Wrzesień 1939: Czy zostaliśmy zdradzeni?

opublikowano: 2014-09-13, 16:00
wolna licencja
12 września 1939 roku we francuskim Abbeville Alianci zadecydowali o zaniechaniu ofensywy na Niemcy. Do dziś wielu Polaków uznaje tę decyzję za zdradę. Czy rzeczywiście zostaliśmy zdradzeni?
reklama

Zobacz też: 1 września 1939 roku i kampania wrześniowa - jak Niemcy zaatakowały Polskę?

Powszechne wyobrażenie o walkach w 1939 roku w Polsce jest bardzo proste. Wojsko Polskie walczyło bohatersko, ale zostaliśmy zdradzeni przez Zachód. Na Wikipedii znajdziemy nawet zdanie „Brak interwencji militarnej Brytyjczyków i Francuzów umożliwił siłom niemieckim i (od 17 września 1939) sowieckim pokonanie wojsk polskich i rozbiór państwa polskiego” . Lektura dokumentów z epoki może doprowadzić jednak do wysnucia całkiem innych wniosków.

Zobacz też:

Wybuch II wojny światowej

3 września 1939 roku Francja i Wielka Brytania wypowiedziały wojnę III Rzeszy, dotrzymując tym samym przedwojennych umów z Rzeczpospolitą Polską. Nie oznaczało to jednak natychmiastowego rozpoczęcia działań na zachodnich granicach Niemiec. Zarówno Brytyjczycy jak i Francuzi potrzebowali czasu. Pierwszy duży brytyjski transport wojskowy wylądował w Cherbourgu dopiero 10 września. Jednak British Expeditionary Force nie liczył się jako jednolita siła bojowa aż do października 1939 roku. Głównym wkładem Brytyjczyków w tym czasie były akcje lotnicze, jednak i te ograniczano w obawie przez zbombardowaniem ludności cywilnej. Zrzucano więc ulotki i dokonywano ataków praktycznie tylko na jednostki nawodne Kriegsmarine. Wobec słabości Brytyjczyków, prym w akcjach lądowych przeciwko Niemcom wiedli Francuzi.

Demonstracja pod ambasadą Wielkiej Brytanii w Warszawie, 3 września 1939 r.

W przeciwieństwie do swych towarzyszy zza Kanału, Francuzi mieli jasny i przejrzysty plan prowadzenia działań wojennych. Brytyjczycy obiecali Polakom pomoc będącą „w jej mocy”, Francuzi podali dokładny plan zawierający konkretne daty:

2. Gdy tylko część sił francuskich będzie gotowa (około trzeciego dnia 1+) Francja stopniowo przystąpi do działań ofensywnych o ograniczonych celach.

3. Gdy tylko zaznaczy się główny wysiłek niemiecki przeciw Polsce, Francja głównymi siłami rozpocznie działania ofensywne przeciwko Niemcom (poczynając od piętnastego dnia 1+)
.  
reklama

7 września 1939 roku siły francuskie, działając zgodnie z planem, rozpoczęły działania ofensywne. Celem tego ograniczonego natarcia było zdobycie przedpola Linii Zygfryda i rozmieszczenie ciężkiej artylerii. Dostrzegając niebezpieczeństwo, Niemcy 12 września rozpoczęli przerzut na zachód pierwszej jednostki z Polski (3 Dywizja Strzelców Górskich).

Mapa obrazująca Linię Zygfryda wraz z zaznaczeniem poszczególnych etapów budowy (aut. Sansculotte; Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

Westwall

Wbrew popularnej opinii, w 1939 roku Wał Zachodni nie był jedynie wymysłem niemieckiej propagandy. We wrześniu znajdowały się na nim około 22 tysiące stanowisk ogniowych i schronów osłanianych przez rozbudowane pola minowe i prawie ciągłą linię betonowych „zębów smoka”, mogących zatrzymać czołgi ważące do 20 ton. Sieć betonowych schronów bojowych uzupełniały stanowiska polowe umieszczone w starannie wybranych miejscach tak, by stworzyć sieć nakładających się na siebie stref prowadzenia ognia. Prawdą jest, że linia ta nie byłą ukończona. Jednak biorąc pod uwagę gigantomanię Hitlera i ciągłe zmiany planów, budowa Wału Zachodniego zapewne nigdy nie zostałaby uznana za zakończoną.

"Zęby smoka" i jeden ze schronów Linii Zygfryda, wrzesień 1939 (Bundesarchiv_Bild_146-1990-100-02A; Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany license.)

Zachodniej granicy Niemiec strzegła Grupa Armii C, mająca do dyspozycji 45 dywizji. Nie były to jednostki pierwszoliniowe, co ochoczo podkreślają niektórzy autorzy. Trzeba jednak pamiętać o tym, że kule karabinu maszynowego są tak samo zabójcze niezależnie od tego, kto naciska spust. Może być to nawet kilkudziesięcioletni mężczyzna cierpiący z powodu wrzodów lub pryszczaty nastolatek.

POLECAMY

Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką”:

Maciej Bernhardt
„Z Miodowej na Bracką. Opowieść powstańca warszawskiego”
cena:
Wydawca:
Histmag.org
Okładka:
miękka
Liczba stron:
334
Format:
140x195 mm
ISBN:
978-83-925052-9-7
Francuski żołnierz w zajętym Lauterbach, 9 września 1939 (Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported license.)

Przez kilka dni francuskie natarcie rozwijało się zgodnie z planem. Tracąc ok. 1575 żołnierzy, wojska francuskie zajęły pozycje do szturmu na Wał. 12 września podjęto jednak decyzję o wstrzymaniu działań. Aby zrozumieć jej przyczyny, trzeba też zrozumieć jak w oczach naszych Sojuszników przebiegały walki w Polsce.

Polski Wrzesień widziany z Londynu

8 września 1939 roku w Londynie powstał pierwszy raport dotyczący sytuacji na frontach rozpoczynającej się wojny. Większą część tego opracowania zajmują wiadomości dotyczące walk w Polsce. Jego lektura nie jest specjalnie budująca. Według Brytyjczyków, Polacy od początku byli w opłakanej sytuacji, mając jedynie ok. 30 dywizji opierających się przede wszystkim na transporcie konnym. Podkreślano także, że Polacy dysponują zaledwie kilkoma jednostkami zmechanizowanymi, a ich obrona przeciwlotnicza jest niedostateczna. Jak stwierdzono w raporcie:

reklama
Głównym źródłem problemów którym muszą stawić czoła polskie armie jest niemieckie panowanie w powietrzu. Polskie koleje zostały ciężko zaatakowane, znaczna część ich przemysłu wojennego została wyłączona z akcji, a ich skromne siły powietrzne zostały zredukowane do stanu bezsilności.

Przeczytaj też:

Co więcej, Brytyjczycy rozpoznali nowe niemieckie jednostki na granicy zachodniej. W ich opinii nie były to siły przerzucane z Polski, lecz nowe rezerwowe dywizje utworzone w głębi kraju.

Szczątki brytyjskiego bombowca (Bundesarchiv, Bild 146-1985-074-33; Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany license.)

Powyższe stwierdzenia, co zrozumiałe, musiały wywołać zamieszanie w szeregach Aliantów. Według przedwojennych polskich deklaracji, zmobilizowanie całości sił WP zajmie od 12 do 14 dni. Tymczasem już po tygodniu walk dało się zauważyć potężne szczypce, dążące do zamknięcia wojsk polskich w gigantycznym okrążeniu. Nie wróżyło to dobrze dalszym perspektywom na stawianie oporu przez Polaków.

Brytyjski Korpus Ekspedycyjny przybywa do Francji (domena publiczna)

Kolejny raport, sporządzono 15 września. Pozwala on na ocenienie jakie informacje docierały na zachód przed dniem 12 września. Tak jak można by się tego spodziewać, sytuacja wojsk polskich uległa pogorszeniu.

Niemieckie armie dokonały znacznych postępów od 6 września. Siły zmechanizowane zostały śmiało wykorzystane do otoczenia i odcięcia grup polskich sił zbrojnych.(...) Warszawa, choć nadal w polskich rękach, wydaje się być okrążona od północy, zachodu i południa, a Niemcy twierdzą teraz że ich siły są także w Kałuszynie na wschód od stolicy. Donosi się także że niemieckie siły pancerne przekroczyły Wisłę na południe od Warszawy w Dęblinie i zbliżają się do Lublina. Być może przekroczyli rzekę także w Annopolu. (...) Na froncie południowym niemieckie jednostki, łącznie z formacjami zmechanizowanymi, widziano w Rzeszowie i Lwowie, gdzie zagrażają południowej flance sił polskich. Drugie z wymienionych miast jest zaledwie ok. 100 mil od rumuńskiego pogranicza.(...) Wygląda na to że niemieckie siły zmierzające na południe w kierunku Brześcia Litewskiego i te które przekroczyły Wisłę na południe od Warszawy mogą próbować połączyć się ze sobą w celu odcięcia Polaków walczących w rejonie Warszawy. Celem niemieckich sił zmierzających na wschód, które doszły do rejonu Lwowa, jest najwyraźniej odcięcie polskich armii od komunikacji z Rumunią.
reklama

Mimo pewnych wątpliwości wyrażonych w raporcie, informacje docierające do Aliantów były prawdziwe. 8 września niemieckie czołówki doszły do Warszawy, a 12 września zagrożony został Lwów. To ostatnie miasto posiadało strategiczne znaczenie, szczególnie jeśli brać pod uwagę perspektywę ewentualnych dostaw wojskowych płynących z Wielkiej Brytanii czy Francji przez Rumunię. Lwów był największym centrum komunikacyjnym w rejonie. Tylko tu można było odpowiednio przyjąć i rozdzielić pomiędzy walczące wojska pomoc przyjeżdzającą z Rumunii, przede wszystkim przez przejście graniczne Śniatyń. Taką ewentualność rozważano już przed wojną, a sojusznicy zostali poinformowani o możliwościach przepustowych linii kolejowych i drogowych. Utrata Lwowa oznaczała w praktyce brak możliwości efektywnego wsparcia materiałowego z Zachodu. Wagę zaopatrzenia z zewnątrz dostrzegali także Brytyjczycy:

Polecamy e-book: „Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”

Łukasz Męczykowski
„Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
123
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-9-1
Polska (...) utraciła praktycznie cały przemysł wojenny i znaczną część zapasów materiałowych. Jej dalszy opór jest więc uzależniony od importu znacznej ilości materiałów wojennych w najbliższej przyszłości.
Niemiecka zapora przeciwpancerna.Wrzesień 1939. (Bundesarchiv Bild 146-1990-100-21A; Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany license.)

Prawdopodobnie Alianci otrzymali bardziej alarmujące informacje inną drogą, bezpośrednio od Polaków. 9 września pułkownik Józef Jaklicz, zastępca szefa Sztabu Głównego ds. operacyjnych, miał odbyć w Brześciu krótką rozmowę z zastępcą szefa brytyjskiej misji wojskowej w Polsce. Na zapytanie, w czym Wielka Brytania może pomóc Polsce, Jaklicz miał odpowiedzieć:

W niczym (...) za późno. Oczekiwaliśmy waszej pomocy lotniczej od 1 września – codziennie. Oczekiwaliśmy bombardowania Niemiec i tyłów ich armii, druzgocących nasze armie, bombardowania, które mogło oswobodzić chociaż w części niebo polskie z niemieckich samolotów, zwolnić tempo niemieckich gąsienic i dać nam czas na organizację obrony Wisły. Dzisiaj już jest za późno... (...) Lecz losy Niepodległości rozstrzygną się nie nad Wisłą, lecz nad Renem.
reklama
Wrak He-11 zestrzelonego nad Francją, listopad 1939 roku (domena publiczna)

Jeśli rzeczywiście doszło do tej rozmowy, informacje uzyskane z tak ważnego źródła musiały wywrzeć mocne wrażenie na Zachodzie.

Konferencja

12 września 1939 roku doszło do pierwszego oficjalnego spotkania Najwyższej Rady Wojennej. Celem narady było ustalenie dalszego sposobu prowadzenia wojny. Brytyjczycy i Francuzi mieli dwie możliwości: albo rozpocząć natarcie na Wał Zachodni nie zważając na wydarzenia w Polsce, albo cofnąć się na Linię Maginota i tu czekać na rozstrzygające starcie. Oba rozwiązania miały swoje wady i zalety.

Uderzenie na Wał wiązało się ze znacznym ryzykiem. Przede wszystkim, wojska niemieckie nie były już w pełni zaangażowane w Polsce, co pozwalało na przerzucenie wielu dywizji na Zachód. Niemcy mogli umocnić swe pozycje lub zaatakować wojska francuskie stacjonujące z dala od swych umocnionych pozycji. Rezultatem każdego z wariantów byłoby długie i krwawe starcie o niepewnym rezultacie.

Wycofanie się na Linię Maginota pozwalało natomiast na rozegranie starcia na „swoim” terytorium. To Niemcy musieliby przedzierać się przez zasieki i strefy ostrzału, nie Alianci. Co więcej, taki wariant pozwalał na przygotowanie do akcji większej ilości brytyjskich jednostek, jak również dawał Francuzom więcej czasu na pełne rozwinięcie swych sił.

Ważnym, jeśli nie najważniejszym, elementem mającym wpływ na przebieg obrad była sytuacja w Polsce. Obserwując przebieg wojny na obszarze Rzeczypospolitej Brytyjczycy i Francuzi uznali, że tego kraju nie da się już ocalić przed zajęciem przez Niemcy. Wojsko Polskie było rozbite, centra przemysłowe zajęte przez wroga, a polskie lotnictwo praktycznie nie istniało. Pewne siły mogły stawiać jeszcze opór na „przedmościu rumuńskim”, jednak z brytyjskiego i francuskiego punktu widzenia najważniejszym czynnikiem przemawiającym za zawieszeniem ofensywy było to, że WP nie mogło już absorbować znacznych sił niemieckich na Wschodzie. Bardzo dosadnie ujął to generał Gamelin stwierdzając, że nawet jeśli Polacy będą stawiać opór dłużej niż zakładano, to i tak nie zmieni to jego planów.

Kopuły pancerne mieszczące karabiny maszynowe. Wrzesień 1939. (Bundesarchiv Bild 146-1986-013-15; Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany license.)

Opierając się na powyższych danych, podczas obrad osiągnięto porozumienie co do sposobu dalszego prowadzenia wojny. Biorąc pod uwagę doniesienia z Polski, jak również analizując stan gotowości własnych sił, Alianci podjęli brzemienną w skutki decyzję o zatwierdzeniu decyzji generała Gamelina o nie podejmowaniu dalszych działań ofensywnych na Zachodzie w 1939 roku. Jak zapisano w brytyjskim raporcie z obrad:

reklama
Jasnym jest że alianci nie mogli nic zrobić by uchronić Polskę przed zajęciem [przez Niemców]. (...) jedyną prawdziwą pomocą dla Polski jest wygranie wojny.
POLECAMY

Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!

Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!

Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/

Próba oceny

Konferencja w Abbeville i jej ustalenia pozostaną przez wiele lat przedmiotem gorączkowych dyskusji, w których racjonalne argumenty mieszają się z emocjonalnymi oskarżeniami. Przedmiotem spekulacji i dalszych badań pozostaje to, czy natarcie na Linię Zygfryda miałoby jakikolwiek wpływ na decyzje Stalina. Jednak patrząc na przebieg walk w Polsce jest jasne, że aliancka ofensywa nie uratowałaby Polski przed zajęciem przez Niemców. Wojsko Polskie było po prostu zbyt słabe, by zatrzymać wojska niemieckie i słowackie.

Brytyjczycy i Francuzi, podejmując decyzje o wstrzymaniu ofensywy, myśleli przede wszystkim o własnych krajach i własnych armiach. Nie widzieli sensu w atakowaniu niemieckich pozycji w sytuacji, gdy nawet najsprawniejsze działania alianckich armii nie mogły uratować Polski. Atak na Wał byłby usprawiedliwiony, gdyby Wojsko Polskie nadal wiązało walką znaczne siły niemieckie. Gdy okazało się to niemożliwe, alianci zdecydowali się na wariant długoterminowy, zakładający ekonomiczne dławienie Niemiec przy jednoczesnym podnoszeniu sprawności bojowej własnych sił. Dziś, mając wszystkie dane w zasięgu ręki wiemy, że popełniono błąd. W realiach 1939 roku przyjęcie takiej postawy dawało jednak Brytyjczykom i Francuzom nadzieję na zwycięstwo (oznaczające także odrodzenie Polski) bez poniesienia olbrzymich strat, z jakimi mógł się wiązać szturm na Wał Zachodni. Nie wolno też zapominać, że wspomnienia o cierpieniach Wielkiej Wojny były nadal żywe zarówno w pamięci Francuzów, jak i Brytyjczyków.

Siedząca wojna, jesień 1939 roku

Najważniejsze pytanie – czy doszło do zdrady – długo pozostanie bez jednoznacznej i ostatecznej odpowiedzi. Wśród historyków do dziś nie ma zgody co do tej kwestii. W moim odczuciu, Polska nie została zdradzona. Alianci nie porzucili Polski ani nie zawarli pokoju z Niemcami. We Francji i Wielkiej Brytanii przystąpiono do odtwarzania polskiego wojska, a w Angers funkcjonował Rząd Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie. Aż do końca II wojny światowej w Europie jednostki Wojska Polskiego, marynarki wojennej i sił powietrznych walczyły ramię w ramię z Aliantami przeciwko Niemcom. Niestety, polscy politycy i dowódcy myśleli przeważnie sercem, nakładając na swych sojuszników obowiązki których ci nigdy nie przyjęli. Dzisiejsi historycy powinni jednak rozliczać ich przede wszystkim na podstawie dokumentów zachowanych w polskich i zagranicznych archiwach. Tylko w ten sposób można zbudować przejrzysty obraz wydarzeń 1939 roku.

Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką” – Tom drugi!

Maciej Bernhardt
„Z Miodowej na Bracką. Opowieść powstańca warszawskiego t.2”
cena:
Wydawca:
Histmag.org
Okładka:
miękka
Liczba stron:
240
Format:
140x195 mm
ISBN:
978-83-930226-9-4

Redakcja: Michał Przeperski

reklama
Komentarze
o autorze
Łukasz Męczykowski
Doktor nauk humanistycznych, specjalizacja historia najnowsza powszechna. Absolwent Instytutu Historii Uniwersytetu Gdańskiego. Miłośnik narzędzi do rozbijania czołgów i brytyjskiej Home Guard. Z zawodu i powołania dręczyciel młodzieży szkolnej na różnych poziomach edukacji. Obecnie poszukuje śladów Polaków służących w Home Guard.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone