Bohaterska obrona Zbaraża 1649
Zobacz też: Jeremi Wiśniowiecki – dziecko dramatycznej epoki
Wybuch powstania Chmielnickiego stanowił duże zaskoczenie dla szlacheckiej opinii publicznej, szczególnie w obliczu rozpoczynającego się bezkrólewia po śmierci króla Władysława IV. Szlacheccy obywatele i główni statyści życia politycznego Rzeczypospolitej stanęli przed dużym wyzwaniem uspokojenia rebelii. Szlachta organizowała się w konfederacje, które miały stać na straży ładu państwowego i jednocześnie przygotowywała się do sejmu konwokacyjnego.
Powszechnie przyjęto, że ówczesna elita rządząca podzielona była na dwa obozy: pokojowy i wojenny, do którego należał Wiśniowiecki. W rzeczywistości obydwa stronnictwa miały program wojenny, lecz zamierzały go realizować w różny sposób. Wojewoda ruski chciał oderwać Tatarów od Chmielnickiego i wraz z nimi uderzyć na Kozaków, kanclerz wielki koronny Jerzy Ossoliński – dokładnie odwrotnie. Polityka tego drugiego nie przyniosła pożądanych rezultatów i zakończyła się fiaskiem.
Nowym królem został Jan Kazimierz, a sejm koronacyjny podjął istotne uchwały wojskowo-podatkowe umożliwiające zaciągnięcie nowej armii (wojska koronne zostały zniszczone w bitwach pod Żółtymi Wodami, Korsuniem i Piławcami). W Rzeczypospolitej panowało silne napięcie polityczne, a sejm był areną rozgrywek pomiędzy stronnictwami, jednak nikt nie chciał go zrywać. Wszyscy zdawali sobie sprawę z trudnej sytuacji państwa, kwestią otwartą pozostawała jednak wielkość zaciągów.
Podczas styczniowo-lutowych obrad 1649 r. stany zgodziły się utworzyć 19-tysięczną armię koronną, w skład której miało wejść odtworzone wojsko kwarciane w wielkości sprzed klęski korsuńskiej, a więc liczące wraz z załogami niektórych twierdz 4,42 tys. żołnierzy. Do tego dołączyć miały wojska suplementowe zaciągane centralnie przez państwo, lecz opłacane przez województwa wnoszące pieniądze do skarbu publicznego. Miały one liczyć w sumie 14 622 żołnierzy.
Dodatkowo Wielkie Księstwo Litewskie postanowiło wystawić ponad 10 tys. żołnierzy. Szlachta z poszczególnych województw, zarówno koronnych, jak i litewskich, zgodziła się na proporcjonalne opodatkowanie, co jest dowodem na brak partykularyzmu dzielnicowego.
Przygotowania wojenne i pierwsze starcia
Warto dodać, o czym często się zapomina, że równolegle do walk pod Zbarażem prowadzono działania wojenne w Wielkim Księstwie Litewskim. Chmielnicki zdawał sobie sprawę, że Litwini zaatakują go od północy i wysłał w tym kierunku pułkownika kijowskiego Stanisława Krzyczewskiego, którego zadaniem było rozbicie wojsk dowodzonych przez hetmana polnego litewskiego Janusza Radziwiłła.
Kozacki wódz prowadził 12,5 tys. ludzi (dodatkowo masy chłopskie o bliżej nieokreślonej liczbie), głównie kawalerii, Radziwiłł dysponował zaś 7,5 tys. żołnierzami, w tym piechotą liczącą 3 tys. porcji. Do starcia doszło pod Łojowem, gdzie wojska litewskie rozbiły Kozaków, Krzyczewski zaś zmarł w wyniku odniesionych ran. W czasie trwania sejmu elekcyjnego Chmielnicki stał pod Zamościem, jednak wskutek zbliżającej się zimy jego wojska wróciły w listopadzie 1648 r. w głąb Ukrainy. Wstrzymano działania wojenne i wyznaczono linię demarkacyjną na linii rzek Horyń i Prypeć. Polskie poselstwo z senatorem Adamem Kisielem na czele przywiozło Chmielnickiemu buławę hetmańską oraz sztandar królewski, jednak uzyskało rozejm jedynie do 22 maja (do Zielonych Świątków).
Niestety państwo polsko-litewskie nie przygotowało się dobrze do obrony. Z czego to wynikało? Starsza historiografia jednoznacznie wskazywała na nieudolność władz i ciągłe kłótnie pomiędzy szlachtą, problem leżał jednak gdzie indziej i był znacznie głębszy. Wojna, która wybuchła na Ukrainie, była wojną domową; rozwijała się na różnych płaszczyznach: religijnej, ekonomicznej (społecznej) i etnicznej. Stanowisko szlachty i elity władzy wobec tego konfliktu było niejednoznaczne i brakowało spójnej politycznej koncepcji wyjścia z zaistniałej sytuacji. Wielu uważało, że przynajmniej część problemów da się rozwiązać pokojowo, bez bezsensownego przelewania pobratymczej krwi i osłabiania państwa od wewnątrz. Chmielnicki jednak zachłysnął się zwycięstwami i nie myślał o pokoju, czemu dał wyraz w czasie rokowań z wojewodą Kisielem.
Ponieważ hetmani koronni znajdowali się w niewoli, sejm koronacyjny trzech regimentarzy mających dowodzić armią w ich zastępstwie: kasztelana kamienieckiego Stanisława Lanckorońskiego, kasztelana bełskiego Andrzeja Firleja oraz podczaszego koronnego Mikołaja Ostroroga, który zrzekł się tej funkcji. Wybór ten był znacznie lepszy niż przed kampanią piławiecką, nie zwiastował jednak sukcesu. Wskutek niechęci króla i kanclerza pominięto Jeremiego Wiśniowieckiego, któremu odebrano przyznane wcześniej naczelne dowództwo, tłumacząc przy tym, że monarcha sam przejmuje naczelne dowództwo. Wojsko nie było zadowolone z takiego obrotu spraw, uważało bowiem Wiśniowieckiego za wielki autorytet i osobę zdolną do przeciwstawienia się Kozakom. Wojewoda ruski wycofał się tymczasowo z życia publicznego.
Wojska koronne ruszyły w kierunku linii demarkacyjnej, rozlokowując się na Wołyniu i Podolu oraz likwidując pojedyncze oddziały kozackie. Brakowało wspólnej koncepcji prowadzenia działań wojennych i dopiero pod koniec maja Firlej i Lanckoroński połączyli swe siły pod Konstantynowem. Dwa tygodnie później 40-tysięczny korpus kozacki pod Neczajem uderzył na Międzybórz. Twierdza upadła, co spowodowało panikę wśród armii koronnej. 24 czerwca Lanckoroński z Firlejem połączyli się z Aleksandrem Koniecpolskim i Mikołajem Ostrorogiem i wbrew zaleceniom królewskim wspólnie postanowili cofnąć się pod Czołhański Kamień.
Ostatecznie cofnięto się dalej na zachód, pod Zbaraż, nadal jednak zastanawiano się, czy pozostać na miejscu. Pojawiały się rożne propozycje i koncepcje. Lanckoroński upierał się, aby zamknąć wojska w Kamieńcu Podolskim, a Firlej wraz z Ostrorogiem sprzeciwiali się temu, twierdząc, że w ten sposób odsłonięto by Chmielnickiemu drogę w głąb Polski. Kasztelan bełski zaproponował, aby wykorzystać do obrony którąś z twierdz na Wołyniu. Ostatecznie armia pozostała pod Zbarażem. Jan Kazimierz miał pretensje do regimentarza, że ten lekceważy jego rozkazy, na co Firlej odpowiadał, że brak mu żołnierzy, a dodatkowo wróg zdobył Międzybórz, co wymusiło takie, a nie inne decyzje. W międzyczasie wskutek dezercji wojska polskie stopniały z 10 do 6 tys.
Polecamy e-book Izabeli Śliwińskiej-Słomskiej – „Trylogia Sienkiewicza. Historia prawdziwa”
Książka dostępna również jako audiobook!
Wiśniowiecki, do którego dochodziły informacje o tych wydarzeniach, gdzie tylko mógł, pożyczał pieniądze na zaciąg nowych chorągwi. W ostatnich dniach czerwca stanął pod Białym Kamieniem, skąd ruszył do Wiśniowca. Tam połączył się z tysiącem żołnierzy, a następnie przesuwał się dalej na wschód, w kierunku Zbaraża. Założył obóz pod Szymkowcami, gdzie się połączył z oddziałami Dominika Zasławskiego, Tomasza Zamoyskiego oraz młodych książąt Wiśniowieckich: Dymitra i Konstantego. Siły księcia wzrosły tym samym do 3 tys. szabel. Na wieść o bliskości Wiśniowieckiego Lanckoroński ruszył do niego osobiście, aby prosić, by Jeremi stanął w Zbarażu. 7 lipca Wiśniowiecki wjechał do twierdzy. Jego obecność znacznie poprawiła nastroje wśród żołnierzy. Czasu na przygotowania do obrony pozostało niewiele, już trzy dni później bowiem nieprzyjaciel stanął pod Zbarażem z całą swoją potęgą.
Porównanie sił
Ówczesne możliwości mobilizacyjne Chmielnickiego mogły sięgać 100 tys. Kozaków i co najmniej drugie tyle czerni. Tatarzy przy maksymalnym wysiłku byli w stanie rzucić przeciwko Polsce 40 tys. jeźdźców. Były to zatem siły ogromne. Jaka ich część stanęła pod murami twierdzy? Nie sposób dokładnie określić, w źródłach i piśmiennictwie pojawiały się różne liczby, przy czym zawsze ogromne. Tatarzy w liczbie 300 tys. to czysta fantastyka, tyle bowiem mieszkańców liczył cały Krym, a zabranie przez chana na wyprawę 40 tys. wojowników i tak stanowiło imponujący wysiłek mobilizacyjny.
Według ukraińskiego historyka Mychajły Hruszewskiego Chmielnicki miał pod Zbarażem 70 tys. Kozaków, przy czym liczba ta odnosi się do wojska regularnego, i jest do przyjęcia. Dodatkowo siły te wspierała duża liczba czerni. Siły kozacko-tatarskie można w związku z powyższym szacować na 200 do 300 tys. ludzi, z czego 110 tys., lub nieco więcej, stanowiły wojska regularne, resztę zaś masy chłopstwa.
Ilu żołnierzy koronnych znalazło się w Zbarażu? Historycy są w tym przypadku bardziej zgodni. W liście wysłanym ze Zbaraża 7 lipca Firlej pisał do króla, że jego siły stopniały do 6 tys. ludzi. Regimentarz nie uwzględnił jednak wojsk prywatnych, a więc wojska regularnego znalazło się w twierdzy ok. 9 tys. Do tego należy doliczyć czeladź obozową, której liczebność szacuje się na kilka tysięcy. Mimo że nie byli to żołnierze, mieli odegrać znaczącą rolę przy obronie wałów. Całość sił polskich można określić na 15 tys. ludzi, może nieco więcej. Kanclerz wielki litewski Albrycht Stanisław Radziwiłł kilkukrotnie pisał w swoim pamiętniku o 20-tysięcznej polskiej załodze, z pewnością uwzględniając czeladź. Łatwo więc policzyć, że na jednego obrońcę zbaraskiego przypadało od 10 do 20 nieprzyjaciół.
Wojska koronne składały się głównie z jazdy, co jednak istotne, w ich składzie znalazły się także: elitarna gwardia komputowa Jana Kazimierza pod dowództwem Mikołaja Korfa w sile ośmiu kompanii dragonii (a więc piechoty) i jednej kompanii rajtarii, dwa pułki piechoty niemieckiej pod Krzysztofem i Zygmuntem Przyjemskimi oraz regiment dragonii Henryka Denhoffa. W sumie piechota liczyła 2 tys. regularnego żołnierza i miała odegrać dużą rolę przy odpieraniu wrogich szturmów. Wojska polskie posiadały również 15 dział, w tym 6 regimentowych i 4 oktawy. Ta niewielka liczba była zbliżona do zalecanej do obrony niewielkiego zamku, czworoboku o wielkości małej twierdzy królewskiej (to jest o boku równym ok. 220 m), do czego w teorii potrzeba było 16 dział, 2 moździerzy, 40 hakownic i 500 muszkietów.
Obrona Zbaraża – warunki
Zbaraż był małym zamkiem wybudowanym na planie kwadratu o boku 88 m. Posiadał jedną bramę wjazdową, cztery wysunięte bastiony i otoczone rowem wały ziemne obłożone murami kamiennymi. Miały one wysokość 12 m, kurtyny zaś były szerokie na 20 m. Konstrukcja zamku miała mu zapewnić maksymalną osłonę przed ówczesną artylerią, znajdowała się w nim jednak tylko jedna studnia, a mały rozmiar nie pozwalał pomieścić w nim większej liczby wojska. Do zamku przylegało miasto otoczone rzeką oraz stawami. Jego ochronę stanowiły mury drewniane i ostrokoły.
Konieczne było zatem usypanie wałów, bastionów i rewelinów na zewnątrz zamku. Inżynier Dubois z Lotaryngii stworzył obóz o kształcie nieregularnego sześcioboku, którego wały miały łączną długość aż 7,5 km i mogły pomieścić znaczną liczbę ludzi i dużą ilość sprzętu. Baterie dział na największych bastionach, zlokalizowanych od zachodu i południa, mogły pokryć krzyżowym ogniem duży obszar przedpola obozu. W sumie istniały cztery linie obrony, a cały obóz podzielono na siedem kwater. Pierwszą dowodził pułkownik Jacek Rozdrażewski, drugą Krzysztof Przyjemski, trzecią Andrzej Firlej, czwartą Stanisław Lanckoroński, piątą Aleksander Koniecpolski, szóstą Mikołaj Ostroróg, a ostatnią Jeremi Wiśniowiecki. Kto był zatem dowódcą? Formalnie Firlej, lecz w rzeczywistości całość walk koordynował Wiśniowiecki, który „radą i męstwem ratował nas”. Niewątpliwie najważniejsze decyzje starano się podejmować kolektywnie.
Książę już pierwszego dnia po przybyciu stwierdził, że wały są zbyt obszerne, a przy tym za niskie. Przystąpiono więc do korekty, niewiele dało się jednak zmienić, wróg bowiem znajdował się bardzo blisko.
Polecamy e-book Jakuba Jędrzejskiego – „Hetmani i dowódcy I Rzeczpospolitej”
W sprzedaży dostępne są również druga i trzecia część tego e-booka. Zachęcamy do zakupu!
Początek oblężenia i pierwsze szturmy
Już 9 lipca polski podjazd spotkał się z nieprzyjacielem, a następnego dnia doszło do pierwszej bitwy. Polacy wysłali z obozu czeladź, aby ta zbierała paszę dla koni. Została ona napadnięta przez Tatarów, którzy część sług zabili na miejscu, a resztę wzięli w jasyr. Reakcja wojsk koronnych była natychmiastowa. Najpierw do boju rzucono chorągiew tatarską Jeremiego, która została później wsparta m.in. przez oddziały Koniecpolskiego, a następnie Wiśniowieckiego. Tatarzy cofnęli się pod polskie umocnienia i zaatakowali tabor księcia, który stał poza wałami, zostali jednak pobici przez nacierające z impetem trzy chorągwie husarskie. Pierwsza bitwa w polu została wygrana, a żołnierze koronni mieli z tego powodu dobre nastroje. Tego samego dnia wieczorem Chmielnicki wraz z chanem Islamem III Girejem stanęli pod Zbarażem.
11 lipca wojska nieprzyjaciela szczelnie otoczyły polski obóz. Jak pisał świadek tych wydarzeń: „w niedzielę po południu ze wszystkich stron armaty 300 w koło zatoczywszy, tak komunik jako i Kozacy i wszystkie ordy okiem nieprzejrzane na około do szturmu nastąpili” (Relacje wojenne z pierwszych lat walk polsko-kozackich…, s. 170). Z pewnością widok ogromu wrogich sił musiał wzbudzić trwogę wśród polskich chorągwi. Rozpoczął się ostrzał artyleryjski, który czynił coraz większe szkody: padali ludzie i konie, kule rozdzierały namioty wojskowe na strzępy. Następnie rozpoczął się pierwszy szturm. Był gwałtowny i zajadły, został jednak odparty. Bębny kozackie dały sygnał do odwrotu. Liczba 300 armat posiadanych jakoby przez Kozaków jest mocno przesadzona. Dokładnej liczby nie da się ustalić, jednak historycy szacują, że Chmielnicki miał jedynie ok. 30 dział. Liczebność artylerii użytej w czasie oblężenia była zatem niewielka i nie pozwalała żadnej ze stron przesądzić wyniku walk, dlatego też bardzo istotną rolę odegrała ręczna broń palna.
Do kolejnego szturmu doszło dwa dni później, 13 lipca. Był on jeszcze groźniejszy od poprzedniego. Piechota koronna silnym ogniem z broni palnej odpierała nacierających wrogów. Widząc nieskuteczność ataków, hetman kozacki zdecydował podzielić swoją piechotę na dwie części. Jedna uderzyła na kwatery Firleja, druga zaś na Wiśniowieckiego. Część dowódców sądziła, że nie utrzyma wałów i chciała się wycofać do zamku, książę jednak kategorycznie zabronił odwrotu. W tym czasie Kozacy rozpoczęli przegrupowywanie swoich oddziałów, w czym obrońcy dostrzegli dogodny moment do kontrataku. Natychmiast wyprowadzono zza wałów chorągwie jazdy i Koniecpolski wraz z Markiem Sobieskim z furią uderzyli w odsłonięte prawe skrzydło wojsk kozackich. Przeciwnik rzucił się w popłochu do ucieczki, a za husarią podążyła lekka jazda, wycinając niedobitków. Bitwa przybrała korzystny obrót, jednakże część wojsk kozackich wykorzystała polskie zaangażowanie i rozpoczęła uderzenie na tyły polskiego obozu. Przyjemscy wraz z piechotą ledwo odepchnęli atakujących. Idąca na pomoc walczącym jazda kozacka starła się z jazdą koronną, poniosła porażkę i uciekła.
Również polskie chorągwie wycofały się za wały. Było to kolejne zwycięskie starcie w polu strony polskiej.
W nocy z 13 na 14 lipca Polacy wycofali się do zmniejszonego obozu, słusznie dostrzegając, że wały są zbyt obszerne. Kolejne dwa szturmy miały miejsce 15 i 16 lipca i tak jak poprzednie zostały krwawo odparte.
17 lipca: „W sobotę szturm srogi, który nasza wycieczka wsparła i hulajgrodów 14, zgotowanych przez te dni, już do szturmu na kwaterę księcia jm. gotowych, księcia jm. ludzie odebrali, ordę i Kozaków znowu spędziwszy z pola” (Relacje wojenne z pierwszych lat walk polsko-kozackich…, s. 138). Autor diariusza pisze w tym miejscu o użyciu przez Kozaków ruchomych drewnianych wież oblężniczych zwanych hulajgrodami. Obrońcy mieli szczęście, ponieważ zaczął padać deszcz i machiny ugrzęzły w błocie. Wówczas Polacy wyprawili za wały kilka chorągwi, które zabiły strażników i spaliły hulajgrody. Widząc to, Tatarzy ruszyli na wojsko koronne, przywitał ich jednak ogień z muszkietów, przez co nie mogli przełamać obrony i się wycofali.
Fakty historyczne a film Ogniem i Mieczem
Ile wspólnego ma film Ogniem i mieczem z rzeczywistym przebiegiem wypadków?
Niestety, ich obraz został mocno wypaczony. Począwszy od przedstawienia Chmielnickiego jako autora idei Rzeczypospolitej Trojga Narodów i osoby zmierzającej do pokoju, a skończywszy na przewracającej się w błocie husarii podczas bitwy u Żółtych Wód, co nigdy nie miało miejsca. Czy rzeczywiście warto fałszować przeszłość w imię dobrych relacji polsko-ukraińskich?
Również oblężenie Zbaraża nie wyszło reżyserowi najlepiej. Wszystko jest minimalistyczne, garstka polskich żołnierzy, jeden wał, jeden hulajgrod. Nie widać tam prawdziwego dramatu i bohaterstwa załogi, ani też rozmachu bitwy. Pomimo tych niedociągnięć jest to jedna z lepszych scen w filmie. % Następnego dnia Chmielnicki zdecydował się zmienić taktykę i przeszedł do regularnego oblężenia. Kozacy usypali naprzeciwko polskiego wału własny, ustawili na nim artylerię i rozpoczęli dokuczliwy ostrzał. W polskim obozie budowano prowizoryczne schrony ziemne, próbując niwelować skutki ostrzału. 20 lipca Polacy wycofali się za nowy wał. Powodem tego była stale zmniejszająca się liczba obrońców oraz chęć choćby niewielkiego oddalenia się od wału kozackiego.
W czasie tej swego rodzaju wojny pozycyjnej obie strony zaprezentowały wysoki poziom inżynierii wojskowej. Pracami przy kolejnych polskich wałach kierował Sebastian Ader, który współpracował wcześniej z Beauplanem przy opracowywaniu map Krymu. Polacy świetnie wykorzystywali fortyfikacje polowe, kartacze i holenderskie szrapnele, beczki smolne odpalane z moździerzy i maźnice zwane karkasami, łącząc je ze skutecznością broni palnej oraz wypadami kawaleryjskimi.
Zapisz się za darmo do naszego cotygodniowego newslettera!
Niewątpliwie czerpano zarówno z zachodniej, jak i wschodniej sztuki wojennej. Wielu ówczesnych kronikarzy było też pod wrażeniem kozackiej sztuki oblężniczej, zarówno pod względem taktyki, jak i stosowanych forteli. Mam na myśli użycie wspomnianych hulajgrodów, a także wykonywanie podkopów ziemnych czy próbę zatrucia wody w mieście, jaka miała miejsce 16 lipca. Kozacy konstruowali też ruchome stanowiska strzeleckie dla broni ręcznej, tzw. czołgi.
23 lipca podjęto próby nawiązania rokowań, które kontynuowano 26 i 28 lipca. Nakłaniano Kozaków do zachowania wierności Rzeczypospolitej, przekonywano także chana do odstąpienia od buntowników. Próby te skończyły się oczywiście fiaskiem. Tatarzy proponowali, aby na rozmowy udał się sam Wiśniowiecki, Polakom udało się jednak pochwycić języka, który wyznał, że gdyby książę to uczynił, nie wróciłby już do obozu.
30 lipca przeniesiono się za ostatni, czwarty wał. Sypano go aż cztery dni. Kozacy próbowali wykorzystać ten moment, ale zostali odparci ogniem ręcznej broni palnej i artylerii. Za tą ostatnią linią umocnień Polacy mieli się bronić jeszcze przez trzy tygodnie.
Z każdym dniem warunki bytowe polskiej armii oraz ukrywających się w mieście okolicznych mieszkańców stawały się coraz gorsze. Brakowało wszystkiego, a ceny wzrosły do niebotycznych rozmiarów. Zamkniętym w obrębie wałów doskwierał straszliwy głód. Niektórzy uciekali z obozu i dawali się zabić lub złapać Tatarom, inni dostawali napadów szału. Z czasem nawet o koninę było trudno, mimo że wiele koni ginęło z powodu ostrzału artyleryjskiego.
Wiśniowiecki był cały czas aktywny, rozmawiał z żołnierzami, pilnował, aby wszyscy rzetelnie wypełniali swoje obowiązki, powtarzał, że król z odsieczą jest już blisko. Puścił między żołnierzy list, jakoby przysłany z zewnątrz, informujący o nadchodzącej pomocy. Ten i jemu podobne zabiegi przynosiły pewne pozytywne rezultaty. List adresowany do piechoty niemieckiej nakłaniający ją do przejścia na stronę kozacko-tatarską został lojalnie oddany Wiśniowieckiemu. Z wiadomości tej dowiedziano się jednocześnie, że posłaniec wysłany z obozu do króla został przechwycony przez oblegających. Zdecydowano się wyprawić kolejnego. Został nim Mikołaj Skrzetuski, szlachcic wielkopolski. 6 lub 7 sierpnia dotarł on do przebywającego w Toporowie Jana Kazimierza i poinformował go o trudnej sytuacji w Zbarażu.
Szturmy kozackie nie były już tak silne jak na początku walk, jednak nadal bardzo niebezpieczne. 31 lipca i 1 sierpnia ponowiono ataki, jednak polskie „granaty ich psowały bardzo” i uderzenia odparto. 5 sierpnia o świcie Wiśniowiecki zorganizował wycieczkę za wały, która zaskoczyła wroga. Zabito kilkuset Kozaków i zdobyto 18 chorągwi.
Następnego dnia, wiedząc, że zbliża się król, Chmielnicki postanowił rzucić wojska do kolejnego generalnego ataku: „Na świtaniu […] Chmiel do szturmu przypuścił […], potężnie z wielką rezolucją szturmy na kołach, które 20 człowieka toczyć musiało; drabiny także wielkie, które 15 człowieka nieść musiało” (Relacje wojenne z pierwszych lat walk polsko-kozackich…, s. 173). Zacięta walka toczyła się nawet we wnętrzu obozu: na szable, rydle i łopaty, ale i tym razem uderzenie odparto. Hetman zaporoski był coraz bardziej poirytowany, że ataki nie przynoszą zamierzonych skutków. Wojska królewskie znajdowały się coraz bliżej, Chmielnicki musiał więc myśleć o wyjściu im naprzeciw.
W oczekiwaniu na odsiecz
Prawdopodobnie 14 sierpnia Chmielnicki zebrał najlepsze pułki i ruszył na spotkanie Jana Kazimierza pod Zborów. Zbarażczycy widzieli ruch oraz zamieszanie w obozie nieprzyjaciela i domyślali się, że Kozacy ruszają w pole, z odsieczą nadchodzi bowiem Król Jegomość. Następnego dnia wysłano do nieprzyjaciół poselstwo mające za zadanie wybadać sytuację. Kozacy wręczyli posłom list, z którego miało wynikać, że Jan Kazimierz został pobity, nie dano temu jednak wiary. Aby oszukać Polaków, zorganizowano nawet maskaradę. Wzięto jakiegoś podobnego do Chmielnickiego Kozaka, wsadzono go na konia i udawano, że hetman wraca po zwycięskiej bitwie. Polacy jednak nie byli w nastroju do żartów i do komediantów otworzono ogień z armat. Pseudo-Chmielnicki zleciał z konia i dał drapaka. Tego samego dnia Kozacy podkopali się pod kwaterę Koniecpolskiego, ale po ciężkich bojach zostali wyparci z polskiego obozu.
Polacy wiedzieli, że pomoc jest niedaleko, co dodawało im otuchy i wiary w możliwość zwycięstwa. Przez kolejne dni często padał deszcz, który hamował działania wojenne. 21 sierpnia pojawił się w Zbarażu poseł tatarski i poinformował, że zawarto rozejm. Tego samego dnia wrócił też Chmielnicki, rozkazał jednak dalej zdobywać obóz, chcąc najwyraźniej ubiec komisarzy. Strzelanina trwała do wieczora, nie przynosząc rozstrzygnięcia. 22 sierpnia pojawił się w końcu wysłannik króla z wiadomością o zawarciu traktatu. Po nim pojawiło się jeszcze dwóch. Wkrótce Kozacy zwinęli obóz i rozpoczęli niszczenie własnych umocnień.
Zakończyło się trwające 56 dni oblężenie. W boju Polacy stracili co najmniej tysiąc żołnierzy i drugie tyle czeladzi. Wielu zmarło też z głodu i ran, straty sięgały więc kilku tysięcy ludzi. Polacy zapłacili także chanowi okup w wysokości 40 tys. talarów. Według autora jednego ze źródeł Kozaków „w szturmach przez ten czas wszystek i na różnych utarczkach więcej 50 tysięcy zginęło, krom chorych i postrzelonych”. Czy autor przesadzał? Wydaje się, że co najmniej dwukrotnie, dokładnie nie da się jednak tego ustalić. 25 sierpnia bohaterscy obrońcy w szyku taborowym ruszyli w kierunku Tarnopola, a następnie pod Lwów. Zdecydowana większość szła na piechotę.
Postanowienia ugody zborowskiej są powszechnie znane. Nie zadowalały one żadnej ze stron. Działania wojenne ustały na dłuższy czas i wznowiono je w czasie kampanii beresteckiej 1651 r., której wynik okazał się znacznie korzystniejszy dla strony polsko-litewskiej niż wszystkie poprzednie.
Polecamy e-book Izabeli Śliwińskiej-Słomskiej – „Trylogia Sienkiewicza. Historia prawdziwa”
Książka dostępna również jako audiobook!
Bibliografia
- Alexandrowicz Stanisław, Plan obronnego obozu wojska koronnego w Zbarażu z 1649 roku, [w:] Litwa i jej sąsiedzi od XII do XX wieku. Studia ofiarowane prof. dr. hab. Jerzemu Ochmańskiemu w sześćdziesiątą rocznicę urodzin, pod red. Artura Kijasa i Grzegorza Błaszczyka, Wielkopolska Agencja Wydawnicza, Poznań 1994, s. 147–170.
- Biernacki Witold, Powstanie Chmielnickiego. Działania wojenne na Litwie w latach 1648–1649, Inforteditions Zabrze 2006.
- Kaczmarczyk Janusz, Bohdan Chmielnicki, Ossolineum, Wrocław 1988.
- Kłaczewski Witold, Jerzy Ossoliński. Wielki kanclerz Rzeczypospolitej, Wyższa Szkoła Społeczno-Przyrodnicza, Lublin 2011.
- Kubala Ludwik, Jerzy Ossoliński, t. 2, Gubrynowicz i Schmidt, Lwów 1883.
- Nagielski Mirosław, Przeobrażenia w armii koronnej w dobie walk z powstaniem B. Chmielnickiego (1648–1654), [w:] Między Zachodem a Wschodem. Studia z dziejów Rzeczypospolitej w epoce nowożytnej, pod red. Jacka Staszewskiego, Krzysztofa Mikulskiego i Jarosława Dumasowskiego, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2002.
- Ochmann-Staniszewska Stefania, Sejm koronacyjny Jana Kazimierza 1649 roku, „Acta Universitatis Wratislaviensis”, 1985, nr 705, „Historia”, nr 45.
- Radziwiłł Albrycht Stanisław, Pamiętnik o dziejach w Polsce, t. 3, 1647–1656, przełożyli i opracowali Adam Przyboś i Roman Żelewski, PIW, Warszawa 1980.
- Relacje wojenne z pierwszych lat walk polsko-kozackich powstania Bohdana Chmielnickiego okresu „Ogniem i Mieczem” (1648–1651), opracował, wstępem i przypisami opatrzył Mirosław Nagielski, Warszawa 1999.
- Władysław Andrzej Serczyk, Na płonącej Ukrainie. Dzieje Kozaczyzny 1648–1651, Książka i Wiedza, Warszawa 1998.
- Śledziński Kacper, Zbaraż 1649, Bellona, Warszawa 2005.
- Szul-Skjoeldkrona Tomasz, Dyscyplina i morale armii koronnej w okresie pomiędzy Pilawami a kampanią Zborowską 1649 r., [w:] Staropolska sztuka wojenna XVI–XVII wieku. Prace ofiarowane Profesorowi Jaremie Maciszewskiemu, pod red. Mirosława Nagielskiego, DiG, Warszawa 2002, s. 103–115.
- Widacki Jan, Kniaź Jarema, Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice 1985.
- Wimmer Jan, Materiały do zagadnienia organizacji i liczebności armii koronnej w latach 1648–1655, „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 5, Warszawa 1960.
- Wisner Henryk, Janusz Radziwiłł 1612–1655. Wojewoda wileński, hetman wielki litewski, Warszawa 2000.
- Wisner Henryk, Działalność wojskowa Janusza Radziwiłł 1648–1655, „Rocznik Białostocki” 1976, t. 13
- Volumina Legum, t. 3-4, J. Ohryzko, Petersburg 1859.
Redakcja: Roman Sidorski