Tadeusz Konwicki – pisarz odchodzącego świata

opublikowano: 2016-01-07 14:11
wolna licencja
poleć artykuł:
Tadeusz Konwicki to wybitny polski pisarz i filmowiec, którego dzieła, m.in. „Mała Apokalipsa” i „Kalendarz i klepsydra”, dzięki swemu charakterystycznemu stylowi i tematyce bliskiej wielu Polakom zmuszały do refleksji i wpływały na kolejne pokolenia twórców.
REKLAMA
Tadeusz Konwicki w 2008 r. (fot. Michał Józefaciuk/ Senat Rzeczypospolitej Polskiej, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska).

Do dzisiaj prowadzę zręcznie podwójną biografię. Trochę rynsztoka, trochę marginesu i trochę fatalnego towarzystwa, a także odrobina salonowości, snobizmu, szemranej warszawskiej elity. Wieść taki żywot to naprawdę duża sztuka. Trzeba mieć sporą odporność. Oba skrajne piętra społeczne przyglądają mi się nieżyczliwie, może nawet z pogardą. Wszystkie piętra są nieufne. A nieufność rodzi osamotnienie. A samotność – to jest to! Urodzony 22 czerwca 1926 roku pisarz stał się jednym z najważniejszych polskich twórców XX wieku. Genialnie ujmował polską rzeczywistość i mentalność epoki PRL. Jego książki, balansujące między ironią i powagą, groteską i realizmem, grające różnymi konwencjami i znajdujące się na pograniczu magii, oniryzmu i rzeczywistości, stały się drogowskazem dla wielu pokoleń czytelników i twórców. Stworzył ponad 30 utworów literackich, 7 filmów, a także 14 scenariuszy filmowych.

Tadeusz Konwicki: wczesne lata

Pisarz, urodzony w Nowej Wilejce (obecnej dzielnicy Wilna) wcześnie stracił rodziców, niedługo potem miał zostać pozbawiony także dzieciństwa i własnego miejsca na ziemi, co wpłynęło zarówno na jego życie oraz postawę, jak i późniejszą twórczość. W momencie wybuchu wojny Konwicki miał jedynie 13 lat, jego osobowość tworzyła się więc w traumatycznych warunkach, co miało odbicie w światopoglądzie pisarza. W latach 1944-1945 jako członek Ósmej Brygady AK brał udział w akcji „Burza”, później walczył także w partyzantce antykomunistycznej. Po przedostaniu się do Polski zaczął studiować polonistykę (której ostatecznie nie ukończył) na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zadebiutował w prasie w 1946 roku tekstem „Szkice z Wybrzeża”, w tym samym roku zaczął współpracę z krakowskim „Odrodzeniem”, z którym w 1947 roku przeniósł się do Warszawy, gdzie kontynuował studia. Pisał wtedy także opowiadania, wydane potem w tomie „Wiatr i pył”. Jego debiut powieściowy miał miejsce w 1948 roku – w „Rojstach” przedstawił odmitologizowany portret wileńskiej partyzantki. Książkę do publikacji dopuszczono jednak dopiero w czasie odwilży w 1956 roku.

REKLAMA

Zobacz także:

W latach 40. i 50. należał do grona „pryszczatych” – młodych pisarzy tworzących w duchu socrealizmu. Z tego okresu pochodzą opowiadanie „Przy budowie” i powieści „Władza”, „Godzina smutku” i „Z oblężonego miasta”. O okresie swojego zaangażowania w budowanie socjalistycznej rzeczywistości opowiadał z uczciwością, której brakowało wielu innym. Przyznawał, że po wojennych doświadczeniach miał nadzieję na odbudowę Polski w zgodzie z proponowanymi hasłami równości i sprawiedliwości społecznej, lecz także chciał ułożyć sobie życie w spokoju, bez troski o kolejne traumy. Mówił: Przy przekonaniu, że głupi świat doprowadził do wojennej hekatomby, wydawało mi się, że receptą na wydobycie się z tej całej katastrofy, również moralnej, jest utopia socjalistyczna„. Nie wypierał się swoich błędów, twierdził, że nie można ich usprawiedliwić. Ci, którzy mnie w jakiś sposób urabiali ideologicznie, którzy mnie pouczali, którzy stosowali wobec mnie jakąś pedagogikę (...) – ci wszyscy ludzie nagle pewnego dnia powiedzieli mi: to ty, frajerze, w to wierzyłeś? To ty byłeś naiwny do tego stopnia?” – pisał w „Cieniu obcych wojsk”.

Kształtowanie się stylu

Leszek Kołakowski w 1971 roku (Fot. pochodzi z Dutch National Archives, The Hague, Fotocollectie Algemeen Nederlands Persbureau, opublikowano na licencji CC BY-SA 3.0 nl)

W latach 60. zaczął odchodzić od socjalizmu. Został wydalony z PZPR za podpisanie listu protestacyjnego w obronie usuniętego z partii prof. Leszka Kołakowskiego w 1966 roku. Od tej pory książki Konwickiego ukazywały się w drugim obiegu.

Nieco wcześniej pisarz zaczął oddalać się od poetyki narzuconej przez cenzorów - w 1963 roku pojawiła się jego szkatułkowa powieść „Sennik współczesny”, uznana za jeden z najważniejszych powojennych polskich utworów. Podobnie jak kolejne dzieła autora, „Wniebowstąpienie” i „Nic albo nic”, obrazuje ona doświadczenia pokoleniowe ludzi dorastających w czasie wojennej zawieruchy, próbujących odnaleźć się w nowej rzeczywistości. W „Senniku współczesnym” widać po raz pierwszy wątki tak charakterystyczne dla całej późniejszej twórczości Konwickiego. Choć pisarz chciał uniknąć etykietowania i wtłaczania go w historyczno-literackie klasyfikacje, a jego dzieła obracają się wokół różnych konwencji i tematów, w jego twórczości można wyróżnić kilka stale powracających motywów. Jednym z nich, pojawiającym się w wielu książkach twórcy, jest problem poszukiwania tożsamości, wyobcowania i zagubienia. Ale my przecież wiemy, że ta historia też trochę gnała moje pokolenie. Nie tylko zresztą po kraju, ale bardzo często wypędzała na inne kontynenty. Dlatego ten etos, mówiąc patetycznie, człowieka, który wędruje – musi wędrować – z miejsca na miejsce, a który moglibyśmy nazwać podniośle etosem pielgrzymim, jest właściwy naszemu pokoleniu. A też dla losu polskiego; zresztą bardzo często związane to jest z walką o Polskę czy o polską tożsamość – mówił pisarz w rozmowie z Jerzym Markuszewskim.

REKLAMA
POLECAMY

Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką”:

Maciej Bernhardt
„Z Miodowej na Bracką. Opowieść powstańca warszawskiego”
cena:
Wydawca:
Histmag.org
Okładka:
miękka
Liczba stron:
334
Format:
140x195 mm
ISBN:
978-83-925052-9-7

Bohaterowie Konwickiego, skażeni w większości wojennymi przeżyciami i niemogący odnaleźć swojego miejsca na ziemi, są skazani na wieczną tułaczkę, nie potrafią odnaleźć się w odbudowującym się na nowo świecie – świecie innych wartości, pełnym szarości i absurdu. Rzeczywistość PRL autor przedstawiał zwykle w krzywym zwierciadle, postaci w niej żyjące zdają się wynaturzone, powykrzywiane, dziwne. Współczesność była dla niego przestrzenią chaosu, absurdu, upadku kultury i wszelkich wartości. To druga wojna, która stała się dla pisarza momentem przełomowym, co widać w całej jego twórczości, przewróciła do góry nogami obowiązujący wcześniej ład społeczny. Tę tezę zdaje się potwierdzać cytat z „Kompleksu polskiego”: A księżyc w tamtych czasach świecił rzęsiście, jak powinien świecić, bo wówczas nie zatarły się jeszcze granice i lato różniło się od zimy, płeć od płci, życie od śmierci . Panujący w Polsce totalitaryzm, narzucony jej mieszkańcom po zakończeniu konfliktu, sprzeniewierzył się normom moralnym, zmusił ludzi do przystosowania się do rządów przemocy, bezprawia oraz stagnacji. Z tym założeniem współgra pojawiająca się często u Konwickiego poetyka snu, obrazującego zamroczenie społeczeństwa, jego otępienie przez socjalistyczne idee, niemożność wyrwania się z matni otaczającego systemu.

REKLAMA

Zobacz także:

Tadeusz Konwicki i Gustaw Holoubek w 2005 roku (fot. Mariusz Kubik, opublikowano na licencji CC BY 2.5)

Krytyka Polski i Polaków nie miała jednak na celu uderzania w ojczyznę, poniżenia rodaków czy umniejszenia ich znaczenia, o co niektórzy go oskarżali. W powieściach Konwickiego bezustannie przeplatają się ze sobą sacrum i anty-sacrum – w działaniach postaci czy prezentowaniu zjawisk bezustannie dostrzega się relatywizm, nic nie jest czarno-białe, w każdym elemencie świata narrator ujawnia szarości i półcienie, dwie strony medalu. W rozmowie z Stanisławem Beresiem Konwicki komentuje sens tej narracji w ten sposób: Ja chcę wytłumaczyć swoim rodakom, że nie są takimi wspaniałymi wojakami, jak sobie to kiedyś ustalili. I to, że nie jest z nami tak dobrze. To jest niezbędne dla naszego kurażu i wewnętrznego zdrowia. Trzeba wreszcie przestać się pieścić, klaskać sobie w ręce i bez ustanku podziwiać. Jeśli zaś ten epizod połączyłem opowiadankiem o Traugutcie, to po to, by powiedzieć, że nawet jeżeli się nie uda i za ten nieudany błysk oporu przeciw przemocy przyjdzie zapłacić śmiercią lub katorgą… to też warto! Choć pisarz wskazywał na negatywne strony Polaków i niechlubne momenty ich historii, nie czynił tego, by degradować ich status czy umniejszać możliwości – namawiał raczej na próby wznoszenia się na wysokości, walki ze swoimi słabościami i dążenia do ideału.

REKLAMA
Kościół Wniebowstąpienia Pańskiego w Wilnie na obrazie Zygmunta Vogla z ok. 1800 (domena publiczna)

Konwicki skontrastował współczesność z idylliczną krainą dzieciństwa – Nową Wilejką i Kolonią Wileńską. Dzięki wspomnieniom o niej mógł oderwać się od tragizmu rzeczywistości. Te tereny stały się dla Konwickiego, urodzonego pod Wilnem, utożsamieniem raju, w którym w zgodzie i harmonii żyją wspólnie przedstawiciele różnych gatunków, kultur, krajów. Ta arkadia była jednym z głównych czynników formujących jego osobowość. Jestem ulepiony z trzech glin. I ten ulepiec – czyli mnie – hartowano później w łagodnym piekle trzech żywiołów. Owe trzy substancje, z których się składam, to pierwiastek polski, pierwiastek litewski i pierwiastek białoruski. A te żywioły to polskość, rosyjskość i judaizm albo – ściślej – żydowskość – pisał. Przez całe życie wspominał te ziemie jako utraconą ojczyznę, źródło prawdy o bycie, dlatego właśnie przez to zakotwiczenie w przeszłości czuł się wyobcowany w nowym, powojennym świecie. Był jednak świadomy, że kraj jego marzeń przestał istnieć. Tomasz Wroczyński uważa, że stał się on emigrantem – wygnany ze swojej ojczyzny mógł zjawić się w niej tylko jako obcy. Twórca częściej wybierał drugą drogę powrotu – odwiedzanie jej we wspomnieniach, marzeniach i snach. Konwicki i jego bohaterowie przez odseparowanie od rodzinnego kraju zostali skazani na wieczne tułactwo, chorowali na bezdomność. Pragnęli odnalezienia stałego, nieprzemijalnego czynnika, swojego miejsca, który pozwoliłby im na przetrwanie w chaosie i degeneracji współczesnej rzeczywistości. I chociaż twórca wielokrotnie przyznawał, że kraina jego dzieciństwa w rzeczywistości nie istnieje w opisywanym przez niego kształcie, próbował stworzyć jej złudzenie, wmówić sobie i innym, że właśnie tam przynależy. Znalezienie tego zakątka gwarantowałoby ocalenie tożsamości, świadomości.

REKLAMA
Wilno na początku XX wieku (domena publiczna)

Zdaje się, że mitologizowana Wileńszczyzna mogła być metaforą Polski, tej legendarnej, wyczekiwanej ojczyzny, która w latach 70. istniała tylko we wspomnieniach i marzeniach. Obrazowanie jej w ten sposób zbliża Konwickiego do romantyków – idylla Wileńszczyzny przywołuje na myśl chociażby dworek w Soplicowie. Zarówno w prozie Konwickiego, jak i u Mickiewicza (którego ponoć był dalekim krewnym) mityczna kraina ma w pewnym stopniu działanie terapeutyczne, stanowi ucieczkę w przeszłość, ujawnia jednak słabości Polaków i tragiczne konsekwencje życia w fikcji.

Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką” – Tom drugi!

Maciej Bernhardt
„Z Miodowej na Bracką. Opowieść powstańca warszawskiego t.2”
cena:
Wydawca:
Histmag.org
Okładka:
miękka
Liczba stron:
240
Format:
140x195 mm
ISBN:
978-83-930226-9-4

Mitologizowana przestrzeń Wileńszczyzny łączy się nieuchronnie z pojęciem jaźni bohaterów powieści Konwickiego. Kraina dzieciństwa, a także sam okres doświadczeń z najmłodszych lat, podobnie jak u Prousta, kształtuje dalsze życie bohaterów prozy Konwickiego. Dziewiętnastoletni w czasie zakończenia wojny pisarz czuł się przedwcześnie postarzałym człowiekiem, ukształtowanym poniekąd przez wojnę. Odosobnienie, spowodowane po części wczesną utratą rodziców i późniejszym oderwaniem od miejsca urodzenia, tolerancja wywołana przez wczesną bezustanną styczność z innymi kulturami i nawykami, moralność wpojona w czasie dwudziestolecia międzywojennego, a więc zapewniająca pewną staromodność i niedopasowanie w nowoczesnym świecie powojennym, przewróconym do góry nogami to motywy stale pojawiające się w kontekście ojczyzny bohaterów i ich tożsamości. Zachodzi tu jednak rodzaj sprzężenia zwrotnego – doświadczenia z Wileńszczyzny formują niejako ich osobowości, tak jak oni kreują jej obraz, przekazują wizerunek tego rajskiego świata, istniejącego tylko w ich głowach. Jak zaznacza Tomasz Wroczyński, utrata pamięci o niej oznaczałaby utratę tożsamości.

REKLAMA

Zobacz także:

Zarówno w swoich powieściach, jak i filmach Konwicki zarysowywał także motyw autokreacji. Puszczał oko do swoich odbiorców w momentach przedstawiania siebie lub swoich bohaterów jako wieszczów narodowych, przekazujących najwyższe prawdy i rozwiązania polskich problemów. Mówił, że bał się popadnięcia w patos, balansował więc na pograniczu prawdy i fikcji, absurdu i realizmu. W jednej chwili z powagą budował swój wizerunek, by za moment go zburzyć. W rozmowie z Jerzym Makuszewskim mówił – Otóż ja w którymś momencie poszedłem jakby za instynktem swojej wyobraźni i przestałem korzystać z dosłownego swego życiorysu, dość daleko odszedłem w, tak zwaną patetycznie, kreacyjność. Ale ponieważ zorientowałem się po drodze, że w tej chwili premiowana jest literatura faktu, wobec tego do tej gry wyobraźni zacząłem dawać elementy jakby osobiste, żeby zachęcić czytelnika, przekonując go, że to jest bardzo prawdziwe albo bardzo bliskie prawdy .

REKLAMA

Rozwój kariery pisarskiej

Te motywy pojawiają się także w późniejszej twórczości autora. W latach 70. wydał on „Kronikę wypadków miłosnych” oraz pierwszy łże-dziennik – „Kalendarz i klepsydrę”, w którym w formie sylwy przywoływał swoje wspomnienia, zapisywał opinie na temat innych twórców, a także dzielił się swoimi przemyśleniami na temat współczesności. W tej podróży przez własną kreację towarzyszył mu słynny kot Iwan. W 1977 roku opublikowano „Kompleks polski”, poruszający, oprócz tradycyjnych dla Konwickiego wątków, także problem powstania styczniowego. Ten zryw pojawiał również w innych dziełach autora – chociażby w świetnej „Bohini” (1987), w której pisarz stworzył wizję losów swojej babki – Heleny Konwickiej, a zarazem próbował wykreować nieznaną mu własną genealogię. Kolejne łże-dzienniki ukazały się kolejno w 1982 („Wschody i zachody księżyca”), 1986 („Nowy Świat i okolice”), 1991 („Zorze wieczorne”) i 1995 roku („Pamflet na siebie”). W 1979 roku opublikowana została „Mała Apokalipsa” – jego najbardziej znana i chyba najlepsza powieść, gorzki obraz epoki PRL i ówczesnej opozycji.

Swój ślad pozostawił także w świecie filmu. Wybitny artysta przenosił swoje literackie wizje na wielki ekran, czego dowodem są niezapomniane „Salto”, „Ostatni dzień lata”, „Jak daleko stąd, jak blisko” (za jego scenariusz uhonorowany nagrodą specjalną na festiwalu w San Remo) czy „Zaduszki”. Dokonywał też własnych interpretacji cudzych dzieł – w „Lawie” zekranizował mickiewiczowskie „Dziady”, stworzył także filmową adaptację „Doliny Issy” Czesława Miłosza. Był też scenarzystą – tworzył scenariusze na podstawie największych polskich powieści, współodpowiadał za sukces „Faraona”, „Austerii” i „Matki Joanny od Aniołów”. Wzbudził zainteresowanie samego Martina Scorsese, który zaliczył „Salto” i „Ostatni dzień lata” do największych arcydzieł polskiej kinematografii i pokazał je na festiwalu Martin Scorsese Presents: Masterpieces of Polish Cinema.

Był pisarzem odchodzącej epoki, razem z jego odejściem zamknął się pewien okres w literaturze. Jak nikt czuł ducha i bolączki XX-wiecznej Polski, które obrazował w swoich dziełach. W wywiadzie z Andrzejem Koziołem mówił – Sądzę, że wszystkie moje biedy i klęski wzięły się z tego, że starałem się żyć w sposób naturalny. Nie upozować się, nie stać się pisarzem przez duże „P”, kapłanem sztuki, pewnym swojego kodeksu artystyczno-moralnego pisarzem, który w jakiś sposób, pod spodem, jest w swojej literaturze kaznodzieją. Tego sceptycyzmu nauczyło mnie moje własne życie i wypływa on też z mojego własnego usposobienia . Być może na tym polegała jego mądrość, być może dlatego zyskał tak wielkie grono wiernych i ciągle przybywających czytelników. Jego miejsce trudno będzie zapełnić.

Bibliografia:

  • S. Bereś, Pół wieku czyśćca. Rozmowy z Tadeuszem Konwickim, Kraków 2003.
  • P. Czapliński, Tadeusz Konwicki (Czytani dzisiaj), Dom Wydawniczy Rebis, 1994.
  • T. Konwicki, Kompleks polski, Warszawa 1989.
  • T. Konwicki, Kalendarz i klepsydra, Warszawa 1976.
  • A. Kozioł, „Szlachetny grzech” – z Tadeuszem Konwickim rozmawia Andrzej Kozioł, „Tekstualia” 2011, nr 4 (27.
  • J. Markuszewski, „Między Apokalipsą a czytadłem” – z Tadeuszem Konwickim rozmawia Jerzy Markuszewski, „Tekstualia” 2011, nr 4 (27).
  • T. Wroczyński, Tradycja, tęsknota i mistyfikacja – rzecz litewska Tadeusza Konwickiego [w:] Kresy w literaturze. Twórcy dwudziestowieczni, pod red. E. Czaplejewicza i E. Kasperskiego, Warszawa 1996.
  • M. Zaleski, Literatura i wyobcowanie: casus Tadeusza Konwickiego [w:] Literatura a wyobcowanie, pod red. J. Święcha, Lublin 1990.

Źródła internetowe:

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Agnieszka Woch
Studentka filologii polskiej i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, interesuję się wszelkiego rodzaju literaturą, historią XX wieku i językiem, a także filmem i teatrem. Redakcyjny mistrz boksu.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone