Polscy „poputczycy” - sposób na przeżycie czy zdrada?

opublikowano: 2017-12-19 16:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Poputczycy: jedni się bali, inni chcieli zachować niepodległość. Władze komunistyczne sformowane pod egidą Sowietów w 1945 roku powszechnie uważano za narzucone. Do umocnienia ich władzy potrzebni byli ci, którzy wejdą w szeroko rozumianą współpracę z komunistami.
REKLAMA

Poputczycy to nie jedyna z postaw wobec narzuconego przez komunistów reżimu. Zobacz, jak próbowano zdławić legalną opozycję w pierwszych latach po wojnie

Poputczik (ros.) — dosł. towarzysz podróży, przen. chwilowy sprzymierzeniec;

potoczne rosyjskie określenie tych wszystkich „niebolszewików”, którzy popierali władzę sowiecką.

Pomysł wykorzystania w ramach planu sowietyzacji Polski niektórych lewicowych partii politycznych nie był nowy. Rosyjska władza sowiecka pod wodzą Lenina w 1917 roku powstawała jako władza koalicyjna. Koalicjantem bolszewików, w pierwszym rządzie Lenina, była partia chłopska, partia lewicowych eserowców (Socjalistów Rewolucjonistów). Ta współpraca miała być potwierdzeniem słuszności teorii komunizmu naukowego i symbolizować sojusz robotniczo-chłopski, przeciągając na stronę Lenina wielomilionowe masy chłopskie.

Włodzimierz Iljicz Lenin (1870-1924), zdjęcie wykonane ok. 1916 r. w Szwajcarii.

W imperium Romanowów przed rewolucją prawie 80 procent ludności kraju stanowili chłopi. Koalicja bolszewików z lewicowymi eserowcami jednak rozpadła się po upływie niespełna roku. Lewicowi eserowcy nie godzili się na podpisany przez Lenina w Brześciu upokarzający pokój z Niemcami, który uważali za kapitulację przed zachodnimi kapitalistami, i zbrojnie wystąpili przeciwko swym niedawnym sprzymierzeńcom. To brzmi jak paradoks, ale eserowcy zaatakowali bolszewików z lewa. Rewolucję 1917 roku traktowali o wiele bardziej lewicowo niż bolszewicy. Proponowane przez nich reformy społeczne i ekonomiczne przypominały raczej teorie anarchistów, a nie bolszewików. Niektóre działania rządu koalicyjnego w ramach polityki tzw. komunizmu wojennego (reforma rolna, skasowanie pieniądza, nacjonalizacja wielkiego i średniego przemysłu, konfiskata produktów rolnych na wsi, zakaz handlu prywatnego itp.) realizowano z inicjatywy lewicowych eserowców. Wspólnie z bolszewikami organizowali oni aparat terroru (słynne Czeka pod wodzą Dzierżyńskiego), stosowali niezwykle brutalne zbiorowe represje wobec przeciwników władzy sowieckiej.

W warunkach sowieckich podobny system koalicyjny od początku skazany był na porażkę. Polityczne ambicje bolszewików sięgały wyjątkowo daleko i na dłuższą metę partia komunistyczna żadnych koalicjantów nie potrzebowała. W Polsce sytuacja była zupełnie inna. Swe polityczne ambicje komuniści polscy budowali nie na poparciu znacznej części narodu, jak w Rosji, lecz na potędze Armii Czerwonej okupującej kraj i gwarantującej im nieograniczoną pomoc. Stalinowski plan sowietyzacji Polski polegał jednak nie na zapędzeniu narodu polskiego do jednego wielkiego GUŁagu pod ochroną armii, lecz na kreowaniu przed całym światem mitu o świadomym wyborze przez naród polski drogi socjalizmu typu sowieckiego. Ta koncepcja przewidywała znalezienie sobie przez polskich komunistów sojuszników cieszących się masowym poparciem. Do roli głównego „poputczyka” najlepiej pasowało Stronnictwo Ludowe, a później powstałe w sierpniu 1945 roku Polskie Stronnictwo Ludowe (PSL) ze Stanisławem Mikołajczykiem na czele. Aktywny udział ludowców w rządzie londyńskim miał przydać ewentualnemu sojuszowi komunistów z ludowcami wiarygodności w oczach zachodnich sprzymierzeńców Polski. Podobnie jak w Rosji taka koalicja mogła ponadto symbolizować sojusz robotniczo-chłopski.

REKLAMA

Ten związek komunistów z ludowcami wyglądał początkowo na całkiem wiarygodny. NKWD udało się złamać i zmusić do współpracy ze Związkiem Patriotów Polskich jednego z liderów ludowców, Andrzeja Witosa. Po kilkakrotnych spotkaniach z Mikołajczykiem w sierpniu i październiku 1944 roku sam Stalin wyczuł w nim pewne słabości, które, jak się spodziewał, mogły pomóc we wciągnięciu znanego ludowca do planu sowietyzacji.

(Józef Stalin w mundurze marszałka ZSRR (fot. z 1943 r. lub późniejsza)) Józef Stalin w mundurze marszałka ZSRR (fot. z 1943 r. lub późniejsza)

W odróżnieniu od Sosnkowskiego, uważanego przez Stalina za „twardziela”, Mikołajczyk wydawał mu się człowiekiem kompromisu. Stalin mówił o tym otwarcie w Moskwie w 1943 roku podczas grudniowych rozmów z prezydentem Czechosłowacji Edvardem Benešem.

Istniała prawdopodobnie jeszcze inna okoliczność, która napawała Stalina optymizmem co do ewentualnego wciągnięcia ludowców w jego „kremlowskie gry”. Mikołajczykowi towarzyszył podczas rozmów na najwyższym szczeblu polityk będący niewątpliwie autorytetem moralnym, którego stanowisko w kwestii stosunków polsko-sowieckich, jak mogło się wydawać, gwarantowało odbudowę po wojnie przyjaznej Związkowi Sowieckiemu Polski. Był to Stanisław Grabski, siedemdziesięciotrzyletni brat dwukrotnego premiera RP i architekta słynnej reformy walutowej, która uzdrowiła finanse II Rzeczypospolitej, Władysława Grabskiego (zmarł niedługo przed wybuchem II wojny światowej). Ten weteran polskiej polityki, były minister, uczestnik rozmów pokojowych między Rosją Sowiecką a Polską w 1920 roku w Mińsku i Rydze, podczas których dał się poznać jako zdecydowany przeciwnik włączenia Kresów do odrodzonego państwa polskiego, zwracał się do Stalina w języku rosyjskim (prawdopodobnie władał lepszą ruszczyzną niż sowiecki przywódca, który nigdy się nie pozbył wyraźnego akcentu gruzińskiego).

W październiku 1944 roku, kiedy w Moskwie odbywały się trójstronne rozmowy sowiecko-polsko-brytyjskie z udziałem Stalina, Churchilla i Mikołajczyka, to właśnie Stanisław Grabski, wchodzący w skład polskiej delegacji, zajmował najbardziej przyjazne wobec Związku Sowieckiego stanowisko. To z jego ust padło na Kremlu zdanie o „konieczności współpracy między Związkiem Sowieckim a Polską po wojnie, o stworzeniu sojuszu wojskowego, niezbędnego dla obrony Europy Centralnej od niebezpieczeństwa niemieckiego rewanżu”. Grabski podczas tych rozmów często wyrażał samodzielną opinię, nieco odmienną od Mikołajczyka, bardziej wyrafinowaną i kompromisową.

REKLAMA
Stanisław Mikołajczyk (fot. ze zbiorów NAC, Autor: Datka Czesław, Zespół: Archiwum Fotograficzne Czesława Datki, sygn. 18-65-4)

W sierpniu 1945 roku tuż po przeprowadzce z Mikołajczykiem do Polski i objęciu z inicjatywy Stalina teki wiceprzewodniczącego Krajowej Rady Narodowej Stanisław Grabski odwiedził rodzinny Lwów. Miejscowe NKWD śledziło każdy jego krok. W tajnym raporcie lwowskiej delegatury NKWD do Moskwy znaleźć można następujące słowa Grabskiego: „Stalin jest wielkim realistycznym politykiem, rozumie, że Polska może być jedynie krajem zbudowanym na podstawach kapitalistycznych. Inaczej Polska nie będzie w stanie zdobyć niezbędnych inwestycji od kapitalistów Stanów Zjednoczonych i Anglii w celu odrodzenia swej gospodarki, a w szczególności Śląska. Stalin zrobił na mnie ogromne wrażenie. Chciałbym go porównać z Cromwellem. Stalin jest wielkim żołnierzem, który z zimną krwią, perspektywicznie i mądrze rozwiązuje problemy wewnętrznej i zewnętrznej polityki”. W innym wystąpieniu Stanisław Grabski powiedział: „Teraz państwo polskie będzie jednorodnym narodowościowo, a ekonomicznie państwem industrialno-agrarno-morskim. W rozwiązaniu tych problemów musimy oddać należne miejsce generalissimusowi Stalinowi, który na konferencji poczdamskiej bardzo ciepło ustosunkował się do Polski i jej przyszłości”.

Tekst jest fragmentem książki Nikołaja Iwanowa „Komunizm po polsku. Historia komunizacji Polski widziana z Kremla”:

Nikołaj Iwanow
„Komunizm po polsku. Historia komunizacji Polski widziana z Kremla”
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Literackie
Okładka:
twarda
Liczba stron:
464
Data i miejsce wydania:
I
Premiera:
grudzień 2017
Format:
165x240 mm
Format ebooków:
EPUB MOBI
ISBN:
978-83-08-06445-0

Trudno jednoznacznie stwierdzić, na ile dokładnie informatorzy NKWD potrafili przekazać słowa Grabskiego. Na pewno w ówczesnej atmosferze powszechnego strachu i wymuszonego aplauzu dla „geniuszu” tyrana te wypowiedzi potencjalnego czołowego „poputczyka” zostały nieco przetworzone i upiększone, ale wolno przypuszczać, że zachowano ogólny sens laurki na temat Stalina wygłoszonej przez polskiego polityka.

Stanisław Grabski w czasie II wojny światowej w Londynie (fot. ze zbiorów NAC, Zespół: Ministerstwo Informacji i Dokumentacji rządu RP na emigracji, sygn. 21-19-6)

Grabski we Lwowie wystąpił jako zdeklarowany propagator Polski w nowych granicach geopolitycznych. W prelekcji dla pracowników sądu i prokuratury powiedział: „Wyrosłem we Lwowie, boli mnie wyjazd z tego rodzimego miasta, które stanowi świadectwo wielowiekowej historii i kultury polskiej. Boli mnie również, gdy widzę, że Lwów już nie jest polski. Lwowiacy — to osobliwa nacja, musimy ją zachować tam, w naszym nowym państwie”. A zabierając głos na spotkaniu z nauczycielami, Grabski przepowiadał: „Gdy zostaniecie poza granicami własnego państwa, znikniecie na zawsze jako część polskiej kultury”.

REKLAMA

Trzeba jednak zauważyć, że wpływ Grabskiego na Stanisława Mikołajczyka nieco na Kremlu przeceniono. Jego skłonność do ugody ze Stalinem też miała swoje granice. Był on na przykład niekwestionowanym zwolennikiem wycofania Armii Czerwonej z Polski od razu po zakończeniu działań wojennych w Europie.

Również Mikołajczyk okazał się o wiele bardziej niż przypuszczano odporny na naciski i intrygi Moskwy. Jego decyzja o powrocie do Polski latem 1945 roku i próba włączenia się w życie polityczne kraju nie miała nic wspólnego ze zgodą na to, by stać się marionetką Kremla. Wbrew oskarżeniom niektórych czołowych polskich polityków w Londynie i wbrew oczekiwaniom Stalina decyzja ta wynikała z zamiaru lidera PSL i grupy jego zwolenników, by ocalić Polskę od totalnej sowieckiej dominacji, stanowiła próbę ratowania jej niepodległości.

Próbę od początku skazaną na porażkę. Samo jej podjęcie wynikało z niewątpliwej naiwności polskiego premiera, który ulegał wyrafinowanej politycznej demagogii Stalina. Te dwa czynniki widać było wyraźnie podczas trójstronnych rozmów w Moskwie 13 października 1944 roku. Stalin mówił wówczas jednym głosem z Churchillem, co uniemożliwiło polskiemu premierowi wykorzystanie rozbieżności politycznych między głównymi uczestnikami koalicji antyhitlerowskiej. To właśnie Churchill przy milczącym poparciu Stalina wziął na siebie rolę uświadomienia Mikołajczyka w kwestii powojennych realiów europejskich: „W imieniu rządu brytyjskiego — powiedział — muszę wyjaśnić, że ofiary Związku Sowieckiego w wojnie z Niemcami i to, co [Związek Sowiecki] zrobił w sprawie wyzwolenia Polski, daje mu, naszym zdaniem, prawo, by ustanowić granicę wzdłuż linii Curzona. Wielokrotnie mówiłem o tym moim polskim kolegom w roku ubiegłym. Rozumiem, że sojusznicy będą kontynuować wojnę przeciwko Niemcom z tym zamiarem, aby dać Polsce jako rekompensatę w zamian za ustępstwa na wschodzie inne terytoria na północy i zachodzie”.

Kreml moskiewski (fot. Alexandergusev, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

Stanisław Mikołajczyk, poddany podwójnym naciskom ze strony Stalina i Churchilla, był zmuszony iść na kolejne obniżające jego autorytet polityczny kompromisy. Najbardziej upokarzającym ustępstwem na tej drodze beznadziejnej walki o polską suwerenność była zgoda, w zasadzie wymuszona przez Amerykanów i Brytyjczyków, na udział w czerwcu 1945 roku w trójstronnych rozmowach w Moskwie na temat formowania Rządu Jedności Narodowej. W rozmowach, które według uzgodnień wielkiej trójki w Jałcie powinny były zakończyć proces odbudowy władzy wykonawczej w Polsce powojennej, wzięli udział przedstawiciele polskiego Londynu (Mikołajczyk i jego grupa), rządu tymczasowego z Polski (PPR i sojusznicy) oraz grupa powszechnie szanowanych działaczy politycznych z kraju. Rząd tymczasowy reprezentowali Edward Osóbka-Morawski, Władysław Gomułka, Bolesław Bierut i Władysław Kowalski, polski Londyn — Stanisław Mikołajczyk, Jan Stańczyk i Antoni Kołodziej, a jako działaczy politycznych z kraju zaproszono: Władysława Kiernika, Zygmunta Żuławskiego, Adama Krzyżanowskiego, Stanisława Kutrzebę i Henryka Kołodziejskiego.

REKLAMA

Ciosem dla Mikołajczyka była zdecydowana odmowa Stalina zwolnienia z moskiewskiego więzienia i rezygnacji z pokazowego procesu podstępem aresztowanych 16 przywódców Polskiego Państwa Podziemnego. Prawdziwy szczyt upokorzenia zaś stanowiło urządzenie owego procesu w Moskwie prawie w tych samych dniach, kiedy toczyły się rozmowy o przyszłości Polski. Stalin w ten sposób chciał zademonstrować, głównie przed Amerykanami i Brytyjczykami, kto będzie decydował o kształcie przyszłego państwa polskiego — jedną ręką sądząc tych, którzy ośmielili się stawić opór jego władzy, a drugą dając Polsce teoretycznie „demokratyczny” rząd, tak jak to ustalono w Jałcie.

Ława oskarżonych w procesie szesnastu w Moskwie w czerwcu 1945 r. (domena publiczna).

Trzeba tu odnotować, że ze strony Stalina było to też demonstrowanie jego rzekomej kompromisowości i łagodności. Proces pokazowy (raczej rozprawa) nad przywódcami Polski Podziemnej był prawdopodobnie jednym z najłagodniejszych, jakie widziała Moskwa w czasach stalinowskich. Jak już wspominaliśmy, ku zdumieniu ludzi sowieckich nie zapadł ani jeden wyrok śmierci. Jedynie ostatniemu komendantowi Armii Krajowej generałowi Leopoldowi Okulickiemu i delegatowi rządu londyńskiego Janowi Stanisławowi Jankowskiemu wymierzono nieco surowszą karę (odpowiednio dziesięć i osiem lat więzienia), reszta oskarżonych otrzymała wyroki jak na warunki sowieckie symboliczne: od czterech miesięcy do pięciu lat więzienia. Stalin podtrzymywał w ten sposób swój wizerunek człowieka kompromisu, ale też dawał wyraźny sygnał, że sowietyzacja Polski będzie się odbywać na łagodnych warunkach, bez stosowania terroru, jak to robiono w Związku Sowieckim.

Tekst jest fragmentem książki Nikołaja Iwanowa „Komunizm po polsku. Historia komunizacji Polski widziana z Kremla”:

Nikołaj Iwanow
„Komunizm po polsku. Historia komunizacji Polski widziana z Kremla”
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Literackie
Okładka:
twarda
Liczba stron:
464
Data i miejsce wydania:
I
Premiera:
grudzień 2017
Format:
165x240 mm
Format ebooków:
EPUB MOBI
ISBN:
978-83-08-06445-0

Utworzony zgodnie z porozumieniem z 21 czerwca 1945 roku Rząd Jedności Narodowej oznaczał triumf Stalina i jego polityki sowietyzacji Polski. Pozornie był to rząd szerokiej koalicji, składający się z partii reprezentujących całe polskie społeczeństwo powojenne. W rzeczywistości gabinet zdominowany został przez komunistów z PPR oraz partii od nich zależnych. Reprezentacja w rządzie Stanisława Mikołajczyka i jego partii miała charakter symboliczny. Teoretycznie z dwudziestu jeden tek ministerialnych PPR otrzymało jedynie trzy resorty, w rzeczywistości jednak przewaga komunistów była przytłaczająca. Na stanowisku premiera pozostawiono socjalistę Edwarda Osóbkę-Morawskiego, Stanisław Mikołajczyk i Władysław Gomułka objęli teki wicepremierów. Oprócz Mikołajczyka, który pełnił ponadto funkcję ministra rolnictwa i reform rolnych, PSL reprezentowali w rządzie Czesław Wycech (oświata) i Władysław Kiernik (administracja publiczna), którzy wkrótce stali się obiektem usilnej inwigilacji ze strony polskiego UB i sowieckiego MGB, a w końcu zdradzili Mikołajczyka, przechodząc na stronę komunistów.

REKLAMA
Wielka Trójka na konferencji w Jałcie (domena publiczna)

Piątego lipca 1945 roku Rząd Jedności Narodowej został uznany przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię. Ten gest zachodnich aliantów, którzy nadal naiwnie traktowali zobowiązania jałtańskie Stalina jako rzeczywistą zgodę ZSRS na odbudowę demokratycznej Polski, podsumował pierwszy etap realizacji stalinowskiego planu sowietyzacji Polski. Był to niewątpliwy sukces sowieckiej polityki podporządkowania Związkowi Sowieckiemu Europy Wschodniej i Środkowej.

Stanisław Mikołajczyk odegrał w realizacji tego planu ważną rolę. Działał w przekonaniu, że Stalin nie jest w stanie ignorować najmocniejszej partii chłopskiej w kraju, w którym chłopi stanowili większość narodu. Nie znał historii ruchu bolszewickiego, nie rozumiał istoty zwycięstwa bolszewików w ich własnym państwie z prawie identycznym odsetkiem ludności wiejskiej jak w Polsce.

Mikołajczyk, który niejednokrotnie spotykał się ze Stalinem, nie zrozumiał również jednej prostej rzeczy: można podpisać porozumienie, uroczyście i godnie przysięgać, że będzie się go skrupulatnie przestrzegać, a jednocześnie bezpardonowo na każdym kroku je łamać. Była to wypróbowana taktyka komunistyczna, która już nieraz sprawdzała się w okresie budowy totalitarnego systemu władzy w Związku Sowieckim. Teraz nadszedł czas, by sprawdzić ją w warunkach Polski i innych państw europejskich. Kłamstwo i hipokryzja rządziły w odradzającym się państwie polskim i skutecznie je wykorzystywano przeciwko PSL. Zgodnie z porozumieniami moskiewskimi z czerwca 1945 roku ludowcy mieli otrzymać jedną trzecią posad w administracji lokalnej, na nowo odbudowywanej po wojnie. Obietnica ta pozostała jedynie na papierze.

Władysław Gomułka (fot. ze zbiorów NAC, Autor: Miernicki Władysław, Zespół: Archiwum Fotograficzne Władysława Miernickiego, sygn. 20-40)

Złamać Stanisława Mikołajczyka i otaczający go aktyw partyjny, wbrew oczekiwaniom Stalina, okazało się nie takie proste. W obliczu niepowodzenia wszelkich prób skłonienia Mikołajczyka do współpracy na warunkach komunistów zastosowano plan sprowokowania rozłamu w PSL i odsunięcia jego lidera od władzy. W lipcu 1946 roku, jak wynika z raportu Siemiona Dawydowa, kierownictwo PPR zaprosiło na rozmowy Władysława Kiernika, jednego z liderów PSL, przewodniczącego Rady Naczelnej partii, bliskiego współpracownika Wincentego Witosa. Odbyły się dwa spotkania. Podczas pierwszego Kiernik, który przybył z członkiem Rady Naczelnej, ministrem oświaty w Rządzie Jedności Narodowej Czesławem Wycechem, zaproponował Gomułce usunięcie Mikołajczyka w zamian za przeprowadzenie wyborów samorządowych przed wyborami parlamentarnymi i zgodę PPR na samodzielny udział ludowców w wyborach do Sejmu Ustawodawczego w siedmiu centralnych województwach kraju. W pozostałych kandydaci ludowców mieli startować ze wspólnych list koalicji rządowej pod przywództwem PPR. Dla Gomułki tego rodzaju propozycja była sporym zaskoczeniem, dlatego odpowiedź na nią liderzy ludowców otrzymali dopiero podczas następnego tajnego spotkania. Wtedy też Kiernik i Wycech jako warunek bliższej współpracy z PPR i odsunięcia od władzy Mikołajczyka wysunęli wyprowadzenie Armii Czerwonej z terytorium Polski i pozbycie się doradców sowieckich z UB. Były to propozycje nie do przyjęcia. Sprawa tych tajnych rozmów z PPR wkrótce stała się przedmiotem debaty na posiedzeniu Rady Naczelnej PSL, na którym Mikołajczyk domagał się zaprzestania wszelkich kontaktów z PPR, lecz jak donosił do Moskwy Siemion Dawydow, większość składu Rady opowiedziała się za ich kontynuacją. Według informacji Dawydowa pochodzącej od UB, podział w PSL i odsunięcie od władzy Mikołajczyka były jedynie kwestią czasu. I tak się stało.

REKLAMA

Najpierw 9 czerwca 1946 roku założono rozłamowe PSL „Nowe Wyzwolenie”, później po sfałszowanych wyborach parlamentarnych 19 stycznia 1947 roku nastąpił frontalny atak na działaczy PSL wiernych Mikołajczykowi i twardo trzymających się zasad demokracji. Powołano do życia nowy organ represyjny — Państwową Komisję Bezpieczeństwa, która miała koordynować działania aparatu przemocy przeciwko PSL. Do więzień wtrącono ponad 75 tysięcy aktywistów partii, setki skrytobójczo zamordowano. W końcu, pod bezprecedensowym naciskiem, zmuszono niedobitki partii do połączenia się z prokomunistycznym Stronnictwem Ludowym. Powstał marionetkowy wobec PPR twór polityczny — Zjednoczone Stronnictwo Ludowe, całkowicie uległe wobec dyktatu komunistów. Na czele nowej-starej partii stanął Józef Niećko.

Gen. Zygmunt Berling wśród mieszkańców wyzwolonej od Niemców we wrześniu 1944 roku warszawskiej Pragi (domena publiczna).

Stanisław Mikołajczyk, zagrożony procesem pokazowym, w wyniku którego mógł być nawet skazany na karę śmierci, zdecydował się opuścić kraj. Ucieczkę zorganizowali mu Amerykanie, ponoszący niewątpliwie część winy za zagładę polskiej demokracji i zniszczenie PSL. 20 października 1947 roku były polski premier na zawsze opuścił ojczyznę.

Nieco inaczej układały się stosunki komunistów polskich z ich głównym sojusznikiem w przeprowadzeniu sowietyzacji kraju — Polską Partią Socjalistyczną. Pozyskanie do współpracy partii, z której szeregów wywodził się jeden z najwybitniejszych Polaków XX stulecia, Józef Piłsudski, było sprawą skomplikowaną. Prawdopodobnie istotną przyczyną mianowania Zygmunta Berlinga dowódcą wojsk polskich tworzonych w ZSRR było osobiste zauroczenie Stalina osobą marszałka Piłsudskiego i piłsudczykami. Stalin, jak pisze Berling we wspomnieniach, w czasie jednej z ich rozmów na Kremlu poprosił go, by opowiedział o spotkaniach z Piłsudskim i o tym, na czym polegał osobisty urok marszałka w kontaktach z ludźmi. Stalin najwyraźniej chciał porównać własną drogę do władzy absolutnej w Związku Sowieckim z życiorysem człowieka, który wniósł decydujący wkład w odrodzenie Rzeczypospolitej i zbudował w tym kraju system sanacyjny.

REKLAMA

Tekst jest fragmentem książki Nikołaja Iwanowa „Komunizm po polsku. Historia komunizacji Polski widziana z Kremla”:

Nikołaj Iwanow
„Komunizm po polsku. Historia komunizacji Polski widziana z Kremla”
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Literackie
Okładka:
twarda
Liczba stron:
464
Data i miejsce wydania:
I
Premiera:
grudzień 2017
Format:
165x240 mm
Format ebooków:
EPUB MOBI
ISBN:
978-83-08-06445-0

Na Kremlu sądzono, że stworzenie polskiego frontu ludowego, lub choćby iluzji jego istnienia bez socjalistów nie było możliwe. Dlatego NKWD realizowało specjalny program wciągnięcia tej partii do obozu rządzącego. Oprzeć się można było na lewicujących PPS-owcach, wśród których część wykazywała gotowość pójścia na daleko idącą współpracę z komunistami.

Wanda Wasilewska (domena publiczna).

Na terenie zajętym przez III Rzeszę skrajnie lewicowy, prokomunistyczny odłam tej partii w okresie okupacji nie cieszył się jednak poparciem większości członków tej formacji politycznej. W Moskwie wiedzieli, że gros polskich socjalistów popierało Polskie Państwo Podziemne, że liderzy tej partii zajmowali w owym państwie kierownicze stanowiska, a jej oddziały zbrojne wchodziły w skład Armii Krajowej. Przy tym najważniejszym doradcą Stalina w kwestii polskiej była Wanda Wasilewska, przedwojenna członkini PPS, która mimo swych ciągot komunistycznych zachowała szacunek i sentyment do partii, z której wyrosła. Spore nadzieje na wykorzystanie socjalistów w sowietyzacji Polski dawało istnienie od 1943 roku w łonie PPS grupy rozłamowej — Robotniczej Partii Polskich Socjalistów. Powołana na II zjeździe polskich socjalistów, początkowo odżegnywała się od jakiejkolwiek współpracy z komunistami, w miarę jednak zbliżania się Armii Czerwonej do granic Polski ewoluowała w stronę kooperacji z PPR. Kolejny rozłam wśród polskich socjalistów wyniósł na grzbiet politycznej fali Edwarda Osóbkę-Morawskiego, który wkrótce miał odegrać decydującą rolę w stalinowskim planie sowietyzacji jego ojczyzny.

Po zajęciu kraju przez Armię Czerwoną ruch socjalistyczny przekształcił się w polityczne ugrupowanie o dwóch twarzach: jedną reprezentowała tradycyjna PPS nadal orientująca się na polski Londyn i Polskie Państwo Podziemne, drugą zaś tzw. fałszywa PPS, powstała na bazie RPPS.

Ta pierwsza pod represyjnym naciskiem UB i innych organów aparatu przemocy, mimo heroicznej postawy części działaczy, stale się kurczyła, druga natomiast przeżywała dynamiczny wzrost i w kwietniu 1945 roku liczyła ponad 140 tysięcy członków. Był to niewątpliwy sukces polityczny zwolenników współpracy z komunistami w ruchu socjalistycznym, sukces wszakże specyficznego rodzaju. W PPS Osóbki-Morawskiego i Cyrankiewicza przedwojenni socjaliści stanowili wyraźną mniejszość. Przeważająca część członków partii (ponad 80 procent) to byli ludzie dopiero od kilku lub kilkunastu miesięcy związani z ruchem socjalistycznym. Przywiodła ich w szeregi PPS możliwość zrobienia szybkiej kariery politycznej, a także świadomość nieuniknionej sowietyzacji Polski. Przyłączenie się do komunistów było dla tych ludzi nie do przyjęcia głównie ze względów obyczajowych. PPR wszak powszechnie odbierano jako bezpośrednią agenturę Moskwy, wrogą polskości i katolicyzmowi. Natomiast PPS dawała szansę skorzystania na oczekiwanej łagodnej formie sowietyzacji bez konieczności posuwania się do zdrady narodowej.

REKLAMA
Józef Cyrankiewicz (fot. ze zbiorów NAC, Autor: Miernicki Władysław, Zespół: Archiwum Fotograficzne Władysława Miernickiego, sygn. 20-22)

Jednym z najbardziej charakterystycznych rysów tego burzliwego rozwoju ruchu socjalistycznego w Polsce był brak jedności szeregów partyjnych. Obok dwóch partii socjalistycznych posługujących się tą samą historyczną nazwą — PPS działało także kilka mniejszych grup politycznych wyznających ideologię marksistowską. Ten fakt nie mógł nie niepokoić Stalina i władz sowieckich, dla których jedność ruchu robotniczego była wartością nadrzędną. Dlatego osiągnięcie jedności ruchu socjalistycznego od samego początku stanowiło także jeden z najważniejszych celów kremlowskiego planu sowietyzacji Polski.

Tymczasem w lipcu 1946 roku do Moskwy dotarła informacja od agentów MGB ZSRS o zmianie orientacji politycznej Osóbki-Morawskiego — podjęto zatem decyzję o odsunięciu go od aktywnej działalności politycznej. O niebezpiecznych odchyleniach Osóbki-Morawskiego od generalnej linii współpracy między PPR i PPS informowało Kreml również dowództwo polityczne Północnej Grupy wojsk sowieckich. Obwiniono go o próbę rehabilitacji Armii Krajowej, odejście od sojuszu z PPR i dążenie do zawarcia porozumienia z ludowcami Mikołajczyka.

Bardzo rozpowszechnionym zjawiskiem wśród polskich „poputczyków” było donoszenie na współpracowników do organów przedstawicielskich Związku Sowieckiego w Polsce w celu uzyskania korzyści politycznych. Jeden z działaczy przedwojennego PPS, Bolesław Drobner, przy okazji przekazywania PPS-owi kamienicy w Krakowie, zajętej uprzednio przez komendanturę Armii Czerwonej, zwrócił się do nadzorującego procedurę zwrotu oficera sowieckiego z prośbą, by „poinformował kierownictwo Związku Sowieckiego o sytuacji w Polsce, o sytuacji wewnętrznej w PPS i o roli samego Drobnera w promocji przyjaznych nastrojów w społeczeństwie polskim wobec ZSRS”. W rzeczywistości informacja stanowiła donos na kierownictwo partii — między innymi właśnie na Osóbkę-Morawskiego i Cyrankiewicza — które Drobner obwiniał o rzekome sprzeciwianie się ściślejszym związkom między PPS i PPR.

„Olbrzym i zapluty karzeł reakcji” – najsłynniejszy antyakowski plakat w historii PRL (domena publiczna)

Jak wynika z donosu, najbardziej doskwierał Drobnerowi wiceprzewodniczący PPS Kazimierz Rusinek, którego oskarżył o pełnienie funkcji kapo w obozach koncentracyjnych w Stutthofie i Mauthausen, gdzie trafił za działalność konspiracyjną. Informacja o tym, że Rusinek był więźniem funkcyjnym w obozie, stanowiła najprawdopodobniej element późniejszej rozgrywki między zwalczającymi się frakcjami PPS, a Drobner chciał posłużyć się władzami sowieckimi jako narzędziem do eliminowania swych przeciwników w partii.

REKLAMA

Rzeczywiście stosunki wewnątrz koalicji rządzącej układały się nie najlepiej. Osóbka-Morawski pod wpływem wyników referendum coraz głośniej wypowiadał się przeciwko zwalczaniu Mikołajczyka. 30 lipca również Józef Cyrankiewicz wystąpił na zebraniu „szóstki” (grupy do spraw stosunków wzajemnych składającej się z sześciu przywódców PPR i PPS) z propozycją zaprzestania prześladowań działaczy PSL przez UB. Nie brakowało także w PPS głosów popierających pomysł odejścia od ścisłego sojuszu z PPR. Osóbka-Morawski na tym samym spotkaniu oskarżył PPR o zawłaszczenie UB i stosowanie bezprawnych metod zwalczania opozycji. W jego opinii działania UB sprzyjały wzrostowi poparcia dla opozycji i już doprowadziły do wielkiej liczby negatywnych odpowiedzi na pytania w referendum przeprowadzonym 30 czerwca 1946 roku.

W związku z oskarżeniem wysuniętym przez Cyrankiewicza, że kierownictwo PPR dezinformuje Moskwę i Stalina w sprawie sytuacji w Polsce, Władysław Gomułka, jak donosił Moskwie Dawydow, zaproponował, by zorganizować spotkanie delegacji PPR ze Stalinem, tak aby to on rozwiązał wszystkie kwestie sporne i pomógł w naprawieniu sojuszu dwóch partii robotniczych.

Zaniepokojone tymi nastrojami MGB naprędce przygotowało wizytę liderów PPS u Stalina w Moskwie, wyznaczoną na 19 sierpnia. Stalin najpierw rozmawiał z samymi tylko liderami PPS, a następnego dnia na Kremlu odbyło się wspólne spotkanie szefów PPS i PPR z przywódcą sowieckim w celu zażegnania konfliktu. Pierwsze spotkanie przekształciło się w pokaz siły i demagogii w wykonaniu Stalina. Opowiadał polskim socjalistom o potężnej Armii Czerwonej, która jako jedyna jest w stanie zapewnić Polsce i Polakom bezpieczne istnienie w nowych granicach. Przypominał o historycznej odpowiedzialności Związku Sowieckiego za pokój w tej części Europy.

Plakat propagandowy zachęcający do głosowania w 3 x Tak w tzw. „referendum ludowym”

Szczytem hipokryzji można nazwać reakcję Stalina na skargę Osóbki-Morawskiego dotyczącą powszechnego fałszowania wyników wyborów. Rzekomo zaskoczony tą informacją Stalin ripostował, że dowiedział się o przypadkach fałszerstw wyborczych już po fakcie i że jest to zjawisko niedopuszczalne. Tego rodzaju reakcja była dla Stalina standardem — niejednokrotnie osobiście obiecywał swym partyjnym kolegom oskarżonym w procesach pokazowych lat trzydziestych, że przyznanie się do nieistniejących win uratuje im życie, po czym wydawał rozkaz, by ich rozstrzelać pół godziny po zapadnięciu wyroku. Tym razem również posłużył się swą wypróbowaną taktyką perfidnego kłamstwa, z jednej strony nagradzając orderami swych specjalistów od fałszerstw, a z drugiej zaprzeczając jakiejkolwiek wiedzy o tych ostatnich.

W drugim spotkaniu, 20 sierpnia, z ramienia komunistów udział wzięli Władysław Gomułka, Jakub Berman i Roman Zambrowski. PPS reprezentowali Osóbka-Morawski, Stanisław Szwalbe i Józef Cyrankiewicz. Oparty na bezwzględnej sile autorytet Stalina i tym razem zdziałał cuda. Przywódca sowiecki przekonał obecnych, że tylko jedność partii robotniczych może zagwarantować im zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. 28 listopada PPR i PPS — nie bez udziału Stalina — podpisały wspólną deklarację o jedności działania, która stanowiła kamień węgielny ich przyszłego zjednoczenia i oznaczała swoisty triumf stalinowskiej koncepcji sowietyzacji Polski.

Tekst jest fragmentem książki Nikołaja Iwanowa „Komunizm po polsku. Historia komunizacji Polski widziana z Kremla”:

Nikołaj Iwanow
„Komunizm po polsku. Historia komunizacji Polski widziana z Kremla”
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Literackie
Okładka:
twarda
Liczba stron:
464
Data i miejsce wydania:
I
Premiera:
grudzień 2017
Format:
165x240 mm
Format ebooków:
EPUB MOBI
ISBN:
978-83-08-06445-0
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Nikołaj Iwanow
Profesor historii, od 25 lat zatrudniony na Uniwersytecie Opolskim, w przeszłości także wykładowca w Studium Europy Wschodniej UW, znawca historii mniejszości polskiej w ZSRR. Wykładał i wygłaszał odczyty m.in. na Uniwersytecie Stanforda, na Sorbonie i na Uniwersytecie Londyńskim. Jest autorem wielu prac naukowych i publicystycznych, w tym m.in. Pierwszy naród ukarany: Polacy w Związku Radzieckim w latach 1921–1939 (1991, Nagroda „Polityki”), Powstanie Warszawskie widziane z Moskwy (2011) oraz Zapomniane ludobójstwo. Polacy w państwie Stalina. „Operacja polska” 1937–1938 (2014, nominacja do Nagrody Historycznej im. K. Moczarskiego). Były rosyjski dysydent, w latach 1981–1989 jedyny obywatel sowiecki aktywnie działający w podziemnej „Solidarności”, pracownik Radia Wolna Europa.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone