Kto wybrał Jana Pawła II?

opublikowano: 2013-10-17 12:23— aktualizowano: 2018-10-16 04:18
wolna licencja
poleć artykuł:
Radosne okrzyki witały biały dym informujący o wyborze nowego papieża. Kilkanaście minut później biskup Rzymu pojawił się na balkonie watykańskiej bazyliki św. Piotra. Euforia przeplatała się z zaskoczeniem. W papieskim stroju przed tłumem Rzymian stanął bliżej nieznany kardynał z Polski. Pierwszy raz od setek lat papiestwo wyszło poza wąski krąg kandydatów z krajów postromańskich. Kto stał za tą rewolucyjną decyzją?
REKLAMA
Jan Paweł I (fot. Bravoluciani, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0).

29 września 1978 roku świat obiegła tragiczna informacja. Po zaledwie miesięcznym okresie pontyfikatu zmarł papież Jan Paweł I. Choć informację ogłoszono dopiero popołudniu, ciało zmarłego odnaleziono już rano. Leżało w łóżku w „towarzystwie” rozsypanych luźno kartek. Zgon nastąpić musiał więc w nocy z 28 na 29 września. W oficjalnej depeszy jako przyczynę śmierci podano zawał serca. Była to już druga śmierć wysoko postawionego hierarchy kościelnego w kończącym się miesiącu. Wcześniej, 5 września w Rzymie, w wyniku nagłego ataku serca zmarł metropolita leningradzki Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego Nikodem. Stało się to tuż po spotkaniu patriarchy z Janem Pawłem I.

Tajemnica śmierci papieża?

W mediach zaczęto spekulować, czy zgon faktycznie był spowodowany przewlekłą chorobą, czy może duchowny został otruty przez KGB. Podobne wątpliwości pojawiły się po śmierci papieża. Snuto teorie według, których biskup Rzymu został podstępnie zamordowany. W każdej z nich o zabójstwo oskarżano kogoś innego. Dla kościelnych ultrakonserwatystów, skupionych wokół arcybiskupa Lefebvre’a, za morderstwem stać mieli masońscy spiskowcy. Inni twierdzili, że papieża zbiła mafia, która obawiała się ujawnienia nieprawidłowości w Instytucie Dzieł Religijnych, zwanym potocznie Bankiem Watykańskim. Późniejsze śledztwa faktycznie ujawnił szereg nieprawidłowości związanych z jego funkcjonowaniem, włącznie z podejrzeniem o pranie brudnych pieniędzy i korupcję. Byli też i tacy, którzy zabójców szukać chcieli wśród zwolenników wspomnianego wcześniej abp Lefebvr’a. Twórcom żadnej z teorii nie udało się jednak zdobyć wystarczających dowodów na ich potwierdzenie. Insynuacjom nie było jednak końca. W gąszczu domysłów pojawiła się także teoria, że papież zmarł pod wpływem lektury trzeciej tajemnicy fatimskiej, która – jak sądzono przez lata – miała opisywać koniec świata.

Wszelkie plotki i insynuacje były w tym przypadku zupełnie naturalne. Śmierć biskupa Rzymu zaledwie po 33 dniach pontyfikatu była czymś tak niespodziewanym, że ludzka psychika sama rodziła kolejne sensacyjne informacje, które zbliżać miały do wyjaśnienia „prawdziwych” okoliczności papieskiego zgonu. Nakładało się na to przekonanie, że Watykan jest miejscem pełnym tajemnic, sprytnie skrywanych przed wiernymi. Jednak nie tylko z tych powodów w śmierci papieża doszukiwano się spisków i przyczyn nadnaturalnych. Obserwatorzy życia Kościoła wyczuwali, że tkwi od lat w ogromnym kryzysie tożsamościowym, poszukując miejsca w zmieniającym się świecie. Sobór Watykański II, który miał być odpowiedzią na „znaki czasu” doprowadził z jednej strony do rewolucyjnych zmian w postrzeganiu roli Kościoła, z drugiej zaś stał się zarzewiem konfliktu w jego łonie. Frakcja duchownych, którzy uważali, że sobór poszedł w swoich rozważaniach o kilka kroków za daleko była silna i wypływowa. Nie mniej do powiedzenia mieli zwolennicy Vaticanum II, grupujących również tych, którzy sądzili, że ojcom soborowym zabrakło odwagi na śmielsze decyzje.

REKLAMA

Wojna włosko-włoska

Kardynał Giuseppe Siri, arcybiskup Genui (domena publiczna).

Po śmierci Pawła VI – który z jednej strony kontynuował dzieło przemian zapoczątkowanych przez Jana XXIII, z drugiej zaś hamował zapędy radykalniejszych reformatorów – spór wybuchł na dobre. O przyszłości Kościoła decydować miało sierpniowe konklawe. Gorąca atmosfera konfliktu, podgrzewana była dodatkowo przez letnie italskie słońce. Chłodne korytarze Pałacu Apostolskiego z trudem studziły nastroje zgromadzonych kardynałów. Większość włoskich mediów wieszczyła, że elekcja nowego papieża rozstrzygnie się pomiędzy arcybiskupem Genui – Giuseppe Sirim – a arcybiskupem Florencji – Giovannim Benellim. Pierwszy z nich uważany był za lidera środowiska integrystów, domagających się weryfikacji postanowień Soboru Watykańskiego II, drugi zaś związany był z duchowieństwem prosoborowym. Zdecydowana większość kardynałów, którzy zjechali do Watykanu, patrzyła jednak na spór między Sirim i Benellim jak na wewnętrzną sprawę Kościoła włoskiego, uważając, że bardziej od ideowych sporów o reformy soborowe, chodzi o personalne rozgrywki w łonie rzymskiej kurii.

Być może z tego powodu arcybiskup Florencji zaczął namawiać swoich zwolenników do poparcia skromnego patriarchy weneckiego Albino Luciani’ego. Luciani w Italii znany był głównie ze swoich rozlicznych akcji charytatywnych i poczytnych książek i artykułów. Nie wiązano go jednak z żadnym ze środowisk i to prawdopodobnie spowodowało, że już w drugiej turze głosowania zaczął dominować nad innymi kandydatami. W czwartym głosowaniu zdobył prawdopodobnie około 98 głosów zostając 263. papieżem. Do końca poważnym kontrkandydatem pozostawał Giuseppe Siri. W Watykanie mówiono zresztą, że było to kolejne konklawe, na którym odegrać miał ważną rolę. Niektórzy twierdzili wręcz, że Siri wybrany został na biskupa Rzymu już w 1958 roku, po śmierci Piusa XII. Jedynie presja środowiska kardynałów obawiających się, że wybór kolejnego konserwatywnego duchownego na papieża doprowadzi do wzmożenia represji wobec Kościoła w bloku sowieckim, miała doprowadzić do rezygnacji arcybiskupa Genui z elekcji. Tych podejrzeń nigdy jednak nie potwierdzono, a i sam Siri plotkom zaprzeczał. Tym niemniej zarówno w konklawe po śmierci Pawła VI, jak i Jana Pawła I odgrywał rolę niebagatelną.

Nie inaczej było w październiku 1978 roku. Pomimo jesiennej pogody, konklawe odbywało się w jeszcze gorętszej atmosferze niż w sierpniu. Śmierć papieża, plotki na ten temat i podejrzenia oraz przekonanie o rosnącym kryzysie w Kościele stawiały elektorów przed zadaniem niełatwym. Co gorsza kandydaci włoscy z dnia na dzień tracili zaufanie pozostałych kardynałów. W pierwszych głosowaniach najwięcej głosów zbierali Siri i Benelli, który tym razem nie znalazł kandydata, któremu mógłby przekazać głosy. Prawdopodobnie żaden z kardynałów nie zdobył zaufania więcej niż 30 elektorów. Tymczasem do wyboru potrzebnych było, aż 75 głosów. W kolejnych głosowaniach liczba głosów oddanych na dwóch faworytów topniała. Bezskutecznie próbowano poszukać wśród innych włoskich hierarchów kandydata, który mógłby uchodzić za kompromisowego.

REKLAMA

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

Z dalekiego kraju...

W tym samym czasie w kuluarach dojrzewać zaczęła myśl elekcji nowego papieża spośród kardynałów nie pochodzących z Włoch. Fakt, że ostatnim nie-Włochem na Tronie Piotrowym był Holender Hadrian IV – zmarły w 1523 roku – sprawiała, że do idei tej podchodzono początkowo z dystansem. Wybór Włochów uważany był nie tylko za tradycję, ale gwarancję niezależności Stolicy Apostolskiej i neutralności Rzymu wobec wielkich mocarstw. Elekcje włoskich biskupów uważano tym samym za jeden z elementów stabilizujących europejski ład. Od XVI wieku unikano tym samym wyboru na papieża osoby, której pochodzenie wiązałoby ją z interesami światowych potęg. Po 1945 roku sytuacja międzynarodowa ulegała jednak głębokiej zmianie, krusząc w dużej mierze dawne podziały i na nowo definiując główne problemy w stosunkach międzynarodowych. Inna była również pozycja Kościoła, który w laicyzującej się Europie odgrywał coraz mniejsze znaczenie polityczne. Zmieniły się także proporcje reprezentantów poszczególnych kontynentów w gronie elektorskim. Możliwości komunikacyjne powodowały, że na konklawe chętniej przyjeżdżali kardynałowie spoza Europy. W 1978 roku stanowili nawet większość Kolegium Kardynalskiego. W tym kontekście dawne argumenty za elekcjami Włochów traciły na znaczeniu.

Pojawiał się jednakże problem, kto z nie-Włochów mógłby stać się odpowiednim kandydatem? Naturalnymi kandydatami wydawali się przedstawiciele Niemiec. Ich pozycja w Kościele Powszechnym była niebagatelna. Nikt nie krył, że odegrali oni kluczową rolę w czasie obrad Soboru Watykańskiego II. Dziennikarze pisali nawet, że „Ren wpłynął do Tybru”, symbolicznie streszczając potężny wpływ Kościoła niemieckiego na losy Vaticanum II. Z jednej strony mógł być to doskonały argument faworyzujący kardynałów z Niemiec i Austrii, z drugiej jednak trudno było ich nazywać kandydatami kompromisowymi, na których bez wątpliwości zagłosują konserwatyści. Powstawało też pytanie, czy zaledwie 33 lata po wojnie, na głosy elektorów będą mogli liczyć kandydaci z krajów, które były odpowiedzialne za jej wybuch, a pamięć o okrucieństwach jakie społeczeństwa Europy doznały nadal była żywa.

Kardynał Franz König, arcybiskup Wiednia (fot. Walter Ching, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0).

Pomimo 56 elektorów z Afryki, Azji, Oceanii i Ameryki Południowej i Północnej, wykluczano raczej możliwość wyboru któregokolwiek z przedstawicieli tych kontynentów. Przedstawiciele Ameryki Północnej jednoznacznie kojarzyli się z interesami mocarstwowymi USA, a takich powiązań kardynałowie starali się unikać. Nieufnie podchodzono także do Kościoła z Ameryki Południowej, w którym tryumfy święcić zaczęła teologia wyzwolenia. Kościoły Afryki, Azji czy Oceanii, dla Europejczyków wydawały się zaś nazbyt egzotyczne. W tej sytuacji lista krajów, z których mógł pochodzić przyszły papież stawała się ograniczona. Wymieniać zaczęto kardynała Willebrands’a z Holandii i Franza Königa z Austrii. Ten ostatni Kolegium Kardynalskiemu zaproponować chciał jednak zupełnie innego kandydata.

REKLAMA

Papież znad Wisły?

Franz König jako arcybiskup Wiednia cieszył w Kościele dużym autorytetem. Nie wynikał on jedynie z administrowania ważną metropolią, ale także z roli jaką odgrywał w czasie pontyfikatów Jana XXIII i Pawła VI. Powszechnie uchodził za jednego z liderów stronnictwa prosoborowego. Niewątpliwie do takiej opinii przyczyniła się jego działalność na rzecz ekumenizmu i osób niewierzących. König był także zaangażowany w dialog z Kościołem katolickim w krajach bloku sowieckiego. Od momentu deklaracji Piusa XII z 1 lipca 1949 roku, według której każdy związany z partią komunistyczną, lub wspierającą ją zostanie ekskomunikowany, Kościół z swoimi strukturami w Europie Środkowo-Wschodniej miał ogromny problem. Wielkie kontrowersje wzbudziła m.in. umowa pomiędzy państwem, a Kościołem, zawarta w 1950 roku w Polsce. Prymas Wyszyński oskarżany był przez kurialistów o dogadywanie się z reżimem komunistycznym, czego – jak interpretowali niektórzy - zakazywały papieskie dokumenty. Dopiero po stosownych wyjaśnieniach papież Pius XII pozostawił Wyszyńskiemu swobodę, uznając, że działa on dla dobra lokalnego Kościoła.

Tym niemniej Kuria Rzymska traktowała Kościoły w krajach komunistycznych z pewną dozą nieufności i wyraźnym dystansem. Często nie rozumiano sytuacji duchowieństwa w tych państwach, a każdy przejaw porozumienia pomiędzy hierarchią kościelną, a władzami uważano za element kolaboracji. König nie podzielał tych obaw. Chętnie podróżował do krajów komunistycznych kontaktując się z tamtejszymi duchownymi. W czasie jednej z takich podróży – w maju 1963 roku - poznał abp Karola Wojtyłę – metropolitę krakowskiego. Młody Wojtyła zachwycił austriackiego duchownego otwartością i świeżym umysłem. Nawiązała się między nimi przyjaźń owocująca stałą i serdeczną współpracą. König doskonale znał więc Wojtyłę, a Wojtyła świetnie znał metropolitę wiedeńskiego. Nie była to jednak wyłącznie znajomość oparta na wzajemnej fascynacji intelektualnej. Arcybiskup Wiednia oczarowany był nie tylko osobowością Polaka, ale także samym polskim Kościołem, który jego zdaniem, doskonale radził sobie w komunistycznej rzeczywistości. Nie był w tym osamotniony. Pozytywne opinie panowały także w środowiskach biskupów niemieckich, zwłaszcza od momentu słynnego listu polskich biskupów z 1965 roku. Niemiecki blok kardynałów, na czele z Franzem Königiem, zaczął więc sondować, czy jest szansa, aby wśród grona elektorów polski kandydat uzyskał realne poparcie. Był zamysł ryzykowny. Do tej pory, choć Kościół katolicki w Europie Środkowo-Wschodniej, a zwłaszcza w Polsce, miał silną pozycję, to jego wpływ na politykę Rzymu był mały. Realnie o szansach Polaka na objęcie papieskiej tiary mówiono tylko w 1565 roku, kiedy wśród papabili znalazł się kard. Stanisław Hozjusz. Elekcja jednego z polskich kardynałów byłaby więc złamaniem wielowiekowej dominacji krajów postromańskich w Stolicy Apostolskiej. Obawiano się więc reakcji środowisk konserwatywnych, zwłaszcza, że kandydaturę polskiego kardynała chciała wysunąć grupa duchownych prosoborowych.

REKLAMA

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

Histmag jest darmowy. Prowadzenie go wiąże się jednak z kosztami. Pomóż nam je pokryć, ofiarowując drobne wsparcie! Każda złotówka ma dla nas znaczenie.

Jak wynika z zapisków kardynała Wyszyńskiego, nieoczekiwanie o Polaku zaczął także myśleć kardynał Siri, widząc, że sam nie jest wstanie uzyskać odpowiedniej liczby głosów. Według relacji prymasa, po pierwszym dniu głosowania arcybiskup Genui rozpoczął rozmowy z kardynałem Johnem Królem, arcybiskupem Filadelfii, w których zadeklarował, że poprosi swoich zwolenników o przekazanie głosów na jednego z Polaków, o ile otrzyma od wsparcie od Amerykanów. W tym samym czasie agitację na rzecz kardynałów z Polski rozpoczął kard. König. Początkowo nie było oczywiste, że głosy padną na Karola Wojtyłłę. Wiele wskazuje również na to, że wśród elektorów sondowano możliwość wyboru kard. Wyszyńskiego, on jednak konsekwentnie odmawiał zasłaniając się wiekiem i stanem zdrowia. Jak sam twierdził, obawiał się także, że jego ewentualny wybór będzie na rękę komunistom, którzy pozbędą się w ten sposób niewygodnego hierarchy. Tym samym naturalnym kandydatem stał się kard. Wojtyła, przed piątym głosowaniem otwarcie wsparty przez Königa. Z każdą kolejną kolejką liczba głosów na Polaka rosła. Wspierali go kardynałowie z obu Ameryk, Azjaci, duchowni z Oceanii i Afryki. Poparł go także blok kardynałów europejskich skupionych wokół hierarchów niemieckich. Ostatecznie w ósmym głosowaniu metropolita krakowski otrzymać miał 99 głosów, zostając 264. papieżem w historii Kościoła.

Papież kompromisu

Jan Paweł II (fot. Leja , na licencji Free Art License)

Wybór kardynała Wojtyły na biskupa Rzymu był przez wielu interpretowany jako ostatni akord Soboru Watykańskiego II. Elekcja duchownego spoza Włoch podkreślała powszechność Kościoła i kończyła okres niepodzielnego panowania mieszkańców Półwyspu Apenińskiego w Stolicy Apostolskiej. Dodatkowo elektorzy wybrali przedstawiciela Europy Środkowo-Wschodniej, przełamując tym samym monopol duchowieństwa z krajów postromańskich. Nie bez znaczenia był także ówczesny kontekst polityczny. Nowy papież pochodził z bloku sowieckiego, w którym przecież starano się usunąć religię z przestrzeni publicznej.

REKLAMA

Karol Wojtyła wybrany został zarówno głosami kościelnych konserwatystów jak i frakcji liberalnej. Ci drudzy podkreślali jego dotychczasową filozofię i niezwykłą otwartość. Przypominali także o zaangażowaniu polskiego arcybiskupa na Soborze Watykańskim II. Był więc dla nich osobą, która będzie kontynuować dzieło Jana XXIII. Konserwatyści liczyli przede wszystkim na głęboki antykomunizm nowego papieża. Sądzono również, że wychowany w polskim modelu religijności nie będzie tak liberalny, jak zdawali się sugerować jego prosoborowi zwolennicy. Wojtyłła był więc doskonałym kandydatem środka, po którym nikt tak naprawdę nie wiedział czego można się spodziewać.

Kilka lat później w jednym z wywiadów kardynał König skrytykował Jana Pawła II, że zaprzepaścił dzieło soboru. Oskarżał papieża o nadmierny konserwatyzm i centralizację władzy. Kardynał Siri z kolei uważał, że elekcja Wojtyły nie była najlepszym pomysłem, bo wprowadziła do Kościoła nowe prądy modernizmu i spojrzenie na religię spaczone przez lata spędzone w kraju komunistycznym. Wiele niepochlebnych opinii ze strony konserwatystów padło po ekskomunice kard. Lefebvra, liberałowie z kolei uważali, że papież zbyt ostro potraktował Hansa Künga – szwajcarskiego teologa – zakazując mu misji nauczania, a także nadmiernie krytykuje teologie wyzwolenia. Żaden z głównych graczy nie był zadowolony z decyzji podjętej w październiku 1978 roku. Jan Paweł II przekroczył ich oczekiwania i nadzieje. Stał się typowym papieżem środka, który łączył w sobie konserwatyzm z otwartością. Był więc tym kogo de facto chciano wybrać.

Zobacz też:

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

POLECAMY

Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!

Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!

Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Sebastian Adamkiewicz
Publicysta portalu „Histmag.org”, doktor nauk humanistycznych, asystent w dziale historycznym Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, współpracownik Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Nauk Humanistycznych. Zajmuje się badaniem dziejów staropolskiego parlamentaryzmu oraz kultury i życia elit politycznych w XVI wieku. Interesuje się również zagadnieniami związanymi z dydaktyką historii, miejscem „przeszłości” w życiu społecznym, kulturze i polityce oraz dziejami propagandy. Miłośnik literatury faktu, podróży i dobrego dominikańskiego kaznodziejstwa. Współpracuje - lub współpracował - z portalem onet.pl, czasdzieci.pl, novinka.pl, miesięcznikiem "Uważam Rze Historia".

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone