube przeżywają swój renesans. Czy któryś z bohaterów Twojej książki sprawdziłby się i dziś jako „opowiadacz o wojażach”? Kto pisał o swoich przygodach najciekawiej?

M.B.: Ciężko jest mi powiedzieć, czy któryś z nich sprawdziłby się w tej roli, ponieważ żadnego z opisywanych przeze mnie w tej książce podróżników niestety nie miałem okazji nigdy posłuchać. Podróżniczych vlogów raczej nie oglądam, więc nie mam też odpowiedniego rozeznania. Podobno ciekawe odczyty ze swoich wypraw prowadził Rogoziński. Bardzo interesujące przygody w swoich publikacjach opisał z kolei poszukiwacz złota i reporter Sygurd Wiśniowski, choć wydaje mi się, że przynajmniej częściowo są one podkolorowane. Dużo do opowiedzenia miałby na pewno słynny pisarz i człowiek morza Joseph Conrad, czyli Józef Teodor Konrad Korzeniowski, choć też nie wiem, na ile przedstawiałby swe autentyczne przeżycia, a na ile ich wykreowaną przez siebie wersję.

Nie mam również pojęcia, jak poradziliby oni sobie z opowiadaniem o swoich podróżach we współczesnych mediach i czy w ogóle chcieliby to robić. Ciężko jest mi sobie wyobrazić np. Rogozińskiego proszącego o subskrypcję własnego kanału na YouTube, Wiśniowskiego wrzucającego własne selfie na Instagram, albo Korzeniowskiego reklamującego jakiś produkt w ramach swojego nagrania umieszczonego w sieci.

REKLAMA

P.Cz.: Jak wygląda dostępność źródeł w temacie polskich podróżników? O którym z nich najciężej było Ci zdobyć informacje? Kto był „najbardziej zapomniany”?

M.B.: Obecnie wiele z interesujących mnie polskojęzycznych źródeł, zarówno książek jak i czasopism, jest zdigitalizowanych i znajduje się w dostępnych dla każdego użytkownika internetu bibliotekach cyfrowych. Również na stronach www możemy znaleźć dużo zagranicznych źródeł i opracowań. Niewątpliwie usprawnia to poszukiwanie materiałów i ich selekcję, jak i późniejszą pracę, zwłaszcza dla tematyki, którą się zajmuję. Sporo dokumentów i publikacji można znaleźć również w tradycyjnych zbiorach bibliotek i archiwów. Często dla wygody kupuję wydane kiedyś relacje podróżników albo opracowania na ich temat, te starsze dotyczące bardzo mało znanych osób można nabyć w internecie już od kilku złotych.

Oczywiście nie zawsze udaje się wszystko zdobyć czy odnaleźć. Z „Polaków na krańcach świata” do tych najbardziej zapomnianych podróżników należą niewątpliwie bracia Stanisław i Kazimierz Stebleccy, którzy w latach 80. XIX wieku wyruszyli do Afryki Wschodniej. Spowodowane jest to m.in. tym, że nigdy nie wrócili do Europy. Posiadamy o nich bardzo mało informacji, zwłaszcza z późniejszych lat ich życia. Niełatwo jest też znaleźć dane na temat podróży Ignacego Żagiella, ale to może dlatego, że przynajmniej część z nich najprawdopodobniej zmyślił.

Polecamy książkę Mateusza Będkowskiego „Polacy na krańcach świata: XIX wiek”:

Mateusz Będkowski
„Polacy na krańcach świata: XIX wiek”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org] i Wydawnictwo CM
Okładka:
miękka
Liczba stron:
422
Format:
145 x 210
ISBN:
978-83-66022-39-3

Książka dostępna także jako e-book w 3 częściach: Część 1, Część 2, Część 3

P.Cz.: Jak byli postrzegani podróżnicy w XIX wieku? Czy fakt, że wyprawy różnego rodzaju były wówczas trudniejsze, dodawał im pewnego „bohaterstwa”?

REKLAMA

M.B.: Wydaje mi się, że nie do końca. Z jednej strony już w epoce nowożytnej popularna była literatura przygodowo-podróżnicza i pamiętnikarska, choć momentami ciężko w niej oddzielić fikcję od rzeczywistości. Chętnie czytano wtedy na temat odległych krain, ich ludów, przyrody i czyhających tam niebezpieczeństw. Były to sprawy, o których większość Europejczyków nie miała pojęcia. W XIX wieku badacze różnych dziedzin doceniali zbiory naukowe, które powracający wędrowcy ze sobą przywozili i przekazywali różnym instytucjom.

Jednak z drugiej strony niektórzy ludzie traktowali niekiedy podróżników jak dziwaków, zwłaszcza tych, którzy wiele lat spędzili poza Europą. Wielu nie rozumiało, po co ktoś trwoni swój majątek i naraża życie, by udać się do jakiejś odległej i mało znanej krainy. Niektórzy podróżnicy po powrocie do Europy mieli problem ze znalezieniem pracy, jak np. Jan Kubary, który z tego powodu znów wyruszył do Oceanii.

Bronisław Piłsudski podczas pobytu w Japonii (fot. Archiwum Narodowe w Krakowie, domena publiczna).

P.Cz.: Czytelnicy Histmaga bardzo cenią sobie Twoje artykuły, które stanowiły bazę dla powstania książki „Polacy na krańcach świata: XIX wiek”. Szczególną popularnością cieszą się dzieje Bronisława Piłsudskiego, badacza kultury i życia ludu Ajnów. Działa na pewno tu „efekt mniej znanego brata” Józefa, ale chyba nie tylko. Co fascynuje w tej historii?

M.B.: Tak jak stwierdziłeś, myślę, że wielu ludzi czytało (a przynajmniej otwierało) ten tekst ze względu na słynnego brata Bronisława, którego żadnemu Polakowi nie trzeba przedstawiać. W innych przypadkach pisząc jakiś artykuł ciężko jest mi dokładnie przewidzieć, który okaże się popularny, a który nie. Każdego podróżnika staram się przedstawić jak najciekawiej i możliwie w najbardziej przystępnej formie. Może wpływ na relatywnie dużą popularność tekstu o Bronisławie Piłsudskim miał fakt, że potomkowie tego zesłańca i podróżnika do dziś żyją w Japonii? Lub też to, że popełnił on samobójstwo, przez co jego badania i praca zostały przerwane i nie utrwaliły się w taki sposób, w jaki mogły?

REKLAMA

P.Cz.: Która z opisywanych przez Ciebie postaci cieszy się Twoją największą sympatią? Opisywanie czyich wypraw było dla Ciebie najbardziej satysfakcjonujące?

Paweł Edmund Strzelecki

M.B.: Trudno jest mi wybrać mojego ulubionego podróżnika. Moją sympatią – myślę, że z oczywistych względów – cieszy się Stefan Szolc-Rogoziński. Oprócz tego, m.in. za swoją postawę moralną, wyróżniłbym Pawła Edmunda Strzeleckiego, jednego z najwybitniejszych polskich podróżników w dziejach. Z kolei za swe niesamowite relacje z podróży, nawet jeżeli trochę podkolorowane, cenię wspomnianego przeze mnie Sygurda Wiśniowskiego, choć niektóre jego wypowiedzi i działania należy uznać za kontrowersyjne. Wysoko w moim rankingu jest również Korzeniowski, którego beletrystyka pisana w języku angielskim, niejednokrotnie krytykująca kolonializm i mroczną stronę ludzkiej natury, opierająca się w pewnej mierze na jego podróżach i doświadczeniach, należy do najwybitniejszej literatury światowej.

P.Cz.: W książce poświęcasz jeden z rozdziałów także polskim podróżniczkom. Dziś kobiety podróżujące w odległe zakątki świata, często samotnie, to nic niezwykłego. Przed erą emancypacji było im jednak trudniej, czyż nie?

M.B.: Bez porównania. Dawniej kobiety podróżowały głównie u boku mężczyzn, jako żony, pielęgniarki, kucharki, misjonarki i służące. Jeszcze w XIX wieku samotnie podróżujące kobiety spotykały się ze społecznym potępieniem, zwłaszcza jeśli nosiły strój męski, do którego zaliczały się wówczas spodnie. Kłopoty mogło sprawiać nawet wędrowanie niezamężnej kobiety z mężczyzną.

Ponadto płeć piękna przez wiele lat nie mogła liczyć na dofinansowanie ze strony towarzystw geograficznych (jak również wstępować do nich), czy instytucji państwowych. W Europie Zachodniej do drugiej połowy XIX wieku, a na ziemiach polskich aż do przełomu XIX i XX wieku, odmawiano kobietom także prawa do kształcenia na uczelniach wyższych, co również nie ułatwiało im podróżowania, np. w celach naukowych.

P.Cz.: Napisałeś też o pomysłach utworzenia „Nowej Polski” – polskich koloniach, które ostatecznie niezaistniały. Czy któraś z tych koncepcji była Twoim zdaniem bliska faktycznej realizacji?

REKLAMA

M.B.: Te bardziej fantastyczne, jak np. „Nowa Polska” w Oceanii, raczej nigdy nie miały realnej szansy na powodzenie, zwłaszcza, że Polacy nie posiadali wówczas nawet niepodległej „Starej Polski”. Taka kolonizacja wymagałaby ogromnych nakładów finansowych, zwłaszcza tak daleko poza Europą. Dodatkowo wielu rodaków, których można zaliczyć do elity narodu, do takich pomysłów podchodziło, lekko mówiąc, sceptycznie.

Ciężko też było znaleźć odpowiedni region na świecie dla wspomnianego celu, który w XIX wieku nie byłby pod pośrednią lub bezpośrednią kontrolą któregoś z mocarstw. Zdarzały się oczywiście różne akcje osadnicze lub inne, mające na celu poprawę sytuacji Polonii w różnych regionach globu, jak np. w Brazylii, co również opisałem. Nie miały one jednak w zamyśle tworzyć żadnych niepodległych bytów politycznych, co najwyżej region autonomiczny. Oczywiście to również się nie udało, ale miało pewnie trochę większą szansę na realizację.

P.Cz.: Przyglądałeś się wielu życiorysom podróżników. Opisywałeś liczne wyprawy. Czy potrafisz odpowiedzieć na pytanie, czemu, jako ludzkość, podróżujemy? Co pcha człowieka do tego, by pewnego dnia pozostawić dotychczasowe życie i udać się w nieznane?

M.B.: To zagadnienie jest tematem na oddzielną książkę. Od wieków podróżujemy m.in. w celach dyplomatycznych, wojennych, badawczych, religijnych, edukacyjnych, służbowych. Robimy to poszukując nowych surowców, uciekając przed czymś lub przed kimś, albo będąc wygnanym z ziemi ojczystej. Czasem podróżujemy po prostu dla poprawy własnego losu.

Wyruszamy w wędrówkę nie mogąc odnaleźć się w coraz szybciej zmieniającym się świecie, albo dlatego, że zwyczajnie sprawia nam to przyjemność. Niektórzy wyprawiają się gdzieś, by ustanowić nowy rekord Guinnessa albo coś odkryć. Inni robią to, by odpocząć po wielu miesiącach ciężkiej pracy. Można też wędrować bez konkretnego celu, samemu nie wiedząc dokładnie, czemu. Znajdą się też pewnie i tacy, którzy próbują w ten sposób odszukać sens życia albo dowiedzieć się, dokąd zmierzamy jako gatunek, jeżeli w ogóle gdzieś zmierzamy.

Polecamy książkę Mateusza Będkowskiego „Polacy na krańcach świata: XIX wiek”:

Mateusz Będkowski
„Polacy na krańcach świata: XIX wiek”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org] i Wydawnictwo CM
Okładka:
miękka
Liczba stron:
422
Format:
145 x 210
ISBN:
978-83-66022-39-3

Książka dostępna także jako e-book w 3 częściach: Część 1, Część 2, Część 3

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł Czechowski
Ukończył studia dziennikarskie na Uniwersytecie Śląskim. W historii najbardziej pasjonuje go wiek XX, poza historią - piłka nożna.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone