Artur Domosławski — „Kapuściński non-fiction” – recenzja i ocena

opublikowano: 2010-03-21 21:40
wolna licencja
poleć artykuł:
Od dawna nie ukazała się książka, która wywołałby taką dyskusję i to nie przystającą do sztandarowego dla polskiego dyskursu podziału na „Salon” i „antySalon”. To właśnie wśród publicystów „salonowych” (skupionych głównie w „Gazecie Wyborczej”) pojawiły się przeciwstawne stanowiska, wielu dziennikarzy tego pisma otwarcie krytykuje swojego redakcyjnego kolegę Artura Domosławskiego, oskarżając go o ojcobójstwo. Wszystko to przy okazji książki _Kapuściński. Non-fiction_.
REKLAMA
Artur Domosławski
„Kapuściński non-fiction”
cena:
47 zł
Wydawca:
Świat Książki
Okładka:
twarda
Liczba stron:
608
Format:
150 x 230 mm
ISBN:
978-83-247-1906-8

Książkę pierwotnie wydać miał krakowski Znak, jednak po przeczytaniu maszynopisu wydawnictwo odmówiło druku w takiej formie, sugerując poprawki. Autor przeniósł się do oficyny Świat Książki, która zgodziła się wydać biografię. Tuż przed jej wyjściem na rynek znowu zawisła nad nią groźba wstrzymania - zaprotestowała wdowa po reporterze, pani Alicja Kapuścińska, która oskarżyła autora o naruszenie pamięci jej męża. Sąd oddalił pozew małżonki pisarza. Rozpoczęła się wielka, publiczna debata, w której głos zabrał m.in. Władysław Bartoszewski (przyrównujący książkę do przewodnika po domach publicznych) oraz nestor polskiego dziennikarstwa Stefan Bratkowski, który, jak sam stwierdził, książki nie czytał, nie przeczyta, a na podstawie doniesień medialnych nazwał autora hieną. Z drugiej strony wielu publicystów i ludzi pióra (np. Daniel Passent, Jacek Żakowski, Andrzej Stasiuk) książkę pochwaliło. Żarliwa dyskusja na temat jej samej oraz skutków, które wywołała, toczy się na łamach portalu gazeta.pl.

Książka niedługo po ukazaniu stała się bestsellerem. Mówiło się i mówi o niej we wszystkich mediach. Warto więc spróbować na trzeźwo ocenić jej wartość, wyrwać się z dychotomii „wielki biograf”-„ojcobójca”, zbadać warsztat autora, popatrzeć na nią jako na książkę o człowieku, ale i o czasach, w których żył. Przyznam, że temat jest mi bliski, gdyż niezwykle cenie twórczość Ryszarda Kapuścińskiego, śledzę różne komentarze i publikacje na jego temat oraz staram się zastanawiać nad jego tekstami nie tylko jako czytelnik, ale także jako historyk.

Kto to jest ten Domosławski?!

Zacznijmy więc od postaci autora. Artur Domosławski, rocznik 1967, absolwent Wydziału Wiedzy o Teatrze PWST w Warszawie. Dziennikarz „Gazety Wyborczej”, autor kilku książek, m.in. Chrystus bez karabinu: o pontyfikacie Jana Pawła (Warszawa 1999), Gorączka latynoamerykańska (Warszawa 2004), Ameryka zbuntowana. Siedemnaście dialogów o ciemnych stronach imperium wolności (Warszawa 2007). Tyle informacji z najprostszego biogramu.

Co najważniejsze, Artur Domosławski przyjaźnił się z Ryszardem Kapuścińskim, uczył się od niego reporterskiego rzemiosła, zaś po śmierci Mistrza nazywany był (obok reportera wojennego Wojciecha Jagielskiego) jego duchowym spadkobiercą. Właśnie ze względu na znajomość z pisarzem jego młodszy kolega uzyskał dostęp do pracowni „Cesarza reportażu” w jego domu na warszawskiej Ochocie, w tym do jego archiwum, a po ukazaniu się książki został przez wielu okrzyknięty zdrajcą, który strąca z piedestału własnego nauczyciela.

REKLAMA

Pierwszy rzut oka

Uwagę przykuwa tytuł książki. Ma on swoje uzasadnienie w jej treści (o czym później), jednak pierwsze skojarzenia kierują obserwatora ku takim hasłom jak: bez tajemnic, fakty i mity, cała prawda. A wobec medialnego szumu i zarzutów kierowanych w stronę autora (szczególnie zaś nazwanie go „hieną”) skojarzenia te mogłyby wydawać się jak najbardziej naturalne. Oczywiście, ambitnej biografii nie można zatytułować Ryszard Kapuściński: życie i twórczość, jednak obecny tytuł sprzyja wzrostowi emocji wokół książki.

Nie jest ona cienka – liczy łącznie 608 stron, z czego 565 zajmuje tekst właściwy. Na twardej okładce widnieje zdjęcie Kapuścińskiego wykonane prawdopodobnie gdzieś na przełomie lat 50-tych i 60-tych. Co ciekawe, w przeciwieństwie do innych książek o reporterze, nie wybrano zdjęcia z późniejszego okresu, przedstawiającego siwowłosego reportera przyjaźnie się uśmiechającego. Młody Kapuściński jest skupiony i poważny. Czyżby więc już od początku witały czytelnika nie tylko „mocny” tytuł, ale i „inna twarz” pisarza?

Kompozycja i warsztat

Jak można było się spodziewać, książka jest klasyczną biografią przedstawiającą losy bohatera od narodzin do ostatnich dni - niezwykle refleksyjny jest rozdział Bez sił, żeby umeblować twarz opowiadający o ostatnich latach życia pisarza podupadającego na zdrowiu, który mimo wszystko planuje wyprawę do Oceanii śladami Bronisława Malinowskiego.

W książce umieszczonych zostało kilka typów rozdziałów, pełniących bardzo istotną funkcję. Po pierwsze są to „Legendy”, w których autor próbuje weryfikować pewne wyobrażenia, które jego bohater próbował kreować. „Lapidaria” to refleksja nad konkretnym tematem traktowanym bądź to wąsko (np. starszy szeregowy Kapuściński) bądź też szerzej (chociażby dlaczego Kapuściński nie ma w Polsce krytyki? lub czy Kapuściński był myślicielem?). Dwukrotnie też autor wydzielił rozdział „Alfabet fascynacji” w którym charakteryzuje przywódców afrykańskich i latynoamerykańskich, których Kapuściński podziwiał i pozytywnie opisywał w swoich reportażach.

Cóż można powiedzieć o warsztacie autora? Dyskusja medialna wokół książki zawiera wiele opinii na ten temat. Trudno mi odnieść się do wszystkich zarzutów, spróbuje więc sucho przedstawić jego główne założenia widoczne w konstruowaniu narracji.

REKLAMA
Ryszard Kapuściński 4 III 1932–23 I 2007 (autor: Mariusz Kubik Opublikowano na licencji: GNU Free Documentation license, Version 1.2)

Zwraca uwagę przede wszystkim baza źródłowa. Jak już wspomniano, autor miał dostęp do archiwum pisarza, co jest rzeczą podstawową w rekonstrukcji każdego życiorysu. Nie brakuje też innych archiwaliów, zaczynając od materiałów z IPN (o których za chwilę), poprzez np. teczkę studenta Uniwersytetu Warszawskiego, stenogramy posiedzenia Podstawowej Organizacji Partyjnej w Instytucie Historycznym na którym dyskutowano przyjęcie pisarza do PZPR (co ciekawe, zostały one opublikowane przez Leszka Żebrowskiego w „Naszym Dzienniku”) czy też akta peerelowskiej służby dyplomatycznej w Afryce. Głównym filarem są chyba jednak wywiady przeprowadzone ze znajomymi pisarza i to już od czasów szkolnych. Cennym wkładem w pierwsze rozdziały książki jest rozmowa z mieszkającą w Kanadzie młodszą siostrą pisarza Barbarą. Autor wykorzystał też rozmowy z osobami nie znającymi Kapuścińśkiego – służyły mu one do weryfikacji wielu informacji i zjawisk. Warto zasygnalizować, że jednym z zarzutów krytyków książki jest zbytnie zaufanie rozmówcom, co owocować miało często plotkarskimi lub też po prostu niezweryfikowanymi informacji.

Warta pochwały jest też kwerenda prasowa. Autor nie ograniczył się tylko do najbardziej znanych reportaży prasowych oraz wywiadów. Sięgnął również do depesz przedrukowywanych przez różne gazety oraz (co jest niezwykle moim zdaniem cenne) do „Biuletynu Specjalnego PAP” – periodyku o niskim nakładzie przeznaczonym dla dość wąskiej grupy odbiorców (dygnitarzy partyjnych, decydentów medialnych), w którym Kapuściński publikował jako korespondent PAP swoje depesze i analizy.

Metodę pracy autora ze źródłami można streścić w ogólnym zarysie w sposób następujący: stara się on przytaczać różne relacje, zestawiać je z sobą i weryfikować. Robi to przy różnych okazjach – czasem, gdy chce złapać autora na nieścisłości (pogląd o harmonijnej atmosferze przedwojennego Pińska próbuje skonfrontować z tamtejszą prasą), ale często weryfikacja taka jest korzystna dla dziennikarza - przykładem wojna w Angoli, gdzie przy porównaniu informacji Kapuścińskiego i amerykańskiego reportera na temat wojsk przeciwników komunistów okazuje się, że słowa Polaka mają potwierdzenie, dodana została tylko propagandowa retoryka.

REKLAMA

Warto wspomnieć o pewnej usterce – braku przypisów. Co prawda na końcu książki znajduje się przypisopodobny wykaz źródeł cytatów, jednak należy trochę samemu domyślić się, co należy do czego.

Za opis życia – pięć

Domosławskiemu należą się wyrazy uznania za stricte biograficzny rdzeń narracji. Dotychczasowe książki na temat Kapuścińskiego opisywały w większości te same, najważniejsze epizody z jego życia. Domosławski również je zbadał (i to wnikliwiej), opisał jednak także wiele wydarzeń pomiędzy nimi.

Zainteresowani biografią pisarza mają szansę dowiedzieć się o jego powojennej młodości, o życiu korespondenta, kulisach wielu epizodów opisanych w książkach, o środowisku dziennikarzy „Kultury” z lat 70-tych, kulisach wydania pierwszych książek w USA czy też losach dziennikarza po upadku socjalizmu w Polsce. Autor oświetla też krąg osób przyjaźniących się z pisarzem, szczególnie zaś pokazuje kilkudziesięcioletnią przyjaźń z dyplomatą Jerzym Nowakiem, z którym m.in. współpracował w pierwszych latach pobytu jako stały korespondent PAP w Afryce Wschodniej.

Żywot człowieka w PRL

Dla mnie jako historyka najciekawsze są te partie książki, które pokazują stosunek Ryszarda Kapuścińskiego do Polski Ludowej czy też szerzej komunizmu. Sprawa ta zawsze tliła się gdzieś w dyskusjach nad postacią reportera, jednak była jakby zamiatana pod dywan. Wydaje się, że Domosławskiemu udało się ją w pewnym sensie „odczarować”.

Z książki wyłania się obraz młodego mężczyzny, który wierzy w idee komunistyczną, fascynuje się tym co dzieje się w powojennej Polsce, jest żarliwym aktywistą ZMP, pracowitym, zaangażowanym i koleżeńskim. Ten młody ideowiec w 1956 r. walczy o odnowienie sprawiedliwego według niego systemu, angażując się w opisywanie rzeczywistości PRL sprzed Października. Kilka lat później człowiek ten staje się korespondentem kraju socjalistycznego w Trzecim Świecie, widzi walkę kolonii o niepodległość, obserwuje wielkie rewolucyjne poruszenie w Ameryce Łacińskiej, podczas którego sympatyzuje z takimi postaciami jak Allende czy Che Guevara. Przede wszystkim zaś poznaje „imperializm” – widzi, że w krajach, które odwiedza, Amerykanie czy inni ludzie tzw. Zachodu nie są rycerzami „Imperium Dobra” niosącymi cywilizację, ale największymi szumowinami i zbrodniarzami, wspierającymi najgorsze dyktatury. Ideowy lewicowiec, który żyje rewolucjami odległych krajów (które przypominają mu polską rewolucję 1956 r.) źle czuje się w Polsce gierkowskiej, w której rządzą technokraci, konsumpcjonizm i bezideowość.

REKLAMA

Niezwykle ciekawy jest też wątek znajomości Kapuścińskiego wśród elit władzy PRL. Szczególną rolę pełniła tu znajomość z Ryszardem Frelkiem, poznanym w Indiach korespondentem PAP, następnie decydentem Agencji, sekretarzem Zenona Kliszki i wreszcie kierownika Wydziału Zagranicznego KC. Przyjaźń z Frelkiem oraz inne kontakty z młodości otwierały Kapuścińskiemu drogę do niektórych ważnych osobistości w „Białym Domu”, m.in. do ludzi z wpływowej pod koniec rządów Gomułki frakcji partyzantów. Dzięki rozmowom w Komitecie Centralnym i na zakrapianych przyjęciach Kapuściński wywalczał sobie pewną swobodę pracy dziennikarskiej, przeforsowywał swoje pomysły (np. jedyne w Polsce wydanie tłumaczonych przez siebie Dzienników z Boliwii Guevary), jednocześnie zaś potrafił częściowo wykpić się z narzuconych mu propagandowych zleceń (takich jak reportaże z ZSRR z okazji półwiecza rewolucji październikowej).

Stosunek do PRL wiąże się jednocześnie ze sprawą „teczki Kapuścińskiego”, ujawnioną kilka miesięcy po jego śmierci. Domosławski przegląda teczkę pracy reportera, będącego kontaktem operacyjnym wywiadu od czasu pobytu w Afryce jako korespondent PAP aż do 1972 r. Charakterystyka teczki pracy w połączeniu z opinią specjalisty od PRL-owskiego wywiadu (nazywanego przez autora Tłumaczem) pokazuje, że Kapuściński był mało istotnym informatorem i autorem kilku analiz i notatek, w których tylko raz szkodzi innej osobie (a według ustaleń autora być może robił to na polecenie tej osoby), do tego przez samych oficerów prowadzących był uznany za kontakt mało przydatny. Tłumacz opisuje mechanizm działania wywiadu stwierdzając, że to, czym zajmował się Kapuściński, było fragmentem rutynowego zbierania przez służby informacji „na wszelki wypadek”. Domosławski zwraca też uwagę, że dla Kapuścińskiego podjęcie współpracy z wywiadem nie musiało być koniecznością, bez której nie mógłby się rozwijać – mógł on po prostu uważać PRL za swoją ojczyznę i legalne państwo (takie, jakie istnieje), a pomoc służbom tego państwa za swój obowiązek. Cennym punktem odniesienia dla sprawy jest przedstawienie przez autora problemu współpracy amerykańskich dziennikarzy z CIA.

REKLAMA

Ciekawa jest też kwestia odchodzenia Kapuścińskiego od socjalizmu – wyjazd do Szczecina i Gdańska w 1980 r. (pierwszy z nich na prośbę partyjnego dygnitarza Kazimierza Barcikowskiego celem wybadania nastrojów), fascynacja „Solidarnością” i Lechem Wałęsą (ale również partyjnym ruchem odnowy), oddanie legitymacji partyjnej po 13 grudnia 1981 r., odmowa poddania się weryfikacji środowiska dziennikarskiego w stanie wojennym, co skutkowało wyrzuceniem z pracy. Wreszcie dylematy pierwszych lat III RP, w których sam odżegnywał się od swojej przeszłości i poglądów - powrót do wartości lewicowych w pełni nastąpił dopiero po zamachach z 11 września.

Obraz ten ma niezwykłą wartość poznawczą. Pokazuje nie tylko trudne losy Ryszarda Kapuścińskiego, ale także losy zaangażowanych polskich intelektualistów o poglądach lewicowych. Wyłania się z nich obraz inny od obowiązującej narracji o „niezłomnych”. Świat czarno-biały zamienia się w szeroką skalę szarości. Podsumowując, warto dodać jedno: autor podkreśla, że kontakty z ludźmi aparatu, swoista umiejętność poruszania się w tym systemie tylko w pewny stopniu pomogła Kapuścińskiemu zrobić karierę. Podstawą była jego ciężka praca i talent.

Kontrowersje

Największym rezonansem odbiła się w publicznej debacie nad książką Domosławskiego kwestia wiarygodności Kapuścińskiego jako reportera. O wątpliwościach, czy takie dzieła jak Cesarz i Szachinszach są wiernymi faktom reportażami czy też literacką kreacją, mówiło się często po cichu. Autor podjął się zbadania tego zagadnienia, stawiając sobie pytanie: czy książki „Cesarza reportażu” należałoby przestawić z półki z literaturą non-fiction na półkę zatytułowaną „fiction” (stąd też nawiązanie w tytule całej biografii).

Autor przedstawia zarzuty wobec autora, formułowane przez jego krytyków w świecie – dziennikarzy, historyków, świadków wydarzeń. Zarzucają mu oni bądź to mylenie faktów, bądź ich naciąganie lub też po prostu zmyślenia. Kontrapunktuje te zarzuty opiniami przychylnymi wobec Kapuścińskiego, których autorzy bądź to pokazują, dlaczego mógł się on pomylić, bądź też wskazują na doskonałe oddawanie „istoty sprawy” przez reportera (na co zwracają uwagę także jego krytycy). Powołuje się także na opinie teoretyka dziennikarstwa, który stwierdza, że Kapuściński tworzył w sposób nie dający się zaszufladkować. W atakach na książkę Domosławskiego pojawia się zarzut o wyraźny przerost głosów krytycznych nad pozytywnymi. Rzeczywiście, taki przerost ilościowy istnieje, jednak w sferze jakościowej rozdział jest trochę bardziej zbilansowany – autor stwierdza, że krytyczne opinie Polki z Addis Abeby mogą wynikać z jej uwielbienia cesarza Hajle Sellasje, przytacza też opinie prof. Marcina Kuli, historyka z Uniwersytetu Warszawskiego, który tak komentuje zarzuty o pomyłki faktograficzne: Nie znoszę tego rodzaju recenzji. Są typowe dla pewnej kategorii historyków, wąskich specjalistów i dodaje, że czytanie Cesarza czy Szachinszacha jako podręczników historii Etiopii i Iranu jest bez sensu.

REKLAMA

Obudzona tą książką dyskusja o dziennikarskich standardach Kapuścińskiego, o tym, co może zrobić reporter, a czego mu nie wolno, jest niezwykle ważna, co widać po komentarzach ze wspomnianej dyskusji w serwisie „Gazety Wyborczej”. Niektórzy bronią Kapuścińskiego, niektórzy wieszczą upadek „polskiej szkoły reportażu”. Sam Domosławski nie wydaje zdecydowanych sądów stwierdzając, że być może należałoby część książek reportera przestawić na półkę z literaturą, gdyż tam o wiele lepiej by pasowały.

Drugą kontrowersyjną sprawą jest zbadanie pewnych kreacji własnej osoby, których dokonuje Kapuściński. Jak wspomniałem, autor bada m.in. atmosferę rodzinnego miasta pisarza Pińska, które w rzeczywistości w latach 30-stych nie było (jak pisze Kapuściński) ostoją tolerancji, a miejscem ostrych sporów z Żydami. Autor tłumaczy to z jednej strony idealizacją wspomnień z dzieciństwa, ale również chęcią ukazania siebie jako człowieka wyrosłego w klimacie tolerancyjnego pogranicza. Innym przykładem jest fałszywa opowieść o ojcu uciekającym z transportu do Katynia, która miała jakoby chronić reportera przed atakami lustratorów po 1989 r.

Istotna jest też sprawa wyprawy do Konga w 1960 r. – weryfikując relację Kapuścińskiego z relacją jego czeskiego towarzysza (szczególnie jeśli chodzi o ew. rozstrzelanie przez belgijskich spadochroniarzy, o którym pisał Kapuściński w Wojnie futbolowej) okazuje się, że w rzeczywistości nie było do końca, tak jak opisał to Polak. I znowu – mogło być to katastroficzne pojmowanie rzeczywistości, ale również chęć wykreowania sensacji oraz własnej legendy człowieka, który widział wiele rewolucji i zamachów stanu (i którym rzeczywiście był!). Wydaje się więc, że istnieje drugi Ryszard Kapuściński – bohater książek Ryszarda Kapuścińskiego. Jednak Domosławski, który wiele czasu spędził na poznaniu charakteru swego bohatera, nie czyni z tego narzędzia „ojcobójstwa” jakie zarzucają mu krytycy.

REKLAMA

A może jednak Domosławski pisze coś pozytywnego?

Czytając wiele krytyk książki Domosławskiego mogłoby się wydawać, że jedynym celem autora jest negatywne przedstawienie jej bohatera. W czasie lektury odniosłem zupełnie inne wrażenie. Nie zakwestionowano wizerunku Kapuścińskiego jako człowieka życzliwego, uśmiechniętego, skromnego w kontakcie z innymi, potrafiącego słuchać. Mimo błędów jest to również człowiek kochający własną rodzinę. Pisarz nadal jawi się jako tytan pracy intelektualnej, człowiek, który według własnych słów by napisać jedną stronę czyta sto innych, który stara się być zawsze przygotowany. W dalszym ciągu podkreśla się jego zmysł obserwacji, wyłapywania szczegółów, analizy problemów globalnych, w szczególności znanych mu obszarów Trzeciego Świata.

I nawet zestaw wad, takich jak wrażliwość na krytykę, duża ambicja, chęć osiągnięcia sukcesu nie psuje tego wizerunku. Bo czy taki wizerunek nie świadczy o tym, że Kapuściński był człowiekiem z krwi i kości, który miał swoje słabe strony? I właśnie one przybliżają mnie, czytelnika do tej postaci – bo rozumiejąc jego wady, przede wszystkim podziwiam zalety. Nawet jeśli niektóre z nich miałyby być wykorzystywane jako tarcza ochronna.

Coś mi się jednak nie podoba

Przy okazji książki Domosławskiego rozpoczęta została także dyskusja nad tym, jak głęboko w życie prywatne własnego bohatera może wgłębić się biograf. Właśnie na tej płaszczyźnie odbywa się kolejny atak na autora. Moim zdaniem uzasadniony.

Reporter przedstawił nie tylko zawodową, ale i prywatną stronę życia swojego bohatera. Oprócz informacji o małżeństwie Kapuścińskich (które w większości ujawniła sama wdowa w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” z 2009 r.) pojawiły się też o wiele bardziej kontrowersyjne fakty – konflikty z córką oraz rzekomo liczne romanse reportera, w tym jeden, trwający przez dłuższy czas. Autor w tej drugiej sprawie nie podaje żadnych nazwisk ani konkretniejszych informacji. Z jednej strony miałby to być argument przeciwko zarzutom szukania sensacji...

REKLAMA

... jednak złe wrażenie pozostaje i rodzi pytanie – czy jest to potrzebne? Czy potrzebne jest takie dosłowne opisywanie swojego bohatera w kilka lat po śmierci? Czy chęć szukania prawdy usprawiedliwia urażenie wdowy po pisarzu? Ta jedna sprawa pokazuje, dlaczego pani Alicja tak zareagowała na książkę – rozumiem ją bardzo dobrze. Oczywiście, można mówić: tak się pisze biografie na Zachodzie, było to potrzebne dla poznania osobowości Kapuścińskiego. Nie mnie mówić o imponderabiliach, jednak moje odczucia jako czytelnika pozostają w tej sprawie negatywne.

Próba podsumowania

Warto wreszcie dokonać zestawienia zalet i wad książki Artura Domosławskiego Kapuściński. Non-fiction. Zwraca uwagę ogrom pracy, której dokonał autor – kwerendy, rozmowy, poszukiwania. Skutkowało to bardzo dobrą rekonstrukcją biografii (rozumianej jako zbiór faktów) „Cesarza reportażu”. Jednocześnie należy pochwalić wnikliwe zbadanie stosunku pisarza do otaczającej go rzeczywistości politycznej, szczególnie zaś funkcjonowanie w Polsce Ludowej. Wydaje się, że jest to cenny głos w dyskusji o poprzedniej epoce, kontrapunktujący oficjalny dyskurs pokazujący świat w czarno-białych barwach. Nieźle też wyszła autorowi próba „krytyki źródłowej” (mówiąc językiem historyka) dzieł Kapuścińskiego – pokazania pewnych kreacji, uchybień oraz ogólnej konwencji. To wszystko okraszone jest opowieścią o żywym człowieku, którego podziwiać można pomimo jego wad.

Książka zawiera jednak też kilka uchybień, które robią złe wrażenie. Podstawowym zarzutem jest kwestia ujawniania niektórych faktów z życia prywatnego pisarza. Można połączyć to z dużo szerszym zagadnieniem – Domosławski sprawia (lub chce sprawiać) wrażenie wnikliwego, bardzo krytycznego badacza, który stawia pytania, wątpliwości, wybuchowe hipotezy. Nie jest to oczywiście grzech, jednak książkę można odbierać właśnie jako swoiste śledztwo, „ojcobójstwo” czy też po prostu zwykłe czepianie się, na co została już zwrócona uwaga w charakterystyce tytułu oraz okładki. Wokół książki tworzona jest pewna aura „zrzucania z pomnika” i od rzeczywistej wartości biografii wydaje się ważniejszy dyskurs medialny wokół niej oraz atmosfera sensacji, którą podbijają obydwie strony sporu. Wynikiem tego jest też większe zainteresowanie czytelników, a co za tym idzie, wzrost liczby sprzedanych egzemplarzy.

REKLAMA

Maja Herzog w swoim komentarzu stwierdziła, że wszystko zależy od nastawienia czytelnika wobec biografii Kapuścińskiego. Ja zasiadłem do lektury jako wielbiciel twórczości pisarza, ufając jednocześnie w podstawową rzetelność i empatię autora. Po przeczytaniu książki Domosławski nie jawi mi się jako hiena i ojcobójca, ale jako autor bardzo dobrej, chociaż nie pozbawionej pewnych wad biografii. Biografii, dzięki której lepiej poznałem swojego ulubionego pisarza, widząc go jednocześnie w trochę innym świetle. I kto wie, może za kilka lat pojawi się biografia oparta na równie dobrych podstawach, która, wykorzystując zbudowaną przez Domosławskiego siatkę faktów, stworzy nową interpretację życiorysu Ryszarda Kapuścińskiego. Tego chyba należy życzyć samemu pisarzowi...

PS: Przyznam szczerze, że miałem pewne problemy z wystawieniem oceny recenzowanej książce. Bardzo mi się ona podobała, jednak stwierdziłem, że nie zasługuje ona na ocenę 9/10 lub wyższą, plasującą książkę w czołówce recenzowanych przez Histmaga książek. Dlaczego? Przeważyło to, co opisałem w rozdziale „Coś mi się jednak nie podoba”. Idąc za Jackiem Żakowskim mam jednak nadzieję, że przy następnych wydaniach książki autor zrezygnuje z niepotrzebnego moim zdaniem pisania o romansach, które stawia książkę w złym świetle. Wtedy w pełni zasłuży ona na wyższą ocenę.

Ryszard Kapuściński w serwisie Histmag.org:

Korektę przeprowadziła: Agnieszka Kowalska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Tomasz Leszkowicz
Doktor historii, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Publicysta Histmag.org, redakcji merytorycznej portalu w l. 2006-2021, redaktor naczelny Histmag.org od grudnia 2014 roku do lipca 2017 roku. Specjalizuje się w historii dwudziestego wieku (ze szczególnym uwzględnieniem PRL), interesuje się także społeczno-polityczną historią wojska. Z uwagą śledzi zagadnienia związane z pamięcią i tzw. polityką historyczną (dawniej i dziś). Autor artykułów w czasopismach naukowych i popularnych. W czasie wolnym gra w gry z serii Europa Universalis, słucha starego rocka i ogląda seriale.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone