Złota Kaplica w katedrze poznańskiej – pasja i przekleństwo hrabiego Edwarda Raczyńskiego (cz. 2)

opublikowano: 2020-12-17 18:02
wolna licencja
poleć artykuł:
Mauzoleum pierwszych Piastów w stylu wschodnim miało ukazać potęgę i świetność panowania Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Sprowokowało jednak zarzuty, które hrabia Raczyński odebrał jako zniewagę.
REKLAMA
Sklepienie Złotej Kaplicy w katedrze poznańskiej (fot. K. Ptak).

Przeczytaj też pierwszą część artykułu.

Gdy pod koniec XVIII wieku doszło do niemal całkowitego zniszczenia grobowca Bolesława Chrobrego, powstał pomysł stworzenia nowego monumentu. Miał on być wyrazem pamięci i czci oddanej władcom-założycielom przez naród polski. Po śmierci Teofila Wolickiego, głównego inicjatora i pomysłodawcy stworzenia pomnika, pojawiła się postać hrabiego Edwarda Raczyńskiego. To jemu właśnie sejm Wielkiego Księstwa Poznańskiego powierzył zebrane na ten cel pieniądze i pieczę nad całym przedsięwzięciem. Hrabia z wielkim zaangażowaniem przystąpił do pracy, wykorzystując przy tym swoją wiedzę na temat czasów Mieszka I i Bolesława Chrobrego, a także swoje zainteresowania sztuką oraz dawnym budownictwem.

Postanowił jedną z kaplic w katedrze poznańskiej przeznaczyć na królewskie mauzoleum i nadać jej wschodniego blasku. Kaplica za sprawą architektów przybrała kształt ośmioboku, który był charakterystyczny dla bizantyjskich świątyń – czego przykładem może być kościół San Vitale w Rawennie. Kompletne dzieło, stworzone pod auspicjami Raczyńskiego, ujrzało światło dzienne pod koniec 1840 roku. Wówczas w kaplicy stanęły posągi pierwszych Piastów na wzór tych, które wcześniej miały być wstawione przed katedrą. Wobec niedostateczności zebranych funduszy, hrabia postanowił zakupić statuy za własne pieniądze i nakazał wyryć pod nimi napis – „Ofiarował do tej kaplicy Edward Nałęcz Raczyński”.

Symbolika Złotej Kaplicy

Obecnie Złota Kaplica jest otwierana tylko na specjalne okazje. Zwiedzający mogą jednak zza dekoracyjnej kraty oglądać jej wspaniałe wnętrze. Odczytywanie symboliki zapisanej na tych murach najlepiej rozpocząć od najwyższego punktu, czyli kopuły. Znajdziemy tam wizerunek Boga-Ojca w mandorli, trzymającego w lewej ręce jabłko królewskie, prawą zaś błogosławiącego. Jest to motyw znany w ikonografii chrześcijańskiej pod nazwą „Salvator Mundi” – Zbawiciel Świata.

Pojawia się tu jednak pewna nieprawidłowość. W średniowieczu, zwłaszcza we wczesnym okresie, takie przedstawienie mogłoby zostać uznane za bluźnierstwo. Nie przypadkowo na sklepieniach bizantyjskich świątyń malowano zazwyczaj tylko jedną Osobę Trójcy Świętej. Zgodnie z nauką Kościoła, to Chrystus jest wyobrażeniem Boga w ludzkiej postaci. Stwórcy natomiast, jako bytu nie dającego się wyobrazić, nieuchwytnego dla zmysłów człowieka, nie można w żaden sposób skonkretyzować i wpisać w ramy obrazu. Edward Raczyński zwiedzając świątynie wczesnochrześcijańskie nie mógł zatem natrafić na podobny wizerunek. Dlaczego znalazł się on w Złotej Kaplicy? Nie ma na to oczywistej odpowiedzi, ale spróbujemy rozwikłać tę zagadkę.

REKLAMA
Ilustracja wnętrza Złotej Kaplicy, ok. 1842 r. (źródło: E. Raczyński „Widok wewnętrzny Kaplicy Piastów”, ok. 1842, Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, sygn.23401/4, domena publiczna).

Gdy poprowadzimy wzrok od wizerunku Boga-Ojca pionowo w dół, na wprost zauważymy mozaikowy obraz Matki Boskiej. Jest to kopia fragmentu obrazu Tycjana „Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny”. Oryginalne malowidło jest znacznie większe. Jego górną część artysta również przeznaczył na wyobrażenie sędziwego Stwórcy, środkową – dla postaci Matki Boskiej, natomiast dolną – dla Apostołów. Kompozycja obrazu jest podzielona w ten sposób na trzy sfery rzeczywistości: królestwo Boże, sferę niebieską i sferę ziemską. Nasuwa się zatem przypuszczenie, że obraz Tycjana stanowi swego rodzaju szyfr do odczytania układu Złotej Kaplicy. Pierwszą sferę, czyli królestwo Boże, uosabia Bóg-Ojciec w mandorli otoczony Serafinami i Cherubinami. Sfera niebieska należy natomiast do polskich świętych. Ich pochód został namalowany na kopule. Do takiej interpretacji skłania również złota barwa tła, pokrywająca sklepienie, symbolizująca między innymi łączność z Bogiem, który jest światłością. Te dwie sfery pozaziemskie oddzielone są od ostatniej linią okien, przez które wpada światło do wnętrza kaplicy. W trzeciej sferze znajdują się polscy władcy, Mieszko I i Bolesław Chrobry – pierwsi krzewiciele wiary i apostołowie. Przestrzeń dedykowana władcom, tak jak w przykładzie z Rawenny, znajduje się po przeciwległych bokach kaplicy. Po prawej stronie umieszczono sarkofag, stylizowany na średniowieczną tumbę, po lewej – posągi Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Pierwszy ochrzczony władca, pod dłutem Christiana Raucha, przybrał postać kapłana, który w ręce trzyma pastorał uwieńczony krzyżem. Rysy twarzy księcia nawiązują do wizerunków władców z obrazów Marcella Bacciarellego. Natomiast Bolesław Chrobry to król-wojownik, rycerz w pełnej zbroi, którego atrybutem jest miecz.

Tycjan, Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny , 1518 r. Santa Maria Gloriosa dei Frari (domena publiczna).

W Złotej Kaplicy znajdziemy również akcenty odnoszące się do narodu polskiego i jego historii. Są to między innymi herby szlacheckie należące do najznamienitszych polskich rodów. Pod nimi znajdują się herby biskupstw. Według Edwarda Raczyńskiego tylko te dwa stany – szlachta i duchowieństwo, brały aktywny udział w sprawowaniu władzy, podczas gdy – „wieśniak w grubej zostający ciemnocie, lemiesza tylko pilnował”.

REKLAMA

Na ośmiu głowicach, które wieńczą kolumny, umieszczono wizerunek orła w chwili, w której wzbija się do lotu ze swojego gniazda. Jest to nawiązanie do legendy o założeniu Gniezna. Z tego ważnego ośrodka państwa Piastów, a dokładnie ze średniowiecznych drzwi katedry, zapożyczono również wzór arabesek zdobiących łuki nad ośmioma arkadami. Wprawne oko czytelnika dostrzeże, że wśród dekoracji kaplicy brakuje jednego elementu, wcześniej wymienionego w artykule. Na próżno byśmy wytężali swój wzrok w poszukiwaniu wotywnej inskrypcji Edwarda Raczyńskiego, która miała zostać wyryta na postumencie pod posągami. Dlaczego jej tam brakuje i jaka tajemnica się za tym kryje? Odpowiedzi na to pytanie należy szukać w wydarzeniach, które nastąpiły tuż po ukończeniu budowy.

Fragment Złotej Kaplicy. Na kapitelu widoczny jest orzeł z legendy o założeniu Gniezna (fot. K. Ptak).

Czarne chmury nad Złotą Kaplicą

Gdy kaplica w katedrze poznańskiej była prawie gotowa, hrabia zamierzał opublikować krótką broszurę, w której jasno i klarownie zaprezentował efekty swojej kilkuletniej działalności. Ostatecznie jednak wstrzymał się z jej rozpowszechnieniem, a powodem tego była sytuacja w sejmie. W lutym 1841 roku, na podstawie dokumentacji dostarczonej przez Edwarda Raczyńskiego, wydział sejmu stwierdził, że chociaż rachunki nie budzą zastrzeżeń to wykonawca nie spełnił woli zgromadzenia. Priorytetem miało być bowiem wystawienie posągów z publicznych składek, a dopiero w drugiej kolejności – przyozdobienie kaplicy.

Na początku obrad większością głosów uchwalono, że sejm nie jest właściwym organem do udzielenia absolutorium i oceny wydatkowania środków przez hrabiego. Uzasadniono to tym, że składki wpłacane były również przez mieszkańców pozostałych części ziem polskich, a nie tylko Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Dyskusja na temat Kaplicy Królów Polskich rozgorzała ponownie na forum sejmu dwa lata później, za sprawą petycji jednego z deputowanych. Pantaleon Szuman domagał się uchylenia poprzedniej ustawy – tak, aby sejm mógł wymusić na Edwardzie Raczyńskim zmianę napisu na postumencie. Jego wniosek nie zdobył wystarczającego poparcia i został odrzucony głosami 27 posłów. Hrabia jednak poczuł się bardzo dotknięty tym, że 14 posłów uznało za zasadne oskarżenia Szumana. W chwili wzburzenia oświadczył, że zwróci sejmowi cały fundusz składkowy wraz z odsetkami. Ostatecznie na jego prośbę, król do udzielenia absolutorium i sprawdzenia rachunków upoważnił siódmy sejm prowincjonalny, którego obrady wyznaczono na początek 1845 roku. Przed Edwardem Raczyńskim zarysowywała się perspektywa słownych batalii i burzliwych dyskusji na sali obrad, do których musiał się przygotować w roli głównego oskarżonego.

REKLAMA
POLECAMY

Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!

Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!

Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/

Sarkofag w Złotej Kaplicy. Figura Chrystusa i apostoła po prawej stronie pochodzą z dawnego, XIV-wiecznego grobowca, który uległ zniszczeniu w 1790 roku (źródło: Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny, Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-U-5031-2)

W trakcie tych pięciu lat, od momentu ukończenia prac w kaplicy do obrad siódmego sejmu, na arenie życia publicznego widoczny stał się spór, w którym po jednej stronie stał Edward Raczyński – broniący stworzonego pod swoim patronatem dzieła, a po drugiej stronie jego przeciwnicy, których twarzą był Pantaleon Szuman – wykonawca testamentu arcybiskupa Teofila Wolickiego. Warto szczegółowiej przyjrzeć się ich wzajemnej polemice, aby poznać naturę tego konfliktu, który miał zaważyć na życiu hrabiego.

Śledząc treść wniosków zgłoszonych przez Szumana, nie ma wątpliwości, że głównym zarzutem stawianym Raczyńskiemu było to, że „przywłaszczył” sobie zasługę wystawienia pomnika. Posągi oznaczył swoim nazwiskiem, a za publiczne składki udekorował kaplicę, która zdaniem Szumana była jedynie tłem dla figur Mieszka i Bolesława Chrobrego. Oskarżyciel, niczym wprawny retor, w swoim wystąpieniu roztoczył wizję wszystkich stanów społecznych – zarówno zamożnych darczyńców, jak i ubogich wdów i dzieci, które ofiarowały swój grosz na monument, a wchodząc do katedry doznały rozczarowania. Ich oczom bowiem ukazał się napis informujący, że to na co się składali nie należało do nich, do narodu – ale do kogoś innego.

Pantaleon Szuman w swojej rozprawie sugerował, że fundusz składkowy pozwalał na częściową realizację pierwotnego pomysłu księdza Teofila Wolickiego, czyli na wystawienie samych posągów. Nie było to jednak do końca zgodne z prawdą. Niezrealizowany pomnik, który miał zostać wystawiony przed katedrą, był dwukrotnie wyższy od tego, który stanął w Złotej Kaplicy, a koszt jego wykonania znacznie przekraczał sumę zebranych pieniędzy. Pantaleon Szuman nie zwracał również uwagi na fakt, że nawet ksiądz Wolicki biorąc pod uwagę niedostateczność środków, skłaniał się ku skromniejszemu wariantowi – a mianowicie kaplicy grobowej. Co więcej, poseł zdawał się zapomnieć lub umyślnie nie wspomniał o rzeczy najistotniejszej. Celem działań Teofila Wolickiego nie były przecież posągi, ale ponowne pochowanie szczątków królewskich w godnym miejscu. Całość wywodu oskarżyciela ostatecznie zmierzała ku temu, aby kaplicę uznać za ufundowaną przez Edwarda Raczyńskiego, a posągi za ufundowane ze składek publicznych. Świadczy o tym również postulowana zmiana napisu na postumencie, który po przeróbce miał mieć następującą formę: „Z pomysłu Wolickiego, ze składek Narodu posągi te wystawił i na uczczenie ich tę kaplicę ofiaruje E.N.R”.

REKLAMA

W zmienionej formie inskrypcji dostrzegalny jest jeszcze jeden zarzut skierowany w stronę Edwarda Raczyńskiego. Szuman jako wykonawca testamentu zmarłego arcybiskupa, postawił siebie w roli strażnika, którego świętym obowiązkiem jest czuwanie nad niedokończoną misją Teofila Wolickiego i wypełnienie jego woli. Z tego stanowiska oskarżył Raczyńskiego o to, że razem z posągami przywłaszczył sobie tytuł pomysłodawcy, który należy się arcybiskupowi. Echo tych zarzutów pobrzmiewa w artykule opublikowanym na łamach emigracyjnego czasopisma „Teraźniejszość i Przyszłość”. Rozprawa anonimowego autora została ułożona w formę fikcyjnej rozmowy, której treść miał rzekomo podsłuchać i przekazać redakcji pewien zakrystian w katedrze poznańskiej. W usta Mieszka I, Bolesława Chrobrego i Orła Białego włożono opinie odnoszące się do ówczesnej sytuacji Polaków zamieszkujących ziemie zaboru pruskiego. Poruszona została również sprawa Złotej Kaplicy. Bolesław Chrobry po krytycznej ocenie Edwarda Raczyńskiego stwierdza, że powinien być mu wdzięczny za wystawienie kaplicy, dlatego że „w Polsce nie trudno o pomysł piękny, ale o wydatek, a szczególniej o wykonanie i doprowadzenie do końca, nie tak łatwo!”. Biorąc pod uwagę symbolikę wnętrza Kaplicy Królów Polskich, w której każdy element był dokładnie przemyślany – taka ocena wydaje się wysoce krzywdząca. Wkład Edwarda Raczyńskiego zawężono bowiem do kwestii finansowych.

Czarne chmury w postaci nieprzychylnych komentarzy coraz gęściej zbierały się nad Złotą Kaplicą, ale Edward Raczyński nie czekał bezczynnie na nadchodzącą nawałnicę. Znając treść oczerniających go wniosków, przygotowywał swoją obronę. Zebrał w tym celu dokumentację, która podważała zasadność argumentów jego oskarżyciela. Na korzyść hrabiego przemawiał między innymi fakt, że nie otrzymał on wyraźnych instrukcji od sejmu, dotyczących kształtu pomnika. Poza tym Raczyński podkreślał, że nazwa „pomnik” w swoim znaczeniu nie ogranicza się tylko do posągów, a może odnosić się także do kaplicy. Obrona Raczyńskiego była solidnie przygotowana. Tym bardziej dziwi fakt, że nie zdecydował się jej zaprezentować przed sejmem. Czy rzeczywiście natura sporu dotyczyła tylko posągów i inskrypcji?

REKLAMA
Widok Ostrowa Tumskiego w Poznaniu z 1833 roku (źródło: Julius von Minutoli, Polona syng. G.29883).

Zofia Ostrowska-Kębłowska, poznańska historyk sztuki stwierdziła, że każda z koncepcji pomnika była powiązana z inną ideą państwa. Pomnik według wizji Teofila Wolickiego, miał być monumentem na otwartej przestrzeni, przy którym gromadziłyby się tłumy. Statuy Mieszka I i Bolesława Chrobrego o prawie pięciometrowych rozmiarach zostałyby wpisane w codzienny obraz miasta, a jednocześnie byłyby czytelnym znakiem dla władz pruskich – demonstracją tego, co polskie. Taki monument, ufundowany ze składek publicznych, można by nazwać „demokratycznym”. Natomiast Złota Kaplica Edwarda Raczyńskiego jest czymś zgoła odmiennym. Wewnątrz katedry nie ma miejsca na demonstrację i na podniesione głosy, zamiast tego panuje atmosfera modlitwy i wyciszenia. Program ideowy „zapisany” na ścianach kaplicy jest odzwierciedleniem konserwatywnego postrzegania rzeczywistości przez jej fundatora. Obraz Boga, który patrzy z góry, władcy, którzy decydują o losach państwa, a u ich boku szlachta i duchowieństwo – wszystkie elementy tworzą poukładany i zhierarchizowany świat. Natomiast prosty lud, który miał być fundatorem pomnika został zepchnięty na margines. W tym względzie Pantaleon Szuman miał rację. Raczyński jako dysponent publicznych składek zlekceważył swojego zleceniodawcę. Ten aspekt konfliktu dobrze ilustruje fragment wspomnianej wyżej, fikcyjnej rozmowy „podsłuchanej” w Złotej Kaplicy:

ORZEŁ BIAŁY: Ale pocóż Was królowie zasklepił tu w tej z ruska pstro-złocistej cerkiewce! Chyba, aby Ci Kijów przypomnieć Bolesławie? – Wszakże należało raczej wystawić Was na widok ludowi – który Wam światło wiary i pierwszą swą potęgę winien!...
BOLESŁAW: Przyjdzie może czas, że lud nas stąd wyprowadzi i na właściwem postawi miejscu…

[„Teraźniejszość i Przyszłość”, Paryż 1843, s. 43.]

Edward Raczyński był zmuszony zatem bronić nie tylko swojej koncepcji kaplicy, ale także wartości, którymi całe życie się kierował. Sprawa pomnika była pretekstem, aby postawić go pod pręgieżem i udowodnić, że jego konserwatywno-monarchistyczne poglądy szkodzą sprawie polskiej. Raczyński nie podzielał przekonania, że tylko narażając życie można dowieść swojej miłości do ojczyzny. Był zdecydowanym przeciwnikiem budzenia ducha w narodzie i organizowania powstań. Nie można mu jednak odmówić poczucia patriotyzmu. Gdy w 1840 roku przedstawiciele Wielkopolski mieli złożyć hołd nowemu królowi, Edward Raczyński nie wahał się przedstawić władcy wszystkich przykrości i prześladowań, których doświadczają Polacy ze strony władz pruskich. Domagał się poszanowania odrębności narodu polskiego. Nigdy jednak otwarcie nie wystąpił przeciwko Fryderykowi Wilhelmowi IV, ani przeciwko jego ojcu, a nawet został wyróżniony przez władcę tytułem szambelana. Taka postawa nie była akceptowana przez zwolenników demokracji i zrywu narodowowyzwoleńczego. Do ich grona zaliczał się również Pantaleon Szuman, który w 1848 roku wziął czynny udział w wydarzeniach związanych z Wiosną Ludów. Można zatem przypuszczać, że konflikt o Złotą Kaplicę miał podwójne dno, a niepoślednią rolę odegrały w nim osobiste przekonania i poglądy polityczne uczestników sporu.

REKLAMA

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

Carl Adolf Henning, Portret rodzinny Raczyńskich, 1839r. Muzeum Narodowe w Poznaniu. Oprócz Edwarda Raczyńskiego i jego krewnych, na obrazie uwieczniony został również model posągów polskich władców (domena publiczna).

„Ludzie mnie odpychali – przyjmij mię Panie”

Portret Edwarda Raczyńskiego wyłaniający się z zachowanych wspomnień, przedstawia człowieka, którego charakteryzowała szlachecka duma i wyniosłość. Nie wzbudzał sympatii i nie zabiegał też o nią. Na forum sejmu prowincjonalnego wielokrotnie sam występował przeciwko projektom, które większość posłów uznawała za słuszne.

Hrabia przygotowując się do rozprawy musiał być jeszcze przekonany, że wkrótce stanie na mównicy i będzie bronił swojego stanowiska, tak jak czynił to przedtem. Trudno stwierdzić, kiedy nastąpiła przemiana w jego nastawieniu. Atanazy Raczyński sądził, że już pierwsze zarzuty i odpowiedź sejmu zaraz po ukończeniu prac w katedrze, odbiły się na zdrowiu jego brata. Rzeczywiście Edward Raczyński w 1841 roku doznał udaru, w efekcie którego przez jakiś czas miał sparaliżowaną część twarzy. Pomimo powrotu do fizycznego zdrowia, zdaniem Atanazego, hrabia nie odzyskał już wewnętrznego spokoju. Tuż przed obradami siódmego sejmu prowincjonalnego, Edward Raczyński złożył w sądzie swój testament. Oprócz szczegółowych dyspozycji dla spadkobierców, miał napisać: „Ludzie mnie odpychali – przyjmij mię Panie”. Te słowa pozwalają odgadnąć uczucia i myśli hrabiego. Jeszcze tego samego dnia zjawił się w katedrze poznańskiej i w swojej obecności nakazał murarzom zetrzeć napis z posągów. Dalszą część swojego planu zrealizował trzy dni później, na wyspie w Zaniemyślu. Ostatnie chwile Edwarda Raczyńskiego znane są z relacji jego osobistego sekretarza, Gottloba Conrada, który po czterdziestu latach spisał swoje wspomnienia. Na ich podstawie późniejszy biograf hrabiego, Andrzej Wojtkowski, tak zrekonstruował bieg wydarzeń:

REKLAMA
Raczyński, przybywszy do Zaniemyśla, zjadł obiad u ks. Rybickiego, poczem, kazawszy stangretowi przynieść pół funta prochu, udał się przez zamarznięte jezioro na wyspę Edwarda. Stąd odesłał stróża i zatrzymał tylko jego małą córeczkę. Jej to kazał później zanieść list do proboszcza i pouczył ją, aby się nie odwracała, gdy usłyszy strzał, lecz tem szybciej biegła. Pozostawszy sam na wyspie, wziął małą armatkę i nabiwszy ją postawił na progu kuchni. Ukląkłszy następnie przed wylotem, wystrzelił, zapalając proch świecą, przywiązaną do kija.

[A. Wojtkowski, „Edward Raczyński i jego dzieło”, Poznań 1929, s. 290.]

W liście przekazanym proboszczowi przepraszał za ten ostatni grzech i prosił o skromne pochowanie jego ciała. Wieść o samobójstwie była zaskoczeniem dla mieszkańców księstwa. Miesiąc po tym tragicznym wydarzeniu sejm prowincjonalny udzieli absolutorium Rogerowi Raczyńskiemu – spadkobiercy i synowi hrabiego Edwarda. Na posiedzeniu zabrał głos Pantaleon Szuman, który nie zrezygnował z zaprezentowania swojego punktu widzenia i dowodził, że decyzja o wymazaniu napisów oznaczała niejako przyznanie się do błędu, ale jednocześnie świadczyła o wielkości Raczyńskiego. Złożył też wniosek o ponowne wykonanie inskrypcji na pomniku, zgodnej z jego wcześniejszą propozycją. Przeciwko temu wystąpiła żona Raczyńskiego, Konstancja z Potockich. W opublikowanej obronie zdawała się krzyczeć pełnym głosem, że „aż nadto jest tam jego imię krwawemi literami wyryte, nikt zmazać go niezdoła”.

Sarkofag polskich władców w Złotej Kaplicy (fot. K. Ptak).

W wielu publikacjach i przewodnikach dotyczących Złotej Kaplicy można znaleźć cytat z listu Cypriana Norwida. Pomimo tego, że słowa poety w rzeczywistości miały bardziej dosłowny sens niż można przypuszczać na podstawie tego krótkiego fragmentu, to zdają się one reprezentować ocenę następnych pokoleń i późniejszych interpretatorów wydarzeń. Słowa te zawisły niczym klątwa nad historią Złotej Kaplicy:

Prowincja wasza umie tylko ganić i niweczyć ludzi zasłużonych, nie umie ich krzepić miłością, i dlatego nagany niczem są, tylko kochających nagany są czemś! a prowincja ta niech okupi grzech przeciw staremu Raczyńskiemu, który powiadam wam, że ciąży na niej.

[B. Erzepki, „Z niedrukowanej korespondencji C. K. Norwida”, „Zdrój” (1918), t. 5, z. 3, s. 59-60.]

Złota Kaplica w katedrze poznańskiej jest ciekawym przykładem sztuki, która w XIX wieku zwróciła się w stronę przeszłości i historycznych form architektury. Zachwyca swoim blaskiem, ale w jej losach skrywają się także ciemne strony ludzkiej natury. Dzisiaj trudno byłoby sobie wyobrazić katedrę bez tej części, gdzie według tradycji, z godnością spoczywają szczątki pierwszych władców Polski – Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Złota Kaplica jest skarbem Ostrowa Tumskiego w Poznaniu i jedną z naszych cennych pamiątek narodowych.

Przeczytaj też pierwszą część artykułu.

Bibliografia:

Źródła:

  • Bolesław Erzepki, Z niedrukowanej korespondencji C. K. Norwida, „Zdrój”, t. 5, z. 3, 1918.
  • Atanazy Raczyński, Dziennik, t. 2, tłum. Aleksander Wit Labuda, Michał Mencfel, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2019.
  • Edward Raczyński, Pomnik pierwszych monarchów polskich w Poznaniu, Poznań 1844.
  • Edward Raczyński, Sprawozdanie z fabryki kaplicy grobowej Mieczysława I i Bolesława Chrobrego w Poznaniu, Poznań [1841] 1845.
  • Konstancja Raczyńska, Obrona hrabiego Edwarda Raczyńskiego wydana ze wstępem przez żonę, Poznań 1845.
  • Bronisław Trentowski (red.), „Teraźniejszość i Przyszłość”, Paryż 1843.

Opracowania:

  • Olga Cyrek, Wyobrażenia Boga – Ojca na ikonograficznych przedstawieniach Trójcy Świętej typu staro- i nowotestamentowego w kontekście dogmatu trynitarnego, „Łódzkie Studia Teologiczne” 21 (2012).
  • Stanisław Łukomski, Do historii pomnika Mieczysława I i Bolesława Chrobrego w katedrze poznańskiej, Poznań 1925.
  • Witold Molik, Edward Raczyński 1786-1845, Wydawnictwo WBP, Poznań 1999.
  • Józef Nowacki, Dzieje archidiecezji poznańskiej, t. 1, Księgarnia Św. Wojciecha, Poznań 1959.
  • Zofia Ostrowska-Kębłowska, Dzieje Kaplicy Królów Polskich, czyli Złotej w katedrze poznańskiej, Wydawnictwo PTPN, Poznań 1997.
  • Zygmunt Rola, Tajemnice Ostrowa Tumskiego, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2000.
  • Andrzej Wojtkowski, Edward Raczyński i jego dzieło, Poznań 1929.

redakcja: Jakub Jagodziński

POLECAMY

Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!

Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!

Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Karolina Ptak
Absolwentka Wydziału Historycznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, obecnie również studentka filologii klasycznej na tej samej uczelni. Zainteresowania autorki związane są z historią średniowiecza oraz sylwetkami osób, które zapisały się na kartach dziejów.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone