Michał Zichlarz – „Stefan Żywotko. Ze Lwowa po mistrzostwo Afryki” – recenzja i ocena

opublikowano: 2021-09-05 08:28
wolna licencja
poleć artykuł:
Mało jest w dziejach polskiego futbolu postaci tak niezwykłych, jak Stefan Żywotko i równie niewielu jest ludzi tak niedocenionych, jak on. Być może dlatego, że po piłkarską nieśmiertelność sięgnął na kontynencie afrykańskim, a nie w Europie. Tak czy inaczej – na rynku niedawno pojawiła się biografia trenera i z całą pewnością jest to książka potrzebna – i to bardzo.
REKLAMA

Michał Zichlarz – „Stefan Żywotko. Ze Lwowa po mistrzostwo Afryki” – recenzja i ocena

Michał Zichlarz
„Stefan Żywotko. Ze Lwowa po mistrzostwo Afryki”
nasza ocena:
8.5/10
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2021
Okładka:
twarda
Liczba stron:
400
ISBN:
978-83-8229-147-6
EAN:
9788382291476

„Stefan Żywotko. Ze Lwowa po mistrzostwo Afryki” to z całą pewnością dość nietypowe jak na Instytut Pamięci Narodowej wydawnictwo. IPN, co raczej nie powinno specjalnie dziwić, skupia się w swoich publikacjach bardziej na tematyce polityczno-społecznej (a przynajmniej tak to wygląda z mojej perspektywy), proponując często bardzo obszerną analizę archiwaliów, co stanowi na pewno nie lada gratkę dla wielu pasjonatów historii, ale „zwykłego” entuzjastę książek niekoniecznie pociąga.

Książka o trenerze Żywotce jest jednak zupełnie inna – oczywiście opiera się w znacznej mierze na różnych źródłach historycznych, bogatej bibliografii (książkach, artykułach prasowych, także na dokumentacji) ale prowadzona jest przede wszystkim jako opowieść o człowieku – i jego czasach, co szczególnie cenię sobie w utworach biograficznych.

Kim w ogóle jest Stefan Żywotko? To urodzony 101 lat temu w Zniesieniu (obecnie części Lwowa) dawny piłkarz, a przede wszystkim szkoleniowiec, który część swojej bogatej kariery trenerskiej spędził w dość nieoczywistych stronach – w Algierii, gdzie przez lata z sukcesami prowadził klub JS Kabylie. O jakich sukcesach tutaj mowa? Przez czternaście lat, między 1977 a 1991 rokiem Żywotko wraz ze swoimi podopiecznymi sięgnął po siedem krajowych mistrzostw, jeden Puchar Algierii oraz dwa klubowe Puchary Afryki (rozgrywki te noszą obecnie nazwę Afrykańskiej Ligi Mistrzów).

To ogrom triumfów, niemal dominacja na algierskim podwórku. Wszystkie te wygrane stawiają Stefana Żywotkę w roli najbardziej utytułowanego polskiego trenera pracującego kiedykolwiek za granicą. We wstępie jego biografii możemy przeczytać, że był swego czasu dla JS Kabylie taką postacią, jak niegdyś Ferguson dla Manchesteru United czy Wenger dla Arsenalu. I – szczerze powiedziawszy – nie widzę w tym cienia przesady, patrząc oczywiście przez pryzmat pewnych dysproporcji między futbolem afrykańskim i europejskim.

Mimo to Żywotko wydaje się postacią zbierającą w Polsce mniej uwagi, niż na to zasługuje. Spróbował to zmienić swoją książką Michał Zichlarz i podszedł do tematu od naprawdę dobrej strony. Zichlarz nie jest zresztą człowiekiem z przypadku – to dziennikarz sportowy z dużym doświadczeniem i pasjonat afrykańskiej piłki nożnej, który jednak na szczęście uniknął „choroby zawodowej” i nie zapisywał kolejnych kart swojej publikacji w stylu charakterystycznym dla futbolowej prasy.

Język, którym operuje jest przede wszystkim zrozumiały dla czytelnika, który na co dzień niekoniecznie musi być „przesiąknięty” realiami piłkarskimi. Jeśli gdzieś pojawia się jakiś bardziej skomplikowany żargon związany z tą dyscypliną, to jest on szybko tłumaczony lub podawany w prostym, nasuwającym jasne skojarzenia kontekście.

REKLAMA

Co jednak ważniejsze, opowieść o Stefanie Żywotce prowadzona jest naprawdę przyjemnym językiem, nie przypominającym ani krótszych form dziennikarskich, ani standardowego reportażu. Autor bardzo płynnie łączy kolejne wątki, budując kolejne fragmenty książki z sensem, a ma do opisania tak naprawdę historię rozciągniętą – ze szczegółami na ponad sto ostatnich lat. Potrafi się świetnie zagłębić w kolejne wątki z kariery szkoleniowca i – bazując na kilku różnych źródłach – łączyć je w kolejne, zgrabne podrozdziały.

O co mi dokładnie chodzi? Nie mamy tu do czynienia jedynie z suchym życiorysem Stefana Żywotki i „odklepywaniem” kolejnych sezonów w jego karierze. Zichlarz przede wszystkim postawił na fundament, na którym powinna zostać oparta każda porządna biografia – skupia się nie tylko na samej postaci bohatera swojej książki, ale bardzo szeroko omawia realia, w których przyszło owemu bohaterowi żyć, dając dzięki temu świetny pogląd na to, dlaczego tak, a nie inaczej, potoczyły się losy Kresowiaka.

No właśnie – biografia podzielona jest na trzy główne części – o nazwach „Lwów”, „Szczecin” oraz „Algieria” i – jak się zdaje – proporcje między nimi zostały odpowiednio zachowane, bo każda kolejna jest coraz dłuższa. Opowieść o Żywotce zaczynamy standardowo, od czasu jego dzieciństwa i młodości w jednym z najważniejszych punktów dawnych polskich Kresów.

Już w tym miejscu widać, że autor nie tylko sięgnął do źródeł z epoki (np. przedwojennej prasy), ale ma też ogólną wiedzę na temat realiów historycznych na – co najmniej – dobrym poziomie. Widać to w prowadzeniu kolejnych wątków, w których wtręty na temat dziejów II RP zdają się naturalne, niewymuszone i nie przytaczane w stylu encyklopedycznym.

W książce doświadczymy naprawdę przyjemnego klimatu przedwojennych lwowskich ulic, budowanych różnymi ciekawostkami, oczywiście w istotnej mierze związanymi z futbolem. I tak dowiadujemy się nie tylko o pierwszych meczach Stefana Żywotki w roli zawodnika, ale także o niezwykłej rywalizacji „Powidlaków” i „Poganiaczy”, czyli Czarnych i Pogoni Lwów i o tym, że przed wojną kibice we Lwowie byli w stanie wspinać się na drzewa wokół stadionu, by móc obserwować mecz (A miejsca na gałęziach były nawet dziedziczone!).

Nie inaczej jest w przypadku fragmentu dotyczącego lat PRL-u – Żywotko trafił bowiem najpierw do wojska, a potem historyczna zawierucha zawiodła go aż do Szczecina, z którym związał się na wiele lat. W tym miejscu także odpowiednio odwzorowano realia trudnych lat, w których przedwojenne tradycje piłkarskie stopniowo odbudowywały się w nowej odsłonie, tym razem na tzw. Ziemiach Odzyskanych.

REKLAMA

Tutaj przedstawiona jest już przede wszystkim perspektywa szkoleniowca piłkarskiego – Stefan Żywotko bowiem po II wojnie światowej pojawiał się jeszcze przez parę lat na murawie jako piłkarz (grający szkoleniowiec), ale w latach 50. był już skupiony tylko na trenerce, prowadząc Arkonię (klub funkcjonował pod różnymi nazwami) i Pogoń Szczecin a także Arkę Gdynia. Polskie wybrzeże – lub jego okolice – opuścił tylko na moment, na rzecz Warty Poznań.

Kluczowe były lata 1976–1977 – Żywotko miał bowiem widoki na wyjazd wraz z inną wybitną postacią polskiego sportu, Kazimierzem Górskim, do Kuwejtu, ostatecznie jednak w PZPN zablokowano te przenosiny. Być może stało się wówczas dobrze – bo dzięki temu, praktycznie na Boże Narodzenie 1977 roku, Stefan Żywotko znalazł się koniec końców w Algierii.

„Algierskie rozdziały” są najobszerniejsze – czemu ciężko się dziwić, bo to najbardziej chwalebny lata życia trenera. Co istotne, autor książki po raz kolei z wyczuciem prowadzi historię, zdając sobie sprawę, że futbol afrykański – czy konkretnie algierski – to absolutna egzotyka, w dużej mierze niezrozumiała „na wejściu” dla przeciętnego sympatyka piłki nożnej w Polsce. Wszystko pozostaje jednak dobrze wytłumaczone, czasem przy pomocy porównań do europejskich rozgrywek piłkarskich, a czasem poprzez dodanie szerokiego kontekstu społecznego – takiego jak pewna odrębność narodu Kabylów (a więc społecznej bazy dla JS Kabylie) na tle innych mieszkańców Algierii. Wszelkie piłkarskie niesnaski, boiskowe rywalizacje także zostały przystępnie opisane.

Z jakich źródeł korzystał Michał Zichlarz? Oczywiście przede wszystkim ze wspomnień Stefana Żywotki, z którym przeprowadził – naprawdę niejedną – rozmowę. To z całą pewnością była mrówcza praca, bo choć Stefan Żywotko (Przypomnijmy – 101-latek!) zdaje się trzymać niesamowitą jak na swój wiek formę, także intelektualną, to przecież cały jeden wiek to ogrom czasu, a setki, a może i tysiące historii, które opowiedział, trzeba odpowiednio poukładać w tekście. Ja nie pamiętam, co robiłem tydzień temu, dlatego tym bardziej podziwiam trenera Żywotkę, że potrafił sobie przypomnieć szczegóły np. z lat 30.

Pomogły tu z pewnością także wypowiedzi dzieci Stefana Żywotki, a także m.in. Janusza Kupcewicza, dawnego wyśmienitego reprezentanta Polski, czy osób związanych bezpośrednio ze światem algierskiego futbolu – autor biografii bowiem w ślad za historią Żywotki udał się także do Algierii, dodając przy tym ciekawą, bardziej reportażową perspektywę – w stosownych ilościach.

REKLAMA

Michał Zichlarz skorzystał także z licznych źródeł pisanych, wspominanych już archiwaliów prasowych, czy też licznych książek historycznych – nie tylko tych opierających się o dzieje piłki nożnej. Jeśli cytował jakieś fragment – to robił to raczej z sensem, rozbudowując podejmowane akurat na kartach publikacji wątki.

Sama książka od strony technicznej jest naprawdę ładnie wydana – na śliskim, acz przyjemnym papierze, a lekturę urozmaicają także różne archiwalne zdjęcia z różnych okresów życia Stefana Żywotki – choć nie tylko, bo na kolejnych stronach natkniemy się także na „ogólne” widoki np. z algierskich stadionów.

Na końcu publikacji znajduje się kilka przydatnych elementów – takich jak skrócona nota na temat życiorysu Stefana Żywotki, szczegółowy wykaz kolejnych sezonów w jego karierze itp. Bardzo ciekawa jest także lista polskich piłkarzy, którzy zginęli w trakcie II wojny światowej (podana za publikacją Andrzeja Gowarzewskiego) oraz sympatyczna ciekawostka – „jedenastka wszech czasów” Stefana Żywotki, złożona z piłkarzy, których trenował (zdominowana przez zawodników JS Kabylie).

„Stefan Żywotko. Ze Lwowa po mistrzostwo Afryki” to książka nie posiadająca jakichś uciążliwych wad – mógłbym na siłę przyczepiać się pojawiającej się raz na jakiś czas zbyt szybkiej rotacji źródłami – raz mamy wypowiedź szkoleniowca, w drugim akapicie źródło historyczne albo archiwalną wypowiedź, a zaraz potem przemyślenia autora biografii. To czasem wybija z czytelniczego rytmu, ale przy odrobinie uwagi nie stanowi w zasadzie żadnego problemu.

To niewątpliwie publikacja przede wszystkim dla fanów piłki nożnej, którzy chcieliby się dowiedzieć nieco więcej o wybitnym trenerze, który jest prawdziwą legendą w dalekiej Algierii. Myślę jednak, że jeśli ktoś jest – tak po prostu – pasjonatem historii, to także znajdzie dla siebie dużo dobrego przy tej lekturze. Z całą pewnością jest ona godna uwagi!

Zainteresowała Cię nasza recenzja? Zamów Michała Zichlarza „Stefan Żywotko. Ze Lwowa po mistrzostwo Afryki” bezpośrednio pod tym linkiem, dzięki czemu w największym stopniu wesprzesz działalność wydawcy lub w wybranych księgarniach internetowych:

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł Czechowski
Ukończył studia dziennikarskie na Uniwersytecie Śląskim. W historii najbardziej pasjonuje go wiek XX, poza historią - piłka nożna.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone