„Ruch” – opozycja końca lat sześćdziesiątych

opublikowano: 2020-08-26 12:01
wolna licencja
poleć artykuł:
Przez niefortunną próbę podpalenia Muzeum Lenina w Poroninie często postrzegani są jedynie jako wichrzyciele. Jednak „Ruch” w trakcie swojej pięcioletniej opozycyjnej działalności zrobił o wiele więcej. I to w czasach, gdy nikt nie słyszał jeszcze o „Solidarności”.
REKLAMA
Fragment ekspozycji w Muzeum w Poroninie, początek lat 50, domena publiczna.

Dokładna data powstania „Ruchu” jest dość trudna do ustalenia i choć we wspomnieniach braci Czumów czy Stefana Niesiołowskiego pojawia się rok 1965, to jednak nigdy nie dokonano formalnego założenia organizacji. Warto dodać, że grupa nie posiadała również nazwy. Używano określeń typu „związek” czy „organizacja”, ale sama nazwa „Ruch” została wymyślona przez Służbę Bezpieczeństwa na użytek prowadzonego śledztwa.

„Ruch”: początki działalności

Powstanie „Ruchu” było inicjatywą czterech ludzi – Andrzeja i Benedykta Czumów, Stefana Niesiołowskiego oraz Mariana Gołębiewskiego, który był oficerem Armii Krajowej i Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Za działalność konspiracyjną został w 1947 roku skazany na karę śmierci, zmienioną na 15 lat pozbawienia wolności. Po nieudanej próbie ucieczki z zakładu karnego w grudniu 1955 roku, otrzymał karę dożywotniego więzienia. Po opuszczeniu więzienia w czerwcu 1956 roku (w następstwie amnestii więźniów) zaczął odnawiać kontakty z okresu konspiracji – między innymi z profesorem Ignacym Czumą, ojcem braci Czumów – nosząc się z zamiarem podjęcia działalności opozycyjnej. O założeniu organizacji niepodległościowej myśleli również bracia Czumowie wraz ze swoim kolegą Stefanem Niesiołowskim.

Dlatego początkowo „Ruch” skupiał zaledwie kilkanaście osób. Byli to głównie bliscy znajomi braci Czumów i Niesiołowskiego właśnie z duszpasterstwa akademickiego oraz ze studiów. Łączyły ich bardzo zbliżone poglądy polityczne – radykalny antykomunizm, wrogi stosunek do Związku Sowieckiego, głębokie przywiązanie do idei niepodległościowych, patriotycznych i chrześcijańskich:

Grono przyjaciół, z którymi utworzyliśmy organizację określaną później przez bezpiekę mianem „Ruch”, również wywodziło się ze środowisk rozumiejących znakomicie potrzebę wolności, jako pierwszą przesłankę także ekonomicznego dobrobytu. Wynieśliśmy bardzo wiele z uczestnictwa w duszpasterstwie akademickim, tak silnie rozwijającym się na przełomie lat 50 i 60, szczególnie w Lublinie, Łodzi, Warszawie, Gdańsku czy Szczecinie. Uczestnicy dowiadywali się tam nie tylko transcendencji o Bogu, ale także o normach moralnych niesionych przez Kościół. O tym, że poczesne miejsce wśród nich zajmuje prawda o życiu człowieka, o życiu narodu

– wspominał Andrzej Czuma.

Pierwsze skupiska powstały w Łodzi, Warszawie i Lublinie. Po kilku członków grupa miała w Bydgoszczy, Skierniewicach czy we Wrocławiu. Jednak najsilniejsze było środowisko łódzkie, mogące liczyć nawet czterdziestu uczestników. Wprawdzie od samego początku grupa była pozbawiona struktur i wszelkie kontakty między jej członkami były ograniczone do minimum – to jednak miała nieformalny zespół prowadzący. Tworzyli go bracia Czumowie, Stefan Niesiołowski, Marian Gołębiewski, Emil Morgiewicz i Bolesław Stolarz.

REKLAMA

„Biuletyn” - pierwsze niezależne pismo

Ogólnie historię „Ruchu” można podzielić na dwa etapy. W pierwszym formułowała się koncepcja działania, natomiast druga przybrała już formę praktycznego funkcjonowania :

Nasze działanie w latach 1967-1969 podporządkowane było jednemu celowi. Chcieliśmy wydawać własne pismo, na łamach którego moglibyśmy dzielić się swoimi przekonaniami. Zamiast walki z cenzurą, co postulowano w marcu 68, myśleliśmy o tym, skąd zdobyć maszyny do pisania i powielacze. W listopadzie 1969 roku byliśmy gotowi. Ukazał się pierwszy numer „Biuletynu” (dla zmylenia bezpieki oznaczony numerem 8), na łamach którego przedstawialiśmy własną propozycję zmierzającą do pobudzenia aktywności

– podkreślał we wspomnieniach Andrzej Czuma.

Pomnik Lenina w Poroninie, w tle budynek muzeum. Lata 60. XX wieku, fot. Deutsche Fotothek‎, na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Niemcy

Decyzję wydawania „Biuletynu” podjęto na jednym ze spotkań grupy, tak zwanych „zjazdów”, w listopadzie 1969 roku. W historii istnienia „Ruchu” odbyło się pięć takich „zjazdów” i na czwartym z nich między innymi zatwierdzono deklarację programową „Mijają lata”:

Deklaracja ta poddawała totalnej krytyce rządy komunistyczne w Polsce jako obcą, agenturalną władzę sowiecką, narzucającą Polsce cudzy ustrój, strzegącą interesów sowieckich, grabiącą bogactwa naturalne i majątek narodowy

– pisał Łukasz Czuma na łamach „Wspomnienia z PRL-u”.

Ponadto w deklaracji podkreślono, że najważniejszym celem jest pobudzenie społeczeństwa do działania przeciwko systemowi, aby odtworzyć opozycję antypeerelowską. W dalszej perspektywie miało to doprowadzić do odebrania władzy komunistom i odzyskania przez Polskę niepodległości. Za całkowitą utopię twórcy „Ruchu” uważali demokratyzację ustroju PRL, w przeciwieństwie do „komandosów” czy autorów „Listu otwartego do Partii” Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego. Program „Ruchu” nie był ówcześnie znany, a szerzej można było o nim usłyszeć dopiero po rozbiciu grupy przez władzę komunistyczną, gdy deklaracja została opublikowana w paryskiej „Kulturze”.

Redagowaniem „Biuletynu” zajął się Emil Morgiewicz, któremu pomagali Andrzej Czuma i Stefan Niesiołowski. Łącznie ukazało się sześć numerów oznaczonych cyframi od 8 do 13 właśnie dla zmylenia SB. Duży problem stanowiło zdobycie powielacza czy maszyny do piania. Sprowadzenie powielacza z zagranicy było niemożliwe, zaś maszyna do pisania dużo kosztowała. Poza tym obawiano się, że takie urządzenie może być rejestrowane przez Służbę Bezpieczeństwa. Dlatego jedynym sposobem zdobycia sprzętu była jego kradzież z jakiejś instytucji państwowej. Należy podkreślić, że podczas takich działań obowiązywał zakaz stosowania jakiejkolwiek przemocy, a uzyskany sprzęt nie mógł należeć do osoby prywatnej:

REKLAMA
Nie nazywaliśmy tego kradzieżą. Zabór maszyn do pisania i powielaczy oraz innego sprzętu potrzebnego do wydawania gazetek to była ekspropriacja, na wzór tej organizowanej przez Organizację Bojową Polskiej Partii Socjalistycznej Józefa Piłsudskiego. W Ruchu chcieliśmy wydawać prasę podziemną, a nie było możliwości zakupu takich maszyn. Musielibyśmy zrobić próbkę druku i uzasadniać powód chęci ich nabycia. A ten decydentom z PZPR-u na pewno by się nie spodobał. Dlatego – nie mając wyboru – wynosiliśmy sprzęt z instytucji państwowych

– opowiadał Stefan Niesiołowski w jednej ze wspomnieniowych książek.

Projekt Konstytucji PRL z naniesionymi poprawkami Stalina, domena publiczna.

Nie tylko Poronin

Końcówka lat sześćdziesiątych była dla „Ruchu” niezwykle udana. Kilkunastoosobowa ekipa rozrosła sie do grupy liczącej około 80 osób. Dominowali w niej przede wszystkim młodzi ludzie z wyższym wykształceniem lub studiujący. Organizowali różnego rodzaju akcje, które przypominały „mały sabotaż”. Na przykład wiosną 1969 roku związani z „Ruchem” Zofia Chlebowska, Wojciech Mantaj i Jan Smoter umieścili na murze szpitala w Skierniewicach napis „PZPR to wróg”. Stefan Niesiołowski i wspomniany Wojciech Mantaj w ramach akcji „Skunks” wlali płyn o bardzo nieprzyjemnym zapachu do sklepu PKO w Łodzi. Pomysł zakończył się porażką, ponieważ sklep następnego dnia pracował normalnie. Działaczy „Ruchu” to jednak nie zniechęciło i próbowali powtórzyć „zapachową” akcję w lokalu Stowarzyszenia PAX czy wlać płyn do mieszkań komunistycznych literatów – między innymi autora „Pana Samochodzika” Zbigniewa Nienackiego.

Artykuł został opublikowany w ramach dodatku tematycznego do Histmag.org „Wielkie momenty oporu przeciw tyranii 1945-89”, zrealizowanego dzięki wsparciu Europejskiego Centrum Solidarności :

REKLAMA
Gomułka i Leonid Breżniew w NRD, 1967r., fot. Bundesarchiv, Bild 183-F0417-0001-011 / Kohls, Ulrich, na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Niemcy

Jeszcze wcześniej, bo w sierpniu 1968 roku Stefan Niesiołowski w wyniku inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację podjął decyzję o zrzuceniu znajdującej się w górach pamiątkowej tablicy poświęconej Leninowi:

To bo była indywidualna decyzja. Do udziału namówiłem nieżyjącego już kolegę, który studiował wtedy na Politechnice Łódzkiej. Wspólnie ruszyliśmy na najwyższy szczyt w polskich Tatrach […] Mój plan był dość prosty, choć ryzykowny. Okazał się jednak niezwykle skuteczny. Zaczęliśmy od rezonansu – poszliśmy na Rysy, aby obejrzeć tę tablicę […] Tablica robiła wrażenie – była gruba, bita czterema mosiężnymi albo stalowymi bolcami. Przed akcją kupiliśmy więc młotki i dłuto i z tym sprzętem – kilka dni po rozpoznaniu terenu – ruszyliśmy na szczyt. […] Zaczęliśmy z całej siły kuć tablicę. Taszczyliśmy ją do przepaści, do Kaczej Doliny. Co ciekawe, tablica znajdowała się już po stronie słowackiej. Napis też był w tym języku, ale prawie nie różnił się od polskiego. Chodziło o upamiętnienie wejścia Lenina na Rysy w 1913 roku […] Sam moment zepchnięcia tablicy był trochę zabawny. Puściliśmy ją w dół – i nic, cisza. Zastanawialiśmy się, co mogło się stać. Przepaść wypełniała mgła, nic nie było widać. Przez kilka sekund nic nie słyszeliśmy. Nagle huk! Wydawał się tak potworny, że chyba było go słychać w Krakowie”

– wspominał Stefan Niesiołowski.

Akcja w muzeum

Natomiast najbardziej znaną akcją w historii „Ruchu” była próba wysadzenia pomnika i podpalenia Muzeum Lenina w Poroninie. W kwietniu 1970 roku Stefan Niesiołowski zaproponował podpalenie muzeum, co miało stanowić protest przeciwko obchodom setnych urodzin wodza rewolucji październikowej i pokazać, „że w Polsce są ludzie zdolni do przeciwstawienia się komunizmowi”. Poparcie dla pomysłu Niesiołowskiego wyraził Marian Gołębiewski i Bolesław Stolarz. Przeciwni podpaleniu był Andrzej Czuma i Emil Morgiewicz. Jednak brak obecności na głosowaniu Benedykta Czumy spowodował, że propozycja Niesiołowskiego została przyjęta przez grupę.

Przygotowania do akcji rozpoczęto w maju 1970 roku. W pierwszej kolejności trzeba było zdobyć odpowiednie materiały oraz dokonać rozpoznania budynku. Z prośbą wykonania zapalników i materiałów zapalających zwrócono się do chemika Jana Kapuścińskiego. Rozpoznania terenu muzeum dokonał Wiesław Kurowski, a później Wiesław Kęcik. W Łodzi pod koniec miesiąca Andrzej Czuma, Wiesław Kurowski, Stefan Niesiołowski i Jan Kapuściński omówili kwestie związane z rozmieszczeniem ładunków oraz obecnością w muzeum obsługi i zwiedzających, ponieważ akcję zamierzano przeprowadzić tylko pod warunkiem, że w budynku nikogo nie będzie.

REKLAMA

Pojawiły się jednak kolejne problemy. Jeden z nich stanowił brak samochodów. Dlatego w tej sprawie Andrzej Czuma skontaktował się ze Sławomirem Daszutą, który okazał się tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Natomiast podczas powtórnego rozpoznania miejsca okazało się, że przewód wentylacyjny przez który zamierzano wlać do piwnicy płyn zapalający jest niedrożny. Dodatkowo wykryto, że w budynku muzeum znajduje się pijacka melina, a jeden z woźnych w „komunistycznym skansenie” handluje alkoholem. Stawiało to pod znakiem zapytania całą akcję – dlatego ograniczono się do pomysłu pozostawienia kilku ładunków w przestrzeni ekspozycyjnej muzeum.

Podczas dwóch zebrań, które odbyły się w mieszkaniu Benedykta Czumy, wyznaczono ostateczną datę akcji na 21 czerwca 1970 oku o godzinie 15:15. Wynikało to z faktu, że muzeum miało zostać zamknięte o 16:00, a Marek Niesiołowski, Janusz Krzyżewski i Marzena Górszczyk mieli wejść do pomieszczeń ekspozycyjnych tuż przed zamknięciem, a następnie podłożyć ładunki. Po opuszczeniu muzeum, powyższa trójka miała spotkać się w wyznaczonym miejscu z Benedyktem Czumą i Edwardem Staniewskim, którzy odwieźliby ich samochodami. Ponieważ wybuch miał nastąpić po kilkudziesięciu minutach od uruchomienia zapalników, wszyscy uczestniczący akcji powinni znajdować się już wtedy daleko od muzeum. W tym samym czasie Andrzej Woźnicki i Elżbieta Łukasiewicz-Nagrodzka udali się do Szczyrku w celu wyrobienia dla wszystkich alibi. Ich zadaniem było zrobienie kilku fotografii oraz zdobycie biletów na kolejkę linową. Później mieli spotkać się z grupą Niesiołowskiego i przekazać im aparat ze zdjęciami oraz bilety jako dowód niewinności w razie zorganizowania „łapanki” przez funkcjonariuszy milicji obywatelskiej.

Franciszek Niepokólczycki podczas procesu pokazowego II Zarządu Głównego organizacji Wolność i Niezawisłość w 1947 roku, domena publiczna.

W przeddzień podpalenia muzeum nastąpiły pierwsze aresztowania. Grupa była już wcześniej intensywnie rozpracowywana przez esbecję. Nieudana akcja w Poroninie nie tylko doprowadziła do końca wspólnego działania. Służbie Bezpieczeństwa udało się stworzyć obraz „Ruchu” jako organizacji terrorystycznej:

REKLAMA
Na historii Ruchu bardzo to zaciążyło. Do tej pory – czy w Sejmie, czy podczas jakichś dyskusji polityczno-historycznych, gdy występuję jako opozycjonista z PRL-u – wciąż jestem przedstawiany jako człowiek, który chciał wysadzić pomnik Lenina. Nie jako ten, który walczył o demokrację i niepodległość. Przecież akcja z Poronina to tylko niewielka część naszej działalności. Gdy zaczęliśmy o niej mówić, był kwiecień, zaś aresztowali nas w czerwcu – to niecałe trzy miesiące. A Ruch działał przecież przez pięć lat

– tłumaczył Stefan Niesiołowski.

Łącznie Służba Bezpieczeństwa w sprawie organizacji „Ruch” zatrzymała ponad 70 osób. Ostatecznie władze zdecydowały się skierować akty oskarżenia przeciw 33 uczestnikom. 22 czerwca 1971 roku przed Sądem Powiatowym w Łodzi rozpoczął się pierwszy z trzech procesów. Finałem był proces grupy przywódców „Ruchu”, który zakończył się 23 października 1971 roku. Sąd Wojewódzki w Warszawie skazał za „prowadzenie przygotowań do obalenia w przyszłości przemocą ustroju socjalistycznego PRL oraz licznych przestępstw kryminalnych” Andrzeja Czumę i Stefana Niesiołowskiego na 7 lat więzienia, a rok mniej otrzymał Benedykt Czuma. Kara 4,5 roku więzienia spotkała Marian Gołębiewskiego i Bolesława Stolarza. Na 4 lata skazano Emila Morgiewicza. Co ciekawe, były to wówczas najwyższe wyroki w sprawach politycznych od upadku stalinizmu.

Więzienie jeszcze bardziej zmotywowało ich do działania

Pod koniec lat siedemdziesiątych, gdy zaczęła kształtować się opozycja antypeerelowska, spora część działaczy „Ruchu” kontynuowała walkę z komuną. Jacek Bierezin, Wiesław Kęcik, Emil Morgiewicz, Witold Sułkowski, Robert Terentiew oraz Joanna Szczęsna współpracowali z Komitetem Obrony Robotników. Andrzej Czuma był współzałożycielem Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, a oprócz niego w ROPCiO znaleźli między innymi pozostali bracia Czumowie, Marek i Stefan Niesiołowscy, Marian Gołębiewski czy Andrzej Woźnicki.

Członkowie powyższej grupy, którzy zdecydowali się na działalność antykomunistyczną w latach sześćdziesiątych, zasługują na najwyższe uznanie. Mało kto wtedy wierzył, że Polska będzie kiedyś suwerennym i wolnym państwem. Niezłomność i wiara w ideały wolności takich osób jak Andrzej Czuma, Emil Morgiewicz czy Stefan Niesiołowski nie poszły na marne. Jak mówił Stefan Niesiołowski w wystąpieniu przed sądem w 1971 roku:

We wszystkich moich poczynaniach kierowałem się – tak ja, jak i moi koledzy – troską o kraj. Kierowaliśmy się przekonaniem, że nie można w momencie zagrożenia wartości osoby ludzkiej, jej godności i praw, pozostawać bezczynnie.

Bibliografia:

  • Byszewski Piotr, Działania Służby Bezpieczeństwa wobec organizacji „Ruch”, IPN, Warszawa 2008.
  • Byszewski Piotr, Akcja Poronin, [w:] polska1918-89.pl, pamięć.pl, [dostęp: 25 sierpnia 2020].
  • Czuma Hubert, T.J., Czuma Łukasz, Czuma Andrzej, Czuma Benedykt, Wspomnienia z PRL-u, Katowice 1996.
  • Dudek Antoni, Ślady Peerelu, Arcana, Kraków 2005.
  • Lekszycki Piotr, Niesiołowski, Wydawnictwo Harde, Warszawa 2019.
  • Niesiołowski Stefan, Ruch przeciw totalizmowi, Liber, Warszawa 1993.
  • Wegner Jacek, Zamach na Lenina. Krótka historia „Ruchu”, Słowa i Myśli, Lublin 2014.
  • Opozycja w PRL, [w:] Słownik biograficzny 1956-89, Tom 1, pod red. Jana Skórzyńskiego, Ośrodek Karta, Warszawa 2003.

Redakcja: Mateusz Balcerkiewicz

Artykuł został opublikowany w ramach dodatku tematycznego do Histmag.org „Wielkie momenty oporu przeciw tyranii 1945-89”, zrealizowanego dzięki wsparciu Europejskiego Centrum Solidarności :

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Maciej Gach
Politolog, współpracownik Radia Gdańsk. Jego zainteresowania koncentrują się wokół funkcjonowania systemów politycznych i partyjnych w Europie oraz zagadnień związanych z najnowszą historią Polski po 1945 roku. Zapalony miłośnik biegania.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone