Wolfgang Froese – „Historia państw i narodów Morza Bałtyckiego” – recenzja i ocena

opublikowano: 2009-11-05 08:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Do lektury książki Wolfganga Froesego, niemieckiego historyka, dziennikarza i wieloletniego wykładowcy Uniwersytetu w Kolonii, podszedłem z wielkim zainteresowaniem. W pełni zgadzam się z opinią, którą przedstawił on we wstępie do recenzowanej pozycji. W narracji historycznej rola Morza Bałtyckiego jest traktowana po macoszemu, by nie powiedzieć – z ignorancją. Niestety „Historia państw i narodów...” nie jest książką, która mogłaby cokolwiek zmienić w tym zakresie.
REKLAMA
Wolfgang Froese
„Historia państw i narodów Morza Bałtyckiego”
cena:
49 zł
Wydawca:
PWN
Okładka:
twarda
Liczba stron:
324
ISBN:
978-83-01-15193-5

O tym, że akwen morski może stanowić spoiwo analizy dziejów gospodarki, kultury, społeczeństwa i polityki świadczy chociażby wiekopomna praca Fernanda Braudela „Morze Śródziemne i świat śródziemnomorski w epoce Filipa II”. Między innymi dzięki Braudelowi Morze Śródziemne zyskało wielkie znaczenie w oczach dzisiejszych historyków, którzy, niezależnie od badanej epoki, uwzględniają jego spajająca bądź rozdzielającą państwa i kultury rolę. Froese we wstępie do swojej książki, zatytułowanej „Historia państw i narodów Morza Bałtyckiego”, słusznie zaznacza, że w porównaniu z obszarami powiązanymi z Morzem Śródziemnym czy Oceanem Atlantyckim w europejskiej świadomości historycznej obszar nadbałtycki zajmuje (...) niezbyt poczesne miejsce. Zdałoby się, że jego książka ma na celu wytyczyć nowe trendy, a przynajmniej rozpropagować dotąd marginalne spojrzenie na dzieje Europy.

Zawiedzione nadzieje i... Jezioro Ancylusowe

Jeśli tak miałoby być, to praca powinna zawierać obszerny wstęp (lub właściwy rozdział), wyjaśniający rolę Morza Bałtyckiego, jego historyczne funkcje, tworzone wokół niego powiązania gospodarcze, możliwe dzięki kontaktowi morskiemu kanały kontaktów politycznych i kulturowych itd. itp. Tymczasem wstęp liczy 1,5 strony i nie wyjaśnia w zasadzie nic. Autor nie próbuje nawet wytłumaczyć, czym w jego opinii jest obszar nadbałtycki. A nie jest to chyba jasne, jeśli Froese we wstępie stwierdza, że w basenie Morza Bałtyckiego żyje dzisiaj mniej więcej 45 mln ludzi. Doprawdy? Wychodziłoby na to, że Polacy czy Niemcy nie zostali w tym rachunku uwzględnieni. Tymczasem Niemcy (nie tylko w rozumieniu mieszkańców Prus i Inflant) na kartach pracy pojawiają się wielokrotnie, a i dla Polaków znalazło się miejsce – choć tylko w kilku rozdziałach i dość niekonsekwentnie. Lektura całej książki pozwala przypuszczać, że autor w rozdziałach poświęconych danym epokom ujmuje dzieje tych państw, które wówczas miały dostęp do Morza Bałtyckiego. To jednak wyłącznie przypuszczenie, bo zakres terytorialny nigdzie nie został wyjaśniony.

Nie wyprzedzajmy jednak biegu wydarzeń. Po minięciu wstępu, w pracy poświęconej (sic!) historii państw i narodów trafiamy na cały rozdział o... prehistorycznych dziejach akwenu bałtyckiego. Mamy tu więc lodowce, Morze Yoldiowe, Jezioro Ancylusowe, Morze Litorynowe i zmiany zasolenia na przestrzeni tysiącleci... To co każdego geografa niewątpliwie wciągnie. Geografa, bo historyk lub general reader zapewne przeskoczy w trzy sekundy do kolejnego rozdziału, szczególnie, że ten jeden poza encyklopedycznym wywodem nie zawiera nic, co mogłoby mu się przydać. Dalej jest niewiele lepiej. Rozdział drugi to „Okres prahistoryczny”. Doskonałe miejsce, by przeanalizować pierwsze ślady spajającej różne ludy roli Morza Bałtyckiego. Zamiast tego dostajemy jednak jakby wycinek podręcznika archeologii. Etnogeneza Germanów, wędrówka Gotów w stronę Morza Czarnego, anglosaski podbój Brytanii, pochodzenie ludów ugrofińskich, narodziny Słowian gdzieś na wschód od dzisiejszej Polski... i tylko to nieszczęsne Morze Bałtyckie czy choćby enigmatyczny „obszar Morza Bałtyckiego” giną w nawale przeróżnych informacji.

REKLAMA

A może to po prostu podręcznik?

Rozdziały 1 i 2 mogłyby zostać wycięte z książki i publikacja nic by na tym nie straciła. Mogłyby też zostać zastąpione wstępem na temat roli Bałtyku – na tym książka tylko by zyskała. W którymś momencie prehistoria musi się jednak kończyć. I rzeczywiście – trzeci rozdział to już nasza dziedzina. Niestety upragnionego opisu roli Bałtyku i jego obszaru jak nie było tak nie ma. Autor przeskakuje natomiast do epoki wikingów, jedynie mimochodem wspominając, że w międzyczasie powstały jakieś państwa czy protopaństwa. Historyka to nie zmyli, ale przecież Froese już we wstępie stwierdza, że książka jest skierowana do szerokiego kręgu czytelników zainteresowanych przeszłością.

By nie brnąć w krytykanctwo zarzućmy w tym miejscu marzenia o publikacji uwypuklającej rolę dziejową Morza Bałtyckiego. Jeśli nie tym jest książka Froesego to właściwie czym? Można odnieść wrażenie, że to raczej zwyczajny podręcznik historii politycznej i gospodarczej wycinka Europy, który równie dobrze można by zatytułować „Historia państw i narodów Europy Północnej” albo „Historia Europy, tom któryś tam”.

Dzieje poszczególnych państw omawiane są osobno i nachodzą na siebie głównie wtedy, gdy dochodziło bądź do połączenia dwóch krajów bądź np. wojny między nimi. Rozdziały są uszeregowane chronologicznie, natomiast podrozdziały chronologicznie lub według regionów. Taki układ treści nie odbiega od przyjętego w większości podręczników historii Europy. Trafiają się podrozdziały o charakterze problemowym, w większości poświęcone gospodarce. Niektóre są bardzo interesujące i – na tle całej publikacji – nowatorskie. Zresztą, w całej książce bodaj największą wartość ma część na temat Hanzy. Organizacja ta (zdaniem Froesego najlepiej zorganizowana wspólnota gospodarcza wszystkich czasów) w polskich podręcznikach jest opisywana raczej skrótowo, a na pewno – mniej dokładnie, niż na to zasługuje. Bodaj dopiero w rozdziałach o Hanzie Froese rzeczywiście podejmuje temat unifikującej roli Morza Bałtyckiego, by później wracać do niej w zasadzie tylko przy okazji kolejnych prób przekształcenia Bałtyku w „morze wewnętrzne”.

REKLAMA

Czyja to historia?

Wywód poświęcony jest głównie historii politycznej, zwróćmy więc uwagę na jego węzłowe elementy. W odniesieniu do średniowiecza autor szeroko opisuje (jak łatwo przewidzieć) historię Danii, później na pierwszy plan wychodzi Szwecja. Narracja, co zrozumiałe, jeśli uwzględnić kraj publikacji wersji oryginalnej i narodowość autora, prowadzona jest w dużym stopniu z perspektywy niemieckiej. Niestety od najciekawszych dla polskiego czytelnika problemów Froese jak gdyby ucieka. Książka na temat obszaru nadbałtyckiego byłaby doskonałym miejscem np. do nowoczesnej analizy średniowiecznej kolonizacji chłopów na prawie niemieckim. Zamiast tego otrzymujemy rozdział krótki i dość tendencyjny.

Rozdziały poświęconego nowożytności nie zaskakują, bo przecież w Polsce nie brakuje syntetycznych ujęć walki o Dominium Maris Baltici, a i o wojnie trzydziestoletniej czy szwedzkiej hegemonii w dostępnych podręcznikach można przeczytać nie mniej niż u Froesego. Moją uwagę przyciągnęły raczej rozdziały na temat historii Finlandii i krajów bałtyckich – ich średniowieczne i nowożytne dzieje są w Polsce bardzo słabo znane.

Co zaskakujące, w pracy Froesego niewiele można znaleźć informacji o Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Przeczytamy wprawdzie o walce o hegemonię ze Szwecją, ale już nie o znaczeniu handlu zbożem i gospodarczych powiązaniach Korony z Bałtykiem.

Interesujący może się natomiast wydać rozdział o czasach napoleońskich (zwykle w tym kontekście zapomina się o krajach skandynawskich), a także o zmianach demograficznych i industrializacji w XIX wieku. Zawodzi z kolei mało odkrywczy i nie pozbawiony braków podrozdział „Przebudzenie się narodów bałtyjskich”. Froese nie spróbował nawet rozwinąć fascynującego tematu rodzenia się nowoczesnych narodów i roli żywiołów rosyjskiego i niemieckiego w tym procesie. Za bardzo ciekawy musze natomiast uznać rozdział „Ruch abstynencki i ograniczenie sprzedaży alkoholu” – kompletnie zaskoczyło mnie to, jak wielki wpływ na dzisiejszy rynek alkoholowy w Skandynawii mają tendencje społeczne sprzed dziesięcioleci...

REKLAMA

Narrację zamyka upadek komunizmu, ale i ta część książki bardziej dziwi niż zadowala. Opis zjednoczenia Niemiec czy przełomu demokratycznego w Polsce z Morzem Bałtyckim nie ma za wiele wspólnego, a stoi w sprzeczności ze strukturą poprzednich rozdziałów, które raczej nie traktują o „ogólnej” historii Niemiec i Polski (wyjątkiem są np. rozbiory, którym poświęcono osobny podrozdział).

Na koniec o polskim wydaniu

Charakter publikacji jest w dużym stopniu determinowany przez jej długość. „Historia państw i narodów Morza Bałtyckiego” liczy zaledwie 324 strony. To bardzo niewiele, jak na opis całej historii kilku krajów, szczególnie, że pierwsze 40 stron poświęcono prehistorii, a ostatnie 10 zajmują bibliografia i indeks. W efekcie narracja jest raczej zdawkowa, a autor nie analizuje detali. Jeśli potraktujemy książkę jak podręcznik, to dużą zaletą będzie język – bardzo klarowny i przystępny. Dzięki niemu publikację czyta się niezwykle szybko. Na początku każdego rozdziału umieszczono listę najważniejszych dat, co pozwala przypuszczać, że także wydawca widzi „Historię państw i narodów Morza Bałtyckiego” raczej w roli podręcznika/vademecum, niż książki do poduszki. Jeśli już o polskim wydaniu mowa to należy pochwalić nie tylko tłumaczy, ale i redaktora, który umiejętnie wskazał różnice w polskiej i niemieckiej terminologii historycznej (np. nazwy wojen, aktów politycznych). Dzięki niemu czytelnik ma okazję dowiedzieć się, że dla Niemców wojna trzynastoletnia to „wojna pruska”, a pierwsza wojna północna to „siedmioletnia wojna północna”. Redaktor punktuje też w przypisach potknięcia autora, choć głównie w rozdziałach poświęconych nowożytności –w tych na temat średniowiecza udało mi się znaleźć kilka nieopatrzonych adnotacjami błędów lub przynajmniej nieścisłości.

***

Podsumowując, nie jest to publikacja przełomowa. Nie wprowadza do historii powiewu świeżości i nie pozwala spojrzeć w nowy sposób na rolę Morza Bałtyckiego. To solidny (choć bardzo skrótowy) podręcznik historii północnej części Europy. Przyda się do sprawdzania dat i nazwisk odnoszących się do państwa skandynawskich i bałtyjskich lub do powtarzania węzłowych zagadnień z ich dziejów. Nie jest to natomiast, jak twierdzi sam autor, przyjemna w lekturze książka dla każdego.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Kamil Janicki
Historyk, były redaktor naczelny „Histmag.org” (lipiec 2008 – maj 2010), obecnie prowadzi biuro tłumaczeń, usług wydawniczych i internetowych. Zawodowo zajmuje się książką historyczną, a także publicystyką historyczną. Jest redaktorem i tłumaczem kilkudziesięciu książek, głównym autorem i redaktorem naukowym książki „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych” (2009) a także autorem około 700 artykułów – dziennikarskich, popularnonaukowych i naukowych, publikowanych zarówno w internecie, jak i drukiem (również za granicą).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone