Jak Tomek Wilmowski zyskał ogólnopolską popularność?

opublikowano: 2022-12-16 14:42
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Przygody Tomka Wilmowskiego spotkały się z zainteresowaniem pokoleń czytelników. Ich autor, Alfred Szklarski, musiał jednak zapracować na popularność swoich powieści. O jego sukcesie przesądził niespodziewany szczegół.
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Jarosława Molendy „Alfred Szklarski – sprzedawca marzeń. Pierwsza biografia twórcy przygód Tomka Wilmowskiego”.

Na popularność pisarz musiał sobie zapracować. Dzięki przesunięciu akcji swych powieści z okresu drugiej wojny światowej na początek wieku XX miał już w pierwszych rozdziałach okazję do zręcznego nawiązania do sytuacji młodego czytelnika, tęskniącego za nieskrępowaną egzotyczną przygodą w kraju za żelazną kurtyną, z którego nie można było, choćby na gapę, wyruszyć w świat. Nie trzeba przypominać, w jakiej sytuacji ukazała się pierwsza część cyklu, analogie pomiędzy Polską schyłku lat pięćdziesiątych a czasami zaborów nasuwają się same.

„Przenosząc akcję powieści o pół wieku wstecz – uzasadnia taką tezę Krzysztof Kłosiński – Szklarski mógł sięgnąć po efekt jedyny w swoim rodzaju: znaleźć natychmiastowe porozumienie z czytelnikiem dzięki zdezawuowaniu, skompromitowaniu szkoły. Zaczynał od wagarów wyobraźni, która musiała dusić się w świecie poddanym nadzorowi, a kończył na wielkich wakacjach”.

Alfred Szklarski. Rzeźba w Galerii Artystów w Katowicach (fot. Michał Bulsa)

Gdy wydano pierwszego „Tomka”, nic nie wróżyło jednak sukcesu. Książka miała nakład 20 tysięcy egzemplarzy. Jak podaje Paweł Lewandowski, Ministerstwo Oświaty zakupiło pięć i pół tysiąca do bibliotek publicznych, ale reszta sprzedawała się z trudnością. W rok później leżało jeszcze w księgarniach pięć tysięcy egzemplarzy. Szklarski przeanalizował rynek i wreszcie znalazł przyczynę: fatalna szata graficzna (odpowiadał za nią Mieczysław Serwin-Oracki). Na okładce jakby rozlano atrament. Na tym tle namalowany był bladożółty kontur Australii i widniała sylwetka jakiegoś anemicznego chłopczyny. Wrażenie szarzyzny i ubóstwa nie zapowiadało przygód mrożących krew w żyłach. Pisarz przypuszczał, że jego powieść kojarzyła się czytelnikom z produkcyjniakami, z tym wszystkim, co w literaturze lat pięćdziesiątych było niedobre. Przyczyna mogła leżeć także w przeszłości autora. Ze wspomnień Piotra Adamczyka, swego czasu pełniącego przez pięć lat funkcję redaktora naczelnego „Słowa Polskiego”, największego dziennika na Dolnym Śląsku, można wywnioskować, że Szklarskiemu nie zapomniano jego przeszłości, i to jeszcze na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, a co dopiero w drugiej połowie lat pięćdziesiątych, gdy od głośnego procesu nie upłynęła nawet dekada. „Pod choinkę – wspominał Adamczyk – oprócz dżinsów od wuja i Verne’a od Tyranii, dostałem wówczas książkę Alfreda Szklarskiego Tomek na wojennej ścieżce od mamy, a od ojca upragnioną finkę ze sklepu o nazwie Składnica Harcerska; wtedy każdy chłopak musiał mieć finkę. Służyła głównie do rzucania w ziemię w celach imperialnych oraz wycinania na drzewach serc, obowiązkowo przebitych strzałą. [...] Prezenty bardzo mi się spodobały, tylko z książką Szklarskiego zrobił się lekki ferment, bo chociaż był to najpopularniejszy wówczas pisarz powieści dla młodzieży, ojciec alergicznie go nie znosił. Mówił, że w czasie wojny Szklarski był kolaborantem, bo pisał do niemieckich gazet, za co po wojnie został skazany na kilka lat więzienia.

REKLAMA

– Hela, nie miałaś mu co kupić? – pytał matkę z pretensją w głosie.

– Przecież wiesz, jak lubi czytać.

– Ale Szklarskiego?

– To dobry pisarz, młodzież go lubi.

– Pisał przecież dla Niemców.

– Edmund! No i co z tego? Przecież ty ożeniłeś się z Niemką.

– Ale to było po wojnie”.

Faktem jednak jest, że bez odpowiedniej reklamy – zupełnie jak dzisiaj – Tomek w krainie kangurów nie miał szans się przebić. Szklarski się zastanawiał, jak przyciągnąć uwagę czytelników. W końcu znalazł sposób, a ściślej mówiąc, odpowiedniego człowieka. Okazał się nim artysta grafik Józef Marek, który właściwie zaczynał od rzeźby, zdobywając w 1952 roku dyplom Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w pracowni Xawerego Dunikowskiego. W tym samym roku zaczął być rzeczoznawcą Ministerstwa Kultury i Sztuki do spraw rzeźby, pełnił tę funkcję do 1989 roku.

„Dostałem od Szklarskiego – wspominał grafik – jeden rozdział »Tomka«. Czułem intuicyjnie, o co chodzi pisarzowi. Szukał rewolwerowej ilustracji, która sprawdziłaby się w handlu. Miał nóż na gardle. Napisał dobrą książkę, a mimo to szła słabo. Po paru dniach przyniosłem Szklarskiemu kilka rysunków. I bomba pękła! To było to – utrafiłem w jego gust. Później pokazał mi całą szufladę grafik, gdyż do rysowania okładek namówił wielu grafików. Ale ich prace nie podobały mu się”.

Nowe rysunki okazały się strzałem w dziesiątkę dla pisarza, ale przekleństwem dla grafika. Józef Marek twierdził, że został przypisany do Szklarskiego; teraz tego nie żałuje, choć początkowo nie było łatwo. „Nie brakowało krytyków moich ilustracji – przyznawał. – Narysowałem na przykład konia, to bywało, że niejeden filar grafiki na Śląsku zarzucał mi, że nigdy w życiu nie widziałem nawet najnędzniejszej chabety. Przypuszczam, że niektórzy ludzie zazdrościli Szklarskiemu, bo robił wspaniałą karierę. »Tomki« szły jak woda i zaczęto mówić o żyle złota, jakiej się dokopaliśmy.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jarosława Molendy „Alfred Szklarski – sprzedawca marzeń. Pierwsza biografia twórcy przygód Tomka Wilmowskiego” bezpośrednio pod tym linkiem!

Jarosław Molenda
„Alfred Szklarski – sprzedawca marzeń. Pierwsza biografia twórcy przygód Tomka Wilmowskiego”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
400
ISBN:
978-83-8229-517-7
EAN:
9788382295177
REKLAMA
Kazimierz Nowak w czasie podróży przez Saharę, 1936 rok (fot. NAC)

Szklarski był wobec mnie niezwykle wymagający. Przywiązywał szaloną wagę do drobiazgów. Gdy bohater strzelał z nagana, nie mogłem narysować kolta. Musiałem przekopać archiwa, spenetrować muzea, bo nagan musiał być naganem, a waran waranem. Spotykaliśmy się w domu pisarza przy kawie. Czasami on jeszcze nie zdążył napisać rozdziału do końca i opowiadał mi akcję. W ciemno robiłem ilustrację, a Szklarski, mając ją później przed oczyma, dopiero wtedy kończył opisy. Czasami podpowiadałem mu, jak wyobrażam sobie postacie. Jan Smuga był według Szklarskiego kolosem, tymczasem ja umyśliłem sobie mężczyznę drobnego, ale żylastego, z czarną bródką. Pisarz popatrzył na rysunek i zaakceptował go bez słowa protestu. Jednak powtarzam: zawsze był wymagający. Nieraz robiłem jedną ilustrację wielokrotnie i wciąż mu coś nie pasowało.

Ciekawym doświadczeniem dla mnie było zmienianie się Tomka z wiekiem. Czytelnik poznaje go jeszcze jako dziecko, później staje się Tomek młodzieńcem, a wreszcie mężczyzną. Przemiany te musiałem pokazać w rysunkach”.

Taki przebieg współpracy potwierdza Wojciech Żukrowski, admirator twórczości pisarza: „Szklarski sam dobiera ilustratora, wynajduje mu po atlasach zdjęcia zwierząt, z tablic etnograficznych publikacji każe kopiować wiernie broń i stroje, bo australijski dziobak nie śmie być kaczką na czterech nogach, a dmuchawa gwinejska z zatrutymi strzałami swojską trombitą. Trudno, trzeba ze sztuki impresyjnej rezygnować na rzecz sztycharskiej wierności”.

Pierwsza księga Tomkowych przygód dziejących się w Australii przeszła nijako, bez zachwytów, dopiero druga pociągnęła pierwszą. Tak zaczął się prawdziwy szał. Ten drugi tom cyklu przedstawia kilkumiesięczną podróż głównych bohaterów po Afryce Wschodniej w latach 1903–1904. Ukazał się on w 1958 roku jako Tomek na Czarnym Lądzie nakładem wydawnictwa Śląsk. Jego wznowienie w 1987 roku, co symptomatyczne i wskazujące na szczególną rolę powieści przygodowej w cyklu, ukazało się pod zmienionym tytułem Przygody Tomka na Czarnym Lądzie. Oba wydania miały nakład ponad 100 tysięcy egzemplarzy.

Szklarski do opowieści wplótł wątki historyczne i etnograficzne, choćby z podróży Jana Dybowskiego do Konga pod koniec XIX wieku, Stefana Szolca-Rogozińskiego do Kamerunu, wypraw Maurycego Beniowskiego na Madagaskar oraz kilku przyrodników badających Maghreb. Posługiwał się nimi jako symbolami, uznanymi za prekursorów polskiego zaangażowania i fascynacji Afryką. Narracja ma często charakter encyklopedyczny, zgodny z zasadami dydaktycznego realizmu.

REKLAMA

Według Mieczysława Jankowiaka, profesora w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Bydgoszczy, Przygody Tomka na Czarnym Lądzie „ilustrują prosty typ: bez większego kunsztu w strukturze epickiej i bez dodatkowych sensów symbolicznych. [...] Powieść o przygodach Tomka nie sugeruje głębszych struktur semantycznych. Tylko narracją epistolarną wyodrębnił Szklarski początek i zakończenie utworu, brak w nim ramy i aspektu mitologicznego [...].

Okładka książki Alfreda Szklarskiego „Tomek na wojennej ścieżce” (wyd. Muza)

Relacje o przygodach Tomka nie mają tak bogatej oprawy metaforycznej, nie pobudzają do aktywności poetyckich mechanizmów skojarzeń, raczej są obudowane zbiorem rzeczowych wiadomości, nie zawsze o pełnej wartości informacji. Są to raczej oschłe w swej rzeczywistości »wkładki encyklopedyczne«, czego jest świadom główny bohater”.

Ważniejsze, że taka proza zyskała poparcie władz za względną neutralność ideologiczną. W jednym z raportów poświęconych ówczesnemu czytelnictwu wśród młodzieży we fragmencie dotyczącym oceny Przygód Tomka na Czarnym Lądzie przez uczniów szkół podstawowych czytamy: „badana młodzież wyraża swój internacjonalizm w krytycznej ocenie postępowania kolonizatorów oraz przedstawicieli państw europejskich, którzy za wszelką cenę chcieli utrzymać swoje wpływy, by móc uzależnić ludy i państwa od swych krajów”.

Drugi tom okazał się bestsellerem. Oczywiście nikt nie śmiał użyć tego terminu w owym czasie. Nie tylko nakład rozszedł się w ciągu tygodnia, lecz także czytelnicy wykupili zalegający na półkach tom pierwszy. Tomek, Smuga, bosman Nowicki na rysunkach przypominają przystojnych gwiazdorów rodem z Hollywood. Wedle Szklarskiego o sukcesie książki zadecydował goryl zdobiący okładkę drugiego tomu, aczkolwiek bardzo przeszkadzał on krytykom, miotającym oskarżenia o wypaczenie gustów młodych odbiorców. Tych właśnie intrygował i zaciekawiał.

Wojciech Żukrowski, zdając sobie sprawę, jak bardzo twórczość Szklarskiego jest niedoceniana przez środowisko literackie, przekonywał: „Jarmarczne okładki, zahaczające uwagę, mocne tytuły rozdziałów, kupa ilustracji – świadomie są obliczone na początkującego czytelnika. Drodzy Koledzy Pisarze, uczmy się szanować Szklarskiego, bo on toruje nam drogę, czytają go nawet ci, którzy wolą przepisać pokraczne streszczenia wtłaczanych lektur obowiązkowych, niż samemu przebrnąć przez Nad Niemnem czy Wrzesień. Może Tomkowi będziemy zawdzięczali, że tysiące młodych wdroży się w czytanie powieści, znajdą w książce towarzysza na całe życie”.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jarosława Molendy „Alfred Szklarski – sprzedawca marzeń. Pierwsza biografia twórcy przygód Tomka Wilmowskiego” bezpośrednio pod tym linkiem!

Jarosław Molenda
„Alfred Szklarski – sprzedawca marzeń. Pierwsza biografia twórcy przygód Tomka Wilmowskiego”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
400
ISBN:
978-83-8229-517-7
EAN:
9788382295177
REKLAMA
Wojciech Żukrowski

Apel Żukrowskiego nie był przypadkowy. Miał swój głęboki sens. Od początku ukazywania się cyklu co jakiś czas pojawiały się ataki na Szklarskiego. Były symptomatyczne. Ilustrowały ogólną niechęć środowiska pisarskiego, które nie potrafiło zdobyć się na uznanie. Zdarzało się bowiem, że w czasie majowych Dni Oświaty, Książki i Prasy wielce znaczący pisarze zasiadali przy stolikach, cierpliwie oczekując czytelników. Ci, owszem, pojawiali się co jakiś czas z książką po autograf. Natomiast do stolika Szklarskiego walił dziki tłum, wymachując triumfalnie dwoma, czasem nawet trzema tomami „Tomka”, żądny rozmowy z autorem, zapewnień, że nigdy nie uśmierci żadnego z bohaterów, uchylenia rąbka tajemnicy: co się wydarzy, kiedy Tomek... itd., itp. „Ze względów porządkowych” przesuwano stoliczek Szklarskiego w inne miejsce, by rażące dysproporcje poczytności i popularności nie były dla niektórych zbyt dotkliwe.

Niektórzy i tak mieli pretensje. Szklarski nie pozostawał dłużny adwersarzom. W redakcji wydawnictwa przygotowano do druku dużo książek. „Wiele z nich – wspominała Krystyna Wyględacz, która długo pracowała ze Szklarskim w wydawnictwie Śląsk – opowiadało o bohaterskich górnikach. Chwilami było tego za dużo. Na złe książki Fredzio mówił: »bździdła«. Bździną nazywano kiedyś pruknięcia”.

Mówi się często, że literatura dla dzieci i młodzieży tym się różni od literatury dla dorosłych, że powinna być lepsza. Ludwik Jerzy Kern powiedział kiedyś, że gdy pisze dla dorosłych, nie ma właściwie żadnych ograniczeń, niejako automatycznie nasuwa mu się słownictwo, typ skojarzeń, pojęć. Natomiast pisząc dla dzieci, musi się trzymać określonych, precyzyjnych reguł.

Niesłabnąca czy wręcz przeciwnie, coraz większa popularność „Tomków” była solą w oku dla tych, którzy nie mogli zdobyć uznania czytelników. Niejeden bowiem pisarz połamał zęby na tak zwanej masowej literaturze. Warto wspomnieć jeden taki przypadek. Opętani Zdzisława Niewieskiego to powieść sensacyjna z elementami kryminalnymi i gotyckimi, ukazywała się od 4 czerwca do 3 września 1939 roku na łamach codziennej prasy. W roku 1969 do autorstwa tego utworu przyznał się nie kto inny jak... Witold Gombrowicz. Jak wspomina jego brat Jerzy, pisarz wstydził się tej książki, bo jedynym celem jej powstania było wysokie honorarium. Jednak powieść dla kucharek okazała się zadaniem o wiele trudniejszym, niż zakładał, a flirt z kiczem czymś więcej niż łatwą, intelektualną zabawą. Wspominał Gombrowicz: „Zaczęło się od tego, iż z Tadziem Kępińskim, moim exkolegą szkolnym, postanowiliśmy napisać na cztery ręce powieść sensacyjną, żeby zarobić kupę forsy. Nie wątpiliśmy, iż intelektom wyższym, jak nasze, nietrudno będzie spłodzić taką brechtę – łatwą a pasjonującą. Wkrótce jednak rzuciliśmy wszystko do kosza, przerażeni niezdarnością naszych gryzmołów.

REKLAMA

– Napisanie złej powieści nie jest bodaj łatwiejsze od napisania dobrej – powiedziałem wtedy Kępińskiemu”.

Charakterystyczną cechą powojennej polskiej powieści podróżniczej było jej staranie o zmianę punktu widzenia, o spojrzenie na historię i obyczaje egzotycznych ludów od wewnątrz. Chodziło więc zarówno o umieszczenie akcji w rzeczywistości historycznie sprawdzalnej, jak i o nakreślenie podstawowych prawidłowości w rozwoju egzotycznych ludów lub ich upadku. I taki wzór awanturniczej powieści przygodowej z wszelkimi jej akcesoriami przejął Alfred Szklarski. „Wielki sukces czytelniczy tych książek – przekonywał Zbigniew Kubikowski – potwierdza dowodnie wartość zastosowanej przez Szklarskiego metody. A jest ona klasyczna. Tożsamość bohaterów we wszystkich tomach cyklu, sprawność, odwaga, pomysłowość, uzasadniające kolejne sukcesy tych bohaterów, atrakcyjna rama kompozycyjna (wyprawy łowieckie w głąb Australii i Afryki, Indii i Syberii), wypełniona spiętrzonym potokiem wydarzeń, wszystkich tych zasadzek, napadów, klęsk żywiołowych, porwań, polowań, wreszcie bogate opisy przyrody dalekich krain i folkloru egzotycznych ludów oraz obecne na wszystkich kartach tych książek proste i czyste tendencje wychowawcze – składają się na jasny wzorzec wypracowany i sprawdzony w bogatych tradycjach gatunku”.

Ilustracja Kamila Mackiewicza do lwowskiego wydania książki „W pustyni i w puszczy”, 1929 rok

Według niektórych Tomek na Czarnym Lądzie stanowi udany przykład kompilacji literatury faktu i beletrystyki, generującej wielopłaszczyznowy obraz Afryki i jej mieszkańców. Mimo wymienionych powyżej zastrzeżeń metodologicznych (przykład prozy gabinetowej) i nieścisłości terminologicznych (na przykład stosowania języka swahili) książka ta opiera się na solidnej kwerendzie, pozwalającej na przełamanie wielu negatywnych stereotypów dotyczących Afryki.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jarosława Molendy „Alfred Szklarski – sprzedawca marzeń. Pierwsza biografia twórcy przygód Tomka Wilmowskiego” bezpośrednio pod tym linkiem!

Jarosław Molenda
„Alfred Szklarski – sprzedawca marzeń. Pierwsza biografia twórcy przygód Tomka Wilmowskiego”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
400
ISBN:
978-83-8229-517-7
EAN:
9788382295177
REKLAMA

Zdaniem afrykanisty Błażeja Popławskiego, z którym się kontaktowałem mailowo, autor powieści nie zdołał ominąć uproszczeń, zauważalnych zwłaszcza w sferze praktyk religijnych („Murzyni od wielu wieków podporządkowują swe życie najrozmaitszym przesądom i zabobonom. Oni wierzą w moc czarowników”), oratury („Jesteśmy na najbardziej plotkarskim kontynencie świata”). Warte jest jednak podkreślenia, że Szklarski w sposób rzetelny charakteryzuje rolę fetyszów, bractw i związków religijnych, docenia znaczenie rodziny u Afrykańczyków. Do opisywania Afryki użyto języka innego niż w dziejącym się w Australii pierwszym tomie. Szklarski dokładniej ukazuje mroczne strony ludzkiej natury (dylemat zabicia człowieka po raz pierwszy w życiu Tomka, przypominający zabicie Gebhra przez Stasia Tarkowskiego), wprowadza więcej „czarnych charakterów” (handlarz niewolnikami Castanedo). Zabieg ten nie demonizuje jednak obrazu Afryki – Szklarski portretuje Afrykańczyków jako osoby zmagające się z losem, okolicznościami historycznymi okresu kolonialnego.

Jak już wspominałem, Tomkowi blisko jest do bohaterskiego Stasia Tarkowskiego (chłopcy są nawet w tym samym wieku), a powieści realizują zawsze ten sam schemat: wyprawa do dalekiego, egzotycznego kraju; misja do spełnienia; przeszkody w osiągnięciu celu; pokonanie przeszkód; spełnienie misji. Pisarz posłużył się w swym cyklu niezawodnym schematem stosowanym w powieści młodzieżowej, na który „składa się przygoda, granicząca nieraz z awanturą i sensacyjną akcją, pewne konieczne uproszczenia w rysunku postaci i potraktowaniu konfliktów, uprzywilejowanie motywów o charakterze zagadki, tajemnicy”.

Można mieć do tego typu literatury wiele zastrzeżeń: że brak jej sienkiewiczowskiej urody słowa; że jest to proza, w której wszystko jest aż do bólu oczywiste; że postać Tomka jest na pewno mocno przeidealizowana, aż nierealna. Tak Tomka charakteryzuje Jerzy Cieślikowski: „Jest szlachetny i odważny, zdolny do poświęcenia, odrobinę zarozumiały i odrobinę przez to nieostrożny. To ostatnie potrzebne jest, aby komplikować zbyt upedagogizowaną awanturę. Tomek jest podobny do Stasia Tarkowskiego z W pustyni i w puszczy, tak jak dobra fotografia jest podobna do oryginału. Ale nawet artystyczne »zdjęcie« pozostanie statycznym faktem dwuwymiarowym”.

REKLAMA

Przygoda bohatera Szklarskiego to przygoda w wielkim stylu, ujęta dwojako. Z jednej strony to wyprawy łowieckie, poznanie egzotycznych krajów, ludzi, fauny, flory i nieznanych lądów, z drugiej to przygoda intelektualna, jakby na potwierdzenie słów Marii Kuncewiczowej: „Młodzi nie szukają w literaturze spokoju i normalności. Szukają informacji i podniety”. Jeśli takim credo kierował się Szklarski, to zrealizował je w dwustu procentach. „Pisarz nie jest propagandystą – twierdził. – Pisarz musi docierać do czytelników. Inaczej pisanie nie ma większego sensu. Gdybym miał tylko pisać po to, by być wydanym w nakładzie kilku tysięcy egzemplarzy i gdybym był czytany tylko przez siebie i grono bałwochwalczych przyjaciół, to dałbym sobie spokój z pisaniem i zabrał się do bardziej pożytecznej pracy”.

Krystyna Koziołek z Katedry Dydaktyki Języka i Literatury Polskiej Uniwersytetu Śląskiego uważa, że Szklarski „niezwykle udatnie połączył historię, sensację, przygodę, dydaktyzm i egzotykę”. Publicysta i reżyser teatralny Andrzej Wydrzyński przekonywał: „Szklarski posiada wyjątkowy dar popularyzacji wiedzy i wie doskonale, kiedy nadmiar szczegółów przenieść do odnośników. W wielkiej dyskusji na temat upadku powieści tradycyjnej, jej zmierzchu czy nawet agonii Szklarski udowodnił, że istnieje tu jeszcze wiele możliwości”.

Zabudowa jednej z osad w Kamerunie, lata dwudzieste XX wieku (fot. NAC)

Zdaniem Anny Nasiłowskiej, która przyznawała się do młodzieńczej fascynacji książkami o Tomku Wilmowskim, choć z perspektywy czasu oceniała je znacznie bardziej krytycznie: „To nie była wielka literatura, to nie były książki do zachwycania się nimi, ale takie, które otwierały świat. Pokazywały jego bogactwo, wpajały otwartość, która jest przeciwieństwem ksenofobii. Uczyły”.

Poszukiwanie łatwej sensacji jest zjawiskiem socjologicznym, powszechnym i samo w sobie nie zawiera żadnej oceny, ogarnia zarówno ludzi o prymitywnych upodobaniach, jak i czytelników świadomych i przygotowanych. Perypetie bohaterów nie pozostawiały czytelnika obojętnym, były bowiem skrojone tak, by przynajmniej raz każdemu przeszło przez myśl, że mógłby stanąć oko w oko z nieznanym światem, pełnym tajemnic, niezwykłych przeżyć i niebezpieczeństw. „To chyba właśnie możliwość utożsamienia się z głównym bohaterem (czy też niemożność oparcia się pokusie postawienia się na jego miejscu) – zauważa Tomasz Kowalski w „Czasie Kultury” – stała się przyczyną ogromnej popularności cyklu, wielokrotnie wznawianego i publikowanego w sporych nakładach. Nie bez znaczenia była z pewnością paralela sytuacji, w jakiej znajdowali się bohaterowie (zabór rosyjski) i czytelnicy, pozbawieni możliwości swobodnego podróżowania, zmuszeni do wielokrotnego ubiegania się o paszport. Powieści Szklarskiego znakomicie spełniały funkcję substytutu podróży”. Zdaniem Krzysztofa Kłosińskiego w sytuacji, w jakiej znaleźli się Polacy, „lektura, a więc marzenie, praca wyobraźni, musi zastąpić pasję wielkiej przygody, skrępowaną w kraju bez paszportów. Kto wie, czy właśnie owej wpisanej w strukturę powieści aluzyjnej identyfikacji ze światem czytelnika nie zawdzięcza Szklarski natychmiastowego sukcesu swojego pomysłu?”.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jarosława Molendy „Alfred Szklarski – sprzedawca marzeń. Pierwsza biografia twórcy przygód Tomka Wilmowskiego” bezpośrednio pod tym linkiem!

Jarosław Molenda
„Alfred Szklarski – sprzedawca marzeń. Pierwsza biografia twórcy przygód Tomka Wilmowskiego”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
400
ISBN:
978-83-8229-517-7
EAN:
9788382295177
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Jarosław Molenda
(ur. 1965) – polski pisarz, publicysta i podróżnik.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone