„Przestało bić serce wodza ludzkości...” – polska żałoba po Stalinie

opublikowano: 2013-03-09, 08:20 — aktualizowano: 2024-03-05, 06:08
wolna licencja
Gdy nad ranem 6 marca 1953 r. polskie media poinformowały o śmierci Stalina, z inicjatywy władzy komunistycznej rozpoczął się wielki spektakl propagandowy, będący kulminacją kultu „Chorążego Pokoju” w Polsce. Stan zbiorowej hipnozy utrzymywał się do 9 marca, gdy cały kraj uczcił pogrzeb radzieckiego dyktatora.
reklama

O chorobie Stalina Polacy dowiedzieli się 4 marca z radia i radiowęzłów, następnego dnia zaś o wszystkim poinformowała prasa. Już wtedy były wiadomo, że coś się niedługo wydarzy. Ruszyła wielka machina mobilizacyjna, na której opierał się cały stalinizm (czy szerzej: komunizm). System trwał, dopóki udawało mu się pchać masy do wskazanego przez siebie czynu.

6 marca po północy informację o śmierci Józefa Wissarionowicza podało radio moskiewskie. Zebrane na szybko kierownictwo PZPR w środku nocy przygotowało specjalną odezwę, w której uczczono pamięć zmarłego oraz opisano jego zasługi dla Polski. Tekst ten już rano znalazł się w „Trybunie Ludu”, którą (podobnie jak część innych tytułów) przeredagowywano w samym środku nocy po to, by przetworzona informacja o śmierci „papieża komunizmu” dotarła do społeczeństwa już rano.

Formę organizowania „spontanicznej” żałoby regulowały przygotowane w Komitecie Centralnym instrukcje. Nakazywano w nich m.in. opuszczenie flag narodowych do połowy masztu oraz wywieszenie w widocznych miejscach napisu „Nieśmiertelne imię Stalina zawsze będzie żyć w sercach narodu polskiego i całej postępowej ludzkości”. Podobnie regulowano przebieg zgromadzeń żałobnych w zakładach pracy: najpierw minuta ciszy, potem odczytanie oficjalnych odezw (najpierw radzieckich, potem polskich), wysłanie krótkiej depeszy kondolencyjnej do ambasadora ZSRR w Polsce, wreszcie – odśpiewanie „Międzynarodówki” (na wsiach zastąpione pieśnią „Gdy naród do boju”). Bardzo szybko przestrzeń publiczna przybrała żałobny wygląd. Wszędzie pojawiały się popiersia i portrety generalissimusa, udekorowane czerwienią i czarną krepą, zastępowaną w wypadku jej braku czarnymi pończochami. Na gmachu KC powieszono, podświetlany reflektorami, ogromny portret „dumy proletariatu”.

W szkołach, zakładach pracy i jednostkach wojskowych organizowano masówki – 7 marca, z inicjatywy Ogólnonarodowego Komitetu Uczczenia Pamięci Stalina (w którego skład weszli Józef Cyrankiewicz, Edward Ochab, prof. Jan Dembowski, gen. Kazimierz Witaszewski, Wiktor Kłosiewicz, Alicja Musiał, Jarosław Iwaszkiewicz, Eugenia Krassowska, Dominik Horodyński oraz Stanisław Nowocień) odbył się w Hali Mirowskiej wiec żałobny, w którym wzięło udział ok. 5 tys. ludzi. Charakterystyczną formą było też wystawianie wart honorowych przy portretach i popiersiach „wodza Światowego Proletariatu”.

Nie mogło zabraknąć także tradycyjnych elementów stalinowskiej mobilizacji, przede wszystkim zaś zobowiązań produkcyjnych oraz podobnych im akcji organizowanych przez aktyw młodzieżowy w szkołach i na uczelniach. Rozpoczęto też akcję rekrutacyjną do partii i ZMP. W pierwszym wypadku inicjatywa ta musiała napotkać znaczne problemy, skoro w specjalnym piśmie wystosowany do komitetów wojewódzkich PZPR Sekretarz KC Edward Ochab napominał towarzyszy by uważniej „wsłuchali się w głos mas”.

reklama

Żałoba po Stalinie – przeczytaj:

Ostrze działań propagandowo-indoktrynacyjnych skierowane było szczególnie na młodzież szkolną. Dzieci obowiązkowo pisać musiały listy i wypracowania wspominkowe, które świadczą o mocnym zakorzenieniu w ich świadomości ideologicznych treści przekazywanych przez nauczycieli. Był one narzucone odgórnie – resort oświaty przygotował specjalne pogadanki, których tekst rozsyłano do szkół. W jednej z nich stwierdzano:

I jeżeli wam, dzieciom Polski Ludowej smutno jest dzisiaj, że umarł Stalin, nasz najlepszy przyjaciel – to pomyślcie o tym jak ciężko jest dzieciom radzieckim, które znały Stalina nie z portretu i nie z opowiadania. Dla nich Stalin był bliskim, drogim człowiekiem, drogim jak ojciec.

Prasa zaroiła się od wspomnień o „wielkim geniuszu ludzkości”. „Trybuna Ludu” wydrukowała m.in. wypowiedzi Jarosława Iwaszkiewicza, Bogdana Hamera, Juliana Strykowskiego, Adama Ważyka, rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Teodora Marchlewskiego i Juliana Tuwima. Ten ostatni stwierdzał:

Słowo Stalina dawno już było i dzisiaj jest – i zawsze będzie słowem o uniwersalnym znaczeniu, słowem pełnym żarliwej treści. Istotą tej treści jest moc zespalająca, moc łącząca, potęga, której nic nie złamie.

Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką” – Tom drugi!

Maciej Bernhardt
„Z Miodowej na Bracką. Opowieść powstańca warszawskiego t.2”
cena:
Wydawca:
Histmag.org
Okładka:
miękka
Liczba stron:
240
Format:
140x195 mm
ISBN:
978-83-930226-9-4

Partyjnemu dziennikowi wtórowało „Życie Warszawy”. Aktywne były też pisma kulturalne: „Nowa Kultura”, „Życie Literackie” i „Przegląd Kulturalny”, na łamach których swoje odczucia po śmierci Stalina wyrazili czołowi literaci i twórcy ówczesnych czasów. Zgon i żałobę upamiętniło też wiele wierszy, wśród nich te napisane przez Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Wisławę Szymborską, Leona Pasternaka, Witolda Wirpszę, Wiktora Woroszylskiego, Anatola Sterna czy Jana Sztaudyngera. Każde środowisko musiało jakoś odnieść się do śmierci „wielkiego ucznia Lenina”. W żałobnym numerze „Przeglądu Historycznego” czytamy:

Przed grobowcem Józefa Stalina staje w głębokiej zadumie i żalu również polska nauka historyczna [...] W osobie Józefa Stalina czcimy dziś [...] nie tylko sternika i opiekuna badań naukowych, czcimy też genialnego badacza, który posunął naprzód rozwój nauki własnym umysłowym trudem [...] Nie wiadomo też co bardziej należy podziwiać w pracach Stalina jako historyka: czy bezpośredni ich kontakt z dniem dzisiejszym narodu i konkretnymi potrzebami państwa? Czy mistrzowskie operowanie narzędziem dialektyki? Czy przenikliwość ujawniającą nieomylnie genezę teraźniejszości, a zarazem wytyczającą jej odległe perspektywy? Czy śmiałość i celność w zajmowaniu stanowiska: to prawda a to fałsz [...] Czy jasność i lapidarność najtrudniejszych nawet sformułowań? Czy tok wykładu tak jasny i precyzyjny [...], że rozprawa otwierająca przełom w kilku naraz dziedzinach wiedzy staje się oczywista [...] dla uczonego, dla chłopa i robotnika?
reklama

Przeczytaj:

7 marca Rada Państwa i Rada Ministrów podjęły decyzję o przemianowaniu Katowic na Stalinogród, całe zaś województwo nazwano stalinogrodzkim. Zmianę przedstawiano jako decyzję lokalnych władz partyjno-administracyjnych, wiemy jednak, że faktycznie została ona przekazana i narzucona śląskim działaczom przez Jakuba Bermana, który nie zgodził się także na użycie nazwy „Stalinowce”. Podobno pierwotnie miastem nazwanym na część Stalina miała być Częstochowa, obawiano się jednak pielgrzymek do „Matki Boskiej Stalinogrodzkiej”. 27 kwietnia wniosek o zmianę nazwy przeszedł przez Sejm, a złożył go znany literat śląski Gustaw Morcinek.

Nie tylko Katowice zostały w 1953 r. „miastem Stalina” - 7 maja położone nad Odrą wschodnioniemieckie Eisenhüttenstadt przemianowano na Stalinstadt. Nazwa ta, w przeciwieństwie do Stalinogrodu przetrwała do 1961 r. (fot. Horst Sturm, ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 183-19521-0005, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany).

Zmiana nazwy wywołała mieszane reakcje społeczne, o czym świadczy wypowiedź jednego z żołnierzy, usuniętego później z ZMP: „Niedługo Warszawę przemianują na Leningrad [...] Wątpię, czy adresowany list dojdzie do Stalinogrodu, bo może trafić do Stalingradu, czy nie trzeba będzie na liście dopisać słowo Polska...” W oficjalnej propagandzie zmianie towarzyszył oczywiście entuzjazm. Całe wydarzenie uczcił swoim zatytułowanym „Moje miasto Stalinogród” Grzegorz Słobodnik:

Dzień, w którym wszystko się zmieści -

Smutek, walka i słońce -

Dzień w roku pięćdziesiątym trzecim

Sztandary wyniosły łopocące.

Czerwone sztandary żałobą przybrane,

Czerwone sztandary w mym mieście,

A serca płonęły, płonęły i łkały

reklama

Na Śląsku, w Warszawie, na świecie..

Kiedy Chorąży odszedł, sztandar

Podniosła rąk milionem Partia!

Ta, która ludzi silnych tworzy,

Ta, którą w walce On dowodził.

Nad kopalnią kołysał się obłok

I odleciał białym gołębiem.

Nad kopalnią, która w tym roku

Nadplanowy dobędzie węgiel.

Zapatrzeni górnicy stali

W obłok biały i węgiel czarny.

Nad kopalnią powiewał napis -

,,Stalinowskie pracują Warty„.

W moim mieście są szare poranki,

W moim mieście są jasne noce,

W moim mieście ludzie, jak co dzień,

Zapalają kominów pochodnie.

Moje miasto górnicze - Węgiel!

Moje miasto hutnicze - Stal!

Moje miasto ma Jego imię,

Moje miasto Stalinogród.

W poniedziałek 9 marca w Moskwie odbył się pogrzeb dyktatora. Decyzją polskich władz państwowych w dzień ten ustanowiono żałobę narodową. Na uroczystości pogrzebowe wyjechała delegacja partyjno-państwowa w skład której weszli Bolesław Bierut, Hilary Minc, Edward Ochab, marsz. Konstanty Rokossowski oraz Aleksander Zawadzki. Polscy dygnitarze stanowili jedną ze zmian warty honorowej przy trumnie radzieckiego przywódcy. Uroczystości pogrzebowe w stolicy ZSRR rozpoczęły się w południe (10:00 czasu polskiego). Tego dnia przez całą Polskę przetoczyła się masa organizowanych odgórnie masówek, wieców i akademii żałobnych. Po południu przed gmachem KC w Warszawie przeszedł pochód żałobny, na towarzyszącym mu wiecu przemawiali Józef Cyrankiewicz i Franciszek Jóźwiak. Według zarządzeń partyjnych, w momencie rozpoczęcia pogrzeb w całej Polsce należało rozpocząć 5-minutową przerwę w pracy, połączoną z chwilą zadumy. Jej początek miały ogłaszać syreny fabryczne i parowozowe, a także dzwony kościelne.

Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką” – Tom drugi!

Maciej Bernhardt
„Z Miodowej na Bracką. Opowieść powstańca warszawskiego t.2”
cena:
Wydawca:
Histmag.org
Okładka:
miękka
Liczba stron:
240
Format:
140x195 mm
ISBN:
978-83-930226-9-4
Defilada w Dreźnie po śmierci Stalina (fot. Erich Höhne, Erich Pohl, ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 183-18684-0002, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany).

Władze nie mogły pozwolić sobie na lukę, jaką sprawiłaby bierność Kościoła w żałobie. Na szczeblu centralnym udało się uzgodnić z biskupami, by polecili proboszczom uruchomienie dzwonów o godz. 10:00. Również w terenie wpływano na duchownych po tzw. „linii partyjnej”, aby właśnie w taki sposób wzięli udział w uroczystościach żałobnych. Z tego właśnie powodu w momencie rozpoczęcia 5-minutowej przerwy w pracy w większości kościołów w kraju rozległ się dźwięk dzwonów – zabił nawet krakowski „Zygmunt”.

Kilkudniowa żałoba, kontynuowana już w mniej intensywnej formie w następnych tygodniach, wprowadziła społeczeństwo polskie w stan porównywalny do zbiorowej hipnozy. Imprezy masowe, smutno-podniosły nastrój i wielkie słowa musiały wywołać jakieś wrażenie na dużej części społeczeństwa, nie tylko tej „wierzącej” w komunizm. W czasie różnych uroczystości odnotowywano ataki paniki i histerii, wiele ludzi nie ukrywało łez. W Gdańsku cały ten żałobny ciężar doprowadził do tragedii – w Technikum Przemysłu Spożywczego w czasie dekorowania krepą portretu Stalina doznała ataku serca i zmarła jedna z uczennic, córka przodownika pracy.

reklama

Przeczytaj:

Śmierć „wielkiego humanisty” największe wrażenie musiała wywrzeć na aktywistach i najbardziej ideologicznie zaangażowanych członkach partii i innych organizacji. Brak Stalina, człowieka, który będąc „prorokiem Nowej Wiary” wydawać miał się nieśmiertelny, wywoływało pustkę i strach o dalsze losy idei, której był wyrazicielem. Nieprzypadkowo w oficjalnych wypowiedział nie mówiono „zmarł”, używając raczej określenia „odszedł”, które nadawało temu wydarzeniu charakter „przejścia do innego świata”. Trend ten najlepiej wyraża fragment listu aktywistki ZMP, skopiowanego w ramach perlustracji korespondencji przez funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego:

Nie można się jakoś z tym pogodzić, tak nie pasują do siebie te dwa słowa „Stalin” i „śmierć”. I ma się uczucie jak by umarł ktoś najdroższy.

Inni, o wiele mniej zaangażowani, ale poddani indoktrynacji czy też widzący na swój sposób rzeczywistość stalinizmu, mogli obawiać się o przyszłość Polski i świata. Stalin jawił się jako stabilny fundament całego systemu i człowiek będący gwarantem pokoju na świecie. Wielu mogło mu (pośrednio) zawdzięczać awans społeczny i wielką zmianę, która dokonywała się na ich oczach. Jego brak mógł więc budzić obawy o najbliższe dni, łącznie z groźbą wojny. Młoda dziewczyna z Poznania pisała:

Czemu nie umarł Truman, Adenauer, czy inna cholera imperialistyczna, tylko taki kochany człowiek. Nie uznaje indywidualnych aktów terroru, ale własnoręcznie zamordowałabym wszystkich tych drani, co chcą wywołać wojnę [...] Jeśli o mnie chodzi – chcę skończyć szkołę, być inżynierem zootechnikiem, pracować, wyjść za mąż i mieć 5-cioro dzieci, jak widzisz, wojna jest mi absolutnie niepotrzebna.

Nie można zapominać też o strachu i konformizmie, który sprawiał, że najlepszą strategią przetrwania było zwykłe przystosowanie się. Poniższy list studenta z Łodzi dobrze pokazuje to jakże charakterystyczne zróżnicowanie czynów, deklaracji i myśli:

reklama
Wydanie Polskiej Kroniki Filmowej poświęcone w całości żałobie po śmierci Stalina.
Trzeba wstawać o godz. 5.30 rano, myć się, zjeść czym prędzej, bo trzeba czcić śmierć Stalina. Potem wykłady w czasie wykładów nastawiają radio na Moskwę i słuchamy przemówień w ciągu 2 godzin po rosyjsku, potem to samo po polsku i znowu [...] A potem dyskutuj w czasie „nauki własnej” o tym, że przestało bić serce, ale żyje nauka. A potem prasówka i apiać – Stalin umarł, ale to nieprawda, żyje on dalej w naszych sercach [...] Jest nas razem 100 osób, a każdy musiał składać osobiste zobowiązanie, więc całe zebranie potrwało do północy. Tak mniej więcej wygląda tu życie, zresztą nie można powiedzieć, by było nieprzyjemnie. Znać wiele troski władz o to, byśmy wyszli stąd wzbogaceni w wiedzę i umieli sławić tych, którym nic nie zawdzięczamy.

Nagła choroba i zgon dyktatora wywołała plotki, pogłoski i dowcipy. Sprzątaczka w Ministerstwie Przemysłu Chemicznego miała, na podstawie tego „co ludzie mówią”, stwierdzić, że:

Stalin się bardzo przejął tym, że Ameryka naciska na niego w sprawie oficerów z Katynia i z tego zmartwienia aż krew uderzyła mu na głowę.

Duża część społeczeństwa (zapewne większa, niż ta, która szczerze żałowała Stalina) mogła się jednak ucieszyć z wieści o śmierci krwawego dyktatora oraz czuć, że coś wreszcie się zmieni, np. powstrzymany zostanie terror. Chłop wierzyli, że wstrzymana zostanie kolektywizacja. Żarliwi katolicy widzieli w tym karę boską za zło, jaką wąsaty Gruzin wyrządził Polakom. Znane są przypadki osób, które swoje zadowolenie ze śmierci przywódcy ZSRR wyraziły zbyt głośno, co zwykle miało dla nich mniej lub bardziej negatywne skutki. Inni odreagowywali podniosły nastrój piciem alkoholu. Studentka medycyny pisała:

Stalin jest ciężko chory, to o mało bym nie skoczyła do góry, ale niestety byłam na oddziale, więc nie mogłam. Tak się cieszę, że już nie wiem, co robić [...] Dzisiaj dostanę ZMP-owską legitymację, aż mi się niedobrze robi na jej widok.

Nadzieję związaną z lepszym jutrem widać w innym liście, przechwyconym w Warszawie:

Dzisiejsza wiadomość dodała otuchy i wiarę w lepsze życie. Jestem radosna i dodało mi sił do przetrwania, rada bym Panią uściskać. Sądzę, że Pani też tak czuje.

Sterowana odgórnie żałoba miała być kolejnym aktem umacniania systemu stalinowskiego w Polsce pomimo śmierci najważniejszego z jego symboli. Kilkudniowy ceremoniał dotknął zdecydowaną większość mieszkańców Polski. Dla niektórych były to jedne z najbardziej smutnych dni w życiu, inni czuli radość ze śmierci zbrodniarza. Wielu nie miała na ten temat wyrazistego zdania, szła jednak po linii wyznaczonej przez partię i jej aparat propagandowy. Wszyscy nie wiedzieli jeszcze, że w ciągu trzech lat totalitarny system, którego zmarły był twórcą i ikoną, rozpadnie się.

Bibliografia:

  • Kupiecki Robert, „Natchnienie milionów”. Kult Józefa Stalina w Polsce 1944-1956, Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1993
  • Zaremba Marcin, Opinia publiczna w Polsce wobec choroby i śmierci Józefa Stalina [w:] Władza a społeczeństwo w PRL. Studia historyczne, pod red. Andrzeja Friszke, ISP PAN, Warszawa 2003.

Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką” – Tom drugi!

Maciej Bernhardt
„Z Miodowej na Bracką. Opowieść powstańca warszawskiego t.2”
cena:
Wydawca:
Histmag.org
Okładka:
miękka
Liczba stron:
240
Format:
140x195 mm
ISBN:
978-83-930226-9-4
reklama
Komentarze
o autorze
Tomasz Leszkowicz
Doktor historii, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Publicysta Histmag.org, redakcji merytorycznej portalu w l. 2006-2021, redaktor naczelny Histmag.org od grudnia 2014 roku do lipca 2017 roku. Specjalizuje się w historii dwudziestego wieku (ze szczególnym uwzględnieniem PRL), interesuje się także społeczno-polityczną historią wojska. Z uwagą śledzi zagadnienia związane z pamięcią i tzw. polityką historyczną (dawniej i dziś). Autor artykułów w czasopismach naukowych i popularnych. W czasie wolnym gra w gry z serii Europa Universalis, słucha starego rocka i ogląda seriale.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone