W. Bartoszewski, M. Komar – „Wiosna jesienią” – recenzja i ocena
Władysław Bartoszewski jest postacią kontrowersyjną przede wszystkim ze względu na jego zaangażowanie polityczne, od jakiego nie stronił ostatnimi latami. Nie sposób jednak zaprzeczyć, że życiorys ma godzien podziwu. W czasie wojny więziony w Auschwitz, następnie członek konspiracji, członek Armii Krajowej, zaangażowany w pomoc Żydom, powstaniec warszawski. Po wojnie więzień stalinowski, popularyzator wiedzy o AK, jeden z najbardziej docenianych naukowców zajmujących się tą tematyką, zaangażowany w działalność środowisk katolików świeckich, dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, a jednocześnie współpracownik Radia Wolna Europa. W latach 70. współtwórca opozycji demokratycznej, internowany po wprowadzeniu stanu wojennego. W latach 80. nauczyciel akademicki w Niemczech, a w niepodległej III Rzeczpospolitej zaangażowany w politykę, m.in. jako ambasador RP w Wiedniu i minister spraw zagranicznych. Tym razem Bartoszewski, do spółki z Michałem Komarem, przygotował tom poświęcony wspomnieniom o bliskich mu ludziach, z którymi współpracował po opuszczeniu komunistycznego więzienia jesienią 1954 r.
Otoczenie
Trzeba przyznać, że wśród ludzi bliskich Bartoszewskiemu znalazła się cała plejada osób, które solidnie zapracowały na pamięć i szacunek potomnych. Można wśród nich znaleźć takich gigantów jak Stefan Kisielewski, Paweł Jasienica, Jerzy Turowicz czy Marek Edelman, ale także osoby nieco mniej znane, jak Mirosław Ubysz czy Zofia Lewinówna. Na temat każdego z nich Bartoszewski ma ciekawą anegdotę czy osobiste spostrzeżenie. Każdy z nich towarzyszył mu na jakimś etapie jego drogi życiowej czy to w kręgach katolików świeckich, w gronie przyjaciół socjalistów, czy też kolegów historyków.
Niezaprzeczalnym atutem recenzowanej pozycji jest z pewnością możliwość poznania historii kontaktów Bartoszewskiego z osobami, których sylwetki kreśli. Umożliwia to np. zorientowanie się w towarzyskich uwarunkowaniach, które stały się jednym z fundamentów opozycji politycznej w Polsce przed Sierpniem 1980. Kiedy indziej możliwe będzie nowe spojrzenie na przyjaciół Bartoszewskiego. Przykładowo, surowy moralista i wieloletni dziennikarz „Tygodnika Powszechnego” ks. Andrzej Bardecki objawi się czytelnikom książki jako postać bardzo ludzka z bardzo ludzkim zamiłowaniem do jednego kieliszka orzechówki od czasu do czasu.
Gawęda
Forma książki jest podobna do tego, do czego przyzwyczaili nas Bartoszewski z Komarem. A więc, w największym skrócie, ten drugi pyta i spisuje, podczas gdy ten pierwszy, korzystając ze swojej fenomenalnej pamięci, przywołuje rozmaite historie ze swojego życia. Wszystko sprawia wrażenie uroczej gawędy przy kominku. Rzeczywiście, taką formę mają wypowiedzi Bartoszewskiego zawarte na płycie dołączonej do książki.
Niestety, forma taka jest dość uciążliwa dla czytelnika tekstu pisanego. Narracja całości jest wyjątkowo chaotyczna, co wskazuje na to, że osoby odpowiedzialne za opracowanie ostatecznego tekstu nie stanęły na wysokości zadania. Momentami wydaje się, że tekst jest bez mała dosłownie przepisanymi opowieściami Bartoszewskiego. Z jednej strony może być to plusem dla tych, którzy uważają, że dodaje to jedynie wspomnieniom autentyczności. Sam jednak uważam, że jest to minus recenzowanej publikacji.
Książka Bartoszewskiego i Komara jest pełna cytatów. Pochodzą one z bogatej korespondencji prowadzonej przez tego pierwszego oraz z mniej lub bardziej powszechnie dostępnej literatury pamiętnikarskiej i wspomnieniowej. Ponownie, można rozpatrywać to jako plus wzbogacający narrację książki lub jako minus, który w gruncie rzeczy przerywa tok rozważań samego Bartoszewskiego i rozcieńcza treść recenzowanej pozycji. Przyznam, że mnie przypadły do gustu obszernie cytowane listy (przede wszystkim te od i do Aleksandra Kamińskiego), które stanowią cenne źródło do badania wzajemnych relacji Bartoszewskiego z jego bliskimi. Nieudanym są natomiast, moim zdaniem, cytaty oddające głos dziennikom lub pamiętnikom innych uczestników opisywanych wydarzeń, które tak czy inaczej stanowią rzecz stosunkowo dostępną. Momentami zdają się one sprawiać wrażenie przesadnie rozbudowanych.
Specyficzną cechą wypowiedzi Bartoszewskiego jest wszechobecny sentymentalny ton. Właściwie nie sposób mu się dziwić: wszyscy bohaterowie jego książki już nie żyją, co bez wątpienia sprzyja opisywaniu ich w sposób szczególnie ciepły i serdeczny. Nie można jednak nie zauważyć, że maniera ta może być nieco irytująca, bowiem pokazany świat wspomnień sprawia wrażenie przesadnie lukrowanego.
Strona techniczna
Książka opublikowana przez Wydawnictwo Naukowe PWN została wydana bardzo solidnie. Można z czystym sumieniem powiedzieć, że wyróżnia się ona szczególnie pozytywnie na tle wszystkich książek, jakie zostały opublikowane na polskim rynku w ostatnim czasie. Szczególnie estetycznie wyglądają liczne zdjęcia stylizowane na znaczki pocztowe, a layout publikacji jest niezwykle czytelny. Generalnie, jest to książka wyprodukowana z pomysłem, co także należy do rzadkości na polskim rynku księgarskim. Zważywszy na to, że do tak estetycznie wydanej książki została dodana płyta CD z wypowiedziami Bartoszewskiego, fakt, że kosztuje ona ok. 50 zł należy uznać za pozytyw. Na pewno nie jest to cena wygórowana.
Podsumowanie
Recenzowana pozycja jest kolejną z serii książek opublikowanych w ostatnim czasie przez Władysława Bartoszewskiego. Nie można powiedzieć, że jest ona wśród nich najlepsza, nie sposób także uznać ją za dzieło nowatorskie. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to lektura stosunkowo lekka i przystępna, pomimo tego, że poruszane w niej tematy do najlżejszych nie należą. Polecam przede wszystkim tym, którzy interesują się historią amatorsko – zawodowi historycy nie znajdą w tej książce zbyt wiele ciekawego dla siebie.
Zobacz też:
- Władysław Bartoszewski: historia jest dla ludzi myślących”
- W. Bartoszewski, M. Komar – „Wiosna jesienią”
Korekta: Justyna Piątek