Pierwsi polscy krzyżowcy w Ziemi Świętej

opublikowano: 2020-02-16 13:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Pierwsi Polacy dotarli do Ziemi Świętej w XII wieku, o czym zaświadcza m.in. grecki kronikarz Jan Kinnamos. Czym wsławili się polscy krzyżowcy w walkach na Bliskim Wschodzie? Czyją obecność potwierdzają źródła?
REKLAMA

Dla wielu Europejczyków dawnych epok podróż do Ziemi Świętej była długa, kosztowna i niebezpieczna, zwłaszcza w przypadku przedstawicieli młodych i niemajętnych krajów, oddalonych o setki kilometrów od Morza Śródziemnego. Nie może więc dziwić, że pomimo ogromnego znaczenia Palestyny dla chrześcijan, pierwsi potwierdzeni źródłowo Polacy dotarli tam, niewielkimi grupami, w XII wieku, zaś pierwsza, najprawdopodobniej polska, bezpośrednia relacja z pobytu w tej krainie, która w jakiejś formie dochowała się do naszych czasów, pochodzi dopiero z XV wieku.

[…]

Tajemniczy władca Lechitów

Udział Polaków w wyprawach krzyżowych do Ziemi Świętej był bardzo skromny, dlatego warto przedstawić tych nielicznych, znanych obecnie rodaków, którym udało się podjąć tej misji. Niestety żaden z nich nie pozostawił po sobie relacji z krucjaty, a zachowane źródła historyczne na temat polskich krzyżowców w Palestynie posiadają na ogół bardzo zdawkowe i mało konkretne informacje, przez co historycy najczęściej skazani są na różne domysły. Powodem niewielkiego zaangażowania Polaków w walki o Ziemię Świętą był fakt, że podczas pierwszych krucjat Polska była krajem młodym, słabo schrystianizowanym, a w dodatku od 1138 roku rozbita dzielnicowo między potomków Bolesława III Krzywoustego. Jak już wspomniałem, podróże (a tym bardziej zbrojne ekspedycje) do odległej Ziemi Świętej były drogie i niebezpieczne, niewielu więc mogło sobie na nie pozwolić. Dlatego też w XII i XIII wieku książęta, możni i rycerze znad Wisły zazwyczaj preferowali wyprawy przeciw pogańskim Prusom i Jadźwingom, co było znacznie tańsze, oraz – w pewnym sensie – bezpieczniejsze. Było również bliższe, nie tylko geograficznie, ale także z perspektywy polskich interesów. Na takie rozwiązanie często przystawało samo papiestwo, zwalniając Polaków z obowiązku udziału w krucjatach na rzecz wojen z ich północnymi sąsiadami.

Wenecka galera transportująca pielgrzymów do Jerozolimy. Z książki Konrada von Grünenberga, Beschreibung der Reise von Konstanz nach Jerusalem (Opis podróży z Konstancji do Jerozolimy), ok. 1487 rok

Niestety nie znamy żadnych Polaków, którzy wzięli udział w I krucjacie (1096–1099). Podczas niej, a także w jej wyniku w latach następnych, odebrano z rąk muzułmanów szereg miast, w tym Edessę (1098; tej akurat nie trzeba było zajmować zbrojnie), Antiochię (1098), Jerozolimę (1099), Akkę (1104) i Trypolis (1109). Utworzono też kilka państw krzyżowych, z których najważniejszym było oczywiście Królestwo Jerozolimskie. [...] Pierwsze źródłowe wzmianki na temat polskiej obecności w Ziemi Świętej mamy dopiero z okresu II krucjaty (1147–1149), której bezpośrednią przyczyną była utrata wspomnianej Edessy (ostatecznie w 1146 roku). Na temat kilku panów i rycerzy polskich, walczących tam w wojsku niemieckiego króla Konrada III Hohenstaufa, pisał Jan Długosz (1415–1480) w swym słynnym dziele znanym po polsku jako Roczniki czyli kroniki słynnego Królestwa Polskiego (ks. V, s. 51). Historyk, podając tę informację, czerpał niewątpliwie ze znacznie starszych źródeł, niestety popełnił (lub przepisał) sporo błędów, m.in. przy opisywaniu trasy przemarszu wyprawy, twierdząc, że przemieszczała się ona przez polskie ziemie (połączył on błędnie II krucjatę z nieudaną zbrojną interwencją Konrada III w interesie Władysława II Wygnańca z sierpnia 1146 roku, która nie dotarła do swego celu), a także jej dalszego przebiegu, a nawet w tytulaturze niemieckiego władcy, określając go cesarzem. Tak więc opierając się tylko na tych informacjach, nie moglibyśmy wysnuć żadnego wiarygodnego przypuszczenia związanego z interesującym nas zagadnieniem.

REKLAMA

Na szczęście wątek ten porusza również znacznie bliższy geograficznie i czasowo tamtym zdarzeniom grecki kronikarz Jan Kinnamos (po 1143–po 1195), jeden z najbliższych współpracowników bizantyńskiego cesarza Manuela I Komnena, którego dzieło, zachowane do dzisiaj w wersji skróconej lub niedokończonej, jest uznawane przez historyków za wartościowe. Według niego w listopadzie 1147 roku wycofującą się zdziesiątkowaną armię niemiecką Konrada III, po klęsce zadanej przez Turków Seldżuckich pod Doryleum, spotkały w Nicei nadciągające hufce Francuzów, Czechów i Lechitów (autor konsekwentnie archaizował nazwy ludów) z ich władcami na czele. Niestety historyk nie wymienił nigdzie imienia przywódcy tych ostatnich, ale – co ciekawe – nawet w miarę poprawnie umiejscowił ich ojczyste ziemie – lokalizował je gdzieś w pobliżu zachodnich Węgier. Kronikarz nie napisał też nic o dalszych losach Polaków, być może opuścili oni Bliski Wschód razem z niemieckim królem jesienią 1148 roku po nieudanym oblężeniu Damaszku przez krzyżowców, w którym monarcha brał udział. Druga krucjata zakończyła się porażką chrześcijan.

Kwestia identyfikacji polskiego władcy nie jest rozstrzygnięta przez historyków. Najczęściej przyjmuje się, że polskimi krzyżowcami dowodził najstarszy syn Bolesława Krzywoustego – Władysław II Wygnaniec (1105–1159), wasal i szwagier króla niemieckiego Konrada III, a także zwierzchni książę polski w latach 1138–1146, który został usunięty z kraju przez swych młodszych braci po nieudanej próbie ostatecznej rozprawy z nimi. Po porażce Władysław II osiadł wraz z częścią swojej najbliższej rodziny w przydzielonej mu włości królewskiej – Altenburgu saskim. Jednym z motywów wzięcia udziału w wyprawie mogła być chęć cofnięcia ciążącej na nim ekskomuniki rzuconej przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Jakuba ze Żnina w maju 1146 roku, gdy książę odmówił zakończenia konfliktu (klątwę miał zdjąć później papież). Do innych argumentów przemawiających za partycypacją wygnanego Piasta w krucjacie zaliczyć można m.in. jego zobowiązania lenne wobec niemieckiego króla. Tak czy inaczej stosunkowo liczne oddziały pod jego przywództwem w większości mogły składać się tak naprawdę z niemieckiego rycerstwa.

REKLAMA

Razem z Władysławem II na Bliski Wschód mógł wyruszyć (albo nawet bez niego) jego najstarszy syn, Bolesław Wysoki (1127–1201), który również znalazł schronienie na wygnaniu w Altenburgu saskim. Nie byłaby to jego jedyna podróż pod rozkazami niemieckich władców. W późniejszym okresie Bolesław brał udział w wyprawach króla (od 1152 roku), a następnie cesarza (od 1155 roku) Fryderyka I Barbarossy do Włoch w latach 1154–1155 i 1158–1162, gdzie wsławić miał się męstwem i zyskać uznanie tego monarchy. W 1163 roku, na mocy porozumienia Barbarossy z Bolesławem IV Kędzierzawym (1122–1173), zwierzchnim księciem Polski od czasu wygnania Władysława II, Bolesław Wysoki i jego młodszym brat, Mieszko Plątonogi, otrzymali we władanie Śląsk (bez kluczowych grodów, które zdobyli dla siebie dopiero trzy lata potem). Zostawmy jednak dalsze losy Piasta i powróćmy do tematu.

Henryk Sandomierski

Pierwszym polskim krzyżowcem poświadczonym z imienia, i to w kilku źródłach, był dopiero książę sandomierski Henryk (1126/1133–1166), również syn Bolesława Krzywoustego. Warto więc przytoczyć o nim kilka zdań więcej. Przez pierwsze lata życia przebywał on w Łęczycy na dworze swej matki (i drugiej żony Krzywoustego) Salomei z Bergu do jej śmierci w 1144 roku. Bezpośrednie rządy nad ziemią sandomierską objął najprawdopodobniej w 1146 roku, po wygnaniu Władysława II. Swoją pierwszą wyprawę zbrojną odbył w 1149 roku, towarzysząc swemu starszemu bratu Bolesławowi Kędzierzawemu, na Ruś, do Włodzimierza i Łucka. Miała ona na celu udzielenie pomocy sojusznikowi, księciu Izjasławowi, w walce o tron kijowski.

Do Ziemi Świętej Henryk udał się z pocztem rycerzy między drugą a trzecią krucjatą, która miała miejsce w latach 1189–1192. Według średniowiecznych źródeł, w tym również dzieła Długosza, uczynił to w 1154 roku, jednak niektórzy badacze przesuwają jego wyjazd na 1153 rok. Kilka roczników polskich podaje jedynie wzmianki o całym zdarzeniu, trochę bardziej na temat młodego Piasta w Palestynie rozpisał się wspomniany piętnastowieczny kronikarz (tekst został przetłumaczony przez Julię Mrukównę):

REKLAMA
Gdy [Henryk] szczęśliwie dotarł do Ziemi Świętej i uczcił Grób Święty, przyłączył się do wojska króla jerozolimskiego, Baldwina [III]. Pełniąc bardzo dzielnie powinność rycerską w walce z Saracenami, marzył o zdobyciu palmy męczeńskiej. Ale los nie dał mu wtedy tego osiągnąć. Spędziwszy tam cały rok, kiedy padła część jego żołnierzy, częściowo w tych walkach, częściowo wskutek niedogodnego klimatu, wrócił zdrowy do kraju. Zarówno jego bracia Bolesław i Mieczysław, jak i wszyscy panowie polscy, przyjęli go z ogromną czcią i szczerą radością. Dzięki jego opowiadaniom, zaczęły się szerzyć i rozpowszechniać wiadomości o stanie, położeniu i organizacji Ziemi Świętej oraz o zawziętych i krwawych walkach prowadzonych z barbarzyńcami w jej obronie (J. Długosz, Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego, ks. V, Warszawa 2009, s. 65).

Niestety powyższy opis przynosi nam niewiele konkretów odnośnie do całej wyprawy. Jest to raczej autorska próba Długosza stworzenia wzoru polskiego rycerza krzyżowca. Nie wiemy też, czy Henryk faktycznie wziął udział w jakiś starciach zbrojnych. Do istotniejszych walk między chrześcijanami a muzułmanami w tamtym okresie należy zaliczyć zdobycie przez krzyżowców Aszkelonu w 1153 roku.

Warto dodać, że istnieje też koncepcja, iż to właśnie Henryk, a nie wspomniani wcześniej wygnani Piastowie, brał udział w II krucjacie jako wspomniany przez Kinnamosa władca Lechitów (jego oddziały niewątpliwie składałyby się z polskiego rycerstwa, a nie niemieckiego). Książę sandomierski byłby wówczas w Ziemi Świętej dwa razy. Nie wdając się jednak w szczegóły, należy powiedzieć, że przypuszczenie to ma znacznie mniej zwolenników wśród historyków.

Tak czy inaczej, po powrocie z Bliskiego Wschodu – tego poświadczonego źródłowo – do swojego księstwa Henryk ufundował klasztor i szpital w Zagości nad Nidą, do których sprowadził, poznanych zapewne w Palestynie, joannitów (ich obecna pełna nazwa brzmi: Suwerenny Rycerski Zakon Szpitalników św. Jana z Jerozolimy, z Rodos i z Malty). Warto zauważyć, że była to prawdopodobnie pierwsza placówka tego zakonu, jak i pierwszy zakon krzyżowy w ogóle, na ziemiach polskich. Przypuszcza się, że Henryk mógł być też fundatorem m.in. kapituły wiślickiej i kościoła św. Marcina w Opatowie.

REKLAMA

W 1166 roku książę sandomierski brał udział w nieudanej wyprawie Bolesława Kędzierzawego przeciw Prusom, którzy urządzili na Polaków zasadzkę na mazurskich bagnach. Henryk Sandomierski zginął podczas niej lub krótko potem w wyniku odniesionych ran. Był podobno skromnym człowiekiem, czego dowodem miało być unikanie przez niego tytułu książęcego w zachowanych do dziś dokumentach (występował na nich jako brat lub syn księcia). Nie pozostawił po sobie żadnego potomstwa, prawdopodobnie nie miał też żony. Swe ziemie miał przekazać w spadku najmłodszemu bratu, nieposiadającemu jeszcze własnej dzielnicy, Kazimierzowi II Sprawiedliwemu (1138–1194).

Polecamy e-book Mateusza Będkowskiego pt. „Polacy na krańcach świata: średniowiecze i nowożytność”:

Mateusz Będkowski
„Polacy na krańcach świata: średniowiecze i nowożytność”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
138
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-17-4

W sprzedaży dostępna jest również druga część e-booka!

Jaksa z Miechowa

Kolejnym znanym z imienia uczestnikiem wyprawy do Ziemi Świętej był Jaksa z Miechowa, możnowładca małopolski o niepewnym pochodzeniu, przez niektórych badaczy uznawany za tożsamego z Jaksą z Kopanicy, księciem połabskich Stodoran, który po pokonaniu przez Niemców w latach 50. XII wieku miał schronić się na Śląsku. Na czele własnego oddziału udał się na Bliski Wschód podobno w 1162 roku, gdzie przebywał przez rok.

Szlachetny rycerz Jaksa z Miechowa, młodociany giermek diecezji krakowskiej, właściciel wielkich wówczas posiadłości i majątków, powodowany wielką miłością do Boga i zbawczej męki Jezusa Chrystusa, wyruszywszy osobiście ze służbą i swoimi giermkami na pomoc Ziemi Świętej, spędził tam jakiś czas i w miarę swoich sił walczył bardzo dzielnie razem ze swoimi [ludźmi] w obronie Ziemi Świętej. Kiedy zaś zamierzał wrócić do Polski, wśród innych wyróżnień za swą pobożność uzyskał [i to] od patriarchy świętego grobu jerozolimskiego imieniem Monacha i jego klasztoru rycerzy Bożych reguły św. Augustyna, noszących podwójny czerwony krzyż, że jednego z jego kanoników wysłano do Polski z nim dla założenia w Polsce wspomnianego zakonu. Nadawszy przeto jako uposażenie wymienionemu zakonowi trzy wsie ze swojej ojcowizny, a mianowicie: Miechów, Zagórzyce i Komorów, w głównej wsi Miechowie, która teraz – jak widzimy – rozwinęła się w ludne i zasobne miasto, za specjalnym zezwoleniem i zgodą biskupa krakowskiego Mateusza zbudował kościół i pierwszy klasztor (J. Długosz, Roczniki…, s. 91).
REKLAMA

Również i w tym przypadku nie mamy żadnych konkretniejszych informacji o poczynaniach Polaka (a może Połabianina) w Palestynie, ani o żadnych walkach, w których miałby brać udział. W tamtym okresie do istotniejszych starć w regionie należy zaliczyć powstrzymanie przez siły krzyżowców i sprzymierzonych z nimi Bizantyńczyków z Cylicji ofensywy władcy Syrii Nur ad-Dina w dolinie Bekaa na obszarze dzisiejszego Libanu (1163). Przyjmuje się, tak jak to opisał Długosz, że Jaksa, po powrocie na ziemie polskie z przedstawicielem Zakonu Rycerskiego Grobu Bożego w Jerozolimie, ufundował im klasztor w Miechowie. Miała to być pierwsza placówka bożogrobców nie tylko w Polsce, ale i w Europie.

Co ciekawe, niektórzy badacze przypuszczają – na podstawie szesnastowiecznego źródła podającego niejasną, dwunastowieczną inskrypcję z naproża kościoła św. Michała przy opactwie benedyktyńskim św. Wincentego na wrocławskim Ołbinie (możnowładca wraz z małżonką miał być jego fundatorem) – że Jaksa mógł uczestniczyć w jeszcze jednej, wcześniejszej wyprawie do Ziemi Świętej, być może nawet w ramach II krucjaty. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne, a już raczej na pewno nie stał na czele wspomnianych polskich hufców, co najwyżej mógł należeć do któregoś z nich.

Tympanon fundacyjny opactwa w Ołbinie. Przed Chrystusem klęczą Bolesław Kędzierzawy i jego syn Leszek (aut. Bonio, CC BY-SA 3.0)

Niezależnie od przyjętej wersji, w 1167 lub 1168 roku Jaksa miał współorganizować bunt przeciwko Bolesławowi Kędzierzawemu, który wbrew testamentowi Henryka Sandomierskiego po śmierci swego brata zachował jego księstwo dla siebie. Ostatecznie doszło do pewnego rodzaju kompromisu, na mocy którego Bolesław przekazał Wiślicę z przyległościami Kazimierzowi Sprawiedliwemu, sam zaś zostawił dla siebie najistotniejszą część ziem z Sandomierzem włącznie. W wyniku tego podziału jakieś terytorium otrzymała także trzecia osoba, prawdopodobnie Mieszko III Stary, również syn Bolesława Krzywoustego i późniejszy książę zwierzchni Polski. Jaksa z Miechowa zmarł podobno w 1176 roku.

Pozostali polscy krzyżowcy

Niestety na temat późniejszych polskich krzyżowców, którzy udali się do Ziemi Świętej, posiadamy często jeszcze bardziej skąpe i niepewne informacje, co w przypadku tych opisanych powyżej. Dla uproszczenia w wyliczeniu tym pominąłem kilku książąt z dynastii Gryfitów i możnowładców z Pomorza Zachodniego, przez niektórych autorów wymienianych w tego typu zestawieniach, nie wdając się w kwestię ich przynależności do narodu polskiego, czy stopnia pokrewieństwa z nim, jako iż nie jest ona łatwa do rozstrzygnięcia.

REKLAMA

Tak więc do polskich krzyżowców późniejszych lat mógł należeć rycerz Wielisław Jerozolimski (Velizlaus ierosolimitanus), z uwagi na swój charakterystyczny przydomek. Znany jest tylko z jednego dokumentu, gdzie wymieniony został jako świadek. Na podstawie daty jego wystawienia (1189) przypuszcza się, że Ziemię Świętą mógł odwiedzić krótko przed III krucjatą lub ewentualnie podczas niej. W tejże wyprawie uczestniczyć mógł też rycerz Dzierżko, brat biskupa płockiego Wita. Ok. 1190 roku miał on kazać sporządzić testament przed wyruszeniem na wojnę, jednak tak naprawdę nie wiadomo którą. Być może była to znacznie bliższa wyprawa, np. przeciw Jadźwingom.

Walki o Damiettę (obraz Cornelisa Claesza van Wieringena)

Z kolei na podstawie węgierskiego dokumentu z połowy XIII wieku wiemy, że na V krucjatę (1217–1221) razem z królem Węgier Andrzejem II, wyruszyć miał niewymieniony z imienia polski książę. Zdaniem wielu uczonych był nim najprawdopodobniej Kazimierz I opolski (1178/1179–1229/1230), m.in. ponieważ, być może, jego żona pochodziła z Bułgarii. Jeżeli tak faktycznie było, to Piast mógł ją poznać, wracając ze wspomnianej wyprawy. Ponadto miał on dobre relacje z Węgrami, których ziemie graniczyły zresztą z jego księstwem opolsko-raciborskim. Inni badacze sądzą, że tajemniczym polskim władcą mógł być wnuk Mieszka III Starego, książę wielkopolski Władysław Odonic (ok. 1190–1239), m.in. dlatego że w interesującym nas okresie przebywał na wygnaniu na Węgrzech, a także ze względu na jego związki z zakonami rycerskimi (na przełomie lat 1233 i 1234 z dwoma innymi Piastami wziął udział w wyprawie przeciwko Prusom zorganizowanej przez niedawno sprowadzony na ziemie polskie zakon krzyżacki).

Pod rozkazami Kazimierza I opolskiego (jeżeli ten faktycznie brał udział w krucjacie) albo później, w ramach innej grupy, w podróż do Ziemi Świętej udać się miał rycerz śląski Sieciech Konradowic. Wiadomo, że jeszcze przed wyruszeniem zapisał w testamencie swoją część ojcowizny swemu bratu Stojgniewowi, kasztelanowi raciborskiemu (z zastrzeżeniem, że w razie bezpotomnej śmierci krewnego zostanie przekazana cysterkom z Trzebnicy). Miało to miejsce przed 1224 rokiem. Następnie, będąc już na Bliskim Wschodzie, Polak ofiarował joannitom swe posiadłości w ziemi raciborskiej, co jego krewny uszanował, a nawet sam dołączył się do tego nadania.

REKLAMA

Tak czy inaczej, Andrzej II nie wsławił się zbytnio osiągnięciami dokonanymi w Ziemi Świętej. Do Akki, ówczesnej stolicy Królestwa Jerozolimskiego (Jerozolima i Akka zostały przejęte przez siły sułtana Saladyna w 1187 roku, to drugie miasto udało się odbić cztery lata później), wraz ze swoim licznym wojskiem dotarł z Dalmacji na weneckich galerach w październiku 1217 roku. W następnym miesiącu razem z siłami księcia Austrii, a także armiami państw krzyżowych, pokonał w bitwie na wschód od rzeki Jordan sułtana Al-Adila I, co zmusiło tego ostatniego do wycofania się do Damaszku. Po nieudanym oblężeniu muzułmańskiej twierdzy na Górze Tabor (znajdującej się po zachodniej stronie Jordanu, na obszarze dzisiejszego Izraela) krzyżowcy powrócili do Akki na zimę. Schorowany król Węgier, zaopatrzywszy się wcześniej w różne domniemane relikwie, na początku 1218 roku opuścił siły krzyżowców i rozpoczął powrót do Europy. Sama krucjata po kilku latach również zakończyła się klęską.

Jerozolimę udało się odzyskać chrześcijanom w 1229 roku na drodze porozumienia cesarza Fryderyka II Hohenstaufa z sułtanem Egiptu Al-Kamilem. Ostatecznie krzyżowcy utracili ją już w 1244 roku. 24 lata później upadła Antiochia.

Kończąc omawianie różnych poszlak dotyczących udziału Polaków w obronie Ziemi Świętej, należy jeszcze wspomnieć o ośmiu płytach nagrobnych (jednej z kościoła św. Wacława w Radomiu, trzech z kościoła św. Jakuba w Sandomierzu i czterech z klasztoru cystersów w Wąchocku; odkryte były w różnych miejscach na przestrzeni wielu lat) – najstarszych znanych z obszaru naszego kraju, na których znajdują się przedstawienia broni. Według archeologa Marka Florka, który zidentyfikował je w 2012 roku, należały one do przedstawicieli rycerstwa sandomierskiego, najprawdopodobniej z okresu między połową XII a końcem XIII wieku, którzy brali udział w wyprawach krzyżowych. Część z nich mogła więc wchodzić w skład oddziałów Henryka Sandomierskiego czy Jaksy z Miechowa.

Na czterech z tych nagrobków widoczne są przedstawienia pojedynczych mieczy, na pozostałych zaś znajduje się miecz i jeszcze jeden przedmiot (na dwóch jest to zapewne laska pielgrzymia, na dwóch pozostałych odpowiednio: krzyż procesyjny i przypuszczalnie toporek). Trzeba jednak zauważyć, że równie dobrze, a może nawet z większym prawdopodobieństwem, rycerze ci mogli uczestniczyć w wyprawach przeciw Prusom czy Jadźwingom lub w obronie polskich ziem przed najazdami mongolskimi.

Polecamy e-book Mateusza Będkowskiego pt. „Polacy na krańcach świata: średniowiecze i nowożytność”:

Mateusz Będkowski
„Polacy na krańcach świata: średniowiecze i nowożytność”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
138
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-17-4

W sprzedaży dostępna jest również druga część e-booka!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Mateusz Będkowski
Absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. W 2011 roku obronił pracę magisterską pt. „Wyprawa Stefana Szolc-Rogozińskiego do Kamerunu w latach 1882–1885”, opublikowaną następnie w „Zielonkowskich Zeszytach Historycznych” (nr 2/2015). Interesuje się losami polskich podróżników i odkrywców na przestrzeni dziejów, szczególnie w XIX wieku. Na ich temat publikował artykuły m.in. w czasopismach „Mówią Wieki” i „African Review. Przegląd Afrykanistyczny”, a także w portalu „Tytus.edu.pl”. Część z tych tekstów znalazła się w pięciu ebookach autora z serii „Polacy na krańcach świata” wydanych w latach 2015–2019. Trzy pierwsze z nich ukazały się w formie papierowej w jednym zbiorze pt. „Polacy na krańcach świata: XIX wiek” (Warszawa 2018). Jest także autorem książki pt. „Polscy poszukiwacze złota” (Poznań 2019). Obecnie pracuje w Muzeum Historii Polski przy tworzeniu wystawy stałej.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone