Kazimierz Przerwa-Tetmajer: swawole młodopolskiego poety

opublikowano: 2016-01-19 18:45
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Kazimierz Przerwa-Tetmajer to jeden z wybitniejszych twórców epoki Młodej Polski. Życie literatów w tym okresie kojarzy się z rozpustą, pijaństwem i twórczym szałem. Ile w tym prawdy?
REKLAMA

Kazimierz Przerwa-Tetmajer żył w czasach, w których obok wybitnych mężczyzn pojawiały się też niezwykłe kobiety. Kim były siostry Pareńskie, wyjątkowe muzy Młodej Polski?

Wokół Czytelni Akademickiej koncentrowały się wszelkie odłamy młodzieży akademickiej, również tej bardziej postępowej, oczekującej zmian w zaskorupiałym Krakowie. Po raczej spokojnych latach 1884–1888 w „Czytelni” nastąpiło ożywienie spowodowane napływem nowych prądów społecznych i politycznych, które władze uniwersyteckie starały się tłumić. Między przywódcami ruchów ocenianych jako radykalne a przywódcami ruchów akademików lwowskich istniała cicha współpraca. Marcowy wiec młodzieży we Lwowie był inspiracją dla Krakowa. Z „Czytelni” wyłoniła się również redakcja „Ogniska”.

W marcu [1889 r.] ukazał się prospekt pisma, a w następnym miesiącu pierwszy numer. Redaktorem odpowiedzialnym został Kazimierz Tetmajer, ale właściwym motorem pisma i całego ruchu byli zafascynowani socjalizmem akademicy: Ludwik Janikowski, Gabriel Górski i Franciszek Nowicki. Był to jedyny numer nieskonfiskowany przez policję, taki bowiem los spotkał następne wydania, które miały już innych redaktorów. Ogółem ukazało się w Krakowie sześć numerów tego miesięcznika. Po konfiskacie drugiego Tetmajer wycofał się z prac redakcji.

Kazimierz Przerwa-Tetmajer (mal. Leon Wyczółkowski)

Pismo było bezkompromisowe, powodowało swym socjlistycznym programem ostre reakcje w dziennikach krakowskich oraz wśród konserwatywnych akademików. Radykalizm spowodował, że decyzją senatu trzej przywódcy zostali relegowani z uczelni, co wywołało masowe protesty studentów.

Potem sprawę przejął prokurator. Zaczęły się rewizje i śledztwo.

Tetmajer sympatyzował z ruchami socjalistycznymi, ale nie był na tyle zaangażowany, aby samemu działać. Nawet prokurator, kierując akt oskarżenia przeciwko przywódcom, dostrzegł, że pierwsi redaktorzy odpowiedzialni byli tylko „figurantami”. Teraz do Tetmajera zajętego własnymi problemami i twórczością wszelkie wiadomości docierały jak z oddali.

Matkę pytał w końcu stycznia: „A teraz jeśli wiecie, poinformujcie mnie, o co właściwie poszło akademikom i co się dzieje? Czy naprawdę Rostafińskiego obito? Czy kto ze znajomych moich lub dawnych kolegów niewmieszany w awanturę? Cóż tam u diabła w Krakowie takie się historie prywatne i publiczne teraz wyrabiają?”.

REKLAMA

Kilka dni później prosił Hoesicka o wieści: „Co się tam dzieje z Jaworskim? Nic o nim nie wiem zupełnie. Domyślałem się, a raczej pewny byłem, że nie wmieszałeś się w sprawy uniwersyteckie, o których nie mam żadnego prawie pojęcia i nie wiem, ani o co poszło, ani na czym się skończyło? Czy Rydel występował czynnie? Opisz mi to, o ile się da (…). Użyć, użyć i skończyć w samą porę – oto jedyne marzenie racjonalne. Reszta, idee, wszystko i wszystko głupstwo niewarte, marność bezdenna”.

Ferdynand Hoesick, przyjaciel Kazimierza Przerwy-Tetmajera

Poeta przyjechał do Warszawy w poszukiwaniu etatowego zajęcia w jednej z warszawskich redakcji, z nadzieją na szersze perspektywy, a może i sukcesy. Skorzystał z propozycji męża ciotki – Władysława Kwietniewskiego, wówczas dyrektora Stacji Meteorologicznej w Warszawie i objął tam mało absorbującą pracę, traktując ją jako punkt zaczepienia. Kwietniewski, zapraszając, tak wyjaśniał: „Zajęcia miałbyś około półtorej do dwóch go- dzin dziennie najwyżej, ale potrzeba być koniecznie co dzień o pierwszej w południe przynajmniej na kwadrans w biurze i tyleż mniej więcej co dzień o dziewiątej wieczorem. Reszta zajęcia może być odrabianą, jeżelibyś zechciał,w domu. Robota jest po największej części rachunkowa, rachunki łatwe”.

Franciszek Olszewski, redaktor „Kuriera Warszawskiego”, czynił Tetmajerowi nadzieje nie tylko na współpracę, ale i na etat, i długo potem poetę zwodził.

Tetmajer przyjechał do stolicy 12 maja 1889 roku. Koledzy zadbali o niego i sprawili poecie niespodziankę notatką w „Kurierze”: „Bawi w Warszawie pełen głębokiego talentu p. Kazimierz Przerwa Tetmajer. p. T. osiada w mieście naszym na stałe”.

Dwa miesiące po Tetmajerze wyjechał z Krakowa Hoesick, aby już nigdy tu na dłużej nie powrócić. Skończyła się dla obu epoka krakowskich studiów i bliskich, przyjacielskich kontaktów.

Był jeszcze jeden powód wyjazdu Tetmajera z Krakowa. Chciał przerwać przeciągającą się, bez jakichkolwiek szans na szczęśliwe zakończenie nić sympatii między Helenką Kaplińską a nim. Historię rozstania przed wyjazdem do Warszawy przedstawił znający ją z pierwszej ręki Hoesick w opowiadaniu Przy świetle księżyca i ogłosił w dwóch grudniowych numerach „Kłosów”. Dla kręgu znajomych opowiadanie miało czytelny klucz, było więc wydarzeniem towarzyskim. Do Tetmajera wiadomość dotarła z opóźnieniem. Określił cały rozgłos jako głupi i niezasługujący na zainteresowanie, a jedynie sprawiający przykrość Helence.

REKLAMA

Trzy lata później ogłosił w krakowskim „Kurierze Polskim” (1892, nr 342) takie Pierwsze wrażenie z pobytu poza Krakowem:

Kiedy pojechałem do Warszawy (miałem już ówczas tytuł poety, więc zostałem urzędnikiem w meteorologicznym biurze), bywało mi bardzo smutno i tęskno z początku – pierwszy raz oderwałem się od domu. Z ganku wieży, gdzie liczba moich fałszywych obliczeń równała się zawsze ogólnej liczbie moich obliczeń, widać było Wisłę. Wychodziłem na ganek i patrzyłem na wodę. Przy słońcu płynęły moje myśli z falą ku morzu, ku oceanom, na wschód… O zmroku cofała się wstecz, pod prąd, aż do Dunajca… O tej porze nad chałupami góralskimi unosi się dym, bydło wraca z paszy i dzwoni, i czuć, jak pachną łąki i lasy. Tatry zaledwie znać w mgłach i cieniu.

Na początek, w ciągu pierwszego miesiąca pobytu poety w Warszawie, ukazały się w „Kurierze” bodaj dwa jego wiersze, a potem już kilka dziennikarskich „kawałków” i osiem Kurierków literackich (czyli po kilka recenzyjek) i nawet sprawozdania z wyścigów konnych. Tak było do końca roku.

Poeta wciąż czekał na obiecany etat i szukał jakiejkolwiek pracy w innych redakcjach.

„Interes” matki – wynajmowanie pokoi i stołowanie – prosperował coraz gorzej. Nie mogła z tego utrzymać rodziny. „Dziś tak nie mam pojęcia o niedalekiej naszej przyszłości, że nie mogę ci powiedzieć: wracaj (…). A może użyłbyś tych dwóch miesięcy swobodnych, żeby się przygotować do doktoratu” – pisze Julia w czerwcu 1889 roku. A Kazimierz donosi matce w listopadzie o zarobkach w redakcji gazety w Warszawie: „Odebrałem z redakcji 13 rb, zrobiłem zbytek, bo kupiłem kapelusz i niewiele zostało”. Oczywiście są w tym bardzo skromnym budżecie wydatki utajone, o których matce nie pisał. Duniowi natomiast w liście dopisuje: „Tyni i Niuni ukłony zasyłam – czy Niunia się kurwi psychicznie po dawnemu? Tu jedna pyszna fizycznie na Złotej”.

Tekst jest fragmentem książki Tadeusza Januszewskiego „Kazimierz Przerwa-Tetmajer. Biografia”:

Tadeusz Januszewski
„Kazimierz Przerwa-Tetmajer. Biografia”
cena:
39,90 zł
Okładka:
twarda z obwolutą
Liczba stron:
288
Format:
125 x 195
ISBN:
978-83-244-0411-7
EAN:
9788324404117

Kochana matka martwi się problemami syna, choć sama ma też bardzo poważne: „Jak sobie poradzimy, bo już teraz literalnie nic nie mamy i nic nie będziemy (…). I nadziei żadnej, nikt się nie zgłasza. Tanie kuchnie zalewają miasto, prywatnie nikt jadać nie chce, czemu się zresztą nie dziwię”. Mimo tej beznadziejnej sytuacji nie poddaje się, próbuje. „Z Żeleńskimi zerwałam”– informuje dwa tygodnie później – „bo wpadałam w coraz większe długi, jednak już od czerwca sama otworzę i znów po wakacjach”. I radzi synowi: „Zrób układ z krawcem i płać mu miesięcznie. A czybyś nie mógł także na wypłaty dojść do zegarka?”.

REKLAMA

Pomagają mu więc, aby jakoś przeżył. Matka (9 maja 1890 roku): „Pożyczyłam dla ciebie 20 zł, które Ci posyłam, ale nie mów o tym”. Wujek Kwietniewski też mu pożycza.

Wśród wielu zmartwień jedną tylko radosną wiadomość matka przesyła: w „Kurierze Polskim” będą drukować jej tłumaczenie Bourgeta i już ma zamówienia dalsze.

Tetmajer skarżył się matce. Złożył obowiązkowe wizyty – był u Brzezińskich, Grabowskich, Kwietniewskich, niektóre po kilka razy. Był u znajomych, ale mu wśród ludzi bardziej samotnie niż w czterech ścianach.

Dwudziestego piątego listopada 1889 roku zmarł wielki aktor Alojzy Żółkowski. W „Kurierze” wiadomość zajęła całą pierwszą stronę, następne numery były w części mu poświęcone. Trzy dni później na trasie pogrzebu wstrzymano ruch uliczny. Tłum łamały kordony porządkowe. Do grobu rodzinnego szło ponad sto tysięcy osób. Chóry i orkiestry nie mogły dojść. Powstał bałagan. Zrobiło się ciemno. Zamykano bramy i ludzi wypraszano.

Warszawa, druga połowa XIX wieku. Budowa mostu Kierbedzia

Tylko Tetmajer mógł uznać pogrzeb za udany – dla siebie. Poznał na nim Manię, kochankę „nie z mojej sfery”. Ona wynagradzała mu biedne i nieatrakcyjne warszawskie życie. Te rozkosze, jakie dawało mu rozłożyste ciało Niusi. Wielokrotnie potem wspominał o niej. A do Ferdzia, przed którym nie miał tajemnic, pisał 5 marca 1890 roku:

Kiedy chędożę Manię, albo kiedy leżymy w zwykłej naszej pozie, tj. ona obejmie mi szyję jedną ręką i oprze mi łebek na piersi i nóżki z moimi posplata, a ja jedną dłonią pieszczę jej twardą, stojącą, krągłą pierś, a drugą pieszczę jej wypukły, gładki brzuszek, jej biodra szerokie, aksamitną dupę, ją całą jednym słowem – to dalibóg żyć mi warto i żyłbym tak przez wieczność i nie chciałbym w innej chwili umrzeć. Ile w pięknej kobiecie jest rozkoszy, to ja wiem teraz; poza kobietą, poza kochanką, nie ma rozkoszy i wszelkie umysłowe i inne fizyczne razem zebrane rozkosze jednej chwili uścisku miłosnego nie są warte! Czy nie? Może Ty powiesz, że nie; uwierzę Ci, że dla Ciebie „nie”, ale mnie nie przekonasz. Utonąć w bezdeni zmy- słowych, płciowych pragnień – to jedyne coś warte na tej plane- cie, jakby powiedział Krasiński, na tej planecie, którą Jehowa zniszczył w mojej wizji?
REKLAMA

Tę filozofię całkowitego zatopienia się w miłości zmysłowej, w płciowej żądzy, wypowiadaną wielokrotnie, najdobitniej wyraził w Hymnie do miłości :

Tyś jest najwyższą z sił,

wszystko ulega tobie miłości!

Życie jest żądzą,

a tyś z żądz największą,

prócz samej żądzy życia; duszą duszy

I sercem serca życia tyś jest miłości!

Jeśli największym szczęściem zapomnienie,

bezwiedza i niepamięć własnego istnienia;

toś ty jest szczęściem szczęścia,

ty, co dajesz omdlenie duszy i omdlenie zmysłom

I myśli kładziesz kres upajający miłości.

Jeśli złudzenia są jedynym dobrem:

toś ty największym dobrem,

najsilniejsze ze wszystkich złudzeń,

ty, moc mocy, pierwotna, dzika,

nieznająca kiełznań święta potęgo miłości!

Wcześniej jednak, bo już w pierwszej serii Poezji, w rok po rozstaniu z Manią złożył hołd tej, z którą tę rozkosz przeżywał i „żyłby tak przez wieczność”:

Nie z „mojej sfery”,

Bogu dzięki,

Była kochanka ma,

Nie miała wypieszczonej ręki

Kocham pisała przez ha.

Zupełnie była bez maniery,

Mówiła często „cas”,

A jednak wszystkie z „mojej sfery”

Oddałbym za nią wraz.

Wieści o stylu życia syna dotarły również do Julii Tetmajerowej, która próbowała sprowadzić go ze złej drogi: „Dopóki nie wejdziesz w towarzystwo i nie poznasz przyzwoitych panien, będziesz się musiał posiłkować byle czym, co ci pochłonie zdrowie, czas i pieniądze, a nawet obniży poziom poetyczny, bo z kałuży czerpać natchnienia nie można”.

Tetmajer odparował uwagi matki zdecydowanie (11 marca 1890 roku): „Co do kwestii z przedostatniego listu o «kałuży» iz ostatniego o «zrównoważeniu tego, w czym teraz tonę», mówić nie będę, na tym polu jesteśmy na tak skrajnie przeciwnych stanowiskach, jak na polu religijnym. Dysputa nie doprowadziłaby do niczego, ale nie wymyślaj Mamu od «kałuży», bo mi to przykrość sprawia. Widzisz, Mamu, ja mam moje wizjonerskie, poetyckie oczy”.

Prawie równocześnie matka odkryła, że brak mu w indeksie kilku podpisów. Ma nieukończone studia. Można to załatwić, ale poeta nie reaguje na matczyne propozycje rozwiązania. Jest mu to obojętne. Nie zamierzał, jak wielu w Krakowie, w tym kilku jego kolegów, iść drogą naukową.

REKLAMA

Tekst jest fragmentem książki Tadeusza Januszewskiego „Kazimierz Przerwa-Tetmajer. Biografia”:

Tadeusz Januszewski
„Kazimierz Przerwa-Tetmajer. Biografia”
cena:
39,90 zł
Okładka:
twarda z obwolutą
Liczba stron:
288
Format:
125 x 195
ISBN:
978-83-244-0411-7
EAN:
9788324404117

Dlaczego przerwał naukę? Czy przeszkodziło mu w tym zapamiętanie się w poezji, czy obezwładniła go miłość? Nieraz potem żałował straconych chwil, kiedy mógłby swój sukces rzucić ukochanej do stóp.

Na życzenie matki spędził Wielkanoc z rodzicami. Można przypuszczać, że przy okazji próbowała ona powrócić do tematu i bezpośrednio wyperswadować synowi niewłaściwe postępowanie i przyszłe złe następstwa. Ale te następstwa już się zbliżały. Poeta pisał do najbliższego przyjaciela 19 kwietnia:

Siedziałem dwa tygodnie w Krakowie i może niedługo tam na dobre wrócę, tym bardziej że moja Mania robi się coraz bardziej okazalsza, a za 4 miesiące schudnie. Naturalnie niedługo trzeba będzie przestać, a potem nieprędko można będzie zacząć, chyba żeby ów nowotwór był taki grzeczny i zechciał fiknąć.

Brak dalszych informacji o dziecku. Jedynie zdanie w liście do Hoesicka z 8 kwietnia 1892 roku: „Moja Niusieńka brzydła także przed połogiem” świadczy, że dziecko się urodziło. Zatarł się ślad po nim i po matce. Nie wiemy, czy próbował coś z Niusią „załatwić”, czy po prostu czmychnął sprzed jej oczu, co jest bardzo prawdopodobne. Chciał w Warszawie dotrwać do lata, aby pojechać prosto do Zakopanego. Matkę swą wcześniej uprzedził, że zostanie z redakcji zwolniony.

Już z Krakowa pisał do Hoesicka:

W Warszawie zanadto byłem zajęty dupą mojej Niusi; tu zanadto mnie brak tej anielskiej dupy zajmuje. Coraz większy mam wstręt do kobiet, coraz więcej zarazem nęcą mnie one ku sobie.

Jedyną kobietą, jaką tu widuję, jest Hela Kaplińska, którą raz rozanielam, a raz przyprawiam prawie do konwulsji. W tym igraniu z istotą ode mnie słabszą, w tym igraniu, które czasem przechodzi w proste pastwienie się, znajduję jakąś chorobliwą satysfakcję. Muszę coś kruszyć, niszczyć – albo siebie, albo kogo; bez tego istnieć mi trudno.

Kraków w początkach XX wieku

Latem 1890 roku sprowadzono do kraju szczątki Mickiewicza. Odbył się uroczysty pogrzeb na Wawelu. Przy tej okazji wrócił cały poeta. Mimo ograniczających rygorów, mimo zmasowania imprez, publikacji, a także inscenizacji i stawianych pomników, który miały budzić życie narodowe społeczeństwa pod zaborami – poeta okazał się żywy. W ten wielki nurt ponownie włączył się Tetmajer. Napisał Wiersz z okoliczności sprowadzenia zwłok Adama Mickiewicza.

REKLAMA

Tekst przesłał Władysławowi Leopoldowi Jaworskiemu, koledze i prawicowemu politykowi, zręcznie dedykując mu go „w dowód przyjaźni”. Zaraz też, czyli 16 czerwca, otrzymał odpowiedź matki: „W tej chwili Poldek przyniósł nam twój wiersz. Wspaniały! Poszedł z nim zaraz do drukarni i odpowiedź przyniesie. Chce go drukować w tysiącu egzemplarzy”.

We wrześniu 1890 roku widzimy Tetmajera w Krakowie w redakcji „Kuriera Polskiego”. W redakcji pracowali: Adam Dobrowolski, Ehrenberg, Bornstein, Brejski, a więc głównie koledzy, którzy zadbali o bezrobotnego poetę. Tetmajerowi musiała zwłaszcza odpowiadać możliwość publikacji wierszy we własnym piśmie. W ciągu czterech miesięcy tego roku ogłosił osiem utworów. Podobna liczba ukazała się w roku następnym.

Nie wiadomo, czy równie życzliwym okiem patrzył na to redaktor naczelny i wydawca pisma Józef Kazimierz Orłowski. Pismo wychodziło od roku, było na dorobku, a twórczość Tetmajera zaczęli cenić dopiero nieliczni. Żywy ruch dziennikarski w Galicji w tym czasie nie szedł w parze z wielkością nakładów. A dla Orłowskiego liczyły się głównie pieniądze. Aby prowadzić pismo, pożyczał kwoty, których potem nie mógł spłacić. Więc w 1893 roku zwinął interes i prawdopodobnie uciekł do Wiednia. Jego późniejsza działalność balansowała na granicy przestępstwa, a czasem tę granicę przekraczała.

Codzienna orka dziennikarska nie zaspokajała ambicji Tetmajera i większości kolegów. Zdecydowali zatem, że będą sami wydawać miesięcznik. Miał się on nazywać „Myśl. Pismo zbiorowe poświecone literaturze i teatrowi”. A redakcję mieli tworzyć ciż sami, co w dzienniku, poza Brejskim, za to z Hoesickiem. Pierwszy numer miał się ukazać już w styczniu 1891 roku. Termin dwukrotnie przesuwano, ostatecznie wyszedł… ale bez nich.

Wystąpienie z redakcji związane było z próbą powołania nowego pisma – „Myśl” – które miało wychodzić od marca. Pismo zaczęło wychodzić od maja, jednak na skutek poróżnień wymienieni nie przystąpili do niego, z wyjątkiem Bornsteina, który podpisywał „Myśl” za Komitet Redakcyjny.

REKLAMA
Ignacy Daszyński - niekwestionowany lider galicyjskich socjalistów (domena publiczna).

Egzemplarz pierwszej serii Poezji przesłał Kazimierz Hosickowi, „swemu drogiemu, jedynemu przyjacielowi jako pamiątkę wczesnej młodości”. Przesyłka poruszyła wspomnienia Ferdzia o latach spędzonych w Krakowie blisko Tetmajera, kiedy powstawał Jerzy i połowa wierszy, które weszły do tomu. Przypomniała wspólne spacery po Błoniach i nad Wisłą, rozmowy o literaturze, spotkania w uniwersyteckim Kole Literackim, które Tetmajera nudziły. Przywołała także obraz Tetmajera zakochanego w Helence Kaplińskiej i pisane wiersze miłosne do niej, pierwsze sukcesy literackie i romanse. Te niewinne z Niunią Paszkowską, która zawróciła w głowie obu mężczyznom,i te poważniejsze. W oficynie domu na Krupniczej mieszkała wdowa z córkami – trzynastoletnią Niunią i szesnastoletnią Tynią. Niunia, śliczna blondynka, mimo bardzo młodego wieku wdzięczna i zalotna, flirtowała z nimi wieczorami w ogródku. Choć drogi potem się rozeszły, te radosne i podszyte erotyzmem wspomnienia zachowali obaj. Najstarsza z córek pani Paszkowskiej, Maria, przebywająca poza domem i rzadko spotykana, stała się później żoną Ignacego Daszyńskiego, a Niunia – została sama.

Wreszcie tomik wywołał kawalerskie przypomnienie „obłapek”. Wróciła pamięć o kucharce – wdówce, która gotowała stołownikom, żonie zecera w Warszawie i „kochance nie z mojej sfery”, czyli Niusi. Każda z nich zostawiła swój ślad w poezjach Tetmajera, niektóre nawet znaczny.

Pisał do Hoesicka 25 października 1891 roku: „Z Orłowskim od dłuższego czasu byłem bardzo źle i przy reorganizacji redakcyjnej mnie pierwszemu, jako «opozycjoniście», wymówił miejsce od nowego roku. Więc wymacaj sprawę u Henkla. Mam przed sobą Lwów i Warszawę – Warszawy się boję – boję się Niny (…). Jestem przekonany, że ja bym wpadł wyżej uszu, ale o romansie z nią nie mogłoby być mowy”.

Obaj panowie musieli jeszcze rozmawiać – i obaj ustąpili. Orłowski cofnął Tetmajerowi wymówienie, a ten nagiął własną dumę i wziął się do roboty dziennikarskiej. O tym świadczy następny rocznik gazety, w którym – odwrotnie niż w latach ubiegłych – znalazło się mało wierszy poety, znajdujemy natomiast dużą liczbę sygnowanych przez Tetmajera różnych form prasowych. Jest sporo artykułów o sztuce zagranicznej, sylwetek okolicznościowych, kronika literacko-artystyczna, są relacje z Zakopanego i wiele not o wydarzeniach i publikacjach literackich bądź naukowych. A nadto trzy wiersze tatrzańskie ogłoszone po powrocie z Zakopanego i większy tekst fragmentu dramatycznego Mąż-poeta.

Mimo rosnącej sławy Kazimierz był nadal skazany na pracę w redakcji. 1 kwietnia informował przyjaciela: „Nadmieniam Ci tylko pokrótce tymczasem, że wyszedłem z «Kuriera» wczoraj najniespodziewaniej, ponieważ chciano mi obciąć bez żadnego z mej strony powodu pensję. Co jeszcze zrobię, nie wiem”. Ale już po tygodniu podaje ostatnie wiadomości: „Stosunki moje znów się polepszyły, wróciłem bowiem do «Kuriera», zmuszony tym, że muszę conte que conte, zarabiać gdzie bądź i za co bądź. Wychodząc, zrobiłem szaloną lekkomyślność, wracając, miałem nagiąć miłość własną, bo mi się tam już straszliwie wracać nie chciało”.

Tekst jest fragmentem książki Tadeusza Januszewskiego „Kazimierz Przerwa-Tetmajer. Biografia”:

Tadeusz Januszewski
„Kazimierz Przerwa-Tetmajer. Biografia”
cena:
39,90 zł
Okładka:
twarda z obwolutą
Liczba stron:
288
Format:
125 x 195
ISBN:
978-83-244-0411-7
EAN:
9788324404117
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Tadeusz Januszewski
Literaturoznawca, były wieloletni kierownik Działu Rękopisów Muzeum Literatury.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone