Zeebrugge i Ostenda – zapomniany desant I wojny światowej

opublikowano: 2016-12-04 16:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Gdy kończyła się I wojna światowa, Brytyjczycy postanowili wziąć odwet na niemieckiej marynarce wojennej. Desant w Zeebrugge i Ostendzie miał wzmocnić nadszarpniętą dumę Albionu...
REKLAMA

Zeebrugge i Ostenda – zobacz też: Rajd na Dieppe: Churchille na plaży

Baza morska Brugia

W roku 1908 ukończono kanał długości 8 mil morskich łączący flamandzką Brugię z morzem (głębokość 7 m, szerokość toru wodnego wynosząca 20 m wzrastała w rejonie wylotu do 90 m). Był to ewidentny przejaw odzyskiwania znaczenia przez to świetne niegdyś, ale od XVI wieku podupadające miasto. Wylot kanału został osłonięty falochronem, w obrębie którego powstał port zwany Zeebrugge. Sam falochron był wyjątkowym dziełem inżynierskim. By chronić kanał przed furią Morza Północnego Belgowie wznieśli betonową konstrukcję o wysokości 12 m (część zachodnia mola wznosiła się na wysokość około 8,5 m ponad poziom morza przy wysokiej wodzie, a w część centralna około 3,8 m), szerokości wynoszącej u nasady niemal 70 m, zmniejszającej się następnie do 25 m, a na końcu do 5 m, ciągnącą się łukiem na prawie 2500 m w morze. Konstrukcję tę „spinał” z lądem stały wiadukt. Brugia połączona była kanałem (długości 11 mil) również z Ostendą. Wyloty kanałów oddalone były o 12 mil. Był to więc jakby trójkąt, którego wierzchołek „lądowy” tworzyła Brugia, w wierzchołki „morskie” Ostenda i Zeebrugge. Oba kanały wyposażone były w śluzy, które uniezależniały pracę portu wewnętrznego od pływów i zabezpieczały miasto przed skutkami gwałtownego spiętrzenia wód Morza Północnego przez wiejące z zachodu wiatry.

Statek handlowy storpedowany przez U-Boota (mal. Willy Stöwer)

Prowadząc po wybuchu I wojny światowej ofensywę na wybrzeżu Atlantyku wojska niemieckie 8 października przypuściły generalny szturm na Antwerpię, która po dwóch dniach skapitulowała, a 26 000 żołnierzy belgijskich i 2000 Brytyjczyków przeszło do neutralnej Holandii. 15 października armia Kaizera bez walki zajęła Ostendę, Brugię i Zeebrugge. Wycofujący się nie dokonali zniszczeń w portach, gdyż Brytyjczycy zapewniali Belgów, że odbicie portów jest kwestią najdalej trzech miesięcy. W rezultacie już miesiąc później niemiecki dowódca odpowiedzialny za przywrócenie do eksploatacji zajętych portów mógł zameldować, że wejście do Zeebrugge jest wolne. W marcu 1915 roku z Brugii operować zaczęła flotylla okrętów podwodnych „Flandria”, złożona początkowo z czterech, a od maja z dziewięciu jednostek typu UB-1. Prócz zwalczania żeglugi przy użyciu broni torpedowej i artylerii prowadziły one działania minowe. W 1917 roku stan flotylli wahał się od 29 do 34 jednostek.

REKLAMA

Niemcy zdawali sobie sprawę ze znaczenia flandryjskiego wybrzeża, a jednocześnie jego wyeksponowania na ataki z morza i rozpoczęli tam zakrojone na dużą skalę prace fortyfikacyjne. Do marca 1915 roku bojową gotowość osiągnęło 12 baterii wyposażonych łącznie w 49 armat kalibru 105–280 mm. Wybrzeże osłonięto ponadto zagrodami minowymi, a od kwietnia tworzyć zaczęto flotyllę torpedowców „Flandria” (w sierpniu liczyła ona już 12 jednostek), które również włączyły się do działań nękających przeciwko dozorom i żegludze przeciwnika. Należy przy tym pamiętać, że sam charakter belgijskich wód przybrzeżnych utrudniał atak z kierunku morza. Liczne płycizny, zmienne warunki pływowe w warunkach braku powszechnego oznakowania nawigacyjnego zdjętego na czas wojny czyniły żeglugę tam wysoce ryzykowną.

W 1918 roku na 40-kilometrowym odcinku okupowanego belgijskiego wybrzeża Niemcy skoncentrowali znaczną ilość artylerii nadbrzeżnej, zorganizowanej w ponad 20 baterii. Pośród około 100 ciężkich i średnich armat było między innymi: pięć kalibru 381 mm, cztery kalibru 305 mm, 24 armaty i cztery haubice 280 mm, osiem kalibru 210 mm, osiem kalibru 170 mm. W odległości 3 km na wschód od Zeebrugge znajdowała się bateria „Kaiser Wilhelm II” (w materiałach brytyjskich zwana też „Dover” lub „Knocke”) z czterema armatami kalibru 305 mm; 1,25 km na zachód od Ostendy wznosiła się bateria „Tirpitz” z czterema armatami kalibru 280 mm, zaś 3 km na wschód od tego miasta bateria „Deutschland” (zwana też „Jakobinessen”) z czterema armatami kalibru 305 mm (istnieją wszakże wątpliwości, czy w chwili brytyjskiego ataku osiągnęła ona już gotowość bojową). Podejścia do wylotu kanału w Zeebrugge znajdowały się w zasięgu baterii „Friedrichsort” („Goeben”) uzbrojonej od 1917 roku w cztery armaty kalibru 170 mm (wcześniej cztery armaty 210 mm). Do tego dodać należy baterię „Kanal” z czterema działami 170 mm, baterię „Württenberg” z czterema działami 105 mm oraz baterię „przeciwkutrową” z czterema armatami 37 mm. Molo znajdowało się ponadto w zasięgu baterii artylerii nadbrzeżnej: „Friedrichsort” (4×170 mm).

Niemiecki U-Boot U-9 (domena publiczna)

Bazującym w Brugii okrętom podwodnym starano się też zapewnić ochronę bierną. Wzniesiono tam mianowicie w pierwszej kolejności dwa schrony – doki o wymiarach 70×10 m i dwa schrony – składy broni podwodnej o podobnych wymiarach. W roku 1917 rozpoczęto budowę schronu zdolnego pomieścić osiem okrętów podwodnych. Do Brugii przewieziono ponadto – transportem kolejowym, w częściach – osiem dużych i trzy małe doki pływające (do zakończenia wojny gotowość do działań osiągnęło sześć dużych i wszystkie małe doki). Ponadto dawną infrastrukturę belgijską wzbogacono o dwa suche doki.

REKLAMA

Za obronę Flandrii odpowiadała przy tym marynarka niemiecka, a konkretnie zorganizowany na bazie utworzonych wcześniej batalionów morskich (Seebattailon) Korpus Morski Flandria (Marine-Korps-Flandern). Do 1917 roku w jego skład wchodziły dwie dywizje, później zorganizowano trzecią (łącznie około 70 000 żołnierzy). Dowodził nim, podobnie jak przydzielonymi siłami morskimi i lotniczymi, admirał Ludwig von Schröder (zwany przez ówczesną niemiecką propagandę „lwem Flandrii”).

Tekst jest fragmentem książki Krzysztofa Kubiaka „Rajd na St. Nazaire. Między strategią a taktyką”:

Krzysztof Kubiak
„Rajd na St. Nazaire. Między strategią a taktyką”
cena:
Wydawca:
Tetragon
Rok wydania:
2016
Okładka:
twarda
Liczba stron:
280
Seria:
Seria Morska
Format:
170 x 240
ISBN:
978-83-63374-49-5

Pierwsze koncepcje ukierunkowane na uniemożliwienia Niemcom wykorzystania węzła Brugia–Zeebrugge –Ostenda jako bazy okrętów podwodnych pojawiła się w roku 1915. Dowódca Patrolu Dover, wiceadmirał Sir Reginald Hugh Spencer Bacon, po fiasku próby zniszczenia śluz kanałów ogniem monitorów, przedstawił wówczas plan zablokowania kanałów Brugia–Zeebrugge i Brugia–Ostenda poprzez zatopienie u ich wylotów odpowiednio przygotowanych statków. Plan odrzucono jednak we wczesnej fazie prac koncepcyjnych. Morskie działania u wybrzeży Flandrii przyjęły wówczas niejako kształt odpowiednika zmagań pozycyjnych na froncie lądowym. Niemcy nękali żeglugę brytyjską okrętami podwodnymi i siłami lekkimi, a ci odpowiadali ogniem ciężkich okrętów artyleryjskich i zagonami niszczycieli. Żadna ze stron nie odnosiła jednak zdecydowanego sukcesu, trwała wyniszczająca „wojna materiałowa”.

Drednoty niemieckiej Hochseeflotte (domena publiczna)

W roku 1918 molo w Zeebrugge, prócz osłony wylotu kanału przed falowaniem, pełniło ważną – z punktu widzenia Niemców – rolę militarną. W obrębie zamkniętego przez nie akwatorium zorganizowano, w części przylegającej do brzegu, bazę wodnosamolotów, zaś w części środkowej zbudowano schrony dla okrętów podwodnych. Zarówno baza, jak i schrony dysponowały systemami obrony bezpośredniej, na które składały się betonowe schrony bojowe piechoty (dostosowane do prowadzenia ognia z karabinów powtarzalnych i maszynowych) oraz zapory z drutu kolczastego. Bezpośrednią obronę mola przed atakiem z morza (ścigaczy torpedowych, niszczycieli) stanowiła bateria rozmieszczona w rejonie zwężenia prowadzącego na „cypel” z latarnią, złożona najprawdopodobniej z czterech armat kalibru 105 mm oraz dwóch kalibru 88 mm. Obronę przeciwlotniczą obu baterii zapewniały umieszczone na molo, w ich bliskości, dwie armaty kalibru 37 mm. Prócz tego baterie, podobnie jak baza wodnosamolotów i schrony, posiadały własny system obrony bezpośredniej. Od cypla mola po płyciznę przybrzeżną tor wodny prowadzący do kanału przegrodzono siecią zaporową, wzmocnioną w rejonie mola kilkoma barkami, pełniącymi rolę swoistej zagrody bonowej. Na lądzie, po obu stronach mola, znajdowały się transzeje ze stanowiskami dla broni maszynowej i artylerii polowej, obsadzane jednakże tylko w przypadku zagrożenia.

REKLAMA

Do pomysłu ataku na Zeebrugge powrócono pod koniec roku 1917, a koncepcję rajdu ponownie przedstawił admirał Jellicoe krótko przed odwołaniem ze stanowiska pierwszego lorda morskiego i objęciem tej funkcji przez admirała Wemyssa. W tym miejscu należy poświęcić kilka słów zmianom personalnym w Admiralicji. Po klęsce w Dardanelach i złożeniu urzędu pierwszego lorda Admiralicji przez Churchilla i urzędu pierwszego lorda morskiego przez Fishera rozpoczęła się pewna „karuzela” personalna. W latach 1915–1916 pierwszym lordem Admiralicji był Artur Balfour, którego w roku 1916 zastąpił Edward Carson,

Cesarz Wilhelm II Hohenzollern (fot. Voigt T H, domena publiczna)

ale sytuacja ustabilizowała się dopiero wraz z powołaniem na urząd przez premiera Lloyd George’a doświadczonego technokraty z przemysłu Erica Geddesa. W 1916 roku na stanowisko pierwszego lorda morskiego został wyznaczony dowódca Grand Fleet John Jellicoe. Wiele wskazuje jednak na to, że nie był to awans w normalnym rozumieniu, a raczej „przesunięcie w górę”, w celu zwolnienia funkcji dowódcy Grand Fleet dla admirała Davida Beatty’ego. Jellicoe po bitwie jutlandzkiej krytykowany był bowiem za pasywność, podczas gdy Beatty wykazał się zaczepnością. Eric Geddes nie mógł znaleźć wspólnego języka z pierwszym lordem morskim, zwłaszcza że ten ostatni wykazywał się znacznym pesymizmem w kluczowej dla przetrwania Imperium kwestii – zorganizowania skutecznej obrony komunikacji przed okrętami podwodnymi, opóźniając na przykład organizowane systemu konwojowego, który uważał za nieskuteczny. W takiej sytuacji w wigilię Bożego Narodzenia 1917 roku Jellicoe został zwolniony, a jego miejsce zajął admirał Rosslyn Wemyss. Wśród innych zmian kadrowych dla tematu niniejszego opracowania istotne znaczenie miało odejście dotychczasowego dowódcy Patrolu Dover admirała Bacona (był to utalentowany oficer, stanowisko utracił nie z uwagi na brak kompetencji, ale dlatego że opinia publiczna potrzebowała ofiary) i zastąpienie go przez wiceadmirała Rogera Keyesa. Nowy dowódca patrolu doskonale zdawał sobie sprawę, że priorytetem Admiralicji i rządu jest utrzymanie ciągłości komunikacji morskiej (Wielka Brytania stanęła wobec wizji głodu) i dysponując poparciem Wemyssa podjął zarzucony wcześniej plan zaatakowania ich flandryjskiej bazy.

REKLAMA

Brytyjski plan

Już pierwsze analizy wykazały, że akcja – by zakończyła się powodzeniem – musi przybrać znacznie większy rozmach, niż pierwotnie to planowano. Rajd pododdziału piechoty morskiej przeistoczył się więc w operację morską, do przeprowadzenia której wydzielono poważne siły. Kluczowym celem było zablokowanie wylotu obu kanałów łączących Brugię z morzem. Aby jednostki przeznaczone do zatopienia w nakazanych miejscach mogły tam dotrzeć, trzeba było jednak zneutralizować niemiecką artylerię rozlokowaną jako bezpośrednia obrona Zeebrugge: dwie armaty 88 mm i trzy lub cztery (źródła nie są zgodne) armaty 105 mm ustawione na molo. Zadanie to wykonać miał desant. Desant wymagał zaś wsparcia artyleryjskiego, związania innych baterii niemieckich, zwiększających szanse powodzenia działań demonstracyjnych i pozornych.

Tekst jest fragmentem książki Krzysztofa Kubiaka „Rajd na St. Nazaire. Między strategią a taktyką”:

Krzysztof Kubiak
„Rajd na St. Nazaire. Między strategią a taktyką”
cena:
Wydawca:
Tetragon
Rok wydania:
2016
Okładka:
twarda
Liczba stron:
280
Seria:
Seria Morska
Format:
170 x 240
ISBN:
978-83-63374-49-5

Ostatecznie plan działania przyjął kształt następujący:

zadanie główne Zeebrugge:

  • siłami 4. batalionu piechoty morskiej, wspartego grupą szturmową marynarki, wysadzonych z zaskoczenia, pod osłoną zasłon dymnych, ze specjalnie przygotowanego krążownika Vindictive oraz promów pasażerskich Iris II i Daffodil opanować molo, zniszczyć rozmieszczoną tam niemiecką artylerię, w maksymalnym stopniu wyłączyć z użytku schrony dla okrętów podwodnych i bazę wodnosamolotów,
  • wprowadzić do wylotu kanału zdeklasowane, wypełnione betonem krążowniki Thetis, Intrepid, Iphigenia i zatopić je w założonych miejscach,
  • zdetonować pod wiaduktem łączącym molo z lądem stałym wypełnione materiałem wybuchowym stare okręty podwodne C 1 i C 3,
  • siłami krążownika Vindictive, obu promów i małych jednostek ewakuować desant, załogi szkieletowe z jednostek blokadowych i okrętów podwodnych,
REKLAMA

zadanie pomocnicze Ostenda:

  • siłami niszczycieli Swift, Matchless, Mastiff, Afridi, Tempest i Tetrarch oraz 26 ścigaczy zniszczyć z zaskoczenia niemiecką obronę bezpośrednią wylotu kanału,
  • wprowadzić zdeklasowane krążowniki Sirius i Brilliant do wylotu kanału i zatopić je w nakazanych miejscach,
  • ewakuować siłami mniejszych jednostek załogi szkieletowe z krążowników.
HMS Tamarisk - brytyjski Q-ship (domenal publiczna)

W celu związania niemieckiej obrony (głównie artylerii nadbrzeżnej) oraz zdezorientowania dowódców i sztabów przeciwnika w kwestii rzeczywistych intencji sił własnych zorganizowano dwa zespoły wsparcia ogniowego, które wejść miały do akcji równolegle z siłami uderzeniowym.

REKLAMA

Pierwszy zespół wydzielony do działań przeciwko Zeebrugge tworzyły: monitory Erebus i Terror w eskorcie niszczycieli Termagant, Truculent i Manly.

Drugi zespół realizujący zadania ogniowe przeciwko Ostendzie tworzyły: monitory Marshal Soult i General Craufurd, M 24, M 26 (1. grupa ogniowa) oraz monitory Lord Clive i Prince Eugene i M 21 (2. grupa ogniowa).

Na morzu planowano ponadto rozwinięcie sił Harwich z zadaniem utrzymywania kontaktu z Grand Fleet i zabezpieczenia jej wejścia do walki w przypadku interwencji głównego zgrupowania floty niemieckiej (Hochseeflotte). Łącznie w skład osłony operacyjnej sił zadaniowych weszło siedem lekkich krążowników i 16 niszczycieli. Całość przedsięwzięcia otrzymała kryptonim „Operation ZO” (Zeebrugge–Ostenda).

Jak już wspomniano, siły desantu, który opanować miał molo w Zeebrugge i zniszczyć znajdujące się tam stanowiska niemieckiej artylerii i broni maszynowej, a zatem stworzyć dogodne warunki do wykonania zadania przez okręty blokadowe, składały się z 4. batalionu piechoty morskiej oraz grupy szturmowej marynarki (Naval Assault Group).

4. batalion piechoty morskiej utworzony został z zamiarem skierowania do służby w Irlandii, gdzie po powstaniu wielkanocnym 1916 roku nadal utrzymywało się napięcie. Nie doszło jednak do tego i pododdziałem zamierzano wzmocnić siły Light Marine Infantry walczące na froncie zachodnim. Ostatecznie batalion postanowiono użyć w Zeebrugge. Na tę okoliczność przeprowadzono w nim pewne zmiany organizacyjne – zlikwidowano czwartą kompanię strzelecką, a z jej żołnierzy utworzono kompanię wsparcia (karabiny maszynowe, miotacze ognia, moździerze), której środki ogniowe przydzielone zostały pozostałym kompaniom. Ostatecznie batalion liczył 30 oficerów oraz 711 podoficerów i szeregowych. Batalionem dowodził podpułkownik B.N. Elliot. Wszyscy żołnierze uczestniczący w rajdzie na Zeebrugge byli ochotnikami. Już w trakcie finalnej fazy szkolenia zastępca dowódcy piechoty morskiej stworzył chętnym możliwość wycofania się z akcji, ale nikt z niej nie skorzystał.

REKLAMA

Grupa szturmowa marynarki utworzona została z ochotników – marynarzy i podoficerów służących w Grand Fleet. Na początku 1918 roku admirał Beatty otrzymał rozkaz, by umożliwić komandorowi Halahanowi przeprowadzenie rekrutacji 200 ochotników ze składów załóg podległych mu okrętów. Odzew był nadspodziewanie duży, załogi wielkich okrętów były zmęczone rutyną postoju na nieprzyjaznym orkadzkim kotwicowisku i wielu co bardziej aktywnych marynarzy i podoficerów gotowych było zdecydować się na każde ryzyko, byle tylko wyrwać się z kieratu nudy, powtarzających się ćwiczeń i kaprysów aury w Scapa Flow. Dzięki zgłoszeniu się dużej liczby ochotników Halahan mógł przeprowadzić selekcję. Wybierał ludzi aktywnych, dynamicznych, obdarzonych inicjatywą, prezentujących dobrą kondycję fizyczną (pożądane było, by kandydat wykazał się osiągnięciami sportowymi), a przy tym kawalerów lub ludzi samotnych nieobciążonych rodzinami. Grupę szturmową zorganizowano w cztery kompanie (faktycznie wzmocnione plutony) oznaczone literami od A do D.

Jerzy V

Zarówno marynarzy, jak i żołnierzy piechoty morskiej ześrodkowano w Chatham. W celu zachowania tajemnicy zaokrętowano ich na kotwiczącym w pewnym oddaleniu od brzegu, wycofanym w tym celu z 3. dywizjonu bojowego Grend Fleet pancerniku (predrednoughcie) Hindustan (typ King Edward VII). Szkolenie prowadzono w ustronnym, strzeżonym przed postronnymi rejonie hrabstwa Kent. Nowum wprowadzonym podczas przygotowania do akcji było zbudowanie uproszczonego modelu obiektu ataku. Niezbędne do tego informacje pozyskano z fotografii wykonanych przez samoloty rozpoznawcze. Owe uproszczenie makiety wynikało w dużej mierze z dążenia do zachowania tajemnicy. Żołnierze i marynarze nie wiedzieli, gdzie będą walczyć, oficjalna wersja brzmiała, że zostaną przydzieleni do 63. dywizji piechoty, by wraz z nią wykonać atak na bliżej niedoprecyzowane składy amunicji. Nie tylko szeregowych uczestników rajdu utrzymywano w niepewności. O rzeczywistym obiekcie ataku zgrupowania nie wiedział nawet król Jerzy V wizytujący pododdziały w marcu 1918 roku.

Brytyjczycy mieli do rozwiązania wiele poważnych problemów, nie mając właściwie żadnego doświadczenia w zakresie prowadzenia walki w terenie zurbanizowanym i pokrytym przez infrastrukturę przemysłową (pojęcia „operacje specjalne” i „komandosi” jeszcze nie istniały). Improwizowano więc, często sięgają po rozwiązania intuicyjne bądź oparte na dotychczasowym doświadczeniu bojowym dowódców (zdominowane okopami frontu zachodniego). Ostatecznie zdecydowano, że każdy żołnierz i marynarz niebędący operatorem broni ciężkiej uzbrojony będzie w karabin z jednostką ognia rozbudowaną do 60 sztuk oraz dwa granaty ręczne. Dochodził do tego hełm, bagnet, maska przeciwgazowa i pas ratunkowy. Żołnierzy obuto w gumowe pantofle gimnastyczne licząc, że zmniejszy to hałas i umożliwi skryte podejście do niemieckich stanowisk…

Tekst jest fragmentem książki Krzysztofa Kubiaka „Rajd na St. Nazaire. Między strategią a taktyką”:

Krzysztof Kubiak
„Rajd na St. Nazaire. Między strategią a taktyką”
cena:
Wydawca:
Tetragon
Rok wydania:
2016
Okładka:
twarda
Liczba stron:
280
Seria:
Seria Morska
Format:
170 x 240
ISBN:
978-83-63374-49-5
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Krzysztof Kubiak
Absolwent AMW oraz UG. Doktorat obronił w AMW w 1998 r. Procedurę habilitacyjną przeszedł w AON w 2003 r. W 2015 r. uzyskał tytuł profesora. Przez dwie dekady związany był z wyższym szkolnictwem wojskowym, obecnie prowadzi działalność naukową oraz dydaktyczną koncentrującą się na problematyce bezpieczeństwa i współczesnych konfliktów zbrojnych. Pracuje w Katedrze Krajów Europy Północnej Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone