Przemysław Benken, Magdalena Dźwigał, Marcin Stefaniak „Franciszka Skwierczyńskiego Tajna Kronika...” – recenzja i ocena

opublikowano: 2020-07-10 07:00
wolna licencja
poleć artykuł:
W pierwszej „Solidarności” działały tysiące osób, które liczyły na to, że w końcu będą mogły wziąć sprawy w swoje ręce, aby poprawić funkcjonowanie macierzystych zakładów pracy czy po prostu dla ogólnego polepszenia społecznego bytu. Nie brakowało jednak tych, których zadaniem wewnątrz legendarnego związku zawodowego było podburzanie działaczy, rozbijanie struktur i niszczenie wszystkiego tego, co udawało się wypracować poprzez dialog. Kimś takim był tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa Franciszek Skwierczyński.
REKLAMA

Przemysław Benken, Magdalena Dźwigał, Marcin Stefaniak „Franciszka Skwierczyńskiego Tajna Kronika Szczecińskiej Solidarności w latach 1980–1982” – recenzja i ocena

Przemysław Benken, Magdalena Dźwigał, Marcin Stefaniak
„Franciszka Skwierczyńskiego „tajna kronika” Szczecińskiej „Solidarności” w latach 1980–1982”
nasza ocena:
9/10
cena:
Wydawca:
IPN
Liczba stron:
728
ISBN:
978-83-8098-863-7
EAN:
9788380988637

Temat agentury od początku transformacji ustrojowej nie tylko budził ogromne emocje, ale przede wszystkim pogłębiał konflikt polityczny między środowiskami, które wywodziły się z opozycji antypeerelowskiej. Przeciwnicy lustracji serwowali argumenty o sfałszowanych dokumentach, które chcą skompromitowania „prawdziwych bohaterów opozycji”. Używano przy tym najrozmaitszych sformułowań jak na przykład „o babraniu się w nieczystościach kloacznych”, „igrzyskach dla motłochu”, czy głoszenie relatywistycznego hasła „amnestia tak, amnezja nie”.

To, że lustracja po 1989 roku powinna być kwestią bezpieczeństwa państwa, aby osoby uwikłane w agenturalność nie sprawowały władzy na wysokich stanowiskach, wydawałoby się oczywistością, którą nie trzeba szerzej wyjaśniać. Niestety ostatnie trzydzieści lat najnowszej historii Polski pokazało, że nasze elity polityczne zrobiły wszystko, aby lustracja stała się fikcją.

Ludzie, którzy decydowali się na współpracę z organami bezpieczeństwa PRL – w zdecydowanej większości robili to dla uzyskania korzyści materialnych, pomocy w karierze czy choćby ułatwień wyjazdu za granicę. Natomiast ci pozyskani pod przymusem okazywali się najczęściej marnymi i dość niepewnymi donosicielami. Istniała obawa, że donosy takich osób mogą być drugorzędne – choć tak naprawdę, to dla służb każda informacja zawsze kiedyś może się przydać, nawet ta mało znacząca. Do najbardziej znanych tajnych współpracowników, których Służba Bezpieczeństwa umocowała w opozycji antykomunistycznej należeli m.in.: Lesław Maleszka, Henryk Karkosza czy Edwin Myszk. Jakby tego było mało, byli oni tak zwaną agenturą ofensywną, czyli nie tylko realizowali wyznaczone zadania, ale przede wszystkim robili więcej, niż od nich oczekiwano.

Franciszek Skwierczyński – TW idealny

Agentem ofensywnym był Franciszek Skwierczyński, który już jako nastolatek planował karierę w organach siłowych państwa. Od 1957 roku był instruktorem Związku Harcerstwa Polskiego, działał społecznie jako członek Związku Młodzieży Socjalistycznej. W 1960 roku jako osiemnastolatek starał się o przyjęcie do Milicji Obywatelskiej, a rok później próbował dostać się do Oficerskiej Szkoły Wojsk Pancernych w Poznaniu. W pierwszym przypadku został odrzucony ze względu na zbyt młody wiek, zaś w drugim jego kandydatura nie przeszła z powodów zdrowotnych.

Niemniej od 1960 roku młody Skwierczyński współpracował z Komendą Wojewódzką Milicji Obywatelskiej w Szczecinie jako kontakt obywatelski. Z opublikowanych przez autorów licznych adnotacji wynika, że zadania jakie otrzymywał – „wykonywał dokładnie z własnej inicjatywy, poświęcając przy tym dużo własnego, wolnego czasu”. W charakterystyce przyszłego szkodnika szczecińskiej „Solidarności”, funkcjonariusze wykazali, że jest on „odporny na stres” czy „czerpie przyjemność z ryzyka”. Ponadto zapytany, czy przypadkiem nie działa na podstawie wrażeń po przeczytanych książkach kryminalnych i szpiegowskich, oświadczył – „że m.in. i przeczytane książki wpłynęły na jego stanowisko”. Oczywiście nie zabrakło innych powodów jak obowiązek pomagania Polsce czy ostre dyskusje z ojcem, który przed II wojną światową był oficerem Korpusu Ochrony Pogranicza.

REKLAMA

Jako osoba lojalna i bez skrępowania udzielał informacje, które kompromitowały jego rodzinę – w raportach podkreślano, że doskonale nadawał się na tajnego współpracownika. Przed Skwierczyńskim urosły nawet nadzieje pracy dla wywiadu cywilnego SB, w momencie gdy otrzymał od swojego wujka Franciszka Bartoszewskiego, wiadomość o możliwości wyjazdu na stałe do Stanów Zjednoczonych. Czy to się mu udało i jak wyglądały kolejne agenturalne losy TW „Śmiałego”, w którego aparat bezpieczeństwa sporo inwestował – zainteresowani mogą dowiedzieć się z powyższej książki autorstwa Przemysława Benkena, Magdaleny Dźwigał i Marcina Stefaniaka.

TW „Śmiały” na straży gospodarki socjalistycznej

Od końca lat sześćdziesiątych Franciszek Skwierczyński był zatrudniony w Fabryce Mechanizmów Samochodowych „Polmo” na stanowisku konstruktora oprzyrządowania warsztatowego. Jego nowy zakład pracy był dla gospodarki regionu szczecińskiego „obiektem specjalnego znaczenia”. Produkowano w nim wały napędowe, układy kierownicze dla samochodów osobowych i ciężarowych oraz na potrzeby wojska – nie mówiąc już o dostawach maszyn z państw zachodnich, co wymuszało kontakty z pracownikami zagranicznymi.

Skwierczyński i tym razem okazał się pomocny dla „socjalistycznego państwa”. Szybko zdobył zaufanie pracowników, co pozwoliło mu informować prowadzących go funkcjonariuszy – o nastrojach w związku z tłumieniem protestów studenckich w marcu 1968 roku i podczas krwawych zajść, które miały miejsce na wybrzeżu w grudniu 1970 roku. Zachowane dokumenty pozwoliły autorom powyższej lektury stwierdzić, iż oprócz zbierania informacji o ewentualnych zagrożeniach i wywierania wpływu na potencjalnych pracowników – przygotowywał solidne analizy wskazując na pijaństwo, złe prowadzenie, kradzieże osób zatrudnionych. Opisywał również bieżącą sytuację w zakładzie, przedstawiając przyczyny słabej wydajności przez łamanie dyscypliny pracy, niedobór ludzi, awaryjność maszyn, nieudolność kierownictwa oraz wskazując na absurdy funkcjonowania gospodarki PRL-u, której trudna sytuacja ekonomiczna w połowie lat siedemdziesiątych – stawała się coraz bardziej widoczna.

REKLAMA

Szybki awans w strukturze związkowej

Z donosów TW „Śmiałego” wynikało, że pod koniec 1979 roku sytuacja w FMS „Polmo” wystarczyłaby iskra, aby fabryka stanęła. Co ciekawe, Skwierczyński był jedyną osobą w zakładzie posiadającą predyspozycje do prowadzenia działań destrukcyjnych, gdyby doszło do wybuchu strajku. Ten moment nadszedł w sierpniu 1980 roku podczas strajku sierpniowego. Mimo, że Skwierczyński był postacią mało znaną – to udało się mu dostać do Prezydium Zakładowej Komisji Robotniczej w „Polmo”, a nawet do Międzyzakładowej Komisji Robotniczej i to z silnym poparciem samego Mariana Jurczyka.

Franciszek Skwierczyński szybko piął się po szczeblach związkowej kariery, dochodząc do członka prezydium Zarządu Regionu Pomorze Zachodnie. Jako działacz związkowy współpracujący z Służbą Bezpieczeństwa stawał się coraz bardziej radykalny, zwiększając konflikt na linii „Solidarność” kontra PZPR, co miało na celu rozbijanie i wzmaganie konfliktów wewnątrz regionalnych struktur. Jednym słowem SB miała dobre rozeznanie w szczecińskiej „Solidarności”, czego dowodem są opublikowane w książce wartościowe dokumenty z teczki pracy agenta Skwierczyńskiego o pseudonimie TW „Śmiały” i TW „Kamil”.

Od internowania do wyjazdu za granicę

Po wprowadzeniu stanu wojennego Franciszek Skwierczyński został internowany – oczywiście za jego zgodą. Znalazł się w ośrodku odosobnienia w Goleniowie, a następnie w Wierzchowie Pomorskim. Gdy informacja o internowaniu Skwierczyńskiego dotarła do zakładu w którym pracował, pracownicy zorganizowali zbiórkę dla jego żony i córki – uzyskując 30 tysięcy zł, z czego 18 tysięcy przekazano rodzinie. Natomiast TW „Kamil” od SB otrzymywał stałe miesięczne wynagrodzenie wynoszące 4 tysiące złotych.

Na dalszych kartach książki możemy dowiedzieć się o „zdolnościach aktorskich” Skwierczyńskiego – zwłaszcza przy symulacji choroby i radykalnego zachowania wobec funkcjonariuszy więziennych, aby uniknąć dekonspiracji. Zresztą koledzy z celi uważali Skwierczyńskiego za osobę poza jakimikolwiek podejrzeniami o współpracę z SB. Informacje przekazywane przez TW „Kamila” podczas internowana dawały pełne rozeznanie wśród nastrojów internowanych i ich planów. Dzięki temu wiedzieli kto był nieformalnym przywódcą, jakie były kanały przerzutowe na zewnątrz, jak internowani porozumiewali się między sobą, kogo podejrzewali o agenturalność, kiedy podejmowali głodówki, jaką posiadali wiedzę o rodzącej się konspiracji itd. A jak udawało się Skwierczyńskiemu informować swoich mocodawców o zdobytych informacjach? Po szczegóły odsyłam do tej interesującej książki.

REKLAMA

TW „Kamil” został wypuszczony z internowania 9 kwietnia 1982 roku, którego SB nadal wykorzystywała do dalszych działań rozbijania podziemnej „Solidarności”. Kilka miesięcy później, gdy otworzyła się możliwość wyjazdu za granicę, Franciszek Skwierczyński poprosił odpowiednie organy państwa o wydanie paszportu i zgody na pobyt stały w Stanach Zjednoczonych, argumentując to tym, iż – „ze względu na sytuację społeczno-polityczną zaistniałą w Polsce po wprowadzeniu stanu wojennego (…) oraz z uwagi na traktowanie członków NSZZ „Solidarność”, którego jestem działaczem – zmuszony jestem do opuszczenia kraju i udania się na emigrację. Według mego rozeznania jedynie ten krok zezwoli mi oraz mojej rodzinie na spokojną i w miarę ustabilizowaną egzystencję”. Ostatecznie Skwierczyńskiemu udało się wyjechać do Francji w 1983 roku, jednak pozostawał w zainteresowaniu wywiadu cywilnego SB.

Losy Skwierczyńskiego po opuszczeniu Polski są mało znane, a dokumentacja dotycząca sprawy jego rozpracowywania przez Wydział X Departament I została zniszczona w 1990 roku. Po upadku PRL-u bohater recenzowanej książki przyjeżdżał do nowej Polski, spotykając się z kolegami działającymi w „Solidarności” i przedstawiając się jako osoba prześladowana, która musiała wyemigrować do Francji, aby tam kontynuować walkę z komuną – jednocześnie nigdy nie przyznając się do swej agenturalności.

Przemysław Benken, Magdalena Dźwigał i Marcin Stefaniak wykonali doskonałą pracę, zdradzając mało znany życiorys Franciszka Skwierczyńskiego, który został zarysowany w książce wydanej przez Instytut Pamięci Narodowej. Druga część opracowania stanowi 219 dokumentów, przedstawiających okres współpracy od sierpnia 1980r. do początków 1983r. Są to najczęściej notatki służbowe oficerów prowadzących Skwierczyńskiego. Szkoda, że autorzy nie uzyskali żadnej odpowiedzi od Skwierczyńskiego w kwestii jego współpracy z SB – co raczej dziwić nie może. Zachęcam każdego, kto pasjonuje się historią opozycji antypeerelowskiej czy pracą organów bezpieczeństwa PRL do sięgnięcia tej lektury.

Zainteresowała Cię nasza recenzja? Zamów książkę Przemysława Benkena, Magdaleny Dźwigał i Marcina Stefaniaka „Franciszka Skwierczyńskiego Tajna Kronika Szczecińskiej Solidarności w latach 1980–1982” bezpośrednio pod tym linkiem, dzięki czemu w największym stopniu wesprzesz działalność wydawcy lub w wybranych księgarniach internetowych:

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Maciej Gach
Politolog, współpracownik Radia Gdańsk. Jego zainteresowania koncentrują się wokół funkcjonowania systemów politycznych i partyjnych w Europie oraz zagadnień związanych z najnowszą historią Polski po 1945 roku. Zapalony miłośnik biegania.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone