Herbert Spencer był anarchistą? Prawo równej wolności

opublikowano: 2016-07-03, 15:34
wolna licencja
Herbert Spencer w swoich dziełach stosuje negatywne konotacje związane ze słowem "anarchia". Mimo to zasady, na których opierał on swoją filozofię – stosowane konsekwentnie – wychodzą daleko poza domenę liberalizmu i w prostej linii prowadzą do anarchizmu.
reklama
Piramida hierarchii w kapitalizmie na jednym z plakatów związku zawodowego Robotnicy Przemysłowi Świata (domena publiczna)

Herbert Spencer (1820-1903) był jednym z najwybitniejszych przedstawicieli klasycznego liberalizmu na wyspach brytyjskich. Jego prace poświęcone myśli politycznej powszechnie uchodzą za jedne z najbardziej wpływowych i przekonujących dzieł propagujących idee wolnego handlu i państwa minimum. Teza postawiona w tytule wydawać może się o tyle śmiała, że sam Spencer nigdy nie określił się mianem anarchisty. Co więcej, gdy tylko termin „anarchia” pojawia się w jego pracach, ma on zabarwienie negatywne. W jego opus magnum, „Statyce społecznej” („Social Statics”), pojawia się nawet cały rozdział zatytułowany „obowiązek państwa”. Wydaje się to jasno sugerować, że skoro w opinii autora państwo jakiś obowiązek (lub obowiązki) ma, to ono samo jest konieczne, by je spełniać. Nic więc dziwnego, że Spencer jest opisywany jako apologeta minarchizmu, ale nie anarchizmu. Tą pozorną sprzeczność da się jednak wyjaśnić dokładnie obserwując, co Spencer rozumiał pod pojęciami, których używał. Na kartach niniejszej pracy zwracać będziemy na to szczególną uwagę.

Prawo równej wolności

Kamieniem węgielnym, na którym ufundowana jest cała myśl polityczna Spencera, jest zasada, wedle której człowiekowi przysługuje wolność działania. Tylko bowiem wtedy, mając możliwość nieskrępowanego korzystania ze swoich zmysłów, jest on w pełni zdolny ubiegać się o swoje szczęście (używając języka Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych). Człowiek jest jednak istotą społeczną. Życie w społeczności przynosi mu więcej korzyści niż egzystencja w odizolowaniu od innych ludzi. Jak więc pogodzić wolność działania jednego, z wolnością działania innych, w świecie, w którym każdy może mieć inne (często sprzeczne) cele i dobierać do ich osiągnięcia różne środki?

Odpowiedzią Spencera na ten dylemat jest sformułowane przez niego pryncypium równej wolności, zgodnie z którym wolność działania jednego człowieka ograniczona jest przez takie samo prawo wolności działania drugiego człowieka. Oznacza to, że „każdy człowiek ma wolność postępowania wedle swojej woli, o ile nie narusza tym prawa innego człowieka do bycia równie wolnym” (tłum. R. Rudowski).

Przeczytaj także:

Nieuważny czytelnik mógłby w tym miejscu posądzić brytyjskiego filozofa, pozornie niebezpodstawnie, o skłonność do egalitaryzmu. W końcu nie bez powodu Spencer uparcie podkreślał, że jest to prawo „równej” wolności. Osąd ten jednak wymaga uzupełnienia – zasadę Spencera można uznać za egalitarną tylko w tym sensie, że wolność działania jest prawem należnym wszystkim ludziom bez wyjątku i w takim samym stopniu. W istocie jednak nie trzeba jej wcale nawet nazywać zasadą równej wolności, gdyż zakrawa to na zdaniowy pleonazm: „fraza otwierająca [każdy człowiek ma wolność postępowania wedle swojej woli – dop. ŁN] zawiera w sobie to, co następuje po niej [o ile nie narusza tym prawa innego człowieka do bycia równie wolnym – dop. ŁN], gdyż jeśli ktoś naruszałby wolność innej osoby, ludzie nie byliby równi” (Clara Davidson, cytat wzięty z: Rothbard 2009).

reklama

Innymi słowy: jeśli mielibyśmy uznać, że w sformułowaniu „każdy może robić, co chce” zawiera się przyzwolenie na stosowanie przymusu wobec innych, to byłoby to rozumowanie wewnętrznie sprzeczne, gdyż osoby, wobec których stosowany jest przymus, z samej definicji nie robią tego, co chcą (ergo: nie każdy może robić, co chce). Cały drugi człon zasady Spencera okazuje się więc zbędny, co według Rothbarda pozwala na określenie przywołanej tutaj zasady zasadą całkowitej wolności. Jeśli bowiem „każdy” ma być równie wolny, to musimy uznać, że „nikt” jest uprawniony do stosowania przymusu.

Klarowne wyartykułowanie prawa równej wolności, a także stworzenie oraz popularyzacja spójnej i wyczerpującej filozofii politycznej wprost z niej wyprowadzonej, stanowią największy wkład Spencera w ideę klasycznego liberalizmu.

Antyegalitaryzm

Herbert Spencer (domena publiczna)

Spencerowski paradygmat opierający się na prawie równej wolności stoi w opozycji do współcześnie mainstreamowego rozumienia egalitaryzmu. Jego zastosowanie prowadzi filozofa do wniosku, że jakakolwiek regulacja handlu, redystrybucja (a więc wszelkie programy socjalne) i państwowe przedsięwzięcia są nieuprawnione, gdyż wszystkie opierają się na złamaniu zasady równej wolności. W celu ukazanie tej zależności autor „Statyki społecznej” omawia konkretne przykłady.

Regulacja handlu lub pracy nie jest niczym innym niż interwencją osoby trzeciej w dobrowolnie zawierane umowy handlowe między dwoma podmiotami. Sam akt wymiany – bo właśnie tym są przecież wszelkie transakcje – w żaden sposób nie narusza prawa równej wolności, o ile samo zawarcie transakcji oparte jest na zgodzie obu zaangażowanych stron. Obie mogą przedstawić swoją propozycję i albo zgodzić się na współpracę, albo nie. Ich pole manewru jest takie samo, a decyzje, które przed nimi stoją, sprowadzają się dokładnie do tego samego. Tak samo dzieje się w przypadku, kiedy w proces wymiany próbuje zaangażować się więcej potencjalnych kontrahentów na większym rynku. Każdemu z nich przysługuje możliwość przedstawienia swojej oferty, a także każdy z nich może zarówno zgodzić się, jak i odmówić dokonania wymiany. Odmowa skorzystania z propozycji jednej osoby na rzecz innej nie umniejsza wolności osoby, której propozycję odrzucono, bo dokładnie takie samo prawo – odrzucenia złożonej oferty – przysługuje tej właśnie osobie.

reklama

Kup e-booka: „Polacy na krańcach świata: XIX wiek”

Mateusz Będkowski
„Polacy na krańcach świata: XIX wiek” (cz. I)
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
143
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-01-3

Książka dostępna jako e-book w 3 częściach: Część 1, Część 2, Część 3

Każdy cieszy się więc dokładnie tymi samymi uprawieniami: przedstawienia, przyjęcia lub odrzucenia oferty. Jest to stan nieskrępowanej konkurencji, co w praktyce oznacza, że zakres wolności każdego uczestnika rynku jest ten sam. Interwencja państwa w proces rynkowy diametralnie zmienia postać rzeczy: oto pojawia się podmiot, który przypisuje sobie prerogatywy większe niż te, przysługujące innym uczestnikom rynku. Kiedy państwo ustala ceny minimalne lub maksymalne różne od rynkowych, albo w jakikolwiek sposób ogranicza dostęp do rynku (poprzez licencje i pozwolenia, politykę protekcyjną, wymóg stosowania narzuconych standardów), zabrania ludziom zawierania transakcji, na które wyraziliby zgodę, gdyby nie ingerencja podmiotu z zewnątrz, którego w dodatku transakcja może w ogóle nie dotyczyć. Innymi słowy, pojawia się na rynku podmiot, który rości sobie wyłączone prawo do dyktowania innym, na jakich zasadach mogą współpracować.

Pierre-Joseph Proudhon (1809-1865) jako pierwszy z myślicieli uważał się za anarchistę (domena publiczna)

W ujęciu bardziej ogólnym możemy zauważyć, że argument przeciw interwencjonizmowi jest argumentem przeciwko redystrybucji. Celem interwencji z reguły jest – albo tak przynajmniej twierdzą ich apologeci – wyrównanie szans. Nieskrępowany proces rynkowy prowadzi w końcu do znacznego rozwarstwienia majątkowego. Idea Spencera opiera się jednak na tym, że równość, która powinna przysługiwać wszystkim ludziom, to równość w możliwości działania, a nie równość w udziale wszelkiego rodzaju bogactwa. Ktoś, kto swoją inteligencją, poświęceniem, sprytem działa efektywniej od innych i swoimi poczynaniami nie umniejsza wolności innych (a więc wtedy, gdy interakcje, w które wchodzi, opierają się na obopólnej zgodzie), musi mieć prawo cieszyć się z owoców swojego wysiłku.

Naturalną konsekwencją zasady równej wolności muszą więc być nierówności dochodowe. Redystrybucja natomiast polega na siłowym odebraniu człowiekowi tego, co on sam zdobył w sposób całkowicie dobrowolny i przekazaniu zdobyczy komuś innemu. Widzimy więc, że tam, gdzie istnieje redystrybucja, spencerowska zasada równej wolności z definicji jest łamana. Osoba przedsiębiorcza zdobywa dla siebie środki pozyskawszy najpierw przyzwolenie osoby, z którą robi interesy.

reklama

Państwo działa odwrotnie: zabiera ludziom mienie bez ich zgody, by przekazać je innym. Jest to zupełnie inna relacja, gdyż państwo przyznaje sobie więcej wolności niż osobie, której coś odbiera, podczas gdy zwykły człowiek nie robi tego w stosunku do innych ludzi. Ponadto, państwo takim działaniem faworyzuje jedną grupę (beneficjentów) kosztem innej (płatników). Jest to więc równoznaczne z tym, że wolność płatników jest uszczuplana (państwo nie pozwala im na odmowę oddania części dochodu), by podnieść standard życia beneficjentów. Spencer konkluduje, że równe rozdzielenie bogactwa musi być sprzeczne z zasadą równej wolności, a sam rezultat działań podejmowanych przez obywateli – ich sukces lub porażka – powinien znajdować się poza sferą zainteresowania państwa, ponieważ jest on jedynie pochodną ich skuteczności działania. Działania, co do którego mają równe prawo i to od nich zależy, jak je wykorzystają.

Kontrowersyjnym dzisiaj poglądem może wydawać się to, że według Spencera w ogóle nie powinniśmy nawet próbować wyeliminować wszelkiej biedy. Brytyjski autor zauważa, że w społeczeństwie znajdują się osoby, które cierpią z powodu niskiego standardu życia na własne życzenie: „włóczędzy i pijacy, przestępcy i ci na drodze do zbrodni, młodociani, którzy są obciążeniem dla spracowanych rodziców, mężczyźni, którzy przywłaszczają sobie pieniądze swoich żon, typy, mający udział w zyskach prostytutek” (tłum. własne). Są to ludzie, których nawet nie interesuje znalezienie stałej pracy, rozwój osobisty czy etyczne postępowanie. Wręcz przeciwnie, często wykorzystują oni ciężką pracę innych, by samemu móc kontynuować swoje próżniacze życie. Filozof wymownie określa takich ludzi mianem „good-for-nothings” i twierdzi, że zasługują oni na swój los, który jest dla nich należytą karą. Pomaganie im z publicznej kiesy jest według niego demoralizujące.

Za a nawet przeciw: o państwie i jego roli

Według XIX-wiecznych filozofów ustrój średniowiecznej Islandii zawierał elementy anarcho-kapitalistyczne (domena publiczna)

Rozważania na temat roli państwa są jedynie pochodną uznania prymatu zasady równej wolności. Jak już zauważyliśmy, owa zasada nie jest niczym innym niż uznaniem prawa człowieka do nieskrępowanego działania, o ile sam nie ogranicza tak samo rozumianej wolności działania drugiej osoby. Jeśli mielibyśmy użyć języka mniej abstrakcyjnego, powiedzielibyśmy, że jakakolwiek forma współdziałania moralna jest tylko wtedy, kiedy opiera się na wprost wyrażonej i niewymuszonej zgodzie zaangażowanych stron. Faktem potwierdzonym empirycznie jest z kolei to, że ludzie mogą realizować się jedynie w społeczeństwie, bez którego nie mogłyby rozwijać się specjalizacja i podział pracy. Kiedy więc ludzie zauważyli, że współdziałając są w stanie osiągnąć więcej niż pozostając względem siebie w relacjach autarkicznych, poczęli organizować się w społeczeństwa. Każde społeczeństwo potrzebuje natomiast reguł.

reklama

Jak nie trudno zgadnąć, zdaniem Spencera zasadą, która powinna regulować relacje międzyludzkie, jest prawo równej wolności. Jeśli więc państwo ma jakieś obowiązki – kontynuuje filozof - to jest nim właśnie stanie na straży tego prawa. W praktyce oznacza to, że państwo powinno ograniczyć się do ochrony obywatela i jego mienia przed agresją oraz egzekucji postanowień zwartych kontraktów.

Niestety, w toku ewolucji społecznej państwa rozwinęły się za bardzo: zgromadziły prerogatywy pozwalające im nie tylko na karanie ludzi za łamanie prawa równej wolności, ale nawet takie, które same stoją w sprzeczności z owym prawem. Przykładem niech będzie choćby ochrona socjalna. Państwa otaczają obywateli – w mniejszym lub większym stopniu – siatką publicznych programów pomocowych. Ich cechą wspólną jest to, że wszystkie opierają się na redystrybucji, która, jak widzieliśmy wyżej, stanowi bezwzględne złamanie prawa równej wolności. Zdaniem Spencera, pomoc biednym i poszkodowanym powinna wynikać z prywatnej dobroczynności, a nie biurokratycznego przymusu.

Prawo równej wolności ma jednak zastosowanie nie tylko wtedy, gdy mówimy o wspomnianej już, tradycyjnie rozumianej redystrybucji – transferowi środków od osób bardziej do mniej zamożnych. Uderza ono w same fundamenty państw dobrobytu, takich jak choćby powszechne ubezpieczenia społeczne, gdzie składka płacona przez podatnika zapisuje się (choćby teoretycznie) na jego indywidualnym koncie i uprawnia do pobierania określonych świadczeń. Jest to nadal pogwałcenie prawa równej wolności, ponieważ obywatel nie może odmówić zawarcia transakcji. Państwo przywłaszcza sobie coś, co jest dla tego człowieka więcej warte niż rzekome profity, które ma otrzymać w zamian. Dzieje się tak zawsze, kiedy państwo wychodzi ze swoimi działaniami poza wąskie ramy ochrony prawa równej wolności – bez względu na to, czy są to usługi socjalne, ubezpieczeniowe, edukacyjne, czy jakiekolwiek inne.

reklama

Spencer przekonany był, że etyka pozwala na sformułowanie praw absolutnych - takich, które obowiązują zawsze i w każdym okolicznościach, zupełnie jak prawa fizyki. Oznacza to, że nawet jeśli rolą państwa jest ochrona ludzi żyjących na jego terytorium, to państwo nie może wywiązywać się ze swoich obowiązków na drodze pogwałcenia praw podległych mu obywateli.

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

Jak już zauważyliśmy, zgodnie z prawem równej wolności takim naruszeniem jest każda interakcja opierająca się na przymusie. Jeśli więc państwo zmusza kogokolwiek do korzystania z oferowanej przez siebie protekcji lub do finansowania swojej działalności, to popada w sprzeczność: samo łamie zasady, które miały być przez nie chronione. Spencer konkluduje, że państwo musi być więc organizacją dobrowolną, z której każdy ma prawo wystąpić bez żadnych konsekwencji, nie licząc oczywiście faktu, że wraz z rezygnacją z kurateli państwa pozbawia się on jego pomocy w dochodzeniu swych praw w razie agresji ze strony innych na swoje życie i mienie.

Herbert Spencer, obraz autorstwa Johna Hamiltona (domena publiczna)

Odrzuciwszy protekcję państwa, człowiek nie miałby również obowiązku płacenia podatków (które miałyby być wyłącznie ceną za oferowane usługi) i – co za tym idzie – jakakolwiek zależność łącząca go z tą instytucją zostałaby zerwana. Oponenci radykalnej teorii Spencera mogliby w tym miejscu podnieść zarzut, jakoby opodatkowanie samo w sobie nie jest sprzeczne z zasadami liberalizmu i prawa równej wolności, o ile państwo zorganizowane jest na zasadzie czysto demokratycznej. W takim bowiem scenariuszu każdy człowiek ma takie same uprawnienia polityczne, a prawo tworzą reprezentanci wybrani przez ogół w wyborach, w których każdy ma równą moc sprawczą – głos tej samej wagi.

Przeczytaj także:

Wydawać może się to tym bardziej rozsądne, że sam Spencer uważał demokratyzm za najwyższe stadium ewolucji organizmów politycznych. Niemniej, prawo równej wolności przysługuje każdemu „indywidualnie”, z czego wynika konieczność poszanowania decyzji pojedynczego człowieka. Ma to zastosowanie w każdych okolicznościach - również wtedy, gdy oferuje mu się udział w nawet najbardziej zaawansowanym projekcie politycznym. Demokratyczne procedury w żaden sposób nie usprawiedliwiają łamania praw jednostki – wyższość demokracji nad dyktaturą polega wyłącznie na tym, że o ile w dyktaturze interes wszystkich poświęcany jest na rzecz dyktatora, o tyle w demokracji interes mniejszości poświęcony jest na rzecz interesu większości. Jest to różnica wyłącznie ilościowa, nie jakościowa.

reklama

W tym duchu Spencer błyskotliwie ośmiesza przekonanie, że za słynną ówcześnie maksymą - „żaden poddany Anglii nie może być zmuszony do płacenia jakichkolwiek zapomóg czy datków (…) oprócz tych, które są nałożone za jego własną zgodą lub zgodą jego reprezentanta w parlamencie” – wyraża się przyzwolenie na opodatkowanie człowieka przez kolegialny organ przedstawicielski.

Twierdząc, że człowiek nie może zostać opodatkowany, nie udzieliwszy bezpośrednio bądź pośrednio na to zgody, utrzymuje się, że może sprzeciwić się opodatkowaniu; a sprzeciw ów oznacza zerwanie wszelkich zależności z państwem. Być może będzie się twierdzić, że jego zgoda nie jest ściśle określona, lecz ogólna, więc obywatel sankcjonuje wszystko to, co czyni jego reprezentant. Ale załóżmy, że nie głosował na niego, tylko, odwrotnie, robił wszystko, co w jego mocy, by wybrany został ktoś o przeciwnych poglądach — co wtedy? Odpowiedź byłaby prawdopodobnie taka, że poprzez wzięcie udziału w tego typu głosowaniu, milcząco zgodził się na przestrzeganie decyzji większości. Lecz co będzie, jeśli w ogóle nie głosował? Cóż, w takim razie nie może on słusznie narzekać na żaden podatek, wiedząc, że nie zaprotestował w żaden sposób przeciwko jego narzuceniu. Tak więc, co dość osobliwe, wygląda na to, że wyraził on zgodę niezależnie od swojej decyzji — czy powiedział tak, czy powiedział nie, czy pozostał neutralny! To dość nieporadna doktryna. Oto stoi pechowy obywatel, zapytany, czy zapłaci pieniądze na pewniej zaproponowany mu cel; i niezależnie od tego, czy wykorzysta jedyne sposoby na wyrażenie swego sprzeciwu, czy nie, mówią nam, że w praktyce się zgodził, jeśli tylko liczba tych, którzy się godzą jest większa niż liczba tych, którzy się wyłamują. I w ten sposób stajemy przed osobliwą zasadą, że zgoda A na coś, nie jest wyrażona przez to, co mówi A, lecz przez to, co może powiedzieć B! (tłum. B. Dziewa).
reklama

Spencer określał swój postulat mianem prawa do ignorowania państwa lub prawem do secesji z państwa. Tak śmiałe założenie czyni z niego de facto anarchistę. Zdefiniowane przez niego „państwo” działałoby dokładnie tak, jak każda inna instytucja powołana do jakiegokolwiek innego celu. W istocie przestałoby właściwie być państwem (stąd cudzysłów w zdaniu poprzednim), a zostałoby po prostu zredukowane do rangi prywatnej agencji ochrony, muszącej zabiegać o względy swoich potencjalnych klientów w celu zdobycia funduszy na swoją działalność. Nawet owo pozyskanie środków finansowych nie mieści się w definicji opodatkowania, skoro opłaty nie byłyby świadczeniem obowiązkowym.

Mówiąc całkiem wprost, takie „państwo” nie różniłoby się zupełnie niczym od jakiejkolwiek komercyjnej firmy podległej wyłącznie kaprysom rynku i wykorzystującej spółdzielczy model biznesowy „jeśli każda osoba może ogłosić secesję, to praktycznie dochodzimy do całkowicie wolnego społeczeństwa, w którym usługi ochrony świadczone są, podobnie jak inne, przez wolny rynek, a inwazyjne państwo nie istnieje” (M. Rothbard [2009], tłum. R. Rudowski). Jest to wniosek niepodważalny przy założeniu, że firmie tej nie przysługiwałaby prawna możliwość tworzenia barier wejścia dla innych podmiotów w tym segmencie rynku.

Grób Herberta Spencera (domena publiczna)

Podsumowanie

Wydaje się, że Spencer utożsamiał pojęcie anarchii ze stanem, w którym ludzie żyją w odizolowaniu od siebie nawzajem, w którym nie rozwinął się fenomen współpracy społecznej. Ponadto przekonany był, że natura ludzka nadal nie jest do końca przystosowania do cywilizowanego współżycia w ramach społeczeństwa, przez co istnieć muszą instytucje, których zadaniem jest poskromienie prymitywnych instynktów człowieka, nawet przy użyciu siły.

Taką instytucję nazywa Spencer państwem czy rządem. To spojrzenie na świat wcale jednak nie stawia Spencera poza anarchizmem rozumianym tak, jak rozumieli to pojęcie ideolodzy anarcho-kapitalizmu: cytowany Murray Rothbard, David Friedman czy Hans-Hoppe. Ten ostatni pisze: „[p]oprawność tego wniosku zależy od definicji rządu. Jest on poprawny jeśli rząd oznacza po prostu jednostkę lub firmę, która zapewnia ochronę i bezpieczeństwo dobrowolnie płacącym klientom, którymi są prywatni właściciele.” Dokładnie tak – opierając się na „Statyce społecznej” – powinien według Spencera działać rząd, bo do tego właśnie sprowadza się prawo indywidualnej secesji. Oznacza to, że przynajmniej na pewnym etapie swojego życia Spencer był anarchistą, a konkretniej: proto-anarchokapitalistą.

Bibliografia:

  • Hoppe Hans-Herman, Demokracja – bóg, który zawiódł, Fijorr Publishing, Warszawa 2006.
  • Mises Ludwig von, Liberalism in the classical tradition. Foundation for Economic Education, New York 1985.
  • Rothbard Murray, Interwencjonizm, czyli władza a rynek, Fijorr Publishing, Warszawa 2009.
  • Spencer Herbert, An autobiography vol. 1, Liberty Fund (dostęp: 29.05.2016).
  • Spencer Herbert, Man versus the state, The Caxton Printers Ltd, Caldwell 1960.
  • Spencer Herbert, Political institutions, Liberty Fund (dostęp: 29.05.2016).
  • Spencer Herbert, Social statics, Liberty Fund (dostęp: 29.05.2016).

Redakcja: Antoni Olbrychski

Dziękujemy, że z nami jesteś! Chcesz, aby Histmag rozwijał się, wyglądał lepiej i dostarczał więcej ciekawych treści? Możesz nam w tym pomóc! Kliknij tu i dowiedz się, jak to zrobić!

reklama
Komentarze
o autorze
Łukasz Nieroda
Absolwent filologii angielskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Specjalizuje się w badaniu kultury anglo-amerykańskiej.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone