Jolanta Żyndul: Żydzi traktowali Piłsudskiego jako prototyp żydowskiego bohatera narodowego

opublikowano: 2021-12-17 14:48
wolna licencja
poleć artykuł:
Polityka narodowościowa, w tym stosunek do społeczności żydowskiej, stanowiła niewątpliwie jeden z większych dylematów elit politycznych II Rzeczpospolitej. Jaki był stosunek Piłsudskiego do ludności żydowskiej? Jak Żydzi postrzegali postać Marszałka i skąd wzięła się tak długo pamiętana żałoba i rozpacz po jego śmierci? O tym opowiada Jolanta Żyndul, autorka książki „Żydzi i Piłsudski. Wybór źródeł do historii stosunków polsko-żydowskich w okresie międzywojennym”.
REKLAMA
Rabin Zakheim wręczający bukiet kwiatów Józefowi Piłsudskiemu pod pomnikiem Józefa Poniatowskiego w Warszawie (domena publiczna).

Natalia Pochroń: W pierwszych latach polskiej niepodległości stosunki polsko-żydowskie nie układały się najlepiej – cieniem na nich kładły się pogromy ludności żydowskiej czy nieprzychylne im rządy Chjeno-Piasta. Jak wyglądało podejście Piłsudskiego do Żydów?

Jolanta Żyndul: Na przestrzeni lat stosunek Piłsudskiego do ludności żydowskiej nieco ewoluował. Zasadniczo był on jednak pozytywny. Niemały wpływ miała na to jego młodość i środowisko, w którym dorastał - pełne lokalnej ludności żydowskiej - czy doświadczenia z działalności rewolucyjnej. Jako działacz socjalistyczny, jeden z liderów Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS), utrzymywał bliskie kontakty z żydowskimi działaczami lewicowymi, podobnie w okresie walk o niepodległość – Żydzi, szczególnie zasymilowani, zasilili szeregi powołanych przez niego Legionów Polskich. Piłsudski pamiętał o nich po wojnie, stąd jego podejście zarówno do nich, jak i ogólnie do całej ludności żydowskiej, było jeśli nie pozytywne, to co najmniej poprawne. Piłsudski był dla Żydów nadzieją na nieprawicową - a więc wolną od antysemickich tendencji - formułę rządów w Polsce i takie też w pewnym sensie gwarantował. Niemniej od samego początku cieniem na stosunkach między Marszałkiem a Żydami kładło się napięcie istniejące między nim a żydowskim Bundem.

N.P.: Współpraca między polskim i żydowskim ruchem socjalistycznym nie układała się najlepiej?

J.Ż.: Niestety nie. Jeszcze w XIX wieku, szczególnie po powrocie z zesłania, Piłsudski postrzegał Żydów jako narzędzie rusyfikacji Wileńszczyzny. Przede wszystkim jednak miał żal do Bundu, że ten postanowił związać się raczej z rosyjskim ruchem socjaldemokratycznym niż z PPS. Te uprzedzenia, zresztą istniejące po obu stronach, widoczne były także w okresie międzywojennym. Po odzyskaniu niepodległości, a dokładnie 11 listopada 1918 r., w momencie tworzenia pierwszego rządu II Rzeczpospolitej, Piłsudski zwrócił się do wszystkich partii politycznych działających w Polsce z propozycją konsultacji na temat kształtu przyszłego rządu. Zaprosił na nie również partie żydowskie i o ile część z nich, jak na przykład syjoniści czy folkiści, przyjęła to zaproszenie, Bund odmówił udziału w konsultacjach, argumentując, że koniec końców i tak powstanie burżuazyjny, nieodpowiadający im rząd polski.

Ta rezerwa między Piłsudskim a Bundem utrzymywała się przez cały okres międzywojenny, a zwiększyła się dodatkowo po 1926 r., gdy polska polityka skierowała się w stronę rządów autorytarnych. Bund wystąpił wtedy w jawnej opozycji do Piłsudskiego, która w tym przypadku wynikała już nie tylko z zaszłości czy z dawnych doświadczeń, ale z krytyki jego obecnych rządów. Natomiast inne żydowskie ugrupowania polityczne zareagowały na zamach majowy z bardziej entuzjastycznie, cały czas mając nadzieję, że Piłsudski będzie w jakiś sposób uwzględniał w swojej polityce żydowskie postulaty i chronił ludność żydowską. Marszałek wydawał się zdecydowanie lepszą opcją niż rządy Chjeno-Piasta, który otwarcie sprzeciwiał się obecności Żydów w polskim życiu politycznym.

REKLAMA

N.P.: A Piłsudski? Otaczał się politykami żydowskimi?

J.Ż.: Tak, chociaż to również zmieniało się z biegiem czasu. W latach dziewięćdziesiątych, jako początkujący jeszcze adept socjalizmu, utrzymywał dość bliskie kontakty z lewicowymi działaczami żydowskimi, spośród których część zasiliła struktury PPS – zarówno jej trzon, jak i sekcję żydowską partii. W momencie rozłamu część Żydów weszła w skład PPS-Frakcji Rewolucyjnej, później Legionów. Wielu z nich Piłsudski znał osobiście i utrzymywał z nimi bliskie kontakty także po odrodzeniu państwa polskiego. Natomiast prawdą jest to, co napisał Józef Mackiewicz w swojej książce „Klucz do Piłsudskiego” - w miarę rozwoju kariery politycznej Marszałka, liczba Żydów w jego otoczeniu zaczęła się systematycznie zmniejszać. Zmianie ulegało także podejście Żydów do Piłsudskiego.

Demonstracja Bundu w 1917 r. (domena publiczna)

N.P.: Jakiej? Jaki stosunek mieli Żydzi do Marszałka?

J.Ż.: Przykładem, który bardzo ciekawie obrazuje ewolucję poglądów zasymilowanych piłsudczyków żydowskich na politykę Piłsudskiego, jest dziennik wiceprezydenta Lwowa -Wiktora Chajesa. Początkowo darzył on Marszałka dużym szacunkiem, momentami graniczącym wręcz z uwielbieniem. Tak jak inni Żydzi, postrzegał go on jako obrońcę żydowskich praw oraz polityka, który jest nadzieją na rządy gwarantujące równość wszystkich obywateli, bez przejawów antysemityzmu czy dyskryminacji. Przy tym uwielbieniu Marszałka Chajes był jednak demokratą, nie uszły więc jego uwadze autorytarne tendencje Piłsudskiego. Od czasu zamachu majowego, jego nastawienie do Marszałka uległo znacznemu ochłodzeniu, stał się on znacznie bardziej krytyczny wobec jego polityki. Nie na długo.

W miarę jak sytuacja międzynarodowa stawała się coraz bardziej napięta, jego ocena Piłsudskiego ponownie złagodniała. Zauważył w swoim dzienniku, że w porównaniu z Mussolinim czy Hitlerem, autorytaryzm Piłsudskiego nie jest taki straszny. Tym samym ponownie „wrócił pod sztandar” Marszałka. W 1936 r. zakupił popiersie Piłsudskiego dłuta Natana Rapoporta, postawił je w pokoju i codziennie rano zdawał Marszałkowi swoisty meldunek. Takich przykładów uwielbienia czy wręcz kultu do Piłsudskiego możemy odnaleźć w żydowskich wspomnieniach czy korespondencji znacznie więcej.

REKLAMA
Uroczyste przejęcie urzędu prezydenta Lwowa przez Wacława Drojanowskiego od ustępującego prezydenta Lwowa Jana Brzozowskiego. Na zdjęciu: prezydenci Lwowa Wacław Drojanowski (x), Jan Brzozowski (xx) i Wiceprezydenci Lwowa Franciszek Irzyk (1), Wiktor Chajes (2), Michał Kolbuszewski (3), Wawrzyniec Kubala (4). Wiktor Chajes był bankierem, działaczem społecznym i kulturalnym Lwowa, a w latach 1930-1939 pełnił funkcję wiceprezydenta miasta. Był jedną z ofiar zbrodni katyńskiej. (domena publiczna)

N.P.: Nawet mimo tego, że tak naprawdę Piłsudski nie zrobił za wiele dla społeczności żydowskiej?

J.Ż.: Tak, chociaż oczywiście nie brakowało też bardziej wyważonych, racjonalnych ocen polityki Marszałka. Dobrym przykładem jest tu artykuł napisany przez Izaaka Grünbauma, który ukazał się w Jerozolimie zaraz po śmierci Piłsudskiego. Najważniejszy żydowski polityk w Polsce w latach dwudziestych oceniał Piłsudskiego w dużo bardziej neutralny sposób. Napisał, że w odróżnieniu od polityków prawicowych Marszałek co prawda nie zrobił ludności żydowskiej nic złego, ale jednocześnie nie zrobił też dla niej nic dobrego, nie spełnił wielu jej dążeń czy postulatów. Takie podejście prezentowało wielu syjonistów. Doceniali oni, że Piłsudski nie jest antysemitą, ale nie postrzegali go jako specjalnie filosemickiego.

N.P.: Jakie oczekiwania mieli Żydzi wobec Piłsudskiego – najważniejszej wówczas osoby w polskiej polityce?

J.Ż.: Po odzyskaniu niepodległości to były w zasadzie dwa główne postulaty – ograniczenie zajść antysemickich oraz realizacja pewnych postulatów politycznych. W zależności od poglądów czy orientacji politycznej, te postulaty były różne. Syjoniści chcieli przykładowo autonomii narodowo-kulturalnej, która dla Piłsudskiego w ogóle nie wchodziła w grę. Z kolei dla ortodoksów ta autonomia nie miała większego znaczenia, oni domagali się głównie zagwarantowania im prawa do swobodnego praktykowania religii. Te postulaty były więc różne. Wspólny dla wszystkich był jeden – by położyć kres pogromom i wystąpieniom antyżydowskim.

N.P.: Już po śmierci Marszałka, w 1935 r., ukazał się tekst napisany przez angielsko-żydowskiego dziennikarza Israela Cohena jeszcze w 1919 r., po rozmowie, jaką odbył wówczas z Piłsudskim. Ten dość bagatelizował w niej pogromy ludności żydowskiej, tłumaczył je niechęcią Polaków, wywołaną współpracą Żydów z Niemcami w okresie zaborów. Jakie było nastawienie Piłsudskiego do zajść antyżydowskich?

J.Ż.: Piłsudski zdecydowanie nie popierał antyżydowskich wystąpień – nie tylko z jakiejś sympatii do niej, co przede wszystkim z faktu, że dla niego wartością nadrzędną w państwie był spokój społeczny. Zajścia antyżydowskie skutecznie go burzyły, odwracały uwagę od prawdziwych problemów nowo narodzonej Polski – jak ustabilizowanie sytuacji gospodarczej czy walka o granice. Chociażby z tego względu nie chciał on w żaden sposób wzniecać czy podsycać waśni narodowościowych.

Jolanta Żyndul
„Żydzi i Piłsudski”
Wydawca:
Żydowski Instytut Historyczny
Liczba stron:
440
ISBN:
978-83-66485-49-5

Planowana premiera w wersji papierowej nastąpi w drugiej połowie grudnia 2021 r. – informacje pojawią się na stronach Wydawnictwa. Książkę można również zakupić w wersji e-book w cenie 35 zł !

REKLAMA
Józef Piłsudski podczas stawiania pasjansa

Należy natomiast zauważyć, że odmienny był jego stosunek do tego, co się działo wewnątrz kraju wobec Żydów i tego, co spotykało ich na Kresach. W pierwszym przypadku kazał surowo karać zajścia antyżydowskie, na ile mógł pilnował, by do nich nie dochodziło. Jeśli natomiast chodzi o Kresy, tu jego podejście było zdeterminowane w dużej mierze nieufnością wobec Żydów, jaką wyniósł z działalności politycznej w latach dziewięćdziesiątych XIX wieku. Pamiętając o współpracy żydowskich socjalistów z socjaldemokracją rosyjską, miał większe zastrzeżenia do lojalności Żydów mieszających na wschodnich rubieżach Polski, stąd momentami bagatelizował informacje o dokonujących się tam pogromach.

N.P.: Skąd te pogromy i niechęć do ludności żydowskiej?

J.Ż.: Piłsudski postrzegał te zajścia jako efekt pewnej niestabilności nowo odrodzonego kraju i rzeczywiście trudno odmówić mu w tym słuszności. Trudno jednak obwiniać całe państwo polskie za wystąpienia jego pojedynczych obywateli. Należy też zaznaczyć, że mimo zarzutów, z jakimi można się czasem spotkać, część z tych zajść miało charakter nie tyle polityczny, co rabunkowy, a ich ofiarą stawali się często nie tylko Żydzi, ale również Polacy. Najlepszym tego przykładem jest chociażby pogrom w Wodzisławiu, który był dziełem bandy Kozunia, odpowiedzialnej także za napady na ludność polską.

N.P.: Niemniej temat antyżydowskich wystąpień to jedna z głośniej podnoszonych przez Żydów kwestii, przewijająca się często - między innymi - w korespondencji do Marszałka. W okresie międzywojennym otrzymał on kilkanaście tysięcy listów od ludności żydowskiej. Czego najczęściej one dotyczyły?

J.Ż.: Przeróżnych spraw. Z jednej strony były to listy z prośbą o wsparcie finansowe, wstawiennictwo, pomoc w znalezieniu pracy czy przyjęciu na studia. Oprócz tego sporą część korespondencji stanowiły listy oficjalne, kierowane do Piłsudskiego przez różne ugrupowania żydowskie, dotyczące spraw całej społeczności żydowskiej. Dużo było też listów, które Kazimierza Iłłakowiczówna, osobista sekretarka Piłsudskiego, nazywała listami hołdowniczymi – z wyrazami szacunku i życzeniami. Żydzi przedstawiali w nich Marszałka jako prototyp bohatera żydowskiego, pisali, że chcieliby swojego Piłsudskiego, który tak mocno broniłby interesów narodu żydowskiego, jak on walczył o niepodległość Polski. No i do tego możemy znaleźć też dużo osobistych listów, których autorzy opowiadali swoje rodzinne historie czy zwierzali się z problemów, z nadzieją, że Marszałek je przeczyta i doradzi.

REKLAMA

N.P.: Czytał?

J.Ż.: Oczywiście, że nie. Korespondencją Piłsudskiego po 1926 r. zajmowała się poetka Kazimiera Iłłakowiczówna. To ona czytała te listy i nadawała im bieg, na niektóre też odpowiadała. Liczba tych listów systematycznie rosła wraz z narastaniem kultu Marszałka. Jeśli więc Piłsudski czytał korespondencję, to jedynie pojedyncze listy, które pokazała mu Iłłakowiczówna.

Widok na kopiec od zachodu na Kopiec Piłsudskiego (fot. Mach240390, CC BY-SA 3.0)

N.P.: Mimo to nie chciał, by zabronić ludności żydowskiej pisania listów lub choćby zasugerować, by tego nie robiła.

J.Ż.: Oczywiście, można powiedzieć, że był to PR-owe posunięcie. Ale nie tylko. Prywatnych listów i podań spływało do niego bardzo dużo i w okresie, kiedy był Naczelnikiem Państwa i Wodzem Naczelnym, nikt się nimi systematycznie nie zajmował, często pozostawały bez odpowiedzi. Po przewrocie majowym postanowił więc zatrudnić Iłłakowiczównę, by zajęła się korespondencją. Co ciekawe, powierzając jej to zadanie polecił, aby w pierwszej kolejności zajęła się zaspokojeniem słusznych żądań i próśb od legionistów. Z czasem listów zaczęło spływać coraz więcej, nie tylko od nich – tym bardziej, że niektóre z nich publikowano w prasie, z informacją, jak rozstrzygnięto daną sprawę. Bo czasami rzeczywiście tak się zdarzało. Listy z prośbą o pomoc czy wstawiennictwo Iłłakowiczówna przekazywała do odpowiednich ministerstw albo organów centralnych. Najczęściej odpowiadały one, że nic nie mogą zrobić, ale czasami coś się jednak udało wskórać.

N.P.: Jak Żydzi zareagowali na śmierć Marszałka?

J.Ż.: Dzień śmierci Piłsudskiego i jego pogrzeb to bez wątpienia jedne z najbardziej pamiętanych dni II Rzeczpospolitej. Mało kto wiedział o chorobie Marszałka, więc informacja o jego odejściu spadła na całe społeczeństwo jak grom z jasnego nieba. Nie bez znaczenia był dodatkowo czas śmierci Piłsudskiego. Sytuacja polityczna na arenie międzynarodowej stawała się coraz bardziej napięta, także w kraju panowała duża niepewność o przyszłość państwa polskiego. Żydzi obawiali się przede wszystkim, że do władzy dojdzie endecja i ich sytuacja bardzo się pogorszy. Mimo że w Polsce raczej nie padały takie argumenty, w zagranicznej prasie pojawiały się głosy mówiące o tym, że Żydzi boją się kolejnych pogromów.

REKLAMA
Trumna z ciałem Piłsudskiego na żałobnej lawecie na warszawskim Polu Mokotowskim (domena publiczna)

Sam pogrzeb Piłsudskiego odbił się głośnym echem w całym państwie. Ludność żydowska tłumnie wzięła w nim udział, zjeżdżając się do Krakowa. Ci, którzy nie mogli przyjechać, organizowali mniejsze uroczystości w poszczególnych miastach pod pomnikami Piłsudskiego. Do tego pojawiło się wiele inicjatyw, mających upamiętnić Naczelnika. Przykładowo na Kopcu Józefa Piłsudskiego złożono ziemię pobraną z grobów bojowników żydowskich walczących o niepodległość Polski. Syjoniści zasadzili w Palestynie las imienia Piłsudskiego, planowano również zbudować dom emigranta żydowskiego. Jedną z ciekawszych inicjatyw była także uchwała przyjęta przez Żydów z Równem, wedle której wszyscy chłopcy urodzeni do końca 1935 r. w gminie żydowskiej mieli nosić imię Józef – oczywiście na cześć Marszałka. Wiemy na pewno, że przynajmniej jeden Józef otrzymał imię po Piłsudskim.

N.P.: Z listu, jaki jego ojciec wysłał do Aleksandry Piłsudskiej.

J.Ż.: Tak, rzeczywiście wysłał list, w którym poinformował żonę Marszałka o tym, że nazwał dziecko na cześć jej męża. Ale informacje na ten temat publikowano też w prasie. Próbowałam sprawdzić w księdze urodzeń w aktach gminy żydowskiej, ile rzeczywiście Józefów narodziło się w 1935 r., ale nie udało się - akta z tego okresu niestety się nie zachowały.

**N.P.: Na ile to podejście do Piłsudskiego – graniczące momentami z uwielbieniem czy kultem – wynikało z jego osobowości i charyzmy, a na ile było wynikiem chłodnej kalkulacji oraz postrzegania go jako lepszej alternatywy dla rządów endeckich? **

J.Ż.: Myślę, że możemy tu mówić o tych dwóch czynnikach. Rzeczywiście w okresie międzywojennym Żydzi postrzegali Piłsudskiego jako polityka, który nie kieruje się antyżydowskimi uprzedzeniami, bardzo cenili go za to, że propaguje politykę równości wszystkich obywateli, niezależnie od narodowości czy wyznania. Ale przy tym Piłsudskiemu zdecydowanie nie sposób odmówić charyzmy. Gdyby jej nie miał, ludzie nie pisaliby jednak tych listów, a na pewno nie na taką skalę. Musiała być w tym jakaś osobista sympatia, szacunek do Piłsudskiego. Nie wyobrażam sobie, żeby podobna korespondencja spływała do Dmowskiego, gdyby on sprawował władzę w kraju.

Uważam więc, że ten żal po śmieci Piłsudskiego był jak najbardziej prawdziwy. Dopóki rządził Piłsudski, Żydzi mogli cieszyć się względną stabilizacją. Co prawda od początku lat trzydziestych pojawiały się symptomy narastania tendencji antyżydowskich w społeczeństwie, ale trudno winić za to rząd. Żydzi zapamiętali to Piłsudskiemu, poczytywali to za jego zasługę. Nawet, jeśli nie zrealizował ich ambicji politycznych, to zapewnił im względnie spokojne funkcjonowanie. To zaś, w czasach rosnącej niepewności oraz zaostrzających się w krajach europejskich tendencji autorytarnych, miało dla nich duże znaczenie.

Jolanta Żyndul
„Żydzi i Piłsudski”
Wydawca:
Żydowski Instytut Historyczny
Liczba stron:
440
ISBN:
978-83-66485-49-5

Planowana premiera w wersji papierowej nastąpi w drugiej połowie grudnia 2021 r. – informacje pojawią się na stronach Wydawnictwa. Książkę można również zakupić w wersji e-book w cenie 35 zł !

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Natalia Pochroń
Absolwentka bezpieczeństwa narodowego oraz dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Rekonstruktorka, miłośniczka książek. Zainteresowana historią Polski, szczególnie okresem wielkich wojen światowych i dwudziestolecia międzywojennego, jak również geopolityką i stosunkami międzynarodowymi.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone